|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Nie 21:02, 22 Cze 2014 |
|
- Dobra dobra skończ ten poemat o miłości bo się zaraz porzygam - skwitował z uśmiechem malec słowa swojego towarzysza. Sam jednak również cenił jego osobę bardziej niż kogo innego na świecie - Dziwna jest twoja przeszłość, dobrze że moja była mniej epicka i nie przesiąka nią magia. A co do magii... myślę, że jeśli byśmy byli pod jej wpływem nie mogli byś tak swobodnie rozmawiać i rzucać mięsem na prawo i lewo - wybuchnął śmiechem, jednak w głębi duszy sam się tego obawiał
- Podnoś te cuchnące stopy i przyspiesz tempo bo twoje proroctwo może się spełnić! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 23:29, 22 Cze 2014 |
|
Jozan powitał ich z wystudiowanym uśmiechem
- Panowie, co za radość was widzieć. Nie spodziewaliśmy się was o tak wczesnej porze.
Faktycznie była może godzina po wschodzie słońca. Terence z przepraszającą miną stał z tyłu. Najwyraźniej nie udało mu się udobruchać kupca.
- Na wszystkich bogów Oerth tych mi znanych i nie znanych, czemu pokaraliście mnie tymi dwoma nicponiami! - Jozan unosił dłonie ku niebiosom.
- Nie mieszaj w to Joramy. - rzekła pół żartem, pół serio Lisista a potem zwróciła się do reszty. - Skoro już wróciliście to jeść będziecie w drodze. My już upiekliśmy wczorajszą zwierzynę. - pokazała na stos gnollich ciał - A śniadanie dawno zjedliśmy.
- Zaprzęgnijcie muły. - rzucił sucho Jozan - Przydajcie się do czegoś!
W drodze spędzili prawie cały ranek i popołudnie. Pogoda dziś byłą o wiele przychylniejsza. Jak na początek wiosny było nader ciepło. Pod koniec dnia droga poczęła opadać w dół. W niewielkiej dolinie stało kilka chat. Sprawiały wrażenie opuszczonych jednak nikłe dymy z kominów mówiły coś innego. Za samą wioską malowały się już Klify Mew, niewysokie wzgórza, do których dotrą jutro. Dziś bezpiecznie o ile to możliwe zanocują we wsi.
Jozan ostrożnie powoził wozem. Reszta schodziła wolnym krokiem. Najwyraźniej miejscowi nie ufali przybyszom zanadto. Bra'am i Seonbi naliczyli dziesięć domostw. Po obu stronach sioła leżały łąki i pola. Nikt nie wyszedł im na powitanie. Wreszcie gdy znaleźli się przy studni, która pełniła centrum wsi wyszedł do nich starszy mężczyzna.
- Witojcie. - zaczął - Chwalę ja waszych bogów. Nie szukamy zwady, my biedni, kraść ni ma czego.
Drell zaperzył się i potrząsną pięścią w stronę wieśniaka.
- Ja ci dam kraść! Nie poznajesz wozu kupieckiego!? Durny obdartusie!
Lisista uspokoiła krasnoluda kładąc mu rękę na ramieniu.
- Jesteś mistrzem pierwszego wrażenia. - zwróciła się do wioskowego łagodniej niż krasnolud - Chwalimy twoich bogów. Wybacz mu. Krasnoludy już takie są. Jesteśmy kupcami z Roland. Ruszamy do Orred. Nie niesiemy ze sobą nic prócz dobrego słowa. nie obawiajcie się nas.
- Kupcy. - wieśniak wybałuszył oczy i popatrzył po całej gromadzie. Jozan zsiadł z wozu i przywitał się z wioskowym. Dopiero teraz towarzysze dostrzegli, że kupiec pod ubranie założył kolczą koszulę. Z pewnością pomny nocnego ataku.
- Ano kupcy przyjacielu. Może i niezbyt urodziwi jesteśmy ale zapewniam cię, że nie interesują nas twoje dobra. Mamy własne interesy. Dziś chcieliśmy tylko przenocować gdzieś a rano wyruszyć dalej. Macie tu jakąś gospodę?
Gdy wiesniak odszedł na chwilę kupiec popatrzył na pozostałych.
- Przejeżdżałem tędy niespełna rok temu przed zimą. Tej wioski nie było tutaj. Musiała powstać dość niedawno.
Bra'am i Seonbi dotychczas sądzili, że Jozan musiał ich poprowadzić jakimś innym szlakiem. Jednak teraz również zauważyli, że znają okolicę. Rzeczywiście, jeszcze przed zimą tych domów tu nie było. Wieśniacy jednak sprawiali wrażenie, że są zadomowieni tu od dawna.
Ten co z nimi rozmawiał wyszedł z chaty z kilkoma innymi. Byli to zwykli rolnicy. Wysocy, niscy, grubi i chudzi o ogorzałych twarzach, spracowanych dłoniach i zdartych ubraniach.
Jeden z nich, wysoki i kościsty, jednak o mocnych ramionach i silnych rękach powitał ich.
- Zwą mnie Lasek, mam dwie wolne izby jeśli chcecie noclegu. Mój dom waszym domem. - wskazał na chatę na krańcu wsi.
Gościnność wioskowych rozwiała wątpliwości Jozana. Zaproponował on złoto lecz Lasek nie zgodził się. Poznali też jego żonę Morwę i dwóch synów starszego Juna i młodszego Syra. Kobieta umieściła ich w pokojach. Bra'am'owi i Seonbi'emu trafił się Terence i Drell. Radzi byli po temu. Jozan, Skelc i Lisista wzięli drugi pokój. Była to prosta izba, w której z pewnością sypiali synowie Laska. Na łóżkach mieścił się tylko Seonbi, który cieszył się z tego niczym dziecko. Reszcie przypadły posłania na podłodze. Gdy Drell opuścił ich na chwilę za potrzebą Terence zaczął.
- Nie było sposobności wcześniej. Czegożeście się wywiedzieli? Elfka pomagała nam przypadkiem czy było to zamierzone? Jakie są jej zamiary? Opowiadajcie bo zżera mnie ciekawość.
Już mieli coś odpowiedzieć gdy otworzyły się drzwi i pojawiła się w nich głowa Syra.
- Tato i matka proszą na wieczerzę.
- Dobrze mój mały. - rzekł zniecierpliwiony bard. - Za chwilę się pojawimy. - Gdy drzwi się zamknęły mężczyzna podjął. - No mówcie bo uschnę z tej niewiedzy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kapet
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 8:12, 23 Cze 2014 |
|
Bra'am zaśmiał się z lekka widząc niecierpliwiącego się barda:
- a piękność, która wraz ze swą matką "białooką" obserwują nas od dłuższego czasu i pomagają. Po prostu pomagają...Terence'ie nie wiem jak dla ciebie, ale nam zdaje się to bardzo dziwną rzeczą. Te wszystkie zbiegi okoliczności, mają w tym jakiś swój cel, ale naprawdę nie potrafię powiedzieć jaki. Pamiętasz jak opowiadałem swoją historię przy ognisku? To nie Eh'lonna mnie uratowała, jak oznajmiła Lisista, lecz właśnie matka Zenibeth. Nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi, tak jak i Seonbi. Myślę, jednak że niedługo się dowiemy. - zdjął katur z głowy i rozplątał rzemień, który splatał jego włosy. Wszystko po to, aby włosy miały swobodę i on sam. Fakt było w nich cieplej, ale dało się wytrzymać. - Terence jeśli twój ojciec powiedział ci coś na temat tych dwóch druidek, to proszę powiedz. Dziwnie się czujemy z niziołkiem wiedząc, że ktoś gapi się na nas przez cały czas. Zobacz, można powiedzieć, że już dwukrotnie oszukałem dany mi los... żyję, a już nie powinienem - wstał z podłogi zdjął płaszcz. Tunika oplatająca klatkę piersiową i pas zostały na miejscu. Zdjął z siebie jeszcze miecze. - To co idziemy? Musze się jeszcze odpryskać, za nim cokolwiek zjem. - zaśmiał się tropiciel. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 15:40, 23 Cze 2014 |
|
Bard bynajmniej zawiódł się opowieścią tropiciela. Sadził chyba, że będzie ona dłuższa.
- A co mój ojciec ma do tego? - spytał trochę kwaśno bard - Widział was pierwszy raz na oczy. dziwnie się zachowywał ale to dla niego naturalne. Wygłosił kilka proroctw i już. Nic mi nie wiadomo o "białookiej" i nie znam żadnej Zenibeth. Z jednym się zgodzę. Cholernie to dziwne.
Gdy zebrali się przy prostym drewnianym stole Lasek siedział z jednej strony zaś Jozan zasiadał z drugiej. Morwa i dzieciaki podawały drewniane talerze. Na wieczerzę złożyła się kasza i sos, dla chętnych chleb oraz kompot z suszonych owoców. Gospodarz milczał jedząc, jednak jego synowie co rusz próbowali wyciągnąć od przybyłych jakieś wieści ze świata.
Wreszcie gdy zaczęli być natrętni ojciec wysłał ich po wodę do studni.
Zmierzchało. W piecu miło strzelały drwa i w izbach było całkiem ciepło. Gdy Morwa i dzieci położyli się spać Lasek i Jozan rozmawiali o mało istotnych sprawach. Lisista rozprawiała z Drellem o naturze bóstw. Kapłanka usilnie próbowała przekonać krasnoluda, że każdy bóg Oerth jest tak samo materialny jak ona czy on, ale nie przekonywało to wojownika. Skelc siedział jak zwykle w milczeniu dłubiąc sztyletem pod paznokciami. Terence starał się w blasku dwóch świec odcyfrować jeden ze zwojów znaleziony w podziemiach DeRosan'a, ale z jego miny wynikało,że jeszcze długo nad tym będzie pracował.
Nastała noc. Przy ogniu pozostali tylko Bra'am, Seonbi oraz Drell. Krasnolud czyścił i ostrzył swoje toporki, którymi chwalił się, że cisnąwszy potrafi przepołowić muchę z odległości dwudziestu kroków.
- Jak na drugi dzień wyprawy. - zaczął krasnolud - To już wiele się wydarzyło. Widzicie dobrze żeście mnie ze sobą wzięli bo marnie by z wami było. - wyszczerzył żeby w uśmiechu. - A pomyśleć, że połączyła nas śmierć mojego brata. Ech. Niezbadana jest wola bogów. Wtajemniczycie mnie wreszcie w tą całą intrygę, którą prowadzicie z bardem? Może i jestem prostym rębajłą, ale mój nos - postukał się w jego czubek - mówi mi, że coś jest na rzeczy. Nie mnie jest osądzać. Chcę tylko wiedzieć jaki to może mieć wpływ na grupę. Na razie wiem, że kupiec nie darzy was sympatią i rozumiem go. Znikacie bez słowa, bard próbuje was kryć ale my też tu jesteśmy. Jeśli mamy pokładać w sobie zaufanie podczas walki to poza nią również dobrze by było sobie ufać, prawda? - Drell oczyścił osełkę, którą kończył właśnie ostrzyć ostatni toporek i odłożył go na stół. Były to małe dzieła sztuki. Choć miały identyczny kształt to każdy był zdobiony w inne ornamenty.
- Kiedyś jak los sypnie trochę grosza postaram się je umagicznić tak aby każdy miotał inną moc. - rozmarzył się krasnolud |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kapet
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 16:59, 23 Cze 2014 |
|
Bra'am siedział i skubał łuski od słonecznika, które znalazł jeszcze w kieszeni. Lubi te nasionka, były dobre i sycące ze względu na dużą wartość energii. Rozmyślał o minionych wydarzeniach wpatrując się w tańczące płomienie ognia. Wiedział dobrze, że prędzej czy później dowie się więcej, ale cały czas miał w oczach zwiedzoną minę barda. Co mógł zrobić, powiedział jak było; no może oprócz ziółka, które dostali, ale w końcu było przeznaczone tylko dla niego i niziołka. Wolał się tym nie szczycić. Teraz jeszcze Drell chcę, aby mu wszystko opowiedzieć. No tak zaufanie to ważna sprawa w grupie, więc może trzeba by mu zdradzić rąbek tajemnicy. Spojrzał spokojnie na wojownika:
- Drell'u nasze zniknięcia i te niby tajemnice to tylko wypady zwiadowcze. Uważasz, że gdybyśmy cokolwiek kombinowali przeciw wyprawie i naszym kompanom, to walczylibyśmy ramie w ramie z tymi gnollami? Ehh zresztą...tu nie chodzi o to czy mi wierzysz czy nie, ale skoro nie jesteś głupcem, będziesz umiał odróżnić dobro od zła. Przyjacielu, jeśli nie było by takowej potrzeby, nie oddalalibyśmy się od was ani na krok. Rozumiesz? - odetchnął z lekka. Mimo wszystko był trochę podenerwowany tym, że kompani im nie za bardzo ufają. Irytował się tym. Gdyby nie ich oddalenia, nie wiedzieliby wielu rzeczy. Ich informacje były by ubogie, tak samo jak inwentarz. - Co powiem dalej? Powiem ci co tam robiliśmy. Za pierwszym razem poszliśmy za wilkiem, który zaszedł nas w nocy, ale zamiast niego odnaleźliśmy rękawice zręczności i pas żywotności oraz list, który przeczytać możemy tylko my, bo literki w nim zawarte są umagicznione i tańczą po kartce. Chcesz to dam ci go do przeczytania... Za drugim razem polecieliśmy z Seonbim za elfką, która pomogła nam w walce z gnollami. Odnaleźliśmy ją o świcie. Została wezwana przez swoją matkę "białooką", aby nam pomogła. Sama nie wiedziała dlaczego jej matka nam pomaga. Cała ta sprawa śmierdzi i tyle. Co więcej chciałbyś wiedzieć. Nie wiem nic poza tym com rzekł przyjacielu. Jeśli chcesz rozgłoś to wszystkim, mnie to już wisi... - Tropiciel ponownie spojrzał w ogień. Lekko przyciemniał... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 22:12, 23 Cze 2014 |
|
Drell wysłuchał tropiciela.
