|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
asiolcza
Znawca zasad
Dołączył: 30 Paź 2007
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 16:20, 27 Lis 2008 |
|
Imsh przysłuchiwał się tej całej rozmowie, po czym wstał i podszedł do Baku. -I co tam dzisiaj na śniadanko? Pachnie dobrze.- Rzekł zdecydowanie i zabrał się do jedzenia.
-I co zamierzamy z nim zrobić? -wskazał na nieznajomego. -Pewnie mamy go tachać do miasta, tak? To trza zrobić jakąś leżankę dla niego, bo na plecach to ja go nieść nie będę. -Gnom skończył posiłek, odstawił miskę i poszedł szukać odpowiednich gałęzi do zrobienia prowizorycznych noszy. Szukając wczorajszego popołudnia patyków na ognisko widział kilka dużych gałęzi, z których udałoby się coś wykombinować. Zabrał toporek, i ruszył w tamtym kierunku. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Czw 16:56, 27 Lis 2008 |
|
Mnich z niepokojem spojrzał na diablę, które chyba ostatnio nie było sobą, bo jego zachowanie wyglądało jakby natura coraz bardziej dawała o sobie znać... postanowił mieć go na oku. Tak też więc jego wzrok co chwile biegał między człowiekiem a czarodziejem...
Sprzątnęliście obóz i szykowaliście się do drogi. W tym samym czasie Imsh ruszył między drzewa... Po kilku dłuższych chwilach odnalazł stare drągi... Niestety były zbyt duże i ciężkie, a co za tym idzie i nie poręczne. Poza tym warunki klimatyczne nie służyły temu drewnu bo przepróchniało. Dostrzegł niedaleko w gąszczu zagajnik. Ruszył tam. Wiedział z doświadczenia, że młode drzewka są giętkie i lekkie, a mimo to bardzo wytrzymałe. Uciął dwa długie, grubsze konary i sześć krótszych, równie grubych badyli. Całość zagarnął na ręce, toporek odwiesił do pasa i ruszył z powrotem.
Towarzysze czekali gotowi do drogi. Baku czekał z rozłożonym własnym posłaniem. Ale skąd wziąć sznurek? Zastanawialiście się przez chwile... Mnich zdjął bandaże z nadgarstków, a barbarzyńca wyjął ze spodni sznurek, oraz poświęcił swoje sznurowadła obwiązując cholewy starym szmatławcem, który ledwo się trzymał.
Skonstruowaliście nosze o sześciu poprzeczkach. Rozłożywszy na tym grube i miękkie posłanie umieściliście nań rannego. Diablę chwyciło za plecak, gnom za kufer i plecak kompana, a półork chwycił nosze od strony głowy nieznajomego i tak ciągnąc go za sobą ruszył za kompanami.
Do miasta dotarliście około południa. Była to nie wielka mieścina - Sterifet - a przynajmniej tak głosił napis na tablicy przy bramie. Przekraczając niezwykle zdobioną ornamentami bramę, poczuliście dziwny dreszcz, a ranny się poruszył nerwowo... Coś tu nie grało....
Ruszyliście traktem głównym. Im bardziej zagłębialiście się w miasto, tym bardziej wzmagał się ruch i tłok. Sterifet nie było wcale takie małe, jak wyglądało na pierwszy rzut oka. Całe zajście z nieznajomym i różne anomalie jakie odczuwaliście... To wszystko dawało o sobie znać i przez to prawie zapomnieliście, że to właśnie tu, w Sterifet, macie się spotkać z waszym przyjacielem, który długo podróżował w rodzinnych sprawach na dalekim wschodzie, lecz powrócił, by wspomóc swych przyjaciół i razem z nimi zdobywać przygody wykonując kolejne niebezpieczne misje.
Dotarło do was, że stoicie na rynku. Przed wami stała skała, z której czubka wypływała woda! Symbol tego miasta jest oczywisty... Woda ze skały rozlewała się do czterech kanalików skierowanych w cztery strony świata, a kamienie ułożono tak, iż tworzyły one na ziemi różę wiatrów. Północ wskazywała ratusz. Wielki budynek, chyba największy spośród wszystkich, choć wysokością mogła mu dorównywać kościelna wieża na zachodzie, z której dobywał się dźwięk dzwonu oświadczający ludziom, że południe nastało. Wschód wskazywał dzielnicę handlową i port rzeczny... PORT RZECZNY? - coś tu nie grało... Ta znajoma fontanna... a teraz port... Najbliższy taki jest w Antz, nad wielką rzeką Artis... A może to było Antz?... Zastanawialiście się przez chwilę, w takim razie czemu napis na tablicy przed bramą mówił co innego? - mocno was to zastanawiało...
Południe wskazywało Trakt Królewski którym przybyliście, najważniejsza handlowa droga lądowa.
Staliście na środku rozmyślając w gwarze miejskiego rynku.... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Czw 17:08, 27 Lis 2008 |
|
Podrapał się lekko po brodzie zastanawiając się w którą stronę wyruszyć, wyraźnie doskwierał mu miastowy gwar nie lubił gdy jest tak tłoczno, z trudem wyszukał pośród nim swoich towarzyszy.Popatrzył na nich pytającym wyrazem twarzy i powiedział
- Może znajdziemy tu jakąś gospodę i rano wypoczęci będziemy o tym myśleć - Wzruszył lekko ramionami wydając sięto mu najrozsądniejszym pomysłem
- A poza tym mozemy zapytać karczmarza gdzie znajduje się najbliższa świątynia- |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Scarned dnia Czw 17:15, 27 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 16:16, 28 Lis 2008 |
|
Baku uśmiechnął się do siebie gdy usłyszał słowa Scarneda.
- Tak przyjacielu to najlepsze co powiedziałeś od dłuższego czasu. - półork popatrzył z rozbawieniem na czarodzieja.
Rozejrzał się też w tłumie szukając wzrokiem kogoś mniej niż reszta zajętego swoimi sprawami. Gdy taką osobę dojrzał rzekł:
- Wybacz. Szukamy świątyni. Nasz przyjaciel jest ranny i potrzebuje usług kapłana. Szybko.
Baku nie krył łez, które pojawiły się w jego oczach gdy pomyślał co może się stać jeśli nie zdążą na czas do świątyni. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pią 17:26, 28 Lis 2008 |
|
Baku chwycił jakiegoś zakapturzonego jegomościa który przechodził powolnie akurat obok was. Na pytanie mnicha nie odpowiedział nic tylko zatrzymał się i wyciągnął rękę w stronę dzwonnicy, po czym lekko skłonił swą zakapturzoną głowę i zniknął w tłumie za fontanną.
Ruszyliście tłoczną ulicą. Baku i Imsh podnieśli nosze z ziemi i ruszyli niosąc nieszczęśnika. Czarodziej, który w głębokim kapturze ukrywał swą iście piekielną naturę ruszył przed nimi i torując drogę wykrzykiwał: "Z drogi!", "Rannego niosą!"... Jego głos był dosadny, a ludzie odsuwali się natychmiast.
Przeszliście przez tłum kilkadziesiąt kroków i zatrzymaliście się u podnóża ogromnej katedry do której prowadziła parkowa alejka.
Dzwonnica z oddali nie wydawała się aż tak wysoka jak z tego miejsca. W osłupieniu wpatrywaliście się w cudowne rozety i liczne witraże. Ogrom budynku sprawił, że poczuliście się malutcy jak mróweczki, a grube mury dawały do zrozumienia, że to Twierdza Bogów.
Z oniemienia wyrwał was powitalny głos za plecami. Odwróciliście się. Był to kapłan przyodziany w brązowy habit. Podszedł nieco bliżej. Słychać było, że jest człowiekiem aktywnym, co można było poznać po pobrzękiwaniu kolczugi i morgernsterna zawieszonego pod sutanną. Cingulum ciasno związane pod niemałym brzuszkiem trzymało w kupie całe wyposażenie, a jego pierś zdobił srebrzysty symbol Pelora. Postać z blika wydawała się większa. Już na pierwszy rzut oka mogliście rozpoznać w świątobliwym duszę wojownika.
Jego uśmiech rozwiał wasze pierwsze, pełne obaw, wrażenie.
-Czemu stoicie jakbyście zobaczyli smoka? - zapytał z chichotem. - Jak widzę macie tu pilną, niecierpiącą zwłoki sprawę... - Spojrzał na was pytająco i splótł ręce na brzuchu oczekując odpowiedzi... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Samael dnia Pią 17:43, 28 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
asiolcza
Znawca zasad
Dołączył: 30 Paź 2007
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 18:31, 28 Lis 2008 |
|
-Smoka nie widzimy, ale dobrego woja, który sądząc po brzuszku piwka nie odmawia.
Ale nie ważne. Ja też piwka nie odmawiam. -Uśmiechnął się Imsh. -Tylko nie chciej dużo datków, bo takowych nie mamy. Co do jego stanu, to do Baku. To jest niego. -Gnom wskazał na mnicha. -On się tam nim opiekował. I wie więcej, a na pewno powie, bo to zacna istota. A tak w ogóle, to gdzie tu można dobrze wypić i się wyspać? -Gnom zapytał i patrzył na katedrę, która całkiem ładnie wyglądała, jak na gust barbarzyńcy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pią 18:59, 28 Lis 2008 |
|
Wojownik uśmiechnął się do gnoma. Klepnął go w ramię i wskazał drzwi katedry.
- Ruszmy się. - rzekł krótko z nagłą powagą - Ten biedak nie wygląda najlepiej... - zamyślił się na chwilę patrząc na człowieka współczującym wzrokiem - A ty... Baku... - zwrócił się do mnicha - ...powiesz mi po drodze co dokładnie z nim jest...- ponaglając was gestami dłoni zaganiał do świątyni jak kaczki do zagrody... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Pią 20:48, 28 Lis 2008 |
|
Czarodziej nasunał tylko kaptur mocniej na twarz chowając sie za towarzyszami aby przypadkiem dobzi kapłani nie odkryli jego natury, nie chciał przysporzyć towarzyszom kolejnych problemów związanych z jego demonicznym pochodzeniem
- Może lepiej żebym usunał się do chwili wyjścia z tego miasta, nie bedzie dobże jeżeli kapłani mnie rozpoznają- Szepnał do Imisha mając nadzieję że usłyszał jego cichy szept |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 14:29, 29 Lis 2008 |
|
- Było tak...
Mnich zaczął opowiadać o powozie, który minął ich na trakcie. O tym jak wypadł z niego worek z ciałem człowieka i o tym jak szybko udzielili mu pomocy wlewając eliksir w gardło prawie trupa. Przemilczał natomiast dziwne anomalie czasowe. Mnich nie omieszkał za to powiedzieć o niezwykłych słowach wymawianych w obcym języku i o tajemniczej ucieczce rannego.
- Mistih, harish co to znaczy? Rzekł coś jeszcze ale nie umiem tego wymówić coś jak katarisititi, ale nie jestem pewny.
- Ma w sobie dużo siły, jednak jego duch ulatuje. - pokręcił głową - To na prawdę silny człowiek. Sam z takimi ranami przeczołgał się dobre dwadzieścia metrów. Jak nie więcej. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Sob 17:10, 29 Lis 2008 |
|
Duchowny pobladł jak prześcieradło, gdy usłyszał słowa mnicha... z przerażeniem, a niźli z wcześniejszym zatroskaniem spojrzał na nieprzytomnego...
Nagłe chrząknięcie gnoma wyrwało go z osłupienia. Wziął się w garść. Spojrzawszy na was poważnie odwrócił się. Zapukał w wielkie drzwi po dwakroć i szepnął coś do nich. Otworzyły się z wielkim zgrzytem. Były ogromne i grube na pięć stóp! Żadna ziła fizyczna nie była w stanie ich poruszyć, to wyjaśniało całą ceremonie.
- Szybko! - krzyknął zdenerwowany - Nieście go pod Wielki Ołtarz!
Weszliście nieco niepewnie... lecz spłoszeni wręcz ryknięciem kapłana ruszyliście żwawiej nawą główną.
Ogrom gmachu był nie do pojęcia. Liczne płaskorzeźby przedstawiające bóstwa... każdy ma swój odrębny ołtarz. Nawet Nerull! To nie mieściło się w głowie... Rozglądaliście się wokół nie mogąc pojąć tych cudów... Tyle detali tyle złota i kosztowności które pokrywały ściany... dębowe ławy ciągnęły się w nieskończoność, a ich wysokość sięgała półorkowi do ramienia.
Kapłan ponaglał was coraz bardziej. Wreszcie po bardzo długiej wędrówce dotarliście do kolistego skrzyżowania. Ponad waszymi głowami rozpościerała się witrażowa kopuła przedstawiające najważniejsze sceny z dziejów Mualtu. Ziemię zdobiła mapa całego kontynentu otoczona wieńcem z konstelacjami gwiazd. Wyglądało to jak zegar odmierzający czas na świecie...
Kapłan który zniknął gdzieś w prawej nawie znów niespodziewanie się przy was pojawił. Jego czoło zrosił pot... ręce drgały, a oczy były rozbiegane...
- Już czeka... - powiedział spokojnie mimo nerwów.
Ruszyliście. Cudowna świątynia wciąż przykuwała waszą uwagę, ale zdołaliście się skupić na tym by doprowadzić rannego przed ołtarz główny.
Wielkie stopnie prowadziły do gigantycznego, złoty stołu w prezbiterium. Stało przy nim wielkie krzesło... wielkie jak gospoda! Teraz zrozumieliście znaczenie nazwy: "Wielki Ołtarz"Na trzecim z pięciu stopni prowadzących do ołtarza stała postać, wysoka i chuda, w równie wysokiej koronie, zrobionej licznymi ornamentami mistrzów złotnictwa i metalurgii. Ciało zdobiła szkarłatna szata, a policzki długa siwa broda, sięgająca pasa. Oczy miał zamknięte.
- Czego chcecie! - odezwał się przeszywającym głosem starzec.
Jego powieki uniosły się. Nie miał źrenic. Czysta biel wyziewająca z jego oczodołów tak was przejęła, że aż odwróciliście wzrok spoglądając w ziemie w ukłonie.
- Nie każcie mu czekać długo na odpowiedź... - szepnął rozdygotany kapłan i padł na twarz, po czym zalał się łzami jak dziecko... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Sob 17:38, 29 Lis 2008 |
|
Skrzywił się lekko patrząc z ukosa na starca, chciał odpowiedziec lecz wolał by jego towarzysze mówili za niego.
- co tu się dzieje - Powiedział szeptem sam do siebie w piekielnym języku i po chwili przeklinając siebie że go użył.
Oby nikt go nie usłyszał |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 19:53, 29 Lis 2008 |
|
Baku nie przejmował się ogromem świątyni. Nie łatwo było zadziwić ascetycznego mnicha. Żałował tylko jednego - że te wszystkie cudowności nie służą biednym. Złoto wydane na budowę świątyni mogło służyć żebrakom i biedocie.
Jednak teraz miał na głowie inne zmartwienie. Nieprzytomny a może nawet konający człowiek potrzebował szybko leczenia.
Zdziwił się na reakcję kapłana gdy wypowiedział słowa, które wyszły z ust rannego. Ruszył jednak za nim bez wahania. Gdy stanęli przed wielkim ołtarzem półork skłonił się nisko tak jak nakazywała zakonna etykieta (ręce złożone jak do modlitwy i głeboki ukłon okazujący szacunek rozmówcy) i gdy się wyprostował rzekł
- Przynieśliśmy rannego znalezionego na trakcie. Potrzebuje natychmastowej pomocy i opieki. Podejrzewam, że sprowadzono nas tu z powodu tajemnego języka tego nieznajomego. - Baku spojrzał na kapłana - Zaniepokoił on kleryka. Mnie trochę też. Ale jeśli to obcokrajowiec, nawet jeśli jest wrogiem miasta to trzeba mu pomóc - ostatnie słowa mnich wypowiedział twardo i pewnie. Choć w głębi duszy czuł, że ranny nie jest obcokrajowcem czy wrogiem. Obcy miał kłopoty, poważne a on i jego towarzysze pomagając mu ściągną je na siebie... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Sob 19:57, 29 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Sob 20:19, 29 Lis 2008 |
|
- Milcz, Śmiertelniku! - Głos zabrzmiał jak dzwon i gromkim echem poniósł się po świątyni, a ta aż zadrżała.
- Jak śmiesz zwracać się w ten sposób do Patriarchy Bogów! - w mgnieniu oka stanął przed wami. Miał dobre trzy metry wzrostu i z bliska nie wydawał się taki chudy, a jego broda sięgała ramienia półorka. Chłód jaki od niego bił przeraził was do szpiku kości, a mnich aż zadrżał. - Przybywasz do Twierdzy Bogów po pomoc dla tego nieszczęśnika? - zapytał donośnie - Głupiś tak sądząc, azali nie znasz tego, kogoś ocalił ze szponów Nerulla. To świątynia przybyła do Niego!
Nagły gest dłoni starca wyrwał was z przerażającego letargu. Ciało uniosło się w powietrzu w pozycji pionowej...
- Powstań, Tiris! - rzekł starzec, a kapłan kulący się na posadzce stanął jak zahipnotyzowany. - Teraz mów! Ja nie poniżę się do poziomu tych prostaków!
Kapłan otworzył oczy pozbawione źrenic. Jego usta rozchyliły się lekko i począł snuć opowieść.
- Postać to zacna i nie byle kto...
Słowa jakie wypowiedział to Imiona... ot co!
Ale nie ma co prawić o jego przeszłości...
on sam doskonale przedstawi swe włości...
Zwrócił się do Patriarchy:
- Panie, zawołaj, a ojcowie zstąpią... ten jeden najważniejszy, niech wszyscy ustąpią... Niech ten nieszczęśnik w radości wciąż żyje... Zawołaj o panie, gdyż śmierć go nie zabije...
Na te słowa patriarcha jak na rozkaz wyciągnął swe ręce na znak krzyża.... Odmówił tajną inkantacje i światłość wypełniła świątynię... Zakryliście oczy przed rażącymi promieniami...
Za ogromnym stołem pojawił się ON - Heironeus - wyciągnął swą dłoń, światłość nastała jeszcze mocniejsza, niźli cokolwiek, stokroć jaśniejsza...
- Dzięki wam, waszmościowie, za toż ocalenie... Me życie nie zna kresu, póty zła nie wyplenię...
Ze światłości wyszedł nieznajomy jegomość... a gdy światło się rozpłynęło... staliście dalej przy fontannie na rynku.. ze zdrowym mężczyzną u boku... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 13:21, 30 Lis 2008 |
|
Baku z wytrzeszczonymi oczyma patrzył na całą scenę. Patriarcha? Bogowie i cała reszta. Mnich nie był zbyt wierzący. Wiedział, że bogowie istnieją ale wolał polegać na sobie i swoich umiejętnościach niż niespełnionych modłach. Baku wierzył w ludzi chodzące po ziemi. To ich dotyczyły realne zagrożenia i troski. Bogowie byliby dobrzy wtedy gdyby sami z siebie owym troskom zapobiegali. Jednak ci czekali na modlitwy i inne dziękczynienia. Dlatego mnich polegał sam na sobie. Gdy zdrowy mąż stanął u jego boku półork nie krył łez i radości:
- Ciesze się, że nam się udało! - rzekł radośnie i poklepał człowieka po ramieniu.
Rozejrzał się dokoła i zmarszczył brwi widząc, że nie znajdują się już w świątyni. Wzruszył tylko ramionami.
- Jestem Baku - wyciągnął prawicę do nieznajomego. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
asiolcza
Znawca zasad
Dołączył: 30 Paź 2007
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 16:09, 30 Lis 2008 |
|
Imsh nie wiedział, co o tym wszystkim sądzić. Jedyne co teraz przychodziło mu do głowy to była wątpliwość, czy na pewno dobrze zrobili zabierając rannego ze sobą. Nie lubił zabierać bliższej znajomości z kapłanami, bo to przeważnie źle się kończyło. To dlatego nie wyznawał żadnego boga i raczej stronił od świątyń. To, co się wydarzyło było tylko namacalnym dowodem jego przekonania o dziwnej naturze religii.
A teraz stał na rynku z kimś wyraźnie ważnym i nawet nie miał ochoty go bliżej poznawać. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Nie 17:23, 30 Lis 2008 |
|
Rozejrzał się trochę zaniepokojony słyszał o boskich interwencjach bóstw ale nie był co do nich święcie przekonany, przez chwile myślał że może to iluzja wyczarowana przez tego przeklętego kapłana ale wybił sobie to szybko z głowy teraz najważniejsze było dowiedzenie się kim lub czym jest tajemniczy jegomość, którego uratowali i który powinien im za ratunek słono zapłacić, nie na marne przecież kładł sie przed jakimś patriachą którego najchętniej by torturował za swoją opyszałość** |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Scarned dnia Nie 17:25, 30 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 19:44, 01 Gru 2008 |
|
- Jestem, kim jestem. Dokładniej przedstawię się później, bo to nie jest odpowiednie miejsce do "TAKICH" konwersacji - skłonił się nisko do mnicha... - Jak mniemam poszukujemy noclegu, a ja przy okazji jakiegoś odzienia.. - rozejrzał się po zatłoczonym rynku po czym spojrzał na swoje nagie ciało.
Był dobrze zbudowany i wysoki. Jego mięśnie doskonale widoczne, twarz piękna i mądra... budził w was bezgraniczne zaufanie. Wydawał się dla was człowiekiem idealnym... że aż rozmarzyliście się. Nawet diablę, przeklinało swą naturę widząc idealną ludzką postać...
Ruszyliście przez tłum w stronę ulic gdzie powinniście znaleźć karczmę - przynajmniej tak umawialiście się z waszym towarzyszem, który to poinstruował was w takowy sposób.
Mężczyzna podszedł do jakiegoś straganu i zamienił kilka zdań z wysokim elfem, który sprzedawał sukna. Elf położył mu rękę na ramieniu, a człowiek nie pozostawał mu dłużny. Wymienili serdeczne uśmiechy i elf zniknął za powozem. Po chwili przyniósł niewielki kuferek. Otworzył go przed człowiekiem. Ten wyjął z niego zielony płaszcz i ubrał okrywając tym swą nagość. Zamknął masywny kufer na żelazne zasuwy i uścisnąwszy dłoń kupca wziął kufer pod pachę. Pożegnali się i ruszyliście dalej.
Sytuacja wydała wam się dziwna, ale sądząc po reakcji elfa musiał być to stary znajomy człowieka, którego uratowali...
"Pijany gnom" był zatłoczony. Pełno klientów przewijało się przed ladą, zajadało się pieczeniami i popijało wyborne piwo przy gromkim śpiewie, któremu akompaniował bard usytuowany przy kominku...
Między stołami krasnoludów dobrze podpitych i drących się wniebogłosy wybiegł wam na przeciw wasz stary poczciwy znajomy - Altair - skromny niziołek, o nietuzinkowym zapleczu doświadczenia życiowego...
Przywitał was uściskiem dłoni i wtuleniem się w wasze ramiona. Nie widzieliście się prawie trzy lata! A tyle wspólnych przeżyć dało upust emocją... Zaprosił was do stolika, a stary szynkarz - gnom, Rid - przyniósł osobiście pięć kufli najlepszego piwa.
~~ GWAHIR DOŁĄCZA DO GRY ~~
Wśród gwarów karczemnych przeplatały się liczne rozmowy, w tym też wasza... niziołek spoglądał raz po raz na nieznajomego, który dość nerwowo spoglądał na swą skrzynię u nogi...
Imsh
Imsh przypomniał sobie dopiero teraz (jakby wcześniej to do niego nie dotarło), iż stojąc przy fontannie za człowiekiem zauważył, że jego plecy zdobi wielki tatuaż połyskujący w słońcu... Wielka pięść dzierżąca piorun - Symbol HEIRONEUSA! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 20:10, 01 Gru 2008 |
|
Baku otarł łzy, które wywołało pojawienie się niziołka. Zasiadł z towarzyszami przy stole jednak odstawił piwo z dala od siebie. Nienawidził alkoholu. Miał zawsze bukłak pełny wina po to aby mu przypominał o tym, że alkohol otępia umysł. Miał ten bukłak po to aby zwalczać pokusy.
- No Altair - rzekł potężnie waląc pięścią w stół - Opowiadaj co w świecie słychać. Mów bośmy wiele dziwów ostatnio przeżyli a ty?
Spojrzał na jegomościa, który jeszcze kilka chwil temu dogorywał. Uśmiechnął się blado.
- A to jest... - wskazał na człowieka czekając aż się przedstawi... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
gwahir
Gracz
Dołączył: 12 Lis 2008
Posty: 36 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Gór Mglistych Płeć:
|
Wysłany:
Pon 20:12, 01 Gru 2008 |
|
Niziołek, choć z początku przyglądał się nieznajomemu bacznie to wkrótce już w ogóle nie zwracał na niego uwagi. Zaczął dzielić się swymi przeżyciami-w końcu nie widzieli się ponad 3 lata. Najpierw on opowiadał o swoich przygodach a potem słuchał opowieści swoich kochanych przyjaciół. Był już bardzo zmęczony i kiedy skończyli swą opowieść spał smacznie na krześle z głową opartą o stół. Po raz pierwszy od 3 lat zasnął spokojnie, bez żadnych snów. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
asiolcza
Znawca zasad
Dołączył: 30 Paź 2007
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 19:31, 02 Gru 2008 |
|
Imsh pogadał sobie z dawno nie widzianym znajomym. Popijał piwo i zajadał gulasz, który zamówił. Co chwila zerkał jednak na dziwnego człowieka, który siedział w milczeniu. Kiedy skończył posiłek i stwierdził, że niziołek śpi już głęboko, skierował swoją uwagę na człowieka, który najwyraźniej nie odczepi się szybko. -Ty, słuchaj. Nie gadasz kim jesteś, co tu robisz i dlaczego ciągle łazisz z nami? I co do diabła oznacza twój tatuaż z symbolem Heironeusa? Kapłan z ciebie czy jakiś inny fanatyk? To, co się zdarzyło w świątyni też jest dziwne. Więc jeśli chcesz się dalej wlec za nami, to gadaj co z tobą jest nie tak, i po co to całe zamieszanie w tej kapliczce, co? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
gwahir
Gracz
Dołączył: 12 Lis 2008
Posty: 36 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Gór Mglistych Płeć:
|
Wysłany:
Wto 20:06, 02 Gru 2008 |
|
Altair przebudził się słysząc burkliwy głos gnoma. Wolał się nie odzywać, gdyż nie lubił osądzać ludzi gdy nawet nie zamienił z nimi jednego słowa. Czekał więc cierpliwie na odpowiedź człowieka. Wyprostował się i zaczął patrzeć na niego swymi małymi, przenikliwymi oczyma. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Śro 12:33, 03 Gru 2008 |
|
Popatrzył na Altaira dopiero po chwili rozpoznając starego przyjaciela z którym przecież tyle przygód przeżyli. Starego dobrego niziołka jak by się wydawało otwierajacego każdy zamek, ale nadal intrygował go dziwny mężczyzna który mimo pytań wogóle sie nie odzywał jakby był tu tylko on sam. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Scarned dnia Śro 15:29, 03 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 15:36, 03 Gru 2008 |
|
Baku z zaciekawieniem popatrzył na człowieka. Ciekawość nie była w naturze mnicha jednak ta sprawa dotyczyła nie tylko jego ale także kompanów półorka. Jednak nie odezwał się ani słowem wiedząc, że mowa jest srebrem lecz milczenie jest o wiele cenniejsze. Patrzył tylko z zainteresowaniem na nieznajomego człowieka. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Śro 18:53, 03 Gru 2008 |
|
Nieznajomy spojrzał niepewnie po was popijając piwo. Jego wzrok spoczął na niziołku.
- Wybacz, że się nie przedstawiłem, ale za chwilę to uczynię - kiwnął porozumiewawczo do pozostałych, wychylił kufel do końca i wstał. Podniósł kufer z ziemi, który wcześniej wydawał się nieco mniejszy. Wymienił przelotne spojrzenie z karczmarzem po czym rzucił:
- Za mną! - a jego ton nie znosił sprzeciwu.
Ruszyliście drzwiami przy schodach. Najpierw w dól jak do piwnicy, a potem prosto. Długi, kamienny korytarz wydawał się wybiegać poza karczmę, jakby stanowił drogę ewakuacyjną z piwnic. Po kilkudziesięciu krokach stanęliście przed wielkimi, masywnymi drzwiami. Były najprawdopodobniej dębowe, a poszczególne elementy zdobiły masywne stalowe okowy i gwoździe. Trzymały się na czterech zawiasach po prawej stronie.
Nieznajomy wyciągnął dłoń i położywszy ją na drzwiach wymówił kilka słów, dla was niezrozumiałych. Drzwi zgrzytnęły i waszym oczom ukazała się spora komnata, coś na wzór bunkru.
Pomieszczenie nie było spore, ale nie było w nim też ciasno. Na pierwszy rzut oka, przypominało zwyczajny pokój. W kącie stało duże łóżko, w jego nogach stał wielki kufer. Na wprost drzwi, nad rozpalonym kominkiem, wisiała mapa Mualtu pomiędzy dwoma regałami pełnymi książek, pergaminów i figurek oraz symboli bogów. Za drzwiami w kącie stała masywna wieloskrzydłowa szafa, obok niej miednica i antałek wody. na półeczce leżał złożony ręcznik i szare mydło. Drewnianą podłogę zdobił gęsto tkany owalny dywan, na którym stał stół i sześć krzeseł przy nim.
- Zapraszam - człowiek wskazał wnętrze pomieszczenia zapraszającym gestem dłoni - Rozgośćcie się - dodał wchodząc za wami i zamykając drzwi.
Gdy spojrzeliście na niego, jak zamykał izbę... nie miał już na sobie tamtego płaszcza. Teraz był odziany jak prawdziwy wojownik. Masywne buty z metalowymi okowami, nagolenniki zachodzące na kolana zakończone na czubku ostrymi kolcami wzbudzały strach. Szeroki pas zdobiła klamra w kształcie symbolu Heironeusa. Pomysłowe rozwiązanie było od razu widoczne. Pas przepleciony przez pięść i piorun jako zapinka na zatrzasku. Trzy mieszki zdobiły lewą stronę pasa, a prawą kilka flakonów. Stalowy napierśnik połyskiwał w blasku ognia wesoło trzaskającego w kominku. Jego ramiona zdobiły kolczaste naramienniki, ręce całe okute żelazną kolczugą - wydawało się wam, że to mithril! Ostatnie jego złoża krasnoludzi wyeksploatowali ponad trzy ery temu! Na plecach jego wisiał wielki miecz, z którym w posługiwaniu się miałby trudności nawet półork. Wielka tarcza trójkątna osłaniała plecy człowieka. Jego metalowa rękawica dzierżyła hełm ganczkowy.
- Wybaczcie mi to wszystko waszmościowie - westchnął ciężko. - Zapewne chcielibyście bym rozwiał mrok waszej niewiedzy na mój temat. Mniemam, iż jeśli uratowaliście me istnienie mogę pokładać w was wszelkie zaufanie.
Imię moje to Tiris. Jak zapewne zdążyliście się zorientować nie jestem zwykłym człowiekiem, a to co widzicie to zasługa moich niezwykłych umiejętności... jak i świata w którym się znajdujemy. Więc zaczynając od początku... Nie lubię owijać w bawełnę, dlatego też przejdę od razu do sedna problemu.
Wieki temu, gdy Mualt był jeszcze nieregularnym Chaosem w powijakach, bogowie zaczęli kreować świat. Stworzyli doskonały świat do życia... Lecz z czasem ich twory egzystencjalne zaczęły wymykać im się spod kontroli... Dlatego też stożyli mnie bym pilnował porządku w świecie.
Udawało mi się to póki między boską rodzinę nie wdarło się nasienie niezgody. Bracia Heironeus i Hextor wywołali awanturę, która spowodowała pierwsze spustoszenie Mualtu. Kontynent niegdyś stanowił jednolitą całość. - wstazał dłoniom mapę nad kominkiem, która jak żywy obraz jednego kontynentu, poczęła rozjeżdżać się na poszczególne części świata. Ciężko westchnął, odłożył hełm na stół i wsparł się na oparciu krzesła. - To co się wydarzyło było okropne, a świat wyglądał tak:
Na ziemię zaczęły przychodzić różnorodne bestie...
Obrazy przewijały się kolejno na płaszczyźnie mapy. Nie wierzyliście własnym oczom w to co widzieliście... Tiris natomiast kontynuował swą opowieść...
Wydawało się, że nastąpił koniec idealnego świata, w jakim żyliśmy... Pokonany Hextor odsunął się w mrok, a Heironeus przeprosił pozostałych bogów za tą awanturę, która pchnęła świat w kompletną ruinę... I udał się na dobrowolne wygnanie do wysokich niebios. Jako najstarszy z bogów pozostawił innych bez przewodnika, a świat bez opieki. Wezwał mnie do siebie gdzie przebywałem bardzo długo, nie jestem w stanie określić przedziału czasowego... jego królestwo było piękne...
...a droga do niego niełatwa i pełna kamiennych strażników...
Rozkazał mi on udać się do Hextora z magiczną depeszą. Po dziś dzień nie wiem jaka była jej zawartość.
Hextor ukryty w mroku ziemi spływającej krwią zaszył się w "CZARNYM ŚWIECIE". Miał tam swoje sługi, a to w jaki sposób żył było karą za sprzeciw wobec Heironeusa. Pozostali bogowie nie pozwolili mu powrócić no tron, a o to na co został skazany...
Musiałem walczyć wiele stuleci by dotrzeć przed jego plugawy tron...
Udało mi się to... dostarczyłem w końcu "Boską depeszę" i odszedłem. Najwyraźniej to co się tam zawierało nie było zbyt przyjemne, ani dla mnie ani dla świata w konsekwencji... Tak... Strzały... Wysłał za mną swoich dwóch Synów Mroku... Ars i Pers... Dwie strzały Hekstora... Ich jedynym zadaniem było odnaleźć i zniszczyć Piorun Heironeusa... czyli mnie... - Bezradnie opuścił głowę... westchnął ciężko i mówił dalej:
- Objawił mi się Ojciec i ostrzegł przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Obiecał pomoc od swego brata... Nie mogłem w to uwierzyć, ale miałem zasięgnąć pomocy u NERULLA. Tak więc zbiegłem do jego królestwa, a frontowe bramy nie zachęcały wyglądem do wstępu na jego teren...
... Podobnie jak Heironeus miał swoje sługi... Kamienne sługi, pełne innych nieumarłych sług...
Dotarłem wreszcie do jego siedziby na Górze Przeznaczenia...
O dziwo bez żadnych przeszkód. On kazał mi się ukryć w Akademii Śmierci....
Gdzie tkwiłem pół ery pobierając tajne nauki... On w tym czasie zajmował się Strzałami...
Nie wiem co wtedy się wydarzyło. Gdy mogłem wyjść z ukrycia świat wydawał się powrócić do starego ładu... ale jak widać Nerull nie wypełnił swej obietnicy wobec ojca... Strzały Powróciły!
Ze zmęczeniem opadł na krzesło i wpatrywał się w mapę, która na powrót utworzyła wizerunek kontynentu....
- Czy chcecie wiedzieć coś jeszcze? - zapytał ze zrezygnowaniem i spojrzał po waszych zaskoczonych i przerażonych twarzach... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
gwahir
Gracz
Dołączył: 12 Lis 2008
Posty: 36 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Gór Mglistych Płeć:
|
Wysłany:
Śro 19:48, 03 Gru 2008 |
|
Niziołek zaniemówił. Szybko się jednak opanował i rzekł:
-nie ma co, ładna opowieść, swoją drogą ładnieście się wpakowali-mówiąc to udał naburmuszoną minę jednak zbytnio mu się to nie udało i już po chwili cieszył się z nowej przygody.Starał się myśleć racjonalnie jednak było to trudne, ponieważ już myślał jak jakiś bard układa opowieść o bohaterskich przyjaciołach. po chwili jednak zrozumiał że te "strzały" mogą być groźne dla innych, bezbronnych ludzi.
Od czasu utraty rodziców i brutalnej zemsty martwił się prawie tak często jak Baku. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez gwahir dnia Śro 19:56, 03 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|