|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 10:46, 18 Maj 2010 |
|
Tony był skupiony. Pociągnął leciutko za klamkę uchylając na kilka centymetrów wejściowe drzwi. Energicznie odskoczył do tyłu i mierzył swoją Berettą w kierunku wejścia. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Domin dnia Wto 10:46, 18 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 10:52, 18 Maj 2010 |
|
Mężczyzna pchnął lekko drzwi i patrzył z niemałą troską w stronę Tony'ego marszcząc brwi.
- Pan Barris jak mniemam. - rzekł z wyraźnym angielskim akcentem - Pan Howard De Barri pragnie mówić z panem. Czy zechciałby pan udać się do samochodu?
Tony'ego rozbawił ton jakim mówił ten człowiek. Przez moment był prawie pewny, że koleś powie "udać się do karety". Jednak facet miał poważną minę i widok wymierzonej w niego lufy pistoletu nie robił na nim większego wrażenia. W sumie Tony zaczął się już do tego przyzwyczajać.
- Panie Barris? - rzekł niepewnie mężczyzna i wskazał dłonią zaparkowanego lincolna. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Wto 10:52, 18 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 11:04, 18 Maj 2010 |
|
Tony nie wiedział o co chodzi. Skupiony, spokojnym krokiem podążał w stronę czarnego lincolna patrząc kątem oka na wszystko. Podszedł do samochodu i zapukał w szybę. Z pewnością ujrzy jakiegoś czarnego grubasa w okularach, który myśli że jest prawdziwym gangsterem i człowiekiem interesu - tak mu się przynajmniej wydawało. No chyba nie ujrzy w otwartym oknie wozu twarzy Gerarda? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 11:21, 18 Maj 2010 |
|
Gdy Tony wyszedł jegomość od razu osłonił go parasolem. Zrobił to tak umiejętnie, że ani jedna kropla deszczu nie spadła na Barrisa. Doprowadził go do samochodu i otworzył mu nawet drzwi!
Tony nie ujrzał twarzy Gerarda. W sumie to nawet ulżyło mu z tego powodu. W aucie siedział zaś elegancki człowiek około czterdziestki. Miał na sobie dziwny strój, który Tony'emu kojarzył się bardziej z teatrem niż z wnętrzem limuzyny. Spojrzał w oczy owemu mężczyźnie. Następne co pamiętał było już wewnątrz auta. Siedział obok tego człowieka a samochód sunął leniwie po zamoczonych arteriach Nowego Yorku. Zanim Barris zorientował się, że ów człowiek do niego coś mówi umknęło mu kilka pierwszych zdań.
- ...Tak więc jak widzisz, nie jesteśmy sobie obcy chłopcze - głos dochodził do uszu Tony'ego jakby zza grubej kotary - Nasi przodkowie... nasz przodek Hrabia De Barri, którego rodzina przeniosła się z Francji do Londynu w osiemnastym wieku był protoplastą całej gałęzi rodu. Twój pradziad, Jonas S. Barri wyjechał w 1900 roku do Nowego Świata aby tu zacząć inne życie. Rad więc jestem, że odnalazłem kolejnego krewniaka i to na drugim końcu świata - uśmiech jaki mu posłał był pozbawiony wszelakich uczuć. Był to wyuczony gest, który ów De Barri opanował do perfekcji. - Zdradzę ci czemu nosisz nazwisko Barris. Otóż pewien urzędnik, tu w Nowym Jorku pomylił się i spoglądając w dokumenty Jonasa przestawił jego inicjały. I tak z Jonasa S. Barri powstał Jonas Barris. Ciężko to było wychwycić i odgadnąć. Ale udało się.
Tony dostrzegł, że od owego Howarda bije niesamowita aura godności i władzy. Przypominała ona trochę tą aurę, którą roztaczał wkoło siebie Gererd... jednak tamta była o wiele... mroczna. Tony słuchał De Barri z zapartym tchem. Zapomniał o tym co miał uczynić dzisiejszego wieczora. Nawet stracił poczucie czasu. Jego gospodarz zaś mówił dalej
- Chciałbym cię poznać lepiej mój drogi kuzynie. Zarezerwowałem dziś stolik w jednej z knajpek na Manhattanie. Jeśli nie masz innych planów to czy zechciałbyś mi towarzyszyć? - Ton jegomościa zdawał się być na tyle przekonujący, że Tony mimowolnie skinął głową. Nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa.
Samochód skręcił w ulicę prowadzącą przez most, prosto na Manhattan. Po chwili byli już na miejscu.
Nim Tony się obejrzał siedział przy stoliku a kelner przyjmował zamówienie.
De Barri podjął
- Więc, chłopcze, opowiedz o sobie. Czym się zajmujesz? Kim jesteś? Masz rodzinę? Psa? Przyjaciół? Nosisz broń, jesteś stróżem prawa? Detektywem?
Tony ocknął się z tego dziwnego marazmu, w który wpadł tuż przy spotkaniu dziwnego człowieka. Teraz jak patrzył na jego twarz widział niemałe podobieństwo do siebie. Było nawet bardziej niż prawdopodobne, że ów człowiek jest jego krewnym... i to bliskim... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 16:12, 18 Maj 2010 |
|
Tony cały czas nie wierzący w to co się wokół niego dzieje nareszcie przemówił: -Detektywem? - uśmiechnął się. -Nie jestem detektywem, ale noszę broń, to fakt. Powiedzmy, że pracuję dla pewnego pana i unieszkodliwiam ludzi, którzy niszczą życie ludziom biednym. - odpowiedział Barris ciut tajemniczo. -Moi rodzice zginęli jak byłem dzieckiem. Przez złych ludzi. - Tonyemu odtworzyły się w pamięci straszne obrazy z jego dzieciństwa. -A kim ty jesteś? Podejrzewam, że kimś z mojej rodziny. Tak podpowiada mi moja intuicja. - pochwalił się spostrzeżeniami. Po chwili zdał sobie sprawę z tego, że już po 19:00. Spóźnia się. Musiał dotrzymać warunków Gerarda. -Panie de Barri, muszę wyjść. - oznajmił pisząc coś na serwetce, którą wyciągnął z serwetnika. -Oto mój adres, jakby pan zapomniał. Widzimy się jutro. Niech pan przyjedzie do mnie, a wyskoczymy gdzieś do restauracji i dokończymy dzisiejszą rozmowę. - powiedział i wyszedł. "Cholera" - klął w myślach. Nie miał samochodu. Zadzwonił po taksówkę chcąc wybrać się pod jego dom, aby samochodem wyruszyć pod restaurację Don Diego. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 16:58, 18 Maj 2010 |
|
Tony zamierzał już wstać, jednak spoglądając w oczy temu człowiekowi usłyszał ciche
- Usiądź.
Nie potrafił odmówić. Dosłownie jakby jakaś niewidoczna siła zgięła mu nogi i cisnęła z powrotem na krzesło. Tony wiedział, że nie kontrolował tego ruchu, lecz nie mógł nic zrobić.
- Bardzo nie lubię, gdy ktoś ignoruje moje zaproszenie. Co może być ważniejsze, niż rozmowa z odnalezionym... cudem odnalezionym krewnym. - ton De Barri był spokojny, lecz wyraźnie udzielał nagany Tony'emu. Barris poczuł się winny. Nie wiedział czemu, ale czuł wyrzuty sumienia.
- Wróćmy więc do rozmowy - uśmiechnął się nagle jakby nic się nie wydarzyło - Zadałem ci kilka pytań i otrzymałem tylko zdawkowe odpowiedzi.
Tony nagle wylał z siebie wiele informacji o sobie. Zaskoczyło go to, że opowiada temu mężczyźnie wiele szczegółów ze swojego życia. Począwszy od wstąpienia w szeregi "organizacji" po dzień dzisiejszy. Nie przemilczał nawet faktu, że za dziesięć minut ma dokonać zabójstwa.
Rozmawiało im sie jakby byli starymi znajomymi. Howard zachowywał się raz jak dobry wujek a raz jak kumpel, z którym można iść na piwo.
Tony przerwał w pół zdania gdy za oknem dojrzał sylwetkę Gerarda. Mężczyzna stał z dziwnym uśmiechem na twarzy. Howard dostrzegł od razu, że coś jest nie tak i odwrócił się do okna, w które wpatrywał się Tony.
Wszystko potoczyło się niesamowicie szybko. Było to jak sen, który Tony śnił na jawie. Choć był przyzwyczajony do stresowych sytuacji lecz to co się wydarzyło...
Okno, za którym stał Gerard eksplodowało fontanną szkła. Ciemna sylwetka wpadła wraz z odłamkami szkła do środka i przeleciała przez pół sali aby wpaść na plecy Howarda. Ten jednak był gotowy na to i błyskawicznym ruchem odwrócił się i chwycił Gerarda za ramiona. Z niespotykaną siłą rzucił nim o ścianę i wstał gotowy na kolejny atak.
Ludzie w restauracji poczęli krzyczeć i wstawali ze swoich miejsc.
Tymczasem Gerard wstał z ziemi i ponowił atak. Tony był prawie pewny, że dłonie Gerarda zamieniły się w szpony jakiejś bestii. Machnął on nimi kilka razy przed twarzą Howarda.
- Wynoś się! - wydarł się De Barri do napastnika i chwycił go za nadgarstek. Złamał go jednym szybkim ruchem lecz tamten nawet nie jęknął.
- Nie jesteś tu mile widziany - syknął Gerard a Tony dostrzegł, że złamana ręka sama prostuje się i po chwili nie było nawet śladu po złamaniu! - A on jest mój! - ryknął wskazując szponiastym palcem w stronę Tony'ego.
Howard nie czekał na kolejny atak. Chwycił krzesło i wyrwał z niego drewnianą nogę.
- Won, albo obudzisz się dopiero w kostnicy pijawko!
Gerard zawahał się na moment myśląc, że oszuka Howarda. Gdy Howard opuścił dłoń trzymającą prowizoryczna broń Gerard uderzył. Zrobił błąd, gdyż Howard błyskawicznie wbił mu ostry koniec nogi w klatkę piersiową. Gerard osunął się na ziemię z twarzą pełną zaskoczenia.
Następne Tony został pociągnięty przez Howarda w stronę wyjścia i wręcz wrzucony do samochodu. Ruszyli z piskiem. Tony dochodził do siebie... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 17:05, 18 Maj 2010 |
|
Nic podobnego. Tony nie widział nigdy czegoś takiego. Czy śni? Na pewno nie, jednak tak mu się wydawało. Wszystko wyglądało jak koszmar, jak film. Jednak w samochodzie Barris zdał sobie sprawę z tego, że to rzeczywistość. -Panie dr Barri, co to było? Wasze dłonie i stopy... Co z nimi się stało? Wyglądały tak nienaturalnie... - mówił zdziwiony. Jakby opisywał swój najgorszy w życiu horror... -Skąd znasz Gerarda? Rany boskie... Miałem dla niego wykonać zlecenie, za 500 tys. dolców! - powiedział. Czuł się dziwnie bezpieczny przy de Barrim. Jego aura... wydawała się bardzo przyjemna, opiekuńcza... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 17:35, 18 Maj 2010 |
|
- Jedź na lotnisko James, szybko - warknął Howard uspokajając się na chwilę - Zanim nas zdąży dopaść. Mieliśmy nie małe szczęście - rzekł do Tony'ego pewnym tonem.
Szczęście! Do cholery! Przecież chyba Gegard nie żyje! Nikt nie przeżyłby z klatką piersiową przebitą dwucalową nogą od stołu. Howard jakby odgadł myśli Tony'ego
- A widziałeś jakąś krew Tony? Wampir przebity kołkiem szybko dochodzi do siebie gdy mu ten kołek wyjąć. Nie liczyłbym, że ten Lasombra przylazł sam bez sług czy kompanów. W sumie to i tak już mam to po co przybyłem - uśmiechnął się ukazując perłowo białe kły. Kły! Howard miał kły! W miejscu siekaczy wystawały dwa kły! Tony przeraził się nie na żarty.
- Teraz śpij - rzekł De Barri spoglądając w oczy Barrisowi a ten zapadł z miejsca w sen. Bez snów.
Wydawało mu się, że słyszy silniki startującego samolotu i ten odgłos dudnił mu w głowie aż do momentu gdy się ocknął w wygodnym łóżku. Nie znał miejsca w którym był. Spojrzał na stary, zabytkowy zegar. Wskazywał szóstą. Ale czy była to szósta rano, czy wieczorem? Wyjrzał za okno, padało. Z pokoju było tylko jedno wyjście [poza oknem]. Sprawdził drzwi. Był otwarte! Tony zarejestrował brak swojej beretty przy boku jednak nie był bezbronny. Sztuka walki wręcz nie była mu obca więc nie czuł się niepewnie. Starał się na razie usunąć w cień to co zdarzyło się w lokalu w NY.
W jakiś dziwny sposób miał prawie pewność, że nie jest już w NY. Wynikało to ze zwykłej dedukcji - Howard mówił, że maja jechać na lotnisko.
Pchnął lekko drzwi od pokoju i wyszedł na wyłożony pstrym dywanem korytarz. Zachowywał się najciszej jak potrafił. Był gotowy zaatakować każdego kogo spotka.
Dotarł do miejsca skąd dochodziło go ciche brzęknięcie szkła. Wychylił się lekko za futrynę pomieszczenia i w sporym salonie dostrzegł Howarda raczącego się winem. Chciał go zajść z tyłu jednak ten odwrócił się błyskawicznie do niego.
- Tony - rzekł spokojnie - Ciekawiło mnie kiedy się obudzisz. Starzeję się. Zapomniałem ci powiedzieć kiedy masz się obudzić - uśmiechnął się z udawanym zawstydzeniem.
- Usiądź.
Tym razem jednak Tony nie poczuł dziwnego przymusu, który towarzyszył mu w większości rozmów z tym mężczyzną.
