FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Kontrakt - WĄTEK GŁÓWNY Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 19:49, 22 Maj 2014 Powrót do góry

Rok 590 Wspólnego Kalendarza, 8 (Gwiezdny) dzień Szykowania.

Roland, Unia Solnoru, gdzieś na ulicach miasta

Wiosna w tym roku przyszła ociężałymi krokami. Nadal było czuć chłodną bryzę znad Zatoki Wrót a chłodne noce często nie dawały odejść niewielkim czapom śniegu, które jeszcze zalegały na ulicach. Roland, prężne, choć nieduże portowe miasto budziło się do życia. Rybacy dawno już wypłynęli na połów, straż miejska po zmianie wart otworzyła bramy a pijacy poszli wreszcie spać. Złodzieje liczyli łupy w swoich dziuplach a arystokraci w tym Rada Pięciu prowadziło swoje polityczne gry. Roland ożyło wraz z nowym dniem.

Image

Poranek zastał ich w gospodzie "Źródlana ostoja". Obaj zastanawiali się czemu karczmarz, który wyglądał na niezłego zabijakę nadał swojemu przybytkowi taką nazwę? Serwował tu piwo i inne trunki, które ze źródłem nie miały nic wspólnego a już z ostoją tym bardziej. Nagabywany o to często przez stałych bywalców pluł na podłogę przeżutą tabaką i wracał do swoich spraw udając, że nie słyszał pytania. Bardziej natrętni jak Greog Moczymorda, który przez cały dzień zadręczał karczmarza Ferrta pytaniami nie był obsługiwany przezeń przez cały kolejny tydzień a w następnym został wykopany z lokalu.
Jedli skromny posiłek składający się z chleba, sera i cienkiego czwórniaka... bardzo cienkiego, że nazwa tego miodu była tylko umowna. Pieniądze w Roland było zdobyć łatwo, wystarczyło nająć się na jakiś kuter, czy do obstawy turystów, którzy chcieli zwiedzić korytarze w Mewich Szczytach. Jednak sroga zima poskąpiła zarobku i to co udało im się zaoszczędzić na jesieni teraz topniało w zatrważającym tempie. Ruud miał się jednak dziś do nich uśmiechnąć. Drzwi karczmy otworzyły się i stanął w nich goniec ubrany w znoszone szaty. W jednej dłoni trzymał kilka zwojów a w drugiej młotek i gwoździe. Ferrt spojrzał na chłopaka spode łba ale szybko wrócił do czyszczenia kufli. Goniec z zapałem przybił jeden z pergaminów do ściany obok drzwi i zniknął tak szybko jak się pojawił. Ogłoszenie napisano dość czytelnie ale z dużym pośpiechem. Nie było pieczęci a tylko skromny podpis... żaden z panów w Roland nie był autorem tego pisma a więc zarobek mały. Dobre i to. Spojrzeli na treść ogłoszenia niespiesznie jako, że o tej porze byli jedynymi, nie licząc śpiącego pod stołem Moczymordy, gośćmi w "Źródlanej ostoi". Na pergaminie stało:

<center>Kupiec Jozan, posiadający od miasta Roland dokumenty zezwalające mu prowadzić interesy w imieniu miasta i na jego pożytek, poszukuje śmiałków, którzy wezmą udział w kupieckiej wyprawie na skraj Wielkiego Boru 10 dnia Szykowania. Każdy chętny niech stawi się najpóźniej do 9 dnia Szykowania w siedzibie Jozana to jest na ulicy Północnej.</center>

Poniżej dopisano:

<center>Godziwa zapłata. Ekwipunek i wyżywienie we własnym zakresie. </center>

Skraj Wielkiego Boru. Jakieś dwieście kilometrów na południowy-zachód. Niby nie daleko. Karawana kupiecka dojedzie tam w pięć, może w siedem dni jak znów spadnie śnieg. Średnia stawka najemnika w Roland to dwa nowozłote. Przy najlepszym dla nich tygodniowym marszu i powrocie zarobią dwadzieścia cztery sztuki złota na głowę plus jakąś premię. Może razem trzydzieści sztuk złota? Jednak w ogłoszeniu kryła się chyba spora tajemnica. Czego kupiec z Roland szukał na skraju Wielkiego Boru gdzie kręcą się tylko dzikie elfy? Może zabawią tam dłużej? Może gdy się dowiedzą o co idzie wówczas będą mogli negocjować stawkę? warto się by przejść do owego Jozana choćby i teraz i choćby po to aby dowiedzieć się o co chodzi...

Droga do kupca z gospody miała być długa. Musieli przejść przez targowisko, o tej godzinie otwarte już i gwarne. Nie uśmiechało im się przepychać między całą tą tłuszczą wiec obrali inną trasę. Poszli zaułkami gdzie było luźniej i szło się szybciej. Słońce dziś miało kaprys świecić mocniej więc starali się wybierać zacienione strony ulic. Jednak nawet wówczas nim doszli do domu Jozana czuli pot na swoich czołach. Widać nie tylko oni widzieli ogłoszenie kupca, gdyż pod wskazanym adresem było dość tłoczno. Dostrzegli kilku miejscowych, sezonowych najemników, z kilkoma przywitali się zdawkowo. Były też nowe twarze. Jacyś młodzi, ciemnoskórzy Flanowie, kobieta i mężczyzna wyraźnie wyróżniali się na tle znajomych twarzy. Kobieta gorączkowo wykłócała się z dwoma najmitami o to kto pierwszy stał w kolejce. Jej towarzysz, muskularny i wysoki nie wtrącał się i tylko milczał lekko się uśmiechając. Gdy stanęli na końcu kolejki, nie minęła chwila a z wejścia wyłonił się nieduży gnom, przepychając i odganiając swoim młotem stojących najbliżej wejścia krzycząc: "Skelc służy panu Jozanowi! Odsunąć się w tył!"
Mała grupka od razu cofnęła się kilka kroków i z kolejki przekształciła się w zbitek ludzi, elfów, niziołków, półelfów i krasnoludów. Gdy gnom, zwany Sklecem odchrząknął pojawił się sam Jozan. Był to człek czterdziestoparoletni z utrzymaną w ładzie brodą i wąsami. Nosił błękitną szatę, wyszywaną czerwoną nicią w misterne wzory. Nie było to nic wyszukanego aczkolwiek wyglądało ładnie. Rozłożył ręce tym samym dając znak do zamilknięcia i sam zaczął mówić.
- Witajcie. Wybaczcie mojemu przyjacielowi Skelcowi jego maniery, ale taki oto już jest.
- Skelc służy. - mruknął gnom.
- Jego ramię choć krótkie to silne, wiec mam nadzieję, że nie poturbował nikogo. Do rzeczy. Szukam Pięciu, góra sześciu najemników do wyprawy poprzez korytarze Klifów Mew, przeprawę przez rzekę Mikar oraz milę, może dwie w głąb Wielkiego Boru.
Wśród zgromadzonych dał się słyszeć szmer. Żaden kupiec nie podróżował szlakami pod Klifami, szlak handlowy z Rel Astra wiódł wzdłuż wybrzeża a do Orred droga prowadziła przez góry nie pod nimi. Ktoś odważniejszy rzekł:
- Jaka zapłata za to szaleństwo?
Jozan spojrzał na niego lekko marszcząc brwi i zasłaniając oczy przed słońcem rzekł
- Pięć nowozłotych za dzień. Potem sześć procent zysków do podziału między najemników.
Kolejny szmer, który szybko przerodził się w niemrawe okrzyki w stylu "Szukasz głupich!", "Nikt kogo nie opętał demon nie pójdzie pod Klifami za marne pięć nowozłotych!". Ci, którzy to mówili odchodzili. Inni szli ich przykładem milcząc. Wreszcie odezwała się kobieta, która wcześniej wykłócała się z najemnikami.
- Jakich zysków się spodziewasz, panie?
Jozan popatrzył na nią i pokręcił głową.
- Żaden ze mnie "pan". Jozan, to moje imię. Widzę... - zamilkł na chwilę odprowadziwszy wzrokiem ostatniego, który zrezygnował i popatrzył na tych co zostali. Było ich niewielu. Dwójka ciemnoskórych, jeden z najemników, którego nie znali a także Bra'am i Seonbi. - Że chyba nikt więcej się nie rozmyśli. Wejdźcie do środka.
Izba, do której weszli była zwykłym pokojem o jasnych ścianach, kilku krzesłach i stole, na którym leżały papiery i kilka innych drobiazgów. widać Jozan nie był właścicielem tego przybytku a tylko je dzierżawił. Skelc stanął przy drzwiach i zamknął je gdy wszyscy już zajęli miejsca. Kupiec zasiadł za stołem i nabiwszy sobie fajkę palił ją i mówił.
- Kilka dni temu, tuż po roztopach do Roland, a mianowicie do mojego kramu zawitał pewien wieśniak. Przybył kupić trochę rzeczy, których im na wsi brakuje. Nie zdziwił mnie sam fakt zakupów, ale to czym zapłacił. - tu Jozan wysypał na stół zawartość małego mieszka. Oczom zebranych ukazały się różnokolorowe kamienie szlachetne. Jozan kontynuował - Albo chłopak nie znał wartości tego znaleziska, albo... - tu Jozan zmusił się do krótkiej pauzy i z triumfalnym uśmiechem kontynuował - Odkryli w Wielkim Borze złoża drogocennych kamieni. Jak wiecie Bór porasta te ziemie od dawna, ale wcześniej znany był z kopalni, zapomnianych grobowców i innych dość ciekawych miejsc. Dzikie elfy panoszą się teraz wśród drzew i nie idzie się z nimi dogadać. Chłopak ochoczo powiedział mi jak się dostać do jego wsi. Jeśli znajdziemy źródło jego bogactwa, wówczas będę dążył do podpisania kontraktu z władzami wioski na wyłaczność wydobycia. Wzbogacę się ja, wzbogaci się Roland a także i wy.
- Jeden procent zysków to niewiele... - odezwała się kobieta.
- Tak. - rzekł Jozan splatając dłonie - Jednak tylko pozornie. Jeśli złoża warte będą sto tysięcy nowozłotych każdy z was zarobi po tysiąc sztuk złota. Jeśli więcej to wasz zarobek wzrośnie wykładniczo.
Jozan nie miał pewności czy wszyscy znają pojęcie "wykładniczo" ale nie kłopotał się tym.
- A jeśli nic nie znajdziemy? Jeśli to tylko przypadkowe znalezisko wioskowego głupka? Jeśli my też wyjdziemy na głupców? - kobieta wydawała się mieć nieskończony zapas pytań.
- Wówczas zobowiązuję się zapłacić każdemu z was minimum po pięćset sztuk złota za trud i czas, oraz premię za każde zagrożenie jakiemu zapobiegniecie. Po pięćdziesiąt sztuk złota. Co wy na to?
- A to co obiecałeś przed wejściem? - odezwał się najemnik, którego znali ale nie pamiętali imienia.
- Niech będzie i to. - Jozan machnął ręką - To jak piszemy kontrakty? - Jozan zaszeleścił papierami i podał każdemu kopię kontraktu.
Pytanie zawisło w powietrzu. Minimum sześćset sztuk złota z nadzieją na większy zysk jeśli odnajdą źródło bogactwa wioskowych? Kalkulowali na zimno. Korytarze pod Klifami są niebezpieczne a oni sami zapuszczali się tylko do płytszych rejonów. Plotki głosiły, że niektóre prowadzą do Podmroku, albo i do piekielnych czeluści. Czy gra była warta świeczki? Musieli się szybko zastanowić. Gdy to czynili znów odezwała się kobieta, która studiowała swój kontrakt.
- Nie ma tu nic o zaliczce... - rzekła to tak oskarżycielsko, że Jozanowi aż poczerwieniały uszy - W ogłoszeniu napisano, że wyposażenie i wyżywienie we własnym zakresie. Nie jestem gotowa aby wlec się kilka dni do lasu.
Jozan uniósł brew.
- Dziesięć sztuk złota zaliczki na jadło.
- Pięćdziesiąt. Jeśli chcesz mieć dobrą obstawę. - odezwał się Terence. Tak przypomnieli sobie imię najemnika.
Mina Jozana skwaśniała. Milczał chwilę po czym dodał z uśmiechem.
- Zgoda, ale podpisujecie kontrakty na czas powrotu do Roland i nie płacę wam wówczas żadnej dniówki ani premii, tylko pięćset sztuk złota.
Znów nastała cisza. Suma skurczyła się lekko, ale warunki nadal były... no właśnie jakie? Czy zgodzą się je przyjąć? Czy wyjdą zapominając o szalonym planie Jozana? Bra'am wiedział, że jako tropiciel przyda się tej wyprawie. Mógliby być wraz z cichym Seonbi zwiadowcami i wykrywać niebezpieczeństwo zanim się na nie natkną. Jednak obaj wiedzieli, że korytarze pod Klifami są niebezpieczne i dlatego mało kto ryzykował szybszą przeprawę pod górami zamiast bezpieczniejszej poprzez utarty szlak.

<center>Image
JOZAN

Image
SKELC

Image
KOBIETA

Image
MĘŻCZYZNA

Image
TERENCE</center>


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szycha
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 19:26, 23 Maj 2014 Powrót do góry

Młody niziołek z uwagą skupiał się na słowach Jozan'a, kalkulował możliwy zysk i szanse na powodzenie wyprawy. Dzierżył w dłoni pergamin ze spisanymi warunkami, kątem oka spoglądając na pozostałych zgromadzonych.
- Ciekawa gromadka... - pomyślał Seonbi cały czas zezując to na kontrakt, to na pozostałych. Po dłuższej chwili zdecydował, że nie podejmie się tego zadania, nie miał ochoty stawiać na niepewny zarobek. Właśnie miał odwrócić się na pięcie, kiedy głośne burczenie w brzuchu przypomniało o tym, że nie zjadł porządnego posiłku i nie stałoby nic na przeszkodzie by udać się do najbliższej karczmy i wypchać żołądek pyszną pieczenią, zapijając piwem korzennym, poza jednym mały drobiazgiem. Sakwa świeciła pustkami a ostatnie monety smutnie pobrzękiwały na samym dnie. Zdecydowanie potrzebował tych pieniędzy, a z tego co zauważył była to jedyna robota od dawna. Oczy łotrzyka skierowały się w stronę kupca.
- Dorzuć premię za każde niebezpieczeństwo, przed którymi zdążą nas ostrzec nasze uszy i oczy - wskazał skinieniem głowy w stronę Bra'ama stojącego tuż obok - A w twojej chorej wyprawie potowarzyszy Ci dwoje wspaniałych zwiadowców. - wyszczerzył zęby do reszty, sam będąc ciekaw reakcji kupca. Był pewien, że jeśli zależy mu na powodzeniu nie będzie długo protestował.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Szycha dnia Pią 19:29, 23 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 6:23, 24 Maj 2014 Powrót do góry

Jasne oczy Terence'a spojrzały z rozbawieniem na niziołka. Najemnik się uśmiechnął kiwając głową dodał.
- Niziołek ma rację. Korytarze pod Klifami Mew nie są rutyną. Co innego pokazać tam grupie elfów kilka rysunków na ścianach a co innego wlec się przez nie aż na drugą stronę wzgórz.
Jozan poczerwieniał na twarzy.
- Czy ja wynajmuję ochroniarzy czy przekupki! - rzekł trochę zbyt głośno i już bez śladu dawnego uśmiechu. - Zarobek nie jest nie pewny. Pięćset nowozłotych piechotą nie chodzi. Jak znajdziecie podobną stawkę gdzie indziej to dajcie znać tym, którzy zrezygnowali.
Seonbi musiał przyznać, że argument kupca jest [link widoczny dla zalogowanych]Nawet sam Terence zamilkł rozłożywszy dłonie.
- Może - zaczęła ciemnoskóra kobieta - Szanowny pan Jozan przemyśli sprawę gdy już pozna wasze i nasze umiejętności. Ja jestem, jak z pewnością zauważyliście kapłanką Joramy zwanej Jędzą - uśmiechnęła się dumnie a zgromadzeni rzeczywiście dostrzegli teraz symbole wulkanu na ubiorze kobiety - Poza tym, że mam wredny charakter jak moja pani to potrafię leczyć i korzystać z innych darów mojej bogini. Zwą mnie Lisista. Mój brat Lasist - wskazała na umięśnionego mężczyznę - Potrafi robić toporem i innym orężem. Wy jesteście zwiadowcami - spojrzała na niziołka i człowieka - Czyli reasumując tropiciel i złodziej, prawda? - Lisista rzekła kwaśno - Nie z takimi jak wy już pracowałam. Ty - pokazała palcem na Terence'a - wyglądasz mi na wojownika jak mój brat. Tak więc co pan na takie rozwiązanie panie Jozan?
Kupiec zacisnął zęby i spoglądał na Skelca. Wreszcie przeniósł wzrok na zgromadzonych i rzekł sucho
- Zobaczymy jak się będziecie sprawdzać. Na razie zostaję przy swoim. Pięćdziesiąt nowozłotych teraz, minimum pięćset potem. Ani miedziaka więcej. Jeśli się nie podoba droga wolna. Skelc nie pobije nikogo przy wyjściu.
Jozan dostrzegł, że żart na który się wysilił nie był udany. Terence klepnął dłonią swoje udo i rzekł
- Mi to pasuje. - spojrzał na resztę. Lisista pomagała bratu złożyć podpis pod kontraktem. Zarówno Seonbi jak i Bra'am nie widzieli w tym nic nadzwyczajnego. Widocznie oboje rodzeństwa pochodziło z niepiśmiennych północnych krain albo z zachodnich barbarzyskich ludów. A być może Lasist był niemową? Nie odezwał się ani razu odkąd tu byli.
Terence także wziął kałamarz i złożył zamaszysty podpis pod kontraktem. Była w tym pewna gracja, jakby jakiś cień z przeszłości człowieka, który pojawił się na jego twarzy w momencie gdy ten pisał. Żaden z towarzyszy nie umiał teraz odpowiedzieć na pytanie co było przeszłością Terence'a. Jozan wyjął pięć sakiewek na stół. Brzęk monet podziałał bardziej na żołądki Seonbiego i Bra'am'a niż na nich samych. Trzy sakwy były już w rękach pozostałych. Jozan wpatrywał się wyczekująco w niziołka i człowieka.

(Jak widzicie wykonałem rzut na Dyplomację kupca. Wynik jest dość wysoki więc jeśli dalej chcecie się targować możecie sami rzucać na Dyplomację lub jeśli nie macie w niej rang na samą Charyzmę, poprostu dodając modyfikator z niej do rzutu k20. W sumie tylko wrzucenie "20" daje wam jakieś szanse na utargowanie czegoś)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Sob 6:23, 24 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Szycha
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 11:34, 24 Maj 2014 Powrót do góry

Twarz łotra wykrzywił dziwny grymas kiedy wszyscy zaczęli podpisywać umowy. Skubany kupiec był dobry w gadaniu i nawet sam Seonbi wiedział, że go nie przegada. Nie miał innego wyjścia, a jego dłoń sięgnęła po kałamarz i pióro. Jeszcze raz szybkim ruchem oczu przebiegł po kolejnych wersach i zatrzymał się w miejscu gdzie miał być złożony podpis.
- Nie ukrywam, że to jawny wyzysk... - rzucił tak jakby sam nie wiedział do kogo właściwie kieruje te słowa - Ale macie słowo... - spojrzał na kapłankę, która przed momentem jawnie go osądziła - ...złodzieja, że na czas wyprawy mój sztylet nie znajdzie się przy gardle żadnego z was. - zaśmiał się z własnego żartu, po czym zamaszyście nakreślił swój podpis na kawałku pergaminu. Po wszystkim rzucił pergamin w stronę Jozana i wyciągnął małą łapkę dając do zrozumienia, że ma się w niej znaleźć mieszek ze złotem.
- Chyba nie mamy wyjścia przyjacielu... - szepnął w stronę tropiciela, podając mu pióro z którego nadal kapały krople atramentu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Szycha dnia Sob 11:41, 24 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 8:31, 25 Maj 2014 Powrót do góry

Skelc mruknął coś niezrozumiale gdy niziołek wspomniał o sztylecie na gardle. Mina Terence'a była jak zwykle lekko rozbawiona. Lisista i Lasist zachowali kamienne twarze. Jozan zaś najwyraźniej nie odczytał słów niziołka jak dobrego dowcipu. Zabrał szybko kontrakt Seonbi'ego i wyraźnie pogardliwym ruchem wręczył sakiewkę niziołkowi.
- Mam nadzieję, że ten "wyzysk" będzie się wszystkim opłacał. - w suchym tonie kupca wszyscy usłyszeli dezaprobatę. Najwyraźniej Jozan dałby dwa razy tyle aby nie zatrudniać kogoś tak niepewnego. Seonbi zajrzał do środka i wysypał zawartość sakiewki. Trzy wiktorie i dwadzieścia nowozłotych ukazały się jego oczom. Sakwy były podobnej wielkości a więc chyba każdy dostał tyle samo. Kiedy ostatni raz oczy niziołka oglądały platynę? Uśmiechnął się.
- A ty przyjacielu? - kupiec zwrócił się do Bra'am'a - Wóz albo przewóz, jak to mówią w Furyondzie. - Jozan spojrzał na Skelca a gnom pokiwał mu tylko głową.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Nie 8:40, 25 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kapet
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 11:53, 25 Maj 2014 Powrót do góry

Bra'am w ciszy i skupieniu przyglądał się fraszce jaką rozpętali. Bawiły go targi, które jego przyjaciel niziołek rozprawiał z Jozanem. Uparty starzec i trzymający fason; to właśnie trzeba było przyznać. Spoglądając na niego było widać ambicję i ogromną wiarę w to, że jest pewien tego znaleziska. Na dobrą sprawę tropiciel nie miał zbyt wielkiego wyjścia. Same sprzedawanie mięsa i skór, które pozyskiwał z polowań nie dawało takiej satysfakcji przygody, jaka być może czekała by go w podróży. -Niebezpieczeństwo? Kto nie ryzykuje ten nic nie zyska - pomyślał.

Spojrzał na niziołka, który przekazywał mu pióro: - Uważaj, bo ochlapiesz sobie buty przyjacielu. - rzucił żartobliwie w stronę Seonbi'ego. Odebrał pióro i pochyliwszy się na kontraktem przeczytał go dokładnie. W miejscu podpisu nakreślił swoją nazwę i położył pisadło na blacie. Pozostał jednak pochylony przez chwilę i uśmiechał się wręcz szyderczo w kierunku kartki pergaminu, opierając ręce o stół. Uniósł głowę i spojrzał na Jozana: - Jestem zadowolony z propozycji. Nie zależy mi na ogromie tego Twojego skarbu, aż tak bardzo jak mojemu przyjacielowi. Bardziej zależy mi na samej podróży. Pomyślcie, kto może pochwalić się przejściem na drugą stronę klifów mew...a i to nie daję pełnej satysfakcji. Odkrycie takiego przejścia może wiązać się nie jedną tajemnicą, zagadką i wiedzą... i właśnie dlatego jestem z Tobą siwobrody. - Bra'am od zawsze cenił bardziej wiedzę tego świata niźli pieniądze, lecz nie gardził ich brzękiem we własnej sakiewce.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 13:41, 25 Maj 2014 Powrót do góry

Jozan popatrzył na Bra'am'a dość surowo, ale powiedział z uśmiechem
- Nie jestem jeszcze taki stary aby tytułować mnie siwobrodym. - podał tropicielowi sakiewkę. Jej zawartość byłą identyczna jak ta u niziołka. Trzy sztuki platyny i dwadzieścia złotych monet, wszystko bite w Unii Solnoru.
- Zatem oczekuję was pojutrze, zaraz o świcie przy gospodzie "Sześć Twarzy Przeznaczenia" stamtąd rusza moja mała karawana. Polecam tę gospodę każdemu kto ceni sobie spokój.
- Wierzchowce na nic się przydadzą - rzekł tajemniczo Terence - Konie nie zejdą pod ziemię. Musiałby to być paladyński rumak aby mieć taką odwagę.
- Widzę, że znasz się na rzeczy - pokiwał głową kupiec - Faktycznie. Sam zaprzęgnę swoje muły. Konie zakupimy dopiero gdy znajdziemy się po drugiej stronie Klifów. Tymczasem nie zatrzymuję już was.
- Nie obciążajmy się zbytnio prowiantem - dodał jeszcze Terence - Za Klifami jest kilka wiosek, gdzie kupimy potrzebne jadło.
- A jeśli podróż korytarzami zajmie nam więcej czasu? - zaperzyła się kapłanka - Ja wolę dmuchać na zimne i wezmę w razie czego więcej jadła i wody. Twój wóz Jozanie będzie na początku pusty a wiec zapakujemy wszystko na niego.
Kupiec, który zbierał już papiery i resztę rzeczy pokiwał tylko głową.
- Tak więc do zobaczenia - rzekła Lisista i wraz z bratem opuścili pomieszczenie. Jozan ze Skelcem poczekali aż Seonbi, Bra'am i Terence również wyjdą i zamknął przybytek. Kupiec i gnom udali się na południe.

Gdy opuścili już przybytek Jozana, bogatsi o złoto oraz o zobowiązanie kontraktem Terence ruszył raźnie obok. Ten młody człowiek wydawał się beztroski, choć w jego oczach malował się głęboki smutek. Szli do jednego z głównych zaopatrzycieli w ekwipunek dla podróżników - do Ustera. Terence też się u niego zaopatrywał. Ich beztroska wycieczka nie trwała długo. Gdy weszli w jedną z bocznych uliczek aby skrócić sobie drogę dostrzegli za sobą trzech mężczyzn. Szybko skojarzyli ich twarze z tymi, którzy wystawali pod mieszkaniem Jozana i odpuścili sobie tę pracę. Dwóch kolejnych nadchodziło z naprzeciwka. Jeden był masywnym krasnoludem, w dłoni trzymał pałkę. Drugi zdawał się być dobrze zbudowanym osiłkiem.
- Hola! - rzekł krasnolud - Widzę, że Jozan zatrudnił was do tej roboty. To fajnie, że podzielicie się teraz z nami zawartościami zaliczki jaką wam zaoferował. - krasnolud stuknął dwa razy pałką w otwartą dłoń. Bra'am kojarzył jego imię zwał się Krell. Trzej mężczyźni z tyłu wyjęli swój oręż. Dwóch miało też pałki, trzeci sztylet. Osiłek obok krasnoluda zdawał się zacisnąć tylko mocniej pięści.
Terence popatrzył do tyłu a potem w oczy Krella. Chwilę tak stał po czym wyciągnął swoją buławę i rzekł
- Nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam się rozstawać ze swoim złotem.
Na niema komendą Krell'a bandyci zaatakowali.

RUNDA 1

INICJATYWA



Terence (T) - [link widoczny dla zalogowanych]
Osiłek (O) - [link widoczny dla zalogowanych]
Bandyci (1-3) - [link widoczny dla zalogowanych]
Seonbi (S) - [link widoczny dla zalogowanych]
Bra'am (B) - [link widoczny dla zalogowanych]

Terence podszedł do krasnoluda chcąc go zdzielić. Krell był na to przygotowany (okazyjny atak) i uderzył swoją pałką w bok wojownika. Terence przyjął cios i zamachnął się swoim buzdyganem widząc, że krasnolud nie żartuje. Łupnął nim po czaszce Krella miażdżąc mu ją tak, że bandyta padł na ziemię. Tymczasem osiłek, który zareagował ułamek sekundy później kopnął mocno Terence'a w twarz prawie posyłając wojownika na ziemię. Krew lała się z rozbitego nosa człowieka. Trzech bandytów widząc jak ich herszt pada nie cofnęli się. Chyba cieszyło ich, że łup podzielą na mniejszą ilość osób. Dwóch dopadło do Bra'am'a a jeden (ten ze sztyletem nr3) do Seonbi'ego. Pierwsza pałka [link widoczny dla zalogowanych] na ramię tropiciela dość [link widoczny dla zalogowanych] go raniąc. Drugi bandyta zamachnął się nią tak [link widoczny dla zalogowanych], że wyślizgnęła mu się ona ze spoconej ręki. Zaklął siarczyście. Lśniące ostrze sztyletu [link widoczny dla zalogowanych] w stronę łotrzyka, jednak mały Seonbi z łatwością uniknął tego ciosu.


Osiłek KP 12, PW 12 - średni humanoid, człowiek
Bandyci KP 10, PW 2 - średni humanoid człowiek

Modyfikatory w tej rundzie - Brak.

Opis sytuacji. Krell wykrwawia się. Terence jest ciężko ranny. Bandyta nr 2 jest nieuzbrojony a więc każdy jego atak prowokował będzie atak okazyjny. Osiłek choć nieuzbrojony posiada poprawioną walkę bez broni a więc należy traktowac go jak uzbrojonego, nie prowokuje okazyjnych ataków.


MAPKA

Image


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szycha
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 15:25, 25 Maj 2014 Powrót do góry

- Łapy precz od mojego mieszka! - krzyknął łotr zanim wszystko zaczęło się na dobre. W momencie gdy twarz Krell'a została zmasakrowana Seonbi pomyślał jaki z niego był cwaniak. Chwilę później sam unikał ciosu sztyletu lecz nawet wtedy jedna myśl nie dawała mu spokoju - Dlaczego ja na to nie wpadłem? - trapił się malec. Łotrzyk przejął cały impet, który napastnik włożył w uderzenie, łapiąc lewą ręką nadgarstek w którym bandzior trzymał broń. Szybko wykonał półobrót, a sztyletem trzymanym w prawej dłoni [link widoczny dla zalogowanych] w bok atakującego. Zamyślenie sprawiło, że ostrze uderzyło pod złym kątem i ześlizgnęło się w dół, nie zostawiając nawet śladu na przeciwniku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Szycha dnia Nie 15:26, 25 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kapet
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 15:47, 25 Maj 2014 Powrót do góry

Bra'am zaparł się na nogach, lecz lekko zachwiał od uderzenia. Był oszołomiony, ale przeczuwał, że ktoś może chcieć odebrać im zdobyczną zaliczkę. Jedno ramię krwawiło. - O żesz ty gnido z gnojewnika! - wrzasnął. Następnie zwinnym ruchem drugiej ręki wyciągnął krótki miecz z pochwy, który w momencie [link widoczny dla zalogowanych] w stronę bandyty, temu co mu pałka uciekła z ręki. [link widoczny dla zalogowanych] było wręcz perfekcyjne. Rozcięta szyja, z której obficie tryskała czerwona posoka. Bandzior chwytając się za gardziel padł na kolana i zatopił łachmany w plamie swej krwi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapet dnia Nie 15:49, 25 Maj 2014, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 18:34, 25 Maj 2014 Powrót do góry

(Jako, że Szycha powiedział, że mam Was uczyć gry w 3.0 więc szybka lekcja taktyki Smile. Bandzior nr 2 był nieuzbrojony, stanowił małe zagrożenie, w momencie gdyby zaatakował Bra'am miałby darmowy atak okazyjny. Kapet trzeba było uderzyć w tego z pałką, lub wyjąć oba miecze i wykonać po jednym ataku w nr 1 i 2 przy ich śmiesznym KP miałeś 55% szans, że wyeliminujesz obydwu lub choćby jednego. A tak załatwiłeś kolesia bez broni aby koleś z bronią mógł ci przyłożyć Smile Trudno.

RUNDA 2

INICJATYWA


Terence (T) - 27
Osiłek (O) - 22
Bandyci (1-3) - 17
Seonbi (S) - 9
Bra'am (B) - 4

Bra'am praktycznie odciął głowę pechowemu bandycie, który głucho zwalił się na ziemię. Terence otrząsnął się z trudem po potężnym kopnięciu mistrza ulicznej walki. Widać po nim było, że jeszcze jeden cios i legnie obok krasnoluda. Jednak nie poddawał się. Cicho zanucił jakąś melodię a jego dłoń zalśniła blaskiem, który przeniósł się na postać osiłka. Wzrok napastnika zmętniał i stanął on trochę zobojętniały (oszołomiony).
Bandyta nacierający na łotrzyka z podziwem spostrzegł jak Seonbi włada sztyletem. Wiedział, że tylko szczęście go uratowało, ale postanowił dalej korzystać z łaski bogów. Po raz kolejny pchnął swoim sztyletem ale i tym razem [link widoczny dla zalogowanych] w nicość obok niziołka.
Drugi bandyta nie przejął się tym, że Bra'am powalił jego towarzysza. Prawa ulicy są twarde - przeżyją najsilniejsi i chyba święcie wierzył, że on do nich należy. Nie był wyszkolonym wojownikiem dlatego jego ciosy były bardzo przewidywalne. Tropiciel dał się zaskoczyć przy pierwszym ataku, ale teraz był bardziej czujny. Zdążył zasłonić się mieczem przed tym atakiem ale pech chciał, że pałka [link widoczny dla zalogowanych] go w nadgarstek. [link widoczny dla zalogowanych] był jednak do zniesienia.

Sytuacja na polu walki. Terence nadal jest ciężko ranny. Osiłek jest oszołomiony ale nie traci premii ze Zr do KP więc Seonbi nie może wykonać ukradkowego ataku. Polecam [b]Bra'am'owi[b] wyjąć drugi miecz i zaatakować raz jednego a potem drugiego bandytę, jeśli niziołek nie wykończy swojego.

MAPKA

Image


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szycha
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 19:17, 25 Maj 2014 Powrót do góry

Seonbi wiedział, że jest dość zwinny jednak nie mógł dokładnie określić jak długo będzie w stanie unikać dzikich pchnięć bandyty. Wykorzystał moment nieuwagi przeciwnika i prostym pchnięciem doskoczył niego [link widoczny dla zalogowanych] sztylet prosto w jego udo. Broń weszła w ciało zbira jak w masło lecz malec wiedział, że [link widoczny dla zalogowanych] aby powstrzymać oponenta. Kątem oka dostrzegł jak tropiciel wykończył już jednego, miał nadzieję że pomoże i jemu, łotrzyk musiał przyznać, że w bezpośrednim starciu nie sprawdzał się najlepiej.

Pytanko techniczne: Gdybym chciał zaatakować osiłka mógłbym to zrobić w jednej turze? Jeśli tak czy po przemieszczeniu się o jedno pole (tj. 1,5m z tego co kojarzę), któryś z panów otrzymałby atak okazyjny?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Szycha dnia Nie 19:19, 25 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Kapet
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 16:03, 26 Maj 2014 Powrót do góry

Bra'am dopiero po chwili zorientował się, że mógł postąpić inaczej w tej sytuacji, ale nie żałował śmierci bandyty. Zwrócił swój wzroku ku stojącemu obok niziołkowi. Wiedział, że musi mu szybko pomóc, aby oszołomiony osiłek, gdy się ocknie nie runął swym cielskiem na malutkiego Seonbi'ego. Dobył w mgnieniu oka, drugą ręką dłuższej klingi. Pierwszy [link widoczny dla zalogowanych] krótkim mieczem powędrował wprost w bark przeciwnika stojącego naprzeciw. Ten jednak najwyraźniej spodziewał się tego i sparował atak. Druga ręka wykonała [link widoczny dla zalogowanych] w kierunku napastnika walczącego z niziołkiem. [link widoczny dla zalogowanych] było śmiercionośne. [link widoczny dla zalogowanych] był taki, że ciało bandyty, rozpłatane na dwoje, runęło z plaskiem o bruk. Krew chlapnęła po twarzach walczących.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapet dnia Pon 16:03, 26 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 16:34, 26 Maj 2014 Powrót do góry

RUNDA 3

INICJATYWA


Terence (T) - 27
Osiłek (O) - 22
Bandyci (1-3) - 17
Seonbi (S) - 9
Bra'am (B) - 4

Jeden z bandytów padł martwy. Drugi jednak uniknął ostrza tropiciela.
Terence wiedział, że osiłek lada chwila ocknie się z marazmu. Postanowił wykorzystać to. Zanucił pod nosem kolejna melodię dotykając dłonią swojego złamanego nosa. Lekka poświata objęła twarz człowieka i po chwili rany zaczęły się goić w straszliwym tempie. Widać Terence znał Sztukę tak samo dobrze jak władanie bronią.
Osiłek zdziwiony tym co go spotkało szybko dostosował się do nowej sytuacji. Kalkulował swoje szanse. Widząc, że walka nadal nie jest rozstrzygnięta postanowił przeważyć jej szale na swoją stronę. Wyprowadził dwa szybkie ciosy dłonią w Terence'a. Wojownik z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami robił dzikie uniki i zasłony. Jeden cios trafił w powietrze, drugi ledwo zablokował ręką Terence.
Ostatni bandyta widząc, że ma teraz przed sobą dwóch przeciwników postanowił najpierw wyeliminować tego mocniejszego, widać wierzył, że jest niepokonany. Znów zamachnął się na Bra'am'a. [link widoczny dla zalogowanych] tropiciela w bok [link widoczny dla zalogowanych] żebra wojownika.

MAPKA

Image

Kapet nie do końca wiem co to był za rzuty na to drugie trafienie... Najpierw kulnąłeś 18 potem 17 a w efekcie zadałeś 7 obrażeń. Jeśli miało to być potwierdzenie trafienia krytycznego to ok z tym, że: miecze krótkie i długie maja zagrożenie krytyczne przy wyrzuceniu 19-20 (na k20 nie po dodaniu modyfikatorów) - nie 18. Po drugie jeśli już potwierdzisz krytyk to wówczas rzuć odpowiednio pomnożonymi kostkami plus pomnożone modyfikatory. Np zadajesz 1k8+2 i osiągnąłeś krytyk wówczas rzucasz 2k8+4.

Jeszcze krótka uwaga - podczas walki dwoma rodzajami broni NAJPIERW używasz większej broni, POTEM mniejszej, czyli najpierw atakujesz mieczem długi a potem krótkim.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szycha
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 7:22, 27 Maj 2014 Powrót do góry

Przeciwnik stojący tuż przed niziołkiem padł zalany krwią. Seonbi zauważył, że teraz to tropiciel będzie potrzebował pomocy, dlatego skupił się na ostatnim bandycie który był z nimi w zwarciu. Widząc opuszczoną gardę przeciwnika, malec [link widoczny dla zalogowanych] go prosto w żebra. Cios był na tyle skuteczny, że [link widoczny dla zalogowanych] serce przeciwnika, a ten padł na ziemię martwy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kapet
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 12:57, 27 Maj 2014 Powrót do góry

Bra'am był na wyczerpaniu sił. Wiele ran odniósł przez tych mizernych oprychów. Ledwie stojąc na nogach wiedział, że nie ma zbytnio szans na pojedynek z osiłkiem. Miał jednak obok łotrzyka i wojownika, dlatego rozpędził się [szarża] co sił mu zostało i... [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 15:31, 27 Maj 2014 Powrót do góry

Seonbi ledwo zdążył wyszarpnąć sztylet z upadającego ciała bandyty gdy przemknął obok niego Bra'am. Tropiciel był jednak wycieńczony walką i ranny. Najwidoczniej wpatrzony tylko w swój cel nie dostrzegł ciał leżących pod jego stopami. Potknął się o jedno i legł u stóp osiłka...

RUNDA 4

INICJATYWA


Terence (T) - 27
Osiłek (O) - 22
Seonbi (S) - 9
Bra'am (B) - 4

Terence nie czekał, aż tropiciel wstanie. Uderzył swym buzdyganem. Mistrz sztuk walki próbował się zasłonić lecz otrzymał potężne trafienie w bok. Na jego twarzy malowało się zdziwienie. Postanowił odpłacić Terence'owi kolejną nawałnicą ciosów. Uderzenie otwartą dłonią musnęło tyko włosy wojownika lecz kolano znalazło się przy brzuchu Terence'a a cios sprawił, że zgiął się on wpół.

(sytuacja: Terence średnio ranny. Osiłek średnio ranny zostało mu 6 PŻ. Bra'am leży, może atakować z tej pozycji z modyfikatorem -4 lub wstać (prowokując okazyjny atak) i zaatakować tylko raz z pełną premią do ataku). Szycha przypominam, że sztyletem można też rzucić, traktuje się go wtedy jako broń miotaną (dystansową) ma przyrost zasięgu 3m więc rzucisz w osiłka bez kar.

MAPKA

Image


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Wto 15:34, 27 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Szycha
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 16:22, 27 Maj 2014 Powrót do góry

Tropiciel niezdarnie runął na zimie tuż przed łotrzykiem. Widocznie krew, która napłynęła mu do oczu spowodowała, że nie zauważył truchła, które leżało tuż obok. Seonbi nie czekał jednak aż ostatni z oponentów dobije leżącego. Podrzucił sztylet, który trzymał w dłoni i złapał za koniec ostrza. Trzymając broń kciukiem i palcem wskazującym wykonał zamach i cisnął orężem prosto w osiłka. Wykonał jednak zbyt duży zamach i mistrz broni zauważył mknącą ku niemu broń. Ostatecznie zasłoni twarz ramieniem a sztylet uderzając rękojeścią [link widoczny dla zalogowanych] od ramienia przeciwnika. Niziołek sięgnął po miecz i przygotował się do natarcia...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Szycha dnia Wto 16:27, 27 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Kapet
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 18:16, 27 Maj 2014 Powrót do góry

Bra'am leżał jak długi. Był wstrząśnięty tym, że mógł się aż tak bardzo zagapić i przywalić twarzą w bruk haratając ją nieco. Ocknął się jednak dość szybko. Miecze trzymał w swych rękach, na całe szczęście nie upuścił ich. Wiedział, że nie może wstać, bo piącha tego zbira utkwi w jego bebechach i będzie po walce. Widział tylko jedno wyjście - zaatakować z pozycji leżącej. Pochwycił mocno rękojeści dłuższego oręża i wypuścił [link widoczny dla zalogowanych] w kierunku osiłka. [link widoczny dla zalogowanych] uderzenie [link widoczny dla zalogowanych] osiłka na ziemię. Czyżby tropiciel zrehabilitował swój upadek?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapet dnia Wto 18:17, 27 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 19:19, 27 Maj 2014 Powrót do góry

Szeroko otwarte oczy osiłka i wyraz głębokiego zaskoczenia na twarzy miały pozostać z nim na wieczność. Mężczyzna nie mógł uwierzyć, że zginał. Przegrał walkę. Był martwy zanim jeszcze upadł na ziemię.
- Na wszystkich plugawych bogów. Zwinne było bydle z niego. - rzekł Terence pomagając wstać Bra'am'owi. - Nieźle kopał. Nie chciałbym go spotkać kogoś podobnego sam na sam. Widać nasi niedoszli przyjaciele zbyt byli pazerni. Caliście? - spytał Seonbbi'ego i Bra'am'a. - Chodźcie zanim przyjdą straże. Roland to małe miasto.
Terence nie kłopotał się przeszukiwaniem ciał pokonanych. Nie był hieną cmentarną, ani pazernym człowiekiem. Wiedział chyba, że nic przy nich nie znajdzie gdyż inaczej zamiast napadać na nich piliby w karczmie. Nie mylił się. Seonbi wiedziony ciekawością swojego ludu pospiesznie przewiskał pokonanych. Nie znalazł nic, nawet złamanego miedziaka. Zabrał tylko swój sztylet
Po wizycie w sklepie wyszli z niego zaopatrzeni na wyprawę (możecie sobie zrobić dowolne zakupy za te 50sz). Terence kupił linę, prowiant, trochę sprzętu do wspinaczki, tłumacząc, że nigdy nie wiadomo co kryją korytarze Mewich Klifów. Zaprosił też tropiciela i łotra do karczmy. Wybrał tę, którą polecił Jozan. "Sześć twarzy przeznaczenia" oznakowana była szyldem w kształcie sześciościennej kości do gry. Terence zaśmiał się gdy to zobaczył.
- Sądziłem, że ten przybytek zwie się tak z bardziej mistycznego powodu! Ha, a tu mamy zwyczajny hazardowy lokal. I tu ma być spokojnie... według Jozana?
Weszli do środka. Od razu uderzyła ich woń potraw, przypraw i fajkowego ziela. Karczma była spora lecz jak na tą porę dość pusta. Dochodziło południe. Klientela zejdzie się dopiero wieczorem. Kilka dziewek czyściło stoły. Gospodarz stał za szynkwasem. Czujne oczy towarzyszy dostrzegły dwóch umięśnionych ludzi wyglądających na ochroniarzy.
Zajęli stolik. Od razu zmaterializowała się przy nim młoda dziewczyna i spytała o zamówienie. Dodała, że o tej porze nie ma zbyt dużego wyboru ale może sprawdzić co kucharka ma z wczoraj lub co zdarzyła już upichcić. Okazało się, że przednia baranie pieczeń, choć wczorajsza nadal jest na tyle dobra, że może ją podać. Terence zamówił sobie jeszcze zimne piwo.
- Znamy się z widzenia. Nieprawdaż? - zaczął spoglądając na niziołka i człowieka. - Czy to nie wy rok temu eskortowaliście ładunek z "Wrednej Jędzy" do Grelden? Pamiętam. Byłem wtedy zajęty... nie mogłem się nająć. Ale powstanie o tym kiedyś pieśń, albo choć dobra historia do opowiedzenia. Smutna, ale dobra. Kiedyś. - oczy barda, bo takim się jawił Terence znów zaszły tą dziwną mgłą smutku, choć na twarzy nadal malował mu się uśmiech. - Słyszałem, że Jozan to równy gość. Nigdy nikogo nie oszukał ani nie miał większych kłopotów z prawem. Dlatego postanowiłem u niego pracować. Słyszałem o tym Skelcu, gnomie ochroniarzu. Nie jest najostrzejszą strzałą w kołczanie, jeśli wiecie o czym mówię, ale naprawdę dobrze walczy. Słyszałem, że brał udział w nielegalnych walkach w Furyondzie. Jozan wykupił jego długi i tak zaczęła się ich znajomość. Tych dwoje... kapłankę i milczka widzę po raz pierwszy. - upił trochę piwa - Ale jeśli mnie pamięć nie myli to słyszałem od jednego z kapitanów, że przywiózł z północy strasznie rozwydrzoną dziewuchę, która cały czas wykłócała się z bosmanem. Pasuje do opisu, co? - Terence rzucił okiem na służkę, która czyściła stół obok nich - Wino, kobiety i muzyka! - rzekł z emfazą, lekko podchmielony - Oto co liczy się na tym padole! - posłał idealny uśmiech dziewczynie, która odpowiedziała tym samym - Hej, powiedz, macie jakieś wolne kwatery?
Dziewczyna onieśmielona lekko odesłała go do swojego ojca, właściciela przybytku. Terence zniknął na chwilę z oczu, udając się do szynkwasu a potem do wychodka za potrzebą.
Towarzysze mieli chwilę aby rozmówić się na temat całego zdarzenia w zaułku. Wiedzieli, że nikt nie połączy ich z całą tą draką jednak musieli być czujni. Terence najwyraźniej się niczym nie przejmował.

(dopisałem Wam już 300XP za walkę)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szycha
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 20:49, 27 Maj 2014 Powrót do góry

Niziołek schował broń do pochwy, podniósł sztylet leżący nieopodal pola bitwy i stanął nad martwym krasnoludem.
- Pieprzony... - na końcu języka miał słowo "złodziej" ale mówiąc to sam by sobie ubliżył - ...cwaniak - dodał po chwili i splunął na truchło. Nie mógł powstrzymać swojej natury i mocnym kopniakiem obrócił krasnoluda na plecy przeszukując jego i resztę zbirów. Zawiódł się jednak tym, że nic nie znalazł - Plugawe moczymordy! Tak skończy ten kto chce kłaść łapy na złocie niziołka! - rzucił na odchodne.
W sklepie uzupełnił zapasy. Podobnie jak ich towarzysz zapatrzył się w dodatkowe wyposażenie w razie potrzeby wspinaczki. Resztę potrzebnych rzeczy miał ze sobą także nie chciał na razie wydawać więcej złota, choć musiał przyznać, że ten błyszczący sztylet, który uśmiechał się do niego z gabloty wyglądał naprawdę ciekawie. Oparł się jednak pokusie i ruszyli dalej.
Kiedy znaleźli się w karczmie emocje Seonbi'ego już trochę opadły. Zamówił wymarzoną pieczeń oraz wielki kufel piwa i delektował się chwilą. Jako że jego usta były cały czas pełne mięsiwa i trunku na wszystkie pytania Terenca przytakiwał, a gdy ich opuścił miał wreszcie moment na spałaszowanie reszty zawartości talerza. Cichy lecz basowy pomruk, który wydobył się z jego ciała oznajmił, że strawa się przyjęła, więc malec zamówił drugi kufel, równie olbrzymi jak pierwszy i spojrzał na swojego kamrata.
- Chyba dawno Ci tak mordy nie obili drogi Bra'am'ie! - rzucił żartem w jego stronę - Całe szczęście, że był z nami ten cały Terence bo nie wiem czy miałbym teraz w co wlewać ten wspaniały napój. - kończąc zdanie wziął wielki łyk z kufla - Jak myślisz, opłaci się nam ta tułaczka? Można by trochę zarobić coby jakoś pożyć w tym beznadziejnym życiu - szczerzył się łotr - Wiem, że samo złoto Ciebie mało obchodzi. W sumie sam jestem ciekaw tego co znajdziemy w tych klifach. - w domyśle miał skrzynkę wypchaną złotem, porzuconą przez kupca, która tak jak oni próbował się tamtędy przedostać. Rozmarzył się na moment przepłukując piwem resztki jedzenia między zębami.
- No! Nie bądź taki zadumany, kiedyś się zagoi... Napij się ze mną! Ja stawiam! - Wyszukał wzrokiem tą samą dziewczynę, którą zaczepił ich towarzysz i krzyknął - Kufel piwa dla mojego towarzysza!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 21:33, 27 Maj 2014 Powrót do góry

Dziewczyna przyniosła piwo starając się nie patrzeć na klientów. Dopiero teraz chyba dostrzegła, że Bra'am jest poobijany i ma na sobie ślady krwi, miała chyba nadzieję, że to jego krew. Musieli doprowadzić się do porządku. Gdy tak tropiciel rozmyślał wrócił uradowany Terence. Usiadł ciężko i opróżnił swój kufel.
- Dobre wieści przyjaciele. Maja wolne kwatery. Zamówiłem nam też kąpiel więc damy odpocząć naszym strudzonym bojami ciałom. Spokojnie - popatrzył na podejrzliwe miny rozmówców - Ja płacę. Ciekawiście pewnikiem czemu taki jestem dziś hojny a z Jozanem wykłócałem się o każdy grosz? Taka już moja zmienna natura. Uważam, że złoto należy się tym, którzy maja mi do zaoferowanie to czego chcę. A ja chcę uprzyjemnić czas moim nowym kompanom, z którymi przyjdzie mi się włóczyć po Flannes przez najbliższy czas.
Terence zamówił drugie piwo.
- Mój ojciec będzie dziś w mieście. Jest kapłanem Fharlanghn'a. Wraca z Rel Astra. - Terence wskazał palcem najpierw Seonbi'ego a potem Bra'am'a - A tobie i tobie na tą wyprawę... a także i mnie... - czknął gwałtownie - ...przyda się trochę magii tego boga. Mówię o eliksirach. Mam niewielkie moce leczące, kapłanka Jędzy też z pewnością jakieś posiada. Ale ja nigdzie nie ruszam się bez eliksirów. - przetarł dłonią zmęczone oczy - Przydadzą się nam teraz, ale również mój ojciec może nas wyleczyć. Ty - rzekł do człowieka - Zdrowo oberwałeś. Niedługo twoje ciało upomni się o odpoczynek i nie będzie to kilkugodzinne leżenie w łóżku, nawet z najpiękniejszą kobietą w Roland. Wiem co mówię.
Bra'am rzeczywiście odczuwał ból w kilku miejscach. Oddychał z trudem po uderzeniu w bok. Chyba miał pęknięte żebro. ręka też go bolała jak cholera. Wizyta u kapłana byłaby wskazana gdyż tropiciel nie sądził aby wszystko zagoiło się do pojutrze gdy to mają wyruszać.
- Plan jest więc taki. Wskakujemy do wody... może trafi się jakiś bonus w postaci kąpielowych - Terence puścił oko do jednej z dziewek - A pod wieczór udamy się do mojego ojca. Jeśli będzie w nastroju to wyleczy nas za darmo. O eliksirach będę mówił z nim ja. To sympatyczny lecz trochę porywczy człowiek. No to jak, podacie mi wreszcie swoje imiona bo wyleciały mi z głowy?
Terence był już nieźle wstawiony, ale mówił do rzeczy. Choć Seonbi nie pokładał nadziei w bogach to nie szkodziłoby odwiedzić kapłana boga podróżnych ot tak na dobry początek całej tej wyprawy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kapet
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 21:49, 27 Maj 2014 Powrót do góry

Tropiciel był w szoku. Nie mógł sobie darować, że leży na bruku jak jakiś pijaczyna z obitą mordą. Przynajmniej powalił tego cholernego osiłka, który na dobrą sprawę był najgroźniejszy z całej tej hałastry. Nie był w stanie podnieść się z ziemi, jakby go ktoś gwoździami do niej przybił. Na szczęście byli z nim Terence i Seonbi. Postawili go na nogi szybki ruchem. - Dzięki wam kompanii - skinął tylko głową. Reszta jego ciała była mocno potłuczona, co ograniczało możliwość ruchu. Jeżeli chodziło o Bra'ama to tylko spojrzał na leżące truchła i w tym momencie pojawił się na jego twarzy lekki uśmieszek. Po chwili znikł, aby usta mogły przemówić: - Zbierajmy się towarzysze. - Patrzył jeszcze jak niziołek szpera w ubranych trupach. Kiedy był gotowy ruszyli.
W sklepie kupił jedynie dodatkową porcję żywności na dzień i bukłak z wodą. Pomyślał, że w korytarzach Klifu mew, raczej wody nie znajdą. No chyba, że natrafią na jakieś źródła z pitną cieczą. Sięgnął jeszcze po nie wielki, ale poręczny nóż myśliwski, w pięknej, skórzanej pochewce. Położył wszystko na ladzie. Kiedy sprzedawca naliczał sumę, tropiciel krył swoją obitą mordę po kapturem, toteż człek dziwnie nań spoglądał. Zapłacił. Dobył w dłonie towar, który kupił i szedł do wyjścia.
Weszli do karczmy. Usiedli razem. Wespół z niziołkiem Bra'am wysłuchał co miał do powiedzenia ten Bard. Sam nie wiedział czy może mu zaufać tak do końca, ale widać było, że myślący z niego wojak, a nie bezmózgi siepacz. W czasie słuchania zajadał się pieczenią. Była niesamowita. Pewnie dlatego mu tak smakowała, że od kilku godzin nie miał nic w ustach. Wszystko zapił całym kuflem goryczkowego napoju. Kiedy Terence mówił o dziewkach i muzyce, przypomniały się tropicielowi czasy dawnej samotni, zanim jeszcze poznał Seobi'ego. Miałby teraz ochotę przelecieć jakąś dziewkę, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.
Kiedy bard opuścił stolik, przy którym siedzieli, wysłuchawszy swojego małego przyjaciela rzekł: -Po pierwsze to moja morda jeszcze nie raz będzie tak, albo i gorzej obita, a po drugie...- zawahał się - dzięki za piwo! - warknął po chwili ciszy, aby zabrzmiało to żartobliwie. Kontynuował: - Przyjacielu uważam, że ta wyprawa może nam dać nie tyle skarb w postaci materii, ale także doświadczenie i obeznanie w walce i terenie, na którym to rzadko kto bywa. Pamiętaj, że właśnie to może nas w przyszłości uczynić jeszcze bogatszymi, niźli zostaniemy po wyprawie. - na jego twarzy pojawił się uśmiech - Widzisz Seobi myślę, że złota, klejnotów lub innych skarbów nie mało w tym świecie, a i do nas dotrą i zawsze się znajdą. Należy tylko pilnować by kto inny Ci z przed nosa okazji nie zwędził. - zaśmiał się i wsadził pysk do kufla, a tam...- Pusty!!! - wykrzyczał - Dajcie tu piwa trzy kufle, abyśmy mogli przepłukać nasze suche już gardziele. - Chociaż nie było z nimi jeszcze barda, to tropiciel i o nim pomyślał. - Pij na zdrowi przyjacielu i sam rzeknij co Ci na sercu leży, a propos wyprawy.-
Kiedy wrócił Terence i opowiedział co i jak tropiciel ucieszył się, że będzie mógł sobie pofolgować. Liczył jednak na pomoc kapłana, ojca barda. Przydało by się rzucić parę skromnych leczących czarów na jego obolałe ciało. Nawet był gotów zapłacić za tę przysługę, tak jak za mikstury, o ile oczywiście ceny nie były by wygórowane. Chyba, że oczywiście Terence coś za mataczy i otrzymamy je, a nie będziemy musieli ich kupować. Rzekł więc: - Stoi! A jeżeli chodzi o panienki, to mam rozumieć, że każdy załatwia we własnym zakresie? Chyba, że też masz w tym jakieś wtyki - parsknął śmiechem tropiciel, aż go klatka piersiowa przydusiła i zaczął kasłać. - Eh... moje żebra...-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapet dnia Wto 21:59, 27 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Szycha
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 10:18, 28 Maj 2014 Powrót do góry

Na słowa "Ja płacę" kąciki ust niziołka praktycznie dotknęły jego uszu - Nie marze o niczym innym jak gorąca kąpiel, a damskim towarzystwem i tak nie pogardzę. - Śmiał się malec. Trochę go zdziwiło, że Terence zamiast siedzieć i razem z ojcem warzyć elikisiry w bezpiecznym mieście, najmował się do prac jak właśnie ta. Ale cóż... Nie jemu to oceniać.
- Dzięki Ci przyjacielu za twą szczodrość! Chodźmy zatem wymoczyć nasze obolałe tyłki. - uśmiechnął się sp oglądając na tropiciela.
Mimo iż jako łotr i złodziej nie przepadał zbytnio za towarzystwem w swoich wyprawach, musiał przyznać, że osoba barda przypadła mu do gustu. Malec wygrzewał się we wodzie tak długo jak było to możliwe, zastanawiając się co może ich spotkać w najbliższej podróży. Narzucił na siebie ubranie i dał znać towarzyszą, że jest gotowy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 11:03, 28 Maj 2014 Powrót do góry

Pogawędzili tak jeszcze trochę przy piwie gdy pojawiły się dziewki służebne i oznajmiły,ze kąpiel jest gotowa. Bra'am nie doczekał się odpowiedzi na swoje pytanie. Terence posłał mu tylko uśmiech jakby to miało wystarczyć za odpowiedź. Szybko jednak się przekonali, że dziewczyny najwyraźniej znudzone życiem w Roland przyłączyły się do nich w kąpieli. Nawet dla małego Seonbi'eg pojawiła się niziołcza dziewczyna, która i jemu umiliła czas spędzony w ciepłej wodzie. (Terence dał wam do zrozumienia, że wszystko opłacone więc jeśli chcecie dać coś gratis dziewkom to odpiszcie sobie to od majątku)
Bawili się przednio przez ponad trzy godziny zapominając o zdarzeniach przeszłych i nie myśląc o przyszłych. Gdy już byli odświeżeni, choć nie do końca wypoczęci okazało się, że Terence zorganizował również świeże ubrania.
- Tamte niech wypiorą i wysuszą. Na podróż będzie jak znalazł. Ojcu by nie przeszkadzało gdybyśmy zawitali do niego jak ostatnie łachmyty, w końcu zna trudy podróży, ale dla mnie czystość to podstawa.
Terence brzmiał czasami jak jakiś arystokrata. Przyjaciele poczęli się zastanawiać czy nie jest czasem kimś takim.
Gdy opuścili "Sześć twarzy przeznaczenia" w izbie wspólnej na dole robiło się już tłoczno. Ochroniarze podwoili swoją liczebność a niektóre stoliki zamieniły się w stoły do gry w kości, karty i inne gry hazardowe. Seonbi dostrzegł, że ferdiański gambit króluje dziś w gospodzie. Swego czasu stracił na tej grze fortunę i nadal nie nauczył się w to dobrze grać.
- Panowie - rzekł Terence - Noc nas wzywa, ale najpierw obowiązki, potem przyjemności.
Wyszli na ulice Roland wczesnym wieczorem. Słońce było już tylko łuną na horyzoncie a na niebo przybywały królować dwa księżyce Oerth.
Bard prowadził ich wąskimi uliczkami miasta. Znali je nie gorzej od człowieka, ale pozwolili aby to on prowadził. Wiedzieli gdzie znajduje się świątynia Fharlanghn'a jednak Terence prowadził ich jednak na przystań.
- Mój ojciec jest jednym z bardziej wpływowych kapłanów na wybrzeżu. nie zawraca sobie głowy świątynią. Służy Radzie, Lordowi Drax'owi i kilku mniejszym arystokratom w Rel Astra i tu w Roland. Jest tłumaczem, negocjatorem i pełni kilka innych funkcji. Powinien być już w domu. - ostatnie słowa wypowiedział z uśmiechem gdy dotarli do niedużego domostwa, w którego oknach paliły się już światła.
Terence wszedł bez pukania. Towarzysze podążyli za nim. Znaleźli się od razu w przestronnej izbie, urządzonej dość chaotycznie. Wszędzie walały się pergaminy, księgi, mapy, aparatura alchemiczna a także oprzyrządowanie do niej, retorty, słoje, fiolki z odczynnikami. Pomieszczenie oświetlało kilka niegasnących pochodni. Za czymś co spod stosów papierów wyglądało jak biurko siedział siwy mężczyzna około sześćdziesiątki. Spojrzał na przybyłych i rzekł powróciwszy do swojej pracy.
- Terence. Witaj synu.
Bard spojrzał na towarzyszy miną "Oto mój ojciec" i rzekł
- Rozgośćcie się... o ile to możliwe.
- A więc wyruszasz w drogę? - rzekł nagle starzec. - Mieszkaniec Horyzontu wyjawia mi czasem kilka sekretów. Klify Mew. Wizja ukazała mi siedem ptaków lecących w ciemności. Będziecie szli poprzez korytarze. Przetrzecie nowy szlak. Tego jestem pewny.
- Co u lodra Draxa? - Terence zmienił szybko temat.
- Ech... odkąd jest ożywieńcem zrobił się zgryźliwy. Ale nadal trzyma Rel Astra w żelaznym uścisku i dba o miasto. O, ktoś przybył z tobą.
Terence wskazał na niziołka i człowieka.
- Tak, towarzysze mojej niedoli ojcze. - zaśmiał się bard.
- Niedowiarek - spojrzał na niziołka kapłan - Droga przed tobą długa i kręta. Znajdziesz jednak odpowiedzi przy źródle.
- Mój ojciec zajmuje się przepowiedniami. Sam Fharlanghn przemawia do niego. nie ignorujcie tego. - Bard szeptał w stronę kolegów a do ojca powiedział głośno - To Seonbi i Bra'am. Poznajcie mojego ojca Humbert to jego imię.
- Wiem po co przyszliście - rzekł znowu kapłan-wieszcz - Fiolki są w szafce ze wami. Weźcie wszystkie. Chodźcie jednak do mnie, wasze rany wyglądają paskudnie.
Gdy Terence i Bra'am zbliżyli się Humbert zaintonował modlitwę. Moc Mieszkańca horyzontu spłynęła na obu mężczyzn. Bra'am poczuł prawdziwą bliskość Fharlanghn'a gdy jego żebra się zrastały a z pękniętego nadgarstka schodziła opuchlizna. Byli uleczeni. (Kapet wpisz sobie pełne PW. W szafce za wami było 6 fiolek leczenie lekkich ran. Po 2 dla każdego, też sobie je wpiszcie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kapet
Gracz



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 14:06, 28 Maj 2014 Powrót do góry

Po miłej kąpieli udali się do ojca Terence'a. Okazało się, że jest nie tyle kapłanem co wieszczem. W końcu skąd wiedziałby po co tutaj przychodzimy, w jakim celu odwiedzamy go jako nieznajome mu istoty. Najwspanialsze było jednak to, że spełnił ich życzenia. Bra'am poczuł przyjemne mrowienie w miejscach stłuczeń i tam, gdzie jego ciało wykazywało oznaki uszkodzenia. Milczał jednak. Kiedy było już po wszystkim skłonił się w pas owemu wieszczowi i powolnym krokiem zbliżył się to ów szafki, gdzie były mikstury. Powziął dwie z nich i włożył je do skórzanej sakiewki u pasa zaraz, obok nowo kupionego noża myśliwskiego. Był zadowolony i radosny. Pozytywne myśli zajęły jego głowę...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin