|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Wto 20:03, 27 Kwi 2010 |
|
Kyle mial wizję. A potem był umazany we krwi. Własnej. W dodatku tą krwią wraz z towarzyszami narysowali... jakby Gargulca.
Piórko leżalo na ziemi, więc Kyle podniósł je i schował do kieszeni.
Najdziwniejsze jednak w tym było to, że Bob siedział w kącie.
Kyle więc przysiadł się do niego i zagadał.
- Co się własciwie stało? Pamiętasz, gdzie mięliśmy się dzisiaj spotkać z mamą? Bo trzeba będzie się zbierać niedługo. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 7:42, 28 Kwi 2010 |
|
Brawurowa jazda Leviego nie wpłynęła kojąco na jego nerwy lecz dopiero jego słowa sprawiły, że bardzo zapragnął być gdzie indziej. Gdzieś daleko, najlepiej na antypodach.
„Czystka za która stali Primogeni? Szaleństwo. Brujah i być może Gangrel. To nie wróży nic dobrego. Jak nic krwawa jatka. Szczury ukryją się głęboko. Malkawianie mają swoje problemy teraz. Ciekawe co na te rewelacje reszta klanów. Ciekawe po której stronie opowiedzą się Tremere. O ku@#a! Ciekawe czy nasz Primogen nie macza w tym palców. On albo Gordon. Niech to szlag faktycznie jak z nim rozmawiałem zachowywał się podejrzanie. Chciał mi coś powiedzieć, ale wszedł Lotar.”
Hiobowe wieści Leviego sprawiły, że jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Powstawały pytania, mnożyły się implikacje. Na podstawie swoich skromnych informacji analizował fakty starając się z rozsypanych elementów układanki odgadnąć chociaż zarys sytuacji. Był Tremere więc oczywiście nie ufał do końca rewelacjom Nosferatu, ba nie ufał już nawet swoim zmysłom. Nie wiedział nawet czy Nosferatu to Nosferatu. Nie mógł jednak zbagatelizować wszystkiego i w gąszczu zagrożeń starał się znaleźć jakąś bezpieczną drogę. Sygestia Leviego by przyczaić się i przeczekać była kusząca. W końcu Nosferatu byli mistrzami przetrwania mimo wszystko. Postanowił wiec zobaczyć dokąd prowadzi ich chwilowy sprzymierzeniec. Na miejscu wysiadł ze wszystkimi i sceptycznie przyjrzał się budynkowi. Jego oględziny przerwało ostrzeżenie Malkawiana. Gdy zobaczył na co się zanosi błyskawicznie zacisnął powieki i odwrócił głowę od Kyla. Mimowolnie podniósł ręce przed sobą przyjmując typowa postawę bokserską.
„Co ten szaleniec robi. Znowu ten artefakt i to przy Brujahu?!! Zgubi nas wszystkich.” Zanim jego przepowiednie się spełniły William poczuł jak się chwieje. Cały świat zawirował, a on miał wrażenie, że się przewraca. Próbował złapać równowagę nie otwierając oczu, ale wtedy uderzyły w niego z siła ciężarówki jakieś szalone wizje. Obrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wizje niczym z koszmarów Salvatore Dali lub Gigera. Z zaciśniętym gardłem obserwował przerażony, mimo tego iż wiedział, że to tylko sen. Po chwili jednak jakiś cichy głosik w głębi czaszki zaczął w to wątpić. Czy aby na pewno sen. Czy to się nie dzieje naprawdę?
William ocknął się nagle szepcząc – Płonąca piramida – Patrzył półprzytomnie przed siebie. Oczy wychwyciły szczegóły pomieszczenia. Z ulga zanotował obecność Kyla i Sena, z niepokojem brak Leviego. Jego umysł dość szybko otrząsnął się z otumanienia. Spojrzał szybko na siebie szukając jakichś obrażeń. Czuł zimno, pustkę i …głód? Spojrzał na swe zakrwawione ręce, potem na ręce towarzyszy. Dopiero teraz jego uwagę przykuł krwawy obraz na ścianie. Widok znajomych kształtów uspokajał. Przez chwilę napawał się niesamowitością dzieła.
„My to zrobiliśmy? Co to do cholery było. Jakiś rytuał?”
Rozejrzał się bezradnie po twarzach towarzyszy, jak by u nich szukając odpowiedzi. Zauważył, że oni również już się otrząsnęli. Obaj prawie równocześnie wyrazili chęć opuszczenia tego miejsca. Najchętniej William spędził by parę godzin na badaniu ich krwawego dzieła, ale nie chciał zostawiać Kyle’a. Skinął więc tylko głową i podszedł do obrazu. Przyjrzał mu się uważnie i dotknął delikatnie jakby na pożegnanie i spojrzał na Sena.
- Nie. Jesteśmy umówieni z jego Matką, a ona, hm, nie lubi spóźnialskich. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 11:52, 28 Kwi 2010 |
|
Sen stanął w drzwiach gdy usłyszał coś o jego matce. Odwrócił się: - Przecież to jutro.. - burknął coś pod nosem. - Idę z wami. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 8:57, 02 Maj 2010 |
|
Sen wypowiedział te słowa z trudnością. Coś nagle chwyciło go za gardło i zgiął się w pół. Oparł się o krzesło i spojrzał na malunek. Zapach krwi świdrował jego nozdrza a przed oczami pojawiały się krwawe plamy. Świat zabarwiał się szkarłatem. Głód! Will i Kyle również byli głodni lecz młody Brujah przeżywał to najmocniej. Tremere i Malkavian cofnęli się odruchowo. Bob nadal kulił się w kącie nie reagując na pytania Kyle'a.