- Jestem ci z pewnością winien masę wyjaśnień a ty z pewnością masz pytań więcej... nawet o niektórych nie wiesz, że je zadasz. Mamy jednak przed sobą całą noc a ty z pewnością jesteś wypoczęty... i głodny.
Na te słowa brzuch Tony'ego rzeczywiście się skurczył i zaprotestował głośno. W tej samej chwili James wniósł do salonu parujące jedzenie, które kusiło zapachem. Tylko jedna porcja - całą dla Tony'ego. Postawił ją na niewielkim stoliku i odstawił krzesło czekając aż Tony usiądzie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 17:44, 18 Maj 2010 |
|
Tony rozgościł się. Chwycił pachnącego kurczaka i zaczął jeść. Pieczeń była bardzo smaczna. -Niezłe... Na prawdę dobre... - mówił pochylając głowę w górę i w dół. Szybko przeżuwał jedzenie. Był głodny. -Gdzie jesteśmy? - spytał. -Co z Gerrardem? Miałem dla niego wykonać zlecenie... Panie Howardzie, kim pan jest? Co się ze mną stało? - zapytał Tony kosztując kurczaka. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Domin dnia Wto 17:45, 18 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 18:01, 18 Maj 2010 |
|
Howard przysiadł na bocznym oparciu kanapy. Upił łyk jakiegoś trunku [nie był czerwony, była to chyba whiskey] i rzekł.
- Szkoda, że dowiadujesz się o wszystkim w takich niefortunnych okolicznościach. Zaręczam ci, nie łam sobie teraz głowy zleceniem dla Gerarda. Zagrał i przegrał, ale z pewnością usłyszymy jeszcze o nim. - odstawił szklankę - Kim jestem? To co powiem będzie zaskoczeniem dla ciebie... I będzie dla ciebie bardzo niebezpieczne, ale o tym za chwilę. Cóż. Pamiętasz jak wspominałem ci o hrabim De Barri, który to umykał z Francji do Brytanii w 1735 roku? Tym samym, który był założycielem naszej... twojej rodziny. To ja. Hrabia Andre Balzac De Paris. Jak widzisz nasze nazwisko na pecha do zniekształceń. Mam trochę mniej niż trzysta lat, lecz w społeczeństwie wampirów mam dość wysoką pozycję. Przełknij jedzenie Tony. To niegrzecznie siedzieć z tak otwartą buzią i wpatrywać się bezczelnie na rozmówcę. Tak lepiej. Rodzina. Kainici. Tak nazywamy społeczeństwo wampirów. Pochodzimy od Kaina, biblijnego bratobójcy, który został przeklęty przez Boga za ten czyn i jako nieśmiertelny błąkał się po świecie. Stworzył podobnych sobie oni zaś także mieli potomstwo i tak dalej przez tysiąclecia.
Howard podszedł do pianina i wystukał kilka nut.
- Jeśli chodzi o twój rodowód to nie okłamałem cię. Przemilczałem tylko fakt mojej... odmienności. - Howard dobierał słowa starannie a Tony znów poczuł tą dziwną więź łączącą go z jego rozmówcą.
- Obecnie znajdujemy się w Londynie. W mojej posiadłości. Gerard zaś... jest podobny nam... może źle się wyraziłem. Jest podobny do mnie, ale tylko z fizjonomicznego punktu widzenia. Ideologicznie to zlepek najgorszych cech jakie możesz sobie wyobrazić. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
Tony spoglądał to na Howarda to na kurczaka... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 18:12, 18 Maj 2010 |
|
Tony czuł się jakby oglądał dobry film o wampirach. Ostatnie dni były bardzo dziwne. Najpierw Gerard, a teraz Howard i jakieś opowiastki o wampirach. Jednak Tony starał się zachowywać przy swoim krewnym bardzo poważnie i kulturalnie. Czuł szacunek do pana de Barri. Na widelec nakłuł kawałek mięsa, przeżuł i spojrzał się na Howarda. -Jesteśmy w Londynie... - zamyślił się. -Ale w Nowym Jorku było moje życie. Co mam robić w Londynie? - zapytał. Tony myślał, że jego rozdział w Londynie będzie na prawdę nudny. Lubił Nowy Jork. Lubił wieżowce, nowoczesność, a teraz przybył do kraju, w którym budowle przypominają okres oświecenia. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 18:31, 18 Maj 2010 |
|
Howard klasnął lekko w dłonie
- Mylisz się. Będziesz miał wiele do robienia. A będziesz robił to co umiesz najlepiej - zabijał.
Tony zbladł. Najwidoczniej Howard wiedział o nim więcej niż mówił.
- Wiem kim jesteś. Znam twoją przeszłość. Znam przeszłość każdego członka rodziny Jonasa. Byłeś obserwowany, tak jak i twój ojciec. Wiesz... on wcale nie zginął z rąk mafii. Zabił go Sabat. Twój ojciec na miesiąc przed śmiercią zadarł z wampirami z Sabatu, do których należy również Gegard, ale o tym dowiesz się kiedy indziej. Myślałem, że tobie dadzą spokój. Myliłem się. Gdy dowiedziałem się, że Gerard krąży wokół ciebie zjawiłem się natychmiast. O mały włos a spóźniłbym się.
Spóźnił? Ale na co? Słowa Howarda rzeczywiście sprawdzały się. Tony miał coraz więcej pytań.
- Ten Lasombra, Gerard... on chciał cię zabić. Albo wrobić w coś tak brudnego, że w natłoku bólu i trosk jakie spadły by na ciebie sam byś się zabił... Jednak ja proponuje ci pewną furtkę, która spełni po części oczekiwania Gerarda. Naciesz się smakiem kurczaka.
To były ostatnie słowa jakie Tony usłyszał za życia. Howard skoczył na niego i upadli an podłogę. Stalowy uścisk na szyi Barrisa sprawił, że poddał się bez walki. Kły Howarda wbiły się w szyję mężczyzny a łapczywe usta poczęły spijać krew z otwartych ran. Tony czuł uczucie zimna, które obejmowało powoli jego ciało. Obrazy wkoło niego rozmywały się aby po chwili stać się bezkształtnymi plamami. Płuca zamarły stwierdziwszy, że nie ma już czym transportować tlen do komórek. Ciało Tony'ego było opróżnione z krwi...
Jednak w całej tej pustce w jakiej się znalazł odkrył nagle świat zapachu, który korcił go bardziej niż cokolwiek dotąd. Była to woń krwi, która doskonale znał. Lecz teraz woń owa zdawała się być tratwą prowadzącą przez Styks, ku wrotom Hadesu. Tony pochwycił melodię jaką wygrywały mu słowa Howarda. Pij! Pij! Pij!!!
Tony ocknął się. Tak to było dobre określenie. Dostrzegł twarz Howarda nachylonego nad nim. Jego wzrok i oblicze wydawały się Barrisowi całkiem odmienione. Tony czuł... tak to było doskonałe określenie - czuł jak więź, która była między nimi przerodziła się teraz w jakąś dziwną obsesję... miłość?
Howard milczał dając Tony'emu czas na poznanie samego siebie. Barris z przerażeniem odkrył, że nie oddycha! Co prawda mógł poruszać ustami, rękoma, patrzeć i słyszeć ale nie oddychał! Dotknął dłonią lewej strony klatki piersiowej. Tak jak przypuszczał jego serce również nie biło. Co on uczynił!? Co uczynił De Barri!? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 19:03, 18 Maj 2010 |
|
Tony spoglądał wokoło. Patrzył na Howarda. Badał wzrokiem pomieszczenie. Spoglądał na obrazy. W końcu powstał. Czuł się dziwnie... Nie oddychał. Serce mu nie biło.
-De Barri, co ty do diabła mi zrobiłeś? - zapytał.
-Co się ze mną stało?! - krzyknął tak głośno, że jego donośny głos znalazł swe echo na ścianach mieszkania. Czy stałem się wampirem? - myślał Tony. Co teraz? Co będzie dalej? Tony cały czas spoglądał na Howarda. Czuł, że jego życie zmieni się diametralnie. Stanie się... po prostu kimś innym. Poczuł specyficzną więź z de Barrim. Uspokoił się. Tak, jakby to był jego opiekun, który wyciągnął go z najgorszej sytuacji, który sprawił, że Tony nie czuł się sam jak wcześniej. Poczuł ulgę. Jego ciało ogarnął spokój. Dziwny spokój. Chętnie usłyszałby namiętne w swym przekazie, pełne emocjonalizmu utwory grane przez Howarda. De Barri potrafił grać.
-Zagraj mi coś, panie de Barri. W ogóle: muszę mówić Ci de Barri? Właściwie, to kim jesteś dla mnie? Wujkiem, dziadkiem? Będę mówił Ci Howard. - oznajmił spokojnie.
-Mogę mówić panu: Howard? - spytał grzecznie.
-Proszę, zagraj coś. - poprosił i podszedł do okna spoglądając w księżyc... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Domin dnia Wto 19:08, 18 Maj 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 13:08, 19 Maj 2010 |
|
- Teraz jestem twoim Ojcem - rzekł Howard i wyszedł wraz z Tonym na zewnątrz.
