|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 7:10, 09 Paź 2015 |
|
Rozdział pierwszy
Bard
Ognisko już dogasało więc Lewus dorzucił drwa. Gdy płomienie raźniej strzeliły w górę Bard przytknął bukłak z winem do ust, upił łyk i popatrzył wymownie na zgromadzonych. Lewus był kupcem, o niejasnej do końca przeszłości który ich wynajął na tę podróż. Siedzieli teraz w nocy na trakcie gdzieś pomiędzy Wiosłem a Starą Górą pilnując tego co im zostało po napaści bandytów. Och, zapomnieliby - nie bandytów tylko najemników barona Rudego z Wiosła, który konfiskował dobra wszelakie na poczet wojny z Południem. Cud, że uszli z życiem, właśnie świętowali ze skwaszonymi jednak minami i podłym nastrojem. Wtedy pojawił się Bard. Tak kazał na siebie wołać. Był to człek rosły, o posturze niedźwiedzia i spojrzeniu bazyliszka. Jednak od razu przypodobał się i im i Lewusowi a gdy począł bajać, wówczas wszelkie wątpliwości minęły. Zresztą na wozie, który ciągnął już teraz tylko jeden koń niewiele pozostało i nikt nie sądził aby krasnoludy ze Starej Góry dały za to wiele złota. Zostali z Lewusem tylko z jednego powodu, woleli jechać z nim niż zostać wciągnięci siłą do armi barona. Król, stary i schorowany, mamiony przez swych doradców nie zważał za bardzo na sytuację ziem na Wschodnich Rubieżach. Baron upatrzył sobie Południe jako wroga królestwa i wydał mu wojnę. Wschód był dość gęsto zaludniony jednak pola uprawne i warsztaty tkackie nie mogły do końca zapełnić skarbca barona. Pragnął on dóbr w postaci kopalni żelaza z Południa właśnie i dlatego uderzył. Regularne wojska Barona walczyły teraz w sercu Południa jednak tuż przy granicy poczęły się formować oddziały partyzantów, które regularnie nękały Wschodnią Rubież. Stąd baron nakazał utworzenie oddziałów "ochotników" zwanymi Niedźwiedziami, które miały zwalczać południowców. Kto miał tyle oleju w głowie aby nie mówić tego na głos nazywał ich jednak Hienami.
Tak podróż do Starej Góry jawiła im się jednak o wiele przyjemniej niźli walka u boku chłopów i tkaczy a nierzadko też rzezimieszków i łotrów, gdyż baron nakazał uwolnienie i ułaskawienie wszystkich tych, którzy zgodzą się poprzeć jego sprawę.
- Nie było to łatwe zadanie - rzekł wreszcie Bard kontynuując swoją opowieść o dzielnych poszukiwaczach przygód, którzy wybrali się do skarbca przebiegłego maga aby skraść klejnot zwany Perłą Południa - Sam skarbiec jak i jego okolice były pełne niebezpieczeństw, nie tylko fizycznych. Strzegły go sukkuby, przebiegłe diablice, które kusiły śmiałków cielesnymi zakusami aby w momencie spełnienia wbić im sztylet prosto w pierś.
Bard mówił, bajał i podśpiewywał a oni go słuchali. Twarz Barda jawiła im się w świetle rozedrganych ogni niczym półmaterialna. Czasami zaś była tak ostra i pełna potęgi, że nieznajomy jawił im się niczym bóg, który zstąpił na te ziemie aby dać upust swoim kaprysom. Jednak wypite wino, stres i zmęczenie dały w końcu o sobie znać i zapomnienia mogli już szukać tylko we śnie.
Ranek przywitał ich jedną niespodzianką. Bard i Lewus zniknęli. Przeszukali obozowisko i jego okolice. Nie było śladów walki czy krwi. Posłanie kupca leżało nietknięte. Nic nie zginęło, brakowało tylko ich pracodawcy. Okolica spowita była poranną mgłą, która sunęła tu z pobliskich moczarów. Nie było w okolicy wiele miejsc aby się w nie udać. Dopiero teraz pojęli, że Bard przybył do nich nie z kierunku Wiosła czy Starej Góry ale właśnie ze strony moczarów. Czyżby kryła się za tym jakaś mroczniejsza tajemnica? Czy prawda o Bardzie nie była aż taka prosta? Jeden z nich zwany Mimem zaproponował aby poszukać Lewusa, gdyż wraz z handlarzem odszeszła ich zapłata. I tak nie byli kupcami i nie mieli pojęcia do kogo się zwrócić z resztkami towarów, które wieźli. Zresztą chyba właśnie przez całą podróż czekali na coś bardziej ekscytującego od spojrzeń wiejskich dziewek w siołach, które mijali. Tajemnica pojawienia się i zniknięcia Barda a także Toto rozpalała w ich sercu coś czego od dawna oczekiwali. Przygoda! Tak jak w nocnych opowieściach Barda, mogli stać się poszukiwaczami przygód a być może i skarbów?
- A czemu my go wogóle nazywamy Lewusem? - spytał Szczeniak, najmłodszy w ich kompanii, jednak nie z najkrótszym stażem.
Mim, zwany tak gdyż często wykrzywiał twarz w różne grymasy odparł pakując swój dobytek i sprawdzajac broń
- Nie wiecie? - twarz Mima ściągnęła się w udawanym zdziwieniu - Ponoć to Lewa Ręka z Thar, najlepszy nożownik, legenda.
Szczeniak jak i reszta nie dali wiary słową Mima
- Lewa Ręka nie żyje! - rzekł pewnie ich kolejny kompan Sierp, który za pas miał zatknięte dwa miecze o wyglądzie sierpów właśnie. - Zabił go Kostuch, albo Wiatr nie pamiętam.
Mim uśmiechnął się nieprzyjemnie i wstajac przypiął swój sztylet do pasa.
- Tylko głupiec może sądzić, że taki kmiot jak Kostuch albo leszcz jak Wiatr dałby radę Lewej Ręce. To tylko plotki. Ja moim skromnym zdaniem sądzę, że Lewus i Lewa Ręka to jedna i ta sama osoba, tylko z jakichś powodów nasz mistrz noża wycofał się z tamtego życia. Ot co.
Rozmowa urwała się tak jak zwykle, bez konkluzji i wniosków. Oni wszsycy mieli różną przeszłość, lepszą czy gorszą. Teraz nie liczyła się. Teraz byli tym kim byli i robili to co robili.
- Ruszamy? - Mim spojrzał na resztę przyglądajac im się bacznie jakby widział ich pierwszy raz w życiu. Miał przy tym nieodgadniony wyraz twarzy, chyba po raz pierwszy odkąd go poznali.
Wygląda to tak jak widać. Posty piszę na kompie i po kafelki wrzucam na telefon. Mam nadzieję niedługo podpiąć się pod peceta ale nic nie obiecuje. Za literówki od razu przepraszam. Cieszcie się opowieścią |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|