- Wścibski ze mnie dwur co? Ale mam swoje zasady. Jedną z nich jest prawdomówność. Cieszę się, że podzieliliście się ze mną tym co wiecie. Dziękuję za zaufanie. - podał prawicę Bra'am'owi. - Nie chcę nikomu nic rozgłaszać, jednak podejrzewam, że Jozanowi też należą się wyjaśnienia. To, że jest tylko waszym pracodawcą nie powinno sprawiać, że macie go za kogoś lepszego czy gorszego. Źle mnie zrozumieliście. Wcale nie sądzę, że coś kombinujecie. Bardziej chodziło mi o przejrzystość sytuacji. Musimy na sobie polegać. Zastanawiam się jeszcze nad tym i rozmyślam czy nie pójść z wami aż do końca waszej drogi. - Drell złożył wszystkie pięć toporów i zawinął je w brązowe płótno, każdy osobno. - Mogę się przydać skoro tajemnice i skrytobójcze ataki są wam przeznaczone. Jednak nie mi o tym decydować. Chciałbym jak najprędzej poinformować ojca o Krellu, ale przecież mój brat już nie żyje... jeśli poinformuję ojca z opóźnieniem... - pokręcił głową i dodał cicho do siebie - Na Moradina, tak nie można. - potem głośniej gdy był już przy drzwiach - Jak powiedziałem, pomyślę jeszcze.
Zostali sami w izbie. Okna były szczelnie zamknięte przez drewniane okiennice. Wieśniacy byli biedni wiec nie mieli szyb. Zresztą z rozmowy między Jozanem a Laskiem wynikło, że te rodziny, które tu zamieszkiwały przeniosły się tu na jesieni gdy lawina błotna zniszczyła ich poprzednie domostwa. Widać to było po architekturze domu. był solidny ale budowany w pośpiechu. Wiele trzeba jeszcze było pracy aby ten dom przetrwał więcej niż jeden sezon. Na razie zdawał się im większym szałasem.
Gdy zajrzeli do izby gdzie spali już Drell i Terence postanowili, że w izbie z paleniskiem będzie o wiele wygodniej i cieplej. Seonbi i tak przymierzając się do jednego z chłopięcych łóżek uznał, że są niewygodne. Wybrali kąt blisko ognia. Tej nocy mieli spać całkiem spokojnie.
Rok 590 Wspólnego Kalendarza, 12 (Wodny) dzień Szykowania.
Wieś, dzień drogi od Klifów Mew. Poranek
Obudziło ich głośne pianie koguta. Obaj dawno nie byli na wsi więc zaskoczyła ich krzątanina Laska, Morwy i dzieci. Terence wstał o świcie. Lisista i Jozan wyszli z pokoju. Skelc mocował się ze zbroją. Drell również zamarudził i dołączył do towarzystwa ostatni. Jozan zawołał do siebie Seonbi'ego wręczył mu dziesięć srebrnych monet i rzekł.
- To dobrzy ludzie. Nie chcą od nas zapłaty za gościnę. Ty możesz niezauważenie przemknąć obok nich i ukryć gdzieś te monety. Nie dokładnie, ale tak aby znaleźli je już po naszym wyjeździe. Ruszymy jak tylko do nas dołączysz.
Łotrzyk wrócił po chwili i kupiec dał znak do wymarszu. Dzień był dziś wyjątkowo ładny. Chmury kłębiły się na zachodzie, ale wyglądało na to, że do końca dnia znikną im z widoku. Z resztą nie było to ważne gdyż obaj towarzysze wiedzieli, że od korytarzy pod Klifami Mew dzieli ich niespełna pół dnia drogi.
Jechali nie niepokojeni przez nikogo. ścieżka z początku prowadziła przez rzadki las aby potem przecinać łąkę. Następnie pięła się pod górę już na mniej przyjaznym terenie. Ziemia tu była skalista i porastały ją tylko ciemnozielone lub uzbrojone w kolce rośliny. Niedługo po pierwszym popasie (zwierzęta jak i maszerujący byli wyczerpani podróżą pod górkę), dwie może trzy godziny po południu dotarli do wąskiej ścieżki. Tropiciel i łotrzyk przechodzili ją kilka razy. Wiedzieli, że za około trzy mile rozwidli się. Jedna prowadziła na szlak przez wzgórza, druga zaś do podziemi. Prawie pół godziny później minęli rozwidlenie. Ścieżka trochę zawracała i poczynała kluczyć pomiędzy wystającymi tu i tam skałami i głazami. Drell cieszył się jak dziecko z coraz bliższej perspektywy zejścia pod ziemię. Potrafił nazwać głazy oraz podać prawdopodobną przyczynę ich znalezienia się tutaj. Lisista kłóciła się z nim prawie za każdym razem wątpiąc w to co mówił, ale chyba robiła to tylko z czystej, wrodzonej przekory. Skelc jechał wraz z Jozanem a kupiec rzadko do niego się odzywał. Bard pogwizdywał cicho. Choć od ostatniego napadu na nich nie minęła jeszcze doba to pogoda ducha powróciła do drużyny.
Wreszcie dotarli do pierwszych wzgórz. Nikt poza Bra'am'em i Seonbi'm nie wiedzieli dokąd się kierować. Od tego momentu to ci dwaj mieli zapewnić wyprawie odpowiednią drogę i bezpieczną ścieżkę. Teraz głównie od nich zależało powodzenie misji Jozana.
Po mniej więcej godzinie znaleźli się przed wejściem do kryształowej groty. Seonbi zawsze zaśmiewał się z turystów, których tu przyprowadzali kiedy chcieli odłupywać sobie po kawałku kryształu i dowiadywali się od niziołka, że każdy tak zdobyty kryształ obłożony jest przez władzę Roland podatkiem pięciu sztuk złota. Oczywiście było to kłamstwo, ale niektórzy dawali się nabrać i płacili. Bra'am martwił się jednak o to, że po jakichś pięciu milach znajdą się na szlaku całkowicie im nieznanym. Jego zatroskane oblicze wyłapał Terence i powiedział.
- W jaskini, której się obawiasz znajduje się skarb, którego szukasz.
Minął on tropiciela i wszedł do środka. Wszyscy podziwiali urok błękitnych kryształów porastających ściany i podłoże jaskini. Krasnolud był wręcz wniebowzięty choć na każdym kroku powtarzał, że nic co tu ujrzał nie umywa się do piękna jego rodzinnych gór.
Muły opornie, ale bez problemu weszły pod ziemię.
- Zastanawiałeś się Jozanie - zaczął Drell spokojnie - Co uczynisz gdy przejście będzie tak wąskie, że wóz nie zmieści się i będziesz musiał porzucić swoje zwierzaki?
Jozan wyprostował się na koźle gdyż słowa krasnoluda dotarły do niego z mocą.
- Racja... - rzekł zatroskany. Odzyskał jednak humor gdy wymyślił rozwiązanie - Masz rację. Sądziłem, że wozem tym będziemy przewozić wszelkie dobra znalezione na miejscu. Jednak przecież jeżeli już zdobędę kontrakt to wówczas będę mógł z powrotem przewozić towary zwyczajną trasą.
Drell pokiwał głową ze zrozumieniem i zakończył rozmowę. Zapalono latarnie i pochodnie. Jozan doczepił dwie latarnie do wozu, reszta poza krasnoludem i gnomem trzymała w każdej dłoni płonący kij z nasączonymi w oliwie szmatami. Jozan miał ich cały zapas na wozie.
Tropiciel i niziołek prowadzili wyprawę znajomymi ścieżkami. Opowiadali czasami jakąś zabawną historię związaną z danym miejscem. Gdy mijali korytarz gdzie pewien szlachcic porzygał się na swoje drogocenne buty gdyż wdepnął w łajno nietoperzy wszyscy zanosili się śmiechem.
Drell uniósł rękę i zamilkli.
- Może i dwaj nasi przyjaciele znają te korytarze, jednak podstawowa zasadą pod ziemią jest wiedzieć, że echo może nieść się kilometrami. Jeśli nawet nie ma tu nic co na nas czyha to żyją tu zwierzęta. Nie alarmujmy ich i nie niepokójmy. - powiedział to bardzo pojednawczo tak aby nie wchodzić w kompetencję dwojga przewodników.
- Zdaj się na krasnoluda. - szepnęła Lisista, której głupio trochę było, że śmiała się najgłośniej.
Gdy dotarli do zakrętu Bra'am i Seonbi zatrzymali się. Nie mogli dłużej ukrywać, że wiedzą dokąd idą gdyż tak nie było. Od tego skrętu zaczynała się dla nich wielka niewiadoma.
Jak dotąd tropiciel badał mijane przez nich ślady. W jaskini było to dość utrudnione ale pocieszał się tym, że nie odkrył niczego co wzbudziło by jego podejrzenia. Znajome korytarze okazały się być nadal znajome.
- To co? Teraz zaczyna się nasza właściwa przygoda? - zapytał Terence. - Mieliście nas prowadzić, więc jak to zrobimy? Będziecie robić wypad, wracać i dawać znak, że możemy ruszać tak? - bard dłubał palcem miedzy zębami - Powinniśmy ustalić jakieś sygnały czy coś? Szczerze powiem, że nie znam się na tym to wasza działka.
Pięć par oczu spoglądało wyczekująco na Bra'am'a i Seonbi'ego, którzy teraz dopiero poczuli, że są przewodnikami... w nieznane. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pon 22:16, 23 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Pon 22:43, 23 Cze 2014 |
|
Malec spoglądał na Drell'a z aprobatą. Rzyczywiście miał on rację, aż zrobiło mu się głupi, że tak się zapomniał. Spojrzał porozumiewawczo na tropiciela, po czym odwrócił się do reszty i szeptem rzekł
- Sprawa jest banalnie prosta: jedna czujka z przodu, jedna z tyłu grupy - spoglądał na skupione twarze towarzyszy, którzy próbowali połapać się w całym planie - Rozstawiamy się co około tysiąc stóp i przemieszczamy się w kompletnej ciszy. Ustalamy dwa sygnały. Jeden gwizd - czysto, dwa - coś nie tak. Starajcie się nie pędzić za bardzo, będę starał się przemieszczać między cieniami cobym dostrzegł niebezpieczeństwo zanim ono dostrzeże mnie. Mówiłeś krasnoludzie, że dźwięk niesie się kilometrami, jednak abym to ja czy też Bra'am mógł się połapać kto gwizdał ty Drell'u - wskazał krasnoluda jako głównego gwizdacza - Odpowiadasz tą samą liczbą gwizdów. W ten sposób ja lub tropiciel będziemy wiedzieli co się dzieje i czy przybyć z pomocą - rozejrzał się dookoła, po czym oznajmił - Ja idę przodem, Bra'am osłania tyły. Zamknąć teraz mordy i ruszamy!
Malec skakał z ciemności w następną, aby [link widoczny dla zalogowanych] swoją postać. Jednocześnie stawał na palcach, aby kroki nie wydawały [link widoczny dla zalogowanych] dźwięku. Oczy miał wytężone by [link widoczny dla zalogowanych] każdy ruch i przeszkodę na swojej drodze. Nastroszone uszy [link widoczny dla zalogowanych] dźwięki, które mogły dobiegać z nad przeciwka. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kapet
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi... Płeć:
|
Wysłany:
Wto 4:55, 24 Cze 2014 |
|
Tropiciel wiedział doskonale, że to co czyha w nieznanych korytarzach, będzie dla nich śmiertelnie niebezpieczne. Plan niziołka wydawał mu się banalny, ale jakże wymowny. Na dobrą sprawę nie mieli większego wyboru, niż uczynić to w nijaki sposób. Kiedy malec zniknąłw ciemnym korytarzu, Bra'am machnął ręką, aby ruszyli. Gdy znajdowali się na jego wysokości rzekł cicho: - Drell'u idź przed Jozanem i Skelcem. Nie oddalaj się zbytnio naprzód, abyś miał ich zaraz za sobą. Lisista i Terence. Wy macie iść zaraz za mułami i kontrolować boki. Ja zaś zajmę się tyłami, jak to rozporządził nasz mały przyjaciel. - Tropiciel był pewny siebie, gdy wydał rozkaz kolejności ustawienia członków grupy. Nigdy nie lubił tego robić, wolał raczej wykonywać powierzone mu zadania, niżeli samemu je wydawać. Kiedy jednak trzeba coś zrobić, potrafi stanąć na wysokości zadania. Wiedział, że takie ustawienie kompanów zapewni im w miarę bezpieczne przejście i możliwość szybkiego reagowania w razie niebezpieczeństwa.
Po chwili został sam. Ruszył z lekkim opóźnieniem. Postanowił, że wzrok pozostawi na plecach Barda i Kapłanki. Czasami jednak spojrzał w kierunku gleby, aby sprawdzić znajdujące się na niej [link widoczny dla zalogowanych]. Słuch pozostawiał wszystkim innym [link widoczny dla zalogowanych]. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 14:39, 24 Cze 2014 |
|
Udało im się takim sposobem bezpiecznie przetrwać trzy dni drogi. Seonbi szedł przodem, Bra'am zabezpieczał tyły. Poza kilkoma szczurami czy wężami nie napotkali na nic co byłoby zagrożeniem dla grupy.
Tropiciel czasami wołany przez niziołka śledził tropy, które udało mu się dostrzec z przodu jednak nie było to nic co mogło być groźne.
Poruszali się wolno, jednak mniej więcej w tym samym kierunku na zachód lub południowy-zachód. Korytarze często okazywały się ślepymi zaułkami i wówczas trzeba było zawracać. Drell odkrył, że wiele z tych korytarzy nie było naturalnymi. Eksploatowały go w przeszłości krasnoludy ale znalazł też ślady bytności gnomów i ludzi. Ciekawiło go wszystko i choć nie chciał spowalniać grupy to podczas postojów badał niektóre skalne ciekawostki.
Wóz Jozana i zwierzęta dobrze znosiły podróż. Korytarze był dość szerokie. Czasami jakiś stary wózek górniczy blokował drogę i musieli go usuwać siłą. Drell okazywał się przy tym niezastąpiony.
Jedno co było dość uciążliwe to ciągły brak światła słonecznego. Wielu z towarzyszy stęskniło się za nim. W korytarzach panował też bezruch. Nie było wiatru, deszczu a temperatura utrzymywała się na jednym dość niskim poziomie. Bard czasami cicho nucił jakąś weselszą piosenkę ale przeważnie grał na flecie smutne melodie.
Rok 590 Wspólnego Kalendarza, 15 (gwiezdny) dzień Szykowania.
Korytarze pod Klifami Mew chyba popołudnie...
Po pierwszym popasie znów ruszyli w drogę. Tym razem jednak nic nie zapowiadało tego co mieli odkryć...
Seonbi
Niziołek przemykał jak zwykle czujny lecz bardziej pewny siebie niż wcześniej. Jak dotąd udawało im się unikać niebezpieczeństw i to dzięki niemu gdyż wybierał dobrą drogę.
Korytarz zaczynał się trochę zwężać aby po chwili znów powrócić do dawnej szerokości. Seonbi zatrzymał się na chwilę aby ocenić czy wóz się zmieści. Uznał, że raczej tak i ruszył dalej. Górskie kryształy dawno już przestały porastać korytarze i łotrzyk musiał pomagać sobie pochodnią aby lepiej widzieć drogę przed sobą. Jednak to nie widok go teraz zaniepokoił a odgłosy jakie posłyszał. Była to ani chybi rozmowa w języku, którego nie znał. Trochę przypominała gobliński, ale tylko dlatego, że wymowa była gardłowa. Korytarz ostro skręcał. Niziołek zgasił pochodnię butem i nasłuchiwał. Dwa głosy wyraźnie o czymś rozprawiały. Łotrzyk zaryzykował i podszedł jeszcze kawałek w ciemności gdyż zza zakrętu wyłaniała się łuna pochodni. Wyjrzał zza załomu i dostrzegł dwa humanoidy w brudnych kolczugach. Byli to wysocy i umięśnieni mężczyźni. Ich skórę porastała lekka szara lub żółta szczecina, Źrenice oczu też były żółte podobnie jak kły wystające im ze szczęk. Cofnięte czoła raczej nie oznaczały dużej inteligencji. Obaj wspierali się na wielkich toporach, przy ścianie blisko nich zaś leżały oparte cztery oszczepy. Orkowie, bo tak sklasyfikował ich Seonbi pilnowali czegoś na kształt zejścia do niższych korytarzy, gdyż tunel za ich plecami wyraźnie się zniżał. Pilnowali go jednak dość roztargnienie i byli znużeni swoja pracą. Na nieszczęście od kilku godzin łotrzyk nie natrafił na odnogi korytarzy na tyle duże aby można było przeprawić się, a wiele było ślepymi zaułkami. Najwidoczniej tędy prowadziło ich przeznaczenie.
Orkowie zajęci byli na tyle, że zdaje się [link widoczny dla zalogowanych] ani [link widoczny dla zalogowanych] Seonbi'ego.
Malec ocenił, że drużyna jest z jakieś dwieście metrów za nim. W tym tempie będą tu za jakieś kilkanaście minut i narobią takiego hałasu, że ci orkowie na pewno ich usłyszą. Heh, wystarczy Drell w tej swojej zbroi łuskowej i jego dzwoniący o kamień topór. Łotr rozpatrywał wszelkie opcje...
Średni humanoid, KP 14 (nieprzygotowany 14), PW 6/6 każdy
MAPKA
*************************************************************
Bra'am
Tropiciel szedł rozglądając się przy świetle pochodni. Wiele by oddał za dar krasnoludów, którym obdarzyli ich bogowie i móc widzieć w ciemności. To już kolejny dzień bez niespodzianek. Miał nadzieję ,ze Seonbi też radzi sobie jak dotąd.
Grupa była daleko przed nim. Może trochę zbyt szybko szedł, ale nie zauważył nic niepokojącego i pozwolił sobie na trochę szybszy marsz. Czy było to zmęczenie czy popadł w rutynę, ale [link widoczny dla zalogowanych] jak obok niego osuwają się małe kamienie. Nie poczuł jak skała obok robi się niesamowicie gorąca. Po lewej stronie Bra'am'a nagle wypełzł duży, długi robal o zakończonym niczym grot włóczni pysku, który był rozgrzany do czerwoności niczym żelazo w kuźni.
Tropiciel musiał chyba jakoś wejść na jego teren a być może ich ścieżki splotły się przypadkowo. Fakt ten pozostawał nierozstrzygnięty lecz najwidoczniej mężczyzna czymś zdenerwował istotę, która rzuciła się na niego. Na szczęście gorący niczym piec łeb poczwary [link widoczny dla zalogowanych] w powietrze obok głowy tropiciela. Bra'am szykował się do walki...
RUNDA 1
INICJATYWA
Bra'am - [link widoczny dla zalogowanych]
Robal - [link widoczny dla zalogowanych]
Średni żywiołak (niepodatny na krytyki i ogień), KP 18, PW 16/16. Jako, że stwór jest dość jasny po odrzuceniu pochodni widzisz go całkiem dobrze.
MAPKA
UWAGA: aby już nie przedłużać użyłem waszych rzutów na nasłuchiwanie, skradanie itp, które wykonaliście wcześniej |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Wto 23:07, 24 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kapet
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi... Płeć:
|
Wysłany:
Śro 8:23, 25 Cze 2014 |
|
Tropiciel wystraszył się na śmierć, gdy spod stóp wyrosła mu poczwara. Momentalnie, bez zastanowienia odrzucił pochodnie. Wtedy widział ją nawet lepiej, a sam stał się trudniejszym celem do trafienia. Gwizdnął szybko dwa razy w palce. Wyjął dłuższy miecz i toporek. Miał strach w oczach. Był tu sam, zupełnie. Liczył na to, że ktoś usłyszy jego gwizdy i przybędzie z odsieczą. Wiedział, że takie żywiołowi mają cholernie grupą skórę, a ten okazał się na dodatek robalem. Były zwinne i szybki co stanowiło marne efekty w walce na odległość. Jeśli byłby nieuważny i źle zadał cios, mógłby się zdrowo poparzyć przy walce w zwarciu, ale nie miał innego wyjścia. Zwarł rękojeści oręża w dłoniach i ruszył. [link widoczny dla zalogowanych] jak i [link widoczny dla zalogowanych] cios były nie celne i przeszyły jedynie powietrze. Tropiciel zaklną pod nosem, miał nadzieję, że ktoś przybędzie z odsieczą. Czekał na ruch robala... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Śro 9:27, 25 Cze 2014 |
|
Seonbi stwierdził, że sam sobie poradzi z przeciwnikami. Zdjął z pleców kuszę, załadował w nią bełt i przymierzył w pierwszego z ochroniarzy. Jego plan był prosty - zabije pierwszego strzałem w głowę, a gdy drugi będzie dochodził temu, dlaczego jego towarzysz się przewrócił, łotr wpakuje pocisk również w niego. Idealny plan... Gorzej poszło jednak z wykonaniem. Kiedy Seonbi nacisnął spust w broni bełt [link widoczny dla zalogowanych] tuż nad głową pierwszego celu. Nie wróżyło to dobrze dla malca. Szybko przygotował drugi pocisk mierząc dokładniej. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 13:25, 25 Cze 2014 |
|
Seonbi
- Zrak a nashar! - warknął ork, w którego celował niziołek i wskazał go palcem drugiemu. Ich świńskie mordy wykrzywił parszywy uśmiech gdy szykowali broń na intruza. Jeden chywylił swój topór a drugi złapał za oszczepy.
RUNDA 1
INICJATYWA
Orkowie - [link widoczny dla zalogowanych]
Seonbi - [link widoczny dla zalogowanych]
Najpierw silne ramię cisnęło oszczep w kierunku Seonbi'ego. Łotrzyk sprytnie [link widoczny dla zalogowanych] się przed nim i szykował na cios topora. Ork podbiegł do malca i zamachnął się znad głowy. Wielka broń spadła uderzając w skałę [link widoczny dla zalogowanych] od miejsca gdzie znajdował się łotrzyk...
Średni humanoid, KP 14 (nieprzygotowany 14), PW 6/6 każdy
MAPKA
*************************************************************
Bra'am
Żywiołak nie wydawał z siebie żadnych dźwięków gdy ostrze miecza i topór dwukrotnie uderzyły w jego twardy pancerz. Sam natarł znów swoim rozpalonym do białości "dziobem" lecz na szczęście tropiciel [link widoczny dla zalogowanych] ten atak w dół swoim mieczem.
Średni żywiołak (niepodatny na krytyki i ogień), KP 18, PW 16/16.
MAPKA - bez zmian |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kapet
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi... Płeć:
|
Wysłany:
Śro 14:01, 25 Cze 2014 |
|
Tropiciel bez zbędnego biadolenia ruszył do kolejnego ataku. Cios długim mieczem był [link widoczny dla zalogowanych]. Robal aż się potrząsnął pod naporem [link widoczny dla zalogowanych]. Bra'am miał powód do dumy, lecz nie cieszył się do końca, ponieważ toporek z którego wyprowadził kolejny [link widoczny dla zalogowanych] utkwiłw skale... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 17:46, 25 Cze 2014 |
|
Bra'am
Robal nic nie robił sobie z rany jaka wyżłobił w jego ciele tropiciel. Widocznie żywiołak nie krwawił ani nie miał wnętrzności, które można było zranić. Jedynie esencja żywiołu, która wyglądała jak trupio biała mgła wylewała się z potwora. Jego pysk [link widoczny dla zalogowanych] w stronę szyi tropiciela i tylko fakt, że Bra'am zdążył [link widoczny dla zalogowanych] się ramieniem sprawił, że stwór [link widoczny dla zalogowanych] się w nie. Jednak to nie zęby żywiołaka były najboleśniejsze gdyż nagle tropiciel poczuł piekący ból. Rana [link widoczny dla zalogowanych] od gorąca jakie wydzielał potwór. Bra'am resztkami przytomności umysłu porażonego bólem wyrwał się z paszczy w porę aby ręka mu [link widoczny dla zalogowanych]. Choć i tak wyglądała jak kawałek spalonego polana...
Średni żywiołak (niepodatny na krytyki i ogień), KP 18, PW 7/16.
Bra'am - PW 7/19
MAPKA - bez zmian
Wyjaśniam szybko. Było zagrożenie krytykiem ale na szczęście nie było potwierdzenia. Potem stwór zadał 1k6+3 obrażeń (4) a następnie 2k6 ( 8 ) od ognia. Kolejny rzut to rzut obronny na refleks (ST 13) jeśli byłby niedany podpaliłby cię. Cholernie mocny ten stwór... przyznaję |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Śro 17:49, 25 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kapet
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi... Płeć:
|
Wysłany:
Śro 18:15, 25 Cze 2014 |
|
Bra'am był ciężko ranny i to było pewne. Musiał szybko coś zrobić. Inaczej stwór spali go żywcem lub zagryzie na śmierć. Gwizdnął szybko dwa razy najgłośniej jak tylko mógł i ruszył do wymierzania kolejnych ataków. [link widoczny dla zalogowanych] długą klingą nie dało efektów. Topór powędrował w stronę potwora tak [link widoczny dla zalogowanych], że... Czuł śmierć w powietrzu...
(No Dany znalazłem sobie tego stworka w podręczniku. Dałeś mi nie lada wyzwanie hehe ) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kapet dnia Śro 18:16, 25 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 19:06, 25 Cze 2014 |
|
Bra'am
Tropiciel zaklął gdy jego topór zamiast w pancerz trafił do pyska żywiołaka. Metal rozgrzał się błyskawicznie a stylisko zapłonęło przez co tropiciel wypuścił go z ręki.
Bestia też nie miała łatwych chwil. Całe zajście [link widoczny dla zalogowanych] ją z równowagi na tyle, że w momencie gdy atakowała tropiciel mieczem przycisnął ją do ziemi. Starał się wykorzystać ten moment jak najlepiej. Miał przeciwnika teoretycznie na dłoni, odsłoniętego i przyszpilonego. Trzeba tylko zadać odpowiedni cios...
Średni żywiołak (niepodatny na krytyki i ogień), KP 18 (w tym momencie 17 gdyż leży, PW 7/16.
Bra'am - PW 7/19
MAPKA - bez zmian
hmm.. nie bardzo wiedziałem jak ustalić Pecha dla istoty, która z natury pełza i nie może się przewrócić. Uznałem więc, że przyciskasz ją do ziemi na tyle aby uznać ją za "leżącą". Dlatego w tym momencie masz +4 do trafienia. Wykonaj dwa ataki [przeciwko KP 17, pierwszy normalny (straciłeś topór ale masz miecz) z w/w premią oraz drugi okazyjny gdy thoqqua będzie wstawać także z premią +4. Powodzenia.
P.S. Edytowałem ten post bo nie zauważyłem twojego pecha [/color] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Śro 21:36, 25 Cze 2014 |
|
Seonbi był pewien, że gdyby ostrze go dosięgło miałby pewne kłopoty. Zrobił krok do tyłu i gdy prawą ręką trzymał kuszę i mierzył w orka, który przed momentem próbował go rozpołowić, palce lewej wetknął do ust i gwizdnął dwukrotnie. Chciał wykończyć orków samodzielnie i bez większego hałasu, jednak jego plan spalił na panewce. Liczył teraz na pomoc towarzyszy. Kiedy echo niosło wołanie łotra, jego prawa dłoń nacisnęła spust kuszy. Pocisk [link widoczny dla zalogowanych] celu, jednak nie trafił między oczy przeciwnika, gdzie mierzył malec, a rozszarpał tylko jego ucho. [link widoczny dla zalogowanych] ta nie była poważna, a sam ork nie wyglądał jakoby się nią wielce przejął. Seonbi odrzucił na bok kuszę, nie była mu już potrzebna i sięgnął po swój srebrny sztylet. Broń błysnęła w dłoni niziołka, a ten czekał na odpowiednią chwilę aby nadziać na nią oponenta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Śro 22:32, 25 Cze 2014 |
|
Seonbi
Ork tylko bardziej poszerzył swój uśmiech gdy bełt rozdarł mu ucho. Seonbi nie był pewny, ale z oddali doszły do niego również podwójne gwizdy i nie było to echo. Ktoś gdzieś z tyłu też miał kłopoty. Ork nie zważał na rozmiar niziołka, sądził,że skoro on jest większy to z pewnością wygra walkę. Oszczepnik złapał drugi dziryt i przebiegł kilka kroków w bok aby mieć lepszy widok. Pech chciał, że cisnął oszczepem [link widoczny dla zalogowanych] w plecy swojego towarzysza. Oszczep [link widoczny dla zalogowanych] mu ramię a w tym samym momencie gdy ork odwrócił się aby warknąć na nieuważnego kamrata Seonbi [link widoczny dla zalogowanych] swój sztylet w bebechy orka. Ostrze przeszło przez kolczugę i [link widoczny dla zalogowanych] w sercu wroga powalając go na ziemię.
Średni humanoid, KP 14 (nieprzygotowany 14), PW 6/6
MAPKA
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Śro 23:02, 25 Cze 2014 |
|
Cuchnące ciało orka osunęło się bezwładnie po ścianie zostawiając na niej czarną posokę. Jeden z przeciwników był martwy, z oszczepem wystającym z ramienia. Drugi zaś stał na przeciw Seonbiego. Malec zrobił krok do przodu... później następny. Nim oszczepnik się zorientował jego lewe płuco przeniknęło srebro, a do ust napłynęła krew. Niziołek z całym impetem ciała wpadł na orka [link widoczny dla zalogowanych] jego ciało. Ork zachłysnął się własną juchą, która spływała teraz po jego brodzie. Malec jednak wiedział, że po mimo dużej siły jaką włożył w uderzenie, [link widoczny dla zalogowanych] nie wystarczył aby powalić osiłka na ziemię. Słyszał, że nie tylko on potrzebuje pomocy, więc chciał uporać się z przeciwnikiem jak najszybciej by dołączyć do reszty. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kapet
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi... Płeć:
|
Wysłany:
Czw 4:38, 26 Cze 2014 |
|
Tropiciel wiedział, że nie ma zbytnio czasu na zastanowienie. Długi miecz runął na przygwożdżonego, ogniowego robala z [link widoczny dla zalogowanych] tak dużym, że plugawiec [link widoczny dla zalogowanych] na miejscu. Bra'am ucieszył się i odetchnął z ulgą. Potwór nie żył, a jego ciało zgasło. Dobył pochodni, aby przyjrzeć się bliżej kreaturze. Był wręcz zaciekawiony jej posturą. Pierwszy raz widział coś takiego. Gdyby nie szczęście, mógłby leżeć martwy. Topór był jeszcze gorący. Tropiciel wyjął bukłak z wodą i polał zimną cieczą rękojeść. Schował oręż za pas... Gwizdnął dwa razy...
(Mam nadzieję, że dobrze wykonałem całą akcję, bo nie bardzo zrozumiałem skrót "w/w" ) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kapet dnia Czw 4:40, 26 Cze 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 16:01, 26 Cze 2014 |
|
Seonbi
Ork wrzasnął coś w swoim gardłowym języku gdy niziołek ranił go w brzuch. Seonbi'emu ten krzyk kojarzył się tylko z jednym - ork wzywał posiłki, alarmował innych swoich pobratymców! Jego topór [link widoczny dla zalogowanych] nad głową niziołka a świński ryj orka wykrzywił się w grymasie bólu i złości.
***************************************************************************
Bra'am
Żywiołak padł. Tropiciel odczuwał teraz ból w poparzonym przedramieniu. Obawiał się, że bez pomocy magii rana ta może na stałe unieszkodliwić mu rękę. Nie minęło pół minuty a z korytarza przed nim dało się słyszeć kroki. Ktoś biegł. Z korytarza wypadł Terence i Skelc, który gonił za bardem próbując nadążyć.
- Co się stało? Widzę, że masz problemy. Malec też gwizdnął przeciągle i to dwukrotnie po dwa razy. Szybko musimy się spieszyć. Najwyraźniej wszystko się wali.
- Skelc... - warknął tylko gnom i odwróciwszy się na pięcie pognał z powrotem.
[Kapet piszę ci 600XP, gratuluję awansu na 3 poziom. Rozwiń postać ] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kapet
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi... Płeć:
|
Wysłany:
Czw 16:29, 26 Cze 2014 |
|
Bra'am rzucił szybko do barda:
- Spieszmy się pomóc niziołkowi, może mieć większe problemy niżeli ja. - pochwycił się z gleby przy której kucał i powstał. Klepnął barda po plecach i ruszył zaraz za Skelcem, aby nie marnować zbytnio czasu. Widział, że jeśli kolejne robale zaatakują, może być nie przyjemnie i to bardzo. Jednak w głębi czuł, że to jednak nie te stwory i wszystko skończy się dobrze.
(No i wszystko w temacie. Następne poziomy cisnę w wojownika dany) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Czw 20:27, 26 Cze 2014 |
|
Malec słysząc wyzwanie o pomoc orka postanowił go uciszyć jak najszybciej. Gdy ten stracił na moment koncentrację malec wykonał półobrót i podciął jego stopy. Stwór runął prosto na sztylet który [link widoczny dla zalogowanych] Niziołek. Leżał teraz z szeroko otwartymi oczyma, nie wydając żadnych dźwięków. Był martwy.
Seonbi nie czekał na towarzysz, zaciągnął dwa truchła za zakręt tak aby były mniej widoczne i rozpoczął przygotowania na spotkanie ich współbratymców.
[Jeśli jest możliwość to chciałbym przywiązać linę do ściany tak żeby zza zakrętu możliwe było jej rozciągnięcie na wysokości piszczeli orków, gdy tamci będą odbiegać. Jeśli mam jak to chce ją też przysypać żeby była mniej widoczna.] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Szycha dnia Czw 20:29, 26 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 22:43, 26 Cze 2014 |
|
Seonbi
Seonbi spieszył się z ustawieniem pułapki, jednak zachował zimną krew. Nie miał zbytnio narzędzi aby zamaskować linę, a okoliczności mało ku temu również sprzyjały. Wszędzie były skały. Miał tylko nadzieję, że orkowie okażą się nieuważni. Droga prowadząca w dół okazałą się być starymi schodami wykutymi w skale, którym zachowano jednak naturalny wygląd. Z pewnością Drell będzie miał coś więcej do powiedzenia na ten temat. Niizołek długo czekał na atak i nasłuchiwał kroków podstępnych orków, jednak [link widoczny dla zalogowanych] nie słyszał. Jedyne odgłosy dochodziły z miejsca skąd przybył. Najwyraźniej towarzysze już podążali na jego wezwanie. Spojrzał na skałę po prawo, która dla niego byłaby doskonałą kryjówką gdyby tylko miał czas przygotować zasadzkę. Było tam sporo uchwytów i otworów... Nagle padł na niego blady strach. [link widoczny dla zalogowanych] wyraźny ruch w jednym z otworów i grot strzały z niego wystający. W ścianie skalnej znajdowały się doskonale zamaskowane otwory strzelnicze a orkowie tylko czekali aż ktoś pojawi się w ich polu widzenia!!! Niziołek musiał ostrzec towarzyszy aby nie wpadli w pułapkę...
[Dopisałem ci 300 PD]
Bra'am
Dobiegli do wozu pozostawionego przez resztę. Muły były niespokojne a kapłanka, Drell i Jozan najwyraźniej ruszyli wcześniej na pomoc Seonbi'emu. Tropiciel czuł się już lepiej. Sprawdził szybko uzbrojenie. Topór był lekko osmolony, ale nadal nadawał się do walki. Być może stylisko było osłabione ogniem i żarem jednak nie mógł wybrzydzać. Biegli starając się nie zostawiać gnoma w tyle. Skelc był może trochę dziwny ale był też bardzo przydatny drużynie gdyż jego zdolności walki były ponadprzeciętne.
Seonbi
Łotrzyk już słyszał kroki ciężkich butów Drell'a, szelest koszulki kolczej Jozan'a oraz ciche wołanie Lisisty.
- Seonbi. Jesteś tu?
Towarzysze byli za załomem. Jeszcze chwila a wyjdą wprost pod ostrzał orczych strzał.
MAPKA
[Otwory strzelnicze to te białe trójkąty po prawo. Sana wysokości 4,5m. Jedyny obszar, który jest bezpieczny to kolumna kwadratów na której stoi Seonbi, czyli 1,5m od ściany. Otwory zapewniają orkom 9/10 ukrycia a więc +10 do KP i w sumie mają 24 KP. Orków jest 3, każdy przy jednym stanowisku strzeleckim. Zaznacz mi na mapie gdzie rozciągasz linę (tak na zaś). W razie pytań pisz na PW.] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Czw 22:51, 26 Cze 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Kapet
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z głębi... Płeć:
|
Wysłany:
Pią 4:33, 27 Cze 2014 |
|
Bra'am spojrzał na muły i wiedział co się święci. Czuł zapach orczej zgnilizny. Był jednak ciekaw co skłoniło orków do zamieszkania w podziemiach. Na dobrą sprawę można było się spodziewać tej plagi wszędzie. Skierował wzrok ku towarzyszom i rzekł:
- Myślę, czy powinniśmy zostawiać muły i dobytek Jozana na pastwę losu za nami. Jeśli znowu jakiś robal wyskoczy z ziemi i wciągnie wszystko co tu mamy w glebę? Zwierzęta są niespokojne, a to tylko może zwabić jakąś kreaturę. Sądzę, że lepiej by było, aby któryś z nas tutaj został, tak na wszelki wypadek. Wcale nie muszę być to ja. Więc jak panowie? Czasu jest mało, co proponujecie? - spoglądał po towarzyszach licząc na zrozumienie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|