|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pią 18:21, 09 Paź 2009 |
|
Włączcie muzykę, a dopiero potem spokojnie czytajcie
[link widoczny dla zalogowanych]
Wtorek, 15 czerwca 1883 roku.
Słońce wstaje nad wysuszoną słońcem lata prerią południowego Kansas. Miękkie czerwienie wydobywają z porannego cienia kontury maleńkiego miasteczka zagubionego pośród prerii środkowego zachodu - drewniane domy ustawione wzdłuż dwóch krzyżujących się ulic, szkołę na wzgórzu, biuro szeryfa, dwa pamiętające lepsze czasy saloony, duże rancho na zachodnim krańcu miasteczka, wieżę kościoła u szczytu jednej z ulic i falującą łanem kukurydzy farmę w oddali. Rozpoczyna się kolejny spokojny dzień w miasteczku Peaceville, który, jeśli Pan da, przepłynie spokojnie jego mieszkańcom przez palce jak ciepły piasek przez dłonie bawiącego się na prerii dziecka. Poranny wiatr suszył ubrania nauczycielki miejskiej szkółki, która przed lekcjami zdejmowała je do wiklinowego kosza. Pastor zmierzał do saloonu na poranne śniadanie, fryzjer otwierał swój gabinet, podobnie jak kurier i...
...Lekarz, do którego wczesnym rankiem przyszła panna Whattson skarżąc się na problemy z zajściem w ciążę. Wyglądało to dość poważnie, choć zapewne ksiądz, który patrzy na wszystko z teologicznego punktu widzenia nie pochwalałby takiego obrotu sprawy, ba! Odmówiłby nawet ochrzczenia dziecka, które pochodziło z nieprawego łoża... W końcu była to tylko panna, samotna dziewczyna, a na dodatek jej rodzice nie byli w zbyt korzystnej sytuacji materialnej. William Whattson - jej ojciec - właśnie stracił pracę w Denver i ciężko będzie utrzymać im się przez okres ojcowskiego bezrobocia mając do dyspozycji wątłe oszczędności... i dziecko w drodze. Lekarz był w sensie księdzem świeckim... leczył nasze ciała i słuchał jak spowiednik, lecz jego barki obciążone były przysięgą Hipokratesa i patronatem świętego Łukasza, a nie ślubami wieczystymi zakonu. Szykowała się dłuższa dyskusja z panną Whattson...
Szeryf właśnie wrócił z nocnego polowania na rabusiów bydła, które nie było zbyt owocne. Zmęczenie dawało mu się we znaki, a w uszach jeszcze echem odbijały się piski nocnych eskapad kojotów. Ich zawodzenie stawało się nie do zniesienia. Zmierzał do swojego biura marząc o ciepłej kąpieli i patelni gorącej fasoli w sosie własnym. Chciał dobrze wypocząć przed spotkaniem u pastora. Rada miejska miała zebrać się po Mszy wieczornej... Był ranek więc miał dużo czasu...
Burmistrz wstał wcześnie i właśnie gna do drukarni z najnowszymi tekstami, by zdążyć z wtorkowym wydaniem "Peaceville Voice" przed spotkaniem rady miasteczka. Jako wpływowy człowiek i chyba najważniejsza osoba w mieście jest dobrze znany każdemu, a jego postawa i to co sobą prezentuje wpaja się dzieciom jako wzór do naśladowania. Każdy pozdrawia go po drodze i zasypuje masą pytań i problemów, które powinny być niezwłocznie poruszone na wieczornym spotkaniu u pastora. Ludzie obawiają się wielu rzeczy i mają różne problemy, ale rada miasta zajmuje się tymi najważniejszymi. Do burmistrza należy wybór, czy ważne jest to, że ziemia w tym roku jest zbyt nieurodzajna i wydaje zbyt skąpe plony, czy to że sytuacja Greenów jest niezbyt dobra, po zeszłomiesięcznej grabieży i pożarze ich domu... czy może czas najwyższy raz na zawsze skończyć ze złodziejami bydła, którzy bezkarnie poczynają sobie na pobliskim rancho. Szeryf mimo prób jest bezradny... może trzeba mu przydzielić zastępce? Albo jakiś dobry oddział cowboi? Masa problemów spadała na barki nieszczęśnika, który właśnie przekroczył próg drukarni.
W oddali dało się słyszeć dźwięk porannego pociągu odjeżdżającego do Denver. W Peaceville rozpoczynał się kolejny dzień... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Samael dnia Pon 18:27, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 9:57, 12 Paź 2009 |
|
Mike Stonefield
Szeryf wszedł do swojego biura, zdjął pas z coltem i powiesił go na haku. Obrzucił wzrokiem puste cele, nalał sobie szklaneczkę i rozsiadł się na krześle, kładąc nogi (a jakże!) na stole. Powieki zamykały mu się. Gdy przepłukał usta z piachu i kurzu westchnął ciężko, zamknął drzwi i rozpalił w małym piecyku gotując wodę. Zdjął ubranie i wszedł do małej balii. Gdy się umył i ubrał, zjadł coś szybko i powrócił na swoje miejsce przy biurku. Myślał o tych pieprzonych chłystkach co im się bydła zachciało. W uszach wciąż zawodziły mu kojoty.
- A licho to - rzekł cedząc przez zęby i nalał sobie kolejną szklaneczkę. Odświeżony, zmęczony i lekko wstawiony zapadł w półsen siedząc na krześle z nogami na stole... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pon 10:01, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
asiolcza
Znawca zasad
Dołączył: 30 Paź 2007
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 18:14, 13 Paź 2009 |
|
Burmistrz wstał tego ranka wcześnie. Ale nie na tyle, aby nie musiał się spieszyć.
Zawsze było tyle do zrobienia, a tak mało czasu. Gazeta, spotkanie rady i te wszystkie problemy mieszkańców. Poza tym musi koniecznie porozmawiać z szeryfem o kradzieży bydła. Nie był pewien czy Mike daje sobie radę z tym wszystkim. Może zapewnić mu zastępcę? Ostatnio coraz więcej zdarza się rozbojów i jeden przedstawiciel prawa to może za mało?
Wszedł do drukarni i rzucił teksty na biurko. Po czym westchnął i opadł na krzesło. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Illiander
Gracz
Dołączył: 15 Gru 2008
Posty: 9 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stalowa Wola Płeć:
|
Wysłany:
Pon 14:19, 19 Paź 2009 |
|
Bob Prescott
Lekarz udał się do małego barku stojącego w rogu pokoju i nalał sobie kieliszek whisky, następnie usiadł na przeciwko panny Whattson. Chwilkę podelektował się trunkiem i rozpoczął rozmowę. - Panno Whattson, otóż sprawa wygląda dość poważnie. Jak pani wie, jest pani w ciąży. Dziecku ani Tobie nic nie grozi, do czasu... - przerwał, aby odsapnąć i pociągnąwszy głęboki łyk alkoholu kontynuował - istnieją pewne problemy natury moralnej. Z tego co wiem dziecko nie ma ojca. Zna pani zdanie naszego szanownego klechy. Odmówi ochrzczenia dzieciaka. Także nasze społeczeństwo jest sceptycznie, wręcz wrogo nastawione na tego rodzaju spraw. Kolejnym problemem są Pani problemy finansowe.
Lekarz wstał z fotela i począł przechadzać się wolnym krokiem po pomieszczeniu.
- Mówiąc szczerze nie stać Cię na utrzymanie dziecka. Twój ojciec niedawno stracił pracę co pogarsza Twoją i tak już beznadziejną sytuację. Masz kilka wyjść z sytuacji. Pierwsze to znalezienie ojca dziecka i pobranie się, ale na to raczej nie liczmy. Kolejnym rozwiązaniem jest aborcja bądź oddanie komuś dziecka.
Możesz także wyjechać, lub jak wolisz zostać z dzieckiem. Ale wiesz czym to grozi.... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 16:01, 19 Paź 2009 |
|
Mike Stonefield
Drzemka szeryfa nie trwała długo. Do biura wpadł jakiś młody chłopak. Był wyraźnie poddenerwowany i roztrzęsiony.
- Panie Stonefield! Bójka w Saloonie "u Sama". Szybko! Zaraz rozniosą tę budę!
Chłopak krzyczał przerażony. Mike zerwał się z krzesła. Wreszcie coś zaczęło się dziać. Może to jakoś zrekompensuje mu nieudane nocne łowy. Jako stróż prawa musiał pójść z chłopakiem, choć zmęczenie i myśl o gorącym łóżku sprawiała, iż miał ochotę się rozmarzyć i odpłynąć... Chwycił swoje rewolwery i ruszył za młodym. Wiedział, że Sam zawsze serwował pyszne dania i dawał mu zniżki z rabatami za przysługi. W końcu taka była robota... Jak dziś pamięta słowa przysięgi: Służyć społeczeństwu i chronić je, nawet za cenę własnego życia...
Wpadł szybko przez klasyczne drzwiczki. Nagły wystrzał z jego broni przerwał chaos jaki tam panował. Były przewrócone dwa stoły, jedno połamane krzesło i poranne śniadanie na podłodze, walające się wśród pobitego szkła...
- No! Nareszcie Mike! Zabierz mi ich stąd zanim ta rudera pójdzie kompletnie z dymem... - Sam był postawnym mężczyzną ubranym w klasyczną koszulę z podpinkami na bicepsach i luźne spodnie prasowane na kant. Przód jego osoby zdobił biały fartuch jaki zawsze nosił. Widać, że lata i ciągły stres wywarły swoje piętno na starym mężczyźnie. O ile Mike dobrze pamiętał niedługo powinien kończyć sześćdziesiąt lat... Bardzo poczciwy człowiek, teraz wyraźnie zasmucony. Miał pecha.
Często w jego lokalach odbywały się takie burdy, ale interes przynosił zysk, a ubezpieczenie załatwiał burmistrz więc wychodził na tym jeszcze na plus, choć niewielki...
Dwóch mężczyzn wstało powoli i podniosło ręce w górę. Bezradnie patrzyli na błyszczącą gwiazdę, która zdobiła pierś Stonefield'a...
Burmistrz
Asiu - proszę Cię byś tak jak Kamil i Illiander pisała w nagłówku posta imię i nazwisko swojej postaci
Chwilę po przybyciu burmistrza do drukarni wyszedł pracownik zza zaplecza. Hałas pracujących maszyn do druku zwrócił uwagę przedsiębiorcy. Drzwi zamknęły się na chwilę. Chłopak przywitał go serdecznym uśmiechem, ale nie odezwał się... był niemową, a drukarnia była praktycznie jego domem. Mimo swojej niepełnosprawności był doskonałym pracownikiem, toteż zasługiwał na dogodne wynagrodzenie. Wrócił do pracy, a mężczyzna w garniturze spojrzał na zegarek. Dochodziła dziewiąta. Czas było pomyśleć o jakimś śniadaniu. Chwilę wcześniej burmistrz zauważył przez oszklone drzwi jak jakiś chłopak biegnie do saloonu "u Sama", a w jego ślady podążał Mike - najlepszy strzelec w mieście... Nie dziwne, że został szeryfem. Jest szlachetnym i twardym facetem, więc doskonale nadaje się na to stanowisko...
Chyba coś musiało się dziać... Trzeba to sprawdzić, przed dzisiejszym spotkaniem u pastora...
Bob Prescott
- Rozumiem pana, panie Prescott - dziewczyna potulnie siedziała na eleganckim fotelu. Zaczęła płakać, mówiła przez łzy dalej - Nie wiem jak to się stało. Byliśmy w Kansas z przyjaciółmi i poszliśmy do saloonu się pobawić. Wie pan jak to jest być młodym i głupim, bo też pan przez to przechodził. - dziewczyna wbiła swój wzrok w kolana - Przepraszam, że mówię tak bezpośrednio, ale nie mam już sił... Jak rodzice się o tym dowiedzą, to będzie dla nich jeszcze większy cios. Szczególnie po tym jak ojciec stracił pracę... Nie mamy wiele i wie pan o tym dobrze, ale ja nie wiem co zrobić. Ojca nie znam i zapewne nawet nie pamiętam jak wygląda, i nie chce zabijać dziecka! - Wybuchnęła jeszcze większym płaczem i zaczęła przygryzać sukienkę. - Rodzice nie pozwolą mi wyjechać, poza tym nie chcę wyjeżdżać. I co tam pocznę? Nie mam żadnego wykształcenia, żadnej pracy... sama sobie nie poradzę.... - Widać było, że dziewczyna była zdesperowana i załamana. Bob wiedział, że tajemnica lekarska nie pozwoli mu, aby tak rozmowa opuściła ten pokój... musiał pomóc dziewczynie... Odczuwał jakieś takie wewnętrzne przekonanie... Była piękna i młoda... Miała może z dwadzieścia lat. Sam pamiętał ją jako małą dziewczynkę z podwórka, gdy chodził do tutejszej szkoły... Tego nie mógł tak zostawić... W gruncie rzeczy, ta miła dziewczyna o blond włosach, zawsze czysta i zadbana, dobrze wychowana, imponowała mu jako mężczyźnie, ale czy powinien? Zawsze łączyły ich dobre stosunki znajomości i co dziwiło Bob'a nie było między nimi takiej wielkiej różnicy wieku, a mimo to zwracała się do niego na "pan"... Rodzice powinni być dumni, że mają taką wspaniałą córkę, ale byli dobrymi ludźmi i cała ta sytuacja była by cisem dla nich... W dodatku wydarzenia ostatnich miesięcy przywodziły na myśl jakieś fatum... Tego nie można tak zostawić... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 12:14, 22 Paź 2009 |
|
Mike Stonefield
- No dobra chłopaki - rzekł twardo szeryf - Miałem noc do dupy więc nie denerwujcie mnie. Cyngiel mi coś ostatnio też lata więc musicie uważać - ponaglił hołotę ku wyjściu. - Posiedzicie sobie dobę w jednej celi to się wam odechce bójek - Mike pomyślał, że może to jednak głupi pomysł ale jak przesiedzą 24 godziny na kwadracie dwa i pół na dwa i pół to trochę oliwy wpłynie im do głów. W ostatniej chwili jednak wpakował ich do osobnych klitek co by potem nie mieć na sumieniu któregoś z nich.
Wrócił do saloonu i usiadł ciężko brzy barze. Od słowa do słowa zagadnął wreszcie Sama o co poszło tym dwóm. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Czw 12:15, 22 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
asiolcza
Znawca zasad
Dołączył: 30 Paź 2007
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 10:13, 24 Paź 2009 |
|
John McDowell
Burmistrz szybkim krokiem podążył do saloonu. Zobaczył jak Mike wyprowadza dwóch mężczyzn. Wiedząc, że szeryf poradzi sobie spokojnie z nimi, minął go i wszedł do budynku. Rozejrzał się po pomieszczeniu. No to śniadania dzisiaj raczej nie będzie. Tego się spodziewał. Bójki w saloonie zdarzały się często. Na szczęście prócz połamanych krzeseł i potłuczonych butelek, rzadko dochodziło do czegoś poważniejszego. Skierował się do do Sama. Tam poczeka na szeryfa. Po krótkiej wymianie zdań z Samem o niedawnym zajściu i o kwocie jaką będzie trzeba wypłacić za poniesione szkody, w końcu doczekał się na Mike'a. Poczekał, aż szeryf dosiądzie się do niego i Sama, i zagadnął - No i jak tam z naszymi ptaszynami? Już w klatkach? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Sob 17:23, 24 Paź 2009 |
|
Fotografia Sama sprzed 20 lat Teraz jest bardziej szpakowaty i ma więcej zmarszczek
- No panowie - rzekł spokojnie - Stara bida jak to u mnie... Nie chciałbym więcej tych oprychów u siebie Mikey. Pożarli się o nie wiadomo co. Wczoraj wielcy przyjaciele, razem hulali i pili... nawet jeden pokój u mnie wynajęli... A dziś? Co za ludzie... - westchnął ciężko... - Macie tu śniadanie. Wasze ulubione jajka na bekonie z fasolą w sosie pomidorowym, a tu chleb do tego i coś na koszt firmy - Postawił przed mężczyznami dwa talerze z parującym jedzeniem, które wyglądało bardzo smakowicie. Do tego podał jeszcze koszyczek z chlebem i szklankę mleka dla szeryfa, który nie pije na służbie, oraz bezalkoholowe piwo korzenne dla burmistrza - prosto z beczki. W końcu prawdziwy dżentelmen nie pije przed południem, a burmistrz miał huczną alkoholową przeszłość toteż stronił od wszelkich trunków.
Sam odwrócił się i schwycił za starą miotłę po czym wyszedł zza lady i zaczął sprzątać... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Samael dnia Sob 17:25, 24 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 8:43, 25 Paź 2009 |
|
Mike Stonefield
- Ano w klatkach - Szeryf uniósł dłoń do kapelusza w niedbałym salucie. Upił łyk mleka i wytarł usta rękawem - Posiedzą sobie dobę o suchym chlebie i wodzie to im alkohol wyparuje i zgodni znów będą. To działa na największych saloonowych mącicieli. - przeżuł łyżke faloli i zagadnął burmistrza - No a co panie McDowell dziś na zebraniu Rady będzie? Może wreszcie dostanę trochę chłopa do pomocy w ściganiu tych krowokradów, a i o kojoty byłbym spokojniejszy, hę?
