FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Sen Li Yung - PRELUDIUM Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 15:29, 24 Lut 2009 Powrót do góry

Doyle poprawił się na krześle. Pokiwał głową w milczeniu.
- Dla pana nie ale dla kogoś innego tak. Dla dwudziestu kawałków można chcieć zabić. Ale nie odpowiedział pan na moje pytania. Skąd wziął pan taką gotówkę w nominałach rzadko spotykanych. Musiał pan wypłacić je w banku... lub dostał od niejakiego McGee. To on z panem rozmawiał prawda? Już go szukamy. - zrobił trochę głupią minę - Ale pytanie brzmi. Dlaczego mam wrażenie, że kogoś pan kryje...
Zadzwonił telefon. Doyle przeprosił i podniósł słuchawkę.
- Doyle... aha... że co!? Kiedy!? - rzucił słuchawką i zerwał się z krzesła.
- Nie wiem o co do stu diabłów tutaj chodzi, ale pana adwokat chciał obejrzeć ciało Thomasa. I wie pan co? Nie ma go! Proszę tu poczekać.
Doyle wyszedł wyraźnie wzburzony. Po kilku sekundach do pomieszczenia wszedł adwokat Sen'a.
- Sen. Wpieprzyliśmy się w niezłe gówno. Powiedz mi tylko w jakie...
Frankie był prawdziwie zmartwiony a jego twarz była ściągnięta i szara...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 15:58, 24 Lut 2009 Powrót do góry

Sen wziął dwa głębokie wdechy. Kiedy porucznik opuścił pokój przesłuchań wszedł Frank.
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem... - głos miał spokojny, ale wstał i począł przechadzać się wokół stołu. Naprawdę nie wiedział co począć. Teraz pozostawało im poczekać na porucznika, może on się czegoś dowie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 20:52, 24 Lut 2009 Powrót do góry

Doyle wrócił po pół godziny. Frankie był taki miły i przyniósł mu kawę. Bądź co bądź z automatu ale zawsze jakaś tam kofeina. Gdy wszedł Doyle nie rozmawiali o niczym szczególnym. Frankie co miał powiedzieć to powiedział. Sen zresztą nie był oskarżony o morderstwo i nawet gdyby Scotland Yard stanął na głowie nie oskarżyłby go o nic więcej jak pomoc przestępcom.
Glina był wkurzony lecz widocznie już ochłonął. Nie zwracając uwagi na Mahoney'a rzekł
- Dobra panie Yung. Ciała nie ma. Nie ma dowodów. Ktoś podp... rowadził nawet dowody z depozytu. Nie ma pieniędzy. Nie ma ciała. Nie ma nawet próbek krwi i całej reszty. A to wszystko w dwie godziny. - Doyle był załamany. - Sprawa nabiera kolorów ale w tej sytuacji muszę pana podrzucić do domu. - spojrzał się na Sen'a - Ale... jeśli może pan rzucić jakiekolwiek światło na tą sprawę to proszę ze względu na pana sumienie.
- Pan Yung powiedział już to co wie w tej sprawie. To uczciwy obywatel i starałsie pomóc w miarę swoich możliwości. Choć Sen podrzucę cię - Mahoney otworzył drzwi i poczekał z zamiarem przepuszczenia Yunga pierwszego.
- Dobrej nocy oficerze Doyle...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 21:33, 24 Lut 2009 Powrót do góry

Trochę mu się dłużyło pod nieobecność Doyle'a. Kawa, którą przyniósł mu Frankie smakowała wybornie. Potrzebował kofeiny, a kawa z automatu przyniosła mu ukojenie, jak woda na pustyni strudzonemu wędrowcu. W końcu porucznik się pojawił. To co Sen usłyszał przerastało wszelkie granice. To było po prostu niemożliwe, niepojęte i ... niedopuszczalne.
- Oczywiście Panie poruczniku. - odparł. Wstał i wyszedł zaraz za swoim adwokatem.
- Dobranoc panie poruczniku - rzucił na odchodne.

Wsiadł do samochodu Franka i przemierzając puste ulice angielskiej stolicy jechali w stronę domu Sena.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 22:03, 24 Lut 2009 Powrót do góry

Gdy dojechali do domu Sen'a Frankie powiedział tylko jedno zdanie
- Uważaj na siebie
Po czym odjechał.
Dochodziła druga. Sen zastał Jessicę śpiącą na kanapie w salonie. Nakrył ją kocem i usiadł w fotelu. Nalał sobie porządną porcję szkockiej a butelkę postawił obok. Jess spałą spokojnie. Lubił się na nią patrzeć gdy spała. Była wtedy taka niewinna. niczym anioł. Słuch płatał mu chyba figle i zwalał to na karb wypitego trunku. Usłyszał jakiś hałas w sypialni. Nie czekał długo. Zdjął replikę samurajskiego miecza ze ściany [nie była tak ostra jak jego katana ale wciąż niebezpieczna] i ruszył w tym kierunku. Tej nocy nic nie działo się przypadkowo. Uchylił drzwi sypialni i nasłuchiwał. Nic. Wziął głęboki oddech i wszedł zapalając światło. Pusto. Sprawdził wszystkie kąty lecz nikogo. Postanowił wrócić lecz odbił się od jakiegoś kształtu... nie nie odpił się. Został rzucony na łóżko. Rozpoznał w nim don Falcone. Co on tu do diabła robił!? Jak wszedł!? Jak znalazł się w tym korytarzu!? Co z Jess!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 22:07, 24 Lut 2009 Powrót do góry

Człowiek pod wpływem dość mocnego trunku wyszedł z pustej, uprzednio sprawdzonej sypialni. Chwilę potem pchnięty przez... dona Falcone upadł na łóżko. Mocniej zacisnął rękę na klindze miecza i zaatakował Włocha.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 22:37, 24 Lut 2009 Powrót do góry

Sen uczył się przez lata sztuki władania orężem. Był w tym świetny, jeśli nie powiedzieć mistrzem. Postawa, zwód i cios. Falcone po prostu przyjął go bez poruszania się. Sen ien chciał zabić Włocha, ale na pewno mógł mu zrobić krzywdę. Rozciął jego jasną marynarkę na ramieniu i szykował się do kolejnego ataku. Falcone zrobił krok do przodu a potem wszystko potoczyło się tak szybko...
Błyskawicznie chwycił Sen'a za koszulę i rzucił nim o... sufit. Chińczyk poczuł ból w plecach jednak Falcone nie dał za wygraną. Nie puszczając Sen'a cisnął nim o ścianę i skoczył na niego. Ból i szok zamgliły oczy lekarza. Spojrzał jednak na swojego prześladowcę. Zebrał się i kopnął mocno kolanem. Jakież było jego zdziwienie gdy Falcone nawet nie jęknął. Przyszpilił Sen'a do łóżka. Począł gładzić jego policzek. Zbok jaki czy co? Lecz po chwili doktor ujrzał parę kłów wysuwających się ze szczęki Włocha.
Nie było dla niego ratunku. Czuł ból i ekstazę gdy kły przebiły jego gardło a usta Falcone poczęły pić krew. Wraz z nią uchodziło życie Sen'. Czuł się zbrukany ale wraz z utratą krwi tracił świadomość. Znał skutki tego co się z nim działo. Niedotlenienie mózgu... śmierć w przeciągu chwili i brak ratunku. Odpłynął na chwilę....
Zbudził się przyssany do nadgarstka Falcone. Pił łapczywie jakby był topielcem, który łąpie kazy oddech powietrza. Wiedział, że to ratuje jego życie. Dopiero po chwili skonstatował ,że spija krew Włocha. Ten nagle szarpnął go za głowę i odrzucił do tyłu.
- Starczy - syknął
Sen pragnął jednak więcej. Potrzebował jeszcze. Co na Boga on wyprawia! Przecież... nie ważne. Teraz krew, ta życiodajna substancja musi znów płynąć w jego żyłach. Nie ważne, że potrzebna do tego była transfuzja. Przecież była taka smaczna a jej picie to lepsze niż sex albo dragi, których spróbował tylko raz.
Falcone zauważył szał na twarzy Chińczyka i odsunął się od wejścia.
- Idż. On jest taka słodka.
Sen... a raczej coś w jego wnętrzu nie czekało. Rzucił się do salonu. Czerwona mgła przysłoniła wszystko.
Odzyskał świadomość. Ile czasu minęło? Godzina? Dzień? Rok? Wiek? Nie wiedział. Rozejrzał się... i zapłakał. Jessica leżała martwa an podłodze. Miała rozszarpaną krtań. Nawet nie próbował sobie przypomnieć co się stało. Dobrze wiedział. Pamiętał. Wpadł do salonu z jedną tylko potrzebą. Łaknął krwi. Nie zawahał się ani chwili. Zrzucił ją na podłogę tłucząc szklany stolik. Jess ocknęła się na chwię lecz było już za późno. Nie krzyczała, nie miała jak. Krew szybko zalała jej płuca więc bardziej topiła się w niej niż ją traciła. Skończył szybko a potem zapadł w ciemność.
Falcone zastał go płaczącego. Podszedł i zrobił tylko jeden ruch. Klatkę piersiową Sen'a przeszyła noga od stołu. Znów mrok...

Obudził się z uczuciem, że coś z niego wyjmowano. Usłyszał głos Falcone:
- A więc stało się. Chciałem to odwlec lecz termin mnie gonił. Królowa naciskała więc wybrałem. Mam nadzieję, że dobrze.
Sen siedział w jakiejś piwnicy. Na ziemi. Było zimno i wilgotno.
- Bez owijania w bawełnę. Właśnie spełnił się twój sen o nieśmiertelności. Zaakceptuj to lub giń. Jesteś wampirem. Nieumarłym. Przypomnij sobie wszystkie legendy o krwiopijcach i podnieś je do nieskończoności bo to co mówią to pierdolenie w bambus. Nie oddychasz. Procesy w twoim organizmie zamarły. Jako lekarz stwierdziłbyś swój zgon. Ale żyjesz. Myślisz i mówisz. I najważniejsze - zabijasz aby przeżyć. Musisz pić krew innych istot. Co jeszcze musisz a co nie powiem ci przy kolejnym spotkaniu. Teraz jesteś moim synem. Witaj po ciemnej stronie Londynu. Jakieś pytania? Tylko nie pieprz o tym: dlaczego, po co i takie tam. Dostosuj się. Prawo silniejszego. Jak nie ty to ktoś inny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 9:07, 25 Lut 2009 Powrót do góry

Wszystko to działo się tak szybko. Jeden cios, rzut, drugi cios i wreszcie punkt kulminacyjny. Kły Falcone'a wbiły się w kark doktora. Wraz z upływem krwi, którą pił Włoch, czuł jak uciekają z niego siły witalne... umierał. Gdy stracił wystarczająco krwi jego oczy spowiła ciemność - zemdlał. Ocknął się. Nie widział ile czasu minęło od momentu kiedy stracił przytomność. Najważniejsze jednak było to, że pił ... pił znakomity napój, coś co daje mu wielką rozkosz, ale ktoś go odtrącił, był to don Falcone. Sen nie panował nad sobą, bynajmniej nie mógł zawładnąć tym czymś co rozpierało go od środka. Działał jak zwierze w potwornym szale. Wpadł do pokoju aby się napoić nowego produktu życiowego. Jess, tylko dlaczego ona? Znów urwał mu się film. Ocknął się w jakiejś piwnicy w towarzystwie swojego... ojca? Jakież zdziwienia zagościło na twarzy doktora gdy usłyszał słowa Vincenta. Wampir? Nieumarły? Krwiopijca? Toż to zwykłe łganie, coś takiego nie istnieje. Człowiek nie dopuszczał do siebie myśli, że mogło go spotkać coś co działo się ze śmiertelnikami w legendach i mitach o wampirach. Nie dowierzał. Przyłożył rękę do tętnicy szyjnej - nic. Do serca - nic.
- Ja, ja, ja ... nie żyje - wyjąkał. Chciał zadać kilka pytań, ale ojciec wyprzedził go ganiąc, aby tego nie robił Czytał w jego myślach? A może po prostu miał w tym doświadczenie? Jeszcze teraz tego nie wiedział. Miał za to jedno pytanie, a w zasadzie dwa.
- Czy ona... no wiesz Jess... - podniósł głowę i spojrzał w oczy wampira - czy ona ... nie żyje?! - krzyknął ze łzami w oczach. - Nie .. nie da się... nic zro... zrobić? - ciężko było mu zaakceptować fakt, że został sam, że nie ma już Jess, co gorsza miał świadomość, że ona zginęła przez niego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 15:26, 26 Lut 2009 Powrót do góry

Falcone ukazał swoje białe zęby. Pokiwał głową w milczeniu.
- Tak - rzekł - Jesteś chodzącym trupem. Tak jak i ja i wielu nam podobnych. Jesteśmy wampirami pijącymi krew potworami. Twoja kobieta zginęła właśnie przez twój głód. Nie obawiaj się moi chłopcy już sprzątają w twoim mieszkaniu. - spojrzał siei rzucił oschle w stronę Sen'a - Teraz czas na normalne pytania. Na twoim miejscu martwiłbym się bardziej sobą i swoją sytuacją. A lepiej abyś wiedział więcej niż mniej gdy głód krwi znów cię dopadnie...
Falcone wyjął cygaro i podpalił je. Blask zapalniczki poraził zmysły Sen'a. Odskoczył w najdalszy kąt tego lochu w którym się znajdował. Patrzył otwartymi do granic możliwości... Ogarnął go okropny strach przed ogniem. Falcone zgasił zapalniczkę. Cygaro tliło się delikatnie.
- Słabość, którą można powstrzymać. Nauczysz się tego. A teraz wracaj na miejsce i pytaj bo nie mam czasu. Nasza kolejna rozmowa odbędzie się dopiero jutro...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 18:11, 26 Lut 2009 Powrót do góry

Ogień!? Człowiek odskoczył w ciemność, jak najdalej od płomieni. Dlaczego się ich bał? Wszystko co robił miało zarodek w jego podświadomości, nie panował nad tym. Gdy Falcone zgasił zapalniczkę, Sen niepewnie wrócił na miejsce.
- Pijącymi krew... ludzką? - spytał. Pewnie gdyby pomyślał o tym jeszcze za życia poczuł by jako taką odrazę, ale teraz było inaczej.
- A ogień? Co z nim? - kontynuował niemrawo. Zatrząsł się przywołując wydarzenia sprzed chwili, kiedy to Vincent odpalał cygaro. Kłębiły mu się w głowie różne pytania, które słyszał z legend i mitów o wampirach, ale czy o to też warto było zapytać? Zaryzykował:
- A promienie słoneczne? Woda? Kołek w serce? - rzucił Włocha stertą pytań, jedno zaś i chyba najważniejsze zostawił sobie na koniec.
- Naprawdę jestem nieśmiertelny? Nie starzeje się? - czuł jako taką satysfakcję z tego wszystko. Teraz siedział na krześle czekając na odpowiedzi Ojca.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 14:38, 27 Lut 2009 Powrót do góry

Falcone zaciągnął się cygarem ponownie. Pomilczał przez chwilę. Gdy sie odezwał jego głos przypominał tarcie kamienia o kamień.
- Należysz do klanu Brujah [wym: bruha - przyp. Danaeta]. Jesteśmy pięścią organizacji zwanej Camarillą, która zrzesza wampiry na całym świecie. Co nas trzyma razem? Z historii znasz opowieści o Świętej Inkwizycji prawda? Otóż to. W Średniowieczu nasz gatunek folgował sobie w najlepsze. Jednak bydło, śmiertelni postanowili się temu przeciwstawić. Wampiry poczuły oddech Inkwizycji i ciepło stosów. Palono na nich wiedźmy lecz wielu wampirów straciło również na nich swe nieśmiertelne życia. - kolejny buch - Wtedy grupa starszych i potężnych wampirów zrzeszyła siedem klanów i założyła Camarillę. Jej przewodnią zasadą jest Maskarada. W kilku słowach - żyj w cieniu i nie daj oglądać śmiertelnym swoich zdolności. Nie zdradzaj swojej natury. Każdy kto ja pozna ma zginąć lub zostać uciszony w inny sposób.
Falcone popatrzył krytycznie na Sen'a
- Sprawa z Thomasem miała ci uświadomić naszą potęgę. Świat śmiertelnych jest kontrolowany przez nas wampiry i co by nie zrobili zawsze stoją na przegranej pozycji bo to my jesteśmy na szczycie łańcucha pokarmowego.
Przerwał i przeszedł sie kilka razy po pokoju w milczeniu
- Nie mówię ci tego z kaprysu. Miastem rządzi Królowa Anna, wampirzyca... nie mówię o mieście jako o Londynie ale o społeczności wampirów. Przed nią odpowiadamy. Ty na razie jesteś nikim. Niektórzy śmiertelni są dla niej więcej warci od ciebie. Ale jak kilku innych obywateli dostałem pozwolenie na stworzenie potomka. Czyli ciebie. Od tego momentu jesteś pod moją opieką. Cokolwiek uczynisz odbije się to na mojej reputacji. Jesteśmy jedną osobą. Nie działa to w drugą stronę jeśli chcesz zapytać. Od dziś aż do momentu inicjacji przed Anną nie jesteś uważany za wampira lecz za wrzód, którym muszę się opiekować. Dobrze podejrzewasz, że karą za twoje uczynki jest śmierć. Ale nagroda jest warta ryzyka. Jeśli się spiszesz uczynię cię jednym z najbardziej wpływowych kainitów w Londynie a śmiertelnicy - prychnął - będą ci się kłaniać w pas.
Znów zamilkł i przeszedł sie kilka razy.
- Ogień, światło słoneczne, kły, pazury wampirów i kilka innych nieprzyjemnych rzeczy może cię zabić. Jak jakiś spryciarz odetnie ci głowę to domyśl się co się zdarzy. Ale nie obawiaj się. Nauczę cię kilku sztuczek, dzięki którym spotęgujesz swoje umiejętności władania mieczem czy kopania z półobrotu. Mówiłem jesteśmy pięścią Camarilli i to silną pięścią. - zaciągnął się zapomnianym cygarem i kontynuował - Co do krucyfiksów, wody święconej lub innych świętych symboli to zapomnij. Możesz chodzić do kościoła a nawet śpiewać w chórze jeśli ci to pasuje. Jednak są ludzie, którzy mają coś wspólnego z górą... niektórzy nazywają to Prawdziwą wiarą. Z takimi nie ma żartów i lepiej zniknąć aby uderzyć z zaskoczenia. Kołek zaś... sam się przekonałeś na własnej skórze - pokazał złamaną nogę od krzesła, którą wyciągnął z Sen'a - Nie zabija a unieruchamia.
Ruszył w kierunku drzwi.
- Dość na dzisiaj. Spotkamy się jutro.
Wyszedł zamykając za sobą potężne żelazne drzwi. Sen został sam na sam ze swoimi myślami...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 14:57, 27 Lut 2009 Powrót do góry

Siedział spokojnie uważnie słuchając tego co miał do powiedzenia Vincent. Usłyszał chyba wszystko co chciał. Wiedział już kim jest, co może go zabić, a co według mitów nic mu zrobić nie może. Falcone zniknął równie szybko i sprawnie co się pojawił, zostawiając po sobie jedynie głuchy odgłos zamykających się metalowych drzwi. Sen został sam ze swoimi myślami. Mętlik w jego głowie jakby trochę sie uspokoił, starał się o tym nie myśleć, ale nie bardzo mógł.

Wstał. Ruszył w stronę metalowych drzwi, których huk po zamknięciu jeszcze dudnił w głowie doktora. Nie miały klamki, były gładkie. Nie było nawet za co chwycić. Sen pchnął - nic. Najprawdopodobniej otwierały się do wewnątrz. Pozostało mu czekać do jutra na kolejną wizytę Vincenta. Nie wiedział nawet jaka jest pora dnia i ile jeszcze pozostaje mu czekać. Jednak ważniejsza była dla niego informacja kiedy go stąd wypuszczą...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 13:20, 28 Lut 2009 Powrót do góry

Nie wiedział ile tam siedział. Dzień? Dwa? Stracił poczucie czasu. Czasami ogarniała go senność. Wtedy spał. Gdy się budził nie było nikogo. Jego zegarek był zepsuty. Szybka pękła i nie było jednej wskazówki. Ile czasu minęło? Tydzień? Zaczynał być coraz bardziej nerwowy. Głodniał. Łaknął krwi. Tylko jej smak pamiętał.

Nagle opanowało go dotąd nieznane mu uczucie. Czyżby nabawiał się klaustrofobii? Nie był to strach lecz... bezradność... wściekłość. Nie chciał być więźniem. Nie chciał siedzieć tu i czekać jak jakiś usłużny piesek. Sen wiedział, że te uczucia nie są jego lecz kogoś... czegoś w nim. Być może były to skutki uboczne tego kim się stał. Rzucił się na drzwi w niepohamowanej furii. Podobnie się czuł gdy zaatakował Jess... Nawet ta myśl nie powstrzymała go przed tym. Wyrwał drzwi z taka łatwością jakby były one zrobione z papieru a nie z mocnej stali. Wypadł na korytarz. Był w jakiś podziemiach. Biegł. Nie pamiętał jak długo i dokąd. Gdy znalazł wyjście do jego nozdrzy doszedł słodkawy zapach... znał go i pragnął. Wpadł do jakiegoś pomieszczenia rozbijając w drzazgi drewnianą zaporę jaką stanowiły kolejne drzwi. Nie patrzył kto lub co siedzi na krześle. Rzucił się nań...

Ocknął sie cały we krwi. Czuł sie wyśmienicie. Spojrzał w bok. Steven McGee... leżał tam martwy. Jego gardło było jedną wielką czerwoną plamą...
- Musisz nauczyć się jednego - usłyszał głos Falcone - Nie dopuść do tego aby głód był aż tak ogromny. Wtedy się nie kontrolujesz. Przekleństwem naszego klanu jest wzburzona krew... ale jest to też jego błogosławieństwo. Nie zabijaj jeśli nie musisz. Pij z umiarem. Każdą ranę zadaną kłami zalizuj a zniknie. No wstań i ogarnij się. Idziesz do ludzi.
Falcone wyszedł zostawiając Sen'a jego ponurym uczuciom...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 15:12, 28 Lut 2009 Powrót do góry

Siedzenie w ciemnym i zamkniętym pomieszczeniu przyprawiała Sena o ból głowy. Nie był do objaw choroby, ale burzącej się weń krwi na którą zapanować nie mógł. Skoczył ku drzwiom. Wyrwał je bez najmniejszego problemu. Nie myślał. Ruszył ciemnym korytarzem, a poruszał się w nim nadzwyczaj sprawnie. Wpadł do pomieszczenia zabarykadowanego drewnianymi drzwiami. Wpadł. Na krześle siedziało źródło zapachu, który poczuł gdy tylko wyważył pierwsze, metalowe drzwi. Do ssał się do źródła i pił - niezwykła rozkosz dawała mu siłę, czuł się wspaniale gdy przed oczami znów zapadła ciemność.

Ocknął się. Słyszał głos Falcone, a na ziemi leżał ten sam łepek co to mu 100 tys. kawałków w jego klinice wypłacał. Wstał. Był niezwykle wypoczęty i pewny siebie.
- Rozumiem. - odparł gdy Vincent mówił, aby nie dopuszczać aby głód krwi był tak ogromny. Nie krył radości gdy usłyszał, że wychodzi do ludzi. Choć czuł się jak wyrostek, monstrum to zbytnio się tym nie przejmował. Wedle tego co mu ojciec powiedział jest lepszy od śmiertelników. Wyszedł z podziemi chwilę potem gdy opuścił je Włoch.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 20:23, 28 Lut 2009 Powrót do góry

Falcone zaprowadził Sen'a do niewielkiego budynku. Chińczyk rozpoznał w oddali willę, w ogrodzie której odbywał się pokaz mody, na którym byli z Jess...
Domek gospodarczy okazał się sala treningową. Były w niej przyrządy lecz także manekiny i broń. Falcone wskazał Sen'owi pomieszczenie z prysznicem i przygotowaną odzież. Gdy ten doprowadził się do porządku i ubrał w nowe ciuchy Włoch już czekał.
- Siedziałeś tam sześć dni - rzekł bawiąc się srebrnym coltem M1911A1. Sprawdził magazynek i pogładził lufę. - Wiesz, że ten model od roku 1911 jest produkowany w niezmienionej formie? Zmienił się jedynie lekko design. Całą reszta została nienaruszona. Wiesz czemu? Bo jest on doskonały.
Strzelił w Sen'a. Chińczyk poczuł jak pocisk uderza w jego klatkę piersiową, wwierca się w ciało i wylatuje plecami.
- Tak jak i ty, czy ja. Broń palna nie może cię już ani zabić ani dotkliwie zranić.
Sen czuł się dobrze. Nawet z dziurą w klatce piersiowej. Czuł się potężny.
Falcone odłożył broń, z której nadal unosił się lekki dym.
- Co innego miecz. Mówiłem. Z odciętą głową daleko nie zajdziesz. Zasada jednak jest jedna. Nie ważne czy atakujesz czy się bronisz. Żaden wampir z Camarilli nie może zginąć z twojej ręki... chyba, że Anna wyda ci takie polecenie. Chwytasz?
Falcone sięgnął po drewniany kij i wywinął nim kilka razy.
- A wcześniej trzymałem cię dwa dni zakołkowanego - rzekł znów bez związku.
- Upadek z kilkudziesięciu metrów też wytrzymasz. Zobaczymy co z twoim refleksem.
Rzucił się z kijem na Sen'a. Z początku jego ciosy unikał zręcznie lecz potem... Potem Falcone wykonywał ruchy tak szybko, że jego postać prawie się rozmazała. Nie było to naturalne. Sen otrzymywał cios za ciosem.
- Krew. Nie ignoruj jej.
Kolejny cios. W brzuch w głowę. Zasłaniał się przedramionami lecz Falcone był zbyt szybki.
- Nazywamy to akceleracją. Krew daje nam nadludzką szybkość. Przyznasz, że cholernie przydaje się w walce.
Odrzucił kij. Sen czuł się jednak dobrze. Spostrzegł nawet, że dziura po kuli zniknęła.
Falcone zdjął marynarkę i podwinął rękawy.
- Mam siłę trzech mężczyzn a krew pozwala mi na jeszcze więcej. Wyciągnął ręce przed siebie. Sen obserwował jak martwe żyły poczynają tłoczyć krew a mięśnie rosną do nienaturalnych rozmiarów. Wreszcie Falcone przestał i ruszył do ciężarów. Podniósł z łatwością dwa stu kilowe talerze. Potem poukładał wszystkie ciężary an sobie i też je dźwignął. prawie 400kg. Nie stęknął nawet przy tym.
- Spróbuj sam. - rzekł wreszcie - Skoncentruj się na krwi. Ona poprowadzi cię sama...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 20:47, 28 Lut 2009 Powrót do góry

Sen był zdumiony tym wszystkich co pokazał i powiedział mu Vincent. Pomieszczenie treningowe wydawało się być zgoła zwykłym miejscem, ale obecność broni palnej stanowczo temu zaprzeczała. Nawet tak krótka odnowa biologiczna w postaci prysznicu dobrze mu zrobiła. Vincent cały czas mówił skupiając się na trzymanym w ręku Colcie, gdy w pewnym momencie wycelował w doktora i wystrzelił. Sen nie zdążył zareagować kiedy kula wbiła się w jego ciało i wyleciała z drugiej strony przekłuwając go na wylot. Był wręcz zdumiony, że nadal stoi na nogach i nie odczuwa większych obrażeń. Później Włoch począł atakować doktora kijem z bambusa. Początkowo udawało mu się unikać i parować ciosy napastnika, ale później wszystko się kuriozalnie odwróciło. Czuł jak kij spada na jego ciało. Za czasów bytu - bo tak począł określać czas kiedy jeszcze żył - pewnie leżałby już skatowany na jakimś oddziale intensywnej terapii, ale teraz było zupełnie inaczej. Następnie Falcone począł demonstrować jaką siłę jest w stanie w sobie wskrzesić przy pomocy krwi, która w wampirycznym ciele była jak nadzwyczajna mikstura. Włoch podniósł na raz 400 kg i nawet przy tym nie syknął. Sen widząc wyczyny Vincenta sam chciał wszystko spróbować. Począł koncentrować się na krwi - tak jak mu to polecono. Położył się na ławeczce pod ciężarem, który przed chwilą włoch wypchnął bez trudności i sam podjął próbę sił.
- Ile czasu nie żyję? - leżał zaciskając pięści na sztandze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mali. dnia Sob 20:50, 28 Lut 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 21:32, 28 Lut 2009 Powrót do góry

- Około dziewięciu dni. - odparł Falcone - A przed tobą wiele jeszcze nocy. Skup się. Widywałem braci rzucających samochodami...
Przerwał obserwując jak Sen uruchamia zasoby swojej mocy. Na hantlach było czterysta kilo. Sen pomimo dobrej kondycji fizycznej często potrzebował pomocy aby przenieść większy ciężar. Teraz chwycił mocniej i podniósł. Z początku miał z tym wielkie trudności lecz już po chwili pozwolił swej wewnętrznej sile się uaktywnić. Jego mięśnie powiększyły się a sztanga powędrowała ku górze.
- Dobrze
Zarówno Falcone jak i Sen byli zadowoleni.
- Powiem ci jaką jeszcze moc możesz wykrzesać z krwi. Klan Brujah znany jest ze swej siły, szybkości oraz prezencji. Potrafimy podobnie jak przedstawiciele innych klanów przywdziewać maski, które czynią z nas... hmm... porywamy swoim wyglądem całe masy. Potrafimy być zarówno atrakcyjni jak i drapieżni.
Falcone ukazał Sen'owi długie kły i ryknął na swojego syna. Sen nie czekał długo. Puścił sztangę i wyskoczył błyskawicznie aby znaleźć się jak najdalej od Vincenta.
- Dobrze. Starczy. - Falcone opanował się - Był to pokaz jednej z mocy, które z pewnością nabędziesz. Wykazujesz nadzwyczajną odporność psychiczną na przemianę. Ale to pewnie dlatego, że wychowałeś się w kulturze gdzie przesądy i wierzenia przeplatają się między sobą i wnikają do życia codziennego. Prawda?
Dlatego tak jak ci obiecałem. Wyjdziesz do ludzi. Na swoje pierwsze polowanie. Zużyłeś część krwi na leczenie i zwiększenie wydolności swojego ciała. Pora to uzupełnić. Nie chcę mieć nagle dzikiego Ssaka, który dla choćby kropli krwi zatłucze moich podwładnych...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 22:37, 28 Lut 2009 Powrót do góry

Podniósł. Zrobił to o czym kiedyś mógł tylko pomarzyć. Gryf z obciążeniem ważącym około 400 kg zawisł powietrzu. Mięśnie Sena były teraz dwa razy większe, a i siła analogicznie powiększona. Na słowa Vincenta, wstał z ławeczki i ruszył do drzwi prowadzących na podwórze. Cały czas w głowie kołatała mu jedna myśl: ~ Ludzka krew? Obrzydlistwo.. - konfrontował się z własnymi myślami podążając za Włochem. Jess zaatakował będąc w głodzie - bynajmniej tak powiedział mu ojciec i pozostawało w to wierzyć. Teraz będąc w pełni świadomym, niepojętym dla niego było pić ludzką krew prosto z ciała ofiary. Szedł, a odgłosy ludzkich kroków dudniły mu w głowie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 0:05, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Falcone prowadził go aż do bramy. Nie wzięli samochodu mafioza. Podjechała taksówka. Wsiedli. Falcone kazał ich zawieść do mniej bogatej południowej dzielnicy. Zapłacił i wysiedli.
- Wiem, że to trudne i się wahasz. Ale posłuchaj. Wcześniej byłeś człowiekiem. Jadałeś mięso. Teraz już nim nie jesteś a ludzie to mięso dla ciebie. Jeśli tego nie pojmiesz zginiesz albo zgnijesz w jakimś kanale pijąc krew szczurów... - Falcone mówił ostro i szybko.
- Teraz idź. Znajdź ofiarę ale nie zabij. Jako lekarz wiesz ile krwi możesz upuścić zanim trzeba będzie hospitalizować ofiarę. Pocałuj ją albo jego, zaliż i znikaj. Pierwszy raz jest trudny ale tak jak w seksie... nie mogę cię trzymać za rączkę. Przywykniesz. Ruszaj.
Falcone zrobił ruch głową i Sen poszedł...

Ulice były słabo oświetlone. Nie wiedział która jest godzina ale podejrzewał, że jest głęboka noc. Spojrzał w alejkę po swojej prawej. Jakaś dziwka rzygała pod płotem. Może to dobra okazja. Zrezygnował gdy ujrzał jakiegoś faceta, który do niej podszedł. Ciągle bił się z myślami. Czy będzie w stanie to uczynić? Czy nie spanikuje i da sobie radę? Szedł dalej. Jakiś pies przebiegł mu drogę. Zwierzęta też mają krew... Ale Falcone z pewnością nie o to chodziło. Wreszcie znalazł tą osobę. Siedziała na przystanku autobusowym. Ruch na ulicy był mały a wiec i autobusy kursują tu rzadziej. Była drobna i zagubiona. Albo turystka albo jakaś ćpunka... Żywej duszy w koło... Żywej? Zaśmiał się w duchu z tego żartu...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 0:28, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Ciężko mu było. Tak to się nawet przed swoim pierwszym razem nie stresował. Bił się z myślami.. jaki to w ogóle ma smak? Na pewno nie wątróbki - nienawidził wątróbki. Papryki chyba też nie, a i cebula w grę nie wchodzi. Szedł ciemnymi uliczkami. Za pierwszym rogiem jakaś dziwka dawała upust swojemu żołądkowi, a i jakiś facet się do niej garnął - dopada. Ruszył dalej. Przeszedł przez ulicę, a jego oczom ukazała się samotna postać czekająca najprawdopodobniej na autobus. Ruch był niewielki, wręcz znikomy. Podszedł śmielej i oparłszy się o jedną ze ścian tworzącą przystanek, rzekł:
- Ciepła nocka... - usiadł jakieś półtora metra od ofiary. Zastanowił się: ~ Lepiej się z nią nie wdawać z rozmowę, bo i później szkoda popić będzie, jak człowieka sumienie ruszy... - chwilę jeszcze siedział nieruchomo aż w końcu nie wytrzymał. Przesunął sie bliżej. Jedną ręką zatkał kobiecie usta, aby krzyczeć nie mogła, drugą odsłonił kark gdzie kły zamoczyć zamierzał. Działał szybko. Trzymał kobietę w morderczym uścisku, tak żeby nawet nie drgnęła. Przechodniom widząc ich tak siedzących zdawać się mogło, że to zakochani się przytulają. Pił, smakowało wspaniale, pił, pił, aż w końcu przypomniał sobie co mu Vincent powiedział. Przestał pić, ale trzymał dalej. Lizał, lizał szybko, chciał zamazać ranę. Gdy było już po wszystkim omdlałą już kobietę położył na ławeczce i ruszył w stronę Vincenta.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 0:37, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Szedł szybko. Prawie biegł. Krew. To słowo dudniło mu w myślach i żyłach. Przeszedł w bieg. A może zadzwonić po karetkę? Może wypił zbyt wiele? I co im powie? Panie dyspozytorze jestem wampirem i wypiłem trzy litry krwi z młodej kobiety na przystanku? Litości. Coś w nim triumfowało. Coś mrocznego i niebezpiecznego. Dobiegł do Vincenta.
- To twoja Bestia - rzekł Vincent jak zwykle zdawałoby się bez związku - Jest mroczną częścią duszy. W jakiś sposób Przemiana ja uwalnia. Strzeż się jej aby cię nie opętała. Lecz również kochaj ją za to co ci daje i czasami folguj jej zachcianką. Bo to od teraz twój instynkt, twoja matka i twoje sumienie. Wytrzyj twarz. Rozchlapałeś jak zawsze przy pierwszym piciu...
Falcone popatrzył na Sen'a
- Czemu nie piłeś z dziwki? Albo z psa? - spytał nagle


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 0:44, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Doszedł. Sumienie go niby trochę gryzło, że nie zadzwonił po służby medyczne, ale gdy usłyszał głos Vincenta, jakby przestało. Wytarł twarz na polecenie Włocha i zaskoczony pytaniem zawahał się:
- Dziwka z AIDS, a pies ze wścieklizną. - uśmiechnął się nie spoglądając na Vince'a. Instynkt człowieczeństwa nadal działał, to co zaszkodziłoby mu za życia i teraz mogłoby podziałać - wszystko to obracał w żart. Pierwszy raz miał już za sobą i był tym bardziej szczęśliwy, że otwierał właśnie nowy rozdział w swoim życiu... a raczej pierwszy w nieżyciu. Idąc koło Vince'a uśmiechnął się przez zęby..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 1:13, 01 Mar 2009 Powrót do góry

- Dziwki nie ruszyłeś bo twój instynkt podpowiedział ci, że nie jest sama. A to powoduje problemy. Trzeba uciszyć dwie osoby. To tłok. Zaś pies... może i wściekły... ale nie tego chciałeś. Pragnąłeś smakować znów krwi człowieka. Tak jak Jessica... tak jak Steven...
Na wspomnienie Jess krew w żyłach Sen'a zagotowała się. Falcon widać zauważył to i rzekł przepraszająco
- To ty ją zabiłeś. Nie ja. Wiń tylko siebie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Nie 1:18, 01 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 9:30, 01 Mar 2009 Powrót do góry

- Bądź cicho. - rzekł do Vincenta. Nie chciał zabić Jess, nie tego pragnął. I nie tłumaczy go wcale to, że nad sobą nie panował. Znów miał mętlik w głowie. Dlaczego ona:
- Napadłeś mnie w domu i dobrze wiedziałeś, że po ugryzieniu będę potrzebował ludzkiej krwi, a tylko ona w nim była. Wszystko dobrze wiedziałeś! - podniósł nieco głos - Mogłeś gryźć w innym miejscu z dala od niej. - uspokoił się, bynajmniej tak to wyglądało z zewnątrz - Chciałeś bym ją zabił... - jeszcze wiele myśli przemknęło przez myśli Sena, ale wstrzymał się i zostawił je dla siebie... bynajmniej na razie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 10:30, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Na twarzy Vincenta pojawił się grymas złości. Tak jak tuż przed przemianą z niezwykła prędkością rzucił się na Sen'a. Złapał go za gardło i cisnął w stojący obok samochód. Dało się słyszeć dźwięk tłuczonej szyby i zgrzyt wgniatanego metalu. Sen poczuł mocne zderzenie z pojazdem. Oczy Vincenta płonęły ze wściekłości. Mówił coś do niego z wysuniętymi kłami lecz dopiero po chwili dotarł do niego sens tych słów
- ... nie będzie mi tu bruździł byle podlotek. Jestem twoim Ojcem i winieneś mi szacunek. Jakikolwiek ale szacunek. Jeśli będę chciał będziesz moim psem na łańcuchu. Nie zawaham się także ubrudzić sobie twoim łajnem kłów. Dla mnie jesteś nikim. Zrozumiałeś?
Cisnął Sena na chodnik i zostawił samemu sobie. W Chińczyku wrzała krew, próbował ją uspokoić... Na darmo. Wstał i chwycił podwozie samochodu. Jednym ruchem szarpnął do góry. Czerwony mercedes zrobił piruet w powietrzu i wylądował na dachu. Sen uderzył kilka razy pięścią w karoserię wgniatając ją. Uspokoił się po chwili i rozejrzał. Vincenta nie było widać... Sen został pozostawiony sam sobie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin