FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 KLĄTWA SAMAELA - Polana nad wodospadem: BAMBI Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
bambi
Gracz



Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 12:58, 19 Gru 2009 Powrót do góry

Nie próbuj znaleźć czegoś czego nie jesteś w stanie pojąć. Czasem spojrzenie na ogół z dystansem pozwoli Ci dostrzec najważniejsze.... Diable powtarzało to pod nosem postanowił zaufać własnym instynktom i odsunął księgę od siebie tak, że wzrokiem obejmował całą księgę. Czytał od początku nie skupiał się jednak na poszczególnych literach czy nawet wyrazach lecz na całym układzie strony( starał się czytać jak po kursie szybkiego czytania obejmując cała stronę wzrokiem)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bambi dnia Sob 12:58, 19 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 18:17, 19 Gru 2009 Powrót do góry

Diablę spojrzało z odległości na księgę.. w pierwszej chwili widziało stronę pełną liter, ale podkusiło go by zobaczyć też inne z tej perspektywy... Coś mignęło mu przed oczami gdy przewracał kartkę, jakaś fraza formułująca się w rzeczywisty obraz... Przewrócił następną i następną. Tak... to było to... Kolejne frazy zlewały się w coraz bardziej rzeczywisty obraz, którego widmo zmaterializowało się ponad księgą, w której szeleściły przewracane karty. Melodyjny głos zaczął snuć swoją opowieść...



Każda rasa stąpająca po tym świecie, ma swoją kulturę, a każda kultura bierze gdzieś swój początek. Pradawne przekazy opierają się o język księżycowego ludu – wilkołaków czystej krwi. Nim chaos zdominował ziemię spadł na nią wielki meteoryt o magicznych właściwościach. Nie była to bryła skalna, lecz skalny sześcian misternie rzeźbiony licznymi ornamentami i ozdobiony dziwnymi symbolami. Traf chciał iż ów meteor uderzył w północną wyspę Mualtu, niedaleko Zerivy. Liczne lasy w nieprzebytych górach stanowiły doskonałe zabezpieczenie przed intruzami… dlatego też ludzie nie wiedzieli gdzie jest ów „gwiazda” która zagościła na ziemi… Wielu śmiałków próbowali ją odnaleźć lecz ginęli bezpowrotnie. Jeden z nich pisał swój dziennik, który po wielu latach został odnaleziony i złożony w ręce króla Esila i stał się podwaliną kultury wilkołaków. Od tej chwili każdy wilkołak był potworem nie zasługującym na życie, ale jakże zachwycającym i cudownym. Pradawni zawali ich „Synami Gwiazdy”… Dlaczego? Odpowiedź skrywa dziennik podróżnika, który zapragnął odnaleźć „Gwiazdę”…



Cytat:
Dzień pierwszy.

Schyłek dnia kończy naszą dzisiejszą wędrówkę. Obozowisko w lesie wydaje się być jedyną ostoją w tych jakże niegościnnych stronach. Wyruszyłem z Zerivy wraz z towarzyszami o mężnych sercach i szlachetnych duszach. Są oni wojami przedniej sławy, więc przy nich czuję się w pełni bezpiecznie, choć za plecami, w leśnym gąszczu słyszę straszliwe pohukiwanie sowy przeplatające się z wilczym skowytem. Antark – Wielki barbarzyńca o mrocznej przeszłości, nie wiem o nim za wiele, ale serce ma równie wielkie co siłę. Jest dobrym człowiekiem. Lastir – czeladnik gildii magów, który chyba wiecznie będzie małym łobuzem… wciąż szuka zaczepki, a jego magiczne sztuczki wciąż dokuczają innym…ale niech nie zwiodą nikogo pozory, Lastir jest perfekcjonistą w dziedzinie magii i zaklęcia rzuca przez twardy sen… gdyby nie on, nasza drużyna byłaby chyba zbieraniną gburów. Jorin – Nasz przewodnik. Nikt tak jak on nie zna lasu i nie dogada się z napotkanym sokołem, jeleniem czy zającem. Jest delikatny niczym dotyk motyla, ale twardy, nieugięty, zacięty i nieco nadpobudliwy… osobiście nazywam go Buntowniczym Strażnikiem Lasu… No i na końcu ja - Artis… Spokojny bard wciąż szukający dobrego materiału na karczemną gawędę. Słońce już znikło, więc czas spać. Jorin mówi, że jutro wiele górskich bezdroży do przejścia więc w następnej wsi, trzeba będzie zostawić konie i niepotrzebne rzeczy. Ach…. Błogi sen… Uważaj gwiazdko… Nadchodzimy….




Cytat:
Dzień trzeci.

Nasza górska wędrówka wydaje się nie mieć końca. Zrobiliśmy postój nad potokiem aby się posilić. Dawno już minęło południe i niedługo trzeba będzie pomyśleć o noclegu. Jestem cały obolały od targania tych rupieci, ale z drugiej strony cieszę się, że nie muszę spać pod gołym niebem. Zazdroszczę Jorin’owi. Jest elfem, śpi wygodnie na prowizorycznym posłaniu skleconym z kilku gałęzi i sterty mchu… prawdę powiedziawszy nigdy nie widziałem żeby spał… słyszałem, że elfy mało śpią, ale… pod tym względem wydaje mi się to nieco dziwne. Antark zaproponował przed chwilą nocleg w tym miejscu. Jest woda, dużo chrustu dookoła i doskonałe miejsce do ewentualnej obrony. Jakieś pół staj stąd jest zarwany most nad przepaścią, więc jutro obejdziemy go inną drogą, a póki co, czas zregenerować siły. Wędrujemy zboczem gór mając po lewej stronie przepiękną dolinę, której przeciwległy kraniec również tworzą górskie zbocza. Wspiąłem się nieco wyżej by nacieszyć się tym widokiem i w oddali dostrzegłem czarną dziurę wielkości wsi w lesie, z której unosił się ciemnoszary dym i dobywały się chyba jakieś nikłe światła. To była z pewnością „Gwiazda”. Za jakieś trzy może cztery dni staniemy tam i z dumą odkryjemy jako pierwsi tajemnicę…




Cytat:
Dzień piąty.

Jesteśmy już po zachodniej stronie doliny. Zachód słońca nad górskim jeziorem w dolinie jest widokiem nie do opisania, ach… jak tu pięknie. Nasi mocarze rozbijają obóz na czas. Śmiesznie to wygląda. Jeśli chodzi o praktykę to wygrał Jorin bo śpi pod gołym niebem, He he, ale jeśli chodzi o prawdziwy spór to raczej Lastir jest górą, bo magiczne sztuczki wyprzedzają trochę mozolnego Antarka, którego namiot w „dziwny” sposób się przewraca… Śmiesznie to wszystko wygląda, ale cieszę się, że mam takich przyjaciół jak oni. Nie zamieniłbym ich na innych za nic w świecie.
Pieczone pstrągi na kolacje był wyśmienite. Mój pełny żołądek i znużenie skrajnym wyczerpaniem po wędrówce chyba wezmą dziś górę. Nie jestem typem mięśniaka, ale nie potrafię tak jak nasz czarodziej sprawić by bagaże wspinały się za mną o własnych siłach. Gawędzą jeszcze przy ogniu, bo jutro wielki dzień, a nie chciałbym go przespać. Już tak ziewam, że nie wiem co się dzieje wokół, czas zakończyć ten dzień i wpisać go w karty historii… Dobranoc.




Cytat:
Dzień szósty.
Idziemy właśnie lasem, który wydaję się być coraz bardziej wrogi i nieprzyjazny. Jest tu o wiele ciemniej niż w innych rejonach i odczuwam jakieś dziwne „wpływy” na nasze marne jestestwa. Lastir jeszcze nie był tak poważny i skupiony jak do tej pory. Wciąż z przerażeniem powtarza, że niedaleko przed nami znajduje się potężne źródło mocy magicznej… Przejmuje nas to do reszty, skoro taki uczony obieżyświat jak on lęka się tego czego szukamy. Z obawą wypatruje co jest za następnym krzakiem.
Jorin szedł z przodu i nagle kazał zatrzymać się. Staliśmy w martwym bezruchu, pełni obaw oczekując dalszych jego przekazów. Gdzieś w oddali nagle rozległ się straszliwy skowyt. Tropiciel rozluźnił się nieco i zbliżyłem się do niego, by zobaczyć co tak bacznie obserwuje. Wataha wilków czmychnęła gdzieś w las, a ja zobaczyłem wielką „Gwiazdę” zagłębioną w skale. Wyszliśmy z zarośli i podeszliśmy do niej… światło jakie od niej biło i wibracje jakie wywoływało były nie do zniesienia… Lastir zemdlał i Antark zajął się nim. Jorin poszedł sprawdzić okolicę, a ja zaintrygowany kamieniem wielkości sporej stodoły zbliżyłem się, nie zważając na nieznane mi, być może jakieś zagrożenia. Misterne płaskorzeźby otaczały dziwne znaki, które tworzyły coś w rodzaju napisu. Spojrzałem dalej i cofnąłem się o dwa kroki by dokładniej wybadać całość… To nie był napis… a cały tekst. Krzyk w krzakach obwieścił, że z Jorin’em coś nie tak! Skinęliśmy na siebie z Antałkiem i poderwawszy się od czarodzieja barbarzyńca ruszył w las gdzie parę chwil wcześniej zniknął nasz przyjaciel.
Szamotanina, odgłosy walki, przeraźliwy krzyk barbarzyńcy…. Antark… Po policzku spłynęły mi łzy… Nie wiedziałem co się stało… Wiedziałem, że coś złego spotkało moich przyjaciół, ale nie mogłem zostawić tu nieprzytomnego Lastira i pójść sprawdzić co zaszło… A gdyby w tym czasie wataha wilków powróciła? To była by jego pewna śmierć.
Nie poddam się! Zaciągnąłem nieprzytomnego czarodzieja w miejsce skąd obserwowaliśmy wilki. Wiele obserwowałem poczynań Jorina więc sporządziłem prowizoryczny szałas. Ułożyłem w nim czarodzieja i w tym czasie przybyły wilki. Wyczuły naszą obecność, nie było dobrze… Siedziałem bez ruchu i obserwowałem ich poczynania modląc się w duszy do Wee Jas o opiekę nade mną… siedziałem na posterunku… zmęczony podróżą – zasnąłem na siedząco.




Cytat:
Dzień siódmy.

Przestał padać deszcz. Ani śladu naszych przyjaciół wilki wydawały się być spokojne. Dziękowałem dziękowałem Strażniczce Śmierci, że nie posłała mnie w łaski Nerulla. Wataha wydawała się posiadać ludzkie cechy. Nigdy dotąd nie widziałem, aby wilki, albo jakieś inne zwierze, oddawało cześć jakiejś rzeźbie, rzeczy czy czegokolwiek innego. Byłem znużony i moc bijąca od gwiazdy dawała mi się we znaki. Trwałem do południa na posterunku. Wilki rozpierzchły się jak wczoraj. Może poszły zapolować? Wiedziałem, że długo nie wrócą. Próbowałem ocucić przyjaciela, lecz ten leżał jak zabity. Zamaskowałem go najbardziej jak się dało i najlepiej jak umiałem. Wyszedłem z zarośli biegiem rzuciłem się w stronę gdzie zniknął Jorin, a po nim Antark. Szukałem, wołałem. Na próżno. W końcu trafiłem na polanę której przerażający widok zmroził mi krew w żyłach… Istne pobojowisko było zaorane, jakby od walki. Konary i ziemię pokrywały zaschnięte już strugi krwi. Podobnie jak i rzeczy moich kompanów. Ich ekwipunek, broń i strzępy ubrań… Łzy znów zagościły na moich policzkach. Wiedziałem, że odeszli, bezpowrotnie… Zebrałem ich rzeczy i spaliłem na prowizorycznym ognisku, czyniąc im symboliczny pochówek godny prawdziwego wojownika. Wróciłem ocierając łzy. Gdy przechodziłem obok kamienia w oczy rzuciło mi się kilka słów. Zaskoczyło mnie, że potrafię odczytać te symbole. Szybko schwyciłem zwój i pióro. Zacząłem misternie przenosić wszystko na papier i to co zrozumiałem zapisywałem.

Były to pojedyncze litery które przełożyłem na nasz alfabet, ale nie byłem jeszcze tak biegły by w pełni odczytać zapisany na nim tekst. A oto co otrzymałem tamtego popołudnia.

- Szereg niezrozumiałych warknięć i skamleń przywodziły czarodziejowi na myśl wilki, to musiał być ich język.. Niedługo później, głos podjął dalej -


Skowyt był coraz bliżej. Zza krzaków wyskoczyły dwie bestie i w mig przyskoczyły do mnie. Nie wiem co to było. Coś na wzór połączenia człowieka i wilka… Potwór, jakże piękny… Bestie obaliły mnie na ziemię i z pianą na pysku już chciały mnie szarpać kiedy spojrzałem w ich błękitne i żółte oczy…. Antark i Jorin! Moi przyjaciele, stali się potworami. Zacząłem nucić naszą wspólną ulubioną pieśń, a oni wydawali się wtórować wyjąc jak wilki do gwiazd… nie! To był skowyt bolesny. Nagle poderwali się i spojrzeli na zachód. Ich uszy sterczały nasłuchując. Raz jeszcze spojrzeli mi w oczy i uciekli na wschód. Zniknęli w leśnej gęstwinie.
Szybko wróciłem do Lastira. Na szczęście nic mu się nie stało. Odsunąłem maskowanie i wślizgnąłem się w szczelinę między nim a drzewem. Znowu poczułem się bezpiecznie, ale jakże samotnie. W tym kamieniu było coś niezwykłego, coś co przyciągało moja uwagę… coś co nie pozwalało spokojnie myśleć, a jego moc wywierała na mnie coraz silniejszy wpływ…. Byłem wykończony…Płakałem…. Zasnąłem.



Cytat:
Dzień ósmy.

Gdy wilki znów oddaliły się od kamienia wyszedłem by dokończyć tekst, po drodze uderzyłem głową w gałąź do której brakowało mi trochę zeszłego wieczoru...Czyżbym urósł przez noc? Po raz kolejny moje zdumienie było przeogromne gdy stwierdziłem że potrafię bez większych problemów biegle przeczytać zapisany tekst. Wraz z czasem jaki spędzałem przy kamieniu, czułem coraz większą siłę i więź jaka łączyła mnie z wilkami i Gwiazdą… Bardzo dziwne było to uczucie. Czułem się jak bestia żądna krwi i miałem ochotę na krwisty sarni udziec… Nie zwracałem na to uwagi tylko złapałem za pióro i kolejną stronnicę pergaminu. Zacząłem pisać:

"Okrutna historia, która mówi, że bogowie rozgniewani na starożytnego króla Lykaona, za jego haniebne czyny, zamienili go w krwiożerczą bestię wilka w ludzkim ciele. Został on obdarzony niesamowitymi umiejętnościami i naturalną nieśmiertelnością, ale również przekleństwem jakim jest wilkołactwo, które zmusza go do okrutnych mordów (początkowo na ludziach których kochał, ale bestia drzemiąca w nim wciąż żądała obwitej uczty z kolejnych ofiar, dlatego zaczynał zabijać każdego by przetrwać). Mit mówi, że jako jedyny z istniejących dotąd wilkołaków nigdy po przemianie nie odzyskał ludzkiej postaci, ale ile w tym prawdy nie wie nikt. Kiedy wilkołak zaatakuje ofiarę, którą w rezultacie zazwyczaj pożera by zaspokoić swoje niewyobrażalne pragnienie mordu i potężny głód, ale nie zabije jej tylko dotkliwie pogryzie, zostaje ona zainfekowana, co prowadzi do przemiany w wilkołaka przy następnej pełni księżyca, po której osoba już przeklęta zabija swoją pierwszą ofiarę i staje się Młodym. Odtąd jest likantropem i jedynymi rzeczami jakie mogą go od tego przekleństwa uwolnić są: śmierć, egzorcyzm czy niekiedy nawet pradawne rytuały szamańskie. Innym, i chyba najbardziej skutecznym sposobem zdjęcia klątwy jest zabicie wilkołaka, który sprowadził na człowieka przekleństwo. Kiedy zabije się takiego osobnika, wszystko co zostało z niego zrodzone, lub pogryzione i przemienione powraca do normalnej postaci zwykłego człowieka.
Krążą po świecie pogłoski, że król Lykaon wciąż żyje i tuła się po świecie szukając sposobu na zemstę za to co zrobili mu bogowie. Inne podania głoszą, że został zabity, ale nim to nastąpiło zaklął w skale swego ducha i spłoną żywym ogniem, na oczach swego mordercy… jaka jest prawda? Wie tylko ten, kto widział i doświadczył, a świadectwo jego zaiste prawdziwe być musi.
Uchodził za najpotężniejszego i niepokonanego, ale nikt go nigdy nie widział, dlatego co 250 lat odbywa się wiec pradawnych, który spośród siebie wybierają najodpowiedniejszego kandydata na zastępcę Lykaona, który kieruje całym wilkołaczym społeczeństwem i przyjmuje imię Lykaon na pamiątkę praprzodka wszystkich wilkołaków."


Byłem wycieńczony. Kołowało mi się w głowie. Zemdlałem… Pamiętam że obudziło mnie lizanie po twarzy. Był to wielki wilk górski. Z przerażeniem poderwałem się na równe nogi, znowu zacząłem pisać. Wokół mnie była cala wataha wilków. Myślałem, że to mój koniec, ale one kłaniały mi się jak wcześniej robiły to wobec kamienia… Spojrzałem na swe dłonie, które porastała już gęsta sierść, a palce były zakończone pazurami. Czułem się niewyobrażalnie silny i żądny krwi. Wiedziałem już, że nie jestem sobą i lada moment przestanę nad sobą panować. Resztkami ludzkiej natury dokończyłem pisanie dziennika. Teraz kochany czarodzieju wyniosę Cię na drugą stronę doliny i dam w dłoń moje zapiski. Kiedy to przeczytasz uciekaj jak najdalej stąd i powiedz komu możesz, że polegliśmy. Nigdy tu nie wracaj i nigdy nie wspominaj na nas. Kocham Cię jak brata. Oto moja tragiczna historia. Dedykuje ją Tobie Lastirze i naszym poległym przyjaciołom: Jorin’owi i Antarkowi. Żegnaj!



- Diable wstrząśnięte nieco natłokiem informacji przerzuciło oczami i ciężko sapnęło. Zostało już niewiele więc działał dalej -

Opowieści pradawnych mówią, iż Lastir odzyskał przytomność po trzech dniach i odnalazł zapiski przyjaciela, które złożył na jego piersi. Przeczytawszy wszystko uważnie załamał się i bardzo posmutniał, ale usłuchał ostatniej woli kompana, jakoby stanowiła ona testament jego człowieczeństwa. Powrócił do wioski gdzie zostawili zbędny sprzęt i konie. Tam nikt nie zauważył jego powrotu. Nie ujawniał swej obecności tylko wszedł do karczmy spożył sowity posiłek i wynająwszy pokój spędził w nim dwa dni i dwie noce. Po tym czasie zszedł na dół i ku zaskoczeniu wszystkich ozwał się tymi słowy:
- Jam jest Lastir, Czeladnik Gildii Czaszki Smoka, pogromca i poszukiwacz przygód. Dajcie mi rzeczy mych kompanów i odejdźcie w pokoju... - spojrzał złowrogo po zebranych -... jeśli wam życie miłe.
Po tych słowach zstąpił na parter i wyszedł z karczmy przy osłupieniu innych.

Dalsze podania głoszą, iż ów szynkarz odnalazł w jego pokoju wypalone w drewnie wizerunki towarzyszy czarodzieja a pod spodem napis:

„Gwiazda przyniosła coś gorszego niż śmierć, przyniosła przekleństwo jakie spocznie na każdym, kto zbliży się do niej, doświadczyli tego sławetni kompani moi, stali się oni Synami Gwiazdy, a raczej Synami Księżycowego Kamienia, stali się potworami, okropnymi wynaturzeniami…. Bestiami bez duszy. Ostali się wilczym pomiotem…”

Niegdyś kawalarz i żartowniś stał się ponurym dziwakiem, którego chyba nikt ze współczesnych ludzi nie rozumiał… Odkrycie wstrząsnęło ludźmi… Chłopiec stajenny powiadał, że czarodziej odbierając konie mamrotał coś pod nosem w niezrozumianym dialekcie. Polecił złożyć rzeczy kompanów na środku wsi, przy placu rynkowym. Zsiadł z konia, wypowiedział inkantacje i rzeczy kompanów zamieniły się w marmurowy pomnik który prezentował ich postacie takimi jakimi byli i takimi jakimi się stali… Po ich stopami został umieszczony napis w języku wspólnym, elfim, krasnoludzkim, niziołczym, gnomim, orczym, a nawet smoczym, otchłannym i niebiańskim:

Cytat:
<center>„Niechaj nieszczęście tych ludzi
będzie dla was przestrogą,
Wilka w tym Gwiazda zbudzi,
kto pójdzie ich drogą!”
Ku pamięci zapomnianych kompanów…
</center>


Miast podpisu czarodzieja widniał dziwny symbol wypalony w skale. Po tym całym przedstawieniu wskoczył on na konia i pogalopował w siną dal… Nikt więcej nigdy o nim nie słyszał.

Pogłoski mówią, że skrył się winnym wymiarze w swej grocie nad wodospadem... ale kto by tam wierzył staremu jąkale, któremu wiek poplątał język?
Czarodziej rozdziawił usta ze zdziwienia, spojrzał na górę w kierunku starca i zrozumiał, że to był On... To była jego historia...
Masywna księga z hukiem opadła na podłogę i wyrwała do z transu. Stary ramol zrzędząc coś pod nosem schodził po drewnianych schodach, które nie stały tam jak każde inne... To deski wysuwały się z półek pod jego stopy, tak aby mógł zejść na dół. Stanął przed diablęciem i spojrzał pytająco.
- No co? - rzekł z szerokim uśmiechem, jakby o wszystkim już wiedział...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bambi
Gracz



Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 20:32, 20 Gru 2009 Powrót do góry

Czy to twoja historia Lastir? To dlatego jesteś na dobrowolnym wygnaniu prawie na końcu świata?
Czarodziej był wstrząśnięty opowieścią i potężnie skołowany. Nie wiedział czy ma współczuć czy pocieszać starca.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bambi dnia Nie 20:32, 20 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 20:48, 20 Gru 2009 Powrót do góry

- Tak - rzekł z uśmiechem - To moja historia, ale nie żyję na krańcu świata. Żyje w tym samym miejscu co wy, ale jak widzisz - rozłożył ręce wskazując otaczające ich rzeczy i całą jaskinię - To jest mój świat. Ja jestem w nim panem. Mogę robić wszystko co mi się tylko rzewnie podoba. - Machnął dłonią a spod ziemi wyszła postać identyczna jak Scarned. Czarodziej, aż się wzdrygnął.
- Widzisz - powiedział podchodząc do duplikatu, schwycił go za ramię, a diablę poczuło, że ktoś położył mu dłoń na ramieniu - Cała prawda o tym wszystkim, nie skrywa się tu... - poklepał się w skroń - ...ale tu. - Jego palec zszedł na poziom klatki piersiowej i wskazał serce. - Wiem, że w głębi ducha jesteś dobry, mimo iż zrodziło cię czyste zło. Sam wybierasz swoją drogę i nią kroczysz, sam kształtujesz swoje myśli i zachowanie. Co ciekawe, masz nad nimi wszelką kontrolę. Możesz używać magii jak swoich narzędzi, ale zawsze pozostanie to pustą sztuczką, jeśli nie dodasz czegoś od siebie... Otóż prawdziwą sztuką jest działanie z sercem. Musisz je otworzyć na innych, na samego siebie i na swoją naturę. Walcząc z nią, nie pokonasz jej, więc naucz się z nią żyć. Myśl i siłę umysłu powściągniesz, lecz potęga serca jest niezrównana. - Duplikat czarodzieja zniknął i poczuł on jakąś taką wewnętrzną pustkę. - Walcz! - rzucił nagle starzec, a z jego dłoni wystrzelił magiczny pocisk. Zdezorientowane diablę uskoczyło w bok w ostatniej chwili.. - Pamiętaj co Ci mówiłem - Działaj z sercem! - kolejny atak starca był silniejszy tak, iż czarodziej przeleciał parę metrów nad ziemią i padł na kamienną posadzkę. - Działaj z sercem!!! - Krzyknął ponownie Lastir i zaatakował.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bambi
Gracz



Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 14:31, 21 Gru 2009 Powrót do góry

Diable długo nie mogło dojść do siebie, było oszołomione i zaskoczone. Gdy tylko wstał od razu odpowiedział kontrą lecz spłynęła ona po czarodzieju jak woda po kaczce. Zrozumiał wtedy, że walka na takich samych zasadach niema sensu. Czarodziej był zbyt potężny, żeby Scared mógł się z nim mierzyć. Musiał poczekać i aż ten się odsłoni. Diable musiało chowa się i cały czas unikać ciosów do puki nie zobaczy szanse na udaną kontrę. Czas mijał a walka trwała a raczej trening Lastira i worka treningowego w postaci Scareda. Młody czarodziej nie wiedział ile czasu minęło ale czuł potworne zmęczenie. Stopniowo tracił zdolność do rzucania najprostszych czarów. Schowany przed wzrokiem czarodzieja (przynajmniej tak mu się wydawało) postanowił przeprowadzić ostatnią heroiczną akcje. wykorzystując zdolności które przypomniał sobie trzymając księgę. Używając telekinezy podniósł księgę z regału i cisną nią w kierunku czarodzieja. ten skupiając się na odparciu ataku nie spodziewał się ognistego pocisku lecącego w z flanki. Diable usiadło ze zmęczenia i nie miało już siły nawet drgnąć. Czarodziej zaskoczony atakiem z boku dostał w ramię, zachwiał się i spojrzał złowrogo w kierunki Scareda.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 16:51, 21 Gru 2009 Powrót do góry

Czarodziej opuścił swą groźną dłoń, która przed chwilą miotała serie pocisków.
- Szybko się uczysz - zauważył - Jeśli nadal będziesz wkładał w swoją magię całe serce i całą swoją duszę, o ile takową istota twojego pokroju posiada - uśmiechnął się uszczypliwie - to będziesz kiedyś potężnym magiem. Postępuj zgodnie z tymi poleceniami, a na pewno zajdziesz wysoko. Tymczasem, wypocznij. Jak wstaniesz to... posprzątaj ten bałagan - Starzec uśmiechnął się szyderczo i rozpłynął się w powietrzu zostawiając Scarneda w zagraconej ruderze, która jeszcze tak niedawno była piękną siedzibą Lastira.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bambi
Gracz



Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 16:58, 21 Gru 2009 Powrót do góry

Scared wzokiem poszukał jakiegoś łóżka które mógł by zając i szybko zasną. Gdy się przebudził zjadł coś a następnie zabrał się za sprzątanie. Gdy skończył zaczął dalej czytać księgi na wielkim regale które go bardzo zaciekawiły.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 12:49, 22 Gru 2009 Powrót do góry

Czarodziej wiedział, że do sprzątania nie powinien używać siły mięśni, lecz swej magii. O dziwo, stwierdził, że idzie mu to znacznie lepiej i sprawniej, niż za pierwszym razem. Widać nauki Lastira robiły swoje i przynosiły żądany skutek.
Stare woluminy, zwoje i księgi były do siebie w pewien sposób podobne. Opisywały przeszłość, różne dzieje, przygody, zdawały relacje z wydarzeń i prezentowały różne działania, które Scarned uznał za ciekawe i godne wcielenia w życie, gdyby zaszła taka potrzeba. Co zauważył, chyba było to najważniejsze i najtrafniejsze spostrzeżenie, które starał się zasiać w nim starzec, wszystkie opowieści posiadały magiczny wątek i jego znaczny rozwój... Każdy z nich, kończył się potęgą magii, która płynęła z serca... Czarodziej wiele zrozumiał...
Starzec powrócił, wyzywając go na kolejną walkę. Teraz było już lepiej, szybciej niż ostatnio udało mu się go pokonać. A raczej zdać jego test. Kolejne dni wyglądały podobnie, a wraz z ich upływem diablę coraz bardziej rozumiało naturę Lastira i jego nauki. Testy były coraz cięższe i bardziej wyrafinowane. Stanowiły różne misje do wypełnienia, jak rozdzielenie wody, sprawienie by wodospad zmienił swój bieg i płynął pod górę. Sprawienie by wszystkie ryby w potoku nagle zatrzymały się.. Czemu miało to służyć? Na pewno miało to jakiś ukryty cel. Scarned czuł, jak moc w nim narasta i prowadzi go właściwą ścieżką. Zżył się już ze starcem i przyzwyczaił do jego obecności, jego misji nietypowych i obowiązków jakie musiał wykonywać on, a nie machnięcie stetryczałej ręki człowieka. Pewnego dnia po zdanym teście starzec przysiadł obok wykończonego czarodzieja.
- Wiem jak bardzo za nimi tęsknisz - rzekł ze smutkiem w głosie - Ja ich również utraciłem, ale nie pozwolę Ci cierpieć tak jak ja... - Poklepał go po ramieniu - Musisz wracać. Nauczyłem Cie już wszystkiego. Teraz sam musisz podjąć tą ścieżkę i nią dążyć. Pamiętaj, że prawdziwa siła czarodzieja pochodzi z jego serca.

Gratuluje Bambi! Awansowałeś na poziom 4! Kartę postaci - poprawionego czarodzieja (tzn awansowanego na 4 lvl) wklej w dziale "POSTACIE" tak jak inni to uczynili. Niedługo powrócisz do wątku głównego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bambi
Gracz



Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 11:51, 25 Gru 2009 Powrót do góry

Spędziłem z Tobą owocnie czas i sporo się nauczyłem jestem Ci za to dozgonnie wdzięczny. Chciałbym ofiarować Ci pierścień w podziękę i na pamiątkę.Dziękuje... mam nadzieję że nasze ścieżki jeszcze się kiedyś skrzyżują. Bywaj tym czasem przyjacielu. Na koniec powiedz mi proszę tylko jak wrócić do moich przyjaciół?
Diable rozmawiając ze starcem zdjął pierścień i wręczył go Lastirowił.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bambi dnia Pią 11:51, 25 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 17:26, 25 Gru 2009 Powrót do góry

- Zachowaj tą błyskotkę dla siebie - powiedział z uśmiechem - Mi ona nie potrzebna. Dziękuję za gest i doceniam go, ale na prawdę Tobie bardziej się przyda. - Zadumał się na chwilę i uśmiechnął po szelmowsku, po czym ponownie zabrał głos - To nagroda za wytrwały trening i pokorę - Dotknął palcem pierścienia, a ten rozbłysł jaskrawo. Potem powrócił do swojego normalnego wizerunku. - Twoi przyjaciele przechodzą teraz ciężką próbę i nie wolno Ci w nią ingerować. Jeśli będą gotowi na spotkanie z Tobą odeśle Cię do nich. Tym czasem ciesz się moją gościną... - Po tych słowach wyszedł z groty...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bambi
Gracz



Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 18:39, 25 Gru 2009 Powrót do góry

Jaką próbę?? Proszę powiedz. Martwię się o nich. Czarodziej z odrzekł z niecierpliwością i lekkim zdenerwowanie w głsoie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bambi dnia Pią 18:39, 25 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 15:14, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Nic to nie dało. Starzec opuścił grotę w milczeniu. Scarned znał już to milczenie. Choć nie wiedziałby co zrobi, nic nie złamie jego ciszy i milczenia. Denerwował się... próbował sobie wyobrazić co też się z nimi dzieje, ale na myśl przychodziły mu same okropieństwa. Spojrzał przez wejście na starca doglądającego roślin w lesie. On spojrzał na diablę i lekko skinął głową. Ten wiedział już co to oznacza i co ma robić... Przypomniał sobie technikę odzyskiwania spokoju. Musiał pojednać się z naturą... wsłuchać się w jej rytm... Wyszedł z groty i rozebrany prawie do naga wszedł pod wodospad. Woda mocno uderzała w jego szerokie ramiona. Zamknął oczy a jego ręce zaczęły prowadzać po ciele głębokie oddechy... Wyglądał jak mnich ćwiczący swoje Ti-Chi....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bambi
Gracz



Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 12:34, 02 Sty 2010 Powrót do góry

próbował się zrelaksować, oczyścić umysł jednak serce nie dawało zapomnieć o przyjaciołach. Martwił się. Toczył wewnętrzną walkę z samym sobą. Dopiero po 2 godzinach zaczął odzyskiwać wewnętrzny spokój, umysł i serce oczyściły się ze wszelkich emocji. Nie myślał o niczym i nie czuł niczego nawet wody upadającej na niego. Jakby cały świat przestał istnieć. Był w nim spokój i harmonia a jednocześnie wielka moc moc która go wypełniała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 20:28, 14 Sty 2010 Powrót do góry

Scarned w skupieniu odzyskał wewnętrzną równowagę i spokój. Zjednoczył się z wodą opadającą na jego ramiona. W tej chwili był w jedności z naturą i w doskonałej harmonii z nią. Nie musiał nawet otwierać oczu by widzieć iż Lastir wraca do groty. Lecz po dłuższej chwili ukojenia wyszedł z wody.
- Dobrze się spisałeś młodzieńcze - rzekł posępnie starzec - Twoi przyjaciele potrzebują Cię, a Ty musisz dopomóc im w ciężkiej chwili. Zyskasz nowych towarzyszy, ale będziesz mógł na nich polegać... A teraz skup się i żegnaj. - Czarodziej władczym gestem nakazał zamknąć oczy. Wymamrotał jakąś długą niezrozumiałą dla diablęcia formułę, którą bezlitośnie przerwał potężny ogłuszający trzask, niczym uderzenie pioruna. Potem nastał dziwny chłód... odgłosy oręża i warkoty jakichś bestii... Wyczuł obecność dużej ilości kamienia. Wreszcie otworzył oczy...
Stał na korytarzu, wśród kamiennych ścian i kamiennej posadzki. Wszystko było oświetlone równo porozrzucanymi pochodniami... Rozejrzał się badawczo dookoła. Usłyszał jakieś głosy i zbliżające się kroki. Schował się we wnęce, ale po chwili wyszedł dostrzegłszy, iż jest to Baku i reszta kompani... Dwóch twarzy nie rozpoznawał.... Teraz pojął słowa Lastira...

Na tym zakończymy - przenosisz się do wątku głównego Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin