|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 10:28, 28 Mar 2010 |
|
Golem zaprzestał osłaniać się ścianą łańcuchów i przygotował się do ataku na niziołkę [szarża]. Łańcuch <a href="http://kostnica.eu/show.php?nr=46353" title="Internetowa Kostnica"><b>wyrwał</b></a> jej kawał ciała z ramienia powodując <a href="http://kostnica.eu/show.php?nr=46355" title="Internetowa Kostnica"><b>poważną</b></a> i krwawiącą [-2 PW w KAŻDEJ rundzie aż do wyleczenia zwykłego lub magicznego] ranę...
Plan
[link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Nie 10:33, 28 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Nie 11:00, 28 Mar 2010 |
|
Thorik porzucił postawę obronną, po czym szybko zaszarżował na golema. Niestety tym razem potwór był zbyt szybki i topór krasnoluda [link widoczny dla zalogowanych] cel.
Jak można to ustawiam się tak, aby go flankować. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Nie 11:00, 28 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Nie 17:17, 28 Mar 2010 |
|
Mała znowu była w poważnym zagrożeniu. Siła uderzenia wyrzuciła ją w powietrze, ale to co spadło na ziemie nie było niziołkiem[polimorfia]. Żmijka pełzła jak najdalej od golema, usuwając się z pod wielkich łańcuchów... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Nie 19:07, 28 Mar 2010 PRZENIESIONY Nie 19:14, 28 Mar 2010 |
|
Elf zamaszyście dobył kolejnej strzały. Pierwsza poszybowała [link widoczny dla zalogowanych]jego ramieniem. Druga [link widoczny dla zalogowanych] niefortunnie ustawioną przewodniczkę zadając jej poważny [link widoczny dla zalogowanych]... Morale elfa osłabły dlatego nie próbował już więcej strzelać...
[Miło jest zostać pominiętym w inicjatywie ] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 12:22, 29 Mar 2010 |
|
Golem widząc, że jego cel praktycznie zniknął uderzył na krasnoluda. Pierwszy cios minął go wręcz śmiesznie daleko, a drugi łańcuch Thorik z łatwością odbił swym toporem... Nie zrobiło to większego wrażenia na konstrukcie...
Przypominam Inicjatywę
Thorik [K]- 20
Anemone [A]- 18
Golem [G]- 9
Taris [E]- 8 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pon 12:28, 29 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pon 13:09, 29 Mar 2010 |
|
Zapomniało mi się, że jesteś ostatni. Swoją drogą to chyba pierwszy raz, co?
Pierwszy cios Thorika trafił [link widoczny dla zalogowanych], [link widoczny dla zalogowanych] potwora.
- Spodziewałem się większego wyzwania... - Krasnolud rozejrzał się. - No i gdzie ta mała? Przestraszyła się, he, he? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Wto 11:09, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Pon 15:41, 29 Mar 2010 |
|
Błysk światła i Anemone powróciła do swojej postaci. Czym prędzej złapała za flaszeczkę u pasa i [link widoczny dla zalogowanych] całą jej zawartość. Ciało zrosło się w miejscu rozszarpanym przez łańcuchy, a sama niziołcza dziewczyna wyrwała strzałę z pleców. Ze złością cisnęła nią pod nogi elfa i puszczając mimo uszu uwagę Thorika poczęła rozglądać się dookoła i szukając gdzie można użyć owego klucza, który znaleźli kilka dni temu... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 15:52, 29 Mar 2010 |
|
Elf uśmiechnął się chytrze i podniósł strzałę. Wsunął ją do kołczanu i puścił oko do krasnoluda wspierając się na swym łuku. Rozejrzał się dookoła po czym zarzucił łuk na ramię wyjął pochodnię z ziemi i trzymając ją w lewej dłoni, a w prawej swe długie ostrze przyglądał się bacznie okolicy. Kto wie jakie jeszcze niespodzianki przyjdzie im tu zastać... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 8:48, 30 Mar 2010 |
|
Anemone nie musiała długo szukać. W środkowym kamieniu wyryty był otwór, do którego znaleziona statuetka pasowała idealnie. Wystarczyło oczyścić go z mchu i włożyć przedmiot znaleziony w szczątkach żywiołaka. Tak jak w poprzednim przypadku nie musieli długo czekać. Kamienie, które ich otaczały zamknęły się nad ich głowami i dookoła tworząc szczelną kopułę. W mgnieniu oka kopuła poczęła się rozszerzać i wydłużać. Po chwili stali w korytarzu, jakby lochu, który ciągnął się donikąd zarówno w jedną jak i w drugą stronę. Oświetlały go skwierczące pochodnie. Nawet bystry wzrok elfa nie mógł wychwycić gdzie ów korytarz się kończy... Sklepienie zaś było półkoliste i znajdowało sie około pięciu metrów nad nimi.
Byli zdezorientowani. Zmysł Thorika zawodził go tu. Nie był pewny czy byli pod ziemią i gdzie do cholery była naturalna północ. Krasnolud stwierdził, że musieli znów opuścić Tu'al i są gdzieś w jakiejś innej przestrzeni.
Na ścianach nie było żadnych symboli czy napisów a podłoga zrobiona była z równo ułożonych gładkich kamieni. Przeszli kawałek, lecz nic się nie zmieniło. Ten korytarz albo był nieskończony albo naprawdę długi.
Ruszyli dalej w tym samym kierunku. Korytarz nadal ciągnął się baz końca. Jedno było pewne - jeśli był nieskończony nie mogli się w nim zgubić. Nie była to jednak zbyt pocieszająca myśl.
Ktoś spróbował nawoływać, elf począł tropić. Jednak cokolwiek czynili nie przynosiło to rezultatu.
W końcu Anemone postanowiła skontaktować się z Masharanim. Gdy nie otrzymała odpowiedzi poczuła się zdradzona. Thorikowi i Tarisowi również przeszło to przez myśl. Może Pół-wąż zadrwił sobie z nich i zamknął w tym dziwnym miejscu? Minęły na oko dwie, może trzy godziny. Nic się nie wydarzyło a kompani zapomnieli na chwilę o wzajemnych animozjach. Skupili się na dyskusji jak się stąd wydostać.
Wreszcie gdy pośród własnych szeptów usłyszeli szuranie dobiegające ich z oddali nadzieja wlała się w ich serca. Szuranie zbliżało się i poczęło przypominać tarcie metalu o kamień. Z oddali nadchodziło coś lub ktoś.
Wreszcie dostrzegli sylwetkę istoty.
Był to duży, po części humanoidalny stwór. Był zgarbiony a z długich, nagich ramion tuż przy nadgarstkach wyrastały mu łańcuchy. Dziwna uprząż na ciele zbijała ćwieki w jego skórę. Rany te ciągle krwawiły czarną mazią. Najgorsza jednak była głowa. Pozbawiona oczu i nosa łysa czaszka z metalową konstrukcją wystającą z konstrukcji na grzbiecie. W plecy powbijane miał metalowe przerdzewiałe pręty do których ktoś bardzo sadystyczny doczepił łańcuchy z hakami. Haki wbijały się w usta tej istoty i rozciągały wargi aż do granic wytrzymałości ukazując rząd ostrych jak brzytwa zębów.
Skóra tego monstrum była niezdrowo sina.
[link widoczny dla zalogowanych]
Towarzysze gotowali się do walki, gdyż nie spotkali jeszcze takiej maszkary i podejrzewali, że nie jest ona nastawiona zbyt przyjaźnie. Gdy już mieli uderzyć za plecami usłyszeli głos
- Witajcie przybysze... w moim piekle... - był on tubalny i wwiercał się on straszliwą trwogą w ciała i dusze towarzyszy. Nawet dzielny jak zwykle Thorik poczuł grozę, która ściska jego serce.
Odwrócili się i dostrzegli wychudzonego człowieka o kończynach niczym patyki, które złamałby lekki podmuch. Mężczyzna był nagi i poza poszarpaną przepaską biodrową oraz szarą maską naciągniętą na twarz nie miał na sobie nic. Maska przypominała jakby ktoś nałożył mu na głowę kawałek płótna i ściągnął do granic możliwości. Cud, że ten człowiek się nie dusił. Stał nieruchomo i wyglądał na bezbronnego... zbyt bezbronnego.
- Tu panują moje reguły... Thorik, Taris i Anemone - wypowiedział ich imiona jakby przyzywał nazwy jakichś robaków - Przybywacie tu z rozkazu Masharaniego. Czego chcecie. Mówcie. Nie musicie się spieszyć. Mamy... całą wieczność, ha, ha, ha, ha... - mężczyzna roześmiał się a jego przeraźliwy śmiech rozszedł się w nieskończoność korytarza... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Wto 9:16, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Wto 14:21, 30 Mar 2010 |
|
Elf z niepokojem przyjmował kolejne niespodzianki losu. Gdy zobaczył nowego stwora wielce zaciekawił się nad tą istotą, nad jej pochodzeniem, gatunkiem, rodziną, królestwem, nad łańcuchem ewolucji, z którego wyszedł... Lecz nie doszukiwał się w pokładach swojej wiedzy niczego konkretnego. Było to dla niego stworzenie całkiem nowe, niespotykane. Zapewne dla małej i krasnoluda również... może po zakończeniu swych szaleńczych wojaży opisze kilka niezwykłych przypadków, może Thorik dorzuciłby i swoje parę miedziaków do tej opowiastki o ich przygodach? Już widział ten tytuł opasłych woluminów: "Kroniki Tu'alu według Tarisa i Thorika"...
Z rozmarzenia wyrwał go przenikliwy głos człowieka z pozoru wyglądającego na obdartusa, który przyszedł poprosić o drobne na chleb. Jednak to co mówił i w sposób jaki mówił dawało do zrozumienia, że to Oni są wobec niego jak żebracy łkający o pomoc. W sercu wspomniał na łaskę Pana Śmierci, Zniszczenia i Zagłady ażeby dobrze przetrwać tę próbę...
Spojrzał na przewodniczkę, gdy rozmowa przybrała odpowiedni azymut - chodziło o Masharaniego |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Wto 15:26, 30 Mar 2010 |
|
Anemone widząc, że wszystkie spojrzenia są skierowane w jej stronę, zaczęła powoli, starając się nie narazić dziwnym nieznajomym
- Witaj... Panie. Przybyliśmy tu jak sam zauważyłeś z rozkazu Masharaniego - mała jak zwykle miała problemy z uprzejmością - Mieliśmy dostać kolejną rozkazy po wejściu tutaj, ale jak sądzę przez magie tego pomieszczenia, to - wskazała na pierścień - Nie chcę działać. Podejrzewam, że chodzi o jakiś przedmiot, klucz, cokolwiek, co pomogło by nam... mi... Masharaniemu w jego głównym celu. - skończyła i stała nie pewnie na nogach, mając nadzieje, że słowa które padły przed momentem nie wypętają tutaj piekła. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 20:14, 31 Mar 2010 |
|
Wyczuli, że na opiętej materiałem twarzy człowieka pojawił się uśmiech
- W tym miejscu panują moje reguły. W końcu to moje piekło. Nie będzie tu działać magia, której sobie nie życzę. Żadne urządzenie, które mi nie pasuje też. - zamilkł na chwilę by ponownie podjąć - Jeśli Masharani was przysyła to powiedzcie mi jedno. Które z was nosi w sobie wężową krew i było wiedzione przeznaczeniem aby tu dotrzeć?
Stwór za ich plecami poruszył się niespokojnie... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Śro 20:55, 31 Mar 2010 |
|
Anemone niepewnie spojrzała na "stworzenie" za sobą. Jej zawsze pewną siebie postać przepełniał teraz strach i zwątpienie. Chciała jednak pokazać, że nie tak łatwo ją przestraszyć
- To ja! Ja jestem tu z woli, Masharaniego. Ja jestem wysłanniczką Merrshaulka i to ja chce go przywrócić do życia. Czy masz coś przeciw moim zamiarom?
Ostatnie słowa pomimo wielkich starań zabrzmiały jak grzeczne pytanie, niż jak groźba. W zasadzie mała nie miała zamiaru grozić temu dziwakowi... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 13:56, 02 Kwi 2010 |
|
Mężczyzna kiwnął spokojnie głową w stronę małej.
- W takim razie jesteś tą osobą, która Masharani obiecał do mnie przysłać. Czekałem długo... ale jak mówię, tu nic nie jest dla mnie przeszkodą. - spojrzał na topór dzierżony przez Thorika - To moje dzieło - rzekł - Sam używałem go wiele razy zanim odkryłem, że zaczął łaknąc krwi.
Thorika zdziwił trochę fakt, że tak mizerny człek mógł unieść dwuręczny topór, nie mówiąc o używaniu go.
Ich gospodarz odwrócił się na pięcie i ruszył. Dał tym samym znak, że maja iść za nim.
Szli długo choć nie czuli zmęczenia. Gdyby jakikolwiek podziemny zmysł krasnoluda działał mógłby stwierdzić jak daleko zaszli. Tymczasem musieli polegać na swoim sprycie. Z pewnością przeszli kilkanaście kilometrów. Przeraźliwa garbata bestia kroczyła za nimi ciągle szurając metalowymi łańcuchami o kamienne podłoże.
Na końcu ich drogi znajdowały się drzwi.
- To jedyne na co pozwolił mi ten, który mnie tu umieścił - rzekł z nieukrywaną radością w głosie mężczyzna. - Zdziwiłoby was gdybym podał jego imię, więc tego nie uczynię - człowiek pchnął metalowe skrzydło drzwi i wszedł do środka.
Znaleźli się w niewielkiej komnacie, która służyła za laboratorium. Kilka aparatur, fiolek, menzurek. Nic skomplikowanego. W rogu pod ścianą stał mały ołtarzyk poświęcony nieznanemu nikomu bóstwu. Tak sądzili, gdyż oświetlony on był świecami a w małej misie paliły się kadzidła, które wydzielały swoje wonności na całe pomieszczenie.
Człowiek odwrócił się nagle do nich i spod opiętej na twarzy maski rzekł niewyraźnie
- Przynieśliście mi wielki dar, który potrzebny jest aby zakończyć pracę jaką zlecił mi Masharani. Przynieśliście mi serce yuan-ti, dzięki któremu będę mógł wywiązać się z umowy.
Słowa te przez chwilę były dla nich niezrozumiałe. Przecież nie mieli żadnego serca! Coś się pomieszało temu dziwakowi. Jednak nie minął moment a zrozumieli wszystko. Anemone była pół-krwi yuan-ti i najwyraźniej to o jej serce chodziło. Jednak nim się zorientowała zza pleców Thorika i Tarisa wystrzeliły wda łańcuchy. Jeden z zacisnął się na szyi dziewczyny a drugi zaopatrzony w dziwny chwytak przebił się przez jej plecy i wyszedł z drugiej strony trzymająć parujące i bijące jeszcze serce niziołki. całą akcja nie trwała dłużej niż mgnienie oka i gdyby nawet ktoś chciał zareagować było już za późno.
Oczy Anemone gasły a twarz zastygła w grymasie przerażenia, iż nazbyt późno odkryła całą prawdę.
Mężczyzna powstrzymał elfa i krasnoluda dłonią przed atakiem
- Stójcie głupcy. Nadal nie rozumiecie? Mieliście za zadanie przywlec tu tą nieszczęsną osobę. Spełniliście je dobrze. Teraz odczekajcie chwilę a otrzymacie to po co przysłał was Masharani.
Człowiek wziął serce niziołki po czym wykonał gest nad ciałem Anemone, które spopieliło się w mgnieniu oka.
Tymczasem serce yuan-ti lewitowało kilka centymetrów nad dłonią ich gospodarza. Z ręki człowieka poczęła emanować niesamowita poświata zmieniając narząd Anemone w kulistą rzecz. Po niespełna chwili w dłoni człowieka spoczęła mała czarna kula nie większa od ludzkiej głowy. Podał ją elfowi i rzekł
- Masharani zrobi z niej odpowiedni użytek. Przekażcie mu moje pozdrowienia i przypomnijcie, że kolejna przysługa skraca moje męki o kolejne kilkaset lat. Jeśli chcecie znaleźć wyjście to zamknijcie za sobą te drzwi po czym otwórzcie je ponownie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pią 20:40, 02 Kwi 2010 |
|
Elf skinął głową na słowa dziwaka. Zabrał kulkę do swej sakwy i nie trzeba było mu dwa razy powtarzać instrukcji ewakuacji z tego miejsca. Z ukrywanym pośpiechem wyszedł na zewnątrz gdzie zaczekał na wyjście krasnoluda. Gdy ten do niego dołączył zamknął za nim drzwi... Raz jeszcze omiótł korytarz wzrokiem, spojrzał na towarzysza i ponownie otworzywszy drzwi przeszedł przez ich próg. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 9:50, 06 Kwi 2010 |
|
Gdy przestąpili przez próg wrót tak jak kazał im ich gospodarz znaleźli się na powrót wśród kamiennych menhirów. Noc zapadła już na dobre. Zarówno Thorik jak i Taris wspomnieli słowa Khanarsy "Trójka opuszcza to miejsce lecz dwoje tylko powróci." Po tych słowach jednak przyszedł jednak kolejny wers przepowiedni "Wśród żywych zostaną ci co oprą się węża zakusom." Czy oznaczało to, że powinni wymówić służbę u Masharaniego? A może te słowa dotyczyły li tylko nieszczęsnej Anemone?
Cóż, chcąc czy nie towarzysze ruszyli na powrót do wioski nomadów. Znali tę drogę i była ona w miarę bezpieczna.
Gdy dotarli na skraj obozu orków dostrzegło ich dwóch strażników. Krzyknęli coś ostrzegawczo lecz poznawszy krasnoluda i elfa podeszli do nich. Nie mieli pochodni. Ich naturalny zmysł dostrzegania rzeczy w mrokach nocy sprawdzał sie i teraz. Byli to rośli wojowie. Widać byli zaskoczeni widokiem powracających towarzyszy.
- Tydzień was nie było! - rzekł pierwszy a krasnolud rozpoznał w nim jednego z orków, który siedział z nimi przy ognisku - Myśleli, że gdy mróz puści mokradła was pochłoną. A tu taka niespodzianka.
- Nie gadajcie tylko, żeście przechytrzyli Ducha Mokradeł i ograbiliście go ze skarbów bo nie uwierzę.
Zza ich pleców dało się słyszeć kroki na zmarzniętym śniegu. Była to półorczyca Khanarsa. Patrzyła się na nich wzrokiem pełnym... smutku. Nie odzywając się ani słowem odwróciła się na piecie i wróciła do swej jurty.
- Chodźcie. Na pewno jesteście zdrożeni. Bądźcie moimi gośćmi. Ja mam wartę do końca nocy. Jurta jest więc pusta. Ciepło tam i wygodnie na skórach dzikonów. - wskazał palcem namiot z brązowych skór.
Było tu rzeczywiście ciepło i wygodnie a do tego w małym mosiężnym garnku stała jeszcze letnia zupa. Uraczyli się nią bez pytania. Mogli teraz pomówić o tym co się wydarzyło i wreszcie zasnąć gdyż jakiś dziwny ciężar przytłaczał ich swoją nieziemską mocą... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Wto 11:25, 06 Kwi 2010 |
|
Thorik był cicho przez całą drogę. W końcu, gdy dotarli do osady orków poprawił mu się humor. Przypomniał sobie również, że mała, złośliwa dziewczyna już nigdy więcej nie będzie na niego patrzyła tymi swoimi wężowymi oczami - w końcu czuł się spełniony. Cieszył się też, że nie pozbawił jej życia wcześniej, gdyż zapewne cała misja spełzła by na niczym.
- Wiesz co elfie, to wszystko wydaje się być strasznie zagmatwane. Odnajdźmy szybko wężowego kapłana i dowiedzmy się o co w tym wszystkim chodzi. - Nalał sobie trochę zupy, po czym zaczął ją konsumować. - Zastanawia mnie tylko o co chodzi z tym Duchem z Mokradeł... Czy chodziło im o tego starca ze swoją bestią? Jak myślisz? Bo jeżeli gdzieś jest jakiś prawdziwy duch, to zapewne skrywa w swojej kryjówce różnorakie bogactwa... Na Abbathora, jak ja kocham się bogacić! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Wto 19:49, 06 Kwi 2010 |
|
- Wydaje mi się, że jak już, to mogło im chodzić o strażnika tych kamieni co was tak łańcuchami poorał. - również poczęstował się zupą - Jak zauważyłeś, ten cudak ma swój świat i swoje prawa. Jakoś nie tęskno mi za nim, poza tym jest "więźniem" Masharaniego jak słyszałeś. Sądzę, iż w tej całej sprawie może być jeszcze ktoś trzeci. Ktoś kogo boi się banda orków.... Mam nadzieję, że Nerull nie pokarał nieszczęśników i nie zesłał na te ziemie Banshee... jeśli tak to zawijam się stąd jutro z samego rana. Jak chcesz możesz pójść ze mną. Niezwłocznie odszukajmy półwęża i zamknijmy ten rozdział. I nie głów się nad jakimś duchem. On jest bogaty, ale w dusze nieszczęśników, którzy śmią zakłócić jego spokój. Tymczasem - Smacznego! - rzekłszy to zabrał się do jedzenia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 12:58, 08 Kwi 2010 |
|
Gdy tak prawili pośrodku nocy do ich jurty zawitało nocne powietrze a wraz z nim Khanarsa i jakiś ork. Skłoniła się im i rzekła
- To mój mąż Daruk. W zwyczaju naszym jest, że zamężna kobieta nie może przebywać w jednej jurcie wraz z obcym mężczyzną więc musiał przyjść ze mną.
Daruk wyglądał na typowego orka. Złote kolczyki zdobiły mu uszy, miał pomarańczowe, zwierzęce oczy i silne ramiona. Nie był wysoki, ale sprawiał wrażenie groźnego.
Khanarsa usiadła na skórach a Daruk tuż obok niej. Nie odzywał się ani słowem, nawet się nie przywitał. Patrzył koso na towarzyszy. Najwidoczniej ten ork nie był stąd. Musiał należeć do innego plemienia, które nadal kultywowało animozje w stosunku krasnoludów i elfów.
- Jestem tu po to aby was ostrzec. Niesiecie ze sobą wielkie brzemię, które wyrządzi temu światu więcej zła niż dobra. Przyszłam was prosić abyście zaniechali swojej misji i zniszczyli to co macie oddać wężom. W swoich wizjach widziałam jak węże zalewają świat niosąc wojnę i zniszczenie. Na ich czele stał potężny wężolud w koronie z czaszek - spojrzała na plecak elfa i zamilkła jakby wyczuwając jakąś aurę z tego miejsca - To... - zaparło jej dech w piersiach, prawie zemdlała. Daruk podtrzymał żonę i warknął
- Coście narobili!? Gadajcie albo połamię wam karki.
Delikatna dłoń półorczycy dotknęła dłoni męża i uspokoiła go trochę. Wyszeptała kilka słów do ucha orka, który pomógł jej wstać i wyprowadził ja z namiotu. Tuz przed odejściem Khanarsa rzekła cicho
- Błagam was...
Znów zostali sami w namiocie. Po tej dziwnej wizycie całą sprawa wydawała się jeszcze bardziej zagmatwana... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Czw 13:39, 08 Kwi 2010 |
|
Elf siedział z na wpół otwartą buzią i łyżką w połowie drogi do niej gdy działa się ta cała scena. Gdy kobieta przedstawiła swojego męża zdobył się jedynie na delikatny gest powitalny wykonany głową. Gdy oboje wyszli i znów został sam na sam z krasnoludem rzekł:
- Wydaje mi się, że nie zabawimy tutaj długo. Proponuję dokończyć zupę i ruszyć stąd lada chwila. Nie widzi mi się zbytnio rozwieszenie moich szczątek na palach przed bramą wjazdową do tej osady... A i mój bóg byłby z tego niezadowolony. Kończ zupę i zbierajmy się. - po tych słowach dokończył posiłek i pozbierał swoje rzeczy. Gotowy do drogi czekał na kompana. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Czw 15:07, 08 Kwi 2010 |
|
- Nie sądzę, żeby te orki miały w zwyczaju zarzynanie swoich gości, ale jeżeli będziesz czuł się bezpieczniej gdzieś w lesie, to pójdę z tobą. Tylko obiecaj mi, że zbudujesz jakiś wygodny szałas. - Krasnolud dokończył zupę, po czym zebrał swoje rzeczy i ruszył z elfem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 19:27, 09 Kwi 2010 |
|
Opuścili wioskę gdy noc królowała jeszcze na niebie. Ciemność w świecie tak nieprzyjaznym współgrała z kłopotami. Choć nie zagrażało im nic ze strony plemienia nomadów Thorik i Taris kierowani jakimś wewnętrznym magnezem ruszyli w swoją drogę.
Elf z radością przyjął pierwsze promienie słońca. Jego czarne serce radowało się jeszcze bardziej gdy pośród topniejącego śniegu dostrzegał pierwsze objawy wiosny. Miała ona zawitać do Tu'al'u niebawem i eksplodować zielenią, która była mu tak bliska.
Szli ta samą drogą, którą tu dotarli. Nie było wśród nich małej Anemone ale najwyraźniej nie żałowali jej. Tak jak poprzednio nie spotykali wielu wędrowców na swej drodze. Jednak los począł chyba odwracać się od nich. Na horyzoncie bystry wzrok Tarisa dostrzegł chorągwie patrolu Karmazynowych Gwardzistów. Nie wahał się ani chwili. Złapał Thorika za kołnież i pociągnął za sobą w kolczaste krzaki, które musiały wystarczyć im za schronienie. Tropiciel nauczony kilku sztuczek w ukrywaniu się zakopał ich w śniegu i okrył suchymi gałęziami. Nie wiedział czy gwardziści dostrzegli ich - działał instynktownie. Leżeli nieruchomo. Nie słychać było ich oddechów. Tharis bardziej skłaniał się ku temu, że Karmazynowi usłyszą bicie ich serc niż zauważą.
Ciężkie rumaki zbliżały się ku nim. Każde stąpnięcie podkutego kopyta zbliżało ich ku nieuchronnemu spotkaniu z przeznaczeniem.
Gdy jeźdźcy znaleźli się dostatecznie blisko dwie pary oczy ukryte pod zimnym i mokrym śniegiem obserwowały ten ponury pochód.
Siedmiu konnych wlokło za sobą kilku jeńców. Jechali powoli lecz nie oszczędzali tych nieszczęśników. Były tam dwa elfy, trzech krasnoludów i gnom. Wszyscy mieli kajdany, które nie tylko zakleszczały im ręce lecz też przebijały nadgarstki metalowymi kolcami. Takie kajdany używali tylko Karmazynowi aby w razie ucieczki więźnia można było go poznać po ranach na nadgarstkach. Na dłoniach mieli zaschnięte strugi krwi. Łańcuchy od kajdan zaś powiązane były grubą liną, która przywiązana byłą do rumaka jadącego na końcu.
Sami jeźdźcy przypominali żywe trupy. Jechali ze wzrokiem tak mętnym i nieobecnym, że elfowi i krasnoludowi wydawało sie iż nie sposób zwrócić ich uwagę na cokolwiek. Byli jak odurzeni. Dopiero po czasie obaj towarzysze przypomnieli sobie, że Karmazynowi Gwardziści to bezduszne istoty, które poddawane są rytuałowi podczas którego wyzbywają się wszelkich emocji.
Mroczny pochód przejechał obok nich. Żaden z gwardzistów nie zwrócił nawet uwagi na ślady na śniegu, których Taris nie zdążył zatrzeć. Widocznie oddział nie miał rozkazu szukać kogokolwiek a tylko dostarczyć więźniów w określone miejsce. Znając życie do jakiegoś kamieniołomu...
Dziwił fakt, że w oddziale nie było maga ani akolity. Karmazynowi musieli więc stoczyć ostatnio jakąś walkę i stracili kilku swoich.
Pełne napięcia chwile minęły gdy jeźdźcy i więźniowie odjechali. Krasnolud i elf wyszli z ukrycia lecz zachowywali się nadal ostrożnie. Kłopoty lubią się przyciągać a tam gdzie jest jeden oddział Gwardii może trafić się i kolejny.
Z zamyślenia zaskoczyło ich ciche syknięcie. Pierw myśleli, że to Anemone powróciła zza grobu lecz po chwili gdy mieli już ciąć i rąbać dostrzegli kogoś kto ukrywał się tuż obok! Był to poznany przez nich wcześniej elf imieniem Kruk. Wyszedł spod śniegu i otrzepując się rzekł
- Nasze ścieżki znów się krzyżują. - jego głos był tak smutny jakby miał w sobie żal całego świata. Taris nie mógł się oprzeć wrażeniu iż Kruk i Duch to jedna osoba. - Smutne czasy nastały na tym marnym padole. - Kruk zamknął oczy i mówił dalej - Wiem, że nie kierują wami żadne szlachetne pobudki. Jednak jeńcy, których widzieliście przed chwilą nie mogą być dłużej więzieni. Muszę zerwać im kajdany i czym prędzej doprowadzić dwóch z nich przed oblicze moich... mocodawców. - otworzył oczy i spojrzał nań surowo - Wiem, że wymagam wiele, ale zapłacę wam złotem i klejnotami. Za zabicie kapłana Hextora i tak czeka was stryczek więc zabicie kilku Karmazynowych nie zrobi różnicy. Zresztą w tej dziczy nie odkryją szybko ich ciał. Niestety wina może spaść na pobliskich nomadów, ale to małą cena za wolność. Z pewnością zapytacie czemu dwaj elfowie są tak ważni... otóż wiedzą zbyt wiele aby trafić do niewoli. Duch elfa jest silny, ale każdy zamek i każde drzwi można otworzyć. Wystarczy trochę czasu. - znów zamknął oczy - Zaoferuję wam złoto i klejnoty warte pięć tysięcy, oraz ten kamień - wyjął z kieszeni mały kamyk, który zalśnił w zimowym słońcu - Ma on właściwość tłumienia magii wieszczącej w obszarze trzech metrów od posiadacza. Każda mag, sprawdzający was przy wejściu do miasta nie wykryje żadnego magicznego przedmiotu. Do tego nie będzie można was szpiegować. Dla mnie to niewielka cena lecz dla was okazja na zarobek i powiększenie magicznego arsenału. czy jesteście na tyle szaleni aby mi pomóc?
Kruk zachował kamienną twarz wypowiadając każde słowo. Schował jednak kamień do kieszeni. co powstrzymywało towarzyszy przed zabiciem go tu i teraz i zabraniem tego co im obiecał bez narażania się na walkę z karmazynowymi? Może fakt, że pośród jeńców byli ich ziomkowie? A może nic ich nie powstrzymywało? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pią 21:32, 09 Kwi 2010 |
|
Elfa nie obchodziło za bardzo to co działo się z elfią arystokracją. Był wyklętym samotnikiem wyjętym spod prawa i daleko od domu. Zarówno Duch jak i Kruk, a może po prostu ON zrozumiałby go. W końcu dzielą taki sam żywot. Pytająco spojrzał na krasnoluda pozostawiając te kwestie do jego wyboru. Później spojrzał znów na elfa, którego sprawa i działanie wydawały się być coraz większą intrygą... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 23:19, 09 Kwi 2010 |
|
Thorik zaciekawił się, gdy elf opowiadał o magicznym kamieniu, niestety niezbyt uważnie słuchał go wcześniej. Kamień był coś wart, ale Thorik wiedział, że wężowy kapłan da mu setki takich.
Jakiego ryzyka mogły by być warte te elfie żywota, skoro i tak niebawem świat pogrąży się i ukorzy przed wężowymi władcami.
- Zaczynasz mnie powoli irytować elfie. - Spojrzał na Tarisa. - Bez urazy przyjacielu, ale ten twój kolega jest jakiś dziwaczny. Lepiej idź poszukać pomocy gdzie indziej, albo "ROZŁUPIE CIĘ NA PÓŁ!". - Tym dość wulgarnym akcentem Thorik zakończył rozmowę z elfem. Wstał, spojrzał na kompana, po czym kiwnął głową dając znak do drogi. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Sob 6:50, 10 Kwi 2010 |
|
Elf bezradnie spojrzał na Kruka, a może był to Duch? Nie obchodziło go to w tej chwili. Znajomość z odnawiana po tak wielu latach nie była dla Tarisa zbyt dobra, tym niemniej, że czuł się oszukiwany przez tego delikwenta. Albo chciał ukryć swą prawdziwą tożsamość, albo podszywał się pod kogoś innego by nie dać światłu dziennemu faktów, iż jego wierny druh poległ z Jego ręki... Czarne serce elfa skamieniało, niczym skóra golema. Spojrzał pogardliwie na "Kruka" i ruszył za kompanem trzymając dłonie w pobliżu broni, dając tym samym do zrozumienia, że podziela zdanie krasnoluda. Taris był chyba jedynym elfem którego Thorik jeszcze trawił... Może wynikało to z tego, że doskonale się uzupełniali i nikogo więcej im nie było trzeba? Wężowy lud i tak rozprawi się z każdym, a oni jako kompani Masharaniego zostaną ocaleni i wynagrodzeni. Elf nie robił tego dla pieniędzy czy dla magicznych przedmiotów. Był jeszcze młody jak na elfa i jego serce wciąż było żądne przygód, a niezłomna wiara knuła podstęp godny podziwu... Wężowy pomiot zapewni Czarnemu Panu niezliczone zastępy nowych dusz... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|