- A ty jesteś mi Synem. Musisz poznać wiele zasad i praw panujących w nocy jak i w samym Londynie. Najważniejsza jest Maskarada. Prawo to zabrania ujawniać naszej natury śmiertelnym. Jest zbyt wielu, którzy chcą naszych głów. Choćby fanatyczni łowcy wampirów. - Howard stanął z boku Tony'ego i spojrzał nań z ukosa - Lecz na dzień dzisiejszy masz się tylko praw uczyć. Przestrzegać ich będziesz również, lecz wiedz, że cokolwiek uczynisz ty liczone będzie jakobym to ja uczynił. - widząc, że Tony chce coś powiedzieć uprzedził go - Nie zawsze tak będzie. Będzie tak do nocy w której Królowa Anna przyjmie cię jako pełnoprawnego członka naszej społeczności. Do tego momentu jesteś Dzieckiem. Nikim więcej niźli pyłkiem.
Wrócił do środka i usiadł przy instrumencie. Począł grać melancholijną melodię a Tony słuchał jej i słów Ojca.
- Społeczeństwo wampirów nie przetrwałoby bez Maskarady. Kiedyś była ona traktowana z lekkim przymrużeniem oka. Kto by dał wiarę jakiemuś chłopu co baja o lordzie krew pijącym. Jednak te bajania nie umknęły kościołowi. Pewno słyszałeś o Świętej Inkwizycji, która tępiła herezję. Otóż obok niej działać zaczął ruch, który tępił przejawy nadnaturalne jak nas. Wówczas siedem największych klanów spotkało się i utworzyło Camarillę - organizację, w której się chronią i wspomagają nawzajem - zamilkł a jego gra przeszła w bardziej ponury ton - Oczywiście pośród klanów nie ma całkowitej zgody, ale to temat innej rozmowy. Siedem klanów to: Ventrue, Torreador, Brujah, Nosferatu, Tremere, Gangrel i Malkavian. My należymy do linii Ventrue, arystokracji pośród bezczelnego pospólstwa. Jesteś jedenasty po Kainie. Znaczy to, że pomiędzy tobą a pra-Ojcem naszego rodzaju było tylko dziesięciu. MAsz pytania dotyczące tego co ci rzekłem? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 14:14, 21 Maj 2010 |
|
Barris słuchał Howarda bardzo dokładnie. Wszystko wydawało mu się bardzo pogmatwane i nie do końca zrozumiałe.
-Mam się uczyć? Czego Ojcze? - spytał. Nie do końca rozumiał, o co chodzi Howardowi.
-Co mam zrobić, aby królowa Anna przyjęła mnie jako pełnoprawnego członka naszej społeczności? - zapytał.
-A jeżeli już będę miał pełnię praw, co wówczas będę mógł robić? Czego nie mogę robić teraz? - zapytał ponownie. Powoli zaczął rozumieć, że to nie tak hop-siup, a zrozumienie wszystkiego i przede wszystkim nauka zajmie mu sporo czasu. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Domin dnia Pią 14:15, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 18:18, 21 Maj 2010 |
|
Howard grał teraz spokojne dźwięki
- Po pierwsze - masz całą wieczność na naukę. Jednak wiedz, że nawet pośród nieśmiertelnych zdarza się komuś być niecierpliwym. Czego nie możesz? Zacznijmy od twojego bezpieczeństwa. Unikaj słońca. Jest to jeden ze stereotypów wampirzej egzystencji, który przeniknął do obrazu potwora z ludowych opowieści. Po drugie unikaj odkrycia twej natury przez śmiertelników. Powiesz, niby nic się nie stanie gdy mój sekret pozna kobieta z naprzeciwka. Wiedz jednak, że sekrety uwielbiają krążyć a jest wiele uszu, które kochają te sekrety słuchać. Jeden wykryty wampir może sprowadzić na całe miasto armię łowców i Londyn znów zapłonie.
Ojciec nie spieszył się z dalszym wywodem. Skupił się na grze i po odegraniu cudownego dla ucha koncertu podjął.
- Unikaj głodu gdyż może on wywlec na wierzch twoją mroczną stronę - Bestię. Głodny wampir to bardzo niebezpieczny wampir, gdyż przemiana obudziła w tobie najbardziej brutalną i pierwotną naturę. Cokolwiek być nie próbował myśleć i robić ona podczas głodu będzie myśleć i robić za ciebie. Nie oszczędzi nawet przyjaciół czy najbardziej ukochanej osoby.
Zakazów i nakazów jest wiele. Jednak Starszym winieneś posłuszeństwo. Przejawy buntu są karane w najlepszym wypadku ostracyzmem. - Howard wyglądał jakby chciał zaczerpnąć powietrza co było absurdem. Po chwili kontynuował - Nigdy nie zabijaj przedstawicieli gatunku swego. Jedynie uwarunkowana samoobrona może cię do tego zmusić. Możesz się bronić, jednak tylko Królowa ma prawo do uśmiercenia jakiegokolwiek mieszkańca Londynu.
Howard rozsiadł się na wygodnym fotelu i rzekł
- Do momentu pierwszego polowania nie możesz opuścić mojego domu. Dlaczego? Tu wchodzi na scenę prawo Domeny. Ten dom i ziemie wkoło niego są moją domeną. Każdy bardziej szanowany wampir posiada swoją domenę. Niekoniecznie musi to być budynek. Równie dobrze może być to całą dzielnica. Domeną Anny jest Londyn a w nim mieszczą się poszczególne włości innych Spokrewnionych. To coś na zasadzie księstw w królestwie. Widzisz. Wampiry są bardzo terytorialne i... zazdrosne - Howard użył tego słowa po krótkim zastanowieniu - Jeśli opuściłbyś moją domenę bez mej wiedzy i wkroczył w domenę innego wampira, a do tego zostałbyś zauważony... Mogłoby się to źle skończyć. Nadal, choć martwy odczuwasz ból i możesz zostać zraniony. A jako Dziecko bez jakiegokolwiek statusu... może cię zabić każdy. Pod moją opieką jednak nic ci nie grozi. Do momentu jak poczujesz głód... a poczujesz go, o tak, będziemy sobie tu gawędzić. Poznasz to uczucie. Gdy Bestia będzie całkiem blisko a myśli twoje skierują się tylko na vitae. To niezapomniane przeżycie - pierwsze polowanie. Zapewniam cię. Sam jednak zdecydujesz jaką formę ono przyjmie. Czy brutalnej szarpaniny w ciemnym zaułku, czy będzie to ciche i romantyczne spotkanie przy lampce wina. - De Barri wyraźnie rozmarzył się i odpłynął na chwilę. Tony mógł wyczytać z jego twarzy, że pomimo tego co właśnie mu mówi wcale nie jest to taki Wujek Dobra Rada. De Barri chyba wcale nie chciał aż tak bardzo edukować Tony'ego. Jednak z tego co Amerykanin zdążył się dowiedzieć, Howard musiał, gdyż każdy wybryk Tonyego szedł na konto Ojca. ciekawe jak długo potrwa ta gra...
Nagle wampir rzucił krótko i ostro
- Pytania? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 19:30, 21 Maj 2010 |
|
-Ojcze, wszystko mi wyjaśniłeś. Jestem ci wdzięczny. - wyraził swoją wdzięczność Tony. Czuł się bardzo dobrze - przede wszystkim nie odczuwał snu. Podszedł do barku... -Mogę się Ojcze poczęstować winem? - spytał. Chciał być grzeczny. Nie pragnął zachowywać się niekulturalnie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 19:41, 21 Maj 2010 |
|
Howard pokręcił głową z politowaniem
- O nie. Nawet nie zdążyłem nakreślić ci cienia sytuacji. Ale jak mówię, bez pośpiechu. Wino możesz pic teraz tylko dla jego smaku. Nie uderzy ci do głowy. Procesy życiowe zanikły w twoim organizmie. Jednak, gdy wino to będzie płynęło w żyłach jakiejś żywej istoty... wtedy będziesz mógł się nim upić pijąc krew prosto z jej tętnicy.
Howard wstał i nalał w kieliszek trunku.
- Ważna rzecz, o której ci nie powiedziałem a warto ją zapamiętać. W klanie panuje wyścig szczurów, jak w całej Rodzinie. Jeden wampir wbije kołek w plecy drugiemu aby zyskać nad nim przewagę. Jednak jeśli kiedykolwiek do twych drzwi zapuka Ventrue... nie ważne czy wróg, czy przyjaciel... jesteś zobowiązany udzielić mu schronienia. Nawet jeśli przez to spadną na ciebie jego kłopoty. To niepisane prawo funkcjonuje w klanie od wieków. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 20:14, 21 Maj 2010 |
|
-Postępował będę wedle zaleceń. Obiecuję. - oznajmił Tony. Napił się się trunku wznosząc kieliszek w kierunku Howarda. Wypił do dna i spoglądał w księżyc. Zastanawiał się, jak będzie wyglądało jutro... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 19:10, 22 Maj 2010 |
|
Howard nadal siedząc rzekł do Tony'ego
- Starczy na dziś. - uniósł się podpierając o oparcia fotela i ruszył w kierunku wyjścia.
- James odprowadzi cię do twojego pokoju, gdybyś nie pamiętał drogi.
Zanim Howard wyszedł pojawił się służący. Ten sam, który był szoferem Howarda w NY. Wszedł do pokoju cicho niczym duch. Czy też był wampirem? Może on i Tony są w jakiś mroczny sposób braćmi? Może tak samo jak Tony odbywał swego rodzaju nauki... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 7:28, 23 Maj 2010 |
|
Tony spojrzał w kierunku drzwi. Odszedł od okna i podszedł do szofera Howarda. Ciekawiło go, czy on też jest wampirem... -Ty też jesteś wampirem? Może jesteśmy w jakiś sposób ze sobą... połączeni? - wyraźnie zaakcentował słowo "połączeni". Patrzył się na szofera przy drzwiach wyjściowych z pokoju. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 8:20, 23 Maj 2010 |
|
James uśmiechnął się blado a Tony dostrzegł w jego oczach pewną melancholię. Dopiero później Tony spostrzegł, że pomylił się co do Jamesa. James żył. Oddychał, miał rumieńce na twarzy... Barris bał zobaczyć w lustrze siebie...
James rzekł w końcu
- Nie jestem wampirem. Nasz... rodzaj zwie się ghulami. Jestem śmiertelnikiem, który przedłuża swoje życie pijąc wampirzą krew. Mój Panem jest sir Horward i to jemu wszystko zawdzięczam.
Howard pojawił się jakby znikąd. Czyżby podsłuchiwał ową rozmowę?
- James to wierny sługa - wtrącił nagle De Barri - Jest jednak tylko sługą. Nikim więcej. Prawda James?
- Tak Panie - odrzekł służalczym głosem człowiek [?] i czekał na kolejne polecenia.
- Miałeś odprowadzić mego protegowanego do jego pokoju - warknął Howard - Nie było mowy o wdawaniu się w dyskusje.
James przyjął postawę psa, który czekał na razy od swego pana.
- Przez niesubordynację mego sługi muszę ci teraz wyjaśnić naturę ghuli. Jak rzekł James są oni śmiertelni. Znaczy ich serca biją, płuca pompują tlen. Muszą spać, jeść i pić. Jednak nie mogą się też obejść bez vitae wampirów. Samo przez się wynika, że znają oni naturę Kainitów lecz aby posiadać ludzkiego ghula potrzeba na to zgody Starszych. Ghule zwierzęcy... tacy też się zdarzają są użyteczni w pewnych sytuacjach... Jednak pies nie potrafi prowadzić samochodu prawda? - Howard uśmiechnął się wyuczonym grymasem twarzy i objął ramieniem Tony'ego.
- Teraz myślę, że wystarczająco zaspokoiłem twą ciekawość. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 8:39, 23 Maj 2010 |
|
-Wybacz ojcze za mą niebywałą ciekawość. Pójdę już do swojego pokoju. Do jutra. - pożegnał się Barris krocząc w kierunku swojego pomieszczenia. Nie wydawało mu się, aby James był szanowany przez Howarda. Ewidentnie Ojciec traktował go jako swojego podwładnego, niższego rangą - sługę. Nie myślał już i poszedł do swojego pokoju. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 8:49, 23 Maj 2010 |
|
I co miał tu robić? Włączył TV dla zabicia czasu. Przejrzał też dokładnie pokój, ale nie znalazł nic ciekawego. Wyjrzał za okno. Nie było ono zabezpieczone kratami tak jak spodziewał się Tony. Położył się i począł oglądać telewizję w nadziei, że zaśnie znużony. Jednak nic takiego się nie stało. Nie poczuł nawet odrobiny zmęczenia. Gdy stacje poczęły nadawać poranny pogram Tony wyjrzał za okno. Nie wiedział w którą stronę było skierowane ale dla bezpieczeństwa zasunął ciężkie kotary najszczelniej jak się dało. Spojrzał na zegarek. Nic mu to nie dało gdyż nadal wskazywał on czas w NY...
Wreszcie opanowało go uczucie otępienia. Nie było to zmęczenie. tony poczuł nagle jakby jakaś niewidzialna dłoń ścisnęła jego umysł blokując większość myśli. Padł na łóżko i zapadł w coś podobnego do letargu, gdyż snem nie można było tego nazwać.
Obudził się po prostu otwierając oczy. Pomiędzy snem a jawą nie było tego mglistego przejścia, który znał dotychczas. Po prostu otworzył oczy i był już sobą. Czekał przez chwilę na pojawienie się Howarda... lub Jamesa... lecz nic takiego nie nastąpiło. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Domin
Gracz
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 8:58, 23 Maj 2010 |
|
Barris znowu był jak nowo narodzony. Za dnia dokuczało mu uczucie zmęczenia. Nie słyszał swoich myśli, nie mógł się w ogóle skupić. Tony nie chciał popełniać pochopnych decyzji - opuszczać domu bez wiedzy Howarda. Może jego ojciec opuścił na noc mieszkanie, aby udać się na polowanie? W końcu i on był wampirem, także on musiał żywić się krwią zwykłych śmiertelników. Barris stwierdził, że poczeka na Howarda w domu... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|