Bestia Sen'a wyłaniała się powoli na powierzchnię. Z trudem powstrzymywał ją na wodzy. Oparcie krzesła poczęło pękać pod żelaznym uściskiem Brujah'a a drzazgi spadały na podłogę. Oczy wampira zmieniły wygląd. Były to teraz oczy szaleńca, który jest gotowy na wszystko. Zarówno Kyle jak i Will wiedzieli, że najmniejszy ruch może sprowokować Sen'a. On był teraz głodnym lwem, a oni małymi owieczkami.
Sam Sen próbował skierować swoje myśli i zmysły na inne tory. Pomyślał o Jess. O jej uśmiechu i dotyku... gdy jeszcze żyła. Jednak to pomogło mu w jakiś sposób i począł kontrolować się w pewien sposób. Bestia, nadal blisko powierzchni, ustąpiła i czekała na porę karmienia niczym pies na cienkim łańcuchu... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 12:06, 04 Maj 2010 |
|
Patrzył jeszcze na Sena gdy zaczęło się z nim dziać coś dziwnego. Jego twarz stężała, oczy pociemniały, swoją odpowiedź prawie wywarczał przez zaciśnięte gardło. Zdawało się, że lada chwila wyszczerzy na nich kły. Pierwsza myślą Williama było, że Kyle znowu bawi się swoim piórkiem. Po objawach poznał jednak, że młody Brujah rozpaczliwie walczy by nie stracić opanowania nad sobą. Tremere nie wiedział co może być przyczyną jego szału, ale bardzo nie chciał być teraz z nim w jednym pomieszczeniu. Nie próbował nawet zerknąć na Malkawiana by stwierdzić czy tamten tez przygotowuje się do walki. Powoli przygotował się do obrony. Nie miał pojęcia co zrobić gdy tamten zaatakuje. Mieli zdaje się prawo w takim wypadku bronić się, ale nie miał pewności czy we dwoje dadzą rade bestii. Jedyne co mu przyszło do głowy ty wypchnąć go przez drzwi na zewnątrz i uciec. Z takim planem czekał do ostatniej chwili. Na szczęście Sen chyba zaczął odzyskiwać panowanie nad sobą. William bacznie przyglądał się jego twarzy, czujny i nieufny. Po chwili jednak odrobinę się uspokoił. Tym razem chyba się udało.
„Szlag by to. Mało brakowało. Przebywanie w jego otoczeniu jest mało bezpieczne. Mam nadzieje, że się zmyje jak załatwi swoje sprawy.”
- Wszystko OK? Zdaje się, że odleciałeś na chwilę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 8:12, 19 Maj 2010 |
|
Sen mruknął jakąż niezrozumiałą odpowiedź. Wiedział, że głód może w każdej chwili na powrót rozpalić jego myśli i ciało Szałem. Potrzebował krwi. W tym momencie nie ważne czyjej. To polowanie będzie brutalne i być może ofiara nie przeżyje tego. Szepty w jego głowie całkiem wyraźnie określiły stanowisko Bestii - Nie ważne.
Wampir przepchnął się przez resztę i wyszedł na korytarz motelu. Był pusty. Widać Moonlight nie było zbyt rozchwytywanym obiektem. Recepcjonista, starszy, siwy człowiek mógł być ghulem Leviego. NIE WAŻNE - ryknęła Bestia w myślach Sen'a. Ruszył pewnym krokiem w jego stronę. Tak. Recepcjonista był ghulem. Sen poznał to po jego oczach gdy patrzyły na niego ze zrozumieniem. Ghule podobnie jak i wampiry na głodzie zachowywali się w miarę podobnie.
Brujah sprawdził puls recepcjonisty.
- Nic mu nie będzie - usłyszał spokojny głos Leviego, który nadal przypominał mu znanego aktora.
- Daliście niezłe przedstawienie wczorajszej nocy. Nie wiem co bierzecie, ale odstawcie to szybko zanim zdarzy się coś bardziej... nieoczekiwanego.
Levi podszedł do recepcjonisty i lekkim ruchem chwycił go i zawlókł na zaplecze. Wrócił po chwili gdy Will i Kyle dołączyli do Sen'a.
- Teraz wynoście się. - zakończył twardo Levi i ponownie zniknął w ciemnym pokoju... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 12:29, 20 Maj 2010 |
|
Gdy zagrożenie ze strony Sen’a minęło. William odetchnął z ulgą. Miał wiele pytań do Levi’ego ale ton jego głosu jasno wskazywał, że nie czas na dyskusję. Zerknął na Kyla i ruszył do wyjścia. kompletnie nie rozumiał co się to działo i po co w ogóle Nosferatu ich tu przyciągnął. Znowu kolejne pytania bez odpowiedzi. Niestety okoliczności nie sprzyjały pozostawaniu długo w tym samym miejscu. Całość jeszcze komplikował fakt, że wszyscy zdaje się będą musieli zapolować, i to szybko. Nie było czasu na subtelność. William wyszedł przed motel i rozejrzał się za samochodem.
„Najpierw odjedziemy kawałek, a potem zapolujemy. Może jakiś park w pobliżu albo lepiej pub czy bar. O tej porze na pijakach powinno być łatwo.” |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Czw 13:14, 20 Maj 2010 |
|
Kyle stał chwilę jak wryty. Pierwszy raz widział coś takiego. I wcale nie chodzi tutaj o szał Brujaha. A raczej o rysunek naścienny.
Po chwili jednak zostali wygonieni z motelu. Cóż... Nie do końca miła obsługa.
Wyszedł przed motel.
- Jestem głodny... I niedługo mam jechać do mamy... Tyle problemów... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 18:27, 21 Maj 2010 |
|
Sen sapał ciężko. Coś wielkiego siedziało w jego małej głowie. Coś, co lada moment mogło z niego wyleźć. Bestia, która obudziła się we wnętrzu Bruajaha i próbowała nim zawładnąć była wyjątkowo silna. Młody wampir ledwo dawał sobie z nią radę. Zacisnął mocno zęby, chwycił się rękoma za głowę i klęknął na kolana. Z gardła Sena wychodził nienaturalny ryk, a jego oczy czarne jak smoła zdawały się być nieobecne. Trochę trwało zanim Sen wygrał walkę ze swoim drugim "ja", a raczej czymś, co zawsze odzywa się gdy zbliża się pora karmienia. Chińczyk jeszcze nie bardzo wiedział, co ile czasu i jaką ilość vitae powinien spożywać aby nie dopuszczać do tego typu sytuacji. Opamiętał się i doszedł do siebie, aby chwilę potem wraz z dwójką młodych wampirów zostać wyrzuconym z hotelu. Jak się okazało oni też byli głodni. Kierował się za nimi do samochodu. Ciężko usiadł na siedzeniu pasażera i mocno trzasnął drzwiami: - Do najbliższego pubu. - zdawał się wyglądać normalnie, ale ton z jakim wypowiedział te słowa dał do zrozumienia pozostałym, że bestia nie została jeszcze do końca okiełznana i lepiej, żeby jej się nie sprzeciwiać. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mali. dnia Pią 18:29, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 18:44, 21 Maj 2010 |
|
Młody Tremere prowadził auto w największym skupieniu. Czasem odczuwał głód lecz to co dziś się stało przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Jeszcze nigdy dotąd nie dopuścił swej Bestii tak blisko głodząc ją tak długo. Pierwszy lepszy lokal wyglądał jak typowa mordownia. nie było jednak czasu na szukanie. Czerwona mgła nachodziła powoli na oczy Kyle'a i Williama a Sen pomimo skromnego posiłku na ghulu też nie miał lekko. Zresztą obawiał się, że i te rezerwy szybko się skończą więc dołączył do grupy.
W środku poza papierosowym dymem znajdowała się grupa kibiców, którzy nie odrywali się od TV nad barem. Nie grała Premiership lecz pierwsza liga angielska dlatego nie było tłumów. Jednak wystarczyło to aby ludzie byli zaabsorbowani widokiem 22 biegających za piłką facetów.
Barman widząc wchodzących trzech mężczyzn zrobił dziwną minę. Musieli wyglądać dość nietypowo a do tego wyraz ich twarzy świadczył o czymś co dla barmana było mroczną zagadką. Jeśli przeżyje dzisiejszy wieczór będzie się zastanawiał co to za nowe prochy pojawiły się w okolicy. Węszył kłopoty, był do tego przyzwyczajony. Polowanie zaczęło się... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 14:34, 22 Maj 2010 |
|
Weszli. Sen ostatni praktycznie się wtoczył. Rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem. Pewnie gdyby był przy pełni zmysłów pomyślałby, że dobrze, bo nie ma tu kobiet, po prostu nie miał w zwyczaju poić się krwią tej pięknej płci. No chyba, że chodziło o coś więcej. Usiadł na krześle przed barem. Spojrzał kątem oka na kibiców, którzy najpewniej nie zauważyli nawet, że ktoś wszedł do knajpy: - Podwójną szkocką. - spojrzał spode łba na barmana. Jego twarz przy tak lekkim świetle zdawała się być wilgotną. Chińczyk chciał sprawdzić ile potrzeba żeby obudziła się w nim bestia. Pub stał raczej na poboczu i na pewno nie przyciąga wielu klientów, chociażby ze względu na wystrój. Wewnątrz wyglądał jak melina. Doktor był na tyle świadomy, aby dość do takiego właśnie wniosku. Chciał się sprawdzić. Pociągnął całą szkocką do dna. - To samo. - rzekł ze wzrokiem wbitym w blat. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 7:47, 24 Maj 2010 |
|
William był już tak głodny, że nie zwracał uwagi na wystrój baru. Widział tylko ludzi. Naczynia z drogocennym nektarem, którego pragnął teraz każda komórką. Ostatni raz taki głód czuł podczas jego szkolenia. Był to element użyty by złamać jego człowieczeństwo i opór gdy był jeszcze świeżo opierzonym wampirem. Pamiętał wszystko jak przez mgłę i wcale nie był z siebie dumny. Niewiele czasu trzeba by złamać każdego wampira. Wystarczy osuszyć go z krwi by bestia przejęła kontrolę. Bestia, którą rządziły najprostsze instynkty. Bestia, która gdy czuła głód zaspokajała go w najprostszy sposób, bez względu na konsekwencję. W Fundacji można było przeprowadzać taki eksperyment w sposób kontrolowany, ale nawet nie potrafił sobie wyobrazić czegoś takiego w tym barze.
„To może skończyć się rzezią. Musimy jak najszybciej zaspokoić choć trochę łaknienie i opuścić ten lokal.”
Rozejrzał się półprzytomnie. Podchwycił zaniepokojone spojrzenie barmana. Nie potrafił jednak tego zinterpretować. Dla niego barman był teraz workiem krwi. Czuł krew od każdego w około. Ledwie nad sobą panował czując jej słodki zew. Każdy z obecnych w barze świecił dla niego czerwoną, krwistą poświatą. Pulsującą w rytm tętna. Pieśń krwi tak dobrze znana dla każdego drapieżnika. Oblizał bezwiednie usta w ostatniej chwili powstrzymując się przed wysunięciem kłów.
„Opanuj się. Wytrzymaj jeszcze trochę. Zrób coś ten barman dziwnie się patrzy. Zaraz wezwie policję I wtedy będzie rzeź. Skup się. Myśl!”
Otrząsnął się pod wpływem głosu Sena. W pierwszej chwili nie zrozumiał co tamten mówi lecz już po chwili dotarło do niego, że po prostu składa zamówienie. Postanowił zrobić to samo by się nie wyróżniać.
- Dla mnie też szkocką – zmusił się by jego głos wypadł naturalnie – I piwo – dodał po chwili. Rozejrzał się po sali i zauważywszy znajomy symbol dorzucił w stronę swoich towarzyszy.
- Idę się odlać, zaraz przyjdę – ruszył w stronę napisu WC. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Pon 12:11, 24 Maj 2010 |
|
Kyle zastanawiał się jak by tu zaspokoić burczenie w... układzie krwionośnym. Przysiadł sobie na wolnym krześle nic nie mówiąc.
W pewnym momencie opuścił ich William. Kyle został sam na sam z wygłodniałym Brujahem, barmanem i bandą kibiców.
Musiał szybko coś wymyśleć, inaczej będzie siedział głodny. A tego by nie chciał.
Rozejrzał się za Bobem, i skinął na niego, aby ten mu coś podpowiedział. Był zbyt głodny, żeby myśleć racjonalnie. Pozatym jak tu sie pozywić, gdy wokół tylu ludzi? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 12:51, 24 Maj 2010 |
|
Sen
Bestia Brujaha skryła się w ciemnym kącie lecz wyraźnie zapraszana przez swojego gospodarza nie mogła nie skorzystać z okazji. Wampir wypił szkocką a paląca ciesz spłynęła do żołądka. Sen nawet jako lekarz nie zainteresował się nawet odrobinę swoją nieumarłą fizjologią. Jednak z autopsji wiedział, że alkohol nie może nań zadziałać tak jak na śmiertelnika. Ścisnął szklankę w dłoni. Pojawiły się na niej delikatne pęknięcia.
Barman ostrożnie postawił drugą obok pierwszej i nerwowym ruchem wytarł kontuar.
Wkoło nastało podniecenie wynikające z akcji jaką przeprowadziła faworyzowana drużyna. Jednak emocje szybko opadły. Barman zaś ucieszył się najwyraźniej widząc, że kilku klientów chce złożyć zamówienie.
Kyle
Głód coraz bardziej mu doskwierał. Nie lubił tego uczucia... bardzo. Bob milczał. Najwyraźniej jego też denerwowała cała ta sytuacja. Rozglądał się po zebranych w barze. Nie było tu zbyt wielu samotnych lub skrytych w cieniu osób. Mało było przestrzeni aby dobrze zaplanować polowanie...
Wreszcie Kyle i Bob równocześnie spojrzeli na śpiącego w odległym kącie pijaka. Butelka szkockiej była w połowie pusta... a może w połowie pełna, jednak to chyba wystarczyło aby powalić słaba głowę klienta. Nikt się nim nie przejmował z dwóch powodów. Po pierwsze w TV był mecz. Po drugie facet przyszedł tu sam i sam chciał utopić swoje smutki. Kyle rzadko pijał krew naznaczoną alkoholem czy innymi używkami ale teraz nie miał chyba wyjścia.
Will
Tremere miał szczęście. W jednej z kabin wychodził właśnie podcięty facet. Szybki i niezapowiedziany ruch ręki i już był w unieruchomiony. Wampir nie zastanawiał się. Odsłonił kark faceta i wbił weń swoje kły. Starał się pić z umiarem, choć nie było to łatwe. Jenak gdy pierwsze łyki zaspokoiły Bestię, która pokornie założyła znów swoje łańcuchy Will odprężył się i nawet począł delektować. Zalizał ranę. Nie minęła chwila a koleś leżał na sedesie, przerzucony przez niego jak ranny przez wierzchowca.
Szybka toaleta po posiłku; Will starł ślady krwi z twarzy i mógł już wrócić do swoich towarzyszy, z których przynajmniej jeden nie miał pewnej przyszłości... Choć Bestia każdego z nich mogła wskoczyć nagle w tłum kibiców to Will bardziej stawiał na Brujaha.
Alkohol krążący w tętnicach ofiary dawał teraz o sobie znać w głowie Tremere lekkim otępieniem... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pon 12:53, 24 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Pon 12:57, 24 Maj 2010 |
|
Kyle postanowił skorzystać z wyraźnego zaproszenia i przysiadł sie do pijanego człowieczka.
Kyle zerknął na butelke, w której jeszcze była zawartość.
- Oj kolego... przegiąłeś chyba dzisiaj.
Wyczekał odpowiedni moment, po czym, wykorzystując panujący dokoła miejsca cień wtopił się weń, i niezauważalnie począł spijać powolutku nieboraka. Nie za dużo, nie za mało. Wystarczająco, żeby zabić małego głoda, nie na tyle, żeby zabić małego pijaczka.
Kyle jedynie zastanowił się, kiedy ostatnio pił alkohol. To może być smieszne. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 6:14, 25 Maj 2010 |
|
William już prawie zapomniał jak to jest być pijany. Pijany zwykłym alkoholem.
„Tfu. Facet nie smakował najlepiej, ale nie ma co wybrzydzać. Następnym razem muszę uważać z kogo pije. Otumanianie się w ten sposób jest głupie”.
Potrząsnął głową ale to tylko pogorszyło sprawę. Nie znał się na medycynie, ale znał się na krwi i wiedział, że dopóki alkohol krąży w jego żyłach wrażenie upojenia nie ustąpi. Westchnął zrezygnowany. Właściwie to istniał sposób na natychmiastowe wytrzeźwienie, ale nie miał teraz ani czasu ani ochoty na odprawianie rytuałów. Zerknął na stojące przed sobą piwo i whisky i skrzywił się z obrzydzeniem. Jego ciało nie tolerowało już takich ekscesów, a zaraz po krwistym posiłku, na sam widok poczuł, że kręci mu się w głowie. By nie myśleć o przykrych rzeczach przeniósł wzrok na siedzącego obok Sena. Z ciekawością przyglądał się mu jak opróżnia swego drinka.
„Fascynujące. Jego organizm zachował umiejętność spożywania pokarmów. Taki atawizm, czytałem chyba o tym. Albo po prostu już o sobie nie panuje. Cholera jasna.”
William rozejrzał się szybko. Dopiero teraz do jego umęczonego umysłu zaczynały docierać niektóre fakty. Bar pełen kibiców. barman, który zaczynał się niepokoić i nie spuszczał z nich oka. Brujah na skraju głodu. Niepokojące podszepty powoli docierały do uśpionej świadomości.
„Co ku@#a? Brujah na skraju głodu?!!.”
Jego umysł w jednej chwili zaczął działać na najwyższych obrotach. Wyobraźnia podsunęła mu wizję krwawej łaźni, która się może tu wydarzyć za chwile. Sen rzucający się na wszystkich dookoła, barman wyjmujący spod lady broń, kibice szalejący ze strachu i wściekłości. Może na oglądał się zbyt wiele filmów, ale scena która sobie wyobraził była bardzo wyrazista. William nie martwił się co z nimi będzie wprawdzie byli prawie osuszeni i taka grupa ludzi mogła ich zdrowo sponiewierać. Przy odrobinie pecha mogli nawet zakończyć tu swój żywot.
„Angielscy kibole to twarde sku@#$yny.”
Ale nie to przeraziło Williama. Mimo bladości tak charakterystycznej dla swego gatunku udało mu się w jednej chwili zblednąć jeszcze bardziej. Wyobraził sobie co zrobi mu jego ojciec jeżeli weźmie udział w tak jawnym naruszeniu Maskarady. Nie wiedział jakie kary stosują Malkawianie i Brujahowie, ale doskonale orientował się w tych panujących w swoim klanie. Został by ukarany dwa razy, raz przez klan, drugi przez swego skompromitowanego ojca. I nie miał wątpliwości, która kara byłaby dotkliwsza. Po Fundacji krążyły różne plotki. Plotki o tych co zawiedli. Przełknął ślinę próbując skupić myśli, ale wizja siebie zamurowanego żywcem w piwnicy na 50 lat była niezwykle plastyczna.
„Zwariował bym pewnie. Byłbym szalony jak Malkawian. Ciekawe czy ich też wrzucili by do Dziury ze mną? Nie Brujahowie pewnie mają inne kary. Pewnie jego ojciec po prostu odrabiałby mu łeb. No Brujaowie są bardziej praktyczni. Też bym wolał śmierć niż 50 lat w Dziurze.”
William wziął się odrobinę w garść. Widział już co musi zrobić. Spieprzać stąd w podskokach i zostawić bar na pastwę Sena. Jeżeli narobi trzody wina spadnie na jego klan, a Will będzie miał czyste ręce, w końcu nikt mu nie kazał niańczyć Brujaha.
Mimo takich wniosków nie ruszył się nawet odrobinę. Opanował podszepty strachu. Plan był do dupy. Widziano ich razem i obawiał się, że jego ojciec będzie miał mu za złe, że mógł zapobiec zerwaniu Maskarady i tego nie zrobił.
„Eh, bycie Tremere nie jest łatwe.”
Westchnął i skoro podjął decyzję natychmiast wziął się do jej realizacji. Pochylił się do Sena i zaczął mówić:
- Musimy stąd spadać. Kiepsko z tobą. Musisz coś zjeść. Tu nie jest bezpiecznie. Za dużo oczu. Nie możemy się ujawniać. Pamiętaj o Maskaradzie. Jesteśmy młodzi i nie będą się z nami cackać. Polecą głowy i będzie po wszystkim.
Spojrzał mu w oczy sprawdzając czy tamten go słucha czy jest już za późno. Widząc jeszcze cień zrozumienia kontynuował.
- Mam pomysł. Spadamy stąd. Wezwiemy taksówkę i zapolujemy. Osuszysz kierowcę, to powinno być łatwe. Potem odjedziemy kawałek i wezwiemy drugą, aż najesz się wystarczająco by się uspokoić.
William sięgnął do kieszeni po pieniądze i podszedł do barmana, który cały czas miał na nich oko.
„Chyba go przestraszyliśmy. Nawet nie kryje się z tym, że się na nas gapi.”
- Nasz kumpel ma chyba już dość – uśmiechnął się przepraszająco wskazując kciukiem za siebie – Zabierzemy go do domu. Mógłby Pan wezwać nam taksówkę?
William rzucił na blat wystarczająco sumę by pokryć ich rachunek plus jeszcze kilka dolarów napiwku. Widząc ulgę w zachowaniu barmana skinął mu głową na pożegnanie i wrócił po swoich towarzyszy by udać się do wyjścia. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 20:01, 25 Maj 2010 |
|
Sen spojrzał na gościa, który zaczął coś do niego blublać z prawej strony. Jego wzrok jeżeli był obecny to oczy zupełnie zdawały się zmienić kolor, jeżeli zaś był nieobecny, to wpatrzony w jakiś punkt w przestrzeni. Do jego umysłu, a co za tym idzie świadomości, docierał tylko jakiś bełkot, jakieś wyrwane z kontekstu słowa wypowiadane przez, jak sobie wkręcił jednego z tych, z którymi tutaj przyjechał. Rozejrzał się po knajpie i doszedł do wniosku, że spijanie ze spoconych, brudnych i uchlanych kibiców piłki nożnej nie może być żadną przyjemnością, a już w ogóle nie ma to żadnego stylu. Zabijać i spijać trzeba z klasą. Sen odszedł od baru. Jego wzrok przemknął tylko po osranym ze strachu barmanie, aby zaraz potem wziąć na celownik drzwi i opuścić lokal. Szukał kobiety. Młodej, ładnej i zdrowej kobiety, która nie zaspokoiła by tylko jego głód, ale również pozostawiła trwałe wspomnienie w jego pamięci. Sen zawsze miał słabość do kobiet. Choć z początku nie chciał żywić się kobietami, teraz będąc na skraju wycieńczenia zapragnął skosztować krwi, ograniczonej ładnym, gładkim, kobiecym ciałkiem. Wsiadł na siedzeniu pasażera: - Dawaj do jakiegoś klubu. - burknął do kierowcy nie obracając wzroku. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 6:09, 26 Maj 2010 |
|
William badawczo przyglądał się Senowi, jego słowa zdawał się do niego nie docierać. Nieobecne spojrzenie błądziło po barze. Po chwili jednak Brujah podniósł się i Tremere odetchnął. nie na długo jednak. Sen zamiast do wyjścia podszedł do baru. Will zamarł na chwilę przygotowany na początek rozróby. Na szczęście nie doszło do tego i już po chwili udało im się opuścić bar bez zbędnych ekscesów.
Will rozejrzał się na wszystkie strony czekając na taksówkę. Gdy Sen wsiadł uspokoił się trochę. Wyglądało na to, że odzyskał trochę panowania nad sobą i uda mu się szybko zapolować. Nie zwlekając podbiegł szybko do swego auta i kiwnął na Kyle’a.
- Choć pojedziemy za nim i jak spije kierowcę pojedziemy w inne miejsce.
Włączył się do ruchu i zaczął dyskretnie śledzić taksówkę. Już po chwili zaczął się niecierpliwić. Samochód zamiast się zatrzymać przyspieszał. Wyglądało jak by Sen zmienił zdanie i jechał w jakieś miejsce.
- No i dupa – wściekł się – Co za baran. Spuść go na chwilę z oka i już coś kombinuje.
Uderzył dłonią w kierownice niepewny co dalej zrobić. Po chwili jednak zaczął się zastanawiać na głos.
- Zaraz? Czy ktoś nas prosił żebyśmy go niańczyli? Nie. Czy jesteśmy za niego odpowiedzialni? Też nie. Coś mu dłużni? Nie.
Zerknął we wsteczne lusterko na Kyle’a jakby u niego szukał potwierdzenia.
- Trzy razy nie. Więc jeśli on chce zrobić coś głupiego to możemy mu śmiało pozwolić. Jest dorosły. No i jest Brujahem, a oni nie lubią jak im się coś każe. Jeżeli chce położyć głowę pod topór to proszę bardzo.
Znowu zerknął na Kyle’a i zadał pytanie.
- To co? Zostawiamy go i jedziemy do twojej matki? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Śro 9:42, 26 Maj 2010 |
|
Kyle, lekko upojony alkoholem, ponaglony przez Willa wsiadł do jego samochodu (jaki ładny samochód! że też wcześniej tego nie zauważył).
- Panie szofer, gazu! Za tamtą taksówką!
Po chwili jednak Will zaczął prowadzić dialog z... uhm... Willem.
- Ja musze jechać do mamy. Ale potem możemy go poszukać.
Po zastanowieniu się dodał
- On nie będzie mną rzucal o ściany jak się spóźnię... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 11:55, 26 Maj 2010 |
|
Kyle, Will i Sen
Niezależnie od tego co w danym momencie robili, nagle ich percepcja wyłączyła się aby przeskoczyć na całkiem inne tory. Cała trójka doznał uczucia nagłego pulsowania. Przypominało to trochę pulsujący ból głowy, lecz dotyczyło całego ciała. I było dużo mniej przyjemne niż ból. Denerwowało i wprawiało w niepokój nawet ich Bestie.
Światło zgasło aby przynieść ich wzrok w odległe miejsce, a zarazem tak im znane. Choć mieli świadomość, że ich ciała są tam gdzie stoją ich nogi to wcale nie byli pewni gdzie są teraz ich jaźnie.
Po chwili puls odczuwany przez każdego z nich zsynchronizował się z czerwienią, którą obserwowali.
Znów w jakiś sposób byli w motelowym pokoju i stali wpatrzeni w swoje "dzieło". Krew użyta jako farba poczęła wybrzuszać się w ich stronę, jakby ktoś lub coś próbowało się wydostać. Nie widzieli siebie nawzajem aczkolwiek zdawali sobie sprawę z obecności pozostałych.
Pulsowanie poczęło przyspieszać i stało się tak okropnie niepokojące, że pragnęli rozerwać swoje cielesne powłoki aby tylko się zakończyło.
Koniec nastąpił w momencie gdy ściana pękła i zasypała ich odłamkami cegieł.
Znów powrócili do normalności. Byli znów w swoich ciałach. Jednak w ich myślach dudniła tylko jedna fraza: coś się narodziło!
[Od tej pory Sen, Kyle i Will postrzegają się jakby byli związani 5 poziomem rytuału Vaulderie, w myśl: szanujesz wampira i pomożesz mu, nawet gdybyś musiał podjąć nieznaczne ryzyko] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 19:59, 26 Maj 2010 |
|
Sen siedział na tylnym siedzeniu taksówki po tym jak, z nie wiadomo jakich przyczyn, kazano mu się przesiąść do złotówy.
~ Chyba nie myślą, że będę spijał z tego starego gbura, któremu za chwilę będę musiał zapłacić za kurs. Niech spierdala.
Patrzył spode łba we wsteczne lusterko samochodu: - Na co się tak gapisz ?! - warknął do kierowcy - Zawieź mnie do najbliższego klubu.. - jego głos nie był normalny. Gdyby taksówkarz znał Sena to zauważyłby z pewnością, że jego głos teraz był zupełnie inny od tego normalnego. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 5:47, 27 Maj 2010 |
|
Wizja minęła i Will odzyskał świadomość. Odzyskał ją, jadąc po nie swoim pasie wprost na czarne BMW. Przestraszony szarpnął odruchowo kierownicę w lewo i w ostatniej chwili udało im się uniknąć stłuczki.
„Te pieprzone wizje muszą się skończyć. Zaczyna się robić niebezpiecznie.”
Stał przez chwilę na ulicy próbując zebrać myśli. Otrzeźwiło go dopiero trąbienie kierowcy, który zatrzymał się za nim. Tak, środek ulicy to nie jest najlepsze miejsce na medytacje. Ruszył szybko przed siebie i nawet nie zastanawiając się co robi zawrócił samochód nie patrząc na znaki. Musiał dogonić Sena. Nie wiele zrozumiał ze swoich wizji, ale to wiedział na pewno. Nie mogli go teraz zostawić. Na szczęście rozminęli się na ostatnim skrzyżowaniu. Przyspieszył, skręcił w prawo i zaczął wypatrywać taksówki. Miał wrażenie, że nie odjechała daleko i zaraz ją znajdzie. Właściwie, gdy nad tym się zastanowił nie było to wrażenie lecz pewność. Czuł jakby obecność Sena, gdzieś tam przed sobą. wiedział, że nie jest daleko.
„Co jest do cholery. Co to był za rytuał. Cośmy uczynili. Coś powstało. Coś naszego. Czuje się dziwnie. Wcześniej tego nie czułem. Ja, Kyle i Sen jesteśmy jakoś związani. Czuje, jakby byli, hm, moją rodziną? Ale tak jak kiedyś, jak byłem człowiekiem. Tak samo, ale inaczej. Mam siostrę, ale nie czuje do niej tej więzi co teraz. Cholera czy ktoś nas naćpał? Co to było. Na pewno jakiś rytuał. Musze być ostrożny. jak powiem ojcu to na pewno będzie chciał nas zbadać. I wtedy może zrobić krzywdę chłopakom. Nie mogę na to pozwolić. trzeba uważać. Bardzo uważać. Może lepiej nic mu nie mówić, może sam się czegoś dowiem.”
Lawirował między samochodami, na szczęście rzadkimi o tej porze, a jego myśli gnały jak oszalałe. Coś sprawiło, że do jego umysłu wkradły się nowe, obce uczucia. Nawet nie zauważył, gdy zaczął dobro Klanu stawiać na równi z interesem niedawno poznanych wampirów. Wiedział, że coś się w nim zmieniło, widział te zmiany lecz ich subtelności na razie mu unikały.
Dopiero po jakimś czasie poczuł obok siebie kłębowisko konsternacji podobne do swojej. Zerknął w lusterko na Kyle’a.
„On też miał wizje! Czuje podobnie do mnie?!! Czyli Sen musi mieć te same odczucia?! Co oni nam zrobili? I kto to był do cholery. Musimy wrócić potem do Leviego i go trochę przycisnąć.”
- Jak się czujesz? Też to widziałeś? Nie wiem co to było, ale musimy wrócić po tego narwańca. Może sobie zrobić krzywdę – skrzywił się sam słysząc swoje słowa. Wyglądało jak by się o niego troszczyli.
- Sobie albo innym – dodał szybko sprawdzając w lusterku czy Kyle się z niego nie śmieje. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 8:43, 27 Maj 2010 |
|
Czarna taksówka [Tak, tak w Londynie taksówki są czarne to nie NY] sunęła leniwie po ulicach stolicy. Sen coraz bardziej denerwował się. Taksiarz chciał nabić sobie licznik sądząc, że doktor jest pijanym turystą. Sen warknął coś, czego sens od razu zapomniał, ale wyraźnie podziałało.
Will jechał tuż za ciemnym pojazdem mając nadzieję, że nie pomylił taksówek.
Zajechali pod klub "Hyperions Exodus". Will słyszał coś o jakimś trashowym zespole, który zaginął po jednym z koncertów tutaj. Zamieszani w to byli Toreadorzy, ale oczywiście pewności nikt nie miał. Z tego co orientował się, ziemie te były stosunkowo neutralne... każdy bał się je nazwać "wspólne".
Sena nie obchodziło za bardzo gdzie wylądował. Wyszarpnął z portfela jakieś banknoty i rzucił przez okienko kierowcy. Ruszył do klubu. Bramkarze cofnęli się widząc jego twarz.
Will wysiadł i pognał zaraz za Sen'em. Bramkarze chcieli go zatrzymać lecz udało mu się dyskretnie użyć Taumaturgii aby przepchnąć się przez nich. Sen ginął w tłumie tańczących w rytm mocnych brzmień. Pod sceną pogowała znaczna grupa młodzieży. Kilku punków, trochę długowłosych. Will dostrzegł kontrast pomiędzy kolorytem klubowiczów a nim i Senem.
Sen przepychał się przez tłum co szło mu bardzo dobrze. Muzyka dudniła wkoło, lecz dla jego uszu było to jakby gdzieś za ścianą. Wypatrywał ofiary. Określał odległość, szanse na ukrycie i skok. Otrząsnął się na chwilę i wrócił do normalności. Poczuł czyjąś obecność. Rozejrzał się wkoło. Poza skaczącymi ludźmi nie dostrzegł jednak nikogo znajomego. Jednak jego wzrok padł na toalety. Kobiety i dziewczyny kręciły się tu i tam. Ruszył w tamte rejony.
Will panicznie rozglądał się za Sen'em. Gdzie on się podział?! Zaryzykował lekkie uniesienie się ponad poziom podłogi. Ułożył odpowiednio moce Taumaturgii i począł lewitować gdzieś z dziesięć centymetrów. Nikt nie zauważył tego. Nikogo nie obchodził nienaturalnie wysoki człowiek... Dostrzegł Sen'a, który przesuwał się przez tłum w stronę damskich toalet.
[Wybaczcie chaos ale chciałem oddać nerwowość sytuacji. Dalej możecie pisać sami co czynicie] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 10:55, 27 Maj 2010 |
|
Sen nawet nie patrzył ile banknotów wyciągnął, rzucił je przez okno taksówki i ruszył zdecydowanym krokiem do klubu. Ochroniarze nawet nie starali się go zatrzymać. Wpadł do środka. Muzyka i dużo ludzi, których tak naprawdę ni obchodzi nic. Najlepsze miejsce aby się zabawić. Zanalizował wnętrze i namierzywszy damskie toalety ruszył w tamtym kierunku. Podszedł dyskretnie do stojącej samotnie pod ścianą niskiej blondynki i podjął: - Tak się zastanawiałem.. - oparł się o ścianę - może byś się ze mną napiła ? - powiedział i ręką wskazał na bar - Zapraszam. - wysilił się aby jego głos był w miarę normalny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 7:12, 28 Maj 2010 |
|
<center></center>
Namierzyli taksówkę gdy zatrzymywała się przed klubem. Zaparkował i szybko pobiegł za Senem, zanim zgubi go w środku. Niestety za późno. Brujah zdążył już wejść do środka. Will obejrzał się czy Kyle idzie za nim. Klub nie wyglądał zachęcająco, ale nie mieli wyboru. Bramkarze nie chcieli ich wpuścić, ale Tremere był zbyt zdeterminowany by przejmować się takimi drobiazgami. Niestety był zbyt zdenerwowany na subtelniejsze rozwiązania, które zastosował by pewnie w innych warunkach. Wykorzystał odpowiedni moment i wepchnęli się do środka.
Miejsce nie należało do takich, w których bywał za młodu. Skrzywił się lekko na wspomnienie plotek, które pamiętał o tym klubie.
„Chociaż może to i dobrze. Jeżeli ten krzykacz narobi tu zamieszania to może będzie to łatwiej wyciszyć. Miejsca o złej sławie tak mają.”
<center></center>
Will nie był pesymistą, ale już planował co zrobić jak Brujah straci panowanie nad sobą. Rozglądał się wokół lecz atmosfera tego miejsca otumaniała jego zmysły. Muzyka i zapachy były przytłaczające. Jego wyostrzony przez głód węch przytłaczał informacjami. Mówi się, że węch jest najbardziej zwierzęcym ze zmysłów. I w takich miejscach jak to okazywało się to prawdą. Jego nos na milion sposobów udowadniał mu, Will jest drapieżnikiem w sali pełnej ofiar. Ofiar, których zapach wołają go wręcz i zapraszają.
Tremere skupił się na tym po co tu przyszli. Jeżeli zgubi z oczu Sena, a ten gdzieś zniknie to mogą być problemy. Nawet nowo zadzierzgnięta więź może nie wystarczyć by go potem znaleźć.
„Przestań się rozpraszać. Szukaj tego głąba. To ziemia niczyja, ale możemy się natknąć na jakaś starszą pijawę i będziemy musieli się tłumaczyć, a to nie jest dobry czas na spowiadanie się komuś.”
William zaczął się spieszyć coraz bardziej, czas im się powoli kurczył, a on musiał się uganiać za na wpół oszalałym Brujahem. Nie miał czasu i musiał znowu sięgnąć ku swej mocy. To już drugi raz w ciągu kilku chwil. Bardzo mu się to nie podobało, ale cel uświęcał środki. Uniósł się lekko i z tej perspektywy udało mu się wypatrzyć cel. Szybko zaczął się w jego kierunku przemieszczać co w zatłoczonym klubie nie było proste. Gdyby próbował iść w rytm muzyki, dostosował się do rytmu tłumu, pewnie szło by mu to łatwiej. Niestety był zbyt zdenerwowany i przestał myśleć rozsądnie. Powoli sytuacja zaczęła go przerastać. Musiał się opanować, niestety nie było na to czasu. Świat zdawał się sprzysiąc przeciw nim i na każdym kroku czaiło się zagrożenie. William przepychał się w stronę WC i nawet nie zauważył, że zaczął gadać do siebie.
- Spokojnie. Tylko spokojnie. Musisz więcej myśleć. opanuj się. Nie jest tak źle. Co z tego, że wszyscy chcą nas dorwać. Co z tego, że wokół wiele wrogów, a my nawet ich nie znamy. Co z tego, że czuje się jak byśmy byli na celowniku. To prawie jak w domu. Jak w Fundacji. Widzisz, znajome uczucie, nie ma co się martwić – mruczał do siebie uspokajającą mantrę, która i tak ginęła w hałasie typowym dla klubu. Nikt inny go nie słyszał, ale mu to wystarczało. Powoli zaczął się uspokajać, a jego mózg zaczął działać sprawniej.
<center></center>
Namierzywszy Sena, nie pozwolił by tamten zniknął mu z oczu. Wyłowił jego sylwetkę z tłumu, gdy znikał za drzwiami toalety. Już nawet nie zastanawiał się po jaka cholerę Sen tam szedł. Stanał pod drzwiami i czekał. Ubezpieczał Brujaha i nadsłuchiwał początku zamieszania. W jego umyśle powstawała plan awaryjny na wypadek gdyby mieli szybko opuścić klub. Wykorzystał ten czas by rozglądać się po otoczeniu. Kiwnął Kyle,owi, który szedł za nim. Dopiero jak na niego spojrzał zauważył jak bardzo cała ich trójka nie pasuje do wystroju i stałych bywalców. Westchnął tylko bo był to w tej chwili najmniejszy z jego problemów. Pozwolił by jego wzrok wyostrzył się, a raczej zmienił zakres percepcji. Nie potrzebował teraz sokolego wzroku. Może to jego paranoja, ale postanowił sprawdzić czy w otoczeniu są jakieś inne istoty nadnaturalne. wypatrywanie wampirów nie było trudne, jeśli się wiedziało czego szukać. Niestety ostatnimi czasy okazało się, że na pięty depczą im również magowie, a może też i inne siły. William nie wiedział jak ich wyłowić z tłumów lecz postanowił być ostrożny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|