FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Mroczne zaułki Coltlandu - WĄTEK GŁÓWNY Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 11:55, 04 Wrz 2010 Powrót do góry

Opuścili przybytek Mistrza Gry wraz ze zniesmaczonym Glimem. Magiczne drzwi, które otworzył im starzec prowadziły na Pagórek Rusałki, przy którym się to wszystko zaczęło. Glim jęczał coś o ciekawej wyprawie i przygodzie, która ich może czekać ale Ombert nie zamierzał słuchać kapłana. Zajęty był adorowaniem Shivy, która okazała się wdzięczną rozmówczynią.

Gdy znaleźli sie w gospodzie Toma Wesołka, kuzyn powitał Omberta radosnym uśmiechem. W "Kapryśnym Żonglerze" ruch był dziś nie mały. Spowodowane to było dwiema rzeczami. Zmierzchało już a do tego... na bogów! Tony obchodził dziś swoje trzydzieste piąte urodziny! Mały łotrzyk zgrzytnął zębami to z niezadowolenia to ze speszenia. Wypadałoby mu coś podarować, to przecież niziołcza tradycja. Ale co spodoba się temu piernikowi? Wypadałoby aby Shiva też coś mu podarowała...
- Widzę, że właściciel coś świętuje. Dawno nie byłam na żadnym przyjęciu. Gdybyś powiedział ubrałabym się stosowniej - puściła do Omberta oko - Masz dziwną minę, coś się stało?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 4:32, 05 Wrz 2010 Powrót do góry

- Stało się, stało! Jak mogłem zapomnieć o urodzinach Toma... - Złapał dziewczynę pod ramię, po czym konspiracyjnie dodał. - Szybko, zanim nas zauważy! Lećmy po jakiś wystawny prezent, w końcu to jego trzydzieste piąte urodziny.
Jak powiedział tak zrobił. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję zgromadzonych wyszedł przed karczmę zabierając ze sobą Shive.
- Może parę beczek piwa? Nie... - Rozmyślił się od razu. - Wiem! Co myślisz o jakichś srebrnych sztućcach, czy o czymś w tym stylu? Doradź mi, na pewno lepiej wiesz co taki gospodarz chciał by dostać na urodziny! - Ruszyli w stronę dzielnicy kupieckiej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 14:05, 05 Wrz 2010 Powrót do góry

Shiva ciągnięta przez Omberta w stronę bazaru myślała co kupić Wesołkowi.
- Może jakiś zdobiony nóż albo sztylet? W mojej rodzinie wujowie i ojciec zawsze dawali sobie takie prezenty. Widziałam parę dni temu taki jeden.
Ombertowi zaś przyszła inna myśl. Pas z nożami. Choć dzień prawie sie kończył to na coltlandzkiej agorze jeszcze wrzało. Niziołki, gnomy i nieliczne krasnoludy handlowały, kupowały i kradły. Ombert dostrzegł starego znajomego Calina, który właśnie podkradał jabłka dla swoich pociech. Nie miał szczęścia ten Calin. Miał ładną żonę, dwójkę dzieci ale po tym jak złapano go na kradzieży i ucięto lewą dłoń zakazano mu pracować gdziekolwiek w Coltlandzie. Każdy inny już dawno by się wyniósł lecz on nie mógł. żaden strażnik nie wypuściłby go przez żadną z trzech bram. Dlatego robił dalej to co umiał.
Shiwa doprowadziła Omberta do stoiska ciemnowłosego niziołka i wskazała sztylet. Jenak wzrok Omberta spoczął na pasie z trzema lotnymi sztyletami.

Image

Były wykonane prosto ale ładnie. Sprzedawca zapytany podał cenę pięćdziesięciu sztuk złota.
Ombert przy pomocy ładnej Shivy utargowali czterdzieści trzy sztuki. Podzielili sie tą kwotą po połowie
Wracali z agory w dobrych humorach. Weszli do karczmy po raz drugi i po raz drugi zastali tam masę gości. Tom Wesołek śpiewał wraz z grupą niziołczych kompanów jedną z pijackich piosenek. Gdy skończył dopadł do Omberta i kładąc mu ręce na ramionach rzekł
- Rad jestem, że wreszcie jesteś. Wydawało mi się przed chwilą, że widziałem cię tu, ale musiało mi piwo do głowy uderzyć - uśmiechnął się, a potem jeszcze szerzej na widok prezentu i blondwłosej Shivy.
- Bawcie się i pijcie, dziś Tom Wesołek stawia kolejkę za kolejką.

Gdy impreza urodzinowa była w toku a Ombert opowiadał właśnie Shivie jak to potrafi "różne rzeczy" podszedł do nich Tom i konspiracyjnie odsunął Omberta na bok. Jego lekko podpity wzrok świadczył o tym, że nadal panuje nad sobą i sytuacją panującą w karczmie. Nie mogło być mowy o jakichś pijackich wybrykach
- Jest tu ktoś, kto chce się z tobą widzieć. Powiedziałem mu o niektórych twoich "umiejętnościach" więc nie zawiedź mnie, gdyż może z nami zawiązać dłuższą współpracę. Widzisz tamtego krasnoluda? - Tom wskazał głową rudego jegomościa, którego Ombert nie zauważył do tej pory. Może piwo też uderzyło mu do głowy otępiając zmysły?

[link widoczny dla zalogowanych]

Krasnolud był strojny. Miał zmyślnie zaplecioną brodę a długie rude włosy pospinane złotymi obręczami, tak samo włosy W uszach nosił złote kolczyki. Śmiał sie i żartował w towarzystwie kilku niziołków, ale widać nie pił tyle co jego mniej okrzesani ziomkowie. Na stole przed rudzielcem stał tylko kielich z winem i nic poza tym. Dłonie krasnoluda zdobiły sygnety i pierścienie oprawione w rubiny.
- To Gred Geddin. Złośliwcy mówią o nim "Zgred" ale tak naprawdę to równy krasnolud. Zna się na interesach i handluje stąd aż po Rzekę Krwi. nie powiem, że zaraz po tobie kuzynie to druga najważniejsza na tym przyjęciu persona - uśmiechnął się a Ombert wiedział, że Tom kłamie. Kłamie w żywe oczy, ale nie dał po sobie poznać, że wie, iż to Geddin jest najważniejszy.
- Idź, powiedz, żeś Ombert a on już będzie wiedział co i jak.
Ombert niewiele myślał. Skoro jest okazja do zarobku to piękna Shiava poczeka a tego krasnoluda niekoniecznie musi jeszcze w swym życiu zobaczyć. Zresztą choć Wesołek był łgarzem to szanował rodzinę i koneksje z wynikające z pokrewieństwa. Ufał mu w tej materii.
Podszedł do stolika Geddina i się przedstawił. Krasnolud wykonał gest dłonią a niziołki biesiadujące z nim czmychnęły niczym muchy.
- Siadaj młodzieńcze. Gred Geddin - przedstawił się krasnolud - Napij sie wina. To w końcu urodziny gospodarza, trzeba wypić jego zdrowie. - upił łyk ze swego kielicha a przed Omertem pojawiło się naczynie z identycznym trunkiem - Jestem cżłowiekiem interesów. Nie owijam w bawełnę. Ja mam coś co zainteresuje ciebie, mianowicie złoto. Ty możesz zdobyć coś co prawnie należy do mnie, ale mi to skradziono. Dwa tysiące za okradnięcie złodzieja. To szlachcic z tych stron. Nie powiem, robota do łątwych nie będzie należeć, ale po tym co mówił mi Tom siedzi przede mną odpowiedni niziołek. Macie to ponoć we krwi... - uniósł dłonie w przepraszającym geście - Wybacz, nie chciałem nikogo urazić. Jeśli to już zrobiłem to nieświadomie. Okradanie złodzieja to według moich praw nie jest przestępstwo, jednak podłóg ludzkich z pewnością, szczególnie, że złodziejem jest człowiek. Podołasz czy mamy zapomnieć o tej rozmowie?
Szare oczy krasnoluda świdrowały postać Omberta w oczekiwaniu na odpowiedź.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pon 16:22, 06 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 6:45, 07 Wrz 2010 Powrót do góry

