FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Mroczne zaułki Coltlandu - WĄTEK GŁÓWNY Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 12:07, 15 Lut 2012 Powrót do góry

A idź sobie w cholerę, nie jesteś mi potrzebny. - Pomyślał Ombert więcej się nie odzywając. Ruszył [link widoczny dla zalogowanych] za człowiekiem [link widoczny dla zalogowanych] się skutecznie przed jego oczami.
Mistrzowie przodem. - Pomyślał wymijając mnicha na schodach. Szedł na górę, tam liczył znaleźć komnaty barona, w nich pewnie przechowuje obrazy...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 12:45, 15 Lut 2012 Powrót do góry

Schody były drewniane, ale pod lekkim chodem Omberta nie wydobyło się żadne skrzypnięcie. Niziołek szedł w cieniu czerwonogłowego, jak podejrzewał jakiegoś mnicha. Człowiek poruszał się równie bezszelestnie co Ombert. Jednak ów ktoś, kto wlazł przez stłuczone okno nie potrafił zachowywać się aż tak cicho. To jedno. Druga sprawa, która zaczęła martwić złodzieja to kwestia czasu gdy strażnicy z zewnątrz dostrzegą wybitą szybę.
Na razie jednak nikt nie wszczął alarmu.
Znaleźli się w długim korytarzu, z oknem na samym jego końcu. Ombert rozglądał się po płótnach i gobelinach zdobiących ściany, ale żaden nie przypominał portretu elfki. Po obu stronach korytarza znajdowały się cztery pary drzwi. Mnich idący przed niziołkiem zaglądał do każdych z osobna. Ombert chcąc czy nie czynił podobnie... tuż za nim.
Pierwsze cztery pokoje wyglądały na całkowicie nieużywane. Były to chyba pokoje gościnne. Niziołek nie znalazł w nich tego czego szukał. Czerwonogłowy również. Dopiero będąc w połowie korytarza Ombert spostrzegł, że na końcu korytarza również są schody i że ktoś po nich właśnie wchodzi. Gdy mnich zniknął w piątym pokoju Ombert skrył się za futryną i obserwował kolejnego nieproszonego gościa. Prawie zgrzytnął zębami gdy dostrzegł znajomego sobie niziołka. To był ten sam, którego pobił kilka dni temu w sprawie zaproszenia do zabawy Mistrza Gry. To był ten sam, który uciekł po tym jak nasłał na Omberta kilku zbirów... niby strażników miejskich. Co u czorta on tu robi? Przez myśli niziołka przeszło milion myśli i drugi milion możliwych odpowiedzi.
Złodziej spojrzał przez ramię gdy niziołek zaczął gmerać w najbliższych sobie drzwiach. Światło księżyca całkiem dobrze oświetlało pomieszczenie i złodziej mógł widzieć prawie idealnie. Mnich stał wpatrzony w kawał potężnego, kwadratowego kamienia. Był on wysoki na ponad półtora metra, szeroki na około metr i gruby na długość ręki niziołka. Najgorsze jednak było to, że był to kolorowy kamienioryt, przedstawiający tę cholerną elfią pannę i z pewnością ważył ze dwie tony. Ombert był pewien, że to właśnie jest cel jego zlecenia... najwyraźniej mnich też się nim interesował. Czerwonogłowy stał przed kamieniorytem ze złożonymi dłońmi i wyglądał jakby oddawał jakiś hołd wizerunkowi elfki. Chwilę później mnich usiadł w pozycji lotosu i począł jakąś medytację. Ombert skrzywił się i przypomniał sobie o konkurencji. Drugi niziołek właśnie zabierał się do zabezpieczonych zamkiem drzwi na przeciwko pomieszczenia w którym skrył się Ombert. Był tak bezbronny jak dziecko w kołysce gdyż najwidoczniej nawet nie był świadom obecności kogokolwiek w domostwie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 13:03, 15 Lut 2012 Powrót do góry

- Dobra, dość tego! - Niziołek złapał się za usta kiedy uświadomił sobie, że prawie wykrzyczał to zdanie. Rozejrzał się szybko, po czym wszedł za mnichem do pomieszczenia. Zamknął drzwi.
- Wydaje mi się, że powinniśmy chwile porozmawiać czerwonogłowy. Wszystko wskazuje na to, że przybyliśmy tu jednak w tym samym celu. Z nami jest ktoś jeszcze, kto za chwile pewnie też tu po to przyjdzie. Wydaje mi się, że wiem na temat swojego zlecenia mniej niż powinienem wiedzieć. Co to za kamień? Jaką duszę chcesz uratować?
Ombert wiedział, że trzeci włamywacz będzie przysparzał tylko dodatkowe kłopoty, z resztą pewnie zaraz okaże się, że i on nie wie nic, o ile właściwie wie po co tutaj przyszedł. Jedyną deską ratunku miał się okazać czerwonogłowy mnich.
Nic więcej nie dało się wymyślić. Powoli zaczynało go to wszystko irytować. Po co ten cholerny krasnolud wysyłał go tu skoro oczywistym jest, że i tak sam nie dał by rady choćby ruszyć tego kamienia, a co dopiero mówić o cichym wykradaniu go z rezydencji barona i przetransportowaniu go do jego magazynu.
Jeśli teraz nie okaże się o co w tym wszystkim chodzi Ombert planował nie mieszać się w tą sprawę więcej. Gred go oszukał, więc nie będzie czuł się winny jeśli nie wywiąże się z obowiązków. Wszystko zależało od mnicha...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 22:44, 15 Lut 2012 Powrót do góry

Mnich, który zdawał się Ombertowi zastygnąć w bezruchu na wieki, a na pewno na dłużej niż niziołek tego by chciał otworzył oczy dopiero po długiej chwili. Spojrzał na Omberta bardzo stanowczo i poważnie po czym rzekł spokojnie
- Nie da się powstrzymać kręgów na wodzie gdy wpadnie do niej kamień. Ale czyż nie można złapać kamienia aby nie wpadł do wody - mnich wykonał ruch ręką jakby łapał ów kamień. - Świat ten jak wszystko posiada swoje prawidła, jednak gdy tylko się chce można je obejść nie naruszając kolei rzeczy. Czasem trzeba być silnym a czasem tylko sprytnym. Zapytałeś więc winien jestem ci pomoc. Mój zakon nigdy jej nie odmawia. Jednym z naszych praw jest też mówienie prawdy, a gdy nie możemy jej zdradzić milczymy. Miej więc na uwadze to, że nie milczę, a więc i nie kłamię. Elfie dziecię zagubiło się pośród burz i wichrów tego świata. Zboczyło z drogi jaką wybrano dla niej. Lecz nie był to jej wybór. Zły i zdeprawowany byt nią kierował chcąc siłą przedrzeć się do tego świata. Mamił i kusił. Zebrała więc grupę zaślepionych jak ona aby odprawić rytuał. - mnich mówił ale Ombert słuchał go tylko jednym uchem. Drugim nasłuchiwał co wyprawia tamten wredny niziołek. Chyba poszedł dalej, a więc mieli jeszcze chwilę czasu - Jednakże wiedz, że każdy z nas podzielony jest na dwie połowy - mnich złączył swoje zaciśnięte pięści aby plastycznie zademonstrować to łotrzykowi - Jedni potrafią żyć utrzymując je w równowadze, inni hołdują lepszej połowie Dobru, Miłości i Pięknu a inni czczą tę gorszą Zło, Zawiść i Deprawację. Jednak nie sposób nigdy pozbyć się żadnej z nich na zawsze. Dlatego podczas rytuału doszła do głosu ta lepsza strona elfiego dziecięcia i uwięziła tu bestię. Niestety cena była wysoka. Jedyne co po niej pozostało to cień, wspomnienie, które przybyło do mnie w wołaniu o pomoc. - mnich skłonił się nisko portretowi elfki. Z początku Ombert myślał, że to kolejne marnowanie cennego czasu, ale po chwili dostrzegł srebrnego lisa wychodzącego zza kamiennego bloku. Mógł go teraz obejrzeć w całej okazałości. Szczupły pysk pokrywała szczecina, która zdawała się świecić światłem księżyca. Zwierze dumnie stąpało na czterech łapach a zielone oczy wlepiało w oblicze niziołka.
- Ona wezwała tu także ciebie, abyś jej chronił. Wielu chce odkryć sekrety jakie zna zło uwięzione tu wraz z nią. Cierpi gdy mag gospodarza tego domu próbuje przeniknąć przez kamienną fortecę jaką wkoło siebie wybudowała. Nie tylko baron pożąda tej wiedzy. Jest wielu innych. Z pewnością masz coś co pomoże ci w tym po co cię tu przysłano, choć z pozoru możesz o tym nie wiedzieć. - lis... a raczej lisiczka podeszła do Omberta i obwąchała go z dystansem. Dotknęła po chwili nosem jego małego plecaka i odstąpiła kilka kroków.
- Teraz pozwól, że ja zadam ci pytanie, mój panie. Jeśli ja ci pomogę, czy ty jesteś skory pomoc jej?
Pytanie zawisło w powietrzu a Ombert usłyszał kroki na korytarzu. Widocznie jego konkurent poczuł się bezpieczniej niż powinien i zaniechał wszelkiej ostrożności. Nawet pogwizdywał sobie! Z pewnością sprawdzał już ostatnie drzwi i za chwile dotrze do nich. Ombert zamknął oczy w bezradności gdy po chwili usłyszał szczekanie psów i ciężkie kroki na schodach. Szybko zwrócił spojrzenie w stronę drzwi a potem okna. Kalkulował w myślach co począć. Drzwi można było zabarykadować i cokolwiek planował mnich doprowadzić do końca. Mógł też umknąć przez ono i zostawić mnicha samemu sobie. Cały czas nie wiedział jaką rolę w tym grał krasnolud, który go wynajął, ale władował go w niezłe tarapaty. Sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej gdy do środka wpadł drugi niziołek. Był zaskoczony tylko przez chwilę. Szybko zamknął za sobą drzwi i przywarł do nich plecami.
- Cholera - wyszeptał wyraźnie przerażony - Gred mofił ze dom besie cysty ze strasnisy zajesi bedą cym innym. Slag by to! - wyseplenił po swojemu a w jego oczach malowała się istna panika. Nie tyle co bał się strażników, on najwyraźniej bał się Omberta...

[Wybacz, że trochę pchnąłem akcję do przodu... tak brutalnie ale wpadłem w jakiś nieopisany trans Wink]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 2:04, 16 Lut 2012 Powrót do góry

W tym momencie obecność drugiego niziołka spłynęła po Ombercie jak po kaczce. Myślał dość intensywnie i choć nie szło mu to najlepiej próbował dojść od początku do końca.
Gred miał świadomość tego co robi, tego, że wysyła go tu po coś czego on sam nie da rady "odzyskać" metodami konwencjonalnymi. Krasnolud wiedział, że jutro rano nie zobaczy kamiennego bloku na swoim biurku. Do pomocy w wykonaniu zadania dał mu tylko trzy tysiące sztuk złota i...
- Pierścień... - Wymamrotał pod nosem niziołek sięgając do ukrytej kieszonki w plecaku w którym schował błyskotkę. Wyciągnął go i podał mnichowi.
- Nie wiem jak to może pomóc, ale innych pomysłów nie mam. - Mówiąc to uśmiechnął się do mnicha jakby chcąc mu przekazać, że jest skory pomóc w tej sprawie. Tylko, czy mnich to zrozumiał? Ombert nie widział nigdy uśmiechającego się mnicha. Ten jak to mieli w zwyczaju stał z poważną miną patrząc na pierścień. Nie wyglądał nawet jakby chciał zareagować na propozycje niziołka.
No, ale cóż, tacy już są ci mnisi - pomyslał - Ważne, że wszystko dla miłości piękna i tak dalej. - Zaśmiał się czekając na to jak dalej rozwinie się sytuacja.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Czw 14:22, 04 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 10:25, 17 Lut 2012 Powrót do góry

Mnich wystawił otwartą dłoń, na której niziołek położył pierścień. Przez chwilę wpatrywał się weń jakby kontemplując jego przeznaczenie. Wreszcie spojrzał na Omberta i podziękował skinieniem głowy.
- Ułatwi to wiele, ale nasza praca jeszcze nie skończona mój panie. - rzekł wreszcie mnich. Najwidoczniej obecność drugiego niziołka również nie obchodziła czerwonogłowego.
- Hej - zaczął sepleniący maluch - Nie fiem cy fiecie ale tam sukają nas usbrojeni luzie! S psami! - rozłożył ręce w geście bezradności i ruszył w stronę okna, aby po prostu zwiać. Nim jednak minął mnicha ten chwycił go zwinnie za ramię i rzekł spokojnie
- Masz w sobie mało równowagi mój panie. Sprawy tego świata cię nie dotyczą. Tak sądzisz. Chowasz głowę w piasek gdy reszta ciała wystawiona jest na niebezpieczeństwo.
- Odcep sie - wycedził niziołek - Wies jak pses niego mnie nasywają? Sypki! Kidys miałem dobre imie i byłem powasany. A teras smieją sie i wołają Sypki! - niziołek próbował się oswobodzić z uścisku mnicha ale na nic mu się to zdało. Sam czerwonogłowy zamknął na chwilę oczy jakby skupiając się na jakiejś modlitwie. Ombert poczuł dziwną elektryzację powietrza. Znał już to uczucie gdy wraz z Glimem i Shivą byli w labiryncie Mistrza Gry. Mnich rzucał zaklęcie. Gdy otworzył oczy te zalśniły nikłym blaskiem a czerwonogłowy dotknął dwoma palcami czoła Sypkiego. Niziołek jakby odmieniony spojrzał na całą sytuację.
- Sprófuję wam pomóf - rzekł w lekkiej hipnozie. Mnich kiwnął głową i rzekł do Omberta
- Muszę poprosić cię o dwie rzeczy mój panie. Pierwsza to aby wszystko się powiodło to nikt nie może mi przeszkodzić w koncentracji. Musicie powstrzymać strażników. Druga... o drugą poproszę cię jeśli wszystko się uda. - kiwnął głową do Sypkiego a ten wyjął z plecaka małą składaną kuszę i załadował do niej bełt. Najwidoczniej był pod wpływem jakiegoś zaklęcia kontrolującego umysł. Sam Sypki raczej nigdy nie naraziłby swego życia tak za darmo. Ombert zastanawiał się czy on by tak uczynił? Rozejrzał się jednak po pokoju. Poza kamiennym obrazem było tam posłane łóżko, toaletka z lustrem o mosiężnych zdobieniach, dwa krzesła wykonane na południu i drewniana skrzynia wzmocniona metalem, zabezpieczona zamkiem. Jeśli chcą zyskać na czasie to najlepiej zabarykadować drzwi ciężkim łóżkiem. Omberta jednak kusiło okno. Zrozumiał, że ucieczka może być już niemożliwa gdy usłyszał głos jednego ze strażników.
- Wezwijcie straż miejską. Intruzi pozbawili przytomności czterech naszych! Przeszukać dom i spuścić psy!.
Po chwili ujadanie czworonogów dało się słyszeć pod oknami rezydencji. Sypki spojrzał wyczekująco na Omberta a na jego twarzy malował się nienaturalny spokój.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pią 10:26, 17 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 15:07, 17 Lut 2012 Powrót do góry

- No to do dzieła panowie. - Ombert dopiero teraz poczuł coś w rodzaju przywództwa duchowego. Poczuł, że na tym świecie jest jeszcze miejsce dla "uczciwego złodzieja" takiego jak on. Misja w imię dobroci, piękna i tak dalej. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
W pierwszej chwili niziołek wahał się, czy nie podjąć walki ze strażnikami, ale bohaterska śmierć nie była by mu aż tak na rękę. Z drugiej strony - za co ugryzł się w język - zastanawiał się, czy Sypki nie może wziąć ogona na siebie, kiedy ci spokojnie będą tutaj dokonywać wielkich rzeczy. To nie był by taki głupi pomysł, ale nawet taki rzezimieszek jak Sypki nie zasłużył sobie na śmierć w imię ideałów których nie rozumiał. To znaczy nie rozumiał ich prawdopodobnie, bo puki co nawet Ombert nie do końca wiedział co się dzieje. No dobra, nie okłamujmy się, nie miał o tym zielonego pojęcia.
Plan był prosty. Jednym szybkim skokiem znalazł się koło drzwi. W ręku miał już wyciągnięte wytrychy, którymi już po chwili [link widoczny dla zalogowanych] zamek w drzwiach.
Raz kurna kozie śmierć. - Pomyślał łamiąc w zamku jeden ze swoich ulubionych wytrychów. To miało im dać trochę czasu zanim tępi strażnicy zorientują się, że o wiele łatwiej im będzie wejść z drzwiami niż przez nie.
- Dalej Sypki, pomóż mi! - Wykrzyczał władczym tonem. - To łóżko samo się tam nie przesunie.
Teraz tylko pozostawało modlić się, najlepiej do wszystkich bóstw na raz, no, może poza Hextorem, hehe. Wszystko było w rękach mnicha.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Pią 15:09, 17 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 10:07, 18 Lut 2012 Powrót do góry

Sypki rychło począł pomagać Ombertowi w przesuwaniu łóżka. Szło im całkiem nieźle, choć trochę przy tym hałasowali. Nie było jednak już sensu się ukrywać gdyż strażnicy poczęli dobijać się do drzwi ich pokoju. Tuż po chwili łóżko stanęło na swoim miejscu. Ombert spojrzał na mnicha w oczekiwaniu. Czerwonogłowy tymczasem słysząc o tym, że wezwano straże wstał i podszedł do okna. Ombert zaniepokojony, że mnich chce po prostu uciec podszedł do niego. Człowiek wyjrzał przez okno spokojnie i zamknął oczy w kolejnej koncentracji. Widząc było jak strażnika wybiegającego przez bramę. Najpewniej wyruszył aby wezwać pomoc. Ombert znów poczuł Moc w otoczeniu mnicha. Nie minęła chwila jak obok wybiegającego strażnika pojawił się wizerunek dwóch zamaskowanych ludzi, którzy najpierw zatrzymali się w trwodze przed zauważeniem a potem czmychnęli w boczną uliczkę. Strażnik dał się złapać w ten fortel i zamiast biec powiadomić straże ruszył za stworzonymi przez mnicha cieniami.
- Ta niewinna sztuczka da nam panie chwilę więcej. Piasek w klepsydrze przesypuje się nieubłaganie a my nie potrafimy go zatrzymać. Trzeba więc dosypywać piasku, nieprawdaż? - Ombert po raz pierwszy dostrzegł cień uśmiechu na twarzy mnicha. Uspokoił się trochę i sprawdził co się dzieje z drzwiami. Sypki cierpliwie czekał na rozwój wydarzeń. Strażnik przy drzwiach klął na czym świat stoi nie mogąc dopasować klucza. Czerwonogłowy wrócił do swej medytacyjnej pozycji przed kamieniorytem. Pierścień położył sobie na kolanach. Tymczasem strażnik ryknął.
- Ława z drugiego pokoju! Dajcie ławę! Wyważymy te przeklęte drzwi.
Nie trzeba było długo czekać. Po chwili drewno zatrzęsło się od uderzenia. Konstrukcja była solidna ale siła co najmniej dwóch ludzi mogła ją szybko złamać. Sypki wycelował swoją kuszę w stronę wejścia. Mnich odpłynął w medytacji. Ombert również czekał. Nie wiedział ile czasu zajmie mnichowi rytuał, czy cokolwiek to było. Kolejne uderzenie sprawiło, że posypał się tynk z sufitu. Futryna zatrzeszczała niebezpiecznie.
- Eliksir! Chlej to Mory! Na Hextora chlej to szybciej te drzwi już prawie puszczają!
Psy pod drzwiami szczekały w podekscytowaniu. Kolejne uderzenie było dużo mocniejsze. drzwi pękły w zawiasach i padły na leżące przed nimi łóżko. Psy od razu wskoczyły na nie ryjąc pazurami drewno. Ombert i Sypki wypuścili swoje pociski. Sypki trafił futrynę, która przed chwilą ustąpiła pod ławą trzymaną przez strażników. Strzała Omberta wbiła się w kark jednego z psów, który zaskomlał żałośnie. Jednak to chyba go tylko bardziej rozjuszyło.

Inicjatywa.

[link widoczny dla zalogowanych]


Sypki - 17
Psy (a i b) - 14
Ombert - 11
Stażnicy (1,2,3) - 9

RUNDA 1

Sypki ponownie załadował kuszę i wymierzył w ranionego już psa. Bełt niziołka przeszył głowę zwierzaka, który po prostu stoczył się na leżące pod drzwiami łóżko. Drugi czworonóg rzucił się na Omberta. Jego kły [link widoczny dla zalogowanych] w ramieniu niziołka, z którego [link widoczny dla zalogowanych] krew.

Strażnicy średni rozmiar, KP 13. Pies, średnie zwierzę KP 16. PAMIĘTAJ o ewentualnej aktualizacji mapki (gdy się poruszasz itp).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Sob 12:59, 18 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 18:34, 18 Lut 2012 Powrót do góry

Niziołek wręcz wrzasnął z bólu, miał nadzieję, że nie przyjdzie mu tu dzisiaj zginąć. Strażników było dużo a pomysłów mało.
Szybkim, ale ostrożnym ruchem cofnął się trochę od psa (1.5 m krok) jednocześnie naciągając cięciwę. Szybko wycelował i [link widoczny dla zalogowanych] strzałę, jednak ta wbiła się w ścianę za strażnikiem (numer dwa).

Image


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 10:30, 19 Lut 2012 Powrót do góry

Strażnicy wpadli do pomieszczenia. Dwóch dopadło Sypkiego a trzeci podbiegł do mnicha. Przystawił mu miecz do szyi i ryknął
- Poddajcie się! Albo jego czerwo... - nie zdążył dokończyć gdy na plecach wylądował mu srebrzysty kłębek kłaków a białe kły i ostre pazury szarpały jego kark. Po chwili nieskazitelnie białe futro lisicy pokryło się szkarłatem.
W tym samym czasie dwóch pozostałych strażników. Pierwszy chybił i to bardzo. Widać nie był najlepszym szermierzem. Jednak drugi trafił niziołka prosto w nieosłoniętą zbroją część szyi. Krew trysnęła z rany a Sypki padł jak długi u stóp Omberta.

Runda 2

[link widoczny dla zalogowanych]

Inicjatywa.

Lisica - 16
Pies (b) - 14
Ombert - 11
Strażnicy (1,3) - 9

Lisiczka nie dawała się zrzucić strażnikowi i celnym ugryzieniem wyrwała mu z szyi kawałek ciała. Mężczyzna zatoczył się i przyciskając broczącą krwią ranę osunął się po ścianie. Mamrotał coś, że nie chce tak głupio umierać. Pies czując krew w powietrzu zaczął szaleć jeszcze bardziej. Rzucił się na lisicę, która jednak zwinnie uskoczyła przed jego pyskiem.
Dwaj strażnicy zawahali się przez chwilę zanim zaatakowali niziołka. Pierwszy podszedł do malucha i wyprowadził [link widoczny dla zalogowanych]. Jego umiejętności szermierza nie poprawiły się jednak od ostatniego czasu. Mały niziołek był dla niego zbyt małym celem. Drugi ramię w ramię z towarzyszem popełnił jego [link widoczny dla zalogowanych]. Zaatakował w ten sam głupi sposób, przez co Ombert nadal był po tej stronie swej egzystencji.
Tymczasem medytujący mnich począł wydawać dziwne dźwięki. Coś mruczał i mantrował. Ombert rzucił okiem w stronę czerwonogłowego. Pierścień do tej pory leżący na kolanach mnicha teraz unosił się na wysokości twarzy człowieka. Zaś kamienioryt... cóż niziołkowi wydawało się, że się lekko poruszył...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 10:36, 19 Lut 2012 Powrót do góry

Ombert jednym sprawnym ruchem zarzucił łuk na plecy jednocześnie wyciągając z za paska buzdygan.
- Masz! - Wrzasnął atakując, jednak kostnica dalej nie przynosiła Markowi dobrych rzutów. Buzdygan [link widoczny dla zalogowanych] cel.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Nie 10:36, 19 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 10:51, 19 Lut 2012 Powrót do góry

Tak jak MG napisał wcześniej obaj strażnicy chybili niziołka. Ombert odetchnął z ulgą mając tym razem kostnicę po swojej stronie.

Runda 3

Tymczasem srebrno-czerwona lisica stawiała czoła większemu od siebie psu. rzuciła się na niego i wbiła swoje zęby w jego kark. Pies zaskomlał lecz nie był dłużny przeciwniczce. Zwarli się w śmiertelnym tańcu. Pies wykorzystał swój wzrost i masę ciała aby przewrócić lisiczkę. Jego ociekający krwią i śliną pysk kłapał raz za razem nad gardłem srebrnogrzywej. Jednak jej zwinność pozwoliła uniknąć zranienia.
Z kamieniorytem działo się coraz więcej. Podłoga w pokoju drgnęła gdy potężny kamień uniósł się na chwilę i opadł. Nie rozproszyło to medytacji mnicha a nawet pomogło Ombertowi. Strażnicy zachwiali się rownież i niziołek modlił się do bogów kostnicy aby ten atak był celny gdyż upatrzył sobie newralgiczny punkt na ciele strażnika [możesz zaatakować ukradkowo, strażnik ma teraz takie samo KP (i tak ma +0 ze ZR) ale traktuję ich jako pozbawionych premii ze ZR. Mapka bez zmian]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 10:55, 19 Lut 2012 Powrót do góry

Po raz kolejny Ombert zaatakował strażnika (1). Tym razem jego buzdygan [link widoczny dla zalogowanych] celu [link widoczny dla zalogowanych] człowieka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 11:04, 19 Lut 2012 Powrót do góry

Buzdygan Omberta zgruchotał żebra strażnika, który po prostu padł na plecy i znieruchomiał. Drugi człowiek jakby wyczekując na posiłki z miasta nie rezygnował. Wziął potężny zamach jednak Ombert [link widoczny dla zalogowanych] ten cios swoim buzdyganem.

Runda 3

Lisiczka wykorzystawszy swoją smukłą budowę, wydostała się spod cielska psa i sama wskoczyła na jego grzbiet. Chwilę później pies wydał ostatnie tchnienie gdy zacisnęła swoje szczęki na jego szyi.
Mnich odstawiał niemały spektakl. Kamienioryt lewitował teraz wespół z pierścieniem a nawet począł obracać się w powietrzu wokół własnej osi. Mnich niewzruszenie nadal medytował. Ombert nie mógł go teraz zawieść...

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 11:08, 19 Lut 2012 Powrót do góry

Chyba śnie - pomyślał Ombert zapatrzony w lewitujący obelisk. Na całe szczęście dla strażnika też była to nowość. W końcu jednak niziołek przypomniał sobie po co tu jest. [link widoczny dla zalogowanych] ostatniego przeciwnika zadając mu [link widoczny dla zalogowanych].


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 11:25, 19 Lut 2012 Powrót do góry

Stażnik próbował ustać na nogach gdy buzdygan niziołka walnął go potężnie w brzuch. Zwymiotował tylko zawartość swojego żołądka na deski obok Omberta i przewrócił się kuląc w pozycji embrionalnej. Ombert wiedział, że wyłączył go z aktywnej walki. [zarobiłeś 400PD i chyba +1 poziom]
Tymczasem mnich nie przestawał w czynieniu cudów. Kamienny obraz wirował coraz szybciej. Ombert wyjrzał przez okno aby sprawdzić czy do rezydencji nie wdziera się więcej przeciwników. Na szczęście nie.
Kamienioryt wirował i wirował. Manta czerwonogłowego stawała się szybsza i niziołkowi zdawało się, że to ona napędza kamień. Gdy zdawało się, że nie jest możliwym aby kamień poruszał się jeszcze szybciej zatrzymał się on nagle tak jakby chwyciła go niewidzialna dłoń. Jednak obraz nie przedstawiał już ponętnej elfki. Zmienił się drastycznie. Teraz z martwego, zimnego i nieruchomego kamienia spoglądał na nich przerażający [link widoczny dla zalogowanych].
Mnich powoli otworzył oczy i rzekł cicho.
- Znasz moje żądania... Nie nie oddam ci nic w zamian... Ja stawiam warunki... Nie możesz nic żądać... Uwolnij tę biedną dusze... - zrobił chwilę przerwy jakby słuchając odpowiedzi - Śmiesz mnie kusić? Mnie brata drugiego kręgu wtajemniczeń Vergora! - Mnich wymówiwszy swoje imię zbladł. Wpadł w zasadzkę bestii, która poruszyła się na obrazie. Jej uzbrojony w ostre zęby pysk wystrzelił w kierunku Vergora i wbił się z mocą w jego chude ramię. Mnich krzyknął przez zęby i próbował się wyzwolić z tego uścisku. Sam dom barona zatrząsł się w powałach a drewniane elementy objął w swoje posiadanie ogień! Ombert odskoczył od skrzyni przy której stał i od drewnianej futryny okna. Drzwi i łóżko też płonęły. Vergor szarpał się z demonem. Niziołek nie wiedział jak może pomóc człowiekowi. Lisica gdzieś zniknęła...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 11:45, 19 Lut 2012 Powrót do góry

No to ładnie - pomyślał zostając samemu w "płonącym" bo prawdopodobnie to była iluzja domu wraz z kamieniem przypominającym dziwnego demona. Niziołek nie miał doświadczenia w rozmowach z demonami, ale nie miał wyboru, musiał jakoś zareagować. Albo podoła swojemu świętemu, pięknemu i tak dalej zadaniu, albo umrze próbując je wykonać.
Szybko odnalazł pierścień, który bezładnie leżał teraz na podłodze i założył go na rękę. To było jedyne co przyszło mu teraz do głowy, a czasu było mało.
- Demonie... Panie demonie? - Zawahał się, gdyż wcześniej nie słyszał głosu kamiennej bestii, może teraz ten przemówi do niego.
W myśl ostrożnej konwersacji z istotami nadnaturalnymi schował się lekko za kredensem uważnie obserwując, czy demon nie chce urządzić go tak jak mnicha.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 14:05, 19 Lut 2012 Powrót do góry

Mnich jęknął raz jeszcze. Kamienny pysk demona zwrócił się w stronę zuchwałego niziołka.
- KTO ŚMIE MNIE WZYWAĆ? - usłyszał Ombert dudniący głos w swej głowie a ogień, który trawił domostwo barona przybrał jakby na sile. Jednakże Ombert nie mylił się co do jednego - wizje otchłannych ogni były jedynie sztuczką, ułudą mająca na celu sianie grozy. Nie było czuć gorąca ani widać dymu. Vergar spojrzał półprzytomnie na Omberta i zrozumiał że malec porozumiewa się z demonem.
- Nie popełnij błędu! Nie zdradź swojego... - Vergar nie zdążył dokończyć gdyż kamienne szczęki zacisnęły się jeszcze mocniej na jego ramieniu a potem jednym ruchem głowy demon cisnął ciałem mnicha o ścianę. Vergar zdawał się być jak szmaciana kukła, rzucona przez znudzone dziecko.
- KIMŻE JESTEŚ GŁUPCZE, ŻE OŚMIELASZ SIĘ ZAKŁÓCAĆ MOJE CIERPIENIA! UWOLNIJ MNIE STĄD A MIAST KARY ZA ZUCHWAŁOŚĆ CZEKA CIĘ NAGRODA! UWOLNIJ MNIE! UWOLNIJ!
Głos demona świdrował nieprzygotowaną ku temu głowę Omberta. Odbijał się pod czaszką echem. Niziołka zemdliło i stracił na chwilę równowagę.
- JESTEŚ SŁABY ŚMIERTELNIKU. NIE ZNASZ SIĘ NAWET NA SŁABEJ MAGII A CO DOPIERO NA CZYMŚ TAKIM CO MNIE TU UWIĘZIŁO. SPROWADŹ TU TEGO MAGA CO TAK WYTRWALE PRÓBOWAŁ MNIE SPĘTAĆ. CHCIAŁ MNIE WYRWAĆ Z JEDNEGO WIĘZIENIA DO DRUGIEGO! POZWOLĘ MU A TO JEDNO A POTEM GO ZABIJEMY I ZAJMIEMY SIĘ NAGRODZENIEM CIEBIE!
Ombert znów poczuł potężny głos w swojej głowie. Demon ryczał i wił się nie tylko w tym pokoju. Pokazywał niziołkowi obrazy, które miały jedynie wydźwięk bezsilności. Ombert zdawał sobie sprawę, że demon próbuje mu pokazać jakąś część swojej egzystencji jako więzień.
Gy tylko Ombert ochłonął po przeżyciu tego doznania w swojej głowie usłyszał jeszcze jeden głos. Może słyszał go już wcześniej ale ryki demona go zagłuszały.
- Nie rób tego. On nie może zostać uwolniony. to jedyne co mogłam zrobić dla siebie i tego miasta.
- MILCZ! - ryknął demon a jakaś potężna siła rzuciła Omberta na przeciwległą ścianę. Łupnął z głuchym odgłosem.
- OBOJE JESTEŚMY TU WIĘŹNIAMI ALE TYLKO TY Z WYBORU! GŁUPIA DZIEWCZYNO!
- ... zrób to. To jedyne wyjście... Pogodziłam się już z tym...
- MILCZ!
Więcej niziołek nie usłyszał. Jego świadomość odpłynęła w niebyt.

Obudził się. Nie wiedział jak długo był nieprzytomny. Jedyne jednak co go teraz interesowało, to fakt, że słyszał chyba jakieś poruszenie za oknem. Wstał ciężko i wyjrzał przez nie. Przez bramę do rezydencji wbiegała chmara uzbrojonych strażników. Mieli ze sobą maga i akolitów Hextora. Sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej. Vergar leżał najpewniej martwy pod ścianą. Oczy Sypkiego zmatowiały już dawno. Niziołek odszedł z tego świata. Myśli kłębiły się w głowie Omberta. Ma zaledwie kilka chwil aby podjąć jakieś działania. Ten drugi głos coś mówił do Omberta. Że coś musi zrobić, ale co?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 19:07, 20 Lut 2012 Powrót do góry

Niziołek zastanawiał się co dokładnie miał uczynić. Ta chwila wydawała się dla niego najdłuższą chwilą w jego życiu. Wydawało się jak gdyby minęło pół roku.
Przypomniał sobie jednak o pierścieniu, który wcześniej dał mnichowi. Ten pierścień mógł być kluczem zagadki. Zresztą niziołki i pierścienie szły w parze, to była odwieczna zasada fantastyki.
- Zobaczymy co powiesz na to demonie. - Przeszukał zwłoki mnicha w poszukiwaniu magicznego najwyraźniej pierścienia, którego miał zamiar założyć na palec.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Sob 13:09, 06 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 13:28, 06 Paź 2012 Powrót do góry

Gdy Ombert zakładał pierścień na palec między metalem a skórą niziołka przeskoczyła mała iskra. Nie zląkł się jednak tego. Nałożył pierścień i czekał. Kroki na zewnątrz nie ucichły, jeśli spodziewał się teleportować w jakieś bezpieczne miejsce to nic z tego. Strażnicy nieubłaganie byli coraz bliżej. Jednak demon skamieniał bardziej niżby mógł kamienny posąg.
- I CO CI Z TEGO PRZYJDZIE. ODWLEKASZ TYLKO TO CO I TAK JUŻ przesądzone...
Głos demona słabł z każdą chwilą a jego kamienne oblicze zmieniało się w oblicze elfiej twarzy.
- Ucichł... - szepnęła elfka - Mnich nie mógł mnie usłyszeć gdyż jego serce psuło się od środka. Vergor już dawno zasmakował w mrocznych praktykach a poszukiwał tylko potwierdzenia swoich okropnych badań. - zamilkła wyraźnie zasmucona - Myślisz pewnie, że to kolejny podstęp demona... Pozostawię to jednak twojemu osądowi. Z pewnością zechcesz poznać całą historię. Znasz już jej część. Jednak nie mamy na to teraz czasu. Jesteś w niebezpieczeństwie i rzeczywiście nie masz magicznej mocy aby unicestwić demona... i mnie. Stałam się jego częścią gdy postanowiłam stworzyć to nasze wiezienie. Nie było innej rady. Tylko poświęcenie siebie mogło uratować to miasto przed gniewem tej potężnej bestii. Dobrze, teraz szybko. Z pewnością poznałeś mnie pod postacią lisicy. To część mej jaźni, którą udało mi się zachować na tym planie istnienia. Podążaj za nią. W ten sposób powinieneś ominąć niebezpieczeństwo. Gdy będziesz już bezpieczny zdecydujesz co zrobić, czy mi pomóc, czy na zawsze pozostawić w tym wiezieniu. Pod żadnym pozorem nie wyjawiaj swojego imienia. Nawet mi. Choć nie jesteśmy jedną istotą to demon wie wiele z tego co ja i obawiam się, że możesz skończyć jak nieszczęsny mnich.
Powodzenia mały człowieczku.


Mały srebrny kształt wyłonił się zza kamiennego obrazu gdy oblicze elfki zniknęło i znów stało się zwykłym kamiennym malowidłem. Strażnicy włazili już po schodach a ombertowe serce biło jak szalone. Nie było wyjścia, mógł uciekać przez okno prosto w łapy strażników, którzy otaczali dom kordonem, lub korytarzami w ręce tych co byli już w środku. Ombert zaklął po cichu przeklinając Greda, krasnoluda co go wrobił w tę przygodę...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Sob 13:31, 06 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 13:38, 06 Paź 2012 Powrót do góry

Cholera - pomyślał. Dalej nie rozumiał zbyt wiele z tego co się teraz działo. Nie było nawet czasu na to żeby się nad tym zastanowić, musiał wiać. Tylko gdzie? Tylko jak?
Elfka mówiła o podążaniu za lisicą, może to było jedyne rozwiązanie. Ruszył za kamień, skąd wyłoniło się zwierzę.
- Na bogów, niech tam będzie jakieś tajemne przejście...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 18:15, 06 Paź 2012 Powrót do góry

Ombert zmówiwszy modły do bóstw ruszył za kamienne dzieło sztuki. Mrok jaki się za nim roztaczał najpierw przywiódł mu na myśl bezdenną otchłań, jednak po chwili dostrzegł tam błękitny prostokąt na ścianie. Pchnął go bez namysłu a ściana ustąpiła. Korytarz, w którym się znalazł był skrojony w sam raz na niego! A do tego prowadził go błękitny ognik unoszący się na wysokości jego oczu. Niziołek szedł pewnie rozglądając się czujnie. Korytarz był zbyt długi aby być normalnym tworem, mieszczącym się w rezydencji bogacza. Musiał być magiczny gdyż w momencie gdy Ombert dotarł do końca i wyjrzał zeń, znajdował się nie na piętrze lecz na trawniku za domem, a nie czuł aby korytarz opadał w dół. Błękitny ognik zafalował i opadł lekko na ziemię przybierając kształt srebrnej lisiczki. Otarła się ona o jego nogi i dała znak, że muszą już iść. Za plecami niziołka strażnicy miejscy przekrzykiwali się. Na terenie rezydencji panowało niezłe zamieszanie. Wreszcie ktoś krzyknął "Mam tego niziołka! To on kręcił się tu przez kilka ostatnich dni!" Ombert przypomniał sobie o Sypkim, czy jak go tam zwano. Mało go to obchodziło co zdarzy się z tym idiotą. Lisica ponagliła Omberta cichym szczeknięciem i ruszyła przed siebie.
- Hej tam jest ktoś jeszcze! - Ombert z trwogą stwierdził, że jeden ze strażników celuje do niego z kuszy. Naładowanej kuszy! - Stój łotrze! To pewnikiem wspólnik tego niziołka! - nie było dobrze. Strażnik strzelił i tylko fakt, że uczynił to zbyt pośpiesznie uratował łotrzyka przed bełtem w bebechach. Ombert rzucił się do ucieczki.
Jego krótkie nóżki nie mogły się równać z ludzkimi. Jednak sprytny niziołek znał wiele zaułków Coltlandu, a znał te najmroczniejsze. Szybko zmylił większą część pościgu. Jednak dwóch strażników nie dawało mu odpustu. Niestrudzenie podążali śladami Omberta. Byli nieźli - to im musiał przyznać. Niziołkowi kończyły się patenty i pomysły. A do tego wkraczał w dzielnice, które znał słabiej. Lisica pomagała mu jak mogła wprowadzając pościg w błąd, ale nawet ona nie potrafiła przechytrzyć tych dwóch. Ombert zdawał sobie sprawę, że zwierze jest magiczne a co za tym idzie tamci dwaj także używali magii. Wreszcie okazało się prawdą to co podejrzewał złodziej. Jeden ze strażników miejskich wyrósł przed nim odcinając mu drogę ucieczki. Drugi był tuż za nim. Teraz Ombert dostrzegł czym różnili się oni od innych - mieli bladą, zaropiałą skórę i oczy pokryte bielmem. Trupy! Tylko tyle zdołał pomyśleć zanim jeden się odezwał.
- Pierścień - jego głos był w miarę normalny choć pozbawiony emocji. Strażnik wyciągnął dłoń w stronę Omberta...
Lisica wskoczyła na parapet jednego z okien gotowa do skoku na stwora, który zagrodził drogę Ombertowi. Czekałą tylko na dogodny moment, aż niziołek będzie gotowy i da znak... Albo zrobi coś z goła innego. To takie przecież do nich podobne. Niziołki były, są i będą nieprzewidywalne.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 18:36, 06 Paź 2012 Powrót do góry

Głośno przełknął gęstą ślinę, wyraźnie zaschło mu w gardle - ze strachu oczywiście, no może i trochę ze zmęczenia spowodowanego ucieczką. Dużo dzisiaj przeszedł, ale rozmowa z trupami to chyba już przesada. Odruchowo sięgnął do kieszeni plecaka po bukłak. Jego ręka jednak natrafiła na jakiś flakonik. Zamyślił się przez chwilę a na jego ustach namalował się uśmiech.
- Zgadza się trupku, to pierścień. - Zamachał nim złośliwie po czym wypił zawartość mikstury jednocześnie ściągając buty "noga o nogę".
Nim truposz zdążył zareagować ten szybko wbiegł na ścianę kamieniczki rechocząc cicho napawając się swoim sprytem.
Szkoda tylko butów, które musiał zostawić, inaczej jednak eliksir by nie zadziałał. Trudno, kupi sobie nowe. Buty to była niska cena za uniknięcie konfrontacji z trupimi strażnikami. Swoją drogą, przyjmowanie martwych na służbę w straży miejskiej to całkiem oszczędny pomysł. Ombert zaśmiał się ponownie z ironicznej sytuacji, którą sobie wyobraził.

A no tak, jak zwykle zapomniałem napisać, że Ombert wypił eliksir pajęczej wspinaczki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Sob 18:37, 06 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 19:16, 06 Paź 2012 Powrót do góry

Strażnik niemrawo próbował pochwycić Omberta, który nagle ni stąd ni zowąd dla niego zmienił kierunek ucieczki! Jego rozcapierzone palce zdążyły jedynie zacisnąć się na nogawce niziołkowych spodni ale łotrzyk z łatwością wyrwał się z tego uścisku. Ruszył w górę. To najwyraźniej spodobało się lisicy, na której pyszczku pojawiło się coś w rodzaju uśmiechu. Jednak "strażnicy" nie byli tak zadowoleni. Ich twarze poczęły się wyginać i bulgotać jakby zrobione był nie z mięśni a z zacieru drożdżowego. Tu pęczniały, tam puchły. Ombert wolał na to nie patrzeć aczkolwiek hipnotyzowało go to trochę... no i chciał się dowiedzieć skąd wzięły się te trupy! W pewnym momencie głowy "strażników" wręcz eksplodowały w fontannie krwi i mięsa. Wyleciały z nich dwa stwory o błoniastych skrzydłach.

Image

Przez moment zawisnęli w powietrzu jakby odmierzając odległość pomiędzy nimi a niziołkiem. Gdy już mieli ruszyć na jednego z nich skoczyła lisica. Drugi zatoczył małe kółko nad leżącymi zwłokami i śmignął w kierunku Omberta wydając z siebie pisk
- Pieeeeerścieeeeń
Ombert przyspieszył. Właził po ścianie tak jakby gonił go demon... co było rzeczywiście prawdą. W głowie rozbrzmiał mu cichy głos elfki
"Mnich musiał otworzyć jakąś lukę i demon miał dość mocy aby wezwać sojuszników. Marne to sługi ale i tak niebezpieczne. Zło zawsze jest niebezpieczne. Uważaj"
Ombert obejrzał się za siebie. Lisica walczyła zaciekle z małym demonem. Jego pazury zdołały zranić srebrny pyszczek, ale i ona nie zostawała mu dłużna. Chwyciła go za ogon i odgryzła go jednym kłapnięciem. Demon zawył. Drugi jednak nie dawał za wygraną. Przeleciał tuż nad głową Omberta i zawisł metr od niego. Ombert poczuł powiew powietrza i słyszał cichy łopot skrzydeł.
- Oddaj pierścień. Już! - głos demonka był bardzo piskliwy - Mój pan cię wynagrodzi. Oddaj pierścień albo... - zagroził wysuwając groźnie swój zakończony kolcem ogon zza ramienia. Ombert rozejrzał się dookoła. Miał dwa wyjścia. Walczyć. Lub zaryzykować przedostanie się do okna dwa metry na lewo i mieć nadzieję, że okiennice są otwarte.

Nie prowadziłem walki w wertikalu jeszcze, ale zawsze to coś nowego Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 19:42, 06 Paź 2012 Powrót do góry

- If you want it, come and get it! - Wykrzyczał Fro... Ombert do demonicznego nietopyrza naciągając swój łuk.
Wolał uniknąć walki, ale wiedział, że jeśli zacznie uciekać po dachach, albo wdzierać się do cudzych domów strażnicy zaraz trafią na jego trop. Nie mógł też zostawić lisicy samemu uciekając. Jego wiedza na temat magii, demonów i magicznych zwierząt zamykała się na informacjach, które zasłyszał w baśniach i bajach zacnych bardów w gospodzie jego kuzyna, nie miał zatem pojęcia czy srebrne zwierze poradzi sobie samo i czy aby nie ucierpi. Wszystko wskazywało na to, że od teraz lisica będzie jego najlepszym przyjacielem, nie mógł dać jej tak po prostu zabić.
- Pożałujesz, że nie zostałeś między uszami tego strażnika mendo! - To było trochę dziwne uczucie celować mniej więcej nad siebie. Ombert wszak miał głowę na tej samej płaszczyźnie co nogi. Dał jednak radę wystrzelić strzałę zanim demoniczna menda zdołała zareagować.
Strzała [link widoczny dla zalogowanych] w stronę demona.

Jakbyś uznał, że zbytnio się żądze to pisz dalej po swojemu. Jeśli pasuje ci, ze strzelam przed inicjatywą to się cieszę. Jakbym trafił to [link widoczny dla zalogowanych] masz obrażenia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin