|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Śro 10:05, 23 Paź 2013 |
|
25 Nocal 1372 RD, Biblioteka w Waterdeep, Waterdeep
- Podejdź do mnie Zakeronie, tak, podejdź do mnie, mam ci coś ważnego do przekazania. - Asted, mistrz młodego zaklinacza był ostatnio dość niespokojny. Zak nigdy nie ośmieliłby się spytać starego czarodzieja o przyczyny jego strapień, dlatego też z jego duszy spadł pewien ciężar kiedy dowiedział się, że jest jakiś sposób żeby pomóc swojemu mistrzowi. Grzecznie odłożył księgi, które akurat studiował w bibliotece w Waterdeep w której razem z Astedem przebywali od kilku dni. Stary czarodziej mieszkał wraz ze swoim akolitą i kilkoma sługami na północ od stolicy, dlatego za każdym razem kiedy wracali do biblioteki spędzali tam przynajmniej kilka dni.
- Będziemy musieli przerwać nasze studia na jakiś czas... - Zaczął posępnie czarodziej. - Znasz moje zdanie na swój temat, wiesz, że nie jesteś jeszcze gotowy żeby ruszać swoją drogą, jednak muszę skorzystać z twojej wierności i wysłać cię z poselstwem do mojego starego przyjaciela Jerolda, daleko na północ. To może być niebezpieczna podróż, ale nie martw się, o wszystko zadbałem. Ruszy z tobą dwóch moich najlepszych najemników. Nic nie mów, wiesz, że nie przyjmuje odmowy. Ruszysz jeszcze dzisiaj wieczorem, wóz jest już gotowy. Jedyne o co cię proszę to o bezpieczne dostarczenie pism Jeroldowi.
Mistrz nie powiedział już nic więcej. Odszedł do swoich prywatnych sal. Zakeron stał przez chwilę osłupiony nowym zadaniem od mistrza, jednak chciał przyjąć je i wykonać z honorem.
Młody mag wrócił do swoich komnat, gdzie ku jego zaskoczeniu jego rzeczy były już spakowane, wszystko było już gotowe. Zak usłyszał jak dwa razy w dość silny sposób ktoś zapukał, po czym niemal od razu drzwi do jego komnaty otworzyły się i jego oczom ukazał się Rafik, gwardzista w wieży Asteda. Rosły mężczyzna bardzo często dotrzymywał towarzystwa mistrzowi Zakerona. Młodzieniec zawsze zastanawiał się w jaki sposób osoba uczona jak Asted może przyjaźnić się z takim osiłkiem jak Rafik, jednak to nie miało teraz znaczenia.
- Cześć! - Zaczął dość pogodnie człowiek od razu wystawiając przed siebie dłoń, którą Zak od razu uścisnął. - Więc wiesz już o naszej wyprawie, prawda? Nie obawiaj się młody o nic. Ja i Grhard jesteśmy twardzi, zbyt twardzi żeby północ mogła nam zagrozić. - Zaśmiał się. - Spotkamy się wieczorem na dziedzińcu biblioteki, nie martw się o zapasy, weź wszystko co masz, resztę załatwimy po drodze. - Rafik nie czekał na odpowiedź Zakerona, klepnął go tylko po ramieniu, po czym wyszedł głośno trzaskając za sobą drzwiami.
Postawa wojownika poprawiła młodemu czarodziejowi humor, nie ma co, choć szczerze mówiąc nie kojarzył tego drugiego Gerada, Gerharda? Grharda! Jednak jeśli Rafik za niego ręczył to raczej nie mieli się o co martwić.
Kilka ostatnich chwil przed zmierzchem czarodziej spędził na medytacji, przy okazji udało mu się chwilę zdrzemnąć. W końcu zebrał swoje rzeczy i ruszył na dziedziniec.
- W końcu jesteś chwacie! - Asted wyraźnie ucieszył się na widok swojego ucznia. - Weź te pisma [Dostajesz od Asteda zapieczętowaną tubę na zwoje] i pilnuj ich jak oka w głowię. Ważne jest dla mnie żeby nie dostały się w niczyje ręce. Mówiąc niczyje mam na myśli, że z wyjątkiem ciebie może je dzierżyć jedynie Jerold i mam nadzieję, że wyrażam się dość jasno. Same wytyczne dotyczące twojej podróży zna Rafik, wiem, że i tak nie znasz się na geografii. On bezpiecznie dowiezie cię do siedziby Jerolda.
Nie pozostawiając swojemu uczniowi nic do powiedzenia Asted pokierował Zakerona ku jego wozu trzymając dłoń na jego plecach. Wóz z płachtą był zaopatrzony w dwa konie. Na tyle leżały już jakieś pakunki, zapewne zapasy. Obok wozu na dość groźnie wyglądających rumakach siedzieli Rafik i Grhard odziani w kolczugi z tunikami na których widnał czarny kruk na czerwonym tle, które oznaczały przynależność do gwardii Asteda. Ci nie odezwali się wcale. Zakerton wsiadł na kozioł wozu. Dwaj wojownicy ruszyli przodem. Zak odwrócił się tylko w stronę swojego mistrza który pożegnał go dość ponurym uśmiechem. Ruszyli...
30 Nocal 1372 RD, Nieopodal Lasu Czat, Dzikie Pogranicze
Byli już dość daleko w drodze. Zakeron nie wiedział gdzie dokładnie się znajdują. Rafik zapewniał go jednak, że wie gdzie jadą, a na każde inne pytania odpowiadał.
- Cały czas jesteśmy na terenach Dzikiego Pogranicza młody, nic się nie martw.
Zaka jednak to nie uspokajało. Spodziewał się, że "dzikie" w nazwie tego regionu było raczej przenośnią. Tym razem jednak jego wyobraźnia zawiodła go okrutnie. Cały czas jechali przez lasy w okolicach Lasu Czat, o którym Zak nawet wcześniej nie słyszał. Co jakiś czas mijali niewielkie barbarzyńskie wioski, w których zatrzymywali się jedynie na dokupienie świeżych zapasów i napełnienie bukłaków.
Śniegu jak na razie nie było widać, choć nawet taki laik jak Zakeron mógł domyślić się, że jego pojawienie się jest tylko kwestią dnia, może dwóch.
Zbliżał się zmierzch a oni nadal znajdowali się w dość gęstym lesie. Zwykle zatrzymywali się kilka godzin przed zachodem słońca żeby przygotować obóz, tym razem było jednak inaczej, gdyż jak twierdził Rafik, najbliższe miejsce na rozbicie obozu znajduje się jeszcze około godziny jazdy na wschód. Było bardzo zimno, więc jechali w ciszy. Co jakiś czas Zak upewniał się, że zapieczętowana tuba, którą dostał od swojego mistrza nadal spoczywa pod jego szatą bezpiecznie schowana przed kimkolwiek i czymkolwiek.
W końcu zapadła ciemność. W lesie nie było praktycznie nic widać, dla tego Rafik nakazał magowi rozpalenie dwóch latarni, które wisiały po obu stronach kozła i jednej na tyle wozu. Grhard, który przez cała podróż był dość małomówny jechał za wozem, Rafik po jego lewej stronie. Latarnie nie dawały zbyt dużego światła naprzód wozu, jednak Zak ufał, że konie same znajdą drogę, którą miały jechać.
W tej samej chwili wóz zatrzymał się pomimo woli woźnicy. Zak wychylił się żeby zobaczyć co dokładnie spowodowało że konie odmówiły dalszej podróży. Gdzieś w głębokich ciemnościach zauważył zwalone na drogę drzewo, a właściwie dwa. Spojrzał w stronę Rafika. Dokładnie w tym momencie w którym z któregoś drzewa na północ od drogi którą jechali można było usłyszeć charakterystyczny odgłos spustu kuszy i rozluźniającej się cięciwy. W głowie Rafika tkwił teraz ciemny bełt, który wchodząc z tyłu głowy wystawał grotem przez lewe oko wojownika. Rafik osunął się z konia bezwładnie nie wydając przy tym nawet żadnego odgłosu. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Śro 14:43, 30 Paź 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 21:12, 31 Paź 2013 |
|
Zakeron pluł sobie w brodę, że tak łatwo dał się zmanipulować mistrzowi, który nie pozwolił mu nawet rzec słowa a już wysyłał go z poselstwem do jakiegoś innego maga. Z drugiej strony młody zaklinacz cieszył się na tę wyprawę. Wreszcie będzie sam sobie panem i nikt nie będzie musiał mu mówić co ma robić. Obejrzał zapieczętowaną tubę tylko pobieżnie. Doskonale wiedział, że cokolwiek jest w środku z pewnością zapieczętowane jest nie tylko woskiem ale także magią. Asted nie był może Elminsterem jednak Zak nie uczyłby się u niego gdyby nie miał on dobrej reputacji.
Wsiadł na wóz. Tych dwóch osiłków, którzy mieli być jego przewodnikami i ochroną najwyraźniej wolało inne towarzystwo niż przemądrzałego czarodzieja. Zresztą Zak i tak mało się odzywał a najemnicy dostali złoto za ochronę a nie intelektualne rozrywki.
Droga dłużyła się trochę Zakeronowi. Brakowało mu zapachu ksiąg w bibliotece Asteda oraz irytującego zachowania Lenarda, służącego. Podczas postojów kartkował swoją księgę czarów oraz starał się odkrywać inne tajniki magii. Udało mu się prawie rzucić nowy czar, jednak po kilku próbach doszedł do wniosku, że jest dopiero w połowie drogi do celu. Inkantacja była poprawna jednak gesty i komponenty źle dobrane.
Po pięciu dniach dość monotonnej wyprawy zaczęło się źle dziać. Zamarudzili trochę i musieli jechać po nocy aby znaleźć miejsce na obóz. Tak to jest polegać na kimś kto jest zbyt pewny siebie. Zak nie miał jednak tak do końca pretensji do najemników, sam nigdy nie podróżował tak daleko, jednak sądził, że mogliby się sprawić lepiej.
Młody czarodziej zapalił posłusznie lampy na wozie. Skarcił się w duchu, że jako mag może tylko tak pomóc sobie w podróży. Gdyby miał czas mógłby oświetlić drogę magicznie. Cóż, Mystra wie co robi a Zakeron pokładał swoje nadzieje nie w magii ale w sobie.
Jak był dziesięcioletnim chłopcem ojciec zabrał go na turniej rycerski na zamku lorda Thorika. Nie miał on z założenia być bardzo brutalny lecz na turniej zaproszono barbarzyńskiego wodza, z którym wojował lord Thorik ale ostatecznie zawarł pokój. Wielki, nie ogromny barbarzyńca, którego imienia Zak już nie pamiętał uczynił z widowiska istną rzeź. Odrąbywał członki i w efekcie zabił dwóch uczestników turnieju. Zakeron wówczas po raz pierwszy widział śmierć. Wydarzenia tamtych dni nie przygotowały go jednak na to co zobaczył gdy niewidoczni napastnicy zastrzelili Rafika.
- Na Siedem Wirujących Gwiazd - jęknął Zakeron - Atakują nas! Tam z przodu! - wrzasnął i zeskoczył z kozła planując kolejny ruch. Zemdliło go na widok osuwającego się bez życia najemnika ale powstrzymał torsje. W głowie szukał sposobu na wyjście z tej sytuacji. Postanowił puścić Grharda przodem a sam planował rzucić czar uśpienia, który mógł zadziałać na większy obszar i obezwładnić napastników... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 10:28, 01 Lis 2013 |
|
Młody czarodziej szybko wertował swoją księgę szukając odpowiedniej receptury. Schowany po drugiej stronie drogi za wozem był teraz niewidoczny dla napastników.
Z za zasłony słychać było jak Grhard spina swojego konia, który ten głośno wierzgnął i ruszył w nieznanym dla maga kierunku. I znowu słychać było odgłos spustu kuszy. W tej samej chwili głośny jęk najemnika uświadomił Zakerona, że sytuacja w której się znalazł może być o wiele gorsza niż ta w której znaleźli się przeciwnicy Bonolda na turnieju o którym wcześniej myślał.
Czyżby to zrządzeniem losu właśnie w tej chwili magowi przypomniało się imię wielkiego barbarzyńcy? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 10:39, 01 Lis 2013 |
|
"Na wszystkie księgi Candelkeep" - Zakeron myślał, że gorzej już być nie może. A jednak mogło. Najwidoczniej napastnicy ranili, bądź też zabili drugiego wykidajłę. Nic innego nie pozostało magowi. Mógł zaatakować i najprawdopodobniej zginąć lub umknąć. Może i będzie tchórzem, ale żywym, choć w nieciekawym położeniu. Sam w lesie na nieznanej ziemi. Czy ma szansę umknąć pogoni? Miał nadzieję, że napastnicy okażą się zwykłymi bandytami, których konie i te niewielkie zapasy na wozie zadowolą. Zak nie miał złota. Jego majątkiem była księga oraz wiedza, kórą miał w głowie... Chyba, że... Zakeron przełknął ślinę i dotknął schowany za szatą zapieczętowany pakunek od Asteda. Modlił się w duchu do Mystry aby to nie o to chodziło bandytom. Wstał zza wozu i cały czas pochylony skupił się na miejscu skąd jak sądził padały strzały. Rzucił czar i szybko pomknął w lewo, w las mając nadzieję na odrobinę szczęścia w tym jakże pechowym dniu.
[rzucam oczywiście uśpienie na obszar 5mx5m. Mam nadzieję, że uda się kogoś trafić] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 11:02, 01 Lis 2013 |
|
Czar najwyraźniej zadziałał, gdyż tuż po jego rzuceniu czarodziej usłyszał trzask gałęzi i coś, czym najprawdopodobniej było ciało strzelca spadające gdzieś w kępę liści dalej w głębi lasu.
Lekko pokrzepiony swoim wyczynem odwrócił się w drugą stronę lasu, który miał być dla maga ucieczką. Zanim jednak zdążył zacząć wyobrażać sobie jak trudno będzie mu zgubić napastników w nieznanym dla siebie lesie, nie wspominając już o tym, że wcale nie znał się na ukrywaniu, zobaczył za sobą czarną postać i jej kuszę, właściwie to kolbę kuszy. To było ostatnią rzeczą jaką Zakeron widział tamtego pięknego zimowego dnia.
1 Młot 1372 RD, Same shit different day
Ranek? Zakeron chwile zastanawiał się, czy to już ranek. Chwilę później dotknęło go przerażające zimno jakie padało od posadzki na której leżał. I te dziwne kapanie, jakby... Śnieg? "Szlag!" Otworzył oczy. Leżał dokładnie w tym samym miejscu z którego wczoraj miał uciekać do lasu. Szybko przypomniał sobie o tym co zaszło. Teraz z kolei poczuł bul. Nie wiedział na pewno, ale limo pod jego prawym okiem ciężko było by zasłonić nawet ogromnym ego Asteda.
Śnieg padał już chyba od kilku godzin. Krajobraz, którego i tak nie poznałby nawet pomimo śniegu teraz był cały zasypany drobnymi płatkami. Rozejrzał się dookoła. Wóz bez koni stał w tym samym miejscu w którym wczoraj pozostawiły go nieposłuszne rumaki. Także konie najemników zniknęły, pomimo tego, że ich ciała zostały na swoich miejscach. Nie było śladu po zwalonych drzewach, nie było nawet śladów po napastnikach. Bełty jak się domyślał czarodziej, które tak chyżo wbijały się wczoraj w ciała jego obstawy również zniknęły. Czarne bełty, czarne postacie...
W końcu myśl. "Tuba!" Zak złapał się za brudną szatę, jednak nie znalazł śladu po poczcie. Sprawdził po raz kolejny, jednak i tym razem okazało się, że jej tam niema.
Stał teraz sam, w marnym towarzystwie swoich martwych kompanów i zastanawiał się nad kolejnym krokiem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 11:23, 01 Lis 2013 |
|
Zakeron miał dla siebie jedno pocieszenie - nadal mógł się pocieszać, myśleć. Żył. Jeśli jednak dalej będzie gapił się na trupy Rafika i Grharda dołączy do nich prędko. Najgorsze, że nie miał pojęcia co teraz trzeba zrobić. Doskonale wiedział, że musi trafić do jakiejś osady aby uzyskać schronienie. Nie znał jednak okolicy a do tropiciela było mu chyba daleko. Sprawdził co mogli przeoczyć napastnicy, czyli co pozostawili. Szczerze powiedziawszy miał teraz gdzieś tubę Asteda, jeśli miał przetrwać potrzebował swojej księgi czarów. Liczył, że skoro bandyci przybyli tu po tubę z pocztą to może nie zainteresowała ich jakaś tam książka. Sprawdził swój wybebeszony plecak. Znalazł kilka okruchów sera i choć towarzystwo dwóch trupów nie sprawiło, że czuł apetyt to zmusił się aby przełknąć te kilka kęsów. Nie miał pojęcia kiedy znów cokolwiek zje. Zaraz... Zakeron zganił się w myślach za to, że nie sprawdził stanu najemników. Skoro bandyci go tylko ogłuszyli to być może nie dobijali tamtych. Niestety równie daleko było mu do cyrulika co do tropiciela. Obaj kompani niedoli leżeli bez ruchu i choć Zak próbował złapać jakiś ślad oddechu czy bijącego serca u Grharda na nic się to nie zdało. Ruszył ku ciału Rafika lecz przypomniał sobie, że tamten został trafiony bełtem w głowę. Nie miał szans nawet gdyby był samym Bruenorem Battlehamerem.
Zak skończył obszukiwać to co pozostawili bandyci. Przeszukał dokładnie miejsce, w którym upadł łudząc się bardzo naiwnie, że tuba mistrza Asteda wypadła mu i leży teraz w śniegu. Dopiero teraz gdy ochłonął i począł zdawać sobie sprawę, że nic tu po nim a adrenalina powoli odpływała z krwi poczuł chłód. Ból przy oku zdawał się natężać. Zbadał to miejsce delikatnie naciskając. Miał szczęście, że nie złamali mu nic poza resztą dumy jaką nosił w sobie syn szlachcica. Zdjął płaszcz jednego z zabitych i owinął się nim szczelnie. Z początku zamierzał zawrócić, jednak przypomniał sobie, że najbliższa wioska jest zbyt daleko stąd. Ruszył więc naprzód licząc, że znajdzie jakąś osadę w miarę przyjazną i tam uzyska pomoc... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 11:53, 01 Lis 2013 |
|
Podczas przeszukiwania reszty pobojowiska zaklinacz nie zauważył żadnych ubytków w inwentarzu. Żadnych poza tubą od mistrza. Co dalej? Przeszukał wóz aby zaopatrzyć się na dalszą, pieszą już podróż.
Ostatecznie ruszył dalej w kierunku jak się domyślił wschodnim, gdyż tam właśnie zmierzali zanim zostali zaatakowani. Ciepło otulony płaszczem jednego z wojowników brnął przez powoli zanikający gościniec. Szedł tak przez jakiś czas, nie wiedział nawet jak długo. Ciągle ten sam pejzaż - z obu stron zaśnieżony las i szare niebo sypiące malutkimi płatkami zimnego orzeźwienia. Śnieżynki, które spadały bezpośrednio na jego twarz powodowały chwilowe ukojenie pękającej czaszki. Zakeron nigdy nie pił dużo, gdyż tak właśnie wyobrażał sobie stan jaki przeżywają bywalcy tanich karczem i spelun, oraz krasnoludy codziennie rano.
Szare niebo powoli zaczynało zmieniać swój kolor na granatowy, ciemnogranatowy, chyba zbliżała się kolejna noc. Zak nie wiedział jak długo już podróżuje, gdy nagle las zakończył się tak naglę jak zrobiło się ciemno. Rzadsze drzewa ciągnęły się dalej po południowej stronie drogi, na północy pojawił się natomiast pejzaż przypominający śnieżną pustynię, jednak młody czarodziej szybko domyślił się, że są to pola uprawne które teraz pełnią funkcję mniej więcej niczego. Droga niemal od razu rozwidlała się w kierunku północnym jak sądził, przy drodze był też niewielki drewniany drogowskaz na którym widniał napis: "Kozie Padoły". Rzeczywiście, jakiś kilometr dalej wzdłuż śnieżnej pustyni widać było kilka chat których kominy pogodnie dymiły ciepłym świerkowym zapachem. Czy to właśnie miało być wybawienie zaklinacza? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 12:14, 01 Lis 2013 |
|
Zak nie mógł uwierzyć w swoje szczęście! Przeszukany dość brutalnie plecak może nie zawierał całej swojej zawartości ale Vendorsight odnalazł prawie wszystko kilka kroków dalej! Księga trochę zawilgotniała od śniegu jednak zawartość nie była uszkodzona. Na wozie znalazł prowiant, linę i świece i kilka dodatkowych pochodni. Był też mały garnek oraz trochę oliwy. Cóż dobre i to. Wszystko co raz bardziej przekonywało Zakerona, że napastnicy przybyli tu po dokumenty Asteda...
Jako syn rycerza, który walczył w kilku wojnach, oraz zwiedził kawałek Faerunu, w tym Amn i Ziemie Centralne Zakeron miał niewielkie pojęcie o geografii regionu. Wiedział tyle co większość. Nazwa miejsca w którym się znalazł nic mu nie mówiła. Poprawiwszy sobie plecak chwycił swój kostur mocniej i ruszył przed siebie.
Gdy minął pierwsze domostwo i dostrzegł przebłyski światła pod drzwiami już wiedział, że wieś, czy osadę, ciężko było to ocenić po zachodzie słońca, ktoś zamieszkuje. Postanowił zaryzykować i zastukał kosturem w jedne odrzwia. Był w gotowości i w razie czego, jakiejś agresji ze strony mieszkańców rzuci na nich czar i odepchnie do tyłu po czym najwyraźniej będzie musiał uciekać i spędzić noc w lesie... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 12:34, 01 Lis 2013 |
|
Kozie Padoły wydawały się dla Zakerona jeszcze bardziej opuszczoną przez cywilizacje osadą niż pozostałe przez które mieli okazję przejeżdżać jak dotąd. Domostwa można było łatwo zliczyć, było ich jedenaście, choć zaklinacz podejrzewał, że w okolicy są jeszcze jakieś gospodarstwa. Budowle były typowe dla północnej kultury. Niskie domy z wysoką spadzistą strzechą pokrytą teraz śniegiem. Gdyby nie blask z okien łatwo byłoby pomylić je ze śnieżnymi pagórkami.
Zak zapukał do pierwszych drzwi. Chwile stał przygotowując się na wszelkie okoliczności, jednak nikt mu nie odpowiedział. Czyżby ludzie nie spodziewając się nikogo nie reagowali na jego pukanie? A może poszli już spać? Może po prostu coś tu nie grało. Czarodziej rozejrzał się dokładnie. Teraz zauważył, że jeden z większych domków zgromadzonych w tym bezwietrznym padole miał na sobie szyld. Ciężko było doczytać napis jaki na nim widniał, jednak brudne małe okienka i odgłosy rozmów przekonały czarodzieja do tego, że ma do czynienia z jakimś rodzajem karczmy. Wszedł do środka.
Zaiste, była to karczma. Izba mająca nie więcej niż trzydzieści metrów kwadratowych zawierała dwie podłużne ławy i jeden stolik w okolicy kominka. Wszędzie na ścianach wywieszone były skóry dzikich zwierząt. Jedna, wisząca nad kontuarem, tuż za barmanem, musiała należeć do naprawdę wielkiego niedźwiedzia brunatnego. Barman był rosłym człowiekiem w okolicach lat sześćdziesięciu. Mimo to wyglądał na dość twardego jegomościa. Traper? Spojrzał wyraźnie zdziwiony na przybyłego do jego zakątku maga.
Przy jednej ławie siedziało kilku podpitych tubylców. Głośno rozmawiali o sprawach doczesnych nie zwracając uwagi na przybysza. Plecami do Zakerona, przy kominku siedział też jeden człowiek bardzo ciepło odziany, najwyraźniej dopiero przybył i zamierzał się ogrzać.
- No mówże chłopie coś za jeden i co za licho cię przywiało?
Zanim zaklinacz zdążył się dobrze rozejrzeć stary traper był już przy nim. Nie wyglądał na wrogo nastawionego. Raczej na ostrożnego, ale Zakeron go rozumiał. Teraz, w brudnej szacie z podbitym okiem owinięty w brudny płaszcz nie wyglądał już na maga, ani chociaż na jego ucznia.
Ciepło otuliło go i poczuł się słabo, spojrzał niewyraźnie na gospodarza, po czym usiadł przy drugiej ławie. Szynkarz jednak nie dawał za wygraną, stanął nad chłopakiem patrząc na niego bardzo podejrzliwie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 12:51, 01 Lis 2013 |
|
Gospoda. Zakeron ucieszył się na jej widok i dziękował Mystrze za łaskę jaka na niego spadła. Wszedł. Od razu uderzyła go egzotyka tego miejsca. Cóż zamieszkiwali tu ludzie trochę mniej cywilizowani niż w Watereep. Skóry zwierząt były o wiele bardziej okazałe niż te, które jako trofea z polowań przywoził ojciec Zakerona. Ludzie też byli tu roślejsi. Widać świat, w którym przyszło im żyć wymagał od nich tężyzny i wytrwałości. Zakeron zignorował pierwsze słowa karczmarza. Pozwolił aby cały ciężar ostatnich przeżyć opadł z niego. Chciał poczuć się choć przez chwilę bezpiecznie. Karczmarz nie dawał jednak za wygraną.
- Szukam ciepłego posiłku, ciepła w tym zimnym dniu oraz być może jakiegoś kąta do spania. Zapłacę, o to się nie martw. Nie mam złych zamiarów i powędruje jutro tam dokąd zmierzam... tak przynajmniej sądzę - uśmiechnął się ni to do siebie ni to do karczmarza - Nie szukam zwady.
Zak wyjął dwie złote monety i położył przed karczmarzem. Wpatrywał się w niego dosyć niemiło, jednak mogło to zostać odebrane jako fakt, że jest zmęczony. A był i to piekielnie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 17:56, 01 Lis 2013 |
|
Rozmowy tubylców przy ławie ucichły. Wszyscy czterej mieszkańcy Padołów momentalnie jakby odwrócili się słysząc zmęczony głos podróżnika.
- Wilki go tak załatwiły. - Szepnął jeden z nich.
- Spotkania z wilkiem to by on raczej nie przeżył, mówię wam.
- Pewno jakiś wiedźm, czy coś w tym rodzaju, albo z jakiejś rozbitej na północy karawany.
- Jeszcze zima nie tak sroga, co by karawany rozbijała. - Wieśniacy szeptali między sobą różne scenariusze tego jak Zakerton mógł trafić w tak odludne miejsce.
Gospodarz stał chwile i słuchał głośnych pijackich szeptów ciągle jednak podejrzliwie patrząc na nowo przybyłego.
- Dobrze zatem. Jeśli chodzi o gościnę to dostaniesz ją tu jeśli tylko najpierw dowiem się skąd żeś się wziął. O zapłatę nie pytałem, na przejezdnych nie zarabiam. - Gospodarz odsunął się w kierunku kontuaru nalewając ciepłej zupy z kociołka wiszącego nad drugim, mniejszym paleniskiem znajdującym się obok wyjścia na zaplecze.
- Masz tu posiłek, ogrzej się przy kominku jak chcesz. Zostawię ci tu jeszcze kufel cydru na ukojenie nerwów. Ogrzej się, najedz i opowiadaj. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 22:57, 01 Lis 2013 |
|
"Cholernie ciekawscy ludzie" - pomyślał Zak. Z pewnością mało tu mają wieści ze świata a i bardowie raczej omijają tą wiochę. Zanim cokolwiek rzekł zjadł kilka łyżek strawy a gdy zrobiło mu się przyjemnie ciepło w żołądku rzekł
- Podróżowałem z Waterdeep na Północ razem z dwoma kompanami. W zasadzie to wysłał mnie tam mój mistrz mag Asted ci dwaj mieli mi być za przewodników i ochronę. Jesteśmy zbyt twardzi aby nam Północ zagrażała - mówił jeden z nich. Mówił tak dopóki bełt nie przebił mu czaszki. Drugi padł jeszcze szybciej. Mnie pobito do nieprzytomności. Rabusie wzięli większość wartościowych rzeczy. - skłamał z łatwością Zakeron co do końca nie było kłamstwem ale wolał nie kusić losu, nie wiedział z kim mu przyszło dzielić izbę - Cudem jakimś przeoczyli kilka rzeczy. Gdy ocknąłem się nie było po nich śladu. Zabrali konie. Wyjęli też bełty z ciał co by zatrzeć ślady. Zebrałem to co uznałem za potrzebne i ruszyłem przed siebie w poszukiwaniu schronienia. Koniec opowieści.
Zakeron znów zapchał usta jedzeniem. Bogowie, Asted nie powiedział mu nawet gdzie ma szukać tego całego Jerolda! Z pewnością wiedzieli to Rafik i ten drugi. Asted żałował teraz, że nie nakłonił ich do rozmowy jak jeszcze miał okazję. Postanowił jednak spróbować, może miejscowi znali tego maga, lub słyszeli o nim i wskażą mu kierunek?
- Poszukuję maga Jerolda, słyszeliście o nim? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Sob 15:40, 02 Lis 2013 |
|
Przez chwilę wyglądało to jakby cała gospoda słuchała opowieści maga. Nawet człowiek ogrzewający się przy kominku ściągnął gruby kaptur i odwrócił się by posłuchać tego co Zakeron ma do powiedzenia. Okazało się, że owy człowiek był elfem. Gruba warstwa ubrań dodawała jego ciału masywniejszego wyglądu.
- To ci dopiero historia... - Zaczął jeden z tubylców.
- Rabusie, tutaj? To nie możliwe. Jesteśmy dość daleko od cywilizacji. Chłopcze, te drogi są używane głównie przez nas i kupców z Hargan i to wyłącznie w sezonie łownym. O tej porze roku w lasach spada tak gruba warstwa śniegu, że nie są one nawet przejezdne. Nie wiem co mam ci powiedzieć, ale twoja historia nie trzyma się kupy zupełnie. - Barman wydawał się nie wierzyć w słowa zaklinacza, jednak chyba dał sobie spokój, gdyż machnął tylko ręką w stronę kłamczucha. Odchodząc tylko dodał. - Możesz zostać ile zechcesz, oczywiście jeśli nie będziesz sprawiał kłopotów. Znajdź sobie kąt w tej izbie, nie mamy pokoi.
Gospodarz odszedł za kontuar, gdzie nalał sobie szklankę trunku, który śmierdział mocnym alkoholem nawet w miejscu w którym siedział Zakeron. Łyknął szklankę jednym haustem, po czym zagryzł to kawałkiem mięsa.
- Nazywam się Valmir. - Zak odwrócił się. Teraz elf, który wcześniej grzał się przy kominku stał tuż za jego plecami. - Tak się składa, że przybyłem tu w poszukiwaniu pewniej szajki bandytów, być może właśnie tych, którzy was napadli... Proponuje współpracę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 16:02, 02 Lis 2013 |
|
Zakerona mało obchodziło czy wieśniacy mu uwierzyli czy nie. Liczył bardziej, że wskażą mu drogę do tego maga. Z drugiej jednak strony bez korespondencji do Asteda nie miał co się u niego pokazywać. Tok myślowy młodego czarodzieja przerwał elf. Elf, który wcześniej wydał mu się rosłym mężem. Tropiciel, albo łowca nagród. Zakeron szybko trawił nowiny jakie posłyszał od szpiczastouchego.
- Współpracę? - spytał trochę niepewnie Zak ignorując to, że elf przedstawił mu się - Skąd ta myśl, że ja chcę się pakować w awanturę z bandytami, którzy już raz o mały włos mnie nie zabili?
Zrobił chwilę przerwy. Jednak jak by się nie zastanawiać Zak nie miał też po co wracać do Waterdeep. Nie dość, że straci w oczach mistrza to jeszcze da powody swemu ojcu do większych drwin z Zakerona. Zmarszczył brwi i udał, że głęboko zastanawia się nad decyzją. Wreszcie rzekł.
- Mnie zwą Zakeron, ale odkąd pamiętam wołają Zak. Słuchaj Valmir. Ja nie szukam pomsty. Mogę cię wspomóc magią jednak wojownik ze mnie żaden. Co proponujesz? Z pewnością masz lepszy pomysł niż ja a moim jest siedzieć tu i obmyślić jak wrócić do Waterdeep. Więc chętnie dowiem się co planujesz.
Zakeron nalał sobie cydru całkowicie ignorując fakt, że powinien też poczęstować elfa. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Sob 16:18, 02 Lis 2013 |
|
Pogardliwe zachowanie młodego zaklinacza zapewne rozgniewało by wielu, jednak elf ze stoickim spokojem stał i patrzył się na swojego rozmówce.
- Nie rozumiesz chłopcze. Ja nie chce twojej pomocy. Widzę przecież, że nie dałbyś rady pokonać na rękę żadnego z tych tubylców a co dopiero o walce. Na wielkiego maga też nie wyglądasz. Pomóż mi ich znaleźć a zapłacę ci złotem...
Kilku wieśniaków znowu odwróciło się w kierunku maga, tym razem chyba jednak słysząc o złocie.
To była szansa, której Zak wolał nie zmarnować. Jeśli Valmir szukał rabusiów w tych okolicach to była dość duża szansa na to, że teraz oboje szukając tych samych rabusiów, czemu by nie współpracować? Valmir chciał znaleźć ludzi okradających przejezdnych w tych okolicach? Być może? W każdym razie Zakeron wiedział, że ci ludzie mają coś co nie powinno było dostać się w ich ręce.
Decyzja jednak należała do młodego zaklinacza. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 18:25, 02 Lis 2013 |
|
"W innych okolicznościach kazałbym mu iść do diabła. Jednak teraz to chyba jedyny słuszny wybór"
Zakeron choć wyobrażał sobie wszystko zgoła inaczej pokiwał głową jakby nadal rozważał inne możliwośc.
- Zgoda, pomoge ci. - rzekł choć nadal nie wiedział jak ma mu pomóc. Opisać tych nocnych napastników? Spytał po chwili.
- Od czego zaczniemy, wiesz ja najchętniej udałbym się na spoczynek. Padam z nóg. - ugryzł się zaraz w język. Przecież i jemu zależało na jak najszybszym odnalezieniu szajki gdyż z każdą chwilą zwój mógł się oddalać. Aby jednak nie dać nic po sobie poznać zagaił:
- A ty masz kogoś jeszcze do pomocy czy chcesz ich dopaść w pojedynkę? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Sob 23:04, 02 Lis 2013 |
|
- Nie powiedziałem, że chce ich dopaść, po prostu ich szukam. Jeśli nie chcesz, nie będę się narzucał. Idź swoją drogą, ja pójdę swoją. - Elf wrócił do kominka, gdzie okrył się szczelnie kocem. Otworzył niewielką księgę i zaczął ją przeglądać. - W razie jakbyś zmienił nastawienie to będę tu jutro do południa. - Wrócił do lektury.
Najwyraźniej zaczynało się robić naprawę późno, gdyż miejscowi zaczęli się zbierać. Gospodarz wypił samemu jeszcze dwie szklanki podejrzanie mocnego alkoholu, po czym dał znać, że już zamyka. Tubylcy spokojnie dokończyli swoje trunki, po czym zaczęli się zbierać. Elf również ruszył się z karczmy, pewnie miał gdzieś jakieś alternatywne schronienie.
- Chcesz to zostań, tylko nie rozrabiaj. Do rana drzwi będą zamknięte na zasuwę, lepiej żebyś ich nie ruszał. W nocy wiele dzikich zwierząt wchodzi do miasta w poszukiwaniu pożywienia i schronienia. No... To do jutra.
Traper wyszedł przez drzwi na zaplecze, które zamknął na klucz z drugiej strony. Teraz Zakeron został sam przy ciepłym kominku. Dorzucił do niego dwie średniej wielkości belki drewna, po czym zaczął studiować swoją księgę czarów. Nawet się nie spostrzegł gdy zmorzył go sen.
2 Młot 1372 RD, Karczma w Kozich Padołach, Dzikie Pogranicze
Zakerona obudził jakiś hałas. Odwrócił się od kominka, gdzie nocował na swoim zwijanym posłaniu, to stary traper otwierał okiennice. Po chwili do sali wleciało bardzo dużo jasnego światła. Teraz to miejsce wyglądało o wiele spokojniej, przypominało teraz wystawę skór dzikich zwierząt zamieszkujących pobliskie lasy. Kiedy zaklinacz przyglądał się im uświadamiał sobie, że prawdopodobnie nie przeżyłby spotkania z żadnym z tych zwierząt.
- Dorzuć sobie drewna młodzieńcze, zimno tu jak cholera. - A w istocie ranek był zimny. Ogień w palenisku dogasał już chyba od godziny. Trochę żaru jednak starczyło żeby na nowo udało się Zakowi rozpalić w nim ogień.
- Nie pytam jak się spało, nikt nigdy nie chwalił podłogi jako wygodnego miejsca. Czekaj no zaraz przyniosę ci śniadanie.
Karczmarz udał się do kontuaru. Tam leżało trochę mięsa i chleb, które pewnie zostały z jego własnego śniadania. Podszedł do czarodzieja z deską, która teraz służyła jako talerz, podał mu ją.
- Zaraz zaczną się tu zbierać ludzie. Później wyruszam na łowy i zastąpi mnie tu moja córka. Czy jesteś pewien, że niema nic o czym powinienem usłyszeć? - Siadł obok czarodzieja dalej patrząc na niego podejrzliwie.
W tej samej chwili przez drzwi wszedł elf. Widząc rozmawiających siadł przy ławie, położył na niej kilka monet, po czym odpalił swoją fajkę i wrócił do wczorajszej lektury. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 7:50, 03 Lis 2013 |
|
Zak puścił elfa bez słowa. Postanowił mu pomóc, gdyż obaj potrzebowali siebie nawzajem. Być może elf potrafił tropić. Zak chciał mu pokazać miejsce w którym rozegrał się wczorajszy dramat. Wczorajszy? Zaklinaczowi wydawało się, że wszystko było tylko snem. Spał dość niespokojnie. Śnił o czarnych ludziach i ciemnych bełtach wystrzeliwanych z nocy. Jednak gdy obudził się nie pamiętał dokładnie swych snów. Czuł tylko dziwny niepokój.
Ze zdumieniem stwierdził, że dane mu było się wyspać a obudził go gospodarz. Zakeron skinieniem podziękował za jedzenie. Phi, co też ten wieśniak opowiada. Zakeron mógł narobić kłopotów, gdyby chciał... jednak nie widział żadnej potrzeby... Zaraz, zaraz gospodarzowi chyba chodziło bardziej o godność jego córki. Vendorsight zaczął lekko ochrypłym głosem i przerwał aby przepłukać sobie gardło wodą z bukłaka.
- Nie człowieku, nie martw się z mojej strony nie będzie żadnych kłopotów. Postanowiłem udać się z Valmirem - spojrzał na elfa, który nie odrywał się od lektury. Zak wstał i podał dłoń gospodarzowi
- Dzięki za gościnę. Chyba podejrzewasz, że w sumie to zamarzłbym tam albo coś by mnie zjadło. Weź to złoto, które ci wczoraj dawałem. Nie mam obecnie wiele, ale nie zapominam tych co mi pomogli.
Gdy załatwił już sprawę z gospodarzem podszedł do elfa i rzekł
- Zaprowadzę cię na miejsce gdzie nas napadli. Słuchaj - dodał już gdy gospodarz zniknął gdzieś na zapleczu - Nie chcę za to złota. Postawię sprawę jasno, znam trochę czarów, jestem czarodziejem... no dobrze uczniem czarodzieja. - westchnął gdyż już od dawna męczyło to Zakerona. Myślał, że jest taki wyjątkowy, że od razu Asted pocznie go nauczać potężnej magii. A tu po trzech latach studiów potrafił rzucać ledwie kilka słabych zaklęć. - Jednak moja magia choć nie silna jest skuteczna. Udało mi się uśpić jednego, może dwóch napastników zanim dopadli mnie inni. Słuchaj Valmir, nie kłamałem, obrabowali nas i zabili zbrojnych. Jednak zabrali mi coś co przewoziłem. Nic cennego, ot kilka listów od mojego mistrza do maga Jerolda. Dla mnie mają jednak wartość większą od złota. Wytropimy ich. Ty będziesz miał swoich bandytów a ja moje listy - Zakeronowi wróciła pewność siebie. Mówił spokojnie lecz takim tonem aby elf nie miał wątpliwości, że czarodziej nie cofnie się już przed odzyskaniem swojej zguby.
- Chociaż... - zaczął niepewnie po krótkiej pauzie - Może i te listy miały jakąś wartość. Nie chcę nic wyolbrzymiać, ale poza końmi i kilkoma drobiazgami nie zabrali prawie nic. Zostawili moje złoto oraz księgę czarów, która sama w sobie jest trochę warta. Już wcześniej podejrzewałem, że nie był to przypadkowy atak na przypadkowych wędrowców. Oni doskonale wiedzieli kogo napadają i czego maja szukać.
Gdy skończył patrzył nadal na elfa determinowanym wzrokiem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pon 13:28, 04 Lis 2013 |
|
Elf choć zaniepokojony uśmiechnął się lekko do zaklinacza. Schował swoją książeczkę do buta, po czym wstał i zarzucił ciepły płaszcz.
- Nie ma zatem co tu tracić czasu. Miałem zamiar udać się najpierw w miejsce w którym cię zaatakowano, jednak puki tu jesteśmy chciałem popytać ludzi o twoich napastników. Opisz mi ich dokładnie. Rozdzielimy się i popytamy trochę, może któryś z wieśniaków będzie coś wiedział. No, chyba, że masz lepszy pomysł.
Zakeron był teraz w dość ciężkiej sytuacji. Był w miejscu, którego nie potrafiłby pokazać na mapie wraz z elfem, któremu w normalnych warunkach nigdy by nie zaufał i zamierzał szukać ludzi o których nic nie wiedział. Mimo to postanowił opisać napastników tak dokładnie jak ich zapamiętał. Teraz tropiciel miał jakieś pojęcie o czarnych kusznikach.
- I dobrze ci radzę żebyś zmienił te brudne łachmany na coś pożyteczniejszego. Wyglądasz jak włóczęga. Przygotuj się, popytaj ludzi, może załatw sobie jakiś środek transportu, po czym spotkamy się tutaj za dwie godziny.
Valmir znowu zostawił chłopaka nim ten zdążył coś wtrącić. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 16:50, 04 Lis 2013 |
|
Zakeron był lekko zbity z tropu. Podrapał się po policzku zamyślony i poczuł pod dłonią nieogoloną twarz. Fakt, od kilku dni nie golił się gdyż nie było ku temu warunków. Ubranie rzeczywiście powinien oczyścić zanim się tu pojawił. Użył magii (czar kuglarstwo) i obejrzał efekt swojej pracy. Uznał go za zadowalający. Wstał, zebrał swoje rzeczy w plecak i postanowił pohandlować z miejscowymi. Miał litr oliwy, świece może uda mu się zamienić to choć na kulawego wałacha. Wyszedł nadal otulony swoim płaszczem. Rozejrzał się wkoło i ocenił gdzie tu można kupić konia. Miał obecnie niewiele złota a nie chciał kraść. Nie wiedział jaka kara jest tu przeznaczona dla koniokradów ale podejrzewał, że nie dyby. Zaczepił pierwszego lepszego mieszkańca i starał się wyglądać na takiego kto wie czego chce.
- Ty - wskazał go palcem - Pokaż mi gdzie mogę wymienić kilka dóbr na jakiś środek transportu. - użył bardziej tonu rozkazującego niż proszącego. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pon 17:09, 04 Lis 2013 |
|
Kiedy zaklinacz wyszedł z karczmy uderzyły go bardzo jasne promienie słoneczne odbijające się od śniegu. Teraz śnieg miał już co najmniej kilka centymetrów. Zak rozejrzał się po mieście raz jeszcze, tym razem na spokojnie. Teraz to miasto wyglądało o wiele bardziej sielsko. Widać było, że jest to typowa osada traperów. Wioska prawdopodobnie zarabiała na skórach dzikich zwierząt. Samo centrum wsi, jeśli można by je tak nazwać nie było ośnieżone. Było tam dość ciepło, gdyż w padole, w którym znajdowała się wioska wcale nie było czuć wiatru. Przed karczmą stało dwóch mężczyzn, których młody zaklinacz od razu zaczepił.
- Zależy panie co tam macie na wymianę. Ja osobiście nie mam żadnych koni, jestem prostym traperem. Golzar, tutejszy karczmarz, który właściwie rządzi tym miasteczkiem ma dwa konie i kilka osłów. On pracuje dla karawan z Hargan, on je na prawdę bogaty człowiek.
- Doświadczony i mądry z niego człowiek. To on założył Kozie Padoły.
- Te skórę, co za barem trzyma, to ponoć gołymi rękami zdarł z króla niedźwiedzi. Tak powiadają.
- Ponoć żywy był jeszcze jak skórę oddawał. - Wyraźnie było widać, że wieśniacy na prawdę szanują Golzara.
Zakeron rozejrzał się jeszcze chwile po mieście. Na żadnym z domów nie było żadnych szyldów, czy napisów wskazujących na to, że są sklepami, czy magazynami. Wyglądało na to, że niewielka zagroda, ze starą stodołą tuż za karczmą Golzara będzie dla zaklinacza jedyną alternatywą. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 13:15, 05 Lis 2013 |
|
Młody czarodziej nie lubił kręcić się w tą i w tamtą jakby bez celu. Zawsze planował swoje obowiązki tak aby nie musieć wracać do tego samego miejsca. Dlatego zirytował się gdy po słowach trapera okazało się, że znów musi pojawić się w gospodzie i jak jakiś wioskowy głupek wypytywać się gospodarza... jak-mu-tam-było Golzar? Tak Golzara o wierzchowca. Nie widział jednak innej alternatywy. Wszedł do ciepłej gospody i zawołał Golzara.
- Zrobiłeś dla mnie i tak już nazbyt, jednak planuję z Valmirem wytropić tych zbójców, którzy mnie napadli. Potrzebuję do tego konia. W mieście powiadają, że masz jakiegoś. Co byś za niego chciał. Mam tylko to co uratowałem z mojego wozu i jest tego niewiele. - Zakeron pokazał zawartość swojego plecaka - Znam się też na czarach. Mam księgę magiczną, każda strona jest warta dwa konie. Mogę ci podarować jedną z nich a ty ją sprzedasz za sto, może więcej złotych monet. Co ty na to?
Zak niechętnie wyjął swoją księgę czarów. Lecz był zdeterminowany i działał wedle zasady, że cel uświęca środki. Otworzył ją o pokazał Golzarowi magiczne zapiski. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Śro 2:12, 06 Lis 2013 |
|
Golzar rzucił okiem pobieżnie na rzeczy w plecaku Zakerona.
- Jednwabna? - Złapał za linę. - Tu takiej nie dostaniesz. Tu się taka nikomu nie przyda. Ale wiesz co. Daj mi tą linę, ten garnek i te tam twoje oszczędności a dam ci jednego osła. - Zaśmiał się, po czym wyciągnął fajkę z za pazuchy. Wytrzepał ją na ziemię i zaczął nabijać jakimiś suszonymi ziołami.
- No co tak patrzysz? Wiesz co, coraz bardziej zaczynam wierzyć ci w tych całych rabusiów. Jesteś dość zdeterminowany, to dobrze, tylko niech cię to nie zgubi. No, ale wracając do interesów. Pasuje ci osioł? Gwarantuje, że nigdzie nie znajdziesz lepszej ceny, a i tak daje ci zniżkę. Nie chcesz to nie bierz, ja pieniędzy mam pod dostatkiem. - Zapalił fajkę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 8:54, 06 Lis 2013 |
|
Zakeron zacisnął zęby gdy usłyszał mowę o ośle. On Zakeron Vendorsigth ma jeździć na jakimś brudnym ośle?!? Mag już szykował się aby obrzucić umysł Golzara zaklęciem hipnozy... Powstrzymał się jednak w ostatniej chwili uznawszy, że w ostateczności czary przydadzą się później. Robił więc dobrą minę do złej gry i wyjął rzeczy, którymi zainteresował się gospodarz.
- Zgoda. - rzekł krótko - Wolałbym coś lepszego ale mówi się trudno. Dawaj tego osła i rozejdźmy się w przyjaźni.
Gdy tylko młody czarodziej otrzymał do ręki postronek z przywiązanym do nim zwierzęciem począł szukać Valmira. Jak się jeździ na czymś takim? - myślał intensywnie. Nigdy nie był dobry w żadnych fizycznych konkurencjach i gdy dwukrotnie spadł z konia podczas nauki jazdy i obił się boleśnie zaniechał tych praktyk. Ojciec wpadł w szał i ukarał go wówczas. Zakazał podawania mu posiłków przed cały dzień aby nauczyć chłopaka dyscypliny. Na nic się to zdało. Zakeron już więcej nie wsiadł na wierzchowca. Teraz jednak sytuacja się zmieniła i młody zaklinacz musiał przystosować się do Dziczy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Śro 14:11, 06 Lis 2013 |
|
Zaklinacz wsiadł na swojego osła. Okazało się, że jest on o wiele bezpieczniejszym i łatwiejszym do opanowania zwierzęciem niż zwykły koń na którym uczył się jeździć Zakeron. Przejechał się po mieście w te i wewte w poszukiwaniu Valmira. Nie było trudno znaleźć kogokolwiek w tak małej osadzie. Valmir wyszedł z jednej z chałup dziarsko trzaskając drzwiami. Zbliżył się do czarodzieja.
- I co, dowiedziałeś się czegoś młody? Nic? Nawet nie pytałeś? Nie wiem, czy będzie z ciebie jakiś pożytek, mam nadzieję, że chociaż czarować potrafisz. - Zatrzymał się na chwilę poprawiając swoje ciepłe ubranie.
- Dobra, już nie ważne. Dowiedziałem się, że w Hargan dzieją się rzeczy poza prawem, myślę, że tam powinniśmy zacząć poszukiwania. Nie traćmy czasu i od razu tam się udajmy. Widzę, że załatwiłeś sobie transport, dobrze, nie będziesz mnie spowalniał. Chodź. - Elf ruszył w stronę zagrody za karczmą Golzara. Z niewielkiej stajni wyszedł po chwili z lekkim czarnym rumakiem. Okazały koń spodobał się czarodziejowi, jednak chyba wolałby takiego nie ujeżdżać. Upadek z dwumetrowego zwierzęcia musiał boleć o wiele bardziej niż ewentualny upadek z osła.
Valmir zbliżył się do Zakerona, po czym wsiadł na swojego konia. Ruszył przodem, czarodziej jechał za nim.
- Mam nadzieję, że załatwiłeś już tutaj swoje sprawy. Ruszajmy zatem. - Wyjechali trochę poza teren osady, po czym elf kontynuował. - Hargan to niewielka twierdza, służąca kiedyś do obrony pogranicza. Teraz jednak kiedy okazało się, że z północy nie przybywają żadne dzikie plemiona orków, a w okolicznych górach nie grasują smoki twierdza szybko przekształciła się w miasteczko. Mało kto wie o ostnieniu Hargan, twierdzi się dalej, że jest to wojskowy posterunek gdzieś na północy. - Minęli zjazd z drogowskazem, który wcześniej uratował życie czarodziejowi. Było już chyba południe, przynajmniej tak wywnioskował Zakeron. Valmir skręcił na wschód.
- Nie ma sensu oglądać pobojowiska. Wszystkie ślady pewnie dawno już zostały przysypane śniegiem, a zwłoki zostały rozszarpane przez dzikie zwierzęta. Ruszymy prosto do Hargan. Co to ja miałem... No tak. Teraz w Hargan nie stacjonuje już żadne wojsko, za to mają tam dużo straży miejskiej i milicji, która ma służyć za pierwszą linię obrony. Kto by pomyślał. W każdym, słyszałem, że od jakiegoś czasu kręci się tam jakaś banda opryszków... - Elf zamilkł.
Niecały kilometr od miejsca w którym ruszyli na południe na drodze natrafili na wóz kupiecki ustawiony w małej leśnej zatoczce. był prawie całkowicie przysypany śniegiem.
- Jak myślisz, może warto to sprawdzić? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|