- Wchodzę w to. - Jak zwykle uśmiechnął się szelmowsko. - To będzie coś dla mnie. Powiedz kto i co jest celem mojej misji.
Ombert nie wiedział, czy może ufać krasnoludowi, jednak teraz tego nie ujawniał. Pomimo faktu iż Wesołek twierdził, że krasnolud jest w porządku to Ombert i tak miał zamiar później dowiedzieć się więcej o swoim celu. Nie chciał prowokować sytuacji w których kradł by komuś coś co faktycznie należało do niego. Kto wie, czy krasnolud nie kłamał. Z resztą podobna sytuacja miała miejsce w przygodzie Kwiatka, która również była o łotrzyku.
Tak, czy owak to miało być potem. Teraz jednak przyjął zlecenie i czekał na szczegóły.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 8:22, 08 Wrz 2010 Powrót do góry

Przez chwilę Gred milczał. Zaś Ombertowi wydawało się, że za plecami krasnoluda widzi przechadzającego się po karczmie... lisa. Zwierzak miał furto srebrne jak księżycowa poświata. Spojrzał on na Omberta a niziołek był pewien, że lis się uśmiecha! Gdy jednak biesiadnicy przysłonili łotrzykowi widok po zwierzaku nie było już śladu.
Rudowłosy krasnolud nachylił się bliżej Omberta.
- Szlachcic ów zwie się Mardik A'Shul. Mieszka w Nowej Dzielnicy. Ma spore koneksje u władz i jest baronem czy diukiem. Obchodzi mnie tylko to, że przywłaszczył sobie portret mej lubej - zabrzmiało to trochę jak jakiś żart. Człowiek kradnący portrety, wątpliwej urody krasnoludki? Gred spojrzał w oczy Omberta i dostrzegł wesołość niziołka - Zwie się ona Tia i jest... była elfką. Zginęła w zeszłym roku w pożarze jednego z moich magazynów. - oczy krasnoluda zasłoniła mgła smutku - Tuż przed śmiercią jeden z moich przyjaciół wykonał jej przecudny portret. Tak się zdarzyło, że miesiąc temu w mojej firmie zarządzono kontrolę. Przeprowadzał ją Mardik. Nic na mnie nie znalazł ale portret, który mu się spodobał wziął jak swój i już go nigdy nie odzyskałem. Podaj cenę, jeśli nadal jesteś zainteresowany i podołasz wejść do domostwa A'Shul'a, ominąć jego gwardzistów i przynieść mi moją własność. Czasu masz pod dostatkiem. Zaznaczam jednak, że gdy tylko będę miał portret Tii znów w swoich rękach opuszczam Coltland. Nie chcę aby ten wredny pies domyślił się kto stoi za całą sprawą i mnie ściął.
Ombert nie uwierzył do końca w opowieść Geddina. Możliwe, że sam obraz miał całkiem inną wartość, może nawet magiczną. nie dał po sobie jednak tego poznać. Odczekał chwilę myśląc, że krasnolud sam poda cenę za tą robotę. Nie stało sie tak jednak. Geddin bębnił palcami po blacie stołu czekając na reakcję Omberta.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 8:33, 08 Wrz 2010 Powrót do góry

- Błahostka... - Powiedział pod nosem niziołek. - Jeśli twoje intencje są prawe będziesz miał ten portret. Na razie nie chce się jednak zobowiązywać wobec tego zadania. Lepiej będzie jeśli powiesz mi gdzie cie szukać, albo przyjdziesz tu jutro w południe, wtedy dostaniesz moją dokładną odpowiedz. - Uśmiechnął się znów szelmowsko. - Jeśli portret na prawdę został ci skradziony zrobię to za kwotę zaliczkową, czyli cztery tysiące sztuk złota. Jeśli zaś po drodze dowiem się, że nie byłeś ze mną szczery to zażądam reszty pieniędzy, czyli kolejnych sześciu tysięcy. To będzie mój gwarant na wypadek gdybyś okazał się zwykłym kłamcą a mi z jakichś powodów będzie brakowało gotówki. Co ty na to?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 15:47, 01 Gru 2010 Powrót do góry

Gred zamyślił się głębiej i upił łyk trunku. Jego biżuteria zalśniła w blasku pochodni gdy odwrócił głowę aby spojrzeć na blondwłosą Shivę, z którą przyszedł Ombert
- Z miłością jest tak, że nie ma ona ceny. Nie mówię tu o ladacznicach kupczących miłością fizyczną. Mówię o uczuciu silniejszym niż magia i moc złota. - krasnolud przeniósł wzrok znów na Omberta - Zgadzam się na twoje warunki. Gdy już sprawdzisz moją prawdomówność wśród swoich kontaktów znajdziesz mnie w mojej faktorii na ulicy Wiązów 18. Nie sposób nie znaleźć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Śro 15:49, 01 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 20:51, 01 Gru 2010 Powrót do góry

- Wiem gdzie jest ta ulica. Tak się składa, że mam tam jednego znajomego, zwie się Freddy Krueger, może znasz... Z resztą nie ważne, bawmy się teraz! Świętujmy, wszak po to tu jesteśmy. - Ombert uśmiechnął się trochę nie na miejscu, po czym spojrzał w stronę baru rozochocony tym, że krasnolud tak łatwo dał się naciągnąć na wielką gotówkę. Już jutro, zanim podejmie się zadania będzie w posiadaniu czterech tysięcy sztuk złota. W życiu nie widział tylu pieniędzy na raz. No, ale cóż, kto wie, czy jego wyprawa nie będzie cięższa niż się wydaje. Tymczasem nie chciał się na razie przejmować zbędnymi rzeczami. Był tak zadowolony, że postanowił poświęcić resztę dnia na ucztowanie z kuzynem.
- Spotkamy się jutro, odnajdę cię. - Powiedział kłaniając się, po czym odszedł.
Krok swój skierował do baru, przy którym od razu zaopatrzył się w dwa kufle. Jeden wypił na miejscu, drugi zaniósł do Toma, z którym zaczął radośnie rozmawiać.
Do końca dnia Ombert starał się panować nad umiarem alkoholu, tak aby nazajutrz mógł spokojnie wykonywać swój codzienny zawód...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 13:24, 03 Gru 2010 Powrót do góry

Na drugi dzień...

