|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 10:30, 21 Lut 2009 |
|
Kelnerka była jak zwykle miła i podała mu do śniadania kubek mleka. Lubił jadać w tej małej knajpce na przedmieściach Londynu. Z dala od miejskiego zgiełku. Gdy dziewczyna odeszła zajął się jedzeniem. Nie minęła chwila gdy pod oknem stanął jakiś bezdomny żebrak. Patrzył się głodnym wzrokiem na talerz Logana przyciskając nos do szyby. Jakaś obdarta kobieta, która z nim szła pociągnęła go za sobą mamrocząc coś pod nosem. Pchała przed sobą wózek sklepowy wyładowany makulaturą i starymi ciuchami. Gdy bezdomni zniknęli z oczu Logan zauważył trzech punków, którzy podbiegli do pary obdartusów szturchnęli faceta, przewrócili wózek kobiety i pobiegli przed siebie. Mężczyzna począł wygrażać za nimi wymachując pięściami. Potem pomógł towarzyszce niedoli zbierać zawartość wózka.
- Łobuzy - skwitował to jakiś klient siedzący przy drugim stoliku. Logan nie wiedział o kim mówi człowiek jednak skłaniał się bardziej ku temu, że określenie to było skierowane do bezdomnych - nie do punków. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Sob 10:49, 21 Lut 2009 |
|
Człowiek siedział spokojnie i jadł śniadanie obserwując co dzieje się dookoła. Akcja przy sklepowej szybie nie zdziwiła go zbytnio, ale wprawiła w zakłopotanie jego myśli... Jeśli ten koleś nazwał łobuzami tamtych to czemu są winni ci ludzie?. Pułkownik miał ciężką noc i rozbiegane myśli. Dokończył śniadanie i uśmiechnął się do kelnerki, kładąc na stole dziesięć funtów. Wyszedł z lokalu i skierował swe kroki w kierunku żebraków. Przystanął nad nimi i rzekł:
- Mimo, iż was nie znam i w ogóle nie jestem typem duszy towarzyskiej, proszę - podał kobiecie dwadzieścia funtów - Nie mogę na to patrzeć, bo wierzcie lub nie, ale wiem jak to jest... - zawiesił głos na chwile - Tutaj serwują dobrą jajecznice na bekonie ze szklanką gorącego mleka. Życzę smacznego. - po tych słowach ruszył dalej chodnikiem w stronę swojego lokum. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 10:59, 22 Lut 2009 |
|
Bezdomny chwycił dwudziestkę i wcisnął do kieszeni. Kobieta popatrzyła na Logana. Wcześniej tego nie widział lecz teraz zauważył cygańskie rysy twarzy. Jej wzrok hipnotyzował, przyciągał i mącił myśli. Gdy Logan otrząsnął się z tego dziwnego stanu po kobiecie i jej kompanie nie było śladu...
Ruszył lekko skołowany do swojego mieszkania. Nieduża kawalerka. Po śmierci rodziny wolał małe przestrzenie od dużego domu. Sprzedał swój kilka tygodni po pogrzebie. Posiadłość żony oddał jej rodzinie.
Zamknął drzwi na zasuwę i odruchowo włączył telewizor. W wiadomościach mówili o zabójstwie jakiegoś doktora. Przerzucił na sport a po wysłuchaniu ciekawszych informacji wyłączył telewizor.
Spostrzegł, że się zdrzemnął gdy usłyszał pukanie do drzwi. Wstał i wyjrzał przez judasza. Nikogo. "Ach te szczeniaki" pomyślał lecz dla świętego spokoju wyjrzał na korytarz. Pusto. Gdy zamykał jego wzrok przykuł przedmiot leżący na wycieraczce. Mała koperta. Podniósł ją i otworzył. W środku nabazgrane kilka słów "Park św. Jakuba. Dziś o północy" Podpisano "Szepczący" |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Nie 12:52, 22 Lut 2009 |
|
Logan uśmiechnął się jakby sam do siebie. Skądś już to znał... Wreszcie, coś zaczynało się dziać w jego życiu. Zamknął drzwi za sobą wchodząc do mieszkania i czytając list.
Poszedł do kuchni zaparzyć sobie kawy. W międzyczasie włączył ponownie telewizor w celu przejrzenia lokalnych wiadomości, aby mieć pojęcie w obecnej sytuacji miejsca jego pobytu. Wypił kawę i wyłączył telewizor po wiadomościach. Dochodziła pora lunchu więc podniósł z kanapy swoje cztery-litery i ubrawszy się ruszył w miasto, polując na jakieś ciekawe plotki zasłyszane mimo uszu. W rzeczywistości szedł do jak najodleglejszego pubu by zjeść dobry, ciepły posiłek. Pamiętał, że jest umówiony na konsultacje z rządowym przedstawicielem w gmachu Wojskowego Instytutu Obrony Narodowej przy Cromwell Road 58, ale spotkanie miało się odbyć dopiero o godzinie 17.30 więc pułkownik miał sporo czasu do zagospodarowania. Wyszedł z kawalerki zamykając ją na klucz. Wcześniej jeszcze upewnił się, że ma to co potrzebuje, wyszedł na zatłoczone ulice Londynu, podciągnął wyżej kołnierz narzekając na angielką pogodę i ruszył pewnym krokiem ku nieodległej przyszłości.... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 11:18, 23 Lut 2009 |
|
Mała mżawka smagała go po twarzy. Zrywał się tez wiatr, który począł targać kurtka Logana. Była 15:00 więc postanowił, że zje "U Dumfy'ego" a potem metrem pojedzie na spotkanie. Gdy szedł do knajpy potrącił go młody cygan ubrany w skórzaną kurtkę. W oczy Logana rzucił się złoty łańcuch na szyi chłopaka i rolex na nadgarstku.
- Przepraszam - wybełkotał i poszedł dalej.
Logan wszedł do baru i zamówił lunch. Zjadł ze smakiem porządną porcję, zapłacił i wyszedł. Żałował, że z baru nie zamówił taksówki bo ulewa zaczęła się na dobre. Biegiem wpadł do zejścia do metra i przeszedł przez bramkę. Kolejka przyjechała pi chwili. Wsiadł. Gdy pociąg ruszał leniwie na peronie znów stał ten sam cygan co potrącił Logana przed barem. Logan był też prawie pewny, że pod jedną ze ścian stała kobieta, której dał pieniądze... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 11:31, 23 Lut 2009 |
|
Pułkownik narzekał wciąż na pogodę, a gdy na zegarku spostrzegł godzinę 15.00 postanowił wskoczyć do "Dumfy'ego" na jakąś popołudniową przekąskę. Między czasie potracił go młody cygan, który nie wyglądał wcale na takiego biednego. Odruchowo sprawdził czy ma portfel i dokumenty. Całe szczęście wszystko było na miejscu. Już on znał takich cwaniaczków. Przez chwilę ręka mu zadrżała i chciał sięgnąć po broń za pazuchę, ale zrzucił to na krab zdenerwowania. Do tej pory targały nim myśli dotyczące żony i syna.
Zjadł lunch i zapłacił. Pora spotkania zbliżała się dużymi krokami. Wyszedł. "Na dworze padało psami i kotami " - zganił się w myśli, że nie zamówił taksówki, ale co było robić, po drugiej stronie ulicy było zejście do metra. Szybko przemknął przez jezdnie i zniknął w podziemnym tunelu. Przeszedł przez bramkę i wsiadł do metra, które właśnie podjechało.Schwycił uchwyt podczepiony do rury przy suficie i odwrócił się do wyjścia.
- Co u diabła! - krzyknął w duchu widząc tego samego małolata i cygankę którą wspomógł gotówką rano przed pubem. - To jakiś cygański wywiad czy co?! - doktor techniki lotniczej łamał sobie głowę na pytaniach dotyczących powiązania tych ludzi z jakąś siatką szpiegowską, która usiłuje go wykolegować z branży. Coś tu śmierdziało i to nawet bardzo. Logan zrezygnowany opadł na wolne siedzenie. Pociąg ruszył, a z nim rozbiegane myśli pilota i ta jedna najważniejsza - obawa o własne życie... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 19:33, 23 Lut 2009 |
|
Logan wysiadł na South Keningston. Wcale nie zdziwił się gdy zobaczył grupę cyganów oblegających budkę telefoniczna. Deszcz zacinał nadal porządnie i najwyraźniej kłócili się o kolejność telefonowania. Gdy Logan wyszedł z podziemi dostrzegł, że jeden z cyganów najwyraźniej patrzy się na niego. Jednak deszcz ponaglił pułkownika do Instytutu. Mężczyzna w mundurze wylegitymował go i wpuścił. Logan spędził tam godzinę na nudnym wykładzie i drugą na rozmowie z innymi jajogłowymi. Jednak był cały czas rozkojarzony. Ci cyganie nie dawali mu spokoju. Czyżby zaczynał cierpieć na manię prześladowczą? Wówczas przypomniał sobie o liściku znalezionym na wycieraczce. Park Św. Jakuba. Niejaki Szepczący. Może on wyjaśni mu co idzie z tymi cyganami. Z WION wyszedł grubo po dziesiątej wieczorem. Postanowił wpaść gdzieś na szybką kolację i udać się do owego parku...
Wskoczył do pociągu jadącego do Hyde Park Corner. O tej porze było w miarę pusto. Jakieś smarkacze malowały grafitti w przedziale i śmierdziało niesamowicie farbą w sprayu. Wysiedli stację później gdy przez przedział przechodził patrol bobbies. czy to nie były te same punki co wytrąciły cygance wózek? Nie, wszystkie te chuligany wyglądają tak samo.
Dojechał do stacji docelowej i wysiadł. Park był zamykany na noc, ale dopiero o północy. Była za kwadrans dwunasta więc Logan wślizgnął się jeszcze. ruszył w kierunku St James Park... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 19:59, 23 Lut 2009 |
|
Pułkownik nie przewidywał, że sprawy przybiorą taki obrót. Wysiadł z metra i znów natrafił na zgraje cyganów: "Wysiedleńcy bez własnego państwa!" - krzyczał w duchu choć nie wiedział nawet z jakiego powodu. Może zaczyna się ta mania prześladowcza? Tego nie wiedział. Mimo takiego planu dnia był wykończony. Nie tyle fizycznie co psychicznie. Wylegitymowanie się było kwestią formalności, bo żołnierz jaki zawsze tam siedział znał już dobrze Logana, ale wiadomo, że pozory czasem stwarzać trzeba.
Debata, wykłady i męczące rozmowy jajogłowych kompletnie zrujnowały psychikę pułkownika. Spojrzał bezradnie na zegarek - dochodziła 22.00 - dobrze, że chociaż na tym posiedzeniu wypił kawę, bo bez tego by chyba padł po drodze. Dziś nie był jego dzień na dyskusje o taktykach siatki szpiegowskiej, a zwłaszcza jej wyposażenia militarnego za co Rise był odpowiedzialny.Pożegnał się grzecznie i opuścił salę narad.
Wyskoczył z Instytutu prosto na deszcz. - Chyba zainwestuje w parasol... - uśmiechnął się w duchu do siebie i ruszył do metra.
Wysiadłszy na stacji docelowej wyszedł z podziemi i nerwowo spojrzał na zegarek. 23.12 - uda się jeszcze wpaść do "Hot Lili Diner" na małą kolacyjkę. Ten lokal chyba jako jedyny w promieniu trzystu jardów od wyjścia z metra był czynny do tak późnej pory. Doktorowi nie chciało się już łazić po tym deszczu więc wszedł i zamówił rybę z frytkami.
Jadł spokojnie i obserwował lokalne wiadomości, które akurat leciały w telewizji. Nie było tam nic ciekawego. Skończył jeść i znów spojrzał na zegarek - 23.38 - do Parku Św. Jakuba było niedaleko. Położył na stole obok talerza dwadzieścia funtów, kiwnął Lil na pożegnanie i wyszedł. Park zamykali dopiero o północy. Była godzina 23.45 więc wślizgnął się obserwując bacznie czy nikt go nie śledzi. Może naprawdę zaczynała się ta "mania prześladowcza"? Starał się o tym nie myśleć. Chciał jak najszybciej spotkać się z tym "Szepczącym" więc ruszył w kierunku St James Park z nadzieją na rychłe spotkanie, które popędzała kołacząca się w głowie Logana myśl: Skoro mają się spotkać o północy, a o tej godzinie zamykają park... To jak się wydostanie? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 20:38, 23 Lut 2009 |
|
Logan ruszył przed siebie. Mijający go strażnik zakomunikował mu, że za chwile zamykają i wskazał mu drogę do najbliższego wyjścia. Rice ruszył w tamtym kierunku lecz oczywiście nie wyszedł. Zatrzymał się nad oczkiem wodnym gdyż wpadła mu nagle do głowy myśl. Przecież ten tajemniczy Szepczący nie podał mu dokładnego miejsca spotkania a park był duży... czyżby dał się nabrać na taki głupi żart. Zamknięty w St. James Parku będzie musiał przełazić przez ogrodzenie jak jakiś złodziej. Gdy zamierzał się już zmywać spojrzał na zegarek. W blasku księżyca, który odbijał się w wodzie dobrze widział wskazówki. Wybiła punkt dwunasta.
- Pan Rice. Powiem panu szczerze, że nie spodziewałem się, że pan przyjdzie - usłyszał za sobą głos. Był to cichy szept... nie szmer wydobywający się z gardła człowieka, który ma uszkodzone gardło.
Logan odwrócił się. Ujrzał mężczyznę wielkiego jak dąb. Dobrze zarysowane mięśnie na ramionach opinał biały, zniszczony T-shirt. Facet miał na pewno sześć i pół stopy wzrostu [ok 200cm], długie niemyte włosy i zarost. Przypominał mitycznego Heraklesa lub Samsona... Logan dostrzegł, że przez szyję giganta "od ucha do ucha" biegnie dość gruba blizna. Mężczyzna mimo swojej masy podszedł do niego sprężystym krokiem i wyciągnął prawicę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 20:48, 23 Lut 2009 |
|
Pułkownik aż się zląkł na widok człowieka. Kim był? Czego chciał? I co to u diabła za blizna. Jeśli to była jakaś cięta rana, to powinien już dawno nie żyć! Logan chwile bił się z myślami mierząc wzrokiem nieznajomego. Nieufne spojrzenie przeszywało jegomościa na wylot, świdrowało, przewracało na lewą stronę i znowu świdrowało.... To był jego jakiś chorobliwy tik, że reagował tak na każdego nowo poznanego człowieka.
- Od pana ta wiadomość? - wyciągnął liścik z kieszeni lewą ręką, a dokładniej jej palcem wskazującym i środkowym. Tak trzymał uniesione w górze. Pytające spojrzenie przenikało olbrzyma i domagało się odpowiedzi. - Powiedzmy, że jestem tym kogo pan szuka, ale o co chodzi? Czemu wybrał Pan taką nietypową porę i nietypowe miejsce na spotkanie? - po raz kolejny przenikliwy wzrok doktora spoczął na wielkoludzie... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 21:08, 23 Lut 2009 |
|
Olbrzym nie odezwał się. Cofnął dłoń i podszedł w stronę ławki. Gdy usiadł Logan dostrzegł kilka postaci stojących na końcu alejki. Dałby sobie głowę uciąć, że rozpoznawał sylwetki starej cyganki, młodego chłopaka z metra i tych z budki telefonicznej. Byli jednak daleko grubo z pięćdziesiąt jardów...
Facet na ławce odezwał się w końcu.
- Jest pan sprytnym człowiekiem. Lubię sprytnych ludzi. Lubię także ludzi odważnych i indywidualistów. Nie mówię o tym całym bydle co to mnoży się jak króliki i lezie w jednym kierunku. Mówię o jednostkach wybitnych, wyróżniających się jak gwiazdy na tle nieba. Czy pan wie, że obserwują pańskie poczynania od dwóch lat? Dopiero teraz jednak postanowiłem się z panem spotkać. Los pana zahartował lecz pora aby wykuć cię na nowo Loganie. Nie lubię bawić się w... maskaradę - to słowo wypowiedział z wyraźnym uśmiechem na twarzy - jak inni. Zwodzą, chodzą i czynią podchody. Ja jestem prostą osobą. Jestem ostrzem, reszta jest ręką co nim kieruje. Jesteśmy podobni. - grupa osób, którą zauważył Logan poczęła się zbliżać. Odruchowo spojrzał w drugą stronę... tam tez ktoś szedł.
- Dziś rozpalimy ognisko na cześć naszego zagubionego brata. Loganie porzuć dotychczasowe życie, zapomnij o porażkach i wejdź w noc.
Szepczący wstał. Obie grupy były już tuż tuż. Logan nie wiedział co ma robić. Był osaczony. Jego jedyną drogą ucieczki były zarośla tuż za nim... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 21:34, 23 Lut 2009 |
|
Logan nie podszedł do ławki zbytnio i nie usiadł. Zaraz jak zobaczył pierwszą grupkę ludzi zapytał:
- Co z tymi cyganami? Czemu za mną łażą? I czego konkretnie chcesz?! - widać nerwy mienionego dnia dały się we znaki doktorowi, ale tego było za wiele. Już na początku miał zamiar to zrobić, ale teraz przyszła na to pora. Dobył swej broni gdy dostrzegł drugą grupę. - Mów co tu się dzieje, albo rozwalę Ci łeb?! Słyszysz!? Gadaj!! - Sam nie wierzył w to co mówił, wspominając na tragiczną bliznę na gardle i ten paskudny głos. Rozdygotany mierzył bronią w siedzącego olbrzyma i nerwowo spoglądał to na prawo to na lewo to na ławkę... Niewiele myśląc postanowił ratować swe życie póki nie było jeszcze za późno. To na pewno jakaś tajna siatka szpiegowska! Wdepnąłeś w niezłe gówno Logan i teraz będzie Ci się ciężko z tego wykaraskać. O ile zdołasz....
Biegł co sił nie oglądając się za siebie. Spojrzał na zegarek w którego tarczy, dzięki doskonałej poświacie księżyca miał dobry widok jak w lusterku wstecznym. Nie zdążył nawet zauważyć na których godzinach stoją wskazówki. Biegł co tchu do najbliższego wyjścia. Musiał uciec, nie było innego wyjścia.... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 22:15, 23 Lut 2009 |
|
- Uwielbiam polowania - dało się słyszeć szept za plecami uciekającego Logana.
Przedzierał się przez zarośla. W myślach próbował sobie przypomnieć plan tego parku. Przecież byli tu kilka razy na pikniku z rodziną! Ale to było w dzień. W nocy park przyjmował inne oblicze.
Skoczył w krzaki przed sobą i poślizgnął się na mokrej trawie. Broń prawie wypadła mu z dłoni. Zaklął. czuł zadrapania na twarzy. Chyba rozdał też kurtkę. Wtedy dostrzegł strażnika, który kazał mu wyjść. Odwrócił się na chwilę aby sprawdzić pościg. Nikt go najwyraźniej nie ścigał... ale czy na pewno?
Wtedy z zarośli wypadł wilk. Największy basior jakiego kiedykolwiek Logan widział. Gdyby nie sytuacja musiałby przyznać, że był to wspaniały okaz. Ku**a! Co tu robi wilk? Strażnik odwrócił się gdy usłyszał hałas. Zaświecił latarką w oczy Logana.
- Nie ma sensu uciekać panie Rice - rzekł spokojnie. - On już pana wybrał.
Gdy Logan próbował znów rzucić się do ucieczki poczuł uderzenie w plecy. Wilk skoczył na niego i przewrócił. Ciężar począł się zmieniać i po chwili czuł już nie wilcze łapy a ludzkie dłonie ściskające mu ramiona. Cholernie silne dłonie.
- Polowanie skończone. Teraz krzycz - Szepczący mówił wprost do jego ucha.
Logan był unieruchomiony. Pistolet leżał jakiś metr od niego. Nie było szans. Brutalna siła trzymała go w żelaznym uścisku. Nagle poczuł jak wilcze kły wbijają się w jego kark. Spanikował. Ból potężny ból. Ostatnia próba ratunku. Szarpnął się. Krzyczał. Po chwili jego oczy zasnuła mgła. Ciemność. Jak z oddali słyszał głos... szept. "Przyjmij miejsce wśród nas bracie. Zostałeś wybrany. Zostałeś przeklęty na wieki".
Poczuł jakąś ciepłą ciecz na ustach...
Widział tą scenę z lotu ptaka. Unosił się nad parkiem. Widział jak wielkolud rozszarpuje mu gardło aby po chwili potężnym szponem [!] rozerwać swój nadgarstek. Przewrócił ciało Logana na plecy i wypowiadając te słowa lał swoją krew w sine usta Rise'a. Nagle coś poczęło ściągać go w dół i w dół. Coraz mocniej...
...Poczuł ciepłą ciecz na ustach. Skapywała kroplami. Była słodka i pachniała... krwią... jeszcze chwila i wleci do gardła... jest. Napełniła go gorącem, które było takie miłe. Takie potrzebne w zimnie jakie go ogarnęło. Gdy pierwsza fala ciepła poczęła ustępować chwycił za dłoń, która była źródłem owego ciepła i wpił się w nią. Ssał i ssał. To było fantastyczne uczucie. Lepsze niż cokolwiek przeżył. Kolejne fale gorąca rozlewały się po jego ciele. Dreszcz podniecenia przeszedł po nim. Pił i chłonął coś...
Krew. Pił krew! Jezu co? Otworzył oczy i odrzucił rękę Szepczącego z obrzydzeniem... lecz również z żalem.
- Dobrze. Mało kto może sie powstrzymać.
Szepczący wstał i kazał strażnikowi zachować odległość.
Logana tymczasem rozdzierały emocje. Pił krew. Czuł jednak pustkę. Potrzebował jej jeszcze. Uniósł się na łokciach i spojrzał za siebie. Wstał błyskawicznie. Widział tylko wielkie ze strachu oczy strażnika i pulsujące krwią żyły. Był szybki. Jak nigdy dotąd. Skoczył na strażnika. Jednym skokiem pokonał może z pięć, sześć metrów? Spadł na niego tak jak przed chwilą [a może to był wiek?] wilk spadł na Logana. Nie interesowało go, że strażnik krzyczy. Kły Logana wbiły się w jego szyję. Usta znów piły. Ta krew nie była tak słodka jak tamta lecz musiała wystarczyć. Gdy skończył opadł na ziemię. Był syty lecz coś w jego wnętrzu mówiło mu, że taki stan nie potrwa długo.
Szepczący podszedł do Logana i podniósł go. Rice nie oponował. Czuł jakąś dziwną więź z tym człowiekiem. Coś jakby braterską... nie synowską miłość. Nie wiedział nawet jak niewiele się mylił. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 22:34, 23 Lut 2009 |
|
- Co?.... Gdzie?.... Jak?.... - bełkotał ledwo przytomny Rice. Nie wiedział co się stało, a stało się tak szybko, że prawie nic nie pamięta. Krzaki, szepty, upadek, wilk... WILK?! - przypomniał sobie nagle... Co u diabła to było? W centrum betonowej dżungli takie zwierze? Rozumiał by kot, albo pies... ale nie... To musiał być wilk! Te wielkie kły... żółte ślepia.... ta czarna nastroszona grzywa i wrogo sterczące uszy.... potem ukłucie, ciężko na duszy i mrok... wszystko odchodziło.... a raczej to ON odchodził... Potem nagle coś... jakaś niewidzialna siła ściągnęła go na dół z powrotem... jakby Bóg cofnął taśmę z nagranym jego życiem o te kilka sekund... potem przyjemny smak... taki ciepły, trochę jak mleko z miodem, lecz nieco bardziej słonawy i... bardziej wodnisty... To nie był, żaden zwykły napój... to było coś nowego... to była krew.... ale co? Gdzie? Jak?.... nie wiedział nic... nie myślał w ogóle... gdy otworzył oczy i zobaczył "Szepczącego" poczuł do niego jakieś dziwne przywiązanie.... jakby w jednej chwili zorientował się, że jest to jego przodek? Może jakaś daleka rodzina? Może jakiś krewny?.... Ale skoro widział Wilka rozszarpującego mu gardło.... to w jaki sposób jeszcze żył? Oo... Nie... Nie, nie, NIE!.. To nie mogła być prawda... To były tylko mity i legendy jakichś chorych dziadów.... A może.... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 22:42, 23 Lut 2009 |
|
Logan poczuł jak Szepczący kładzie go na ziemi.
- Tu będziesz bezpieczny. Na razie. Ogarnij się i pytaj. Masz mnóstwo pytań prawda? Odpowiem ci na pierwsze: nie oddychasz... bo umarłeś.
Logan ocknął się na te słowa. Spojrzał tępo na swoją klatkę piersiową. Próbował zmusić płuca do pracy. Nic. Boże! Co on mi zrobił! Jestem sparaliżowany?! Nie kontroluję swojego ciała...
- Spokojnie - Szepczący dostrzegł panikę w oczach Logana - Tak jak mówiłem. Umarłeś. Jednak nie martw się przywykniesz do tego. Przemieniłem cię w wampira. Istotę nocy. Dlaczego? Powody podałem ci tam na ławce. Jeszcze jednym jest fakt, że pozwolono mi... ale o tym kiedy indziej.
Wzrok olbrzyma spoczął na Loganie. Szepczący czekał na pytania a widać było, że cierpliwości nie ma dużej... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 22:50, 23 Lut 2009 |
|
Szepczący uderzył w samo sedno. Pytań była masa, a Logan zaczął od razu:
- Czemu to zrobiłeś? Do czego Ci jestem potrzebny? Co dokładnie się stało? Co to za Cyganie? Co to był za wilk? Czemu czuje się tak, a nie inaczej? DLACZEGO W OGÓLE ŻYJE!? Dlaczego kazałeś w ogóle tu przyjść? Tylko po to by mnie "ZABIĆ"? Ale tak bym żył? Wampirem?! Chyba sobie ze mnie kpisz! Nigdy Ci tego nie wybaczę! Nasłuchałem się mitów i legend, ale to przechodzi już wszelkie granice! Skoro wybrałeś mi taką drogę, pamiętaj, że KIJ MA DWA KOŃCE! A jednym z nich jestem JA! - Serce Logana zapałało zdrową nienawiścią do Szepczącego. Olbrzym wydawał mu się teraz bardziej szkaradny niż kiedykolwiek. To co mu zrobił było najpodlejsze. I tak zawsze jak mu dziadek historyjki o elfach, gnomach itp prawił, wampiry były złe, najgorsze, znienawidzone przez potężne wilkołaki.... Dlaczego to musiało spotkać akurat jego? Za jakie grzechy?! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 23:03, 23 Lut 2009 |
|
Szepczący denerwująco milczał. Wreszcie gdy się odezwał syknął
- Masz prawo być zły. Ale trafiłeś w miejsce gdzie zło, furia i walka są na porządku dziennym. Teraz jesteś synem nocy... i moim. Jestem twoim Ojcem-w-ciemności. - przerwał na chwile a jego oczy rozżarzyły się do czerwoności. Płonęły nienaturalnym blaskiem - Nadal nie wierzysz? Myślisz, że to kinowe sztuczki? - prychnął jak kot pokazując kły - A teraz? A co powiesz na to, że przed kilkoma minutami twój głód obudził twój największy instynkt? Instynkt przetrwania i zagryzłeś strażnika Leopolda? Chcesz się przekonać czy mówię prawdę? Wyjdź na słońce lub zbliż się do jakiegokolwiek źródła ognia. Możesz mnie nienawidzić - słowa Szepczącego wypadały tak szybko, że prawie cały się zaślinił - ale tylko ja mogę pomóc ci przetrwać w rym nowym świecie. Od dziś żyjesz w nocy. Dzień będzie dla ciebie porą snu. A co do wilkołaków to strzeż się ich i wypatruj pełni. Jak usłyszysz wycie znajdź sobie dobry kąt i módl się aby cię nie znalazły. Chyba, że ja będę w pobliżu. Wtedy się módl abym przekonał je do moich racji.
Otarł brodę ręką i kontynuował.
- Od tej pory jesteś nieśmiertelny. Można cię zabić na kilka sposobów i nawet rozważałem jeden czy dwa ale myślę, że zachowasz na tyle rozumu, aby mnie do tego nie zmuszać...
Nagle Logan dostrzegł, że mimo panujących ciemności doskonale widzi Szepczącego. A ten skurczybyk uśmiechał się do niego.
- Krew daje o sobie znać. Jak to mówi bydło: będą z ciebie ludzie. Widzisz mnie prawda? - najwyraźniej wyraz zdziwienia malował sie mocno na twarzy Logana. - To jedna z wielu mocy, które odkryjesz wraz ze mną... jak i sam. Tą nazywamy transformacją. Używaj jej z rozwaga gdyż twoje oczy lśnią tak czerwono jak latarnie w dzielnicy dziwek. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Wto 22:32, 24 Lut 2009 |
|
- Zły?! Nie ma słów na opisanie tego co czuje, ty podły bydlaku! - Logan tracił nad sobą panowanie. Za "życia" był spokojny i bardzo opanowany, lecz w tej chwili, raptowny, porywczy i nieobliczalny w swych działaniach. - Nie jestem idiotom i wiem jakie słabości mają wampiry....
Opadł na trawnik oparty o drzewko... był zrezygnowany i bezsilny.
- Wiem jakim zagrożeniem są wilkołaki. Wiele wiem i raczej niczym mnie nie zaskoczysz, chyba, że będzie to jakiś twój klanowy sekret czy co tam... - powiedział obojętnie do szepczącego. Westchnął ciężko i znów zabrał głos - Więc co jeszcze potrafię oprócz widzenia w ciemności, zabijania ugryzieniem itd... - mimo zmęczenia i obojętności oraz nienawiści jaką żywił wobec Szepczącego był ciekaw co ten mu jeszcze powie.... - Może i masz racje, że nie przetrwałbym, ale po co miałbym przetrwać? SKORO JUŻ NIE ŻYJE?! - Wstał gwałtownie i podniósł swoją broń. Następnie z niesamowitą zwinnością, jak nigdy dotąd, zakręcił nią jak rewolwerowiec w hollywoodzkim filmie i schował do kabury... Na jego twarzy pojawił się drobny uśmieszek... jakby sam do siebie.... Nie wiedział czemu, ale chyba zaczynało mu się to podobać...
- Co tera? - zapytał z uśmiechem spoglądając na Szepczącego. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 22:49, 24 Lut 2009 |
|
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mało wiesz. - Szepczący zaśmiał się cicho - To co wiesz... włóż między bajki. Maskarada. Jedna z tradycji pozwała na przecieki do świata śmiertelnych. Niewielkie przecieki informacji. Kiedy Inkwizycja ganiała nam podobnych po świecie grupa wampirów... tak, tak jest wielu nam podobnych. Nie tylko ty czy ja. W samym Londynie spotkasz z setkę Ssaków... taki slang. Wracając do Inkwizycji. Kiedy gonili nasz gatunek, palili na stosach i tępili - starsi naszego rodzaju zawiązali przymierze. Nazwali je Camarillą. Ponoć po włosku znaczy tyle co mały okrągły pokoik. Stworzyli oni wtedy Tradycje. Powiem ci o najważniejszej. Maskaradzie. Nie wolno nam ujawniać swej natury śmiertelnikom. Czyli bydłu. Bo to w większości bydło. Tradycji jest siedem. Chcesz poznać resztę? Pytasz co teraz. Teraz nauczę cię nie-życia w tym świecie... lub zabiję. Co wybierasz?
Szepczący poklepał po ramieniu Logana i splunął. Złapał go też za dłoń z pistoletem.
- Nie baw się tak tym. Jeden wystrzał przyciągnie ty tłum policji. Nie chcesz abym był zmuszony zostawić cię z ich pytaniami. Prawda? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Wto 23:08, 24 Lut 2009 |
|
- Póki co - uśmiechnął się krzywo - chciałbym wiedzieć na czym stoję.... Potem się okaże, kto kogo zabije. Przecież nie musimy ze sobą walczyć, miast tego możemy współpracować... czyż nie? - zapytał przenikliwie spoglądając na Szepczącego - A co do tego - wyszarpnął rękę z pistoletem z uścisku Szepczącego i schował do kabury, ale już spokojnie - Skoro mnie obserwujesz od dwóch lat... powinieneś wiedzieć, że doskonale potrafię się z tym obchodzić... - Przeszedł się kilka kroków za Szepczącego, tak, że stali do siebie plecami. Spojrzał w gwiazdy...
- Więc co teraz zrobisz? - zapytał - Prowadź, nauczaj... W końcu tyś mi ojcem w nocy.... - Przez jego twarz znów przebiegł uśmiech.... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 23:20, 24 Lut 2009 |
|
Szepcący nie patyczkował sie z Loganem. Chwycił go za szyje i przygwoździł do najbliższego drzewa. w jego oczach widać było, że nie żartował.
- Słuchaj. to nie są jakieś żarty. Jeśli przyłapią ciebie - ja odpowiadam za twoje uczynki... na równi z tobą. Do momentu gdy nie puszczę cię wolno sram razem z tobą. Jeśli pierdniesz i obrazisz starszego rodu mi też się oberwie. A jeśli nieumyślnie złamiesz jakieś prawo będę sądzony tak samo jak ja bym je złamał. A wiesz jaka jest kara? Śmierć. Ostateczna. Nie będzie już ułaskawienia i drugiej szansy. Królowa jest bezwzględna. - puścił Logana i mówił dalej - Tradycja druga. Domena. Królowa Anna włada tym miastem i okolicą. Jej terenem jest Londyn. Nam przypada cześć tortu. Ja mam park. Tu poluje i mieszkam. Ale nie daję włazić na ten teren innym Ssakom! Jak jaki wlezie bez mojej zgody wykopuje go natychmiast. Ty masz prosić na kolanach o pozwolenie wejścia w domenę jakiegoś innego wampira. Ale na razie skupisz się na tym parku. Aby móc w ogóle żyć w Londynie musi cię zaakceptować Anna. Wspominałem o tym, że bekasz za każdy błąd? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Śro 9:06, 25 Lut 2009 |
|
Logana nie zdziwiła ani trochę reakcje Szepczącego i wyglądało to tak jakby puścił jego groźby mimo uszu. Gdy ten puścił doktora wyprostował się i spojrzał mu w twarz.
- To już wiem - rzekł spokojnie, całkowicie opanowany, chyba w przeciwieństwie do swojego "ojca" - Mów dalej, jestem cierpliwym słuchaczem, a może przejdziemy się? Lub co tam wolisz? Bo ja za bardzo nie lubię zagrzewać jednego miejsca... Zresztą wiesz, bo mnie obserwowałeś... - uśmiechnął się ponownie z wielką życzliwością wskazując parkową alejkę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 15:17, 26 Lut 2009 |
|
Szepczący nie ruszył się z miejsca dając do zrozumienia, że nie zamierza nigdzie iść.
- Jeśli nadal czegoś nie rozumiesz to ci wytłumaczę. Ja mówię - ty słuchasz i bez gadania. Nie próbuj mną dyrygować. Od dziś ja mówię ty robisz... do momentu w którym Anna nie urwie tego łańcucha. - wyraz twarzy olbrzyma mówił sam za siebie, Szepczący nie żartował.
- Kolejna tradycja i zapamiętaj to co ci powiem bo w świecie nocy nie ma prawa, które cię usprawiedliwi za nieznajomość Tradycji. Kolejna ważna zasada. Nie wolno ci stworzyć nowego wampira bez zgody ani wiedzy władcy. Jeśli tak uczynisz ty i twój potomek pójdą pod topór. Rozumiesz? Jeszcze jedna głupia uwaga i połamie ci kości szybciej niż zdążysz pomyśleć o ucieczce.
Wzrok Szepczącego spotkał się ze wzrokiem Logana. W słowach Ojca nie było nuty żartu czy kpiny. Logan był pewny, że jego opiekun spełni swoje groźby.
- Słuchaj dalej. Już ci to mówiłem. Jeśli kiedykolwiek dostąpisz zaszczytu posiadania potomka masz się nim opiekować. Czyli w skrócie srasz razem z nim jak coś spieprzy obie głowy lecą. I ostatnia. Nie wolno ci zabijać innych tobie podobnych. Karą za to jest śmierć lub o wiele coś gorszego. I nie ciesz się gdyż ty oficjalnie nie jesteś wampirem... do momentu gdy cię wszystkiego nauczę i Anna cię zaakceptuje. Teraz możesz już pytać... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Czw 15:46, 26 Lut 2009 |
|
Logan uważnie słuchał każdego słowa ojca, ale jego zachowanie pozostawało bez zmian. Podszedł do jakiegoś krzewu i oglądał jego liście, rozglądał się po parku spacerując wokół Szepczącego.
- Mam milczeć i robić jak bezmózgi zombie, czy może mam pytać i działać ucząc się od Ciebie? - zapytał spoglądając w kierunku wampira. - Decyzja należy do Ciebie, bo jak sam mówisz, bez niej ani rusz... A co do dyrygowania, niczego nie próbuje, bo jest to bez celowe. Nie wiem ile stąpasz po tej ziemi, ale mnie moje życie nauczyło jedno, ażebyś zrozumiał powiem wprost: Kij ma dwa końca, z czego jeden może czasem okazać się zaostrzonym kołkiem... - uśmiechnął się - Mam nadzieje, że rozumiesz o co chodzi, ale nie próbuje Ci mówić co masz robić, ani jak działać czy coś.... Jest to jakby przyjacielska rada. Postawmy sprawę jasno - znasz się na tym lepiej, bo siedzisz w tym nie wiadomo ile, a ja w tej chwili jestem twoim więźniem, a bardziej kulą u nogi. To co mi powiedziałaś już zapadło mi w serce i zapewniam cię, że pod tym względem nie sprawię kłopotów.... A pytania? Kiedy zaczniemy coś robić? I co zamierzasz zrobić? A swoją drogą zdążyłem już zgłodnieć... - uśmiechnął się ponownie do ojca....
Po krótkiej chwili dodał:
- Skoro bez wiedzy Anny nie wolno mi stworzyć nowego wampira, to jak mam się żywić bydłem? Czy ów proces wprowadzania do świata nie umarłych może zajść jeśli zrobię tak jak ty? Oddając trupowi swoją krew? To chyba jedyna kwestia jaka mnie martwi, aha.... i jeszcze jedno. Czy mogę iść do McDonalda na jakieś frytki czy jestem skazany na rubinowe wino tętniące w ludzkich żyłach? - spojrzenie pilota jasno dawało do zrozumienia, że mimo zachowania zdążył się ze wszystkim oswoić, choć nadal jego psychika była rozchwiana, choć opanowany umysł ścisłowca dostrzegał kilka mankamentów i braków w swoim nowym ego, zdążył w tym krótkim czasie oswoić się z myślami i przywyknąć do wszystkiego... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 19:53, 26 Lut 2009 |
|
Szepczący usiadł pod drzewem. Nawet siedząc mógł konkurować wzrostem z Loganem.
- No nareszcie mówisz do rzeczy. Gryząc śmiertelnych nie zamieniasz ich w wampiry. Pomyśl logicznie. Pożywiamy się średnio raz na kilka nocy. W samym Londynie jest około setki Ssaków. Daje to powiedzmy statystycznie trzy tysiące ugryzionych w jednym miesiącu. Pomyśl - spojrzał na Logana z rozbawieniem w oczach - Po miesiącu mamy trzy tysiące ugryzionych i według twojej teorii plus trzy tysiące wampirów, które muszą jeść. Co by zostało po roku? Świat pełen chodzących trupów - wyszczerzył zęby.
- Natura jakkolwiek ją nazwać wyposażyła nas w środek do maskowania swojej działalności. Każde ugryzienie - jeśli oczywiście nie zabijesz ofiary - można zaleczyć zalizując je. Znika bez śladu. - znów spojrzał na Logana z rozbawieniem - Jak chcesz jeść frytki to proszę bardzo, ale twoje jelita nie pracują. Żołądek nie trawi. Jak chcesz spędzić długi okres czasu w wiadomym miejscu aby wydalić to paskudztwo to proszę bardzo. Od dziś żywisz się krwią. Tak się składa, że ludzka jest najbardziej pożywna i smaczna. Możesz też pić krew innych zwierząt.
Logan przypomniał sobie smak krwi strażnika a potem słodszą krew Szepczącego. Czemu nie wspomniał o krwi wampirów? Czyżby zakazane było jej picie?
- Jedna ważna rzecz. Nie pij krwi odmieńców, wilkołaków, magów i całej tej hołoty. Ich krew jest dzika. Po jej wypiciu możesz wpaść w szał i nigdy z niego nie wyjść a w nim nie będziesz kontrolował siebie.
Przerwał. Nic o krwi wampirów...
- Jeśli bardzo chcesz wiedzieć mam ponad półtora wieku. Tyle żyję. Nie jest to dużo. Przemienił mnie jakiś wampir gdy mieszkałem w lasach Kanady. Nie spotkałem go już nigdy i musiałem radzić sobie sam. Ty masz więcej szczęścia.
Wstał i spojrzał na Logana z góry
- Więc czego się dziś nauczyłeś? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|