|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 5:51, 29 Mar 2010 |
|
„Hm, interesujące. Ciekawe czy każdy wampir reaguje tak na ten przedmiot. I co to do cholery jest. Wyglądało jakby wpadał w szał. Ja się czułem podobnie.”
Wzdrygnął się na wspomnienie tak niedawnych, nieprzyjemnych odczuć.
- Stój. Jedź. Stój. Jedź. Czy to jest jakaś pieprzona taksówka – zaczął marudzić, ale ruszył z miejsca obserwując lusterka. Nie wiedzieć czemu jednak miał dobry humor. Może świadomość, że nie tylko on uległ działaniu dziwnego artefaktu, może co innego, ale przestał się chwilowo zamartwiać ich sytuacją.
- Kyle schowaj proszę swoją nową zabawkę i na razie nie pokazuj jej nikomu. Musimy ją chyba obejrzeć.
Zastanowił się chwilę. Miał ochotę rzucić okiem z daleka na Battersea. Noc była jeszcze młoda, ale mogli też pomyśleć o schronieniu na noc. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Pon 11:11, 29 Mar 2010 |
|
- Drain you of your sanity. Face the thing that... aaa, tak. Zabawka, wybacz.
Nawet nie zauważył kiedy piórko wysunęło mu się z kieszeni. Ach, te dzisiejsze piórka!
Ponadto naszła go ochota na odrobinę muzyki. Szkoda tylko, że nie było skąd jej posłuchać. Sam więc musiał sobie nucić i podśpiewywać. Ot, dla relaksu.
- Jedziemy w końcu zobaczyć Ramonsów? Męczy nas już jazda. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 11:25, 29 Mar 2010 |
|
- Mnie też, chętnie bym rozprostował nogi, ale sam wiesz, że tak nas trudniej namierzyć.
- Ale skoro tak jedźmy, mniej więcej wiem gdzie to jest, ale pilotuj mnie w razie czego.
Spojrzał koso na pasażera z boku, jakby czekając aż tamten coś powie, ale po niedawnym incydencie Sen wyglądał jakby na coś czekał. Wzruszył ramionami i przestał jeździć w kółko. Teraz gdy mieli już cel, zaczął myśleć co zrobią na miejscu. Nie było to ich terytorium i trzeba będzie postępować niezwykle ostrożnie i dyplomatycznie.
Znowu spojrzał koso na sąsiada.
„Mam nadzieje, że jeden będzie się potrafił zachować, a drugi nie zacznie pokazywać wszystkim dookoła swojego piórka”. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 13:15, 29 Mar 2010 |
|
Wjechali w granice dzielnicy Battersea. Dzielnica przemysłowa, która przeżywała wzloty i upadki. Ostatnio najwyraźniej dążyła znów ku temu drugiemu. Bezdomni pałętający się dokoła i grzejący przy koksownikach różnie reagowali na ich pojawienie się. Niektórzy chowali się w ciemniejsze kąty gdy inni wyłazili ciekawie na nich spoglądając. Oczywiście żule nie byli jedynymi mieszkańcami tej dzielnicy, mieszkali tu też zwykli ludzie, lecz o tej godzinie mały tu był ruch. Śmiertelnik z klasy średniej bądź niskiej wolał przemknąć przez Battersea autem bądź autobusem i nie myślał, żeby stawiać swoją stopę na tej ziemi... chyba, że musiał.
Białe kominy starej elektrowni górowały nad krajobrazem. Ktoś kiedyś zapowiadał renowacje tego wykonanego z wielkim artyzmem budynku, lecz plany upadły. Wśród spokrewnionych mówiło sie, że nie pozwolili na to Toreadorzy... inni szeptali coś o Anarchistach lub Ravnosach, ale z pewnością tylko Starsi znali prawdę... a ta mogła być jakakolwiek. To był urok Świata Mroku.
Will jechał wyjątkowo wolno i ostrożnie. Może dlatego [a może wcale nie?] wreszcie z cieni poczęli wychodzić ludzie wyglądający jak cyganie. Szli powoli za autem, którym jechali. Will chciał przyspieszyć jednak przed nimi też wyrósł tłumek. Zmusili ich do zatrzymania się. Po chwili, która dłużyła się niepewnością i wkładała do ich głów coraz to nowe scenariusze z tłumu wyszło kilka istot. Poczuli się trochę jak w jakimś post-apokaliptycznym filmie... albo w horrorze... tylko to oni powinni straszyć!
Pięciu Ravnosów ubranych w ciemne kurtki i marynarki z oberwanymi rękawami podeszło do pojazdu. Ci z podartymi marynarkami mieli meloniki i przypominali trochę chłopców z "Mechanicznej Pomarańczy". Reszta (ci w skórach) nosiła ciemne okulary. Dwóch stanęło przed maską, dwóch po bokach a jeden podszedł od strony kierowcy. Gdy nachylił się do okna całą trójka spostrzegła, że wszyscy cyganie nagle zniknęli, tak jakby ich tam nigdy nie było.
Gdy Will opuścił szybę po wymownym spojrzeniu Ravnosa ten rzekł patrząc na Kyle'a a potem na Willa i Sen'a
- Czego tu szukacie Pijawy? A tobie - rzucił do Kyle'a - Mama nie powiedziała, że jak ktoś mówi won to trzeba podkulić ogon i schować się do budy?
Kyle poznał tego Ramonsa, był to ten sam, który kilka nocy temu przegnał jego i Suzy z okolic "cygańskiego miasteczka". Widocznie uważali oni całe Battersea za swój teren.
- Rudger! - usłyszeli kobiecy głos zza pleców wampira, który do nich pyskował - Trochę szacunku dla gości - Z cienia wyłoniła się kobieta o zgrabnej sylwetce. Ubrana w skórzane spodnie i złotą koszulę poruszała się niczym kotka na polowaniu. Jej dłonie zdobiło kilkanaście pierścieni a długie paznokcie pomalowała na granatowo. W uszach miała kolczyki w kształcie obręczy. Szyję zaś przewiązała żółtą chustą.
Jej twarz jednak należała do anioła. Gdyby jeszcze kilka lat temu spotkaliby ją na ulicy bądź w klubie z pewnością zainteresowali by się jej pięknem. Dziś jednak wiedzieli, że może być to taka ułuda jak wszystko w świecie wampirów. Ta kobieta z pewnością była równie piękna co zepsuta w środku.
Podeszła do samochodu i odepchnęła tego którego nazwała Rudger. Zrobiła też nieokreślony gest i reszta Ravnosów odsunęła się kilka kroków. Schyliła się do okna i rzekła do Williama
- Gościnność to dla nich coś porównywalnego z widokiem słońca na niebie. Uczą się jeszcze tego... choć czasami myślę, że dla nich na tę naukę jest już za późno. - patrzyła na Williama swoim hipnotyzującym wzrokiem i uśmiechem tak czystym i szczerym, że prawie uwierzył w jego prawdziwość - Więc co was tu sprowadza chłopcy? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 6:24, 30 Mar 2010 |
|
Jechali powoli przez obce terytorium. William nie chciał by pomyślano, że chce tu szpiegować. Miał jednak nadzieję, ze uda im się rozejrzeć po ciuchu i zniknąć zanim przyciągną czyjś wzrok. Niestety jego nadzieje rozwiały się gdy zobaczył osaczających ich Ravnosów.
„Oho, nadciągają kłopoty”.
Zerknął na towarzyszy by sprawdzić jak się zachowują. Nie wyglądali na poruszonych. Zastanawiał się jak oni mogą się w razie czego zachować. Ale doszedł do wniosku, że to bez sensu.
„Malkawian i Brujah są nie przewidywalni. Szkoda czasu.”
Opuścił szybę by porozmawiać z najbliższym siebie gospodarzem. Niestety zanim otworzył usta usłyszał kilka butnych sów.
„Oj, niedobrze. Na szczęście nie czepiają się jeszcze Sena.”
Zamrugał gwałtownie gdy sprzed nosa zniknęli mu pozostali.
„Oj, będzie chryja”.
Nagle z opresji wybawił ich kobiecy głos. Na scenie pojawił się nowy gracz. Gracz o wyglądzie anioła i manierach królowej. Podeszła do nich i nie znoszącym sprzeciwu gestem przegoniła pozostałych. Mimo władczej postawy była nawet miła. William jednak nie poczuł się ani trochę bezpieczniej. Piękna dama była równie piękna co niebezpieczna. Ale była również gospodarzem i należały jej się wyjaśnienia. Młody Tremere przez chwilę rozważał czy nie wysiąść z wozu i nie ukłonić się odpowiednio, ale w ich sytuacji uznał, że to mogło by okazać się niemądre. Został więc w samochodzie i skłoniwszy się na tyle na ile pozwalały mu pasy przywitał się.
- Witaj Pani. Nie chcieliśmy naruszać niczyjej domeny. Dla tego przybyliśmy tu jawnie. My, a właściwie ja szukam tu kogoś.
Zamilkł na chwilę jakby nie chcąc wyjaśniać nic więcej. Wiedział jednak, że powiedział za mało i gospodyni może poczuć się urażona. Przelotnie spojrzał jej w oczy i kontynuował.
- Szukam Lulu z Battersea. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 9:41, 30 Mar 2010 |
|
Kobieta uniosła brwi zdziwiona tym co mówił Will
- Widać gościnność w waszych stronach też jest mało znana - posłała im kolejny uśmiech tak samo perłowy i szczery lecz tym razem wkradł się weń zakalec w postaci dwóch kłów sterczących pomiędzy zębami - Szukacie Lulu a nie przedstawiliście się. Czy wasi rodzicie nie nauczyli was zasad Gościnności - podkreśliła to słowo - Ale nic. Zdążymy się jeszcze poznać.
Otworzyła drzwi od strony kierowcy a jej pomagierzy uczynili to samo pozwalając Sen'owi i Kyle'owi wysiąść.
Był to dziwny gest, który towarzysze odebrali trochę jak zaproszenie dla muchy do pajęczej sieci. Chcąc nie chcąc wysiedli a wampirzyca ruszyła w stronę magazynowych drzwi. Miały one niezależne mniejsze wejście, które otworzyła i zniknęła w ciemności.
Znaleźli się w sporym magazynie wypełnionym paczkami, skrzyniami, paletami i kilkoma maszynami. Była taśma produkcyjna, jakiś wózek widłowy, kilka paleciaków i innych mniejszych urządzeń. Sama kobieta usiadła sobie jak królowa na taśmie linii produkcyjnej. Pięciu Ravnosów stało za plecami przybyłych jakby odcinając im drogę ucieczki. Nagle powietrze zafalowało i odkryli, że nie znajdują się już w żadnym magazynie. Byli w przepięknej komnacie wypełnionej takim przepychem, że gdyby jeszcze oddychali zaparło by im dech w piersiach. Teraz poczuli, że uciekli z industrialnej dzielnicy i znaleźli się w jednej z opowieści Szecherezady. Perskie dywany zaściełały podłogę. Na ścianach wisiały przecudne freski, gobeliny a sklepienie i świeczniki zdobione były złotem i klejnotami. Świece płonęły jasnym światłem a ich płomienie tańczyły wraz z cieniami rzucanymi przez obecnych. Ich gospodyni również zmieniła wygląd. Jawiła się teraz niczym bliskowschodnia księżniczka. Nie siedziała już na taśmie produkcyjnej lecz na wspaniałym tronie. Nasunęły im się na myśl zalewające świat filmy z bollywoodu. tylko pięciu Ravnosów nie zmieniło się i wyglądali (podobnie jak oni sami) jak wyjęci z innej bajki.
- Zwą mnie Anjalika. Tylko Nosferatu wołają mnie Lulu. Znaleźliście więc tą do której przyszliście. Tylko po co? I kim jesteście? Nie wyglądacie na magów, ani na lupinów. Do Gangreli wam daleko... Może przysyła was Anna? A może ktoś jeszcze bardziej potężny? Nikt nie czyni takiego głupstwa aby zjawić się u Anjaliki z własnej woli.
Anjalika skinęła głową i dwóch Ravnosów wyszło by po chwili wrócić ze złotą tacą na której znajdowały się cztery kielichy wypełnione krwią. Trzech pozostałych podsunęło trzy krzesła i stół aby przybyli mogli usiąść. Na stole zagościła vitae. Anjalika uniosła swój kielich i upiła łyk czerwonej cieczy. Spojrzała na swoich gości pytająco jakby oczekując na odpowiedzi. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Wto 9:42, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 10:24, 30 Mar 2010 |
|
Buntownicza część jego charakteru podsunęła mu ciętą odpowiedź na docinki, ale bez trudu powstrzymał się od komentarza. Był na obcym terenie, otoczony przez obcych o nieznanej sile do tego przewyższających ich liczebnie. Zdecydowanie nie była to sytuacja pozwalająca tracić panowanie nad językiem. Poza tym pyskowanie gospodarzowi było we wszystkich znanych mu kulturach uważane za nieuprzejme. William był świadom, że jego opinia rzutuje na cały klan i obowiązują go pewne zasady. Przełknął dumę i posłusznie wysiadł i skorzystał z zaproszenia.
„W sumie i tak nie chciałem gadać na ulicy”.
Udał się za gospodynią, ale zanim wszedł do magazynu rozejrzał się raz jeszcze czy nikt ich nie obserwuje.
Nagła zmiana wnętrza uderzyła niespodziewanie we wszystkie jego zmysły. Jeżeli ich gospodyni chciała ich onieśmielić przepychem to osiągnęła efekt odwrotny. William zaczął się zastanawiać czy jej uroda to również dzieło iluzji.
„Zresztą nie ważne czy jest ładna czy brzydka. Ważne, że jest silna. Swoją droga już mnie to zaczyna nużyć, że każdy kogo spotkam mami moje zmysły i wciska mi kit. Przy okazji muszę spytać ojca czy nie ma jakiegoś sposobu na te sztuczki. Zaczynają mnie już irytować te ich sztuczki ninja ze znikaniem.”
Pozostało mu jednak robić dobra minę do złej gry. Chociaż gdy się lepiej zastanowić to na razie nie była taka zła.
„Gdyby chcieli już dawno by nam skopali dupę i nawet byśmy ich nie zauważyli.”
Ta myśl wydała mu się pokrzepiająca i uśmiechnął się do prowokującej ich kobiety.
- Wybacz nam Pani nasz brak ogłady. Nie chcieliśmy uchybić twojej gościnności. Nasze spotkanie było trochę, hm, niefortunne i jeśli pozwolisz zatrzeć nam niemiłe wrażenie zaczniemy raz jeszcze.
Obrócił się do swoich towarzyszy i dokonał krótkiej prezencji.
- To jest Kyle z Rodu Malkawa. To członek rodu Brujah – Sen. Ja mam na imię William i jestem Tremere – przy ostatnich słowach skłonił się gospodyni z szacunkiem.
- Nie jesteśmy to z polecenia Królowej. Próbujemy rozwiązać własne problemy. Pewien Nosferatu podał mi twe imię. Wybacz mi Pani raz jeszcze jeżeli czymś uchybiłem. Nie zrobiłem tego ze złej woli, raczej z braku doświadczenia – dokończył z przepraszającym uśmiechem i skłonił się raz jeszcze. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Wto 13:35, 30 Mar 2010 |
|
Kyle sporządzał sobie w glowie skrót wszystkich informacji, które docierały do jego mózgu.
Jeden - wjechali do Battersea.
Dwa - zostali zatrzymani przez Ravnosów (Ramonsów w dalszym ciągu brzmi lepiej).
Trzy - pani Lulu (Pajęczyca - jak postanowił nazywać ją w myślach) zaprosiła ich do środka.
Cztery - iluzja. Kyle doskonale wiedział, że nigdy nie należy ufać tym, co się widzi. Wzrok to bardzo złudny zmysł. Czuł się troche w tym pomieszczeniu jak e^x.
Jedno, co mu nie dawało spokoju to to, że nie mógł sam się przedstawić.
Postanowił jednak wtrącić się w wypowiedź pana Williama, gdyż sam doskonale wiedział, czego szukał.
- Proszę mi wybaczyć, ale ja i Bob - tutaj wskazal na przyjaciela - szukamy pewnej osoby posiadającej dwadzieścia jeden palców. Wydaje mi się, że to ważne. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 14:06, 30 Mar 2010 |
|
Anjalika wpatrywała się w nich dłuższą chwilę z wyraźnym rozbawieniem.
- Czarodziej, Świr i Krzykacz w jednym samochodzie... ba nawet w jednym miejscu i w tym samym celu - zaśmiała się unosząc głowę w górę i ukazując łabędzią szyję. - Przecież to zakrawa o skandal jeśli nie o prawie zamach stanu. - uspokoiła się i kontynuowała - Do tego bardzo młodzi. Słyszałam co nie co o was. Niedawno biegaliście po salonach Anny i kajaliście się przed nią. Wybornie. - spojrzała na Kyle'a jakby teraz dopiero dotarło do niej jego pytanie - Człowieka o dwudziestu jeden palcach? Wyraź się jaśniej. Nie liczę palców u Bydląt. To byłoby... niewłaściwe - spojrzała na nich prowokacyjnie lecz za tym spojrzeniem kryło się coś jeszcze. Jakby nić porozumienia. Anjalika tym spojrzeniem dała do zrozumienia, że doskonale wie o kogo chodzi Malkavianinowi, lecz musiał być to jakiś temat tabu... lub Lulu chciała wyciągnąć więcej informacji od swoich gości. Jedno i drugie nie wykluczało się. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Wto 14:11, 30 Mar 2010 |
|
- Nie mogę powiedzieć jak się nazywa... Ale jest magiem. Mag o dwudziestu jeden palcach.
Kyle zerknął na Boba, jakby oczekiwał, że ten mu podpowie co ma powiedzieć.
Wszak Kyle przez wiele lat nei mial do czynienia z wieloma kobietami. Jedynie z Suzy, ale byla jego matką. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 14:35, 30 Mar 2010 |
|
Sen wysiadł z samochodu za przykładem dwójki. Nie bardzo wiedział po co tu przyjechali więc nie chciał się wtrącać w ich działanie. Sądził, że może dowie się czegoś ciekawego, a i spełni polecenie Falcone o pilnowaniu Świra. Miał też w planach ich wykorzystać. Nie byłby sobą gdyby sam brudził sobie ręce, wolał wysłużyć się kimś innym.
Przepych komnaty w której się znaleźli był aż nieziemski, jak nie z tego świata. Sen był wręcz zafascynowany wszystkim tym co zobaczył. Był jeszcze za młody żeby wiedzieć jak wygląda gościnność w obcej domenie. Miłe zaskoczony tym przywitaniem zmieniło jego pogląd na tą całą sprawę. Gdy William - bo tak chyba miał na imię ten co teraz mówi - zaczął ich przedstawiać, chińczyk ukłonił się elegancko i taktownie aby nie urazić gospodyni. Nie chciał nic mówić, w nieznajomym towarzystwie lepiej nic nie mówić i zabierać głos tylko wtedy gdy go pytają. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 9:13, 31 Mar 2010 |
|
„Dba o pozory, nawet bardzo. Jej zachowanie, gesty, słowa, wszystko na to wskazuje. Hm, prowokuje nas od samego początku. Ciekawe czego chce. Informacji? Może wiemy coś czego ona nie wie? Wątpię. Chociaż dało by nam to jakąś monetę przetargową.”
William myślał intensywnie korzystając z okazji, że uwaga wszystkich była skupiona na Kyle’u.
„Ciekawe o co chodziło Leviemu, że mnie do niej przysłał. Czy Ona wie coś o naszym magu. O co chodzi z tym Battersea. Czy to jego kryjówka? A może ona jest jego wrogiem. Cholera, dużo niewiadomych.”
Tremere dyskretnie rozejrzał się jeszcze raz po otoczeniu. Udawał, że przepych iluzji robi na nim wrażenie i z aprobata skinął głową. Analizował wszystko co zobaczył starając się wyciągnąć jak najwięcej wniosków na temat ich gospodyni. Wszystkie drobiazgi mogły mu coś o niej powiedzieć. Jej gust, upodobanie do przepychu. Może zgadnie jej wiek po wieku widocznych ozdób. Czy pochodziła stąd czy jest tu może gościem.
Na gwałt potrzebował informacji. Zapowiadało się, że będą musieli negocjować, a oni stoją na straconej pozycji. Nie chciał się zadłużać u kolejnego wampira.
„Ciekawe co ona wie. Ciekawe na czym jej zależy. No nic, mszę być bardzo ostrożny i uważać co mówię.” |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 12:08, 12 Kwi 2010 |
|
Radosny śmiech rozległ się po pomieszczeniu. Anjalika śmiała się długo... bardzo długo. William stwierdził, że gdyby w pomieszczeniu był inny stary wampir kobieta przekroczyłaby granice etykiety. Gdy się uspokoiła spojrzała na nich i rzekła.
- Chodzi wam z pewnością o Lloyda Wyman'a. Tak, zauważyłam, że ma operacyjnie usunięty szósty palec u jednej z dłoni. Teraz kultura wymaga abyście powiedzieli czego od niego chcecie? - zmrużyła oczy niczym kocica gotująca się do ataku. Uniosła też brew i upiła łyk vitae z kielicha rozsiadając się wygodniej na tronie.
- Sprawa nabiera rumieńców gdyż Wyman jest jednym z moich zaufanych sług więc jeśli macie sprawę do niego, macie również sprawę do mnie. Podgrzejmy atmosferę i powiedzmy jedno - ze mną się nie igra i nie zadowalam sie byle czy - ostatnie słowa w ustach iluzjonistki wypadły niczym niesmaczny żart... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 5:52, 16 Kwi 2010 |
|
William myślał gorączkowo. Do tej pory sytuacja była co najmniej niezręczna, ale po ostatnich słowach wampirzycy momentalnie się skomplikowała. Will sięgnął po puchar zaoferowany przez służbę gospodyni. Trzymał go delikatnie i lekkimi ruchami nadgarstka sprawił, że szkarłatno - czerwony płyn w środku wirował leciutko. Robił to wszystko bezwiednie i analizując wszystkie niuanse wypowiedzi Anjaliki.
„Zaufany sługa?!! Czyli albo ona jest we wszystko zamieszana, albo sługa jednak nie jest TAK zaufany i zrobił coś bez jej wiedzy. Zabawne, zupełnie tak jak w piramidzie. Wszyscy służymy piramidzie, ale każdy kombinuje coś na boku.”
Zmarszczył brwi w zadumie i spojrzał na Anjalikę. Była pewna siebie i zdawała się grać z nimi w kotka i myszkę. Byli na jej terenie, otoczeni i w dodatku o wiele młodsi i mniej doświadczeni. Mimo wszystko przyznanie się do popierania tego Lloyda uważał za błąd, no chyba, że to nie był ten sześciopalcy.
Uśmiechnął się delikatnie zauważywszy, że bawi się jedzeniem. Odstawił puchar ostrożnie na stół. Tak by nie uronić ani kropli. Nie zamierzał tego pić, ale nie lubił marnotrawstwa. Niezręczna cisza przedłużała się i wypadało się odezwać. Po milczeniu towarzyszy odgadł, że ten zaszczyt spadł na niego.
Oparł łokcie na stole i złączył dłonie, w ten sposób, że opuszki palców stykały się ze sobą. Przechylił delikatnie głowę na bok jakby nasłuchując lub zastanawiając się nad czymś i odezwał w końcu.
- Nie wiem czy chodzi nam o Lloyda. W obecnej sytuacji wolałbym, żeby trop okazał się błędny. Jesteś Pani bardzo gościnna i nie chcielibyśmy w żaden sposób naruszać twojej domeny. Tym bardziej, że próbujemy tylko wyjaśnić, dlaczego ten sześciopalcy zaatakował naszego towarzysza i okaleczył go.
Skinął głową w kierunku Kyla i kontynuował.
- Na prawdę wolałbym, żeby to była pomyłka bo sprawcę całego zamieszania poszukują już dwa klany - zaakcentował te słowa by dać do zrozumienia, że nie są tu sami.
- Chociaż przyznam szczerze, że cała reszta obserwuje chyba równie bacznie.
Po tej przemowie wyprostował się na krześle i opuścił ręce na kolana.
- Chcemy tylko wyjaśnić przyczynę ataku. Na pewno nie chcemy igrać z tobą Pani, ale jeżeli masz dla nas jakąś propozycję to zamieniam się w słuch. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Pią 11:50, 16 Kwi 2010 |
|
Lloyd Wyman... Lloyd Wyman. Lloyd Wyman! LLOYD WYMAN!!! To nie tej osoby szukają! Na pewno nie tej! Szukają Hannibala. Nie Lloyda! Na pewno nie Lloyda!
- Mag, którego szukam na pewno nie nazywa się Lloyd Wyman! Jestem tego pewien! I mama też jest tego chyba pewna!
Usiadł i strzelił focha. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 12:50, 16 Kwi 2010 |
|
Wampirzyca spojrzała z wyższością na swoich gości i uśmiechnęła się delikatnie. Każdy, kto nie znał jej prawdziwej natury oszalałby z miłości do tych ust i tej łabędziej szyi. Jednak była to wilczyca w owczej skórze.
- Zapewniam, że Lloyd nie jest magiem - splotła ręce na piersiach - Cóż, zna kilka sztuczek ale nie mają one nic wspólnego z magią.
Kłamała. Mówiła to z taką miną a w jej oczach tańczyły ogniki nieprawdy. Widać lubowała się w tym i sprawiało jej to niesamowitą przyjemność.
- Lloyd jest lekarzem. To co pijecie - spojrzała na nietknięte kielichy - Pochodzi z jego zbiorów. Jeśli chcecie go poznać udajcie się do szpitala J.H.Scurr w Chelsea po drugiej stronie Tamizy - wzruszyła ramionami - Z pewnością zastaniecie go teraz w kostnicy. Jest sądowym patologiem. Ma dużo pracy. - posłała im uśmiech świadczący o tym, że Ravnosi dostarczają mu jej w dużym stopniu. Miało to być też chyba ostrzeżeniem. Anjalika najwidoczniej lubowała się w kłamstwach i ukrytych groźbach. Spojrzała na Kyle'a badawczo. Przyglądała mu się przez pewien czas milcząc po czym przeniosła swoją uwagę na Williama.
- Nie mam wam nic więcej do powiedzenia.
Powietrze zafalowało za nią i znów przenieśli się do opuszczonej fabryki. Odkryli, że siedzą na zwykłych drewnianych skrzynkach a puchary z krwią to zwykłe styropianowe kubki wypełnione vitae stojące na płycie pilśniowej. Widok ten trochę pogwałcił wyjątkowość czerwonego płynu.
Audiencja skończona.
Anjalika w swojej zwykłej [albo i nie] podeszła do Sen'a i ujęła jego dłonie. Była zimna w dotyku. Sen odkrył, że jeszcze nigdy nie trzymał żadnego wampira za dłoń. Poczuł, ze to trochę obrzydliwe. Żywy trup, bez pulsu, bez ciepłoty. Anjalika gładziła go po wierzchu ręki.
- Ty też jesteś lekarzem. Masz dłonie chirurga. - spojrzała mu w oczy i puściła ręce. - Na pewno dogadasz się z Lloydem. To mądry człowiek... jak na sługę. - ostatnie słowa wampirzycy sprawiły, że poczuli iż nie mówi ona do końca wszystkiego. Powiedziała to takim tonem jakby... to tylko przypuszczenie... jakby nie wiedziała wszystkiego o Lloydzie i obawiała się tego a docenianie jego mądrości nie było komplementem lecz ostrzeżeniem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 19:51, 16 Kwi 2010 |
|
Sen był biernym słuchaczem. Nie znał przyczyn ich wizyty tutaj, ani spraw o których jest tutaj mowa. Wiedział, że rozmowa z taką osobą jak Anijka nie potrwa wiecznie, dlatego nie był zaskoczony nagłym powrotem do opuszczonej fabryki. Zaskoczyło go jednak podejście wampirzycy i jej zimny dotyk. Chciał wyrwać ręce, ale w porę zrozumiał, że będzie to niewłaściwe posunięcie. Słuchając tego co do niego mówi Anijka wytrzymał w dotyku ile trzeba było. Wiedział, że to jest ten moment kiedy należy się pożegnać, ale czekał na tamtą dwójkę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 5:59, 19 Kwi 2010 |
|
- Nawet jeżeli Lloyd nie jest naszym magiem to i tak sporo się dowiedzieliśmy. Przynajmniej jeden trop mamy zamknięty – gładko skłamał William.
- Dziękujemy ci Pani za twój cenny czas, który nam poświęciłaś – skłonił się odpowiednio i przygotował do wyjścia. Stara wampirzyca w tym czasie zainteresowała się Senem. Wykorzystał ten czas by znowu szybko zlustrować jej siedzibę. Jego spojrzenie uważnie prześliznęło się po pomieszczeniu. Metalowy dach, stare ściany, skrzynie na których siedzieli, plastikowe kubki z krwią.
„Hm, a w dotyku jak prawdziwe puchary. Bardzo specyficzna ta iluzja. Zdaje się oddziaływać na wszystkie zmysły. Bardzo niebezpieczna umiejętność. Ciekawe jak się przed tym bronić?”
Spojrzenie Willa spoczęło na ich gospodyni. Jedynie ona zdawał się nie zmieniać, ale to też mogła być sztuczka. W końcu kiedyś była kobietą, wiec William założył, że więcej niż pewne iż pozostała próżna. A która kobieta powstrzymała by się przed poprawą swego wyglądu.
Tremere obserwował uważnie zachowanie ich gospodyni i Sena. Obserwował i czekał na znak skończenia audiencji. Nie chciał wyjść zbyt wcześnie i rozgniewać Anjaliki.
„A może ona chce zostać z nim teraz sama?!!” – przeszło mu nagle przez myśl – „Nie lepiej go tutaj nie zostawiać. Cholera wie co mogła by zrobić.” |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 8:33, 25 Kwi 2010 |
|
Anjalika odwróciła się plecami do nich i rzuciła przez ramię
- Żegnajcie
Nic więcej. Słowo to było jednak zbyt wymowne aby nie zauważyć pewnej symboliki. Starsza wypowiedziała to takim tonem jakby już nigdy nie mieli się spotkać. Z naciskiem na NIGDY.
Przy wyjściu czekała ich kolejna niespodzianka. Ktoś podprowadził ich auto. Will miał już ciskać gromami (albo bardziej materialnymi przedmiotami) jednak po chwili konsternacji pomieszanej ze złością dostrzegł pojazd stojący kilkadziesiąt metrów dalej.
Podeszli do samochodu. Zdziwiło ich trochę, że na miejscu kierowcy siedzi ktoś podobny do Keanu Reeves'a. Levi - przemknęło przez myśli Williama i Kyle'a. Sen był prawie pewny, że to słynny aktor zagościł w pojeździe Tremera.
Keanu spojrzał na nich spod ciemnych okularów i rzekł
- Wsiadajcie. Radzę szybko. Dziś zbyt wiele może kosztować siedzenie w jednym miejscu. Wyjaśnię po drodze.
Zrobiło się tłoczno i Bob to zauważył. Będzie się musiał cisnąć z tyłu wraz z Kylem i Sen'em, albo Willem. Nie chciał tego. Stał z założonymi rękoma i strzelał focha. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Nie 9:57, 25 Kwi 2010 |
|
Zostali wyrzuceni za drzwi. Mogła przynajmniej powiedzieć "dowidzenia". "Żegnajcie" brzmiało nieprzyjemnie. Ale nie miał duzo czasu na rozmyślanie o grzeczności, gdyż w samochodzie Willa, który nie był tam, gdzie powinien siedział Keanu Levi Reeves. Kyle też musi pomyśleć nad jakimś sensownym wizerunkiem, na wszelki wypadek.
- Bob, nie marudź. Wsiadamy.
I wsiadł. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malkawiasz
Gracz
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 8:25, 26 Kwi 2010 |
|
- Żegnajcie – które im rzuciła Anjalika zabrzmiało sucho i ostro jednak w uszach Williama dźwięczało niczym chóry anielskie. Skłonił się raz jeszcze co pozwoliło mu ukryć grymas zadowolenia na twarzy. Starał się nie spieszyć do wyjścia by nie okazać jak bardzo jest rad, że to spotkanie skończyło się w ten sposób. Nie mógł stłumić wrażenia, że ledwie im się udało wynieść głowy z jaskini pajęczycy.
„Może dzisiaj nie była głodna? A może, co bardziej prawdopodobne, ma w tym jakiś interes.”
Dopiero na ulicy pozwolił sobie na westchnienie ulgi, które szybko zmieniło się w syknięcie gdy jego wzrok w miejscu gdzie zostawił samochód zobaczył tylko chodnik.
- Noż ku@#a mać! Co za dzielnica. Odwrócisz się na chwile i już nie ma samochodu. Żeby ich jasna cholera. Jak dorwę tego złodzieja to będzie przeklinał dzień, w którym wpadł na pomysł zwędzenia mi samochodu – przez chwilę klął na czym świat stoi, ale od razu było widać, że daje raczej upust nerwom trzymanym na wodzy podczas spotkania niż jest dotknięty stratą samochodu. Widać to było nawet po słownictwie, nie przykładał się nawet zbytnio do przeklinania. Już po chwili uspokoił się i rozejrzał za znakami informującymi o najbliższej stacji metra. Ku swemu zdziwieniu zauważył swój samochód parenaście metrów dalej od miejsca gdzie go zostawił. Przez chwilę poczuł zwątpienie, że może źle zapamiętał miejsce, szybko się jednak opamiętał.
„Niemożliwe. Pamiętam doskonale. Coś tu jest nie tak” – z tą myślą zaczął podchodzić do swego samochodu tak jednak by ktoś siedzący w środku nie widział go w lusterkach.
„Zaraz temu żartownisiowi mózg uszami wypłynie” – skupił się i przygotował do walki. Zauważył postać od strony kierowcy, ale zanim zdążył przedsięwziąć jakieś kroki okno się otworzyło znajoma postać Keanu rzuciła – Wsiadajcie.
Spojrzał po swoich towarzyszach i pokazał, że wszystko w porządku. Zauważył dziwną minę Kyla i pomyślał, że nie chce on siedzieć razem z Senem. Dopiero po chwili okazało się, że to Bob robi jakieś problemy. William spuścił głowę coś mruczeć pod nosem i wskazał Senowi miejsce z przodu, a sam zajął miejsce z tyłu, za kierowcą.
„Eh, jak dzieci. No ale w sumie miejsce za kierowcą ponoć najbezpieczniejsze w razie wypadku” – próbował jakoś poprawić sobie humor. Miał nadzieję, że wyjaśnienia Levi’iego będą sensowne. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 14:25, 27 Kwi 2010 |
|
Levi poprosił o kluczyki gdyż nie chciało mu się ponownie "na krótko" zapalać silnika. Ruszył leniwie by po chwili dodać gazu i gnać jak szalony. Widać, że lata spędzone w kanałach nie przeszkadzały mu prowadzić jak rajdowiec. Wszedł ostro w zakręt i zaczął
- Nie przejmujcie się. Śmierć w kuli ognia na jakimś murze to nic co może nas wszystkich teraz spotkać. Pan Brujah coś o tym wie co? - spojrzał na Sen'a - Po co Don Luce Krzykacze w jednym miejscu? Czemu śmierć poniosło trzech młodych... w miarę Kainitów? Ktoś... - zrobił krzywą minę - Grupa Spokrewnionych... bardzo potężnych Spokrewnionych wymyśliła sobie, że będą eliminować młodzież... kto jest dziewiątym synem Kaina lub dalej ręka w górę...
Levi miał na myśli dziewiąte pokolenia aż do trzynastego. Tylko jaki to miało związek?
- Mam prawie stuprocentową pewność, że Primogeni co najmniej dwóch klanów stoją na szczycie tej czystki. Jednym z nich na pewno jest Brujah a drugiego nie do końca zbadałem. Może Gangrel... Nie mam pewności. Co proponuję? Ukryjcie się. Nie kontaktujcie z nikim do póki to nie ucichnie... Ja też jestem na celowniku ale w Jamie nic mi nie grozi... Zresztą umiem o siebie zadbać. Kurcze.... Will... wysłałem cię do Lulu a ona też może w tym siedzieć. Jest stara i próżna... jak Green... więc dlatego gnałem jak szalony aby was stąd wyciągnąć. - spojrzał do tyłu na Tremere i zaparkował wóz przed niedużym motelem. Zarówno Will jak i Kyle zrobili wielkie oczy gdy przeczytali jego nazwę "Moonlight" - światło księżyca...
- Może to teraz jest zbyt zawiłe, ale do cholery nadal nie mogę tego strawić. Chodźcie do środka. Właściciel jest moim ghulem i zawsze trzyma dla mnie bezpieczny pokój. - wysiadł z pojazdu i spojrzał na Tremere i Malkavianina - No co? Idziecie czy nie?
Levi był naprawdę podekscytowany i autentycznie przerażony tym co odkrył, lub sądził, że odkrył. Ciężko było dać wiarę jego rewelacjom, ale wampir był przekonany, że relacjonuje wszystko co naprawdę dzieje się w mieście. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gavron
Gracz
Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa Płeć:
|
Wysłany:
Wto 16:44, 27 Kwi 2010 |
|
- "Sokół wskaże ci drogę. Strzeż się blasku księżyca." - rzekł jakby mechanicznie, gdy zobaczył nazwę motelu.
- Will, Levi, Sen, mógłbym was na chwilę prosić, abyście zamknęli oczy lub odwrócili głowy?
I zaczął powoli wyciągać z kieszeni piórko od Lincha mająd nadzieję, że to coś pomoże. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 18:13, 27 Kwi 2010 |
|
Cóż Świrowi się nie odmawia... a może powinni go powstrzymać? W każdym razie było już za późno. Kyle wyjął pióro a trzech mężczyzn stało z zamkniętymi oczami - czy Malkawianie muszą robić idiotów z każdego, łącznie z samymi sobą?
Świat zawirował. Czuł to każdy z nich. Zarówno Kyle jak i Will a także Sen.
Will
Psychodeliczne obrazy poczęły przemykać przed jego oczami. Anjalika tańcząca w śmiertelnym, obscenicznym i krwawym rytuale wraz z jego ojcem Gordonem, któego finałem było rozszarpanie klatki piersiowej Phoeniksa i wyszarpanie oczu czaszki Tremere. Ciało Gordona spłonęło parząc naga skórę Anjaliki. Ognie trawiły ją do cna a ona śmiała się szaleńczo całując swoje rany i przyjmując oczyszczenie w tym ogniu. Potem obrazy wskoczyły zgoła inne. Walące się kamienne bloki. Spadały one po ogromnych schodach aby miażdżyć znajdujący się na samym dole Londyn. Bloki poczęły płonąć i miasto stanęło w ogniu. Płonąca Piramida - słyszał głos Hex'a, choć tak na prawdę nie był to głos Starszego Malkawianina lecz jego własny. Will darł się w niebo głosy - Płonąca Piramida! Płonąca Piramida!
Kyle
To co było dotąd normalne straciło na znaczeniu. Cały świat zdał się zapaść w sobie aby osiągnąć ostateczną, najmniejszą z możliwych wielkość a potem zniknął. Pustka nie trwałą długo, gdyż eksplozja nowych światów zalała umysł Malakavianina. Było tam miejsce na wszystkie najbardziej niemożliwe teorie matematyczne. Był też dziwny mężczyzna o sześciu dłoniach a każda miała sześć palców. W każdej z nich, tylko sobie znanym sposobem, trzymał sześć skalpeli, tak, że żaden nie dotykał drugiego. Tymi skalpelami ciął Rzeczywistość i uwalniał do matematycznie idealnych światów swoje zepsute i niszczycielskie teorie chaosu. światy się waliły a Kyle umykał z każdego po kolei aby tylko nie dosięgnął go prawdziwy Chaos
Sen
Gdy świat zniknął Sen dostrzegł Dwie Twarze wyłaniającą się z mgły. Nie to nie była ona! To była Jess... odmieniona, zbrukana Jess, której ktoś zdarł z połowy twarzy skórę i zastąpił ją niegojącym się potokiem ropy i płynów organicznych. Przyszła do Sen'a i całowała go na wpół zgniłymi wargami, lizała jego szyje zimnym i śliskim językiem. Wreszcie wgryzła się w nią lecz zamiast pić wdmuchiwała w żyły Sen'a powietrze. W tym groteskowym wydaniu sztucznego oddychania Sen czuł, że puchnie a jego ciało zmienia się w balon z ciała i kości. Gdy już miał pęknąć Jess-Dwie Twarze zarechotała a był to śmiech Anjaliki. Gdy nadmuchane ciało Sen'a poczęło się unosić w powietrze Szponiasta dłoń wbiła się w jego trzewia i wampir poczuł jak rozrywa się jego jestestwo. Oczami, które z doskonale zgranej pary odłączyły się od siebie widział wiele różnych od siebie obrazów. Jedne oko obserwowało nadal Jess-Dwie Twarze a drugie Xu, który próbował poskładać w całość kawałki Sen'a lecz przeszkadzał mu ktoś, kto wyglądał jak Falcone, ale to nie był Falcone lecz Marehrenis w ubraniu Ojca.
Nagle obudzili się. Czuli się tak jakby właśnie minął dzień i słońce właśnie zaszło i nastała noc. Znajdowali się w jakimś pokoju. Chyba w tym motelu, do którego przywiózł ich Levi. Drugie uczucie było uczuciem głodu i jakby... kaca. Tak. Jeśli wampir może mieć kaca to właśnie tak mogli to nazwać. Poczuli woń krwi. Jednak była to stara vitae - nieprzydatna. Cała trójka dostrzegła, że mają ją na rękach. Spojrzeli po sobie zdziwieni. Krew z pewnością była ich. Każdy utoczył sobie dużą część swej vitae. Ale dlaczego? Nagle ich wzrok padł na ścianę... Krwawe malowidło, które najpewniej było ich dziełem zdobiło całą powierzchnię pokojowej ściany. Na pierwszy rzut oka było bez większego sensu, lecz po chwili ułozyło sie w sylwetkę... potwora.
[link widoczny dla zalogowanych]
Will doskonale wiedział kim jest ta istota. Jednak pytań było więcej niż mógł sobie teraz zadać.
Kyle odkrył, że nie ma Bob'a lecz znalazł go po chwili skulonego w kącie. Ssał on swój kciuk i milczał. Piórko, które wyjął przed motelem leżało sobie jak nigdy nic na podłodze. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mali.
Gracz
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 18:40, 27 Kwi 2010 |
|
Zaskoczył go widok słynnego aktora, a tym bardziej sposób w jaki zwracali się do niego Sena rówieśnicy. Mimo swojego zaskoczenia nie odzywał się przez całą drogę w myśl zasady, że w nowym towarzystwie odpowiada się gdy jest się pytanym. Przerwał milczenie dopiero po wybudzeniu ze stanu próżności i zastoju rzeczywistości, odległego pobytu gdzieś w innym, na ogół niedostępnym i niepojętym świecie. To co ukazało się jego oczom budziło mieszane uczucia. Pewnie gdyby był człowiekiem teraz znajdowałby się jakieś 300 metrów od motelu, bo ile może przebiec Brujah w czasie 10 s. Podszedł do ściany. Krew zdawała się być na tyle świeża, że zacieki jakie spowodowało jej spływanie uformowały obraz, który widział Chińczyk po raz pierwszy w swoim życiu i nie-życiu, z tym, że w nie-życiu pewnie nie ostatni. - Ty, Levi... - przerwał, gdy uświadomił sobie, że go tutaj nie ma - Eh, nie ważne. - Usiadł w jednym z foteli. - Słuchajcie nie wiem co się tu wyprawia, ale będę musiał się zwijać. Muszę wykonać swoją część umowy. Jedziecie ze mną ? - zdawał się być zdenerwowany, jakby przypomniał sobie o tym nagle i jakby okazało się, że niewiele czasu zostało. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|