FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Preludium Alexa Wolfa [malkawiasz] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 12:26, 20 Lut 2012 Powrót do góry

3 lipca 1930 roku

Dzień chylił się już ku końcowi, ale praca Aleksa jeszcze nie. Ślęczał nad papierami, które musiał ktoś uporządkować, aby wszystko wyglądało tak jak każdy chciał to widzieć. Tu kilka dolarów, tam kilka dolarów i wszystko się zgadzało. Wolf podrapał się po policzku i nalał sobie szklankę dobrej starej wódki. Może nie była to stoliczna lecz jakiś kanadyjski wyrób, ale jak się nie ma co się lubi...
Wolf wychylił szklankę i pomyślał o Tomym, który miał się zająć tymi papierami. Cholera, że też musiał trafić do szpitala z połamanymi nogami i ręką. Niby wypadek samochodowy ale Wolf nie liczył na taką przychylność losu. Smak alkoholu zabił zimną kawą i odłożył dokumenty na stertę pozostałych.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Alek nie mógł sobie przypomnieć czy był z kimś umówiony. Gdy jednak w drzwiach ukazał się Roger "Stone Cloud" Simmons przypomniał sobie - Indianie Yakima. Pewna spółka metalurgiczna w Tacomie nie chciała zatrudnić "brudasów z rezerwatu" Aleks obiecał im pomóc w nagłośnieniu sprawy w mediach i załatwić "kilka spraw" z zarządem spółki Tacoma Metals.
Indianin ubrany był w prostą koszulę i spodnie. Długie włosy związane miał w warkocz. Indianie na rynku pracy to był jeszcze większy ewenement niż czarnoskórzy, którzy nadal mieli ciężko. Jednak Aleks widział w nich potencjał i determinację, którą sam w sobie cenił. Nie, nie zamierzał im pomagać ze względów czysto altruistycznych. Miał w tym swój cel.
- Przepraszam, nie przeszkadzam? - Roger wszedł powoli i zamknął za sobą drzwi. Widać był stremowany i rzadko przebywał w większych aglomeracjach. Z tego co słyszał Wolf mieszkał wraz z kilkunastoma ziomkami w wynajmowanym mieszkaniu w Tacomie.
- Ja w tej sprawie. Pan Thorton powiedział, że jest szansa, że nam pan pomoże. I powiedział, żeby przyjść do pana w tej sprawie dziś wieczór. Ja wyjdę jak przeszkadzam.
"Tańcząca Skała" stanął oparty o zamknięte drzwi jak jakaś sierota w domu opieki...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Czw 16:41, 01 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 13:07, 21 Lut 2012 Powrót do góry

Alek wstał i z uśmiecham wskazał krzesło.
- Nie skądże znowu. Siadaj proszę – jak zwykle stare przyzwyczajenia wzięły górę i od razu zrezygnował z form grzecznościowych – Mów mi Alek.

Poczekał, aż Indianin zajmie miejsce i oswoi się z nowym otoczeniem. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem i w końcu Wolf przemówił.

- Thorton wprowadził mnie w sprawę. Mniej więcej. Myślę, że da się coś zrobić, mam nawet kilka pomysłów, ale – zawiesił głos na chwilę – Nie będzie to łatwe.

Chwile badał wzrokiem rozmówcę i pozwolił sobie w końcu na uśmiech – Nie martw się, trafiłeś pod dobry adres – Jak zwykle w takich sytuacjach chciał poczęstować gościa czymś ze swojego barku, ale zreflektował się. Już nie raz kończyło się to niezbyt dobrze.

- Pomogę wam, ale będziesz najpierw mi musiał o was trochę opowiedzieć i o całej sytuacji. Zajmę się mediami i nagłośnieniem sprawy. Moi chłopcy przemówią też do rozsądku komu trzeba. Jak się już zorientowałeś pewnie, życie u nas nie jest łatwe – uśmiechnął się smutno – Ale z tego co słyszałem twoi ludzie są twardzi i gotowi walczyć o swoje, a ja wam tylko pomogę dostać to co i tak się wam prawnie należy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 22:13, 24 Lut 2012 Powrót do góry

Tańcząca Skała usiadł zachęcony przez Wolfa. Położył ręce na blacie biurka i zastanawiał się chwilę nad słowami.
- Panie Wolf. Wiem jaki charakter mają niektóre pańskie... działania. Nie przyszedłem wynająć jednak zbira. Chcemy tylko dobrze poprowadzonej kampanii w naszym imieniu. Nasz naród został wyrzucony siłą z własnych ziem. Nasi przodkowie przelali wystarczająco wiele krwi. To nie nasza droga - Indianin pokręcił głową - Mam nadzieję, że rozumiemy się w tej kwestii. Teraz przejdę do rzeczy. - Roger złączył dłonie jak do modlitwy i zaczął wymieniać. - W Tacoma Metals zatrudnionych jest przeszło sto pięćdziesiąt osób. To największy zakład w tej części hrabstwa i trzyma go tylko przemysł pana Forda. Produkujemy części samochodowe. W firmie jednak ostatnio zaszły poważne zmiany w zarządzie. Jak pan zapewne słyszał główny udziałowiec popełnił pół roku temu samobójstwo gdy stracił cały majątek przez nieuczciwość swojego księgowego. Od tamtej pory chciano opanować chaos, który powstał w zarządzie. Wybrano nowego przewodniczącego, który sprowadził z Teksasu nowych dyrektorów i kierowników. Nam przydzielono niejakiego McCollinsa, który chyba... - Roger próbował dobrać słowa - Chyba jest rasistą. My, to znaczy Yakima dostajemy nadgodziny. Zawsze przydawały nam się dodatkowe pieniądze, ale od trzech miesięcy nie otrzymujemy za nie wynagrodzenia. Mój siostrzeniec Joel przez przypadek uszkodził tokarkę. Nie była to ego wina, po prostu coś się przepaliło. McCollins jednak powiedział, że potrąci to nam z pensji. Nam, wszystkim. tym właśnie tłumaczy brak płatności za nadgodziny. W fabryce pracuje tez dwóch czarnoskórych. Im też się obrywa. Jeden z nich spadł ostatnio ze schodów. Połamał sobie przy tym żebra. Było to w godzinach pracy a McCollins ani widzi wypłacić mu odszkodowanie. Zresztą sam Teksańczyk rządzi się w fabryce jakby była jego. Nie wiem panie Wolf co na to zarząd... Zresztą kto by nas słuchał. Boję się, że McCollins w końcu znajdzie dobry powód aby nas zwolnić... przecież tyle osób teraz potraciło pracę, że na nasze miejsce znajdzie się dwóch kolejnych.
Roger skończył i wyczekiwał z zapartym tchem na odpowiedź Aleka. Tymczasem Wolf układał już w myślach plan działania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pon 15:38, 05 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 8:40, 27 Lut 2012 Powrót do góry

Na dźwięk pierwszych słów Alek przywołał na usta swój świętoszkowato – obrażony uśmiech zranionej niewinności. „Zbir? Ja? Dobre sobie!” – chciał zaoponować, ale Indianin nie dał mu dojść do głosu. I całe szczęście bo już po chwili Wolf zmienił o nim zdanie diametralnie. „Oj, bratku, nie takiś ty głupi, za jakiego chciałbyś, żeby cię brano.”
Sam często stosował tą taktykę, więc zły był na siebie, ze tak łatwo dał się podejść. „A przecież batiuszka nie raz powtarzał, synek, nie oceniaj wódki po butelce.” Z większą uwagą słuchał słów swego gościa układając zaczątek planu. Niektóre działania eliminował już na wstępie, niektóre odsuwał do późniejszego rozważenia. Gdy Indianin skończył, Wolf zaczął prawie bez chwili wahania.

- Taa, Teksańczyk, to by wiele tłumaczyło – przeciągnął śpiewnie pierwszą część zdania – W takim razie zgodnie z życzeniem będziemy działać w białych rękawiczkach – skłamał gładko. Nie był jakimś wynajętym zbirem i sam będzie decydował jakich metod użyje. Nie miał jednak zamiaru kłócić się na ten temat, ani dyskutować. Nie był filantropem i miał zamiar ugrać swoje przy tej sprawie. Uśmiechnął się i ciągnął dalej:

- Załatwimy sprawę wielotorowo. Raz, spróbujemy założyć u was związki, ale to pójdzie na drugi ogień. Musimy najpierw przygotować grunt. Pracodawcy nie lubią związków, oj nie – uśmiechnął się na wspomnienie swoich początków w tej branży.

- Dwa, mój papuga najpierw przyjrzy się waszej sprawie – widząc zdziwioną minę wyjaśnił szybko – prawnik, mój znajomy prawnik.

- Trzy, prasa – Wolf bardzo wcześnie przekonał się, że prasa to potęga w tym kraju. – Mam jedną znajomą dziennikarkę, jest trochę natchniona – pokazał palcem kółko na wysokości skroni – Ale przez to powinna pójść tropem waszej sprawy niczym pies myśliwski.

- No i na koniec najważniejsze. Będę potrzebował wszelkich informacji na temat tego rasisty. Wszystko – zaakcentował by jego rozmówcy nie umknęło jakie to ważne – Co je, z kim sypia, jeśli ma stały grafik dnia, to chce znać jego przyzwyczajenia. Chcę znać jego żonę, dzieci, kochanki. Gdzie chodzi do kościoła, kto jest jego przyjacielem, a kto wrogiem.

Zrobił chwilę przerwy bacznie obserwując Rogera. Należało mu się trochę wyjaśnień, żeby nie nabrał zbędnych podejrzeń.

- Wodzu. To jest Ameryka. Kraj dużych możliwości. Nie trzeba przelewać krwi, żeby załatwić tą sprawę. Czasem wystarczy dać komuś łapówkę, odkryć czyjś mały sekret by zdobyć trochę ważnych informacji lub wpłynąć na kogoś by głosował po twojej myśli. – Alek postanowił być częściowo szczery, podświadomie czuł, że w przypadku tego typa to może być najskuteczniejsza metoda. - Wiem, że nie do końca akceptujesz moje metody, ale właśnie dla tego do mnie przyszedłeś. Ty będziesz miał ręce czyste, a ja załatwię to skutecznie jak zawsze. Zresztą skoro tu przyszedłeś wiesz o tym.

Chwilę patrzył gościowi w oczy i rzucił na koniec.

- Nikomu się krzywda nie stanie, obiecuję, że akceptuje twoje zastrzeżenia i nie mam zamiaru przelewać krwi – powiedział poważnie – Ni łamać rąk, nóg i inny takich tam – dorzucił z uśmiechem by rozładować napięcie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 10:49, 02 Mar 2012 Powrót do góry

Roger słuchał Aleksa w milczeniu. Czasem unosił wysoko brwi gdy nie rozumiał dokładnie co ten do niego mówi. Gdy Alek skończył Tańcząca Skała podrapał się w podbródek i rzekł w zamyśleniu
- Związki są dobre. Tak właśnie słyszałem. Czemu nie można od razu od tego zacząć? Myślę też, że prasa wiele nam pomoże. Choć umiem czytać tylko w małym stopniu - tu wstydliwie opuścił wzrok - [colr=red]To widzę, jak ci wszyscy ładnie ubrani ludzie pochłaniają gazety. Poparcie ludzi w dzisiejszych czasach jest ważne, prawda? Co do naszego nowego dyrektora[/color] - wzruszył ramionami - To chyba nie będziemy mogli wiele pomóc. Wolimy mieć z nim jak najmniej kontaktu. Może by wynająć... prywatnego detektywa? Teraz tak dużo się o nich mówi, że pomagają policji? - Roger zrobił dłuższą pauzę i dodał - Zaufam panu, choć dobrze wiem, że nie powinienem. Jednak jeśli nie chce się już walczyć w przegranej sprawie trzeba poprosić o pomoc. Jeśli więc mogę na pana liczyć to czekamy na pomoc w Tacoma Metals. Dobranoc.
To mówiąc Roger wstał i wyszedł. Aleks został sam na sam z myślami i do połowy opróżnioną butelką wódki. Skoro mógł się oderwać od papierkowej roboty postanowił działać w sprawie Indian. Ale to rano. Najpierw potrzeba było się przespać z tym problemem. Nawet nie podejrzewał, że niedługo "rano" będzie dla niego miało inny wydźwięk...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 12:09, 06 Mar 2012 Powrót do góry