Mike jadł spokojnie i popijał sobie mleczko co raz wycierając usta rękawem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Nie 10:50, 25 Paź 2009 |
|
- Co do spotkania Rady u Pastora Chickensa, to wybaczcie panowie, ale nie mogę przybyć. A jeśli chodzi o pomoc, Mikey, to przestrzegam Cie... Nie mogę przyjść bo dziś goszczę u siebie Federalnych, a to jak wiadomo kawał skurwieli... - Sam aż splunął na podłogę, z bólem znosił to, że wybrali jego lokal na nocleg. Będą się panoszyć i rządzić bo chroni ich jakiś tam immunitet senatorski.... Zapewne Sam zastanawiał się, jak kawałek papieru może ochronić tych dziadów przed jego "Short'im" - Niezawodnym obrzynem spod lady, który nie raz uratował mu życie...
Mike prawie się zachłysnął słysząc o przybyciu federalnych do miasta. Miał z nimi nieraz do czynienia. Sam miał racje. Chamy i prostaki. Patrzą Ci na ręce jak co robisz, rozkazują i ustawiają po kątach, ale dobry szeryf stanowi władzę żelaznej ręki w swoim mieście... i to jego prawo. Nie raz miał z niektórymi prywatne zatargi, ale kończyło się to przedwczesnym wyjazdem senatorskiego pachoła... Wielcy z nich ważniacy, a nawet rączek ubrudzić się boją... a może nie umieją? Hehe... Widocznie dzień jak i rozpoczynający się tydzień nie zapowiadał się zbyt dobrze.... Przynajmniej dla szeryfa... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 20:59, 07 Lis 2009 |
|
- Jacy Federalni? - rzekł Mike krztusząc się jedzeniem - Czemu, znów nic nie wiem? Fuck! Przecież zawsze wiedziałem o tych sk***ach! A teraz?.
Szeryf wbił łyżkę w fasolę i potrząsnął głową.
Federalni w jego rewirze. Albo będzie ubaw albo chryja. Znając tych fircyków obstawiał to drugie... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Sob 21:00, 07 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Sob 21:07, 07 Lis 2009 |
|
- Mike. Nie wiesz wielu rzeczy, o których powinieneś mamrotać przez sen. - skarcił go Sam - Może czas poszukać Ci dobrego zastępcy... Chyba robisz się na to za stary... - Saloon-keeper uśmiechnął się do szeryfa i wyszedł na zaplecze by wyrzucić pozmiatane śmieci. Szeryf stracił humor. Burmistrz jakby pogrążony w swoim świecie łyżką grzebał w fasoli tępo się wpatrując jak śliskie stronki uciekają pod naporem aluminiowego sztućca. Pogoda na dzień zapowiadała się ładna co wskazywało, że spotkanie u pastora może potrwać dość długo...
Jeśli do jutra ani Asia, ani Illiander nie wypowiedzą się w ORGANIZACJI, albo nie napiszą posta, zaczynam BN-ować ich postacie do czasu kiedy nie skontaktują się ze mną w sprawie gry... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Samael dnia Czw 16:12, 12 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 13:17, 11 Lis 2009 |
|
- Stary a może nie, się zobaczy. Ważna, że w pojedynkę ciężko gonić grupę. A ci Feralni - uśmiechnął się lekko - To w jakimś celu konkretnym czy na wczasy?
Mike miał nadal dobry humor choć zmarszczka z jego czoła nadal nie znikała... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Czw 16:09, 12 Lis 2009 |
|
- Sam nie wiem Mike... - rzekł burmistrz nieco zdegustowany. Dalej mieszał swoje śniadanie wpatrując się pustymi oczyma w talerz - Nie chodzi o to, że jesteś za stary, tylko o to, że czasem starasz się ciągnąc cztery sroki za ogon. Czasem dobrze jest mieć prawą rękę, a nawet i lewą, która przejmie część Twoich obowiązków. Miałbyś wtedy więcej czasu na zasłużony wypoczynek i na swoje własne sprawy. Jesteś dobrym i oddanym człowiekiem swego społeczeństwa, ale może czas też pomyśleć o sobie? Co ty na to? Byśmy zorganizowali małe zawody, albo coś w tym rodzaj. Ciekawe konkurencje, takie na błyskotliwość, spryt, sprawność fizyczną i umiejętność posługiwania się bronią.... Opłaciłbym pensję jednemu, czy dwóm najlepszym. Sam byś zdecydował z kim chcesz współpracować. Co ty na to? - Przerwał swoje rozmarzone namysły i spojrzał pytająco na szeryfa. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 11:50, 21 Lis 2009 |
|
Mike wzruszył ramionami
- Ty tu rządzisz. Ja jestem zatrudniony przez miasto a ty je reprezentujesz. Po co ci moja opinia? Nie ukrywam, że przydałoby się kilka cyngli do utrzymania porządku. Czasy zresztą nieciekawe... i chyba nie będzie już spokoju na Zachodzie - uśmiechnął się kwaśno i wrócił do jedzenia.
- Jednakże - rzekł nagle plując wkoło fasola - Chciałbym aby ci chłopcy zdali test lojalności niźli tylko strzelania kulkami z procy. Wiesz mam nadzieję, że zrozumiesz, iż wolę mieć za plecami ślepego strzelca, który nie trafi w dom niż żmije, która ukąsi boleśnie i zostawi na pustkowiu...
Ostatnie słowa rzekł z powagą, już się nie śmiał. Wiedział, że burmistrz zrozumie jego propozycję. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Sob 17:55, 21 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Czw 17:09, 26 Lis 2009 |
|
- Więc co proponujesz na tą próbę lojalności? - burmistrz spojrzał zdziwiony - Myślisz, że pozwoliłbym pierwszemu lepszemu włóczędze, który potrafi trzymać rewolwer przystąpić do turnieju? Jeśli masz jakiś pomysł na sprawdzenie lojalności takich osób to chętnie go wysłucham, bo mi nic dobrego do głowy nie przychodzi. Nie zapominaj, że ten test można oszukać, a nie sądzę by każdy kandydat był takim świętoszkiem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 10:34, 05 Gru 2009 |
|
Wzruszył ponownie ramionami
- Rób co chcesz abym tylko nie musiał latać sam za tymi złodziejami. Wybiorę ci później grupkę tych co uważam za równych chłopów. Od razu mogę ci podać trzy nazwiska. Joe McFly znad rzeki oraz Bill i Zack Bluemann'owie. To równe chłopaki. Dbają o swoją matkę od czasów śmierci starego Blumanna. Ale mają jeszcze dwie siostry więc Helen będzie w dobrych rękach. Zresztą widziałem ich jak polowali na kojoty, mają oko i wprawną rękę. Choć młodszy trochę kuleje od wypadku sprzed roku to na koniu sprawuje się wyśmienicie. - Mike dopił mleko i czekał na odpowiedź burmistrza - Resztę sam sobie dopisz na listę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Śro 14:55, 09 Gru 2009 |
|
- Jak tam uważasz Mike. Za tydzień zorganizujemy turniej. Tym czasem pójdę do gazety, aby zamieścili o tym wzmiankę. Do zobaczenia wieczorem u pastora. - burmistrz skończył śniadanie. Położył trzy dolary na blacie, pożegnał się i zakładając swój kruczo czarny cylinder, wyszedł zająć się swoimi obowiązkami pozostawiając szeryfa bijącego się z myślami.
Może rzeczywiście był za stary na to wszystko? Może tak jak mówili Ci dwaj powinien znaleźć sobie kogoś do pomocy? Jego charakter sprawił, że zawsze był samotnym kojotem wędrującym przez prerie. Teraz jednak poczuł, że czegoś mu brakuje... ale czego? Wewnętrzna pustka i samotność przygnębiły go nieco, ale nie mógł sobie na to pozwolić, gdy federalni mają lada-chwila zwalić mu się na spieczony słońcem kark. I jeszcze to wieczorne spotkanie... Co on im powie? Że znowu jego łowy okazały się bez owocne? A może znów zostanie posądzony o sędziwy wiek i zardzewiałe umiejętności. Może i ruchy miał nieco oporne i leniwe, ale nie u jednego budził postrach. Czy dlatego, że miał najszybszą rękę w okolicy, a stare sokole oko nie pozwoliło nigdy chybić celu? Nie... Mike z uśmiechem przypomniał sobie karczemne burdy, salonowe bijatyki i podwórkowe bójki. Zawsze dawało mu to poczucie, że znów ma dwadzieścia parę lat i pełen zapaleńczych pomysłów snuje nierealne plany na przyszłość, a kto się nie zgadza z jego zdaniem ucisza go za pomocą silnych argumentów w postaci ręki sprawiedliwości... Ach.. sentyment.. To były na prawdę dobre czasy dla Mike'a. Rozejrzał się po saloonie. Sam'a nie było. Pewnie zniknął gdzieś na zapleczu szykując się na przyjazd federalnych, wiec długo będzie zajęty, zatem szeryf został całkiem sam. Czas było wracać do roboty... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 15:55, 20 Gru 2009 |
|
Mike zjadł, wypił i zapłacił. Wyszedł z saloonu w jeszcze gorszym nastroju niż do niego wszedł. Federalni. Diabli nadali. Splunął w wodopój dla koni i zlustrował główną aleję... jedyną w miasteczku. Chyba rzeczywiście się starzał. Ukłonił się grzecznie dwóm kobietą wychodzącym właśnie we sklepu i ruszył przed siebie. Nocna pogoń za rabusiami dała mu w kość. Postanowił przycupnąć na chwilę przed swoim biurem. Usiadł na stołku i położył nogi na niewielkim płotku. Pas z koltami ułożył sobie wygodnie na kolanach i naciągnął kapelusz niżej na czoło tak aby lustrować okolicę. Odetchnął sobie głęboko.
Federalni nadal nie złazili mu z głowy. Cały czas myślał o nich i czego tu chcieli. Równie dobrze mogli być przejazdem i obrali sobie Peaceville jako przystanek i nocleg. Jednak Mike ufał swojemu instynktowi i dobrze wiedział, że federalni zwęszyli coś w okolicy. Pytanie brzmiało: co? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Wto 12:15, 22 Gru 2009 |
|
Dochodziło południe. Dzwon kościelny obwieścił miastu górowanie słońca w zenicie nad horyzontem. Skwar stawał się jak zawsze nie do zniesienia, choć październikowe niebo dość poszarzało. Zapowiadało się na deszcz, a noc nie będzie należała do przyjemnych jeśli będzie deszczowa. Mimo to Mike uśmiechnął się. Dawno tu nie padało i z pewnością tutejsi farmerzy uradują się na widok opadów.
Lustracja ulicy nie dawała wiele szeryfowi. Dzień jak co dzień. Zapracowani ludzie byli zajęci swoimi obowiązkami, a w miasteczku panował błogi spokój. Raz po raz ktoś przechodząc koło jego biura rzucił przyjazne "dzień dobry". Zbliżała się pora obiadu. Mike poczuł jak kurczy mu się z głodu żołądek. Chyba była pora nawiedzić saloon Sama i zaspokoić swój głód.
Gdy podnosił się z krzesła jego uwagę przykuło trzech jeźdźców wjeżdżających do miasta od południa. Mieli dobre, zadbane konie i długie ciemne płaszcze, mimo skwaru dnia. Czarne stetsony zdobiły ich głowy, a przy siodle, jak i pasie mieli dobre wyposażenie. Wielki Winchester '97 groźnie sterczał z kabury przy siodle, w każdej chwili gotowy do użycia. W słońcu połyskiwały odsłonięte kolby z kości słoniowej. Szeryf z całą pewnością rozpoznał by tą broń. Colt Army Ture. Z całą pewnością byli jegomościami z grubą kieszenią. Mike już wiedział swoje. To byli Federalni i tak jak mówił Sam... Skierowali swoje kroki do jego Saloonu. Właśnie teraz! Dlaczego? Zawsze ten zasrany pech. Czemu przyjechali wtedy, kiedy szeryf idzie na obiad? Do diaska! Cóż było robić?... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 13:15, 04 Sty 2010 |
|
Mike westchnął i splunął. Przybrał postawę twardziela... zresztą rzadko się z nią rozstawał. Wszedł do saloonu i spojrzał na przybyłych. Poprawił kapelusz i ruszył w ich stronę. Wiedział co to za typy i wiedział, że prędzej czy później albo oni wejdą w drogę jemu, albo on im. Nie chciał zadzierać z Federalnymi i nie chciał też aby oni zadzierali z nim.
- Panowie. - rzekł spokojnie - Szeryf Mike Stonefield. Jeśli mnie wzrok nie myli panowie również jesteście stróżami prawa. Odkąd to nie szanuje się zwyczajów. Nie miło mi bardzo było gdy nie przywitaliście się ze mną. Czy w wielkim świecie dobre wychowanie odeszło już w kąt?
Mówił to nie spuszczając oczu z ich twarzy i rąk. Dobrze wiedział, że trzeba z nimi twardo bo inaczej przerobią ci mózg na papkę i będziesz tańczył tak jak ci zagrają. Chciał się dowiedzieć po co pchają swoje łapy w sprawy Peaceville. I nie zamierzał odpuścić. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 18:08, 04 Sty 2010 |
|
- O! Witam Szeryfie Stonefield - rzekł spokojnie najstarszy, na oko Mike'a z przybyłych. - Mówiono nam, że odnajdziemy pana w tym lokalu - w którym się oczywiście zatrzymujemy - więc zbędnym było fatygowanie się i szukanie pańskiego biura. - Jego dłonie dziarsko odsłoniły płaszcz zarzucając jego poły za rękojeści rewolwerów. Na czarnej kamizelce widniała duża gwiazda wpisana w koło na którego lamówce było grubo wygrawerowane Texas Ranger. Palce wsadził w dwie puste dziurki na naboje, a usta rytmicznie kręciły się przeżuwając tytoń w rytm, który jakoby batuta - wykałaczka nadawała tańcząc między wargami. Dwaj pozostali zachowywali spokój i swoistą neutralność.
- Może usiądziemy i porozmawiamy o sprawach niecierpiących zwłoki? - Dłoń wskazała na stolik. Dwaj pozostali ruszyli w stronę mebla. Zawiesił głos pytająco spoglądając na Szeryfa - Przy szklaneczce szkockiej... - Mike od razu wychwycił podstęp. Nie da się nabrać na "picie podczas służby". Uśmiechnął się przebiegle mimowolnie, więc pytający natychmiast to wykorzystał i ciągnął dalej -... lub szklaneczce mleka?
Co?! Tego było za wiele! Skąd oni wiedzieli, że Mike często pija mleko? Zwłaszcza gdy jest na służbie. Szczerze powiedziawszy, sam musiał przyznać się przed sobą, że nie pamiętał kiedy miał w ustach dobrą, bursztynową szkocką... Chyba już zapomniał jak ona smakuje, ale to nie było teraz ważne. Ci dranie intrygowali go coraz bardziej.... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 13:20, 11 Sty 2010 |
|
Mike uśmiechnął się lekko
- Nadal nie wiem z kim mam przyjemność panie....?
Zawiesił pytanie idąc w stronę stolika.
Czego chcieli? Myśli kołatały mu się w głowie. Podobało się jednak Mike'owi, że chcieli go wtajemniczyć. Głupku - pomyślał - Powiedzą ci jakąś głodną bajkę a potem i tak będziesz nastawiał karku na jakimś pustkowiu a oni grzać się będą u Sam'a. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Wto 16:09, 12 Sty 2010 |
|
- Przepraszam najbardziej za ten brak wychowania - mruknął jegomość siadający za stołem. Sam postawił przed szeryfem szklankę mleka, a reszcie podał literatki z whisky. Przybysz uniósł lekko kapelusz i przedstawił się - Jestem Lee Van Cleef, a to agent James Stewart i agent James Coburn. - Wskazał na pozostałych. - Proszę spocząć i wypić z nami. Chcielibyśmy zorientować się o obecnej sytuacji. Ponoć macie tu znaczne problemy ze złodziejami bydła? - Znacząco spojrzał na Mike'a i jednym ruchem wychylił literatkę mocnej szkockiej. Szeryf wiedział, że jest to bardzo mocny trunek nawet jak dla niego, stałego bywalca. Może Ranger Lee chciał mu zaimponować? Trochę to zbyt szczeniackie jak na takich starych wyjadaczy, ale coś jednak w tym było i Stonefield niechętnie przyznał mu trochę uznania... Wyglądał na twardego gościa...
Wizerunki przybyszów:
Lee Van Cleef
Agent James Steward i Agent James Coburn
Nie mogłem się powstrzymać UWIELBIAM EASTWOODA , a żeby nie było mu smutno, dorzuciłem kumpli z Hollywood'u ten drugi kadr to z filmu o podobnej tematyce co sesja |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 10:16, 18 Sty 2010 |
|
Złodzieje bydła? Oni tu przyjechali aby pomóc w łapaniu bydłokradów! Mike przyjął to z kamienną twarzą jednak w głębi doskonale wiedział, że to za niskie progi jak na Federalnych
- Mamy - rzekł spokojnie - Ale damy sobie z nimi radę bez pomocy Biura. Zresztą co mi tam! Albo chcecie dać nam prezent na Święto Dziękczynienia i przyjeżdżacie pomóc albo mamy w tej sprawie drugie dno.
Mike uśmiechnął się wznosząc toast szklanką mleka.
- Więc? Kto ukrywa się wśród bandy złodziei bydła? A może tropicie większa maszkarę?
[Kwiatek kazał mi uściskać Istłóda i powiedzieć mu, że kocha jego filmy ale chujowo zagrał w Gran Torino. Takoż czynię. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pon 10:18, 18 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|