Ombert pamiętał wszystko z imprezy urodzinowej Toma Wesołka. Pamiętał jak do pónej nocy jubilat pił, tańczył i bawił się. Pamiętał jak Tom zaczął nawet przystawiać się do Shivy, która rozmalśliła za to jego nos. W pewnym momencie, gdy Tom objął Shivę w pasie a jego druga reka mknęła do dekoltu dziewczyny niziołka chwyciła Toma z włosy i huknęła jego twarzą o blat stołu. Ombert żałował, że nie zareagował szybko. Był wtedy zajęty rozmową z pewnym znajomkiem, który za garść srebrników obiecał potwierdzić historię krasnoluda Greda Geddina. Shiva wyszła z przyęcia na wpół wzburzona a na wpół przerażona i zmartwiona tym co zrobiła. Jednak obiecała Ombertowi, że odezwie się do niego jeśli jeszcze będzie przebywał w tej gospodie.
Przypomniawszy sobie te zdarzenia niziołek obmył sobie twarz i niepewnie zszedł na dół do wspólnej sali. Tom siedział przy jakimś stole ze zmoczoną chustą przy nosie. Na lewym oku miał sporego siniaka. Uśmiechnął się jednak radośnie do kuzyna.
- Masz charakterne przyjaciółki - szepnął jakby trochę do siebie Tom - Chyba należą się jej ode mnie przeprosiny... choć chyba lepej jak to ty jej je przekażesz ode mnie. Ja nie chcę się na razie do niej zbliżać.
To powiedziawszy dopił jakieś resztki z kufla stojącego obok i odjął chustę od nosa. Chyba nie był złamany, coc trochę napuchnięty. Najwyraźniej moc uderzenia poszła w kość policzkową.
- Weź sobie coś do jedzenia. Ja robię dziś sobie wolne - dodał wstając i udał się na zaplecze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 15:33, 03 Gru 2010 Powrót do góry

Niziołek tylko uśmiechnął się do kuzyna, kiedy ten wspominał o jego przyjaciółce.
- Nic się o mnie nie martw, poradzę sobie. - Ruszył do kuchni, gdzie przygotował sobie smaczne, jak tylko potrafił śniadanie. Wraz z nim wrócił do głównej izby gdzie zajął jedną z wolnych ław, przy której zjadł zawartość talerza. Gdy tylko z przyzwyczajenia odniósł go na kontuar wyszedł z karczmy i ruszył w stronę mroczniejszych dzielnic miasta, gdzie miał wielu znajomych.
Szedł spokojnym krokiem, nigdzie się nie spieszył, nie miał w tym mieście wrogów, toteż nawet nie rozglądał się zbytnio za potencjalnym zagrożeniem. Po prostu szedł jakby spacerował po mieście. Zauroczony w Shivie uśmiechał się do siebie rozmyślając o jej pięknych oczach. Zastanawiał się jak zareagowała by dziewczyna, gdyby to nie Tom, tylko on tak się do niej zalecał.
W końcu jego rozmyślenia przerwało miejsce w które dotarł. Był teraz w najmniej renomowanej dzielnicy miasta, gdzie prawo docierało tam rzadziej nawet niż do karczmy Wesołka. Tu trochę otrzeźwiał i postawił się w stan gotowości, pomimo tego, że nie spodziewał się znaleźć tu jakichkolwiek problemów.
Ruszył w stronę kamieniczki w której mieszkał jeden z jego najlepszych informatorów. Bez problemu dostał się do środka przez zniszczone już niemal od pół roku drzwi, po czym ruszył schodami na górę. Do drzwi zapukał ustalonym wcześniej kodem. Najpierw trzy szybkie puknięcia, potem jedno po dłuższej przerwie. "Kod" zmieniał się co jakiś czas, ale choć był to pewien stopień zabezpieczenia Ben wpuszczał Omberta nawet, gdy ten nie znał hasła.
- Kto tam? - Dobiegł głos z pomieszczenia.
- Ben, nie wygłupiaj się tylko otwieraj. - Powiedział Ombert, po czym automatycznie nacisnął na klamkę. Drzwi otworzyły się lekko odpychając starego niziołka w głąb korytarza. - O przepraszam! - Zaśmiał się malec. - Nie spodziewałem się, że twoje zabezpieczenia są aż tak fikcyjne. Mówiłem ci już tyle razy, że nie ma w tym mieście nikogo tak zdesperowanego żeby chcieć obrabować takiego starego głupca jak ty Benie...
- Zapomina mi się ostatnio trochę... Na starość jak widać. To już nie te czasy, kiedy wraz z twoim wujem, ojcem Toma wyruszal...
- Znam tą historię, opowiadałeś mi ją już chyba... właściwie to sam nie wiem ile razy już ją słyszałem. W każdym razie Benie, przyszedłem tu w pewnej delikatnej sprawie... - Uśmiechnął się szyderczo jakby gubiąc się przy tym w swoich dziwnych myślach.
- Nie chcesz słuchać to nie. Jak zwykle przychodzisz do mnie po informacje. Tak, tak, stary Ben nie jest może najcwańszym obywatelem tego miasta, nie ma może najlepszych zabezpieczeń. Ma za to nadmiar informacji! Ot co!
- Gred Geddin. Tak nazywa się krasnolud o którym chce dowiedzieć się praktycznie wszystkiego. Nie mam za wiele czasu, dla tego chciałbym żebyś uwinął się z tym szybko. Wrócę tu za jakiś czas, mam nadzieję, że będziesz miał dla mnie wartościowe informacje. - Rzucił mu sztukę złota, którą ten ledwie zdołał złapać. - Resztę zapłaty dostaniesz później, zależnie od tego jak wartościowe informacje przygotujesz. - Wyszedł.
Kiedy wrócił na ulicę postanowił ruszyć po swoją zaliczkę. Ulica Wiązów 18, tam właśnie zmierzał. Nie bywał tam często, faktorie nie były najlepszym celem na wzbogacanie się, przynajmniej nie dla takiego drobnego rabusia jakim był Ombert. Droga na miejsce zajęła mu chwilę, jednak niebawem już ukazała się przed nim całkiem okazała faktoria, która zgodnie z tym co mówił Gred, należała do niego. Wszedł do środka nie zwracając na nic uwagi. Wcześniej miał zamiar trochę prześledzić krasnoluda, jednak gdyby został przyłapany misja automatycznie zakończyła by się niepowodzeniem. Wolał nie ryzykować i postanowił zaufać Benowi, który właśnie w tej chwili szykował informacje.
gdy tylko ktoś zastąpił drogę ciekawskiemu niziołkowi ten zapytał o widzenie z Gredem Geddinem...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 21:36, 07 Gru 2010 Powrót do góry

Jakiś gnom grapiąc się po bujnej czuprynie energicznie kiwał głową słuchając słów Omberta po czym jakby zapominajac je szybko patrzył się na niziołka w milczeniu.
- Ach, no tak, zaprowadzić? - rzekł trochę lekceważąco i odwrócił się na pięcie. Po minięciu kilku par wahadowych drzwi i pomieszzeń w których krzątali się ludzie, elfy, krasnoludy, niziołki i gnomy nosząc rózne pudła, paczki, worki i kosze znaleźli się przed dębowymi drzwiami w któr gnom cicho zastukał. Po gromkim "wejść!" włożył tylko głowę przez uchylone drzwi i rzekł coś bardzo cicho po czym gdy gnom znów cały znalazł się po tej stronie gdzie stał Ombert rzekł
- Wchodzi.
Gabinet Gred'a nie był tak okazały jak się Ombertowi wydawało, że powinien być. Wręcz była to klitka pięć na trzy metry z jednym stołem, dwoma krzesłami [z których jedno zajmował krasnolud], regałem na książki oraz drugim stołem zawaonym papierami. Ten przy którym siedział Gred Geddin był prawie pusty nie licząc kałamarza z piórem oraz pergaminu leżącego przed rudowłosym krasnalem. Omberta uderzył fakt, że w pomieszczeniu nie ma okna a oświetlały go cztery magiczne pochodnie. Na jednej ze ścian wprawne oko niziołka dostrzegło jaśniejsze, prstkątne miejsce z dwoma hakami.
- A więc mogę na ciebie liczyć? - spytał Gred i spojrzał tesknie na miejsce gdzie wisiał wcześniej portret jego ukochanej
- Tu wisiał. - rzekł - To miejsce przypomina mi teraz bardziej zimny grobowiec...
Ombert stał chwilę po czym bez zaproszenia wgramolił się na krzesło. Jego milczenie było nazbyt wymowne.
- Umówiliśmy się na cztery tysiące. Udało mi się zebrać trzy. Po ostatniej kontroli kilku kontrahentów ociąg się z zapłatą chcąc wycofać się z interesu. Być może mają rację, ale nie o tym mowa. Do tych pieniędzy mogę i dorzucić magiczny pierśień wart conajmniej dwa tysiące więc myślę, że nie pogardzisz nim. Tu masz certyfikat ludzkiego, szanowanego wróża, któy poświadcza, że nie jest on przeklęty a jego działanie jest w pełni potwierdzone i nieszkodliwe. To pierścień ochrony [dokładniej ochrony +1] i zrobisz z nim co chcesz. Możesz go spieniężyć i wyjść na tym jeszcze lepiej. O ile nadal nasza mała umowa obowiązuje... - krasnolud umoczył pióro w inkauście aby podpisać dokument nad któym pracował. Spojrzał jednak na Omberta a niziołek odwzajemnił to spojrzenie. Przez chwilę wpatrywał się on w oczy krasnoluda, który zastygł z piórem w dłoni. W oczach tych widział swoje odbicie, lecz... niewiarygone! W oczach krasnoluda odbijała się srebrna sylwetka jakiegoś stworzenia, które najpewniej znajdowało sie za plecami niziołka tuż przy drzwiach! Odwrócił się on szybko, ale nic nie zauważył. Był tu tylko on i Gred. Ombert dałby sobie rękę obciać, że w lustrze oczu Geddina widział lisa! Srebrnego lisa, który siedział pod drzwiami gabinetu. Skojarzył ten fakt z wczorajszą marą, która zrzucił na karb wypitego alkoholu. Lecz dziś był trzeźwy!
Geddin dostrzegł dziwną minę niziołka i spytał
- Umowa? Aktualna?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Wto 21:38, 07 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 8:12, 11 Lut 2012 Powrót do góry

- Akt... - Zatrzymał wzrok na oczach krasnoluda powstrzymując się przed spojrzeniem za siebie. Nie czas na myślenie o lisach w środku miasta. - ...ualna. Aktualna! - Powtórzył w całości jakby dumny z siebie. Lekko uśmiechnął się pod nosem.
Być może krasnolud był czarodziejem, a nie kupcem - prawdopodobnie Ombert miał się tego dowiedzieć wcześniej, czy później. Tymczasem wolał zaufać jemu, niż ludziom, którzy w jego przekonaniu byli większymi złodziejami - bardziej bezczelnymi - niż on sam.
- Dobra panie Gred. Umowa stoi, choć mam nadzieję, że nie szykuje pan na tym papierze miejsca na mój podpis. Chyba nie chcielibyśmy żeby ktokolwiek mógł choćby dowiedzieć się o tym, że najmuje pan złodziei, co? - Niziołek wystawił rękę aby uścisnąć ją krasnoludowi. Tym samym nie mógł się doczekać aż wyląduje w niej mieszek ze złotem, no i oczywiście palec na którym miał za chwile zawitać magiczny pierścień świerzbił go już od samego momentu wspomnienia o nim.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 8:44, 11 Lut 2012 Powrót do góry

Uwadze krasnoluda nie uszło nagłe rozproszenie uwagi Omberta. Zmarszczył na chwilę rude brwi i podrapał się po krzywym nosie. W spojrzeniu jego zaś pojawiła się niemała podejrzliwość. Jednak gdy dostrzegł wyciągniętą mała dłoń niziołka uścisnął ją już bez wahania i skinął głową na potwierdzenie dobicia targu. Chwilę później wyjął klucz, który skojarzył się pierw Ombertowi z jakimś uniwersalnym wytrychem. Miał on cylinder z wieloma przekręcanymi obręczami, które Gred od razu zaczął obracać. Po każdym dobrym wprowadzeniu kombinacji na jego końcu małe klejnoty zaczynały się świecić nikłym blaskiem.
- Tylko ja znam odpowiednią kombinację - Gred wypowiedział te słowa jakby miał być jakąś zagadką dla łotrzyka. Ukazał przy tym perłowo białe zęby. Ten gest utwierdził Omberta w przekonaniu, że krasnolud po prostu się chwali magiczną zabawką. Gdy ostatni, siódmy klejnot zajarzył się pomarańczowym blaskiem kupiec wstał i podszedł do ściany na lewo od Ombeta. Tam włożył klucz w dobrze zamaskowany otwór i przekręcił kilkakrotnie. Niestety pomimo tego, że natura niziołka kazała mu podejrzeć co dokładnie robi krasnolud widział tylko jego plecy. Zaprzestał prób gdy usłyszał jeden z cudowniejszych odgłosów jakimi obdarowali ten świat bogowie - brzęk przesypywanych złotych monet. Zajęło to chwilę Gredowi ale tuż po tm jak Gred odwrócił się w stronę Omberta w jednej dłoni trzymał pokaźną sakwę z pieniędzmi a w drugiej małe drewniane pudełko. Oba przedmioty położył przed niziołkiem. Ombert dostrzegł, że ściana za plecami krasnoluda wygląda znów normalnie a klucz do skrytki kupca zniknął gdzieś w fałdach jego szat.
- Tak więc cztery tysiące i pierścień. W środku znajdziesz certyfikat - Gred zmarszczył brwi - Mam nadzieję, że w myśl prawa nie posiadasz więcej magicznych przedmiotów i nie przysporzy ci on kłopotów. Zresztą podejrzewam, że prawo a raczej jego omijanie nie sprawia ci problemów. Tymczasem mój mały przyjacielu ruszaj swoją drogą, ja mam jeszcze wiele pracy. Muszę przeprowadzić inwentaryzację w jednym z magazynów. Podejrzewamy, że w nocy wkradli się jacyś... złodzieje i może brakować tego i owego - krasnolud uśmiechnął się serdecznie po pauzie którą zrobił. Na jego twarzy zaś malował się spokój, który odzwierciedlał nadzieję na to, że Ombert nie zamierza go oszukać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 9:03, 11 Lut 2012 Powrót do góry

Niziołek nie widział jeszcze takiej sumy na raz. Ucieszył się niesamowicie, choć z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że zadanie, które miało go teraz czekać, którego sam się podjął, może być zleceniem jego życia. Tu jego marzenia o wielkiej sławie i bogactwach na chwile rozpłynęły się. Z lekkim smutkiem pakował pieniądze do swojej "bezpiecznej" sakwy, którą chował głęboko za pazuchą, z dala od prowizorycznej sakiewki zawierającej nie więcej niż dwie sztuki złota w srebrze i miedzi. Kiedy przyszło do pakowania magicznego pierścienia zatrzymał się na chwilę. Bezwzględne ludzkie prawo nie pozwalało na posiadanie dwóch przedmiotów magicznych "nieludziom". Kieszeń, czyli drugie dno, które Ombert sam w pocie czoła doszył sobie do plecaka miała być na tą okazję doskonałym miejscem. Warto też dodać, że nie często używał igły i nici. Przy tej okazji okaleczył sobie palce do tego stopnia, że prawie dwa tygodnie nie mógł nawet myśleć o podkradaniu ludziom sakiewek. Teraz się okażę, czy gra była warta świeczki.
Warto było by te pieniądze gdzieś na razie ulokować, być może Tom Wesołek zaopiekuje się dla niego tą sumą. Może to brawura, ale Ombert wpierw wymyślił sobie powrót do swojego informatora. Nigdy nie miał przy sobie takich kosztowności, więc pewnie dla tego był przewrażliwiony. Najważniejsze to zachować zimną krew.
- Nie zawiedziesz się. - Te słowa, wypowiedziane bardziej do siebie niż do Greda dodały mu dużo otuchy. Wróciła dawna pewność siebie. - Dostarcze ci portret twojej ukochanej szybciej niż będziesz mógł się tego spodziewać. Lepiej od razu zacznij się pakować. - Ombert zaśmiał się wspominając o ucieczce Greda z Coltlandu gdy tylko obraz ma się znaleźć.
Niziołek lekko skłonił się, choć ciężar monet pociągnął go kilkanaście centymetrów niżej w kierunku ziemi. Znów zaśmiał się, tym razem w duszy - kochał złoto. Wyszedł spokojnie z magazynów kierując się z powrotem w kierunku domu starego Bena.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 15:13, 11 Lut 2012 Powrót do góry

Ombert ruszył dziarsko jednak wrodzona ostrożność... którą dziś mógłby spokojnie nazwać paranoją, nie dawała mu spokoju. Słońce stało już wysoko na niebie i dźwięk dzwonu głoszący nadejście południa sprawił, że niziołek prawie podskoczył. Prawie, gdyż ciężar złota zatrzymał go bezpiecznie na ziemi. Jednak ta paranoja! Ombert rozejrzał się jak gdyby nigdy nic. Jego bystre oko nie spodziewało się niczego, a jednak niespodzianki chodzą po niziołkach niosących tak dużo złota. Gdy skręcał w najbliższą drogę do domu Bena, wśród przechodniów odnalazł twarz gnoma, który prowadził Omberta do biura Greda. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, przecież gnom jak gnom może w miarę spokojnie spacerować w biały dzień po Coltlandzie. Jednak ten gnom wyraźnie rozglądał się za Ombertem aby nie zgubić go pośród wyższych ludzi, krasnoludów i elfów a jego bujna czupryna nie pozwalała mu na zbytnią subtelność. Ombert nie zastanawiał się długo. Znał Coltland od maleńkości i podróż przez zaułki oraz skróty były dla niego tylko niewielkim dyskomfortem, jeśli wręcz nie przyjemnością. Szybko zgubił "ogon" i upewniwszy się, że dom Bena jest "czysty" ruszył ku drzwiom. Zapukał odpowiednim kodem, którego Ben i tak mógł już nie pamiętać. Otworzył mu jednak i szybko wciągnął do środka. Gdy zamknął za sobą drzwi od razu przeszedł do rzeczy.
- Stary Ben zasięgnął języka to tu, to tam. Na pierwszy rzut oka stary Gred Giddin to poważany wśród kupców handlowiec, który zajmuje się transportem na większe odległości. Ma magazyny w Coltlandzie, kilku mniejszych okolicznych miastach i w Forcie Fox. Zaopatruje żołnierzy gubernatora w tkaniny na mundury, flagi oraz co tam jeszcze potrzebują. Drugą odnogą jego interesu jest pozyskiwanie składników dla czarodziei. Na tym zbija większe pieniądze. Jednak jego spokojna natura - tu Ben wykonał gest świadczący o tym, że wyraz spokojna należ ująć w cudzysłów - nie przeszkadza mu w zaopatrywaniu kilku szajek w broń i nie tylko. Słyszałeś zapewne o niedawnej nieudanej kontroli barona Mardika A'shula w firmie Geddina, która miała na celu odkrycie sekretów Greda. Mardik stracił prawie jedną dziesiątą swoich dóbr w napadach organizowanych przez Srebrne Lisy, osławioną już bandę, która grasuje nieopodal Coltlandu. - Ombert nie omieszkał pozwolić sobie na przywołanie kilku wspomnień wizerunku srebrnego sierściucha, którego ostatnio widywał w przelocie - Szajka zresztą zagrała na nowie nie tylko jemu ale też diuszesie Huul oraz siostrzeńcowi gubernatora, którego ośmieszyli - Ben machnął ręką na znak, że to mało ważna informacja - Jednak najciekawsze jest to, że ci rabusie unikają wzroku ludzkich wróżów i kapłanom Hextora. Gubernator wespół z wysokim kapłanem wyznaczyli po pięć tysięcy złota dla tych którzy przyczynią się do schwytania tej bandy. A teraz wisienka na torcie. Od pewnego czasu nasz znajomy Gred Geddin urządza sobie spacery po mieście. Nocne spacery. Ty najlepiej wiesz, że nie-ludzie nie mogą po zmroku poruszać się po miastach, wiele razy korzystałeś z benowego domu jako azylu przed patrolami. Jednak Gred ma legalną dwuosobową przepustkę. Nie wychodzi sam. Zawsze towarzyszy mu gnom... - Ben zmarszczył brwi i potarł skronie jakby mobilizując umysł do wysiłku - Gnom Ozin, albo Ozen. Wiem, że zwą go Kędziorem z powodu bujnych włosów. Nie znana mi jest natura owych podróży Geddina, wiem tylko, że dwa razy strażnicy na zachodniej bramie wypuszczali go aby wpuścić po kilku godzinach. Tyle wiem.
Ben najwyraźniej nie miał nastroju na ugoszczenie Omberta gdyż cała rozmowa odbyła się przy drzwiach wejściowych a Ben mówił szybko i cicho. Najwyraźniej miał gości lub ich oczekiwał. Możliwe, że gdzieś się spieszył. Ombert wiedział, że Ben nie żartuje ani go nie okłamuje. A jeśli nie wyczerpał jeszcze tematu to oznacza, że nie wie wszystkiego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 16:43, 11 Lut 2012 Powrót do góry

Większość informacji, które Ben przekazał niziołkowi były dla niego zbędne. Ombert był w istocie bardzo prosty, wiedział, że w umowie, jaką zawarł z Gredem nie było wzmianki na temat "nieczystych" interesów pracodawcy. Jedynym kruczkiem jaki miał mieć wpływ na umowę był fakt, że krasnoludem miała kierować wyłącznie jego własna chęć zemsty i odzyskania obrazu ukochanej. W przeciwnym wypadku krasnoludowi miało przyjść zapłacić jeszcze sześć tysięcy sztuk złota.
Ombert był zadowolony, ze większość informacji spłynęła po nim jak po kaczce, choć znów zaczął martwić go srebrny lis... Sam gnom Ozin, czy też może Ozen nie miał stanowić wyzwania dla złodzieja, w każdej chwili Ombert mógł przyszpilić go i zmusić do wyznania prawdy. Teraz jednak nie było na to czasu.
- Dzięki. - Powiedział krótko niziołek pieszczotliwie szturchając Bena. Wyszedł tak szybko jak się pojawił. Było jeszcze jasno i tłoczno.
Zatrzymał się jednak gdy drzwi domu Bena otworzyły się ponownie i Ben wyszeptał to o czym jednak zapomniał
- A co do samej fuchy, to fakt, był kiedyś pożar w magazynie Geddina, zginęło kilku pracowników i niejaka Tia Bethil o której wspominałeś. Faktem jest też, że podczas kontroli baron wywiózł jedną skrzynię z magazynu krasnoluda. Stary Ben by na twoim miejscu uważał.
Ben zniknął ponownie tym razem na dobre.
Ombert po raz kolejny spojrzał na tłumy coltlandczyków i pomyślał, że jest teraz idealna pora żeby zostać okradzionym na mieście - pomyślał, po czym ruszył pewnym krokiem do kraczmy Wesołka, gdzie miał nadzieję uzyskać resztę potrzebnych mu informacji na temat swojej - jak miał nadzieję - krótkiej misji. Krótkiej bo planował całą akcję przeprowadzić dziś wieczorem. Najpierw miał dowiedzieć się nieco o celu, potem zrobić rekonesans wokół obiektu do którego miał się włamać, zrobić zapas potrzebnych narzędzi, sprzętu i eliksirów, po czym wieczorem miał przystąpić do dzieła. Nic prostszego. Na razie jednak jego myśli o planie doskonałym przesłaniał strach przed napadem po drodze do Wesołka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 11:12, 12 Lut 2012 Powrót do góry

W "Wesołym Żonglerze"

Żar wprost lał się z nieba, choć jeszcze przed chwilą Ombert mógłby przysiąc, że dzień zapowiadał się na chłodniejszy. Ale cóż, było już przecież lato a do tego szósty dzień szóstego miesiąca. Ważne święto w kalendarzu ludzi - Hextorium. Dzień poświęcony bogu tyranii, ciemiężenia i dyktatury. Dzień znienawidzony przez wszystkich poza kapłanami złego bóstwa i władzą. Nawet niektórzy przedstawiciele rasy ludzi mniej otwarcie ignorowali to święto. Pod wieczór większość oficjeli z Coltlandu powinna się znaleźć w potężnej świątyni-twierdzy na południe od miasta więc był prawie pewien, że dziś jest wyśmienita okazja na włam... może nie tylko jeden?
Droga do "Wesołego Żonglera" przebiegła mu w spokojnej atmosferze przeplatanej z niewielką paranoją. Nie spotkał już kędzierzawego gnoma lecz odetchnął dopiero gdy rozsiadł się za stolikiem w lokalu kuzyna. Wesołek spoglądał na niego zza szynkwasu, na uderzonej części twarzy miał widoczną opuchliznę. Wyszczerzył zęby w wyraźnym uśmiechu lecz skrzywił się po chwili z bólu. Nalał dwa kufle piwa i dosiadł się do Omberta.
- Słyszałem, że wziąłeś zlecenie od Geddina - Tom chciał puścić wymowne oko ale wyszedł mu kolejny grymas - Cholera, słyszałem, że można się u niego nieźle ustawić, ale raczej to nie dla mnie. Nie trzeba mi tłumaczyć, że z bogatymi kupcami nie można igrać i powinno się utrzymywać do nich dystans. Moja rada - zrób to co masz zrobić i podziękuj mu grzecznie ale stanowczo. Czemu mówię ci to teraz? Wczoraj jakoś na to nie zwróciłem uwagi gdy sam Gred Geddin przyszedł na moje urodziny. Normalnie taka szycha nie zwróciłaby na mnie uwagi a tu taka niespodzianka. Powiedz mi czy gdybyś był jednym z bardziej majętnych kupców w tym mieście, który ma pełno pracowników i pomagierów to aby wynająć kogoś do roboty, poszedłbyś do niego sam? Coś mi tu śmierdzi i to bardziej niż zzieleniałe gówno orka leżące na patelni i przyprawione przez trolla.
Tom upił łyk piwa i spojrzał znad kufla na swego rozmówcę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 15:02, 12 Lut 2012 Powrót do góry

Maluch zamyślił się na chwile. Sam już nie wiedział czemu nagle wszystko zaczęło się tak komplikować. A zapowiadało się na łatwą robotę... Prosty włam, niezła gotówka, można było - jak to powiedział Wesołek "się u niego nieźle ustawić".
NIE! Dość tych myśli! - Krzyknął w duszy Ombert. Krzyczał sam na siebie. Być może były to efekty jego ostatniej przygody w Krypcie Trzech Króli, po której jeszcze chyba na dobre nie zdążył wypocząć, a być może po prostu zaczynał stawać się coraz większym odludkiem. - Nikt nie będzie mi psuł ochoty na zlecenie.
- Sam nie wiem Tom... - Westchnął ciężko, co pomogło mu złapać oddech i lekko dramatyczny efekt. Nie miał zamiaru słuchać rad ani Bena, ani Toma. Cóż, to się chyba nazywa młodość. Pewnie przyjdzie mu jej żałować, pewnie nie raz, ale puki co miał zlecenie i chciał je po prostu wykonać. Umowa była prosta - złoto za obraz - zupełnie jakby był jakimś cholernym malarzem, notabene znalazł w obecnej sytuacji pewne do niego podobieństwo - oboje byli artystami, dobrze opłacanymi par excellence. Zaczął swoje piwo. - Zrobie to co muszę i pewnie się wyniosę, czas pokażę. Tymczasem chciałem cię prosić, abyś przechował mi trochę gotówki. Chodźmy na zaplecze.

- Weź to i dobrze ukryj. - Wyciągnął pokaźną sakiewkę, którą sukcesywnie ukrył przed potencjalnymi rabusiami. Dla dobrego złodzieja jego skrytka nie była by wyzwaniem, sam pewnie dał by radę się okraść. Uśmiechnął się kątem ust, gdy o tym pomyślał.
W końcu nie bez powodu to mnie wybrano do tak ważnego i ciężkiego zadania. - Pomyślał kładąc wielką sakwę na jednej z pięciu baryłek z piwem stojących na zapleczu. - Na razie po prostu przechowaj. Za część tego zrobię sobie zapasy, część sobie zostawię, reszta pójdzie dla ciebie. - Zatrzymał się na chwile i spojrzał Wesołkowi głęboko w oczy. - Mam nadzieje, że mówię to niepotrzebnie, ale jakby coś się stało, za pieniądze, które ci zostawię będziesz musiał pomóc mi wydostać się z miejskiego loszku...
Po chwili patosu, nastąpiła chwila konsternacji, po czym, gdy do obu dotarło, że ostatnia kwestia Omberta zabrzmiała jak nieudolnie opowiedziana historyjka gnomiego barda o bohaterach, smokach i królewnach do wzięcia.
Ombery klepnął Toma po plecach tak mocno, że ten niemal nie wywrócił się na beczki.
- Powiedz mi "bracie", gzie dokładnie znajdę posiadłość barona Mardika A'Shula. Chciałem puki dzień zrobić rozeznanie w terenie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 9:55, 13 Lut 2012 Powrót do góry

Tom wyszczerzył oczy na widok sakwy i nie przeszkodziła mu w tym nawet opuchlizna. Pokręcił też głową na znak, że nadal mu się cała ta spawa nie podoba. Jednak po chwili wrócił stary dobry Tom Wesołek, który wzruszył ramionami i z uśmiechem rzekł
- Jasne, nie martw się ze mną nie zginiesz, a o żadnych lochach czy nawet loszkach nie wspominaj boś za dobry aby dać się złapać. Mardik A'Shul mówisz - podrapał się po głowie w zamyśleniu - Pamiętam jak kiedyś gościłem wędrowną trupę, która miała dać występ we dworku A'Shulów. Tak się złożyło, że mieli pokoje opłacone z góry na tydzień a do tego pełny serwis. Musiałem do tego wynająć dodatkowy personel. Na tej całej imprezie tak się spili, że musiałem po nich posłać powóz. Powóz, rozumiesz?! - Tom zauważył, że cała opowieść wcale nie pomaga Ombertowi a nawet zaczyna go powoli nudzi - Tak więc - ciągnął Wesołek - Jego domostwo znajduje się na samym końcu ulicy Północnej. Otoczona jest niewielkim ogrodem i jak dobrze pamiętam ogrodzona żywopłotem.
Tom nie zdążył nawet pożegnać kuzyna, który wyszedł zostawiając go z sakiewką pełną złota.

Ombert czuł się w swoim żywiole idąc na akcję. Nie przeszkadzał mu nawet upał, który wyludnił ulice. Spotkać można było tylko maruderów, którzy musieli gdzieś wyjść oraz ludzi przygotowujących się do wieczornego święta. Przy skręcie na Północną Ombert dostrzegł staruszka siedzącego na ławce przed swoim domem. Starzec skrywał głowę pod ogromnym żółtym kapeluszem. Niziołek dostrzegł, że skóra człowieka jest tak pomarszczona jak zasuszona śliwka. Dosłownie każdy milimetr twarzy zawierał jakąś bruzdę. Staruszek uniósł dłoń w geście pozdrowienia a na jego twarzy pojawił się bezzębny uśmiech. Odchylił on głowę do tyłu i zaśmiał się radośnie klepiąc po kolanach. Ombert minął go bez słowa dziwiąc się, że stał się z jakiegoś powodu obiektem kpiny starca.

<center>[link widoczny dla zalogowanych]</center>

Dotarł do wspomnianego przez Toma dworku barona. Rzeczywiście otoczony był on żywopłotem, który miał tylko jedną przerwę, w miejscu gdzie znajdowała się brama. Stał przy niej tylko jeden strażnik z psem. Sama rezydencja była jednopiętrowa ze skośnym brązowym dachem, który w popołudniowym słońcu wydawał się płonąć. Rezydencja miała sporo okien, które teraz były pouchylane ze względu na upał. Przed domem dumnie rosły różane krzewy. Złodziej obszedł żywopłot aby rozejrzeć się po tyłach domu. Szczęście się do niego uśmiechnęło. Całkiem niedaleko ogrodzenia stał rozklekotany stary powóz, najpewniej służba barona zapomniała o nim, gdyż wymontowano zeń co wartościowsze metalowe części i koła. Widać, że stał już tu dość długo. Ombert wdrapał się na niego i wyjrzał przez żywopłot. Wypłoszył tym kilka myszy, które zrobiły sobie gniazdo pod zydlem woźnicy. Łotrzyk cieszył się dwakroć. Po pierwsze mógł bez przeszkód rozejrzeć się po wnętrzu ogrodu a po drugie znalazł ewentualną drogę wejścia na teren. Po ogrodzie krążyło dwóch strażników. Na tyłach domu znajdowała się także psiarnia w której Ombert dostrzegł jeszcze co najmniej dwa psy skrywające się w przyjemnym chłodzie. Strażnicy nie zważali bardzo na otoczenie gdyż im również upał dawał się we znaki. Co jakiś czas skrywali się w cieniu domu i przystawali tam aby zamienić kilka zdań. Domostwo miało osobne wejście dla służby co niziołek odkrył widząc wychodzącą służkę niosącą kosz na zakupy. Głowę owiniętą miała białą chustą. Przemknęła szybko obok strażników, którzy posłali za nią kilka sprośnych uwag. Ombert dostrzegł, że zamek przy wejściu dla służby nie jest skomplikowany co go ucieszyło. Nagle zamarł. Coś otarło się o jego nogi i zeskoczyło na ziemię. Niziołek spojrzał pod nogi i dostrzegł znikający pod wozem platynowy ogon... małego psa albo... lisa. Psy z posiadłości poczęły ujadać w kierunku Omberta co zaalarmowało ospałych strażników. Jeden ruszył aby uspokoić psy, a drugi w kierunku niziołka. Ombert nie zastanawiał się długo i rzucił się do niespiesznej ucieczki aby czasem nie wzbudzić podejrzeń. Rozglądał się jeszcze za dziwnym białym, a może srebrnym zwierzakiem, który wywołał to całe zamieszanie ale nie dostrzegł go już.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pon 9:58, 13 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 19:27, 13 Lut 2012 Powrót do góry

Szlag - pomyślał Ombercik - ten lis zaczyna mnie irytować. Czuje, że cała ta "misja" wpędzi mnie w niezłą kabałę.
Tak, czy owak teraz nie zamierzał wracać do posiadłości. Miał do załatwienia jeszcze sprawę zakupów. Wszystko wskazywało na to, że wystarczą mu eliksiry. Najpierw jednak musiał wrócić do Toma po pieniądze. Ruszył w drogę do karczmy.
A co jeśli ten krasnolud chce rozpętać tu jakieś piekło? - Dziwna myśl przeszła mu przez głowę - Powinienem był lepiej słuchać Bena, wypytać go o te całe srebrne lisy, czy jak on to nazwał. Trudno, mój błąd!
To chyba teraz było jedyną rzeczą, która go martwiła. Samo włamanie i odzyskanie obrazu nie wyglądało na wyjątkowo trudne zajęcie. Czasem tylko zastanawiał się, czy rozpozna obraz, gdy go zobaczy. Ciężko było by mu na sercu, gdyby okazało się, że ukradł nie to co trzeba a większość zaliczki już przechędożył.
Nie ważne, wyjdzie w praniu - Ostatnia myśl przed wejściem do karczmy.
- Tom, Tom! Szybko chodźmy na zaplecze. - Mało dyskretnie oznajmił niziołek nie zatrzymując się nawet w drzwiach.

- Potrzebuje trochę pieniędzy. Sprawa wydaje się dość prosta. Wezmę siedemset pięćdziesiąt sztuk - Trzy ostatnie słowa wypowiedział tak cicho jakby ktoś za drzwiami podsłuchiwał o czym rozmawiają dwa dość pospolite niziołki.
Odebrał pieniądze od kuzyna, od razu schował je w bezpieczne miejsce.
- Trzymaj za mnie kciuki, wrócę przed świtem. - Nie czekając na pożegnanie wyszedł.
Teraz kierował się do sklepu, który kiedyś jego przyjaciel polecił mu tylko i wyłącznie z powodu na miłą dla nieludzi obsługę. Nie chciał wzbudzać jakichś podejrzeń. A nuż znalazł by się jakiś fanatyk wypytujący po co mu to, po co mu tamto...
Szybko czmychał między uliczkami, które o tej porze nie były już tak zaludnione jak wcześniej. Wszedł do środka. Był tu co prawda pierwszy raz, ale wiedział po co przyszedł, więc sprzedawca - podstarzały człowiek z wielkim czerwonym nosem - potraktował go dość instrumentalnie. Ten dał pieniądze, ten dał eliksiry. I wilk syty i owca cała.
W końcu, teraz pozostały mi dwa ostatnie etapy. - Pomyślał. - Najpierw włamię się i zabiorę po co przyszedłem, potem czmychnę stamtąd niewidzialny jak zawsze.
Ruszył w kierunku dworku, gdzie zamierzał poczekać do zmierzchu - zobaczyć czy coś miało się zmienić w rozkładzie straży, ewentualnie przeszukać dokładnie teren, znaleźć pułapki i takie tam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 10:52, 14 Lut 2012 Powrót do góry

Ombert obserwował z ukrycia jak baron wraz z małżonką i świtą wyruszają na uroczystości związane ze świętem. Towarzyszył im młody akolita Hextora i najpewniej prywatny mag. Niziołek ucieszył się w myślach widząc aż sześciu strażników, którzy stanowili kordon eskortujący barona do świątyni. Ilu ludzi mógł zatrudniać do ochrony baron? Zaraz miał się przekonać. Przy bramie stało teraz dwóch strażników z psami. Wkoło domostwa zaś krążyło dwóch kolejnych, również z czworonogami . Ombert z doświadczenia wiedział, że w domu może być najwyżej drugie tyle, ale spodziewał się maksymalnie dwóch zbrojnych i zaspaną służbę. Zresztą ludzka natura sprawiała, że gdy kota nie ma w domu, myszy harcują. Sądził więc, że strażnicy w domu nie zachowają należytej ostrożności.
Poza strażnikami z psami łotrzyk nie dostrzegł innych zabezpieczeń. Niestety okna w całej posiadłości zostały szczelnie pozamykane. Mógł wejść kominem lub drzwiami dla służby. Podejrzewał, że drzwi frontowe zaopatrzone są w skomplikowany zamek, a do tego mogą być strzeżone magicznie. Czy tylnego wejścia również mogła strzec magia? Wątpliwości Omberta rozwiał jakiś sługa który wyszedł przez nie na dwór aby się wysikać. Bystry wzrok niziołka zarejestrował szybko wnętrze oświetlone blaskiem magicznych latarni. W środku wyraźnie raczono się winem. Przy niewielkim prostokątnym stole siedziało dwóch strażników z mieczami opartymi o oparcia prostych krzeseł. Towarzyszył im ogolony na łyso mężczyzna, którego skóra na czaszce zabarwiona była na czerwono. Sługa - pewno stajenny - wrócił do środka zostawiając niedomknięte drzwi. Ombert dostrzegł, że pomiędzy drzwiami a stolikiem biesiadników jest wystarczająca ilość sprzętów, które zapewniły by mu bezpieczne przejście dalej, w głąb domostwa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 7:43, 15 Lut 2012 Powrót do góry

Niziołek wypił po jednym eliksirze skradania i ukrywania. Teraz był praktycznie nie do wykrycia - przynajmniej miał taką nadzieję. [link widoczny dla zalogowanych] ruszył w stronę wejścia dla służby. Sam żywopłot nie stanowił dla niego wyzwania, tym bardziej, że po drugim eliksirze czuł się praktycznie [link widoczny dla zalogowanych]. (Gdyby nie eliksiry już bym siedział w loszku.)
Wstępnie zamierzał prześlizgnąć się przez uchylone drzwi i ukryć za jakimś sprzętem. O wiele łatwiej by było gdyby od razu miał klucze do wszystkich pomieszczeń. Może któryś z obecnych w sali posiadał takowe...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 8:28, 15 Lut 2012 Powrót do góry

Dotarcie do drzwi nie sprawiło niziołkowi problemów. Wybrał po prostu odpowiedni moment aby minąć strażników z psami. Cicho wśliznął się do środka i skrył za beczką. Biesiada służby trwała w najlepsze. Do nozdrzy Omberta dotarł o razu kwaśny zapach cienkiego wina. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie było zbyt wielkie, nawet jak dla niedużego niziołka. Miało jedno wyjście, prowadzące wgłąb pomieszczenia, drugie wyglądajace na wejście do składziku oraz schody prowadzące na górę. Najpewniej były to drogi, którymi poruszała się li tylko służba. Ombert skonstatował, że libacja chyli się już chyba ku końcowi gdyż nagle nastała cisza. Wyjrzał zza swojej osłony i dostrzegł, że dwaj strażnicy, oraz stajenny przysypiają powoli. Jedynie mąż o czerwonej łysinie zachowywał przytomność umysłu. Łotrzyk dostrzegł jak człowiek trzyma rękę z kubkiem pod stołem i wylewa spokojnie jego zawartość w szczelinę między deskami. Szybko myślący niziołek zrozumiał, że ów człowiek kimkolwiek był, stanowił jego konkurencję! Nagle jeden ze strażników osunął się z krzesła i spadając na ziemię potrącił metalowy kubek, który spadł wraz z nim. Narobił przy tym nie mało hałasu Z góry dało się słyszeć pośpieszne kroki, obutych nóg. Ombert przywarł plecami do beczki i przez szparę między nią a ścianą obserwował przebieg wydarzeń. W duchu błagał los aby ten człek kimkolwiek był przybył tu po coś innego niźli obraz.
- Co do stu diabłów wy tu wyczy... - głos strażnika, który zszedł po schodach uwiązł w gardle po tym jak czerwonogłowy zdzielił go pięścią w krtań. Strażnik padł nieprzytomny na podłogę. Drugi strażnik nie zdążył chwycić za miecz gdy dwa ciosy spadły na jego brzuch i głowę. Odbił się tylko od ściany i znieruchomiał na deskach. Czerwonogłowy jak gdyby nigdy nic ruszył schodami na górę zostawiając Omberta samego z nieprzytomnymi strażnikami...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 9:54, 15 Lut 2012 Powrót do góry

Tysiąc myśli na raz naszło niziołka, a miał tylko moment żeby się zastanowić. Raz kozie śmierć, w razie czego dojdzie do starcia.
- Stój... - Szepnął zanim ten zniknął na górze. - - Tu jestem. - Niziołek wyłonił się z cienia. Gdy tylko człowiek się odwrócił Ombert kontynuował. - Widzę, że nie jesteś z obsługi, ja też nie. Przyszedłem tu po pewien obraz, jeśli nie przyszedłeś w tym samym celu - proponuje współpracę.
Żeby się zgodził - pomyślał. Nie chciał komplikować swojej misji, los chciał jednak inaczej.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. W razie gdyby człowiek chciał go zaatakować znalazł sobie miejsce w którym mógłby schować się przed jego wzrokiem i przemieszczać niewidoczny dla oka czerwonogłowego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 11:53, 15 Lut 2012 Powrót do góry

Czerwonogłowy był wyraźnie zaskoczony. Spojrzał na niewielkiego człowieczka z uniesioną brwią. Mierzył go przez chwilę wzrokiem jakby rozważając dalsze posunięcie.
- Obraz. - rzekł jakby do siebie w dalszym zamyśleniu - Nie panie, nie przyszedłem tu po obraz. Przyszedłem tu aby uratować pewną duszę od zatracenia. - słowa czerwonogłowego były równie zaskakujące co jego głos. Ombert nigdy nie spotkał tak opanowanego i za razem przerażającego tembru. Nagle dało się słyszeć odległy, ale wyraźny dźwięk tłuczonego szkła. Człowiek nasłuchiwał przez moment po czym rzekł - Jesteś tu sam mój panie? Jeśli nie jest twym zamiarem mnie oszukać to cóż, może nie wchodźmy sobie w drogę. Niech Miłość, Piękno i Dobroć będą z tobą panie. - czerwonogłowy skłonił się Ombertowi i odwrócił się z zamiarem wejścia na górę.
Ombert również [link widoczny dla zalogowanych]. Był prawie pewny, że dźwięk tłuczonego szkła dochodził z parteru po jego lewej stronie. To tam prowadziły drzwi, które sklasyfikował jako przejście w głąb domostwa. Teraz gdy czerwonogłowy prawie zniknął na górze, do uszu niziołka dotarły dźwięki, jakby ktoś szedł najpierw po szkle a potem cicho klął. Kroki były lekkie, podobne do jego stąpania. Najwyraźniej dzisiejszej nocy złodzieje nie próżnowali...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin