Preludium James Carmichael [Domin]

Carmichael skinął głową, jakoby dawał znać Nortonowi, że może już sobie iść. Chciał pobyć chwilę sam. Chciał usiąść i poddać się refleksji, tak jak to robił zazwyczaj po swoich morderstwach. Kroczył jeszcze chwilę do drzwi wyjściowych za swym mistrzem, by ostatecznie potwierdzić, że pozostawił go samemu sobie. Istotnie tak było. James powoli zbliżył się do pokoju gościnnego, po drodze spoglądając na wiszące obrazy. W przedpokoju wisiało malowidło przedstawiające podpisanie niepodległości Stanów Zjednoczonych. Zastanowiło to Jamesa. Musieli to być ludzie konserwatywni, przywiązani do tradycji. Tradycja... Powiedział sobie w myślach. Dołożył drewna do kominka i rozsiadł się wygodnie w szerszym niż inne fotelu, która stał naprzeciwko. A więc teraz zabijanie miało stać się dla Jamesa codziennością, przetrwaniem. Tak to zawsze pojmował, choć teraz nabrało to nieco innego znaczenia. Zamknął oczy i rozluźnił mięśnie. Wydawało się, że zasnął...