|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 19:46, 17 Gru 2009 |
|
Sen
Xu westchnął. Najwyraźniej pytania Sen'a trochę go męczyły. Usiadł okrakiem na okrągłym taborecie i rzekł.
- Wielki Cykl to koło. Wprawiła je w ruch Dostojna Postać z Nefrytu wielki wieków temu. Cykl określa losy każdej istoty, czy to żywej czy umarłej. Owo koło podzielone zostało przed wiekami na dwanaście równych okresów. Każdy określa inny czas, od dobrobytu do totalnego chaosu. Teraz żyjemy w Piątym Wieku po którym na nadejść Wiek Szósty czyli czas chaosu, gdy to zapanują Demony i ich władcy Królowie Yama. Trwać on będzie tak długo jak każdy inny okres cyklu by po dwunastu Wiekach koło dopełniło obrotu i nastał kolejny cykl. - spojrzał na Sen'a czy ten go w ogóle rozumie. - Słowo wiek trzeba oczywiście brać jako przenośnię. - znów przerwał patrząc na Sen'a. Gdy znów podjął jego głos wyrażał pogardę - Ja nie jestem taki jak ty. Jestem Kuei-jin. Moja krew nie pochodzi od Kaina. Nie narodziłem się ponownie w ten sam sposób co ty. W jednym masz jednak rację. My Kuei-jin mamy powody sądzić, że wy Kainici czyli Kin-jin jesteście jednymi z owych Demonów służącym Królom Yama.
Logan
Kostaki otarł dłonią krew z ust i kiwnął głową.
- Tu niedaleko jest taki hotelik. Tam mają na nas czekać nasi dzielni wojacy.
Rzeczywiście. kilka przecznic dalej był mały hotelik. Po jego szyldzie Logan nie dałby mu pół gwiazdki. Że też w dzisiejszych czasach w centrum Londynu można natknąć się na takie miejsca?!
Kostaki wszedł ignorując na wpół śpiącego recepcjonistę. Pchnął mocno drzwi oznaczone jako nr 2. W środku było pięciu mężczyzn. Jeden rosły murzyn palił papierosa przy oknie obserwując przez żaluzje hotelowy podjazd. Drugi biały, nie miał jeszcze trzydziestki. Siedział z laptopem na kolanach i wpatrywał się w ekran z uśmiechem. Trzeci i czwarty wyglądali jak rasowe zabijaki. Wpatrywali się młodemu przez ramię z tymi samymi lubieżnymi uśmiechami. Piąty leżał na łóżku i skakał pilotem po programach wyciszonego telewizora. Ten był najstarszy, miał już pasemka siwizny na skroniach a na twarzy wymalowane trudy życia jakie przeszedł. Nawet nie podejrzewał, że zakończy je tej nocy.
Gdy Kostaki i Logan weszli do środka pięć par oczu skierowało się w ich stronę.
- Odczepcie się od tego gówna i słuchajcie.
- Masz pieniądze? - spytał gość z laptopem - Jak masz funciaki to pogadamy.
Loganowi wydawało się, że Kostaki syknął niby wąż. Podszedł do kolesia i jednym ruchem zamknął laptop, którym rzucił o ścianę. Dwóch pozostałych cofnęło się o krok a młody prawie zleciał z krzesła. Wampir chwycił go za T-shirt i wypluł mu w twarz:
- Posłuchaj szczeniaku. Zabijałem takich jak ty kiedy twój dziadek srał w gacie w swoim okopie więc jak JA mówię to wszyscy słuchają i nie zadają pytań.
Reszta patrzył na wampira z lekką obawą. Nawet ciemnoskóry, który przewyższał o głowę zarówno Logana jak i Kostakiego zachował dystans i postanowił się nie wtrącać.
Kostaki wyjął małą paczuszkę zawiniętą w gazety i cisnął ja na łóżko. Starszy najemnik rozdarł opakowanie i zajrzał do środka.
- Wszystko się zgadza Finch - rzucił do młodego, przestraszonego człowieka.
Kostaki zatarł ręce i kazał gestem zamknąć drzwi na zasuwę. Murzyn zaciągnął żaluzje. Wszyscy zebrali się przy niedużym stole. Kostaki rozłożył plan miejsca akcji i nakazał Loganowi wyjaśnienie wszystkiego.
- Ma stopień pułkownika więc słuchajcie co powie. Wszelkie sugestie mile widziane ale dopiero jak skończy pułkownik. Zrozumiano?! - pięć głów przytaknęło kiwnięciami lub krótkimi "Taa". Murzyn był chyba Francuzem gdyż jęknął coś w tym języku. Nawet czuły słuch Logana nie potrafił zrozumieć o co dokładnie chodziło czarnoskóremu. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 21:05, 17 Gru 2009 |
|
Nie bardzo rozumiał. To wszystko zdawało się być jeszcze bardziej skomplikowane aniżeli w światku i społeczeństwie wampirów. Chociaż coś mu zaczęło świtać: - Powinieneś wiedzieć, że wampirem nie stajesz się z wyboru. Nim się po prostu... stajesz. Później jedynie siebie akceptujesz albo nie. Co miałem zrobić ? - podjął jakby się tłumaczył - A ... a .. - zwiesił wzrok - A gdybym chciał wrócić ? - urwał szybko. - jest możliwość ocalenia mojej shen ? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Pią 9:55, 18 Gru 2009 |
|
Kyle tymczasem przykleił nos do szyby i liczył mijane latarnie, po czym podstawiał je pod wzór na ilość linii energetycznych w mieście.
W międzyczasie spytał Boba szeptem:
- Słyszałeś o Eutanatoi? Bo ja nie słyszałem... Ale Ty byłeś Avatarem, więc może Ty słyszałeś. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pią 11:12, 18 Gru 2009 |
|
Pułkownik uśmiechnął się w zadumie, a gdy Kostaki oddał mu głos skinął głową, pochylił się nad mapką i rzekł prezentując palcem sytuacje na planie:
- Powiem wprost. Wiem jak stosunkowo łatwo można ich zatrzymać. Wystarczy sprawdzona policyjna metoda. Mianowicie kolczatka igłowa przeciągnięta przez jezdnię. Nie będzie za wiele hałasu. Przewoźnicy praktycznie nic nie odczują, ani nie zorientują się, póki z ich kół nie zejdzie powietrze. Powinni zatrzymać się po stu, może stu pięćdziesięciu metrach, w zależności ile waży pojazd.... Ale stwarzamy sobie sami problem, bo zapewne chcielibyśmy stamtąd odjechać w miarę szybko. Alternatywą była by szybka wymiana opon, na co raczej nie liczę, więc pozostaje nam inny pojazd. - Logan spojrzał pytająco mierząc każdego słuchacza wzrokiem. - Nie będzie wiele hałasu, a na tym nam przecież zależy. Raczej nie chciałbym rozegrać tego siłą, ale sposobem... Może spowodować jakiś wypadek, lecz to zbyt ryzykowne i podejrzane. Proponuję też zwalić jedno z drzew przez drogę na ten czas i zaatakować z zaskoczenia odcinając im drogę ucieczki. Nie okazujcie nikomu litości, każde wahanie może, a raczej na pewno, będzie kosztować was życie. Z reguły nie zaczynam planowania takich działań, póki nie wiem ilu mam ludzi, jak dobrze są wyszkoleni i czym dysponujemy jeśli chodzi o wyposażenie. Co do ostatniego to się tym nie przejmuje bo on już wszystko załatwił. - łypnął głową na wampira obok - Chcę poznać wasze umiejętności i co kto potrafi. Potrzebuję istotnych informacji na wasz temat w odniesieniu do tej sprawy: przeszłość, przebyte służby wojskowe czy w jakichś innych siłach zbrojnych bądź jednostkach temu podobnych, umiejętność zachowania się na polu walki i tym podobne. Reszta mało mnie obchodzi. Wpadamy, robimy swoje i jesteście wolni. Jakieś pytania? - Spojrzał pytająco po słuchaczach. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 11:55, 18 Gru 2009 |
|
Logan
Głos zabrał od razu mężczyzna, który wcześniej leżał na łóżku.
- Starszy sierżant McCoy - rzekł dłubiąc w zębie, najpewniej czasy gdy oddawał honory starszym stopniem dawno już minęły, ale przecież to nie było wojsko - Jeśli o mnie chodzi to służyłem prawie piętnaście lat u Jej Królewskiej Mości. Byłem w Afganistanie i Iranie. Osiemnaście patroli, trzy misje samodzielne. Później stacjonowałem w bazie pod Glasgow. Zwolniony ze służby. - uśmiechnął się lekko
- Ta za handel bimbrem i pestkami - jęknął Finch.
- To mój siostrzeniec. Szczwany lis od łączności. Był w wojskach lotniczych. Ten duży chłop to Alex Faberge. Legia Cudzoziemska. Operator broni ciężkiej i zmyślny mechanik. Ci dwaj tam to bracia Smith, Jack i James. Też Legia ale na krótko. Zawsze w tandemie i zawsze niezawodni. Infiltracja wroga. Jack jest snajperem, jednak gdy zaczął brać jakieś gówno wzrok mu padł i wypierdolili go do cywila. James poszedł w jego ślady. Przez pięć lat prowadzili firmę ochroniarską, potem przemienili się w najemników. Stanowimy zgrany zespół jeśli ci o to chodzi. Za te pieniądze co ofiaruje pan Barosz chłopaki daliby się powiesić za jaja rozżarzonym drutem kolczastym. - kilku prychnęło śmiechem na słowa sierżanta. - Mamy za sobą dwie wspólne akcje. Jedna polegała na odbiciu porwanej dziewczyny na Korsyce. Druga była mniej legalna i wolę o niej nie mówić. Obie zakończyły się sukcesem panie pułkowniku. - ostatnie słowa powiedział z przekąsem jednak od razu mina mu zrzedła gdy padło na niego spojrzenie Logana.
Sen
Xu pokręcił głową z politowaniem.
- Tu się mylisz. To ty nie stałeś się wampirem z wyboru. Ja tak. Ja zostałem wybrany aby dokończyć swoją karmę. Ciebie zaś wybrano z kaprysu. Pytasz czy da się to odkręcić. A czy zawrócisz bieg rzeki? Czy zgasisz słońce i rozpalisz je na nowo na innym niebie? Zresztą - spojrzał na Dwie Twarze - shen to określenie wiedźmy, nie ma nic wspólnego z tobą. Nazwałem tak tę biedną istotę, która próbuje wyzwolić się z dawnych grzechów i cierpi nie mniej niż wielu Kin-jin. Dla ciebie jednak nie widzę ratunku.
Will i Kyle
Bob wzruszył ramionami tak jak to miał w zwyczaju
- Skąd mam wiedzieć? Nigdy nie słyszałem tego słowa. Może to ma coś wspólnego ze śmiercią z wyboru? Eutanazją? Zreszta do niedawna byłem tylko Bobem a nie jakimś Avatarem. - spuścił smutno głowę.
Bob najwyraźniej był zbity z tropu. Tak chciał znów poszperać w książkach Willa.
Tymczasem zajechali w pobliże fundacji. William wiedział, że nie wpuszczą do niej Kyle'a. Z dwóch prostych powodów. Kyle nie był Tremere i drugiego - obecnie Kyle był celem. Z pewnością żaden Tremere nie chciał aby tykająca bomba tykała w środku Fundacji. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 12:15, 18 Gru 2009 |
|
- Właśnie, ja nie stałem się wampirem z wyboru. - sprostował - Tobie zaproponowali i się zgodziłeś, więc Ty zostałeś z wyboru, świadomie i dobrowolnie - wyjaśnił, ale raczej nie jemu tylko sobie głośno myślał. Musiał dać upust swoim myślom. Zastanowił się chwile: - Co w istocie jest twoim przeznaczeniem ? Jaka karma ? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 12:37, 18 Gru 2009 |
|
Sen
- Może rozmowa z tobą jest moją karmą? Może uratowanie tej kobiety? - zawiesił na chwilę głos - Gdybym miał pewność już dawno bym ją wypełnił. Właśnie tu jest haczyk. Wracasz dopełnić to co powinieneś ale nie wiesz do końca gdzie na twojej drodze są odpowiednie przystanki - Xu uśmiechnął się smutno. - Nie, nie zapytano mnie o zdanie. Lecz ja w odróżnieniu od ciebie nie jestem przeklęty. W każdej chwili mogę, jeść, pić, srać a nawet mieć dzieci. W każdej chwili mogę nawet wyjść na plażę aby złapać trochę kolorów. Nie mam ograniczeń... nie takich jak ty. Jestem wampirem, ale nie w pojęciu bladych istot uciekających przed krucyfiksem i światłem dnia. Jestem wampirem ale krew do niczego mi nie jest potrzebna. Jestem wampirem gdyż los chciał abym powrócił i odnalazł swoją karmę. A mam na to tyle czasu ile potrzebuję. Gdy już ją odnajdę powrócę tam skąd przyszedłem.
Xu najwyraźniej zamyślił się nad swoją wypowiedzią, gdyż wyglądało tak jakby odpłynął gdzieś myślami. Po chwili jednak spojrzał poważnie na Sen'a i rzekł krótko
- Na mnie już czas. Spotkamy się jeszcze z pewnością Sen. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pią 12:38, 18 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pią 12:40, 18 Gru 2009 |
|
- A więc widzę, że nie obce jest wam wypełnianie takich zadań. - rzekł z lekkim uśmiechem - Jeśli znajdziecie w sobie tyle pokory i posłuszeństwa aby wypełnić misję ściśle wg moich poleceń odpowiednia nagroda was nie minie. - Widział błysk w oku u każdego zainteresowanego - Tak więc [link widoczny dla zalogowanych] jest taki: - wziął do ręki długopis i pisząc po planie opowiadał. - James, mam nadzieję, że potrafiłbyś jeszcze postrzelać z tej snajperki. Zapewniłbyś nam osłonę. Twoim zadaniem jest sprzątnąć przede wszystkim każdego w szoferce oprócz kierowcy. Nie chcemy by samochód uległ wypadkowi, bo naraża to ładunek, na którym nam zależy. Alex. Jeśli wszystko będzie szło gładko nie będziesz miał wiele roboty. Stanowisz nasze główne wsparcie. Dostaniesz CKM i ukryjesz się wśród gałęzi drzewa przewalonego przez drogę. Jakby jakiś problem nastąpił, albo któryś z konwoju próbował numeru zdejmuj go bez wahania. Tylko nie wysadź fury w powietrze. Jesteś też odpowiedzialny za nasz samochód, którym uciekniemy. Po akcji dam Ci znać, albo zrobisz swoje, jak zauważysz, że zajęliśmy się tyłem pojazdu. Zwiniesz swój sprzęt na pakę i siądziesz za kółkiem. Dołączymy do Ciebie i ruszasz pełną parą.
Finch razem ze mną i James'em zajmiemy zachodnią część drogi. Ja dorwę kierowce, wy obstawiacie pakę. Załatwiacie bez wahania każdego kto tam wyskoczy. Musicie uważać. Wasza broń jest wyposażona w granatniki, ale używajcie ich w ostateczności. Reszta zajmie stronę wschodnią. Sierżant McCoy wam pomoże, jako człowiek bardziej doświadczony będzie miał nad wami zwierzchnictwo więc słuchajcie jego poleceń. Pan Barosz pomoże mi zająć się szoferką, o ile zajdzie taka potrzeba. Jeśli nie, wesprze tyły, ja dołączę jak tylko załatwię kierowce.
Wyposażenie dostaniecie. Jeśli wdalibyście się w cielesną konfrontacje z jakimś przeciwnikiem nie wahajcie się użyć granatów. Jeśli dopadnie was ktoś hm... silniejszy, szybszy i zwinniejszy, możecie być pewni, że nie wyjdziecie cało, a broń w takiej walce na nic się zda. Zrozumieliśmy się? Jakieś pytania?
Plan akcji ukryłem w linku, aby nikogo innego nie kusiło jego oglądanie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 13:08, 18 Gru 2009 |
|
Sen zamyślił się tylko. Słuchał XU ale myślał o czymś innym o czymś dalece odległym i zupełnie innym. Kiwnął ręką na pożegnanie XU. Wyszedł z piwnicy ghula i udał się do samochodu. Zrobiło mu się trochę przykro gdy XU mówił o wyjściu na plaże, o niepodatności na słońce - tego Senowi brakowało najbardziej. Wsiadł do samochodu. Wyciągnął telefon i przeglądając listę kontaktów wybrał numer Falcone: - Widziałem się z nim. - rzucił krótko. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 16:07, 18 Gru 2009 |
|
- No tak, czyli wracamy do punktu wyjścia. Milion pytań, zero odpowiedzi – uśmiechnął się krzywo. Plan znalezienia jakiegoś Eutanatosa i poproszenie go o pomoc na razie zarzucił. Wiedział już, że nie wszyscy kochają Tremere i wolał najpierw się dowiedzieć czegoś na temat magów, zanim zacznie ich szukać.
Zbliżali się do Fundacji więc zwolnił i poszukał miejsca do parkowania oddalonego od niej o co najmniej 10 min, tak na wszelki wypadek. Jeżeli ktoś ją obserwował to Will nie miał zamiaru podawać mu Kyle’a na tacy. Zatrzymał się i odwrócił do tyły. Oczywiście nie zobaczył towarzysza więc spojrzawszy w tylna szybę zaczął.
- Muszę iść zdobyć trochę informacji. Obawiam się, że chwile mi to zajmie. W zależności na kogo się natknę. Zostawiam ci samochód, kluczyki i papiery. Jeżeli masz coś do załatwienia w okolicy to skorzystaj z czasu, jeżeli nie masz ochoty to poczekaj. Tylko nie kieruj się w tamtą stronę – pokazał palcem – tam właśnie jest Fundacja.
Potarł brodę w zamyśleniu. Nie bardzo chciał zostawiać go samego, ale jeszcze mniej zabierać go do Fundacji.
- Moi bracia potrafią być wścibscy, a ty jesteś dla nich dosyć ciekawym, hm, okazem. Postaram się wrócić jak najszybciej. Daj mi tylko swój numer telefonu, żebym mógł cię znaleźć.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Pią 18:01, 18 Gru 2009 |
|
- Nie wiem czy mogę dać Ci numer. Nie znamy się na tyle dobrze... tak myślę. - odrzekła nicość.
Zastanowił się chwilę.
- A o samochód się boję. Nie chciałbym go rozbić.
Kyle podał jednak Tremerowi numer, chociaż zrobił to z lekkim niepokojem.
Zerknął ostrzegawczo na Boba - "Nie możemy czuć się tutaj bezpiecznie. Tam mieszka ten zły i mroczny pan czarodziej Tremere. Ten, co młodo wygląda..." - pomyślał. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gavron dnia Pią 18:01, 18 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 10:09, 19 Gru 2009 |
|
„Droczy się ze mną? W takiej chwili. O mamo. W poprzednim życiu chyba musiałem sobie porządnie nagrabić.”
Po chwili jednak zapisał numer w swoim telefonie i szykował się do wyjścia. Zatrzymał się jednak na chwilę.
- O samochód się nie martw. Rzecz nabyta, kupie sobie nowy w razie co. No chyba, że nie umiesz jeździć, to faktycznie lepiej go zostaw – uśmiechnął się do nicości. Zaraz jednak zreflektował się, że Kyle z Bobem przecież mogą być gdzieś z boku i śmiać się niego. Spochmurniał i wyszedł na zewnątrz. Zanim trzasnął drzwiami jeszcze raz się wrócił.
- Jeżeli nie chcesz jeździć to lepiej opuść samochód. Mam wrażenie, że jak jesteśmy w ruchu trudniej nas namierzyć. Idź gdzieś do pubu, albo do kina. Wtop się w otoczenie. Tylko nie wyłączaj telefonu. Postaram się uwinąć, a jak wrócę to przyniosę ci coś ciekawego do czytania. Naprawdę ciekawego – rzucił przez ramię i już go nie było. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Sob 12:31, 19 Gru 2009 |
|
William poszedł.
Kyle zatem zabrał kluczyki, wyszedł z samochodu, zamknął go i... I stał w miejscu myśląc co zrobić dalej.
- Możemy iść w sumie wszędzie. To duże miasto. Pytanie tylko ile jeszcze czasu nam zostało do świtu...
Kyle skinął na Boba i skierował kroki w kierunku potocznie zwanym "przed siebie".
I tak dwójka (jedynka?) bohaterów ruszyła szukając przeznaczenia. A może tylko sposobu na zabicie czasu?
Na wszelki jednak wypadek Kyle zabrał jedną, jeszcze nie ruszoną, książkę. Tak na zaś. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 6:55, 21 Gru 2009 |
|
Skierował swe kroki w stronę Fundacji. Niecałe 10 minut drogi, ale nie speszył się zbytnio. Układał sobie w głowie sprawy, które musi załatwić. Nie wiedział jak to rozegrać, więc zaczął od końca.
„Po pierwsze muszę wziąć trochę rzeczy z pokoju. Lepiej nie wpadać tu codziennie więc zabiorę trochę ingrediencji. Po drugie potrzebuje uzupełnić wiedzę, czyli czeka mnie wizyta w bibliotece. Mistrz bibliotekarz powinien pomóc. No i na koniec chyba muszę pogadać z ojcem. No i jeszcze ten konwój czy transport. Zupełnie nie mam pojęcia jak się do tego zabrać. Czy ten cholerny nosfer nie mógł wymyślić czegoś normalnego?”
Gdy miał już budynek w zasięgu oka przyspieszył. Rozglądał się po drodze, czy nikt za nim nie idzie podejrzany. Nie omieszkał nawet zerknąć w górę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 9:56, 29 Gru 2009 |
|
Will
Fundacja mieściła się na przedmieściach. Will zdążył się przyzwyczaić do jej niezwykłego wyglądu. Część była zamkowymi lochami a druga bardziej nowoczesnym budynkiem. Oczywiście takim, który nie tracił wytworności. Zbyt surowej wytworności. Przeważnie znajdowało się w niej od pięciu do dziesięciu Spokrewnionych. Zawsze na miejscu był Opiekun Fundacji Julian de Wilde Regent trzeciego kręgu, był też bibliotekarz Ingwar Uczeń szóstego kręgu, do tego dochodziło trzech uczniów "na posterunku", którzy mieli obowiązek bronić fundacji w razie ataku. Ci zmieniali się w zależności kogo wyznaczył Lothar.
Nikt oczywiście nie mógł wejść do środka bez odpowiedniego obrzędu przy wejściu. Strażnik miał rozkaz spytać o hasło nawet członka Rady Siedmiu jeśli takowy zawitałby do Londynu.
Will wszedł po udowodnieniu, że zaiste jest tym kim jest, czyli Williamem Cromwell'em Uczniem Pierwszego Kręgu.
Kyle
Bob u prawego boku Kyle'a rozglądał się badawczo. Po ostatnim ataku zbirów był lekko roztrzęsiony. Kyle zauważył też, że Bob dziwnie przycichł i nie odzywa się już z taką częstotliwością jak kiedyś. Wręcz można rzecz, że Bob osiągnął ekstremum milczenia. Przez ostatnią dobę odezwał się nie więcej niż trzy czy cztery razy.
Nagle przed Kylem wyrósł człowiek. To, że śmierdział było mało powiedziane. Wyostrzony zmysł powonienia był często przekleństwem. Człowiek miał chyba stuletni zarost, bujną czuprynę na głowie, kartoflasty nochal i rozbiegane oczy. Najbardziej jednak zdenerwowało Kyle'a to, że facet się uśmiechał. Miał żółte żeby z wieloma ubytkami. Gość był wielki jakby połknął beczkę.
- Ha! - rzekł - Ty jesteś pijący krew co? Znam jednego potomka Kaina, mieszka w kanałach pod miastem.
Człek mówił nie odrywając oczu od Kyle'a a uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Widzę, że coś cię trapi. Chodź opowiedz staremu Linch'owi co jest a Linch z chęcią pomoże.
Logan
Pokiwali zgodnie głowami. Kostaki poklepał Logana po ramieniu. Nagły błysk, który był jak eksplodująca petarda w głowie Logana, przesłonił świat wampira. Z opanowanego i spokojnego stał się nagle kłębkiem nerwów. Coś było cholernie nie tak. Ta z goła prosta akcja wydała się teraz Loganowi czymś na kształt pułapki lecz to oni byli szczurami. Nagle pułkownik zdał sobie sprawę, że pchają się w paszczę lwa a Kostaki nawet o tym nie wie. Lub udaje, że nie wie. Choć jakiś szósty zmysł Logana mówił mu, ze Kostaki nie jest tego świadom.
Popatrzył na pozostałych. Ich aury były silne, choć we wszystkich czaił się jakiś nieukształtowany cień. Czy Logan zyskując zdolność widzenia niewidzialnego poznał także moce wróżenia? Czy te dziwne cienie to zapowiedź ich rychłej śmierci? Możliwe, że niektóre wiekowe wampiry potrafiły spojrzeć w przeszłość i przyszłość. Kto wie? Aura Kostakiego przybrała bladą fioletową barwę. Logan czuł bijące od niego podniecenie. Kostaki Barosz nie mógł się najwyraźniej doczekać całej akcji.
- No? - spytał wreszcie resztę - Jak nie ma pytań to zabierajcie się stąd. W kaplicy na cmentarzu jest sprzęt. Pojedźcie po niego i spotkamy się za miastem.
Piątka najemników posłuchała swego pracodawcy. Zostali na chwilę sami z Kostakim
- Co jest? - spytał nagle - Wahasz się? Nie mów, że nie bo masz to wymalowane na facjacie. Równie dobrze możesz to wrzeszczeć na całe gardło.
Sen
Falcone najwyraźniej uspokoił się już od ich ostatniej rozmowy.
- Dobrze - rzekł krótko.
Przez chwilę w słuchawce gościła cisza. Po chwili wampir rzekł
- I co? Co masz mi do powiedzenia? Musiałem wysłać ghuli i napracować się nad milczeniem personelu i policji przez jego wybryki. Mam nadzieję, że więcej nie wyskoczy z podobnym przedstawieniem? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Wto 10:17, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 10:01, 29 Gru 2009 |
|
Jakby kamień spadł mu z serca gdy usłyszał spokojny głos Falcone, do życzliwości to tu jeszcze brakowało ale to wystarczyło: - Musi dopełnić dzieła do którego został..., że tak powiem stworzony. Jego intencje i to czym się kieruje zdają się być nieokreślone. Nie wiem co mu w głowie siedzi. - przerwał - A co do wybryków. To mogą się powtórzyć, a raczej na pewno się powtórzą. On jest moim przodkiem.. - skończył a w słuchawce pozostało tylko głucha cisza. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Wto 10:34, 29 Gru 2009 |
|
- To nie wahanie, a zdenerwowanie - rzekł posępnie pułkownik - Ta cała akcja ma jakieś drugie niezbadane dno i to mi się nie podoba... Poza tym współpraca z nieznajomymi nie ułatwia mi zadania, a tym bardziej mnie to denerwuje.
Logan podniósł się znad planu. Zaczął przechadzać się nerwowo po pokoju myśląc nad czymś usilnie. Wreszcie zatrzymał się przed Barosz'em i schwycił go za ramiona. Kostaki poczuł iż mężczyzna za życia musiał być silny bo miał pewny i mocny chwyt. Spojrzał mu w oczy i zapytał:
- Co wiesz o tej akcji? Muszę wiedzieć wszystko. Każdy jeden, nawet najdrobniejszy szczegół. Mam złe przeczucie, a jeśli chcesz przeżyć i bym przeżył ja, bo o nich to już nie mówię, to mi zaufaj... Pamiętasz czym mnie poczęstowałeś w krypcie? To wciąż działa... Wiesz jaką ma to moc, więc uwierz mi... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 12:20, 29 Gru 2009 |
|
William udał się najpierw do swojego pokoju. Chciał wziąć kilka osobistych przedmiotów oraz ingrediencje potrzebne do kilku rytuałów. Nie miał niczego konkretnego na myśli, ale wolał być przygotowany na różne ewentualności. Trochę myszkowania po szufladach i po chwili był już spakowany w niewielki plecak. Zarzucił go na ramię i udał się w stronę biblioteki, chciał znaleźć dwie pozycje i miał nadzieję, że bibliotekarz mu w tym pomoże. Pozostawało tylko przekonać go, żeby nie stwarzał problemów z wyniesieniem tych ksiąg z fundacji.
- I tu może być problem – westchnął pod nosem, ale zbytnio się tym nie przejął. Przy innych jego problemach, ten nie był zbyt wielki. Ot trudność do pokonania. Problemem mogło być natomiast zdobycie informacji wewnątrz Fundacji. Nie bardzo miał koncept jak to zrobić więc postanowił pokluczyć po korytarzach by natknąć się na innych mieszkańców. Miał zamiar zamienić z nimi kilka słów, może atmosfera zagrożenia rozluźni kilka języków. W to akurat nie wątpił, sam z chęcią miał ochotę z kimś pogadać. No może niekoniecznie zwierzać się z problemów, ale dowiedzieć się co do licha tu jest grane. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Wto 14:13, 29 Gru 2009 |
|
Kyle przechadzał się milcząc na ciekawy temat z Bobem. W tej chwili nie-omawiali problemów niepodzielności przez zero i niemożności wyznaczenia liczby pi. Chociaż Kyle był pewien w głębi martwej duszy, że gdyby komuś udało się dokonać tych dwóch czynności, świat zawaliłby się w cholerę.
Wtem wyszedł - aby nie użyć kolokwializmu - człowiek bezdomny.
- Zanim odpowiem na jakiekolwiek pytania, zadam kontrpytanie. Kim jesteś i skąd wiesz, że ja wiem, że Ty wiesz?
Po namyśle dodał:
- W kanałach, czyli brzydki jak dzielenie macieży? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 12:12, 03 Sty 2010 |
|
Logan
Kostaki spojrzał poważnie na Logana. W jego spojrzeniu widać było zrozumienie i ... zadowolenie. Być może ten cmentarny wampir liczył na to, że krew starszego wywoła jakieś efekty u Logana. Najwidoczniej cieszył się, że wywołała takie a nie inne. Uniósł brew w górę i rzekł
- Ty dowodzisz. Będę się ciebie słuchał i jak karzesz kopać grób będę to czynił. Teraz już chodźmy bo przegapimy naszą szansę.
Will
Zagadywanie Tremere byli albo zbyt zajęci albo zbywali Williama pobłażliwym uśmiechem rodzica, który widzi głupotę swojego dziecka lecz przyzwala aby uczyło się na błędach. Wreszcie wysłuchał go bibliotekarz. Ingwar wyglądał na miłego człowieka w średnim wieku. Miał ciemną brodę okalającą całą twarz i krótkie zaczesane włosy. Nosił okulary i nieodłączny czarny strój przywołujący na myśl wiktoriańskie czasy. Brakowało tylko kapelusza i byłby wykapanym doktorem Watsonem. "Gdzie zgubiłeś Sherlocka?" nasunęło się na myśl Williamowi gdy ujrzał go po raz pierwszy kilka lat temu.
Jednak Ingwar, który nie mówił zbyt wiele o sobie nie był wcale taki jak się wydawał. Był oschły i często gburowaty. Kto się spodziewał gołębiego serca po wampirze? Bibliotekarz był inteligentny. Zawsze obracał każdą sprawę pod każdym kątem i nigdy nie mówił nic pochopnie. Za jedną rzecz trzeba mu było postawić plus. W dziwny sposób zawsze służył radą nie chcąc nic w zamian. W fundacji szeptali, że ma on duży dług u Lorda Lothara i spłaca go wspomagając Regentów i Uczniów. Nikt nie znał natury tego długu. Nikt nie był nawet pewien czy jest to dług czy może Więzy Krwi?
Gdy Will wszedł do królestwa Ingwara poczuł się jak u siebie. Sam bibliotekarz nie pozwolił mu nigdy czuć się swobodnie pośród tych wszystkich ksiąg. Tkwił zawsze jak zadra w oku nawet gdy nie było go w polu widzenia. Jednak Will odprężył się nieco po ostatnich wydarzeniach gdy otoczyły go opasłe tomiszcza a do nozdrzy dotarł zapach pergaminów i zatęchłych stron.
Ingwar nie zaszczycił go spojrzeniem. Stał i przeglądał jakąś księgę. Cień, który rzucał na bibliotekę zdawał się pilnować porządku. Gdy Will cierpliwie czekał aż bibliotekarz zacznie rozmowę Ingwar oderwał się wreszcie od stron księgi i spojrzał na Williama odkładając ją.
- Widać to na twojej twarzy młody Tremere. Przychodzisz z problemami a odpowiedzi zapragnąłeś szukać w najznamienitszym umyśle dostępnym na tym padole - wśród jedności słowa pisanego. Nieprawdaż?
Sen
- Niech będzie. - rzekł zrezygnowany Falcone - Pomyślimy o nim później. Kimkolwiek by nie był nie stanowi teraz obiektu zainteresowania. Zajmij się tym Świrem Kyle'm. Idź do Dwóch Twarzy może już coś wie. Jak nie to ją pogoń. Możesz ja nawet postraszyć... delikatnie nie chcę stracić tago źródła.
Falcone rozłączył. Sen'a ogarnęło dziwne uczucie. Nie mógł go precyzyjnie opisać ale drażniło go ono. Wreszcie odeszło pozostawiając nikły ślad, jakby cień na duszy wampira. Zapomniał o nim jednak szybko.
Kyle
Linch posłał uśmiehc w kierunku Kyle'a
- Jestem Linch a ty jesteś wampirem. - wzruszył ramionami z błogim uśmiechem - Może ja też jestem wampirem? - zamyślił się głęboko. Trwało to chwilę. Potem odezwał się - Może, nie pamiętam teraz dobrze. Ale jestem Linch a ty masz jakiś kłopot hę? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 13:00, 03 Sty 2010 |
|
Wsunął telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki. Trzasnął drzwiami samochodu i ruszył do szopy ghula. Miał nadzieję, że Dwie Twarze doszła już do siebie i zebrała informacje dotyczące tego świra. Wszedł. Zapach krwi unoszący się w szopie rozdrażnił nozdrza Sena. Chwilę mu zajęło stłumienie w sobie bestii. Wychodziło mu to coraz sprawniej, a może po prostu nie był tak mocno głodny ? Tego nie wiedział. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Nie 13:35, 03 Sty 2010 |
|
- Ruszajmy zatem. Szkoda czasu. Mam nadzieje, że wszystko pójdzie zgodnie z planem...
Poddenerwowany opuścił pokój i skierował swoje kroki na miejsce spotkania, nie czekając na reakcje Kostakiego.... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 13:44, 04 Sty 2010 |
|
Spacer po korytarzach Fundacji na niewiele się przydał. Zresztą William nie liczył, że rozwiązanie wszystkich jego problemów spadnie mu z nieba. Wręcz przeciwnie, jednego czego był pewien to, iż niebawem jego problemy się rozmnożą. Nie był fatalistą, ale nie wątpił, że niedługo może być jeszcze gorzej.
„Życie. I po śmierci niewiele się zmieniło. No, może skala problemów, w końcu niewielu ludzi może się pochwalić iż biega za nimi mag żądny ich krwi.”
Przemierzał znajome korytarze, a mars na jego twarzy odzwierciedlał to co działo się w jego głowie. Podchwycił kilka rozbawionych lub złośliwych spojrzeń.
„Cóż, witaj w piramidzie. Gdy już się tu dostałeś, nie opuścisz jej nigdy. Graj wedle zasad lub giń.” – pomyślał z przekąsem i wziął się w garść. Przestał się wałęsać i skierował do biblioteki. Po przekroczeniu jej progu jak zwykle poczuł ogarniające go uczucie własnej maleńkości.
„Eh, ileż tu wiedzy. Jednego życia nie starczy by ją zgłębić. Na szczęście mam ich trochę więcej. Pod warunkiem, że niczego nie sknocę. Może jak wypełnię to zadanie to uzyskam dostęp do bardziej wartościowych wolumenów?”
Poszukał wzrokiem bibliotekarza i prawie na palcach podszedł do niego. Wiedział, że tamten go widzi. Nic co działo się w jego domenie nie umykało zmysłom bibliotekarza. Skłonił się z niewymuszonym szacunkiem, niżej niż wymagały tego konwenanse. Zawsze starał się okazywać Ingwarowi szacunek i przestrzegać jego zasad. Oczywiście nie zawsze tak było, już podczas pierwszych wizyt tutaj zlekceważył zakaz wynoszenia manuskryptów poza bibliotekę i szybko się przekonał, że ten miło wyglądający jegomość jest piekielnie dobrym czarownikiem, który poważnie traktuje swoją funkcję. Ingwar jednym kiwnięciem ręki sprawił, iż wszystkie zakończenia nerwowe zapłonęły ogniem bólu. Williama bolały nawet takie miejsca na ciele, o których pojęcia do tej pory nawet nie miał. Po chwili jednak stary czarownik cofnął zaklęcie i zabrawszy „pożyczoną” księgę wrócił do siebie. William przeprosił go potem i już nigdy nie robił podobnych głupstw. Od tego czasu żył w dosyć dobrych stosunkach z bibliotekarzem, o ile to zresztą możliwe wewnątrz piramidy Tremere.
Czekał bez słowa, aż starszy mag się odezwie i dopiero wtedy odpowiedział.
- Tak Panie. Wmieszałem się w sprawy magów i teraz potrzebuję dowiedzieć się jak najwięcej na ich temat. Szczególnie interesują mnie dwa klany: Eutanatosów i Nefandusów. Gdybyś mógł doradzić mi jakąś pozycję zaoszczędziłbym wiele czasu szukając – zatoczył ręką łuk wskazując na otaczające ich półki.
- Poza tym – dodał szybko by wyjaśnić od razu – działam teraz w terenie, więc musi to być pozycją, która będę mógł za twoim pozwoleniem wynieść poza Fundację.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez malkawiasz dnia Pon 13:45, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Pon 14:06, 04 Sty 2010 |
|
Kyle wysłuchał przydługiej (zaśmiał się w myślach) wypowiedzi Lincha.
- Pytanie zatem brzmi, skąd Ty wiesz to, czego wiedzieć może nie powinieneś. A jednak wiesz, i być może sam jesteś, chociaż tego nie wiesz, a więc i ja tego nie wiem. - Po tych słowach zastanowił się przez chwilę, po czym przyjrzał się dokładnie Linchowi pod kątem: nie-oddychania, bladości, nie-mrugania. Czyli ogólnie pod kątem bycia martwym. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 9:29, 07 Sty 2010 |
|
Sen
Zastał ją leżącą na w tym samym miejscu. Budziła się. Sen zrobił wielkie oczy gdy odwróciła swą twarz w jego stronę. Była normalna! Nie miała już śladu po tych szpetnych ranach, czyrakach i ropniach z których sączyła sie różna maź. Nie wiedział co ma rzec. Gdyby żył zaparło by mu dech w piersiach. Dwie Twarze... a raczej Normalna Twarz wstała i spojrzała na Sen'a.
- Co się gapisz. Przypłaciłam prawie życiem te twoje kaprysy. Powiedz Falcone, że kończę współpracę.
Will
Ingwar milczał przez zbyt długi czas. Pewnikiem zastanawiał się czy tak młody Tremere powinien oglądać informacje na temat magów. Wreszcie przyszła mu do głowy jakaś myśl gdyż uniósł dłoń a księgi same powędrowały na stół przed Williamem. Leżały tam teraz trzy księgi.
- Pozycja, którą znajdziesz na wierzchu możesz wynieść z Fundacji na jedną noc.
Ingwar podszedł do Willa i poniósł księgę. Nakreślił na niej jakiś znak swoją krwią inkantując przy tym cicho. Zapach krwi starszego dotarł do nozdrzy Cromwell'a. Był słodki i nęcił go tak jak kiedyś lody pistacjowe podczas ogromnego upału... Gdy bibliotekarz odłożył księgę nie było nawet śladu na niej. Krew musiała wsiąknąć...
- O wschodzie słońca znajdzie się na powrót w Fundacji.
Rzekł sucho. Ton z jakim zakończył tę wypowiedź sugerował, że wampir oczekuje na dalszą spowiedź Williama. Z pewnością czekał tez na podziękowanie.
Logan
Ruszyli w stronę cmentarza. Najemnicy już czekali. Wszyscy wsiedli do zgniłozielonej furgonetki i odjechali. Gdy Logan siedział tak obok Kostakiego w szoferce znów ogarnęło go dziwne przeczucie. Szybko przybrało ono formę obrazów. Cienie. Cienie gargulców zdobiących londyńskie budynki. Cienie żywe, ruchome, spadające z nieba. Śmierć. Uczucie ponownej śmierci nie tylko jego, lecz także Kostakiego i reszty.
Co miały znaczyć te obrazy? Jest jeszcze czas aby się wycofać. Kostaki zrozumie. Przecież zaplanował całą akcję a ta piątka tam powinna poradzić sobie z jej wykonaniem. A może to była jakaś sztuczka? Tylko czyja? Kostakiego? Jego ojca? Tego dziwnego Primogena, który znienawidził go od pierwszego spotkania u Królowej? A może sztuczka samej Anny?
Wyjeżdżali z Londynu. Kostaki gnał przed siebie. Zignorował ograniczenie prędkości i pędził. Pędził tak jakby sam diabeł ich gonił. W tym tempie za kilkanaście minut dotrą na miejsce...
Kyle
Linch spojrzał na Kyle'a
- Nie wiem - rzucił krótko - Ale wiem, że wiem.
Najwyraźniej spodobała mu się gra słowna Kyle'a.
- Wyglądasz dość ciekawie. Masz interesujący wzór przyszłości, wiesz? Splata się on to tu to tam. Taaak kiedyś się nawet przerwał, ale ktoś zawiązał go na supeł. Nie myliłem się ty nie żyjesz... a jednak chodzisz, mówisz i myślisz - zachichotał i opluł się trochę na brodzie. Kyle dostrzegł, że jego oczy przypominają dwie klepsydry. Wpatrywał się nimi w Kyle'a. Ciekawe czy widział on Bob'a? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|