|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Pią 17:44, 19 Paź 2012 |
|
Naśladując bohaterskie poczynania swojego towarzysza. Brottor ruszył do szaleńczego ataku, sunąc przy tym komicznie po lodzie. Pomimo, iż wyraz twarzy i straszliwe intencje krasnoluda działały bojowym nastrojem, jego niezgrabny atak [link widoczny dla zalogowanych] powietrze przed paskudnym pyskiem przestraszonego goblina. [G5]
Apropo twojej uwagi Kwiatku. Rzuciłem +1 a mam +0 ponieważ.
1. Juz nie pamiętam czemu, pewnie dla klimatu, a może z gapostwa dałem Krasnalkowi Młot, który jest bronią żołnierską. Mój biedak nie ma w tym biegłości, więc kara -4 obowiązuje, aż uda się zdobyć atut.
2. A +1 ponieważ Brottor jako rasowy krasnal nie cierpi goblinów, przez co ma +1 do testów ataku. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Scarned dnia Sob 18:20, 20 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 18:11, 19 Paź 2012 |
|
Na karcie masz modyfikator do trafienia młotem +0, rzucasz z modyfikatorem +1, a powinieneś mieć modyfikator +4. Tak, czy owak nie trafiasz, ale robisz to w bardzo dziwnym stylu.
Gobliny atakowały dalej. Pierwszy z nich podszedł do Brottora i zaatakował go swoim morgenszternem. Na szczęście krasnolud zdołał [link widoczny dla zalogowanych] się tarczą. Podobnie zaatakował inny (5) goblin i podobnie Brottor [link widoczny dla zalogowanych] się tarczą.
Pozostałe dwa goblinoidy atakowały Wulgara. Pierwszy z nich [link widoczny dla zalogowanych] o włos. Mydło zaklął niesamowicie głośno w ostatniej chwili zakrywając swoją owłosioną gębę tarczą. Drugi z goblinów miał jeszcze mniej szczęścia, gdyż podczas [link widoczny dla zalogowanych] ledwo co utrzymał się na nogach stąpając na zabłocony kawał ziemi.
- Dalej rycerzu, dalej! - Jastra jakby wyłączyła się z walki dopingując kompanom. - Teraz załatw tego. - Wskazała w stronę goblina, który właśnie podszedł do Brottora (1).
Wulgar z typowym dla wyszkolonego wojownika opanowaniem ciął kolejnego przeciwnika. Tym razem jednak Tempus odwrócił się od niego. Krasnolud [link widoczny dla zalogowanych].
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 14:47, 21 Paź 2012 |
|
Ivor widząc, że nie ma czystego pola do oddania strzału porzucił swój łuk i wyciągnąwszy oba miecze ruszył po wiotkiej krze na drugą stronę rzeki. Postanowił rozpłatać łeb goblinowi walczącemu z Mydłem (G2). Wiedział, że wystawia się na atak (gobas ma okazyjny). Tropiciel [link widoczny dla zalogowanych], ale mały skubaniec uniknął tego ciosu z łatwością.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Nie 14:49, 21 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Pon 11:25, 22 Paź 2012 |
|
Furia zalała krasnalowi oczy, w morderczym szale który pochłonął już przecież setki tych zielonych cielsk, uderzył sponad głowy, wrzeszcząc GIŃ! WRESZCIE!- [G5]
Ten ówdzie przepotężny atak o dziwo[link widoczny dla zalogowanych]. Na ułamek sekundy Brottor spojrzał w niebo, sprawdzając czy aby bogowie nie siedzą w chmurach nabijając się z niego. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pon 12:01, 22 Paź 2012 |
|
Ręce mi się załamują. Scarned, powiedz mi kolego, czy ty właściwie chcesz brać udział w tej sesji, czy też pociągnąłeś ją "na siłę" żeby coś na forum się działo? Pisałem ci wyżej, że atakujesz z modyfikatorem +4 a nie +1. To znaczy przynajmniej tak wynika z twojej karty postaci. Twój krasnolud trafia i [link widoczny dla zalogowanych] goblina.
Dobra, na razie będę kontynuował, ale napiszcie mi, czy na pewno chcecie grać dalej, bo ja już powoli tracę chęci na prowadzenie.
EDIT: A jednak sam się myliłem co do tego modyfikatora, o czym mi Danny przypomniał. Cóż, takie są skutki dłuższych przestojów na forum. Zdawało mi się, że biegłość w młocie bojowym dostajesz jako, że to jest ulubiona broń Moradina, jednak okazało się, że musiał byś najpierw wybrać domenę Wojny, której Moradin nie posiada. Tak, czy owak nie masz premii do trafienia +1 tylko +0.
Goblin (1) widząc, że został sam na sam w bitwie z potężnym przeciwnikiem zawahał się, po czym postanowił uciekać. Odwrócił się na pięcie, jednak zanim zdążył wykonać pierwszy krok [link widoczny dla zalogowanych] go cios Brottora [link widoczny dla zalogowanych] go na ziemię.
Ivor szczęśliwie [link widoczny dla zalogowanych] okazyjny atak goblina, którego atakował. Ten widząc, że nie ma już szans postanowił posiłkować się ucieczką. Ivor od razu wykorzystał chwilę dogodną na atak, który jednak [link widoczny dla zalogowanych] uciekającego goblina. Wulgar również nie zwlekał z atakiem na uciekającego goblina, jednak i jego atak [link widoczny dla zalogowanych].
Ostatni z przeciwników starał się wykorzystać okazję. Jego broń [link widoczny dla zalogowanych] prosto na czerepie zajętego krasnoluda wciskając jego hełm głębiej na głowę.
- A niechby cie ty mały... - Widać cios przeciwnika, nie zrobił krzywdy krasnoludowi, za to trochę go rozwścieczył.
Jastra dalej stała daleko. Widać było, że wzdrygnęła się przestraszona, kiedy ciężki morgensztern wylądował na włochatej głowie jej kompana.
Krasnolud nie przestawał atakować. Jednym [link widoczny dla zalogowanych] ciosem powalił przeciwnika, który ładnie wkomponował swoje ciało pośród reszty goblińskich zwłok ułożonych na ziemi toporem Wulgara.
Wygląda na to, że było po walce. Goblin, któremu udało się uciec rzucił się w stronę krzaków, gdzie po chwili [link widoczny dla zalogowanych] się. [link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych] szybko zgubili go z oczu.
- Zostawmy go. - Burknął tylko Mydło - I tak już nas nie dogonią. - Oparł się na zakrwawionym toporze patrząc na truchła przeciwników.
- Nic wam nie jest? - Jastra podbiegła zmartwiona w stronę tropiciela, jednak w ostatniej chwili jakby ocknęła się i zajęła się głową Mydła. Widać, że ciężki hełm na jego głowie i sfilcowane od potu i brudu włosy zamortyzowały cios goblina.
- No... To co tera?
Możecie sobie wpisać po 369 XP jak chcecie. W razie pytań o tą dziwną liczbę od razu mówię, że przyznaję XP zgodnie z tabelą, dla tego tak wychodzi. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Pon 14:24, 22 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 13:53, 22 Paź 2012 |
|
Jak najbardziej chcę grać Kwiatku, co czynię z ochotą
Ivor otarł spocone czoło.
- Te małe bydlaki nie dają za wygraną - podszedł do truchła szamana zabitego snajperską strzałą - On używał czarów - rzekł z niemałym podziwem, ale i zaskoczeniem człowiek - Jastra, spójrz, może przyda ci się coś z jego rupieci! - krzyknął do elfki grzebiąc w stercie skór i szmat goblina.
W odpowiedzi na pytanie krasnoluda rzekł
- Nie wiem jak was, ale mnie nie spowolni banda małych i brudnych goblinów. Ruszamy dalej do wsi wskazanej przez naszą czarodziejkę. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pon 14:07, 22 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Pon 17:13, 22 Paź 2012 |
|
Drogi Kwiatku, także chce grać, a to dlaczego tak jest napisałem, proszę spójrz parę postów wyżej.
Premia +1 wychodzi z racji bycia krasnoludem którzy nie lubią goblinów. Gdybym nie chciał grać to bym walnął premię +4 olewając przy biegłość i zdolności krasnoludów.
- Paskudne i wredne, nie tylko brudne Ivorze -
Dodał od siebie komentarz z wrednym parsknięciem w stronę martwych goblinów. Szczerze ich nie cierpiał, gdyby jeszcze udało by mu się rozwalić parę zielonych czerepów, być może spoglądał by na nie inaczej.
- Mam nadzieję, iż wszyscy cali. Jeżeli komuś coś dolega poskarżcie się mi wieczorem, być może pomogę-
Rozejrzał się wnikliwie po towarzyszach. Dostrzegł jednak, że nikomu nic się nie stało, być może to lepiej. Nie przejął się także swoim draśnięciem, było ono tak nikłe, iż nie warto było nie nim przejmować.
- Swoją drogą... Te gobliny musiały być naprawdę zdesperowane atakując nas w takich ilościach-
Rzucił żartobliwie swoje nowe spostrzeżenie, po czym uśmiechnął się szeroko, próbując jakoś rozluźnić atmosferę. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Scarned dnia Pon 17:15, 22 Paź 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pon 18:33, 22 Paź 2012 |
|
Teraz widzę, rzeczywiście pisałeś, choć wydaje mi się, że musiałeś te wyjaśnienia dodać po edycji, bo ja widziałem twojego posta świeżo po napisaniu i wydaje mi się, że tego nie było. Teraz wszystko już jest jasne, więc możemy grać dalej.
Będziemy jechać dalej, ale proszę, piszcie przynajmniej ten jeden post dziennie, zwłaszcza podczas walki.
Jastra niepewnie podeszła do zwłok goblina czarodzieja. Najpierw szturchnęła go nogą, potem dopiero zaczęła grzebać w jego kieszeniach.
- Dobra, to do Różanego Warsztatu lepiej nie robić już żadnych postojów. Chyba mamy gobliny z głowy. - Podszedł do czarodziejki patrząc przez ramię na jej poczynania.
- To był czarownik. Niestety nie był zwykłym magiem, więc niewiele jego rzeczy mi się przyda. Na szczęście dla nas miał przy sobie te zwoje i trochę złota. - Pokazała kompanom magiczne zwoje z zadowoleniem na ustach zupełnie tak jakby oni mieli pojęcie co to za zwoje. Brottor spotykał się ze zwojami w klasztorze, jednak te wyraźnie dotyczyły magii wtajemniczeń, na której się nie znał. Sakiewkę ze złotem rzuciła Wulgarowi, a ten od razu przerzucił ją do kapłana.
- Podziel to.
- Ty to podziel, będzie sprawiedliwiej. - Jastra nie zwracała uwagi na to co działo się dalej, kiedy kapłan dzielił znalezioną gotówkę. Czarodziejka dalej grzebała w rzeczach czarownika.
- Hej Brottot, to ci się może przydać. - Z pośród fikuśnych szat zaklinacza wyłoniła się lekka kusza. i kołczan bełtów. Jastra pozbawiła zwłoki również sztyletu, który w pochwie przypięła sobie do paska pod płaszczem.
- Hej Brottor, nie najlepiej idzie ci machanie tym młotkiem. Wy kapłani powinniście raczej używać takich oto cepów. - Zaśmiał się rzucając krasnoludowi jeden z goblinskich morgenszternów. - A teraz w drogę.
Ruszyli dalej. Gobliny nie dały im odpocząć nad rzeką, jednak powolne krasnoludy jak to na krasnoludy przystało zaparły się w sobie i podróżowały dalej bez narzekania. Pomimo zapewnień Mydła o zgubieniu pościgu dalej nie byli pewni, czy mogą już czuć się bezpieczni. Zanim goblin wróci do ich osady, zanim wyślą za nimi kolejną grupę ci już będą w gospodzie, może nawet dalej.
Szli teraz na północ, wzdłuż rzeki. Kolejne godziny minęły dość szybko, zaczynało robić się ciemno. Ivor wiedział, że o tej porze roku słońce zachodzi dość wcześnie, a to znaczyło, że do gospody jeszcze daleka droga. Nie podróżował tędy na tyle często żeby znać drogę na pamięć, wiedział jedynie, gdzie prowadzi. Szli dalej. Krajobraz nie zmieniał się. Spokojna rzeka pokryta krami zdawała się być coraz szersza z każdym przebytym przez nich metrem, niebawem dojdą do rzeki Rauvin. Las wokół pałał spokojem co tylko wzbudzało w kompanach chęć wskoczenia w ciepłe i wygodne łóżka gospody Różany Warsztat. Podłoże tutaj było dość błotniste. Nie podróżowali po gościńcu, to była jedna z bocznych, można by rzec skrótowych dróżek którymi przemieszczali się jedynie podróżni i kłusownicy. Do nocy cały śnieg stopniał, czuć było, że temperatura podniosła się do kilku stopni powyżej zera. Pomimo tego wesołego faktu wcale nie było tak ciepło. Forsowny marsz i skórzane ciepłe ubrania od elfów ogrzewały ich ciała skutecznie.
Szli tak jeszcze przez jakiś czas, gdy dotarli w końcu do mostu, który gwarantował im Ivor. Nogi krasnoludów wręcz drętwiały z bólu, jednak żaden z nich nie dał tego po sobie poznać.
- W końcu jesteśmy! - Mydło ucieszył się widocznie wskazując dłonią na drugą stronę mostu. W oddali widać było światła latarni i pogodny dym dobywający się z kominów Różanego Warsztatu. Ruszyli.
To była jedna z większych gospód jakie można było spotkać na tych traktach. Samowystarczalna gospoda zawierała też dość pokaźne pole uprawne, szopę w której pewnie hodowano zwierzęta i własną stajnie. Dalej stał też niewielki budynek w którym zapewne mieszkała obsługa. Sama gospoda miała dwa piętra. Brottor nigdy nie widział tak wielkiej gospody w Everlund. Weszli do środka.
Najpierw ich oczom ukazała się wielka sala jadalna. Zajmowała niemalże cały parter. W północno zachodnim i południowo wschodnim narożniku znajdowały się loże. Bogato zdobione i zasłaniane firanami - teraz obie stały puste. Wielkie dębowe stoły malowane ciemnym lakierem krzesła obite aksamitem wskazywały na to, że do gospody często zaglądali ważni goście. Na zachodzie karczmy znajdowała się część biedniejsza. Jeden z wielu kominków otaczały trzy długie drewniane stoły wokół których ustawione były ławy. Tuż przed kominkiem leżała skóra z białego niedźwiedzia. Widać było po niej, że przeszła w tym miejscu niejedno. Zniszczała i stara tak, czy owak sprawiała przyjemność kilku chłopom którzy zasiadali tamten kąt. Było ich siedmiu, wyglądali na przyjezdnych, rozmawiali o tegorocznych zbiorach. Reszta karczemnej części gospody była zapełniona małymi okrągłymi stolikami, przy każdym z nich ustawionych było po kilka krzeseł z oparciami. Trzy z pośród sześciu stolików było zajętych przez zbieraninę różnego rodzaju kupców i ich sługi, żaden z nich nie zwrócił nawet uwagi kiedy w środku pojawili się nowi goście. Tylko jeden z chłopów oderwał się od swojego talerza kiedy zimne powietrze dotarło do jego pleców, zadrżał spoglądając na kompanów.
Prawie cała północna część karczmy zajęta była przez schody na wyższe piętra, na których zapewne znajdowały się pokoje i bar, który zawierał też zaplecze.
- Padam z nóg! - Mydło bez namysłu ruszył w stronę kontuaru.
- Siądziemy w loży? Proszę.
Podeszli do kontuaru. Niemalże od razu z za meblościanki, na której ustawione były różne trunki wyłoniło się dwóch mężczyzn. Pierwszy z nich, łysiejący człowiek w średnim wieku uśmiechnął się do nich pogodnie.
- No no, dawno tu nie było poszukiwaczy przygód. Z żalem muszę was poinformować, że droga na północ jest zamknięta, ponoć gdzieś dalej osunęła się lawina. Będziecie musieli zawrócić, chyba, że zmierzacie do Haladale, ale stamtąd droga jedynie na Wieczne Wrzosowiska.
- Wybaczcie mu proszę. - Odezwał się w końcu drugi młodszy tęgi mężczyzna z wielkim pryszczem na policzku. - Co tam Wieczne Wrzosowiska dla takich kompanów co? - Zaśmiał się zwracając uwagę na stan ich ekwipunku, który domagał się czyszczenia.
- Siądźcie sobie spokojnie. Zaraz przyrządzimy wam coś do jedzenia i przyniesiemy coś do picia. - Zapewnił ich grubasek.
Nim zdążyli wybrać stolik Jastra jeszcze kilka razy nalegała na wybranie się do loży sugerując, że takiej dostojnej czarodziejce należy się trochę komfortu podczas takich ciężkich podróży. To nie zmiękczyło Ivora, który za wszelką cenę chciał maskować się pośród kupców i chłopów. Czarodziejka widać bardzo chciała dostać się do loży więc zaczęła wymyślać argumenty dotyczące jej kobiecych potrzeb i spraw, na których to Ivor nie mógł się wypowiedzieć, ruszyli zatem do loży.
- Miły jesteś. - Zaczęła. - Może...
- Dwać to żarcie panowie! - Jednek Mydło nie dał jej skończyć. - No to co teraz? Mam nadzieję, że nie zamierzasz zmuszać nas do nocowania gdzieś po krzakach, moje stare kości chyba by tego nie zniosły.
Scarned możesz sobie wziąć ten morgensztern, przyda ci się. Jak chcesz to wpisz sobie też lekką kuszę i 10 bełtów do niej.
Po podzieleniu kasy dostajecie po 75 sz. Jakby mi w tym poście brakowało składni to sorry, nie czytałem go po napisaniu. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Pon 20:46, 22 Paź 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 8:15, 24 Paź 2012 |
|
Ja staram się pisać 1 post dziennie, chyba, że jestem w pracy, a teraz jestem po 18-20h/dobę więc mogą być opóźnienia. Dziś (środa) jestem w domu ale jutro i pojutrze w pracy. No tyle.
Mężczyzna przyjął złoto od kapłana i schował w plecak. Dawno nie widział takiej gotówki. Pomyślał, że życie poszukiwacza przygód jest nader opłacalne. Odgonił od siebie te myśli spoglądając na ciała goblinów.
- Szlag by te istoty, na co im to było? - rzekł trochę do siebie. Być może tchórzliwe goblinoidy zostały do tego zmuszone? A może odezwała się ich wrodzona natura?
Szli przez śnieżne ostępy czujnie acz wytrwale. Ivor ze strzałą nałożoną na łuk rozglądał się uważnie. Sprawdzał każdy szelest i każdy hałas. Minęli wystraszoną sarnę, która na ich widok czmychnęła w zarośla budząc do zrywu kilka ptaków.
Pogoda wyraźnie się poprawiała, chociaż do mostu zostało jeszcze kilka kroków. Ivor wyparzył stojący przy drodze głaz - punkt orientacyjny dla podróżujących tym skrótem. Uśmiechnął się do siebie. Most już niedaleko.
Gdy znaleźli się w gospodzie wzmożony czujność. Od razu rozpoznano ich jako awanturników. Tropiciel rozejrzał się po przybytku. Nie dostrzegł nikogo kto mógłby, jak gobliny, być w tym momencie wrogo do nich nastawiony. Pocieszał się tym, że mało kto, nawet jakiś pijaczek, zaryzykuje starcie z dwoma krasnoludami. Dał jednak dwie dodatkowe złote monety wygadanym nazbyt gospodarzom wyraźnie zaznaczając, że nie powinni raczej epatować się ich obecnością.
olejny problem stanowiła Jastra. Rozumiał jej kobiece potrzeby i uległ jej namową dopiero gdy skończyły mu się argumenty. Gdy zasiedli w loży Fallcorn dostrzegł zachowanie krasnoluda. Przerwał Jastrze w dość ordynarny sposób. No ale cóż - to przecież krasnolud! Przyjął to za normę w wykonaniu Mydła. Tropiciel usiadł wygodnie. W innych okolicznościach zapaliłby fajkę i wyglądał znużonych podróżą niziołków. Wziął się jednak tylko za jedzenie i bacznie przyglądając się czarodziejce rzekł do Wulgara
- Myślę, że demonizujesz mnie krasnoludzie. Nie jestem dzikusem, znam cywilizację lecz nic nie poradzę, że lepiej czuję się na łonie natury. Dziś nie będziemy spać pod otwartym niebem. Łóżka są tu wygodne. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Śro 13:49, 24 Paź 2012 |
|
Mydło spojrzał na tropiciela ze zdziwieniem jakiego często można było doświadczyć u prostych ludzi, u krasnoludów, albo po prostu u prostych krasnoludów, do których z całą pewnością zaliczał się Wulgar.
- Denomino... co robię?
- Oj chodzi mu o to, że robisz z niego dzikusa jakim sam jesteś Wulgarze.
- Ho, dzikusa? Od razu dzikusa, każdy zdrowy krasnolud lubi czasem zażyć trochę wolności na łonie natury, wy ludzie chyba też tak macie co? Panie leśniczy? - Dość zgryźliwie dodał, jednak Ivora wcale to nie zabolało.
- Dobra, przestaniecie się wreszcie kłócić? Nie chce żebyście to robili w mojej obecności. Karczmarz, gdzie to jedzenie? - Jastra skutecznie zmieniła temat.
Loża była naprawdę wygodna, choć nieprzystosowana dla potrzeb krasnoludów, które to ledwo wystawały ponad stół przypominając tym samym cholernie owłosione i pulchne dzieciaki. Na stoliku przy którym siedzieli leżała zdobiona bogatym kruszcem i kamieniami lampa naftowa. Brottor wiedział, że jedna taka lampa może być warta więcej niż niejedna karczma w Everlund. Obok niej leżały w niewielkiej miseczce dwa kadzidełka.
Mydło ewidentnie zainteresował się nimi. Wziął jedno z nich i przyłożył sobie do nosa sapiąc głośno.
- Zostaw to, nie tak się tego używa.
- Nie tak, nie tak. Przepraszam wielka pani czarodziejko. - Sarkastycznie odpowiedział krasnolud.
- No nie obrażaj się. - Jastra wzięla jedno z nich i odpaliła nad ogniem lampy, po czym odłożyła na miejsce. - Czujesz?
Niemalże od razu można było wyczuć zapach świeżej akacji. Słodki zapach i hipnotyzujący dym wydobywający się z tlącej pałeczki rozluźniły kompanie, zapadła cisza.
- Ładnie pachnie, prawda... - I znów nie dane jej było skończyć gdyż do loży wszedł gruby karczmarz.
- No to macie tu picie. Dzban naszego najlepszego piwa dla panów i butelka różowego wina z Luskan dla pani, kosztujcie, kosztujcie. - Uśmiechnął się odchodząc, żeby po chwili wrócić ze starszym karczmarzem. Obaj nieśli posiłki dla podróżników.
- Niespodziewany mróz zniszczył uprawy świeżych ziół, ale mam nadzieję, że będzie wam to smakowało. - Rozłożyli talerze na których znajdował się wielki kawałek steku mocno wypieczonego i kasza polana ciemnym sosem. Było też kilka pomidorków koktajlowych podanych starannie obok mięsa. Ivor zwykle nie jadał takich eleganckich dań, także w świątyni Brottora nie podawano tego typu posiłków.
- No to smacznego życzę. - Grubasek ukłonił się i wrócił w stronę baru, gdzie zapewne miał trochę roboty.
Jastra chwilę przyglądał się posiłkowi wyraźnie pocieszona widokiem dobrego ciepłego posiłku, po czym z odpowiednią dla jej statusu gracją zaczęła jeść doskonale władając sztućcami. Wulgar natomiast z gracją odpowiednią dla jego statusu zżarł połowę steku zanim talerz dobrze ułożył się na stole.
- Panie. - Zwrócił się do Ivora starszy karczmarz, który wyraźnie czekał aż młody dojdzie do baru. - Ta lawina o której mówiłem. Niedawno był tutaj elf, mówił, że ponoć nie ma tam żadnej lawiny. Na drodze widział wielki oddział rycerzy, chyba najemników, nie przepuszczają przejezdnych. Widział z nimi jakiegoś rycerza w obstawie oddziału kawalerii z Vast, to chyba jakaś zasadzka, lepiej tamtędy nie idźcie, ta sprawa śmierdzi na wiele kilometrów. - Starzec uśmiechnął się tylko, po czym odszedł szybko tak, że Ivor nie zdążył dobrze przełknąć kawałka mięsa, który akurat żuł.
- Dziwne... - Wulgar przetarł brudną od sosu brodę rękawem. - Aż mnie ciarki przeszły.
- A nie mówiłam? Jest i nasz dygnitarz z Vast. Jutro musimy dotrzeć do Haladale, to nasza jedyna szansa. Jeśli musicie to dokupcie jakiś ekwipunek u tych handlarzy, to może być niebezpieczna podróż. Mam nadzieję, że mój przyjaciel Mauron wyjaśni nam o co tu właściwie chodzi.
- Zajrzę do tej stajni, może uda mi się dostać tam jakiś transport.
- Lepiej chodźmy już spać, spotkamy się tu rano. - Odeszła do kontuaru. Ivor mógłby przysiąc, że przed chwilą puściła do niego oczko. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Śro 14:56, 24 Paź 2012 |
|
Naburmuszony,z zaczerwieniałymi od zimna polikami odebrał nową broń. Być może rzeczywiście będzie ona bardziej zdatna niż jego młot. Gdy tylko wziął kusze, już wiedział jak ją trzymać, automatycznie bez większego namysły grube dłonie ułożyły się w odpowiednich miejscach. Następnie spojrzał na morgensztern. Zamachnął nim się parę razy, poczuł przy tym przyjemną lekkość i wygodę. Upór krasnoluda i jego oddanie było jednak większe, zatrzymał kolczastą broń, lecz u pasa cały czas podróży wisiał mu jego młot. Przyrzekł na Moradina, iż nauczy się tym walczyć, choćby miałby to robić i zębami.
Gospoda
Sycąc się obfitym posiłkiem i wygodami w loży krasnolud nie za bardzo przejmował się rozmowami "dużych" towarzyszy. Szturchał się jedynie z Wulfgarem opowiadając mu o zwyczajach i warunkach jakimi częstowali go kapłani. Oczywiście zapominając przy tym o jakiejkolwiek kulturze jedzenia. Brottorowi coraz bardziej odpowiadało takie życie, szkoda byłoby znowu wracać do tego smętnego klasztoru.
Po skończonym posiłku przemyślał słowa jastry, być może rzeczywiście przyda się dodatkowy ekwipunek.
- 10 bełtów
-Ubranie na zime
Czary
0.Oczyszczenie jedzenie i wody, Czytanie magii, Wykrycie magii
1. Tarcza wiary, Zaciemniająca mgła
Jeśli są błedy to wybaczcie, od paru dni choruję i mam lekki zamuł w głowie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Śro 22:21, 24 Paź 2012 |
|
Jeśli chodzi o ubranie na zimę, to dostaliście takie od elfów, więc teraz nie musicie już ich kupować. Dobra, lecimy dalej.
Jastra przy kontuarze nie wdawała się z gospodarzami w dłuższe dyskusje, zapewne płaciła tylko za jedzenie i pokój, który sobie wynajęła. Nie odwracając się już do swoich kompanów ruszyła po schodach na górę.
- No! Tośmy pobiesiadowali, pośmiali się... eee... no w każdym razie pora już spać. – Krasnolud ziewnął głośno tak, że część ludzi w gospodzie słysząc to również zaczęli ziewać. Było już bardzo późno, nie było sensu zwlekać z odpoczynkiem przed podróżą, która miała ich czekać za kilka godzin.
- Ruszam do tej stajni, może uda mi się coś załatwić, życzcie mi powodzenia. – Wulgar nie był na tyle zaradny żeby można było się po nim spodziewać jakichś opłacalnych transakcji, ale ani Brottor, ani Ivor nie mieli już sił żeby iść z krasnoludem, albo chociaż wybić mu z głowy ten pomysł. Mydło wyszedł z gospody.
Brottor i Ivor również zapłacili za swoje pokoje. Karczmarz zapewnił ich, że są to zwykłe pokoje, żadne tam apartamenty o które wcześniej wypytywała go czarodziejka. Ivor dostał pokój numer jedenaście, Brottor dziesięć. Ruszyli na górę.
Drugie piętro prezentowało się dość spodziewanie. Miłe drewniane ściany pokryte ciemnym lakierem na których wisiały rzadko rozstawione latarnie dawały poczucie bezpieczeństwa. Na ścianach wisiały też obrazy prezentujące jakieś postacie. Niestety żaden z nich nie mógł rozpoznać ani jednej z postaci. Korytarz z długim dywanem prowadził na zachód, po kilkunastu metrach skręcał na lewo, tam pewnie były bogatsze pomieszczenia, albo jakieś magazyny. Schody prowadziły dalej w górę, ale nie musieli wspinać się wyżej gdyż ich pokoje znajdowały się na tym piętrze.
Przy jednym z obrazów stała Jastra, wpatrywała się w niego, jednak gdy zobaczyła kompanów uśmiechnęła się do nich uroczo i zamknęła się w trzynastym pokoju. Towarzysze spojrzeli po sobie nie do końca wiedząc o co chodziło dziewczynie, po czym sami ruszyli do swoich pokoi.
Obie komnaty były tak samo umeblowane. Na północy znajdowało się niewielkie okienko z parapetem na którym ustawiona była doniczka z kwiatkiem, łóżko znajdowało się pod wschodnią ścianą. Ludzki rozmiar łózka ucieszył w szczególności kapłana, który od kilku dni marzył już o tym żeby się porządnie wyspać. Było ono dość miękkie i wygodne, pościel była czysta, jedwabna. Obok łóżka stała też niewielka szafka nocna, na której stała miska z wodą, kawałek mydła i ręcznik. Przy zachodniej ścianie stały dwie szafy. Pierwsza (większa) na płaszcze i ubrania codzienne była jak można się było spodziewać pusta, druga była doskonała na przechowanie ekwipunku, poza tym stała na niej latarnia, która dawała ciepłe światło na komnatę. Zimną podłogę pokrywał kolorowy dywan.
Poszli spać.
18 Marpenoth 1372 RD Droga do Haladale, Różany Warsztat
Nie do końca wyspani, ale wypoczęci wstali przed południem. Ruszyli na dół, gdzie czekali na nich Wulgar i Jastra.
Krasnolud, choć może nie do końca czysty i schludny zdawał się śmierdzieć trochę mniej, być może jednak czasem dbał o swoją higienę (wbrew obiegowej opinii). Jastra natomiast świeża i pachnąca wyglądała naprawdę ładnie. Tym bardziej, że miała na sobie też nową sukienkę, którą zapewne nabyła u kupców, których nagromadziło się w karczmie jeszcze więcej. Wszyscy klęli na lawinę i zamknięte drogi na północ. Teraz zapewne będą musieli wracać z powrotem.
- No jużem myślał, że tam pomarliście. – Zaśmiał się krasnolud.
W tym momencie do karczmy weszło dwóch ciężkozbrojnych rycerzy ubranych w złotopurpurowe tuniki z symbolem gryfa na klatce piersiowej. Tuż za nimi weszło jeszcze czterech siepaczy, którzy niemalże od razu rzucili się w stronę kontuaru.
- Słuchajcie mnie wieśniacy. – Zaczął pierwszy ściągając hełm. - Na północy spadła lawina. Ucierpiało wielu z waszych konfratrów, którzy tamtędy podróżowali. Poszukujemy grup awanturników, którzy mogli by pomóc pokrzywdzonym za dwie sztuki srebra dekatygodniowo. Ten chwalebny czyn nie pozostanie oczywiście niezauważony przez władze Silverymoon.
Starszy karczmarz słysząc słowa rycerza nerwowo wyszedł z zaplecza rozglądając się za Ivorem i resztą kompanów. Tropiciel zwrócił na niego uwagę gdyż ten wlepiał w niego wzrok z niepokojem. Czy ten starzec mógł coś wiedzieć? Może po prostu wyczuł dobre intencje swoich gości, o których teraz się troszczył. Mało było już tak dobrych ludzi jak on.
- Coś się stało starcze? Nie wyglądasz na ochotnika.
- Nic panie, przepraszam. – Karczmarz ukłonił się nisko i wrócił do swoich spraw.
- Zostaniemy tu do wieczora. – Powiedział bardziej do swoich ludzi niż do karczmarzy. - Jeśli znajdą się tu jacyś najemnicy o dobrych sercach to mogą się zgłaszać do nas w tej loży. – Ręka rycerz okuta w blachy skierowała się w stronę loży w której wieczorem siedzieli kompani. Zaraz za ręką ruszył też rycerz i jego kompan. Siedli tam zasłaniając kotarę.
Pozostałych czterech najemników wyglądających raczej na rozbójników zabrało się za przenoszenie jednej z ław pod loże, gdzie zasiedli pilnując swoich panów. Grubszy karczmarz popędził do nich niczym służący.
- Niechby to. Czyżby to rzeczywiście była pułapka? A może tam naprawdę giną ludzie? Powinniśmy im pomóc, w razie czego przecież damy sobie radę z tymi cieniasami.
- Chyba zwariowałeś od nadmiaru mydła mój drogi. Widziałeś ich? – Widać było po czarodziejce, że boi się. Drżały jej ręce a głos lekko się załamywał. - Idźmy do Haladale, do Maurona, proszę. Ta lawina to i tak nie nasza sprawa.
- Wszystko mi jedno gdzie pójdziemy, byle za tobą. - Wyglądało na to, że decyzja miała należeć do kapłana i tropiciela. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Pią 15:15, 26 Paź 2012 |
|
Zrazu gdy rycerze przybyli do karczmy, Brottorowi naszedł na usta pewien niesmak, być może sprawił to ich wygląd i postawa, a być może przeczucie.
Nieważne jednak kim oni byli i co oferowali. Sprawa lawiny wydała się nader ciekawa, a na pewno bardziej interesująca niż podróż do zapewne szlacheckiego i snobistycznego znajomego Jastry, z czego nikt z nich nie wiedział czy ten osobnik naprawdę coś wie.
Rozmyślając swoje zza i przeciw, nie zwracał uwagi na możliwe zagrożenie. Rzecz tycząca się dwóch wieści o działaniach z północy stała się nagle frustrująco ciekawa, zawsze lepiej stanąć prawdzie w twarz niż podsłuchiwać niepewnych plotek.
Po chwili milczenia, wręcz wybuchł swoją przemową.
-Zaciągnijmy się do tej pomocy. Nie będę podróżował spokojnie od miasta do miasta, gdy tam coś się dzieje. Tak jak rzekł Wulgar, być może giną tam właśnie ludzie. Gdyby coś poszło nie po naszej myśli, usuniemy się w cień.
Zawsze lepiej sprawdzić informacje z pierwszej osoby, niż bazować na domysłach...jakiegoś elfa- Mówił szybko i czasami niezrozumiale, w szale tej długiej jak na niego energicznej przemowy, coraz bardziej niecierpliwiła go delikatna i ostrożna Jastra. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 13:24, 28 Paź 2012 |
|
Ivor kładąc się spać nie mógł oprzeć się myśli, że o czymś zapomniał. Z tyłu głowy świdrowało go jakieś nierozpoznawalne uczucie. Być może był to zalążek spokoju na jaki nie mógł sobie pozwolić od jakiegoś czasu, a może fakt, że tej nocy wyśpi się w wygodnym łóżku miast użerać się z niewygodami podróży. Zamykając powieki cieszył się, że jego kompani są bezpieczni.
Gdy się ocknął sen jaki mu się śnił nadal miał przed oczami. Lodowa pustynia, jak okiem sięgnąć i zamieć. Goniła ich zgraja goblinów z nieokreślonym czarnym kształtem na czele. Ivor nie obawiał się o siebie tylko o towarzyszy, których zagubił gdzieś na tym lodowym odludziu. Otrząsnął się z tej sennej mary i wstał aby obmyć choć twarz w misie. Gdy sprawdził ekwipunek i odzienie uszyte przez elfy (wcześniej nie było ku temu sposobności) zszedł na śniadanie. Kwaśno przywitany przez Mydło nie miał czasu na odpowiedź. Do karczmy weszło kilku zbrojnych. Fallcorn przysłuchiwał się bacznie rewelacjom jakie przynieśli, jednocześnie udając, że go to nie obchodzi. "Głupi karczmarz" - zganił w myślach człowieka który tak wymownie wlepił w niego wzrok. A potem ten krasnolud! Bogowie, czy on pod kopułą ma nie więcej niż przeciętny goblin?!
- Brottorze - rzekł Ivor chwytając kapłana za ramię - Nie wiem jak ty, ale przeszliśmy już nazbyt wiele niebezpieczeństw a przypominam, że pchamy się w kolejne i nie znajdziesz go tam tylko w gościnie u króla Bruenora. - wyszeptał on imię krasnoluda aby postronni nie mogli go usłyszeć - Idziemy do Mitrilowej Hali a moim zadaniem jest dostarczyć was tam w jednym kawałku. Głupotą byłoby pchać się w niewiadomą. Wiem, że twoje serce jest dobre, ale wiedz, że nie uratujesz i nie zbawisz całego Torilu. Lawina jest rzeczą naturalną o tej porze roku i faeruńczycy muszą sobie poradzić sami. My ruszajmy czym prędzej do Haladale. Droga wiedzie przez wrzosowiska, ale to zawsze bliżej niż dalej Hali - Ivor spojrzał na Wulgara i Jastrę aby choć trochę poprali go w jego postanowieniu. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Nie 14:53, 28 Paź 2012 |
|
Czarodziejka wyraźnie się uspokoiła słysząc oświadczenie Ivora. Uśmiechnęła się nawet i mocno przytuliła do jego ramienia.
- Tak, to doskonały wybór Ivorze. Ruszajmy zatem czym prędzej.
- No cóż, skoro tak stawiacie sprawę.
- Jest dwa do dwóch Wulgarze, może się wreszcie zdecydujesz. – Wyraźnie pewna siebie dalej uśmiechała się przytulając do ramienia tropiciela.
- Nie mam się chyba nad czym zastanawiać, co? Jastro, oczywiście jestem po waszej stronie... przykro mi Brottorze.
- A ty pamiętaj kapłanie, że tak jak ja jesteś potrzebny krasnoludom w Hali. No to skoro ustaliliśmy co dalej, chyba możemy już ruszać.
- W pytę. – Rzekł krótko Wulgar i kończąc dialog ruszył w stronę wyjścia.
Starając się wyglądać na normalnych przejezdnych skierowali się w kierunku stajni, gdzie jak obiecywał krasnolud miała na nich czekać niespodzianka. Na zewnątrz było dość ciepło. Po śniegu nie było prawie śladu. Tylko wielkie mokre kałuże i kępki śniegu gdzieniegdzie porozrzucane w zaciemnionych miejscach przypominały im o wczorajszej nagłej śnieżycy. Wokół stajni podłoże było błotniste, Jastra zwolniła, żeby po chwili zatrzymać się w odległości dwudziestu metrów od niej.
- Idźcie dalej, ja tu poczekam. – Wyraźnie nie chciała ubrudzić swojej nowej sukienki.
- Nie ma potrzeby was tam fatygować, pójdę sam, strasznie tam śmierdzi końmi. – To dość ironicznie zabrzmiało z ust krasnoluda, który jeszcze wczoraj śmierdział gorzej niż najbrudniejsze stajnie w Silverymoon. Zatem stanęli z Jastrą, a Wulgar ruszył brodząc podeszwami w błocie.
Zwiędłe mokre liście były jedynym świadectwem późnej jesieni. Charakterystyczny przedzimowy zapach napełniał serce Ivora chęcią do działania. Brottor zaś nie często bywał poza miastem, zwłaszcza jesienią, czuł się trochę zagubiony, jednak wiedział, że w jego misji pomagają mu przyjaciele, wiedział, że nie jest sam.
Po chwili z bramy stajni wyłonił się Wulgar ciągnąc za sobą młodego rumaka, który był uwiązany do dwukółki. Im bardziej się zbliżał tym bardziej wydawało się, że na jego owłosionej twarzy namalowany jest pewny siebie uśmiech.
- No to jak?
- Czyś ty zgłupiał? – Jastra złapała się za twarz. - Do Haladale dojedziemy tym w pół dnia, dalej nie ma już nic, dalej będziemy szli pieszo. Po co nam taki wóz?
- Jak to?
- Cholera Wulgar, no co z tym zrobisz w Haladale? Chociaż wole nie wiedzieć... pewnie odpowiedział byś, że zjesz to biedne zwierze, czy coś w tym stylu.
- Konina jest dobra...
- Cicho, nie chce nawet tego słuchać. Pewnie wydałeś na to całe oszczędności, i co teraz zrobisz? Będziemy musieli się dobrze przygotować do podróży przez wrzosowiska, chyba tego nie przemyślałeś co?
- No... cóż.... Za konia dałem trochę złota, ale wóz wygrałem w kości.
- Nie ma sensu dalej dyskutować, zajmę się tym sama. – Widać było, że elfka rozzłościła się poważnie na swojego kompana. Wzięła od niego lejce, po czym drugą ręką podwinęła sukienkę (odkrywając przy tym całkiem zgrabne łydki) i ruszyła z powrotem do stajni.
- O co jej chodzi? – Mydło wzruszył ramionami. - Chciałem dobrze.
Zanim którykolwiek z towarzyszy zdążył odpowiedzieć krasnoludowi ze stajni wyszła czarodziejka wraz ze stajennym.
- Masz tu swoje złoto durniu. – Rzuciła pękatą sakiewkę krasnoludowi. - On zawiezie nas do Haladale jeśli oddasz mu jego dwukółkę.
- Dobra, już dobra, tylko się na mnie nie wściekaj.
- Staram się, ale jakoś nie potrafię. – Lekko zawstydzona swoim kolejnym uniesieniem spuściła pokornie głowę chowając się za Ivorem.
- Pani, przyszykuje wóz i zaraz do was wrócę. – Stajenny odszedł do budynku.
Przez chwilę nastała niezręczna cisza. Jastra widocznie wstydziła się tego jak traktuje wiernego Wulgara, ten zaś nie wiedział, czy powinien się teraz w ogóle odzywać. Tak samo Brottor jak i Ivor nie chcieli się do tego na razie mieszać. Minęlo może pięć minut gdy bramy stajni po raz kolejny już dzisiaj otworzyły się. Wyjechał z nich całkiem solidny duży wóz z narzutą zaprzęgany w dwa wielkie konie pociągowe.
- Wsiadajta wielmoże. – Stajenny siedział już na koźle gotowy do drogi. - Droga daleka, a chciałem tam być przed zmrokiem. Dziwne rzeczy ludzie mówią o tamtych lasach.
Wszyscy gotowi już do drogi siedli z tyłu, gdzie leżało kilka pustych skrzyń, które miały służyć za siedzenia dla podróżnych. Było tam dość miejsca żeby wszyscy usadowili się wygodnie. Ruszyli.
Wóz był osłonięty narzutą, która zasłaniała obie burty. Tylko z tyłu było widać drogę, którą przebyli. Kiedy wyjechali z terenu gospody od razu poczuli się lepiej. Wiedzieli, że zostawiają za sobą snobistycznych rycerzy, którzy nieprzypadli Brottorowi do gustu. Jechali tak jeszcze przez chwilę w milczeniu wpatrując się w piękne widoki ośnieżonych w oddali szczytów i miedzianych od zwiędłych liści lasów, które rozciągały się na wiele kilometrów. Zimny wiatr , który dymał od wschodu smagał ich znużone twarze.
- No przepraszam Mydło, nie gniewaj się. – Jastra pojęła rozmoę pierwsza. - Masz, zabrałam to z gospody hi, hi, hi. Widziałam, że ci się wczoraj podobały. – Z plecaka wyciągnęła kilka kadzideł, które wczoraj wieczorem palili przy stoliku, podała je Wulgarowi, który uśmiechnął się dziwnie.
- Tobie kochana się podobały. – Odłożył je na bok, po czym rzucił się na czarodziejce na szyje zadowolony. - Ale liczą się chęci.
- Cieszę się, że mi wybaczyłeś. Obiecuje, że już nie będę dla ciebie taka.
- A ja obiecuje, że nie będę próbował myśleć samodzielnie...
Czarodziejka tylko zaśmiała się dalej trwając w uścisku z krasnoludem.
- A, że tak za przeproszeniem zapytam, co waszmościów gna do Haladale? Dalej już nic nima wiecie? Nie wyglądacie na kupców, ani urzędników, czemu nie dołączyliście do tych rycerzy jadących na północ? To jedyna sensowna droga. – Woźnica głośno pociągnął nosem. - Zwłaszcza o tej porze roku. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Nie 17:21, 28 Paź 2012 |
|
- Ahh nie ma problemu, unikajmy niebezpieczeństw za wszelką cenę, a najlepiej złapmy się za ręce by przypadkiem się nie pogubić-
Zdjął ze swojego ramienia dłoń Ivora. Popatrzył się po każdemu marszcząc krzaczaste brwi w brzydkim grymasie złości.
Przez dalszą część podróży milczał, nie odezwał się ani słowem. Myśląc obiektywnie na cóż mówić coś co i tak nigdy nie ma efektu. Ciekawe ile jeszcze będzie musiał znosić tę grupę, od wyjazdu z klasztoru wszystkie działania zawężają się do ciasnego korytarza, którym musi podążać, być może niedługo dowie się co jest na jego końcu. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 21:49, 29 Paź 2012 |
|
Mężczyzna nie podjął się prawić z krasnoludem. Kapłani byli dlań czymś obcym. Fakt, on sam czcił Silvanusa, ale dlań natura i Silvanuns byli wszystkim. Nie wyobrażał sobie, że Matka Natura może mieć jakiś inny aspekt. Choć tolerował kapłanów, dobrych jak i złych (tych drugich krócej) to tylko do momentu gdy ci przestawali zjawiać się jako sojusznicy natury. Ivor miał prostą zasadę - rób to co ci każą i tyle. Może czasem ona kulała i obchodził ją dużym łukiem, ale teraz nie widział powodu aby pchać się w ewidentną pułapkę. Zresztą, elfia magini w jakiś sposób oddziaływała na tropiciela. Rzadko widywał elfki, przeważnie miał do czynienia z mężczyznami tejże rasy, i teraz łapał się, że spogląda na kibić czarodziejki dotad ukrytą dobrze pod ciepłymi ubraniami a teraz uwydatnioną przez sukienkę . Jej oczy wprawiały tropiciela w dobry nastój i gdyby nie fakt, że cały czas czuł obecność niebezpieczeństwa inaczej prowadziłby konwersację z Jastrą. Ostatnia kobieta opuściła Fallcorna trzy zimy temu. Odeszła nie potrafiąc znieść życia z traperem. Śnił jej się kupiec albo jaki rzemieślnik. Ivor przeżył to bardzo gdyż prawdziwie kochał Sothvigę. Jej ciepłe miodowe włosy wspominał najczęściej. Pogodził się jednak z jej decyzją i nie zatrzymywał. Może wybrał źle?
Jastra jawiła mu się wpierw jako zimna i wyrachowana osoba. Jednak jej relacje z krasnoludem ukazywały prawdziwe oblicze elfki. Była oddaną przyjaciółką, choć może wymagającą. Ivor z uśmiechem patrzył na ich wzajemne przeprosiny.
Z rytmu wybił go woźnica "A co cię plebejuszu to obchodzi" cisnęło się na usta traperowi. Rzekł jednak krótko, acz równie kwaśno i zgryźliwie
- Patrz lepiej na drogę, za to ci płacą. Od powożenia, nie od paplania. - czuł się lekko zawstydzony swoją wypowiedzią i widząc konsternację woźnicy dodał po czasie - ybacz, trudy podróży robią swoje. Nie jesteśmy nieczuli, lecz ważne sprawy ciągną nas tam do Haledale. Gdybyśmy zjawili się tu na tylko popas z pewnością - spojrzał wymownie na kapłana - z pewnością ruszylibyśmy z pomocą, jednak ważni panowie czekają na wieści od nas w Haledale, może ma to związek z lawiną, może nie. Mamy tu listy dla jegomościów i nie możemy zboczyć z drogi.
Ivor miał nadzieję, że jego tłumaczenia uciszą i zadowolą woźnicę. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pon 22:25, 29 Paź 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Wto 0:45, 30 Paź 2012 |
|
Stajenny odwrócił się zamyślony w stronę siedzących z tyłu podróżnych pokazując przy tym dość tępawy wyraz twarzy. Zdaje się, że nad czymś się zastanawia. Jastra kopnęła siedzącego naprzeciw niej Ivora w kostkę zasłaniając dłonią roześmianą twarz. Zdaje się, że chodziło jej o głupotę jaką powiedział próbując ukryć prawdziwe zamiary.
- Ważni panowie? Wychowałem się w Haladale, poza sołtysem nie ma tam nikogo ważnego, a i znając większy świat wiem, że sołtys to nie wysokie stanowisko. Jest jeszcze ten dziwny kapłan Dutmot, ale on też chyba...
- Dutmot? Dutmot został kapłanem?
- Tak pani, Dutmot... Zaraz, a skąd pani go zna?
- Mieszkałam w Haladale przez jakiś czas, ale to było naprawdę dawno temu... bardzo dawno, licząc waszą miarą. – Spuściła wzrok jakby wspominając te czasy.
- Wybaczcie panie, żem dociekliwy. Tam w Haladale dużo teraz pogłosek na temat różnych dziwactw dziejących się na północy. Mówią, że krasnoludy znowu mają problem w swojej mahoniowej hali, czy cuś, i jeszcze ta lawina... Biedni ludzie. Na wiosnę dopiero przyjdzie nam liczyć straty w przyjaciołach... Ale wybaczcie ten smętny temat.
Jechali dalej. Droga na zachód była na dłuższą metę dość monotonna. Ciągle tylko te lasy i góry. Czarodziejka po drodze wytłumaczyła, że Haladale ciężko jest nazwać miastem. To niewielkie sioło postawione w środku dość rzadkiego, aczkolwiek ponoć pięknego wiosną lasu, który zaś otaczają pola i pastwiska uprawiane przez miejscową ludność zamieszkującą gospodarstwa położone po zewnętrznej stronie „leśnej palisady” Haladale. Na południe prowadzona, a przynajmniej prowadzona była dawniej wycinka lasu, z której utrzymywała się reszta mieszkańców miasta.
Jastra długo opowiadała o Haladale, choć nie mówiła nic o tym co robiła tam w przeszłości, ani też nic o swoim przyjacielu Mauronie. Przy opowieściach czarodziejki, w które wsłuchiwał się nawet stajenny/woźnica zleciało im kolejnych parę godzin. Zaczynało zmierzchać kiedy krajobraz zmienił się nieco. Zaczęły pojawiać się pola o których słyszeli z opowieści, po chwili też pojawił się las. Wszystko wyglądało dokładnie tak jak opisała to czarodziejka. Widać miała dobrą pamięć, albo może tylko z jakichś ukrytych powodów to miejsce zapadło jej w pamięci. Wjechali w głąb lasu, gdzie przywitała ich samotna strażnica. Wysoka na piętnaście metrów murowana wieża, która była ponoć najwyższym zabudowaniem w całym mieście. Po chwili ujrzeli miasto. Była to zbieranina porozrzucanych dookoła wielkiej polany domków i gospodarstw, które dało się szybko zliczyć. Wjeżdżając w głąb trafili na brukowany rynek pośrodku którego stała studnia.
Woźnica objechał studnie dwa razy, po czym zatrzymał się przed jednym z większych budynków otaczających plac.
- To koniec. – Zaczął posępnie. - To jest gospoda... – Zamilkł przypominając sobie, że mają już przewodnika. - W każdym razie ja zostanę tu na noc. Jeśli będziecie chcieli wrócić do Różanego, albo i gdzieś dalej to przed południem znajdziecie mnie w karczmie. Żegnajcie.
Drużyna szybko wypakowała się z pojazdu zabierając swoje rzeczy. Woźnica cmoknął tylko na konie, a te ruszyły w stronę gospodarstwa kolejny raz okrążając ryneczek.
- Nic się tu nie zmieniło. – Zaczęła. - Chodźcie za mną. Wiem, że powinnam wam była o tym powiedzieć wcześniej, ale nie mam pewności, czy Mauron jeszcze żyje... – Spojrzała błagalnie na swoich kompanów. - Naprawdę dawno go nie widziałam. – Skierowała się w stronę starego drewnianego dworku położonego zaraz obok gospody.
Wszystkie budynki w Haladale wyglądały niemalże identycznie. Niewiele ponad metr nad ziemię wystawała kamienna podmurówka, do której na ganek prowadziły schody. Reszta budowli wykonana była z bel drewna szczelnie na siebie założonych. Była to dość prymitywna metoda, ale za to bardzo skuteczna i trwała. Większość dachów pokryte było strzechą, choć niektóre zakrywała dachówka. Dworek Maurona wyglądał trochę inaczej. Nie był to prosty chłopski dom jak reszta. Wyglądał raczej jakby ktoś na siłę chciał pokazać swój wyższy status ozdabiając go różnymi mieszczańskimi elementami.
Jastra podeszła do drzwi i zapukała w nie. Po chwili otworzyły się a ich oczom ukazał się bardzo stary mężczyzna. Jastra nie odezwała się ani słowem, mężczyzna zaś zgarbiony przymrużył jedno oko patrząc na nią. Stali tak przez chwilę, w końcu Jastra nie wytrzymała.
- Mauron?
- Jas... Jastra? To niemożliwe. Ile to już lat minęło? Po co wróciłaś? Czemu wróciłaś? Nie wystarczy ci cierpień, które przez ciebie zaznałem? Kim są ci ludzie? Czego ode mnie chcesz?
- Spokojnie Mauron. – Objęla jego ramię dłonią. - Wszystko ci wyjaśnię jeśli dasz mi szanse.
- Szanse? Czy myślisz, że dalej zależy mi tak jak dawniej? Masz czelność pojawiać się tu po tylu latach, po tym co mi zrobiłaś. Hmm... Może jednak... Może... Przepraszam, zamyśliłem się. Dobrze, dam ci szanse na wyjaśnienia, ale uprzedzam, że jeśli przyszłaś tylko po to żeby wzbudzić we mnie sumienie to ci się to nie uda. Już o tobie zapomniałem elfko. Prawie zapomniałem... Hmm... Wchodź! – Stary zaprosił ją gestem po czym sam zniknął wewnątrz swojego dworku.
- Wybaczcie mi, ale to sprawa między mną i Mauronem, muszę mu wiele wyjaśnić. Spotkajmy się za kilka godzin* w karczmie. – Weszła do dworku zamykając za sobą drzwi. Teraz kiedy czarodziejka opowiedział im o Haladale czuli się tu trochę jak u siebie.
- Mamy teraz trochę czasu dla siebie. Proponuję chłopskie pogaduchy he, he, he. Od razu chodźmy do karczmy się porządni narąbać co? - Wszyscy poczuli się nieco swobodniej bez czarodziejki. Jej status nakazywał im zachowywać choć odrobinę manier i przyzwoitości co jak widać Wulgarowi nie zawsze odpowiadało.
- Hej mości panowie. - Ze świątyni wyłonił się człowiek ubrany w kapłańskie szaty. - Pozwólcie, że zajmę wam moment. - Człowiek szybkim krokiem podszedł do stojących na rynku podróżnych, ukłonił się. - Nazywam się Hilton i jestem akolitom w tym oto przybytku Radosnej Pani. Obawiam się jednak, że od niedawna nie jest to już przychylne dla kogokolwiek miejsce. Nie chce na razie wyjawiać wam więcej, jest do bardzo delikatna sprawa... - Starał się ukryć nerwy, choć widać było po nim, że sprawa nie mogła długo czekać. - Opowiem wam o co chodzi jeśli obiecacie, że zachowamy to w tajemnicy.
- No masz, a taką miałem ochotę się narąbać. Wal śmiało kolego, ja nic nie powiem.
- Mogę wam zaufać? - Spojrzał na resztę.
----------
* - Zmiana z "wieczorem" na "za kilka godzin". Sorry, ale zapomniałem, że dotarliście tam w nocy. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Nie 1:11, 04 Lis 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 9:20, 31 Paź 2012 |
|
Ivor krzywo spojrzał na Jastrę gdy ta kopnęła go bez skrępowania. Jednak później po tym co usłyszał o Haladale zrozumiał jaką głupotę palnął. No ale przecież możni panowie mogli na nich oczekiwać w Haladale...
Droga dłużyła się tak, że Ivor zajął się ekwipunkiem. Przejrzał go dokładnie, dokonał niezbędnych napraw i ogólnie starał się jakoś zająć czas. Przysłuchiwał się przy tym rozmowie Jastry i woźnicy.
Haladale okazało się bardziej osadą niż miastem, ale traper przyjął z ulgą moment, w którym mógł rozprostować nogi. Przeciągnął się przy tym i pomógł reszcie zdjąć bagaże z wozu. Pożegnał woźnicę wręczając mu złotą monetę. Powiódł wzrokiem po rynku miasteczka i po jego mieszkańcach. Skinąwszy głową niewieście z dzieckiem na rękach ruszył za czarodziejką i resztą towarzystwa. Fallcorn wyobrażał sobie Maurona nieco inaczej i zdziwił go obraz staruszka, który do tego wyrzuca coś Jastrze. Ivor wiedział, że elfy są długowieczne, ale dopiero teraz dostrzegł jakie to ważne w ich relacjach z ludźmi. Za czterdzieści lat on będzie już sędziwym człowiekiem a Jastra nadal będzie młoda - w kategoriach elfiego upływu czasu.
Z ulgą przyjął oddalenie się nie samej Jastry co jej wyniosłości i władczego stylu bycia. Szkoda mu było tylko, że nie może dłużej cieszyć oczu jej widokiem. Wulgar chciał iść po prostu iść pić, Brottor jak zwykle milczał a Ivor już miał odliczyć trochę złota na poczet sutej kolacji gdy pojawił się jakiś kapłan. Akolita - tak nazwał siebie. Fallcorn miał już dość jednego kapłana, którego trzeba było mu niańczyć, ale ze spokojem wysłuchał nerwowej gadaniny młodzika.
- Znamy się kilka chwil, ale widzisz tu kapłana Moradina, jego krasnoludzkiego ziomka i mnie, czczę Silvanusa. Nie ma wśród nas nikogo kto zdradziłby ciebie lub twój sekret. Tymora to również dobroduszne bóstwo. Mów zatem. Ręczę słowem, że nic co rzekniesz nie opuści tego grona - Ivor odłożył plany zabawy w gospodzie na później. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Czw 0:04, 01 Lis 2012 |
|
Hilton uśmiechnął się wyraźnie widząc iskierkę nadziei dla swojej sprawy. Dopiero teraz było w nim można dostrzec coś z kapłana Tymory.
-Uprzedzam jednak, że to może być niebezpieczne, lepiej się...
- Mamy unikać niebezpieczeństw? - Krasnolud zaśmiał się klepiąc po plecach Brottora. Widać zapamiętał to co kapłan wyrzucił im zanim tu wyruszyli. - Pewnie, że pomożemy, już ci to mówiłem. Jesteśmy z tobą bezalepa... bezalpe...
- Bezapelacyjnie.
- Właśnie! Bezalpelasyjnie!
Młody kapłan uśmiechnął się znowu, po czym poprosił drużynę gestem żeby ruszyli za nim. Skierował się z powrotem w stronę świątyni. Jednym silnym pchnięciem otworzył na oścież wysokie na ponad trzy metry wrota świątyni. W środku panował półmrok, tylko kilka świec oświetlało parę metrów dookoła ołtarza ukazując wielką i szeroką na dwa metry wykonaną z brązu podobiznę Tymory. Uśmiechnięta twarz pięknej dziewczyny otoczona koniczyną sprawiała naprawdę majestatyczne wrażenie. Brottor słyszał, że bogatsze świątynie Radosnej Pani sprawiają sobie takie symbole złote.
-Słuchajcie. Sprawa jest dość skomplikowana. Mój mistrz Dutmot, dziwnie się ostatnio zachowuje.
- No masz, a mówiłeś, że będzie niebezpiecznie.
- Będzie, jeśli dasz mi najpierw skończyć. Jakieś dwa tygodnie temu Dutmot przestał odprawiać nabożeństwa, ukrywa się w swoich komnatach.
- Może ma jakiś kryzys czy cuś.
- Błagam cię daj mi skończyć. W każdym razie...
- Dobrze, już nie będę. - Wulgar kolejny raz przerwał wypowiedź kapłana. Zanim ten zdążył zareagować krasnolud ugryzł się w język chowając za plecami Ivora.
- W każdym razie. Wyrzucił mnie z mojej celi, zabrania mi wchodzić na plebanie. Raz zakradłem się za nim kiedy szedł do piwnicy. Jestem w stanie przysiąc, że słyszałem jak z kimś rozmawiał, z kimś obcym. Wiecie Haladale to naprawdę mała społeczność, wszyscy wszystko wiedzą. Ja na przykład wiem, że tam dzieję się coś złego, jestem tego pewien. Chciałem ruszyć do Silverymoon żeby donieść o wszystkim kapłanom, jednak mój glejt akolity został w komnatach do których nie mam dostępu. Bez niego i tak nie mógł bym się spotkać z najwyższą radą.
- No to chyba masz cholerne szczęście, że tu przybyliśmy co?
- Nie. Czekałem na was. Zjawiliście się tak jak powiedział Mauron. Widziałem jak wasza przyjaciółka z nim rozmawiała, nie wiem czemu tak się na nią wściekał skoro wiedział, że przybędziecie.
- Może nie wiedział, że przybędzie tu akurat ona.
- Może. Wiedzcie, że jesteście teraz jedyną nadzieją tego przybytku Pani Szczęścia. Zło, które opętało w jakiś sposób Dutmota może szybko rozprzestrzenić się, może zagrażać nam wszystkim. Pomożecie? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 6:55, 01 Lis 2012 |
|
Tropiciel wsłuchiwał się w dyskurs prowadzony przez Wulgara i Hiltona. Spojrzał na Brottora gdy padło imię Dumota. Jastra znała tego kapłana zanim uzyskał świecenia. Fakt, Tymora sprzyjała dziś Hiltonowi gdyż Brottor, jak podejrzewał Ivor zechce pomóc jego świątyni. Sam Fallcorn sądził, że sprawa jest błaha, jednak po słowach akolity zmienił zdanie. Wolał jednak wybadać ją do końca. Zło, złem, jednak nie chciał pchać się w jego trzewia zbyt głupio.
- Krasnoludzie - warknął do Mydła - Czy ty i Jastra macie w zwyczaju chować się za plecami inych czy to tylko mnie spotyka taki zaszczyt? - zakończył przemowę uśmiechem i machnął ręką na znak, że nie chowa żadnej urazy.
- Twój opat nie odprawia obrzędów, może spotkał go kryzys wiary? Słyszałem o kapłanach, którzy przestawali wierzyć a nawet zmieniali cel swoich modłów. Trudno mi powiedzieć i trochę wstyd, ale może po prostu oszalał? To jak sądzę odizolowana społeczność. Sam byłem przez lata osamotniony w głuszy. Gadałem do siebie aby słyszeć jakikolwiek głos. Może ten Dumot... - zamilkł spoglądając na Brottora - Wydaje mi się jednak, że potrzebna tu kapłańska głowa. Ja mówię tylko to co mi ślina na język przyniesie. Jestem dość prostym człowiekiem, wybacz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 12:46, 09 Lis 2012 |
|
Brottor zmrużył swoje jedyne oko i łypnął nim na akolitę. Podrapał się po brodzie i rzekł z nieukrywana troską
- No na Młot Moradina, twój przełożony i ty macie chyba kłopoty. O czym tak prawił ten twój Dumot z tym obcym? Może wywnioskujemy coś z tego. Na razie to wygląda mi, że postradał on zmysły tak jak gada Ivor. Jednak sprawdzić poszlaki trzeba wszelakie tropicielu a ty powinieneś o tym wiedzieć najlepiej. Ha!
Wszyscy spojrzeli na kapłana z nieukrywanym zdziwieniem. Toż to była najdłuższa i najbardziej logiczna wypowiedź jaka padła z jego ust. Może wreszcie odtajał i zaczął rozumować jak krasnolud wyznający Moradina.
- No młodzieńcze! Języka w gębie zapomniałeś? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pią 12:47, 09 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 18:18, 09 Lis 2012 |
|
- Nie... n-nie wiem panie krasnoludzie. Drzwi były zamknięte, słyszałem tylko dwa różne głosy. Jeden na pewno należał do mojego mistrza, drugiego nie znałem. Tymora nie pozwoliłaby mu postradać zmysłów, to dobry kapłan, tylko ostatnio...
- No już go nie przepytujcie braciszki. Po prostu sami sprawdźmy co słychać u tego Dutmota. Ja żem nie widział jeszcze szaleńca, ale ty Brottorze na pewno rozpoznasz, czy to szalony, czy opętany.
- Wtedy mi uwierzycie.
Wulgar ostatecznie podjął swoją decyzję. Wiedział, że jeśli kompani mu nie zabronią to ruszy na dół i sprawdzi o co chodzi z szalonym kapłanem. Wyciągnął swój młot, po czym niecierpliwie zaczął bujać nim przy nodze czekając na rozkazy przewodników. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 18:55, 09 Lis 2012 |
|
Brottor i Ivor przysłuchiwali się wypowiedzi zarówno Hiltona jak i Wulgara. Pierwszy odezwał się krasnolud
- Moradin poprowadzi nas z pewnością, nie na zgubę.
Człowiek skinął tylko głową. Choć nie spodziewał się, że ich broń będzie potrzebna wyciągnął swoje miecze.
- Wolałbym aby on po prostu ześwirował. - nie chciał nic więcej mówić aby nie zgasić zapału krasnoludów. Brottor widocznie w jakieś świętej sprawie stał się nie lada kapłanem.
Sam Ivor sądził, że przełożony Hiltona albo już nie żyje albo jest tak zdegenerowany, że trzeba będzie go zabić. Fallcorn nie chciał walczyć po raz kolejny, choć wiedział, że Toril nie jest aż tak spokojnym miejscem...
- Dalej prowadź młodzieńcze. - głos kranoluda odprowadził ich w ciemność piwnic świątyni...
Kapłan zmienił swoje wypowiedzi na bardziej widoczne na moim monitorze i mniej męczące moje spracowane oczy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 23:16, 09 Lis 2012 |
|
- No dobra, to chodźcie za mną. - Hilton ruszył pędem w kierunku drzwi na zaplecze. - Zamknął te drzwi na klucz. - Wskazał drewniane wrota prowadzące na plebanie.
- Tak, wspominałeś. - Wulgar podszedł do nich mierząc toporem, który wyskoczył z za paska w miejsce młota. - No co? Chyba nie będziemy czekać aż nam je otworzy?
Stało się jednak coś nieoczekiwanego. Krasnolud profilaktycznie nacisnął klamkę a drzwi otworzyły się szeroko skrzypiąc lekko. Po plecach Ivora przeszły ciarki. W środku było dość ciemno, choć Brottor dobrze widział, że za drzwiami znajduje się pomieszczenie wyglądające na biuro. Hilton był wyraźnie zaskoczony.
- Tego się nie spodziewałem.
- Coś mi tu śmierdzi, wiecie? - Kolejny suchar samobój wyleciał z ust Mydła. Krasnolud ruszył przodem. Po chwili wyszedł z pomieszczenia z niewielką lampą oliwną dającą wystarczająco dużo światła żeby widać było teraz całe pomieszczenie. Gestem zaprosił resztę do środka.
Pomieszczenie (1) wyglądało dość schludnie. Na jego środku stało duże biurko, na którym ładnie posegregowane na kilka kupek leżały zwoje. Przy ścianach znajdowało się też kilka półek z różnymi księgami, wszystko ładnie i schludnie poukładane. Dalej przy północnej ścianie znajdował się też kominek załadowany drewnem.
- Przyznam, że nie tego się spodziewałem...
Obok kominka znajdowały się też drzwi.Hilton podszedł do nich i delikatnie nacisnął na klamkę - były otwarte. I za tymi drzwiami było dość ciemno, jednak krasnoludom to nie przeszkadzało. Wulgar przesunął Hiltona do tyłu podając mu lampę. Drugą ręką ściągnął z pleców tarczę, po czym delikatnie ruszył przodem. To pomieszczenie (2) okazało się być korytarzem. Kolejne troje drzwi prowadziło w różnych kierunkach.
- Ostatnie drzwi po prawej to moja komnata. Pozwólcie, że tam udamy się najpierw.
- Chodźmy zatem. - Wulgar ruszył przodem. Drzwi do pomieszczenia Hiltona również nie były zamknięte jak wcześniej twierdził akolita. Ivor zaczynał mieć na ten temat złe przeczucia, jednak wolał nie wypowiadać się otwarcie.
Pokój (4) Hiltona okazał się być niewielką może trochę lepiej niż tradycyjnie umeblowaną celą. Było tam łóżko, szafka na której stała kolejna lampa. I niewielka szafa bez drzwi w której wisiało kilka szat akolity. Hilton odpalił lampę od tej którą trzymał w ręku, po czym wręczył ją Wulgarowi.
- Hola, na co mi to? Ivor, weź ją, tylko ty jej potrzebujesz. - Mydło podał ją człowiekowi, który niechętnie musiał przyznać mu rację. Nie wiedział jeszcze jak tego dokona, ale chciał zasugerować żeby kapłan rzucił jakieś czary oświetlające, czy coś w tym stylu. Na razie jednak nie było zagrożenia, więc spokojnie złapał lampę i zaczął oświetlać nią pomieszczenie.
- Zostawcie mnie tu na chwilę i sprawdźcie resztę, zaraz do was dołączę.
- No to w drogę! - Wrócili się na korytarz.
Wulgar skierował ich do pomieszczenia (3) sąsiadującego z celą Hiltona. Było to pomieszczenie należące do Dutmota. Wystrój nie był tak surowy jak w celi akolity. Na podłodze leżał kolorowy dywan a jedną ze ścian zdobił gobelin przedstawiający scenę z mitologii Tymory, której Brottor nie mógł sobie dokładnie przypomnieć. Postanowili przeszukać pomieszczenie w celu znalezienia czegokolwiek co mogłoby pomóc w sprawie. Spędzili tu razem kilka minut szukając poszlak, jednak nie znaleźli niczego przydatnego. Było tu rzecz jasna kilka interesujących zwojów magicznych i trochę złota, jednak nie chcieli okradać kapłana. Nie mając kompletnie żadnych poszlak ruszyli dalej.
Zostały tylko jedne drzwi, które Wulgar otworzył w gotowości do ataku. Pomieszczenie to (5) okazało się być czymś na rodzaj podręcznego składziku. W samej komnacie znajdowało się kilka skrzyń i półek wypełnionych różnymi klamotami. Na północ prowadziły kolejne drzwi.
- Jestem. - Hilton zjawił się nagle. - Rozumiem, że nic nie znaleźliście.
- Zgadza się.
- Musi być w piwnicy. W tamtym pomieszczeniu znajdziecie schody. Ja dalej z wami nie pójdę. Nie umiem walczyć, ani czarować, na nic wam się nie przydam. Mam dla was jednak zwoje, które mogą wam się przydać. Miałem się na nich szkolić odprawiania modłów, jednak wam teraz przydadzą się o wiele bardziej. - Podał zwoje Brottorowi, po czym wyszedł z pomieszczenia. - Przeszukam biuro dokładniej, tam mnie znajdziecie. - Odszedł.
- No to hop... - Wulgar otworzył ostatnie drzwi.
W pomieszczeniu (6) znajdowało się kilka beczek, jednak większa część była pusta. Widać, że kapłani nie byli mistrzami w dziedzinie gospodarowania przestrzeni. W podłodze były też schody nad którymi na ścianie widniał złowrogi napis "Katakumby". Zeszli na dół.
Na dole schodów znajdował się korytarz na południu kończący się drzwiami. Kolejne drzwi znajdowały się też na jego wschodniej ścianie.
- No to jaki mamy plan?
Zwoje, które Brottor otrzymuje od Hiltona to:
- Błogosławieństwo x1
- Leczenie lekkich ran x4
- Ochrona przed złem x1
- Tarcza wiary x1 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Sob 11:51, 10 Lis 2012, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|