Aleks nie był rannym ptaszkiem więc wyszedł z domu grubo po południu. Mimo, ze miał dzisiaj wiele do załatwienia nie widział powodu by zrywać się skoro świt. W planach miał trzy spotkania. Z prawnikiem, chciał z nim obgadać sprawę Indian, ich sytuację w fabryce i pomysł zawiązania związków. Na drugi ogień szedł detektyw. Czym więcej będzie wiedział na temat tego prezesa – rasisty, tym lepiej. Na wieczór zostawił sobie spotkanie z Jane. Pismaczką, która poznał kiedy węszyła wokół sprawy, która on kiedyś tez się interesował.

Wolf uśmiechnął się na wspomnienie numeru, który wtedy wywinął konkurencji. Pracował wtedy dla udziałowców pewnej firmy kolejowej. Krótko mówiąc on i jego chłopcy niszczyli tabor konkurencji, kradli ich transporty, zastraszali specjalistów, ot zwyczajna robota. Dzięki jego umiejętnością oraz informacją, które przehandlował od poznanej dziennikarki udało mu się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Tak zamataczył, że konkurencyjny gang spalił sprzęt swojego pracodawcy, a on nie pobrudził sobie rak. Czyli tak jak lubił.

Alek wcisnął kapelusz bardziej na oczy. Nie lubił jak go razi słońce, choć czuć jego promienie na skórze było cudownie. Czekał go dłuższy spacer, ale nie przejmował się tym nawykł do wysiłku fizycznego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 19:58, 06 Mar 2012 Powrót do góry

Image

Jeffrey Wournos III był dobrym znajomym Aleksa z jednego powodu - specjalizował się w wyciąganiu z więzień kryminalistów i nie krył tego. Był to mężczyzna po sześćdziesiątce, zawsze nienagannie ubrany i uczesany, choć wiele na głowie nie miał. Za to miał wiele w niej. Jednak gdy Wolf wszedł do jego kancelarii i sekretarka Wournos'a zamknęła za Alekiem drzwi Jeffrey nie wyglądał tak jak zawsze. Był w niemałym nieładzie, tak jakby przed chwilą się z kimś szarpał. Jednak na widok gościa wygładził garnitur i poprawił krawat.
- O, Alek wejdź proszę - rzekł ze stoickim spokojem Jeff, jednak wyczulone oko Rosjanina dostrzegło jak prawnik drżącą ręką odkłada teczkę z dokumentami. - Mam trochę dziś zawalony dzień i dlatego mogę poświęcić ci tylko niewielką chwilę. Jednak zawsze prawda? - uśmiechnął się niemiło ukazując protezę, która nie do końca była dopasowana przez co wydawało się, że Wournos ma koński zgryz.
Alek naświetlił sprawę znajomemu i po krótkiej rozmowie wyszedł od niego ukontentowany. Jeffrey postanowił pomóc Wolfowi w najbliższym wolnym czasie a więc w sobotę. Zaprosił go do swojego domu na Crouch End na mały aperitif.

Biuro Gary'ego Stentsona mieściło się kilka przecznic dalej ale Alek nie pozbawił się przyjemności jazdy tramwajem. Zawsze podczas podróży podziwiał architekturę Seattle. Domy zbudowane na niestabilnym gruncie poczęły po latach opadać co w efekcie dało to, że dwa poziomy mieszkań znajdowały się pod ziemią. Właśnie w takim miejscu mieściło się biuro Stentsona.

Image

Alek zszedł schodami na dół i skierował swoje kroki do biura detektywa. Miał nadzieję zastać go walczącego z kacem ale się pomylił. Gary siedział za swoim tanim biurkiem, czysty i ogolony. Jego masywne szczęki żuły tytoń, który wypluwał do spluwaczki stojącej obok.
- Dziś Czwarty Lipca. Pracuję tylko do szóstej, potem idę na zasłużony odpoczynek i festyn Alek - rzucił detektyw gdy Wolf stał jeszcze w progu z dłonią na klamce.
W biurze samego Stentsona nie zmieniło się nic od ostatniej wizyty Aleksa. Było ascetycznie urządzone z wieszakiem na ubrania, na którym straszył płaszcz gospodarza, szafką na akta i barkiem. Na środku stał stół a goła żarówka świeciła z sufitu.
Wolf zajął miejsce naprzeciwko detektywa.
- Nadal zajmujesz się likwidowaniem konkurencji dla konkurencji? A może wreszcie dołączysz do mnie, postawię ci biurko w kącie i powieszę przy nim plakat Mildred Davis? - uśmiechnął się na znak, że żartuje i rozłożywszy ręce rzekł - Wal kolego. Na pewno przychodzisz do mnie z bombową sprawą i już słyszę szelest pieniędzy w mojej kieszeni.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 10:47, 07 Mar 2012 Powrót do góry

Aleks cenił sobie bardzo znajomość Jeffrey’a. Nie dla specjalizacji, z której był znany. Aleks na szczęście nie musiał do tej pory być ratowany przez niego. Cenił go dla jego wiedzy i inteligencji. Alek z wiekiem zmienił się odrobinę i dojrzał. Nie imponowały mu już metody stosowane przez prostych bandytów na ulicy. Każdy głupek może przylać ci w zaułku łyżką do opon lub kastetem, ale nie każdy potrafi załatwić swoje sprawy bez brudzenia rąk. Z wiekiem zmienił mu się punkt widzenia i coraz bardziej skłonny był załatwiać swoje sprawy inaczej. Nie to, że zaczął się brzydzić przemocą. W arsenale jego metod były różne sposoby na rozwiązywanie problemów. Kiedy przemoc jawiła się najlepszym rozwiązaniem stosował przemoc, kiedy inne metody były skuteczniejsze, rozwiązywał sprawę bez przemocy. Nie był okrutny czy agresywny, starał się zawsze stosować rozwiązania adekwatne do problemów, dla tego był tak skuteczny.
Obcując z takimi ludźmi jak Jeffrey wiele się uczył, a Alex odkrył niedawno, że przestępcy, którzy nie uczą się wystarczająco szybko wypadają z interesu. Najczęściej spędzają emeryturę na koszt państwa lub jeśli mają mniej szczęścia dostają do życia betonowe buty. Alek był na to zbyt sprytny więc sporo czasu spędzał nadrabiając braki w edukacji powstałe w jego młodości. Dla tego wykorzystywał każda sposobność do rozmowy z prawnikiem by się czegoś od niego nauczyć.

Już od wejścia zauważył, że coś nie grało. Po obowiązkowej wymianie uprzejmości przeszedł wiec do sedna i starał się streszczać. Taki przebieg rozmowy zdaje się satysfakcjonował obie strony. Gangster, aż palił się żeby zapytać o co chodzi, ale wiedział, że w tej branży wścibstwo nie jest mile widziane. Pożegnał się szybko, podziękował i wyszedł. Nie był by jednak sobą, gdyby nie omieszkał podpytać sekretarki Jeffrey’a.

Zadowolony z wizyty wsiadł do tramwaju i cieszył się widokami. Spokojne tempo podróży odpowiadało mu jak najbardziej. Mimo, że mieszkał tu od urodzenia lubił spacerować ulicami i oglądać widoki. Czuł jakiś sentyment do starych ulic i starych budynków. W przeciwieństwie do większości swoich kumpli nie marzył o nowym domku z ogródkiem. Według niego takie domy nie miały duszy. Za każdym razem gdy widział jakiś stary budynek w głowie powstawał mu plan jego renowacji.

Podróż minęła mu szybko i już po chwili schodził do biura Gary’ego. Aleks jak zwykle przybrał minę urażonej niewinności słysząc zarzuty odnośnie swojej działalności. Szybko jednak roześmiał się i z kieszeni płaszcza wyciągnął słusznych rozmiarów flaszkę.

- Kanadyjska. Hiram Walker & Sons. Tak jak lubisz – sam wolał wódkę, ale pamiętanie o przyzwyczajeniach swoich znajomych nie raz mu się opłaciło. Usiadł za stołem i nie czekając na zaproszenie wyłuszczył z czym przyszedł.

- Kusząca propozycja, ale znasz mnie. Sam wolę być swoim szefem – skrzywił się lekko. Nie raz i nie dwa przyszło mu wysłuchiwać poleceń od ludzi, których miał za skończonych głupków. Co jednak poradzić. Życie.

- Mam jednego typa do prześwietlenia. Z górnej półki więc podejrzewam, że nie będziesz musiał ryzykować w podejrzanych dzielnicach – z miejsca przystąpił do negocjacji. – Prościzna, w sumie poprosiłbym swoją mamę, ale ostatnio bolą ja nogi, więc przyszedłem do ciebie – czuł się swobodnie u Gar’ego więc pozwolił sobie na żarty i przekomarzania. Wyciągnął z kieszeni notes, wyrwał kartkę z namiarami domniemanego rasisty i podał kumplowi.

- Standardowo. Wszystko co uda ci się wygrzebać. Jak będziesz miał już cokolwiek to daj znać na bieżąco i szukaj dalej – pomyślał chwilę czy czegoś nie zapomniał – Aha, tutaj zaliczka - odliczył standardowa stawkę i położył przed detektywem i zmienił temat uznawszy, że interesy mają już za sobą.

- Ah, dobrze że mi przypomniałeś. Całkiem mi z głowy wyleciało, że dzisiaj święto. Pewnie dla tego nikt nie ma czasu dla mnie – dobrze, że wcześniej umówił się z dziennikarką na kolację. Swoją drogą dziwne, że nie miała innych planów na święto. Z drugiej strony mogła sobie pomyśleć pewnie co innego. Alek dopiero teraz sobie uświadomił, że mógł zostać opacznie odebrany.

„Ech, durak, kiedy ty w końcu zaczniesz myśleć jak należy.”


Pogawędził chwilę z detektywem i nie chcąc zajmować mu więcej czasu wrócił do domu na obiad.[/i]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez malkawiasz dnia Śro 10:47, 07 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 12:12, 13 Mar 2012 Powrót do góry

Jane przyszła na umówioną kolację jak to na kobietę przystało spóźniona. Alek nie miał jej tego za złe, choć cenił sobie swój czas. Jane Greenwood była atrakcyjna, choć najwidoczniej nie lubiła tego okazywać. Zjawiła się w prostej ciemnej sukni z małą torebką, naszyjnikiem i doklejanym pieprzykiem na policzku. Blond włosy ułożyła prosto ale elegancko. Powitała Wolfa uśmiechem.

Image

- Odkąd to taki gość jak ty stołuje się w "Spartans Club"? - spytała niewinnie aczkolwiek widać było, że Alek zaimponował jej w tym wypadku stylem. Usiadła gdy kelner odsunął jej krzesło - Alek, miałam na dzisiaj zgoła inne plany, wiesz święto i tak dalej, ale zaintrygowałeś mnie swoim telefonem, a ty masz zawsze dobrą historię. Słucham cię więc z zapartym tchem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 14:32, 17 Mar 2012 Powrót do góry

Dla Wolfa był to pracowity tydzień. Podczas gdy większa cześć obywateli żyła jeszcze ostatnim świętem. Alek rzucił się w wir pracy. Po spotkaniu z prawnikiem, które uznał jak zwykle za bardzo owocne miał już mniej więcej wyklarowany plan. Wszystko zależało od tego czy uda im się ze związkami. Obecne przepisy były tak mętne, że generalnie rzecz biorąc związki były nie do końca legalne. Wprawdzie nie było tak źle jak sto lat temu gdy związki zawodowe były traktowane jako organizacje spiskowe. Sporo pomogło powstanie Międzynarodowej Organizacji Pracy w 1919, ale Amerykańska Federacja Pracy nie była jeszcze tak silna by zalegalizować wszystko w USA. Szczególnie, że opór przedsiębiorców w tej materii był wyjątkowo silny. Na szczęście po krachu w „czarny czwartek” w zeszłym roku przedsiębiorcy nie byli już tak bezkarni. Mimo to Alek nie nastawiał się, że wszystko pójdzie łatwo.

Postanowił działać kilkutorowo. Na początek załatwił sobie poparcie mediów. Na wspomnienie spotkania z Jane uśmiechnął się. Ich spotkanie, z założenia miało być ściśle biznesowe, ale nastrój tamtego wieczoru sprawił, że zmienił plany. Ich rozmowa przebiegała w miłej atmosferze, a lekko już podchmielony Alek drażnił się z dziennikarką nie zdradzając jej powodu spotkania. Ona zaś nie pozostając mu dłużna dokuczała mu wymyślając przeróżne „nielegalne” powody ich spotkania, nawiązując do jego przeszłości. Bawili się tak dobrze, że po kolacji Alek zamówił taksówkę i zmienili lokal. Może i w Stanach była prohibicja, ale jeśli ktoś miał odpowiednie powiązania i znał hasło to bez problemów mógł spędzić wieczór w klubie, w którym nie respektowano tego zakazu. Bawili się prawie do rana i w międzyczasie Alek „pozwolił” Jane wyciągnąć z siebie temat na jej kolejne dziennikarskie śledztwo.

Wolf siedział w restauracji swojego wujka wraz z kilkoma kumplami i kuzynami. Zawsze starał się spędzić z rodziną niedzielę. Było to jakby nie pisana tradycja. Śmiali się, płakali. Jedli razem i pili. Opowiadali zabawne historie i dzielili się problemami. Alek za nic nie zrezygnował by z tych spotkań. Tym bardziej, że często po cichu, na zapleczu załatwiano również swoje interesy. Alek już dawno nie zajmował się mokrą robotą pozostawiając ta domenę młodszym. Nie to, ż się zestarzał i osłabł. Nie jeden młodzik bardzo boleśnie przekonał się, że „stary Alek” potrafi jeszcze skopać dupę. Mimo, że zajął się legalną robotą i chłopaki się czasem z niego śmiali, nie zerwał z nimi kontaktu. Zawsze gdy prosili starał się im pomóc i czasem miał dla nich zlecenia. Siedział właśnie na tyłach restauracji z kilkoma typami, którzy bardzo dali się we znaki amerykańskiej policji.

Jednym uchem łowił ich przechwałki, samemu od czasu do czasu coś dorzucając. W sumie obiecał „Tańczącej Skale”, że jego metody będą legalne, ale Indianin zapomniał ustalić z nim definicje legalności. Zaś moralność i legalność w mniemaniu Aleka niestety znacząco odbiegały od społecznych standardów. Na razie nie uruchomił swoich kontaktów, ale zawczasu się zabezpieczył i obgadał z kumplami kilka ewentualności. Opracował kilka „psikusów”, które były gotowe, żeby wcielić je w życie jako plan awaryjny. Aleks był cwaną bestią, więc oprócz planu awaryjnego miał jeszcze plan na wypadek gdyby tamten nie wypalił.

Minęły dwa tygodnie, a wszystko szło niespodziewanie spokojnie. Najpierw mała burza wywołana w mediach. Alek nie mógł odmówić sobie tej przyjemności i wysłał wielki kosz kwiatów do redakcji Jane. Spisała się nad wyraz dobrze. Mimo, ze nie mógł jej wydawać żadnych poleceń i sugestii dziennikarka zrobiła to pewnie lepiej niż on sam by potrafił. Alek był pod wrażeniem jej inteligencji. Cykl artykułów nie był nagonką na firmę. W ręcz przeciwnie Jane zaczęła od przedstawienia burzowej historii Indian, potem ich kiepskiej obecnej sytuacji oraz problemów z asymilowaniem się z reszta społeczeństwa. Na końcu pochwaliła zarząd ich firmy, który wykazał się tak obywatelską postawa i pomógł założyć Indianom związki zawodowe. Alek śmiał się do rozpuku chyba z kwadrans czytając jej artykuł.

„Eh, załatwiła ich bez mydła. Zmyślna dzieweczka”

Od tego czasu zarząd nabrał wody w usta i nie próbował im przeszkadzać. Mimo wszystko Alek nie cieszył się jeszcze. Nie był zbytnim optymistom, ale w sumie życie go tego nauczyło. Przestrzegał przed tym „Tańczącą Skałę” i twierdził, ze sprawa jeszcze nie jest do końca załatwiona.

Miał jeszcze w rękawie informację uzyskane od detektywa i swoich informatorów. Alek pilnie obserwował wszystko co się działo w fabryce, ale na razie działał w cieniu. Miał co do Indian i ich nowych związków swoje plany, ale sytuacja nie była jeszcze na tyle klarowna, żeby się ujawnić. Czekał jak pająk w centrum sieci pociągając za wszystkie sznurki. Był jednak za cwany, żeby nie wiedzieć, ze wokół niego jest sporo o wiele większych pająków i pajęczyn, o których istnieniu nawet nie wiedział.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 10:17, 01 Wrz 2012 Powrót do góry

19 lipca 1930 roku

Wszystko szło ku dobremu i jedno tylko martwiło Aleka - nie miał żadnych wieści od Indianina. Pocieszał się tym, że Czerwonoskóry zajęty jest organizacją związków zawodowych.
Alek westchnął lekko i przetarł zmęczone oczy. Wieczór nastał nader szybko jak na lipiec... a może to Alek był już przemęczony. Pokręcił głową śmiejąc się ze swojego gapiostwa. Spojrzał nad biurko i prawie spadł z krzesła. Przed nim stał mężczyzna o sporej tuszy, krępy w kapeluszu, o kamiennej nalanej twarzy. Nie wystraszyłby on normalnie Aleka, mało kto to potrafił, ale ten człowiek pojawił się SPOD ZIEMI! Znaczy... jakby spod ziemi. Wolf nie słyszał otwieranych drzwi, odgłosu kroków... NIC!
- Howdy! - rzekł tamten tak wesoło jakby witał się ze starym znajomym - Alek Wolf? - rzekł to jakoś tak dziwnie, że dopiero po długiej chwili Alek rozpoznał w teksańskim dialekcie swoje imię i nazwisko - Jestem McColins - co zabrzmiało jak "jezdem mkolins". Grubasek, był niski i miał chód pingwina. Wziął w swoje tłuste dłonie krzesło i usiadł przed Alekiem. Krzesło zatrzeszczało cicho, gdy grawitacja upomniała się o masę, która na nim usiadła.
- Przyjechał żem z samego Tacoma coby siem z panem rozmówić. Som telefony, som listy, ale ja lubiem załatwić wszystko po męsku, oko w oko, rozumie pan. - McColins włożył rękę do kieszeni i wyjął z niej złoty zegarek na łańcuszku, otworzywszy kopertę spojrzał na niego tempo i wycedził ponownie - Czas to piniądz a piniądze som ważne. Piniądze robiom ludzie i som one dla ludzi nie? Pan panie Wolf przeszkadza moim ludziom robić piniądze. Jak ja nie będę ich miał oni tyż nie - uniósł wymownie brwi i chowając zegarek chwilę siłował się aby wyjąć grubą dłoń z za małej kieszeni. Gdy odezwał się ponownie Alek wodził wzrokiem ku szufladzie, w której trzymał broń gdyż głos McColinsa przeszedł z łagodnego, rzeczowego w bardziej groźny - Zrobimy tak panie Wolf, poda pan swojom cenę a potem powie moim pracownikom aby zapomnieli o tych innowacyjnych pomysłach w organizowanie się w te nowoczesne grupy. Jeśli nie... - chwila pauzy wystarczyła Alekowi aby w oczach Teksańczyka wypatrzyć wyraźną groźbę - ...zwolnię ich, oskarżę o spowodowanie strat fabryki a potem dobiorę się do twoich cojones.
Teksańczyk zamilkł aby dać szansę na wypowiedzenie się swemu rozmówcy. Alek często był już w podobnej sytuacji. Przysyłano do niego prawników, prywatnych detektywów, czy dziennikarzy którzy grozili, że znajdą na niego jakieś brudy. Czasami również zbirów, ale z tymi Alek potrafił sobie poradzić. Nigdy jeszcze nie przeżył jednak wizyty właściciela fabryki... nie z tego co się orientował to Joe McColins był tylko dyrektorem wykonawczym, czy kimś takim. Miał nad sobą zarząd oraz kilka innych szych. Czyżby jednak tak nadepnął im na odcisk, że wysłali tego grubasa? Zresztą... Alek czuł, że ten nalany tłuszczem człowiek jest w jakiś sposób wyjątkowy. Roztaczał wkoło siebie dziwną aurę. Alek czuł, że groźby McColina nie płyną z chęci nastraszenia go... McColin był w stanie spełnić wszystko to co obiecywał... Alek nie polubi tego gościa...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Sob 10:18, 01 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 9:52, 04 Wrz 2012 Powrót do góry

Alek ukrył zaskoczenie pojawieniem się nieproszonego gościa.

„Jak on do cholery tu wszedł. Niemożliwe. Sam osobiście „nastroiłem” deski podłogi w korytarzu, żeby skrzypiały.”

Pokonał odruch sięgnięcia po broń. Nie dla tego, że miał jakieś skrupuły. Po prostu nie zamierzał tu brudzić krwią. Mimo wszystko trzymał prawa dłoń wystarczająco blisko szuflady by sięgnąć w mgnieniu oka.

Grubasek przedstawił się i już po chwili było jasne kto zacz i w jakiej sprawie przyszedł.

„Z samego Tacoma specjalnie dla mnie, ale mnie zaszczyt kopnął. I ja mam w to uwierzyć.”

Milczał i obserwował nieznajomego, który szybko przeszedł od wstępu do konkretów. To mu się podobało. Jasno, prosto i na temat. Teksańczyk szybko przestał udawać jowialnego wujka i przeszedł do gróźb. Alek w końcu wiedział na czym stoi. W sumie zgadzał się z gościem co do tego, że każdy ma swoją cenę. Nie zgadzał się jednak co do faktu, że pieniądze są tak ważne.

„To władza. Władza jest ważna. Pieniądze to tylko narzędzie, ale ty to chyba wiesz. Po prostu mnie lekceważysz.”


Skorzystał z przerwy w przemowie gościa i uśmiechnął się uprzejmie.

- Witam Panie McCollins. Pochlebia mi to, że pofatygował się Pan do mnie osobiście. – powiedział uprzejmie lecz z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Jeśli zaś chodzi o interesy Pana ludzi. Hm, przepraszam jeśli w czymś przeszkodziłem, ale zdaje się zaszedł tu po prostu konflikt interesów z moimi pracodawcami.

- Widzę, że ceni Pan szczerość i skuteczność w działania. Podobnie jak ja – uśmiechnął się ponownie do rozmówcy – Przejdźmy zatem do interesów – dodał już poważniej.

- Serdecznie odradzałbym rozwiązanie siłowe i zwalnianie wszystkich jak leci. Obecnie opinia publiczna jest przeciw wam i nie ma sensu pogarszać swojej opinii. Nie wiem jak w Teksasie, ale u nas ludzie zwracają uwagę na takie głupoty.

Machnął ręką jakby bagatelizował cała sprawę i sam tak nie uważał.

- Dalsza walka przyniesie tylko stratę pieniędzy, a w dobie kryzysu nikt sobie na to nie może pozwolić. Ja również chciałbym się z wami dogadać i cieszę się, że to Pan prowadzi negocjację.

-Hm. Pewnie zastanawia się Pan po co z nami gadać. Przecież nic nie mamy?

- Cóż. Niech się Pan zastanowi. Prasa pisze o naszych czerwonoskórych robotnikach bardzo pochlebnie. Może Pan to wykorzystać. Wystarczy dogadać się z ich związkami i będzie Pan mógł „podczepić” się pod ich sukces. Prasa na pewno chwyci taki kąsek i mogę Panu zagwarantować, że tym razem napiszą pochlebniej.

- Teksańczyk McCollins – obrońca Indian. - roztaczał przed gościem wizję nagłówków gazet - Rząd pewnie też spojrzy łaskawiej na Pana fabryki. Jeśli Pan to mądrze rozegra, może będą jakieś nowe kontrakty, a to już przekłada się na pieniądze, które cenią ”Pańscy” ludzie.

- Z drugiej strony może Pan pójść na wojnę ze związkami, ale zna pan czerwonoskórych. Krwiożercze skurczybyki. W tej chwili wybiłem im z głowy wszelkie agresywne zagrywki, ale jak im się grunt zacznie palić pod nogami, kto wie co zrobią – wzruszył ramionami łgając gładko.

- Z drugiej strony dużo Pan nie traci, ich wymagania są skromne. Chcą równego traktowania i wypłaty za nadgodziny. Bez żadnego szykanowania i zwolnień. Sam Pan przyzna, że to chyba najskromniejsze żądania związków.

- Decyzja należy oczywiście do Pana, ale szczerze mówiąc na tej wojnie żaden z nas nie zarobi. Z jednej strony strajki, zwolnienia, przestój produkcji i bałagan w prasie. Z drugiej dostanie Pan ode mnie związki, które postaram się dla Pana kontrolować.

- Poza tym odrzućmy uprzedzenia – Alek rozłożył ramiona - Niech Pan przyzna szczerze, Yakima to najlepsi pracownicy jakich Pan ma. Pracowici, rzetelni i uczciwi. A to w tych czasach rzadkość.

Spojrzał badawczo na Teksańczyka i teraz on oczekiwał odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez malkawiasz dnia Wto 9:53, 04 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 10:00, 08 Wrz 2012 Powrót do góry

Wolf poczuł skurcz mózgu gdy pomyślał "Po prostu mnie lekceważysz.” Zacisnął lekko powieki i rzekł swoja kwestię. Gdy już skończył usłyszał:
- Tak, lekceważę pana, panie Wolf. Jason, co ty na to?
Wówczas stało się coś co przewróciło całą wiarę w swoje możliwości Aleka. Do pokoju nieproszony i całkiem cicho wszedł kolejny człowiek. Wyglądał jak gangster. Lekki wąs, włosy na tłuszcz i nieogolona morda. Alek już sięgał po broń, jednak sam McColins go uprzedził
- Nie traciłbym kul panie Wolf w dobie kryzysu. Ja znikam. Wyrządziłem tylko przyjacielską przysługę- tu spojrzał na obwiesia i po prostu wyszedł. nic nie dodał. Alekowi opadła szczęka.
Nieznajomy uśmiechnął się przyjaźnie, jak wilk. Alek może nie czuł się jak czerwony kapturek aczkolwiek nie postanowił zaniechać sięgnięcia po broń.
- Wybacz Joe'mu jego manieryzmy. Badał tylko grunt - głos miał poważny i mocny. Alek z trwogą zauważył, że hipnotyzuje go jego barwa - Moje imię ci nic nie powie. Ale czyny tak. To ja zdjąłem Greena, ja stałem za sprawą Huxley'a i ja pośrednio pomogłem ci uporać się ze sprawą drwali z Everett. Jesteś kolesiem na odpowiednim stołku Akek. A może powinienem mówić Aleks? - uśmiech który posłał zza biurka wyglądał nie najlepiej ale Alek zdał sobie z tego sprawę dopiero gdy kiwnął głową. Nieznajomy spojrzał w bok za okno - Noc dziś będzie chłodna - zagryzł wargę jakby było to dla niego ważne - Niewielu ludzi Babilonu wyjdzie dziś na ulice. Same dziwki i ich alfonsi. Trudno. - spojrzał znów na Aleka - Słuchaj doceniam to co robisz. Jesteś na najlepszej drodze do tego aby zrobić karierę. Zważ tylko jedną moją radę. Naprawdę nie właź w drogę Grubemu Joe - wskazał głową na drzwi, przez które wyszedł McColins - Nie mogę ci wyjaśnić wszystkich aspektów, ale... - zawiesił głos - ...musisz pograć w tą ... maskaradę jeśli chcesz dożyć jutra. Ja ci nie grożę - rozłożył ręce a Alek mu uwierzył - Naprawdę jestem po twojej stronie. Chcę być po niej gdyż w tobie widzę przyszłość. Nie jesteś komunistą, ale potrafisz być buntownikiem z jajami i wiesz jak wejść w pole kaktusów i uchować swoje jaja. to mi w tobie się podoba Alek. Dziwisz się skąd to wiem? - nieznajomy poprawił się na krześle - Mam oczy i uszy. Nie tylko swoje. Tak więc zostaw sprawę Yakimów, a zajmij się czymś bardziej ...hmm... rzeczowym. Nadepniesz na kilka odcisków więcej, ale dzięki temu zyskasz sławę i ... może... nieśmiertelną chwałę? Co ty na to
Aleks?
- Ostanie zdanie wypowiedział w rodowitym języku Aleksa czym zaskoczył mężczyznę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 9:59, 10 Wrz 2012 Powrót do góry

Aleks nie wierzył własnym oczom i zmysłom. Zimny dreszcz przebiegł mu wzdłuż kręgosłupa. Wiele razy zdarzyło mu się stawiać na szali własne życie, niejednokrotnie próbowano go zabić. Nie raz już w życiu bał się lecz nigdy jak teraz. Najpierw jak zahipnotyzowany powiedział coś czego nie planował, potem jak spod ziemi pojawił się drugi gangster. Tego było za wiele. Może i bał się, ale jego ciało zareagowało instynktownie. Sięgnął po broń lecz nawet wtedy obcy zdawali się być górą. Trochę oprzytomniał gdy Teksańczyk opuścił jego biuro lecz doświadczenie podpowiadało mu, że nie wyszedł jeszcze z opresji.
Jego drugi „gość” rozsiadł się i zaczął z nim rozmawiać. Wolf słuchał jakby od tego zależało całe jego życie, po prawdzie czuł, że tak było. Jednocześnie kombinował jak wyjść cało z opresji.

„Sukinsyny dużo o mnie wiedzą. To nie może być przypadek. Za dużo by ich to kosztowało i za mało czasu mieli. Cholerni Indianie, czyżby to oni mnie wystawili? Czy to była podpucha? Szlag by to, nie odzywali się ostatnio. Co tu zrobić.”

Skinął lekko obcemu głową jakby się z nim zgadzał, przynajmniej częściowo. Wolf może nie był najbystrzejszy, ale był na tyle sprytny, że przetrwał już wiele. Instynkt podpowiadał mu, że w chwili obecnej nie warto zadzierać z nimi.

„Tym bardziej, że ja bardzo mało o nich wiem. Nie warto skakać na oślep do nieznanej wody. Lepiej się przyczaić, pomyśleć i wtedy uderzyć.”

Układanie planu przerwał mu jego gość, który ostatnie zdanie dorzucił po rosyjsku. Aleks drgnął lecz nie zdziwiło go to już tak bardzo. Wiedział już, że bardzo mocno nie docenił przeciwnika i teraz podniósł poprzeczkę odpowiednio wysoko.

- Czym - wychrypiał lekko lecz zaraz odchrząknął – Czym miałbym się zająć?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 6:47, 18 Wrz 2012 Powrót do góry

Mężczyzna pokręcił lekko głową
- Alek, nie chodzi o to czym masz się zajmować. Ja ci mówię czym NIE MASZ się zajmować. Rób swoje, zostaw po prostu Yakimów. Tyle. - podrapał się po nieogolonym policzku. Bystry wzrok Aleksa zauważył, że podrapane miejsce nie zmieniło swej barwy, jakby byli na dużym mrozie... lub... Aleks roześmiał się do swoich myśli... "Lub ten koleś był martwy, ha, ha!".
- Skoro jednak mowa już o robocie. Może mógłbyś się przydać. Mam teraz na głowie kilka ważnych operacji, nad którymi muszę czuwać sam. - cmoknął - Może się nadasz? Jeśli nie boisz się pobrudzić sobie rąk. Będziesz kryty jakby coś, ale może trzeba będzie pociągnąć za cyngiel. Na razie zacznijmy od początku. Odnajdź kogoś dla mnie i ściągnij do Seattle.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 12:18, 18 Wrz 2012 Powrót do góry

Wzruszył ramionami na wspomnienie o Yakimach jakby go już to nie obchodziło. Wiedział, że w jego branży pływa wiele rekinów i z niektórymi nie ma szans w równej walce.

- Ok. Kogo? - zapytał i ponieważ nie miał najlepszego zdania o swoich dzisiejszych gościach zaraz dodał - I w jakim stanie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 10:41, 31 Paź 2012 Powrót do góry

Nieznajomy uśmiechnął się kwaśno
- Uprzedzasz fakty. Powiedziałem odnajdź i ściągnij. nie musisz robić tego osobiście. Chcę abyś to nadzorował. Hank Stockwell, księgowy jednego z moich kuzynów - mrugnął okiem na znak, że obaj wiedzą, że to kłamstwo - Zniknął gdzieś, ale nie uszedł daleko. Z pewnością ukrywa się gdzieś w Tacomie a może Everett? Kto wie czy nadal nie siedzi w Seattle. Ale wiedz, to podwórko już jest ogarnięte. To jak Alek?
Nieznajomy wstał i wyciągnął dłoń na znak, że dobijają targu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 8:43, 07 Lis 2012 Powrót do góry

Wolf wstał, ledwie się opanował by nie wstać zbyt szybko. Jego obecny gość sprawiał, że czuł się nieswojo. Coś w nim bardzo mu nie pasowało, ale jeszcze nie wiedział co. Na razie były to jakieś drobiazgi, ledwie przeczucia. Nie wiedział co to znaczy, ale chciał jak najszybciej pozbyć się tego typa z biura. Jednocześnie nie chciał go obrazić. Zdawał sobie sprawę, że jego dzisiejsi, nieproszeni goście to może nie być jego liga. Mierzył przez chwilę Jason wzrokiem. Być może była to okazja by zmienić ligę?

"Pożywiom, uwidzim."

Bez pośpiechu ścisnął dłoń i skinął głową.

- W porządku. Zgadzam się.

Miał ochotę zadąć dodatkowe pytania odnośnie swego zadania, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.

„A jeśli to jest test? Sprawdzian czy się nadaję? Może lepiej nie pytać. Będzie trudniej i dłużej, ale dam radę."

- Gdzie go dostarczyć? – dodał z lekkim uśmiechem, jakby odszukanie księgowego było już załatwione.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez malkawiasz dnia Śro 8:43, 07 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin