Autor |
Wiadomość |
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Śro 16:56, 13 Sty 2010 |
|
- A co ma do tego wszystkiego Lady Amanda? - Zaśmiała się Kehrsyn. - Przecież to pani tych ziem. Na dodatek ponoć ostatnimi czasy nie bywa w tej mieścinie zbyt często. Nie widzę potrzeby żeby męczyć ją jakimiś raportami i zbędnymi pytaniami. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Śro 16:56, 13 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Śro 16:59, 13 Sty 2010 |
|
- Mi jednak rozum podpowiada co innego. - oburzył się elf - Musimy to zbadać, nie ważne czy naszym obiektem jest uliczny żebrak czy pani tych włości. Niestety w całym tym waszym pośpiechu nie zdążymy tego zrobić, a w nocy raczej nawet nie wypada niepokoić tak szlachetnie urodzonej... Mam co do tego dziwne przeczucia, ale decydujemy demokratycznie, czyli racje ma większość. Chcecie jechać - to jedziemy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Śro 21:22, 13 Sty 2010 |
|
- Zatem skoro wszystko ustalone, pójdę się zdrzemnąć. Kto wie jak ciężka może być nasz jutrzejsza podróż...
Gestem pożegnała swoich kompanów po czym ruszyła do swojego pokoju na górze. Tam rozebrała się, obmyła, po czym zamknęła drzwi od środka i położyła się spać mając nadzieję, że uda jej się wyspać do rana. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Śro 21:32, 13 Sty 2010 |
|
Ammal ruszył razem z Khersyn odprowadzając ją po drodze do pokoju. Pamiętał o dobrym wychowaniu i lubił tę dziewczynę. Choć młoda potrafiła sobie poradzić i to mu się najbardziej w niej podobało. Była dobrym towarzyszem i wiernym przyjacielem.
Jego pokój był nieco dalej w korytarzu na piętrze. Wszedł i obmył się po czym zaczął czyścić osprzęt i broń. Dokładnie spakował się na jutrzejszy wyjazd, pamiętając o wszystkim i sprawdzając każdą rzecz po trzy razy. Grubo po północy rozsiadł się w wygodnej pozycji na łóżku, splatając nogi w układzie lotosu i rozpoczął swą medytacje.
Rankiem z transu wyrwał się jeszcze przed świtem. Był rześki i świeży. Ubrał się i przygotował do wyjścia. Nie chciał budzić towarzyszy więc zszedł na dół i rozsiadłszy się w kącie miał oko na cały lokal. Spokojnie pykał kółeczka z długiej fajki wypchanej fajkowym zielem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Śro 12:08, 20 Sty 2010 |
|
Krasnal po raz ostatni wychylił kufel. Oczy zaczynały mu się kleić więc zabrał swoje rzeczy i ruszył do pokoju. Wszedł wolnym krokiem po schodach i otworzył drzwi od swojej sypialni i rzucił się w ubraniu na łóżko. Zasnął bez żadnego problemu lecz w nocy przyśnił mu się sen o tym, że walczy ze smokami i niszczy jednego po drugim. Gdy obudził się rankiem, wciąż miał przed oczami odrąbane smocze łby... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 13:15, 20 Sty 2010 |
|
Obudziły ich krzyki nad ranem. Ktoś krzyczał na Willa. Gdy zeszli na dół już ze schodów widać było następującą scenę.
Wysoki, chudy mężczyzna w bogatych strojach krzyczał na Willa, który kulił się na ziemi. Trzech strażników z herbami rodu na napierśnikach stało na baczność z halabardami w dłoniach. Słowa, które zdołali usłyszeć brzmiały następująco
- Masz czelność odmawiać Lady Amandzie i jej gościom jadła! Skoro nie ma to zdobędziesz! Masz czas do przyjazdu gości czyli trzy dni! To musi wystarczyć lub poniesiesz konsekwencje!
Will cały spocony nadal klęczał i kulił się jak zbity pies. Po bliższym przyjrzeniu się mężczyźnie można było stwierdzić, że ma twarz trzydziestokilkuletnią, nieduże wąsy i brodę oraz krótkie zadbane włosy. Miał spokojną twarz, choć przed chwilą unosił się gniewem. Tylko oczy zdradzały, że wręcz pałą nienawiścią do karłowatego właściciela karczmy...
[link widoczny dla zalogowanych]
Sam Will zakwilił tylko i szepnął
- Jak chcesz panie.
Spojrzał ukradkiem na stojących na schodach. Mężczyzna również spojrzał w ich stronę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Śro 13:22, 20 Sty 2010 |
|
Kehrsyn przeciągnęła się ospale. Po mimo faktu, że spała długo, to wczorajsza podróż wybitnie ją zmęczyła. Widocznie Fharlanghn nie sprzyjał jej ostatnio. Kiedy scena się zakończyła dziewczyna spokojnie wróciła do swojego pokoju, gdzie w mgnieniu oka przygotowała się do wyprawy. W końcu, kiedy była gotowa poświęciła jeszcze parę minut na szybką modlitwę do swojego patrona, a następnie zeszła na dół.
- Witaj Will. - Rozejrzała się, czy jest jeszcze ślad po strażnikach i dziwnym mężczyźnie, który miał twarz tak wymowną, ze mówiła tylko jedno: "Mam na imię Mariusz.".
Poprosiła też Willa o szybki posiłek a następnie czekała na swoich kompanów. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Śro 14:32, 20 Sty 2010 |
|
Lorni w przeciwieństwie do towarzyszki, przyglądał się temu wydarzeniu. Gdy tamci wyszli z tawerny poszedł do Willa - Widzę przyjacielu, że narobili Ci tutaj niezłego bajzlu. No i będziesz miał gościa. - Uśmiechnął się w stronę karczmarza i usiadł obok Kehrsyn, czekając na coś do jedzenia. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Śro 16:33, 20 Sty 2010 |
|
Gdy cała scena się skończyła, a tamci wyszli z karczmy elf pochylił się nad stołem i wyjrzał za nimi na ulicę. Gdy zniknęli z jego pola widzenia odłożył swoją fajkę, wyszedł cienia i zbliżył się do pozostałych. Siedział niepostrzeżenie w tym kącie na długo przed wschodem słońca. Zauważył zaskoczenie na twarzach kompanów lecz nie zdziwiło go to. Podróżowali dość długo razem i znali zwyczaje Ammala. Niektórym wydawało się, że on nigdy nie sypia, co po części było prawdą.
Zdjął z głowy kaptur i skinął Willowi na powitanie. Również poprosił o śniadanie i powrócił do swojego stołu w milczeniu i na powrót pykał dymne kółka ze swej długiej fajki. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 9:54, 22 Sty 2010 |
|
Gdy pojawili się ponownie na dole po szlachcicu i jego straży nie było już śladu. Will podszedł do ich stolika a na twarzy karła malował się niepokój. nie widzieli jeszcze Willarda w takim stanie i pewnie by nie domyślali się powodu stanu jego ducha gdyby nie byli świadkami niemiłej sceny.
Will podał im wczorajszy gulasz, chleb i cienkie wino bez słowa. Zaciskał zęby i wargi tak mocno, że odpłynęła z nich krew i były teraz prostą pozioma kreską poniżej nosa. W drzwiach zaplecza stanęła córka gospodarza najwyraźniej martwiąca się o ojca. Gdy Will zniknął w kuchni ta podeszła do naszych dzielnych bohaterów i rzekła smutno
- Wybaczcie zachowanie ojca. Strapiony jest wielce, bo choć ciało ma niewielkie to mieści sie w nim dużo dobroci. A został potraktowany gorzej niż bandyta. Proszę bądźcie dla niego wyrozumiali - posłała im słaby uśmiech a jej wzrok za dłużej zatrzymał się na elfie. Kehrsyn od razu dostrzegła rumieniec na twarzy córki Willarda. Jak ona miała? Ana? Will chyba tak na nią wołał. Dziewczyna nie miała więcej lat niż bardka, wyglądała na piętnaście, może szesnaście lat.
Dziewczyna speszona lekko wstała, przeprosiła raz jeszcze za ojca i ruszyła w stronę kuchni. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pią 9:55, 22 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 10:06, 22 Sty 2010 |
|
Dziewczyna zastanawiała się chwilę nad zaistniałą sytuacją. W sumie to nie była nic winna Willowi, ani też nie widziała jakiegoś zła wyrządzonego przez ludzi Lady Amandy, jednak coś przełamało się w niej. Czasem żałowała, że jej współczucie dla niektórych przewyższa jej zdrowy rozsądek.
- Czekaj, Ana! - Kehrsyn ruszyła za barmanką. - Co twój ojciec im zrobił? Być może uda mi się jakoś mu pomóc... - Nie była pewna swoich własnych słów. Mieli niebawem wyruszać. Nie chciała oszukiwać kupca, dla tego była lekko spięta, gdyż już czuła się spóźniona. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 10:33, 22 Sty 2010 |
|
Dziewczyna przystanęła i ze łzami w oczach rzekła
- Nie ma mięsa.
Słowa Any nabrały sensu dopiero po chwili gdy wyjaśniła im resztę.
- Z powodu bandytów grasujących po okolicy większość kupców boi sie wysłać swoje karawany. Jednak dwa tygodnie temu kiedy seneszal Lady przybył do mojego ojca ten z ochotą przyjął złoto i zamówienie na mięso bulette. Podobno to przysmak na dworach Furyondy ostatnimi czasy. Zdobyć go niezmiernie trudno lecz ojciec ma wiele rozległych kontaktów pośród kupców. - zachlipała ponownie - Jednak żaden nie zaryzykuje podróży z tak cennym ładunkiem a magia jest zbyt kosztowna aby użyć jej do tego celu. No i przed chwilą Jacob.... znaczy sir Jacob Twain, seneszal Lady Amandy przybył po zamówione mięso na ucztę, którą Lady planuje wydać niedługo. Rozgniewał się straszliwie gdy tato oznajmił, że mięsa nie ma i nie będzie... Resztę znacie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 10:38, 22 Sty 2010 |
|
- No to twój ojciec wpakował się w nie lada tarapaty. Powiedz mi Ano do kiedy ma czas na oddanie należnego Amandzie mięsa a może ja i moi zacni kompani pomożemy twemu ojcu. - Szkoda tylko, że nie wspomnieli o tym wczoraj. Teraz Kehrsyn musiała ruszać z karawaną. Tak, czy owak istniała pewna szansa, że albo w karawanie będzie mięso, które uda jej się odkupić za własne oszczędności, albo po drodze spotkają jakieś bulette na które mogli by zapolować dla biednego Willa. Wszystko było kwestią czasu... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Pią 15:22, 22 Sty 2010 |
|
-Widzę przyjacielu, że masz nie lada problem. - Zwrócił się troskliwie do Willa -Szkoda, że musimy jutro wyruszać, bo może coś by się wymyśliło. - Krasnal usiadł ociężale i podrapał się z tyłu głowy -Wszystkiemu winni są Ci pieprzeni bandyci! - Z całego serca chciał pomóc Willowi, ale nie wiedział co ma uczynić... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pią 17:01, 22 Sty 2010 |
|
Elf rzekł spokojnie spoglądając w zapłakane oczy dziewczyny:
- Mówiłem, że należy nawiedzić Lady Amandę. Mam takową propozycję. Wyruszamy teraz z tym kupcem, ale jak mniemam powróci on w te strony. Może uda nam się go namówić na transakcje z Twym ojcem odnośnie tego mięsa. Powinien być ku temu przychylny mając nas przy sobie. Jeśli się zgodzi to zadbamy o Wasze interesy. Tak czy owak, z rozkazu Sir Ronald'a Graalfinder'a winniśmy czuć się zaproszeni na owe przyjęcie. Nie przystoi nam to, ale mój leśny zmysł podpowiada mi intuicyjnie, że w jej domu znajdziemy wiele odpowiedzi na nurtujące nas pytania. A teraz jedzmy i ruszajmy.
Po tych słowach zasiadł za stołem i posilił się do syta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fistandantilus
Gracz
Dołączył: 03 Lis 2007
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 13:46, 25 Sty 2010 |
|
Krępy mężczyzna zjadł Swoją porcję popijając ją piwem, po czym wstał i poprawił ubranie i sprzęt. - No możemy ruszać - spojrzał się po zebranych ze zniecierpliwieniem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 14:17, 25 Sty 2010 |
|
Dziewka ze łzami w oczach patrzyłą niepewnie na towarzyszy. Rzuciła się na szyję Kerhsyn (choć wahała się czy nie przytulić elfa...) i chlipała cicho ze szczęścia dziękując.
- Jak my się wam odwdzięczymy? - spytała ponownie - Tatko coś wymyśli. Dzięki raz jeszcze!
Gdy poszła nieco speszona Taris zauważył, że spoglądała na niego z lekkim rumieńcem.
Wyszli z karczmy i udali się w stronę umówionego miejsca. Gdy tylko wyszli doszedł do nich mężczyzna w stroju straży miejskiej. "Co znowu?" przeleciało im przez głowy.
Posłał im szybki ukłon na który składało się kiwnięcie głową. Był wysoki, młody i dobrze zbudowany... sylwetkę miał jednak podobną chłopu pracującemu w polu niż atlecie. Jednak silne i szerokie ramiona budziły respekt. Z twarzy był niepodobny do nikogo. Krótkie ciemne włosy, gładko ogolona twarz i lekko zadarty nos. Oczy szare i bystre.
- Witam. Jestem Tavok Greenstone milicjant w służbie Veckell. Przysyła mnie komendant abym towarzyszył wam podczas śledztwa. Mam pilnowac abyście do momentu przyjazdu kapłana nie opuścili Veckell...
Kapitan straży nie miał ludzi co by ścigać bandytów, a tu nagle znajduje się jeden aby pilnować trójki niewinnych osób?! Dziwne... na pewno Clint maczał w tym swoje chude paluchy!
Teraz też dotarło do nich jeszcze jedno... W orszaku seneszala Amandy widzieli kilku zbrojnych... czemu Lady nie odesłała ich do pomocy straży w pilnowaniu okolicy?
Teraz jednak mieli inny kłopot - Tavoka. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 15:58, 25 Sty 2010 |
|
- Najmocniej przepraszam, ale to nie możliwe - elf uśmiechnął się serdecznie do strażnika - Nasze zadanie wymaga opuszczenia tego miejsca wraz z kupiecką karawaną. Tam z pozornego ukrycia osobiście przeprowadzimy rozpoznanie. Jeśli został pan do nas przydzielony może pan jechać z nami, ale zatrzymanie w miejscu jest nie możliwe.
Po tych słowach skinął na towarzyszy i ruszył na miejsce spotkania z kupcem |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fistandantilus
Gracz
Dołączył: 03 Lis 2007
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 18:34, 25 Sty 2010 |
|
Z chytrym uśmiechem na ustach łotrzyk minął strażnika wiedząc, że ten będzie kolejnym dla nich utrapienie, możliwe starającym się utrudnić im dochodzenie. Niezmiernie rozbawiło to Lorniego. Nie mam zamiaru mu tego ułatwiać - pomyślał i ruszył za elfem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 19:13, 25 Sty 2010 |
|
Strażnik z miejsca wyjął gwizdek i zagwizdał nim. Szybko się zorientowali, że pędzi w tym kierunku dużo par okutych butów. Jednak zanim ruszyli się z miejsca byli otoczeni przez prawie tuzin strażników. Był wśród nich ów blondyn, którego imienia nie pamiętali.
Dziwne to było doświadczenie. Nie mogli jednak pojąć do końca jego niesamowitości. Blondyn westchnął i skinął na Tavoka w podzięce. Odezwał się niemiło... bardzo niemiło.
- Mój kompan Tavok dostał rozkaz. Bezwzględny rozkaz powiadomienia nas w wypadku gdybyście chcieli opuścić Veckell. Musieliście albo mnie nie dosłyszeć zeszłego wieczora albo jesteście winni. Muszę niestety uznać to drugie założenie gdyż niewinne osoby się tak nie zachowują.
Tłum gapiów poczynał zbierać się dookoła. Ludzie otwierali okna aby zobaczyć co się dzieje. Wścibskie baby miały zdążyły już z pewnością puścić ze dwadzieścia różnych plotek na ten temat. Z gospody wyszedł Will i jego córka. Ana chciała coś powiedzieć lecz ojciec spojrzał na nią gniewnie i milczała.
- Ty elfie możesz odejść. Nie jesteś o nic oskarżony. Wy też nie, lecz do momentu przybycia kapłana nie możecie opuścić miasta. Jeśli Tavok ponownie odkryje jakąkolwiek próbę opuszczenia miasta wezwie nas po raz drugi. Wtedy nie będę już zadawał pytań ani ostrzegał. Zostaniecie pojmani i w lochach będziecie oczekiwać przybycia kleryka! - ostatnie słowa rzekł przez zaciśnięte zęby... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Pon 19:14, 25 Sty 2010 |
|
- Nie będzie to konieczne żołnierzu już tu przybyłem, to mnie oczekujecie abym wydał sąd nad tymi co go potrzebują - odezwał się głos zza pleców blondyna. Tłum ustąpił a ścieżką tak utworzoną ruszył kapłan noszący dumnie symbol boga Heironeousa zawieszony na złotym łańcuchu. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 20:28, 25 Sty 2010 |
|
- Zatem pan wybaczy - zwrócił się elf do strażnika już mocno poirytowany - ale na nas już pora. Czemu zawdzięczamy przywilej oczekiwania na wasz mościa? - Ammal zwrócił się teraz do podchodzącego kapłana kłaniając mu się lekko ze stosowną etykietą - Czas jest naszym wrogiem i nie mamy go zbyt wiele, więc radzi byśmy byli, gdyby owa sprawa została szybko zażegnana. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 9:27, 26 Sty 2010 |
|
Blondyn odwrócił się do kapłana. Zmierzył go wzrokiem od stóp do głów.
- Kapłan miał się zjawić dopiero za kilka dni? - widać blondynowi nie podobało się nagłe pojawienie kapłana. Widać chciał kogoś wsadzić do lochów! Może nawet znalazłby dowody na to, że to oni są bandytami i porywają dziewki!? Nie, to byłoby poniżej pasa!
Blondyn patrzył podejrzliwie na kapłana węsząc podstęp. Jednak nie mógł nic udowodnić i gdyby nawet ów mąż był jakimś oszustem to żołnierz nie mógł wiedzieć, że wieści o tym, że jest potrzebny w Veckell dotarły do bożego sługi w trakcie podróży. Postanowił rozsądzić ów spór w imię Niezwyciężonego!
- Tak więc kapłanie ruszajmy na sąd. Musimy iść najpierw do kapitana straży. On ma zeznania podejrzanych. Poślijcie też po Clinta! - dodał do jednego ze swych ludzi. Milicjant bez słowa ruszył w stronę domu przedsiębiorcy.
Gdy byli już u Yorgla wezwano także burmistrza, który przybył wielce rad. Była to dziwna odmiana... wczoraj miał raczej smętną twarz... dziś promieniał!
Clint przybył wraz z rosłym drwalem (którego najął pewnie na ochroniarza). Nie odezwał sie ani słowem do nikogo. Zignorował nawet powitanie burmistrza i półorka, kapitana straży Yorgla.
Gdy zebrali się już wszyscy w koszarach burmistrz Farberg zaczął
- Tak więc szlachetny kapłanie Baium'ie sprawa wygląda tak. Obecny tu Clint oskarża tego krasnoluda Lorni'ego, że ten włamał się do jego domu, siłą skrępował go po czym przeszukał jego mieszkanie i przesłuchał. Czy ty krasnoludzie Lorni, przyznajesz się do tego czynu? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fistandantilus
Gracz
Dołączył: 03 Lis 2007
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 13:15, 26 Sty 2010 |
|
- Nie wszystkie oskarżenia są słuszne. Nie przyznaję się do włamania, aczkolwiek dostałem się do mieszkania Clinta skrępowałem go i przesłuchałem, tak samo jak przeszukałem dom. Nie było to celem włamania się da zysku, lecz w celach dochodzeniowych dla których zostaliśmy przysłani do tego miasta, o czym Pan Clint najwyraźniej zapomniał odmawiając współpracy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 15:53, 26 Sty 2010 |
|
- Ponieważ trzeba nadmienić, że Lorni, Kerhsyn i Ammal zostani tu wysłani na mocy glejtów przez sir Graalfindera aby pomóc Veckell w pladze bandytów - rzekł burmistrz a w sercu kapłana zapalił się ogień. Bandyci?! Skoro miasto jest w potrzebie a na północy szaleje wojna to przyda się im zbrojne ramię kościoła Heironeousa w tej sprawie! Najpierw jednak trzeba skończyć sąd.
- Jak to się nie włamał!? - krzyknął Clint - Wybił mi szybę w oknie, potem zaatakował i związał! Później myszkował po moim mieszkaniu i zadawał durne pytania! A co mnie tfu - splunął - obchodzą bandyci! Do póki trzymają się od mojego złota z daleka nie obchodzą mnie nic! Za to bandyta stoi tu! - wskazał paluchem na Lorniego - I trzeba go ukarać! Przyznał się kapłanie, nie zaprzeczysz, prawda?
Clint skończył cały zdyszany a burmistrz odezwał się ponownie.
- Zatem jeśli nikt nie ma nic więcej do powiedzenia niech kapłan zabierze głos...
Wszystkie oczy zwróciły się w stronę Baium'a... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|