FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Bezsłoneczna Cytadela - WĄTEK GŁÓWNY Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 7:24, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

12 dzień Piątego Złotego Księżyca [zima], rok 125 [KL], Wioska Zalesie, wieczór

Podróżowali już od pewnego czasu. Ich celem była mała wieś położona niezbyt głęboko w Błękitnym Lesie. Wyruszyli z Coltlandu prawie tydzień temu. Po drodze zabrali się z karawaną kupiecką zmierzającą w tym samym kierunku. Zima w tym roku zbierała swoje żniwo dlatego właściciel karawany postanowił zawrócić po dwóch dniach. Oni jednak byli zdeterminowani. Zgłosiła się do nich dama zwana Kerowyn Hucrle. Była to znana osobistość w Coltlandzie. Należała do grupy kupieckiej prężnie działającej na wschodzie kontynentu. Mówiło się nawet, że handluje ona z tajemniczymi szczuro-ludźmi zza Puszczy Ellianoor. Szukała ona wieści o swoich dzieciach Talgenie i Sharwyn Hucrele. Wyruszyli oni w poszukiwaniu przygód skuszeni przez jakiegoś męża z Ziem Centralnych. Pomimo nalegań matki poszli za nim w świat. Słuch po nich zaginął gdzieś w okolicy Błękitnego Lasu. Kerowyn obiecała śmiałkom, którzy przyprowadzą tą dwójkę z powrotem do Coltlandu po 500sz i zniżkę 30% na zakup magicznych przedmiotów w sklepach należących do rodziny Hucrele.

Dziś jednak pragnęli odłożyć interesy na bok, interesowała ich tylko ciepła strawa i miejsce przy palenisku.
Dotarli do Zalesia tuż przed zmrokiem. Minęli ostrokół nie zatrzymywani przez wojów na wieży. Co było dziwne w tych czasach. Jednak być może w tak dalekich ostępach ludzie mniej przywiązywali wagę do surowych zasad panujących w miastach. A może strażnikom było po prostu zbyt zimno i woleli ogrzać się przy dobrym trunku. Elf i krasnolud przeszli spokojnie przez bramę. Ku ich uciesze zaraz po prawo wyłonił się piętrowy budynek z szyldem oświetlonym przez blask ze środka. Napis na szyldzie głosił "Zajazd u Josefa". Nie czekali na zaproszenie.

Ciepło, które buchnęło ze środka gdy otworzyli drzwi było darem od bogów. Weszli do gospody. Na środku płonęło ognisko i piekły się dorodne kurczaki. Gospodarz nalewał piwo a gospodyni ciepłą polewkę. Kilku biesiadników spojrzało na obcych. Ci zrzucili kurty rozglądając się wkoło. W środku było czworo gości. Trzech mężów i jedna niewiasta. Siedzieli razem ogrzewając się przy ogniu. Jeden z nich, potężny, wyglądał na drwala. Drugi był przeciwieństwem kompana, chudy, prawie jak patyk. Trzeci, elf brzdąkał coś smętnie na mandolinie a kobieta, w strojnej sukni cicho nuciła smutną pieśń. Wyglądali jak trupa muzykantów, która zatrzymała się tu na nocleg pomiędzy występami, lub zboczyła ze znanego im szlaku...


Oto gdzie mniej więcej jesteście:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pią 10:25, 18 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 10:46, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

Elf skinął na krasnoluda i usiadł na ławie. Odłożył swój płaszcz na bok i postawił miecz przy nodze. Następnie zakrzyknął:
- Karczmarzu, podaj no jaką zjadliwą strawę i sprowadź jakieś dziewki to może zajmie nas to na tyle żebyśmy Ci tej karczmy w pył nie roznieśli.
Uśmiechnął się do siebie i zaczął czyścić swój miecz specjalnym kamieniem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 11:17, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

Karczmarz popatrzył na dwóch przybyłych.
- Mocne to słowa - rzekł - Szczególnie w ustach nieznajomego, który przybywa w nie swoje progi. Gościnność u mnie jest zawsze jednak potrafię ją wydzielać jeśli trzeba. Strawy nie poskąpię ale dziewek nie uraczysz. Ojcowie zaś we wsi swych córek pilnują. My tu spokojni i burd nie chcemy. Jednak jak trza o swoje się bić za broń chwytać umiemy nie zgorzej niż ty panie. - to mówiąc podał dwie miski i chleb na ławę elfa. Gospodarz nie zraził się słowami elfa. Widać był to człek, który swoje słowa potrafi poprzeć czynami.
Czwórka gości w milczeniu przypatrywała się zajściu. Elf przestał grać a kobieta zamilkła. Wreszcie odezwał się postawny mąż wyglądający na drwala.
- Rzecz co chcesz długouchy. Nikt tu zwady nie chce. Josef racje ma i nie godzi się tak zachowywać w cudzym przybytku. Jedz i wynoś się spać a jutro idźcie dalej w drogę. Zbrojnych może i tu mało ale wystarczy aby pogonić was aż do waszej puszczy albo i za morze.
Elf-grajek spojrzał z wyrzutem na kompana.
- Daj spokój - wtrąciła kobieta delikatnym głosem, elf brzdąknął struną zgadzając się z nią - Zgoda panowie. Żyją tu spokojni ludzie inni niż ci w miastach. Ulrich nie poniżaj się do nich. Tu zarówno elf, krasnolud, gnom czy niziołek są mile przyjmowani. Od nich wymaga się tego samego.
Elf znów wprawił w ruch struny i popłynęła kojąca muzyka. W gospodzie dało się czuć błogi nastrój. Ciężka atmosfera uleciała.
Ulrich wstał i podszedł do elfa.
- Ellena ma rację. Wybacz, nie jestem rasistą. Wypijmy dziś razem a co zrobicie jutro to wasza sprawa. Josef daj tu trunków.

[aby nie było nieporozumień, elf użył muzyki barda, która wpłynęła na wszsytkich Wink ]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 13:17, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

- Dobra, jak chcesz to siadaj, tylko więcej nie odzywaj się nie proszony. - Thorik rozsiadł się wygodniej w krześle. Zarzucił czarną brodę pod stół i zaczął jeść.
Minęło parę minut, kiedy to skończył ogrzewać się gulaszem i zrzucił ciepły płaszcz z pleców.
- Co ty i tamta zgraja robicie w tej karczmie? - Pogardliwie wskazał kromką chleba na grajka i kobietę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 14:04, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

- Ja to Urlich, jak już wiecie - rzekł zwalisty człek - To Ellana i Milczek. Ten czwarty to Jenkins. My dwaj jesteśmy miejscowi. Ja jestem konstablem w tym siole. Ellana i Milczek przywędrowali do nas na jesieni. Mieli tylko przenocować w drodze na zachód ale zima zaskoczyła nas wcześniej w tym roku. Ellana to diva a Milczek, cóż jest jej grajkiem. Nie pytajcie go o nic. Nie odpowie. Zapomniał języka w gębie gdy jego rodaków na jego oczach mordowali Karmazynowi. Jenkins zaś...
- Ja mam swój język w gębie - uciął szorstko siwy chłop. Był chudy, miał ogorzałą twarz i od początku świdrował wzrokiem nowo przybyłych. - Jestem Jenkins. Tak mnie wołają. Tyle mi wystarczy. Mieszkam na północy wioski. Jeśli Josef was nie przenocuje zapraszam do siebie. Samemu smutno a i wieści ze świata posłucham. Dobre wino w piwniczce trzymam.
- Sam już je dawno wyżłopał - zaśmiał się Urlich - Tak mówi tylko aby ktoś dotrzymał towarzystwa jego wrednemu charakterowi.
- Stul pysk - rzekł Jenkins z wyraźnym zdenerwowaniem. Ugryzł kawał chleba i zaczął go szybko żuć patrząc na ścianę.
Urlich zbył go machnięciem ręki.
- Oto i Jenkins Zgryźliwy. Ten co myślał, że znajdzie najwięcej złota. - gospodarz wniósł trunki i postawił na ławie. Urlich rozlał wino do kubków. Uniósł swój w geście toastu, upił i rzekł
- Trzeba wam wiedzieć, że większość z tutejszych to pionierzy, którzy przybyli tu szukać złota. Jedyne cośmy znaleźli to nowy dom. Złota tu nie było i nie będzie nigdy. Prowadził nas ten oto ochlajus Josef co przybytku tego pilnuje. Z szukania złota musielim się przebranżowić na uprawę ziemi, ścinanie drzew czy łowienie ryb. Taki już parszywy los ale Menelof hojnie darzy ziemię.
Na dźwięk imienia boga natury Jenkins splunął i pogładził symbol Hextora wiszący na szyi.
- Nie zwracajcie na niego uwagi. To zgorzkniały starzec. Nie w myśl mu siedzieć tu. Kiedyś był wielkim zapaleńcem jak my wszyscy. Gdy większość się poddała on nadal szukał złota. Gdy wszyscy się poddali on nadal szukał. Szukałby do dziś gdyby mu głód w kiszki nie zajrzał. Wreszcie ustatkował się. Ma jednak życiu za złe taki los. Gdyby mógł polazłby w świat, ale artretyzm i stare nogi nie daja mu się ruszyć dalej niż do tej karczmy.
- Powiedziałem stul pysk.
Muzyka Milczka zabrzmiała ponownie. Tym razem jednak do kojących dźwięków dołaczył głos Ellany. Śpiewała o bohaterach, miłości, zdradzie.
- A wy? - spytał konstabl - Co tu robicie w środku zimy?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Nie 14:06, 20 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 15:16, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

- Szukamy rodzeństwa Talgenie i Sharwyn Hucrele. Jeśli wiesz cokolwiek na ich temat to lepiej nam powiedz.
Thorik wychylił kufel pijąc go na jeden łyk. Wlepił wzrok w wielkoluda.
- No? To jak będzie? Powiesz, czy nie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 17:47, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

Ulrich zamyślił się chwilę. Spojrzał ja Josefa i spochmurniał.
- Przybyli tu z miesiąc temu jeszcze jesienią. Widać w nich było determinację. Prowadził ich mąż z rodu Tiaon, Sir Braford. Od jego pychy i odwagi większe były tylko jego wąsy. Przybyli tu i wypytywali. Wypytywali o starą twierdzę, która ponoć stała nieopodal. - Ulrich spojrzał na Jenkinsa. Chyba się martwił czy ten staruch się na niego obraził. - Niby kiedyś coś tu stało. Jeszcze przed przybyciem ludzi do tego świata. Podobno jednak jakiś kataklizm sprawił, że zapadła się pod ziemię. Jednak jej tajemnice nadal pozostają otwarte dla śmiałków, którzy będą mieli tyle odwagi aby się tam zapuścić. Braford usłyszał od nas tyko to co przed chwilą ci powiedziałem - same domysły i legendy. Jednak ktoś we wsi nagadał im bzdur o tamtym miejscu i tuż przed Czasem Dotyku Gerola ogłosili, że wyruszają na południe. Potem nikt już tu ich nie widział.
Mowę Ulricha przerwał ciemnowłosy mężczyzna, który wszedł szybko do gospody. Zamknął za sobą drzwi i ciężko dysząc poprosił o wodę. Ulrich podał mu kufel wina. Gdy ciemnowłosy człowiek przepłukał usta wydyszał:
- Konstablu... młody Havoc... nie wrócił z polowania.
Na czole Ulricha pojawiły się zmarszczki
- A reszta?
Mężczyzna pokręcił głową
- Reszta cała... i zdrowa... teraz prawią z ojcem Naendilem... tym razem... to chyba gobliny...
Ulrich przeprosił krasnoluda i pozostałych
- Muszę iść to sprawdzić. Od tygodnia mamy tu utrapienie z tymi pokurczami - rzekł nakładając kurtę - Zabiły konia jednego z farmerów i ukradły krowę. Mieliśmy ise na baczności, ale nikt nie dawał wiary, że zdolne są do ataku na człowieka. Ba na grupę myśliwych. Teraz to poważniejsza sprawa. Bywajcie.
To mówiąc wyszedł. Ciemnowłosy człowiek poszedł w ślad z nim.
Do nowo przybyłych dosiadł się Jenkins. Nalał sobie wina i konspiracyjnie szepnął tak aby nie usłyszał go Josef.
- Słuchajcie. Ja wiem gdzie jest miejsce w które wybrały się te dzieciaki z tym rycerzem. Znając życie mogą nadal tam siedzieć... albo i nie żyć - rzekł wzruszając ramionami - Nie wiem po co wam oni, ale ta twierdza co to zapadła się pod ziemię istnieje naprawdę. Wiem bo sam widziałem zejście do niej. Zaprowadzę was tam pod jednym warunkiem. Zabierzecie mnie ze sobą to raz. Dwa piąta część tego co znajdziemy w środku dostanie się mnie. Wy weźmiecie sobie resztę. Hę?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 20:03, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

Elf siedział do tej pory cicho i puszczał kantem ostre zwroty innych, oraz obelgi, ale rozmową przysłuchiwał się uważnie. Zjadł w spokoju i wypił do dna z kufla. Obtarł rękawem usta i nalał sobie wina. Gdy grajek zaczął brzdąkać, spojrzał nań z wyrzutem i wzgardą.
- To co rzeczesz, zaiste prawdą być musi, ale co do podziału... Nie jestem pazerny i nie zależy mi na bogactwie czy sławie... Niesie mnie tylko żądza silnych doznań na polu chwały... - znacząco przeciągnął kamieniem po klindze miecza leżącego na stole... - Te cacuszka już nie jedno zwojowały, a i mało im ciągle... a mój Bóg czeka na kolejnych w swych szeregach.
Złoto i kosztowności możesz zachować, ja biorę to co przyda mi się w późniejszej wyprawie... Takie są moje warunki...

Po tych słowach podniósł się z ławy i przeciągnął jakby dopiero się obudził. Ściągnął swój miecz ze stołu z charakterystycznym brzękiem i schował go zwinnie do pochwy. Kamień do szlifowania podrzucił i wsunął do plecaka.
- Karczmarzu! - zarzekł znów ostro - Gdzie znajdziemy jakie miejsce na spoczynek?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 7:20, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

Josef odwrócony plecami, wykonywał jakieś czynności. Rzekł przez ramię.
- Na górze jest sześć pokoi. Dwa zajmują nasi zimowi goście. Cztery są wolne. Zajmijcie dowolne z nich.
Jenkins tymczasem polizał kciuk najwyraźniej podekscytowany całą sprawą.
- Pazerny czy nie ja chce tylko piątą część. - nadal szeptał - Ponoć był tam kiedyś smoczy kult, a co za tym idzie skarby niepojęte. Myślicie, że ten fircyk sprzed miesiąca i te dzieciaki poszły tam zwiedzać? Poszli odnaleźć skarb smoczego kapłana.
Jenkins był też lekko poddenerwowany. Krasnolud i elf podejrzewali, że to on skierował tam poprzednią grupę poszukiwaczy przygód. Nie zabrali jednak jego... a może zabrali i dlatego nie wrócili? Jenkins wyglądał na wrednego starca. Jednak jaki miałby w tym cel? Z pewnością nie byłby taki gadatliwy gdy wprowadził Braforda w pułapkę. Nie byłby tak wylewny przy osobach szukających zaginionych. A może był na tyle bezczelny i wyrachowany?
Wicher zadął mocniej ze wschodu. Na dworze jednak słychać było głosy wzburzonych wioskowych. Gdzieś w oddali ktoś zakrzyknął coś o wrednych goblinach. Inny szykował się do walki. Były to jednak tylko krzyki wzburzonych wieśniaków. Po chwili do karczmy wszedł nieduży gnom. Zdjął kaptur z głowy i strząsnął śnieg z ramion 9najwyraźniej znów zaczęło padać]. Miał łysiejącą głowę i haczykowaty nos.
- Witajcie gospodarzu. Chłopi wrzą. Ani ojciec ani konstabl nie mogą ich uspokoić. Może posłuchają sołtysa? - rzekł niskim głosem
Josef uśmiechnął się kwaśno
- Nie jestem sołtysem. Co mi po tym?
- Jesteś czy nie ludziska cię słuchają. Chcą w noc iść mścić młodego Havoca. To mu już życia nie wróci a kolejni mogą pomrzeć.
Josef wytarł dłonie w ścierkę i ruszył na zaplecze. Po chwili wrócił grubo ubrany. Nałożył jeszcze czapę i obaj z gnomem wyszli.
Ciekawska Ellana i Milczek wychylali głowy przy oknie. Nie otwierali go, na dworze szalała mała zawierucha. Płatki śniegu tańczyły na wietrze. Po chwili Ellana pisnęła
- Bogowie! Gobliny! Gobliny we wsi.
Teraz nawet Jenkins podszedł do okna. Zaklął i pokręcił głową.
- Strażnicy na warcie chyba posnęli. Ale to nie atak. Tych pokurczy jest może z pięciu. Z resztą idą niepewnie.
Ciekawość zżarła wreszcie elfa i krasnoluda. Zerknęli przez okno. Rzeczywiście. Kilka małych goblinów przeszło przez niezamkniętą bramę. Nieśli ciało jakiegoś mężczyzny [najpewniej młodego Havoca]. Rozjuszony tłum uspokoił się na chwilę. Jakaś kobieta podbiegła do goblinów i zalała się łzami tuląc ciało zabitego. Gobliny nie wykonały żadnego agresywnego ruchu. Urlich i Josef gestami powstrzymywali ludzi zbrojnych w widły i kosy. Do goblinów podszedł jakiś niski człowiek. Pod kapturem nie było można dostrzec twarzy. Zamienił z goblinami kilka zdań. Po tym gobliny odeszły.
- Wiedziałem, że kapłanom bożka natury nie można ufać. Paktują nawet z goblinami. - syknął Jenkins i splunął na podłogę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pon 7:21, 21 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 13:04, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

Elf zaciekawił się tym co działo się na zewnątrz...
- Co tu robią te ścierwa? - zagadnął Jenkinsa zanim zobaczył, że przyniosły jakieś ciało. - No, towarzyszu - zwrócił się do krasnoluda - To może mieć spory związek z naszą sprawą, więc lepiej wybadajmy co wsiowi rzeką... - po tych słowach schwycił swój płaszcz i szczelnie opatuliwszy się jego połami ruszył w kierunku miejskiej gawiedzi...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 15:53, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

- A niech mnie, GOBLINY! - Zakrzyknął Thorik podekscytowany widokiem znienawidzonej rasy. - Ale trzymaj mnie Tarisie, co bym w szale jakiegoś nie ubił.
Krasnolud pośpiesznie zebrał swoje rzeczy, zeskoczył energicznie z ławy i podążył za elfem przebijając się przez tłum, tak aby dostać się do samego zajścia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 16:17, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

- Zbaczać ino będę czy twa broda krwią się nie zabrudziła i czy tniesz ich równo.. - szerokim i zawadiackim uśmiechem uraczył kompana i poklepał go po ramieniu. Podszedł do mężczyzny, który przed nimi opuścił karczmę i zapytał:
- Co się dzieje?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 8:01, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

Gdy gobliny odeszły Ulrich gwizdnął na ludzi przy bramie. Zamknęli ją i zaryglowali. Nie wyglądało to jakby strażnicy przysnęli. Dziwnym jednak było myśleć, że wizyta goblinów była zaplanowana. Gdy kamraci wyszli z gospody elf zadał pytanie. Śnieg padał nadal lecz przestało już tak bardzo wiać. Zimno uderzyło jednak twarz elfa. Spojrzał on z zazdrością na zarost krasnoluda, który chronił go przed takimi niespodziankami. Padło, że najbliżej karczmy był gnom, który wyszedł wraz z konstablem. Gdy usłyszał pytanie spojrzał na elfa i krasnoluda.
- Gobliny przyniosły ciało młodego Havoca. Ojciec teraz się nim zajmie - rzekł wskazując pulchnym paluchem na niskiego kapłana. Ze słów Jenkinsa wynikało, że jest on sługą Menolofa - boga natury. Na słowa gnoma postać w kapturze odwróciła się do przybyszy. Pod kapturem w blasku pochodni trzymanych przez wieśniaków dostrzegli elfią twarz. Kapłan podszedł do nich.
- Witajcie. Nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać. Nieczęsto miewamy tu gości. Wejdźmy jednak do środka, nie ma sensu marznąć.
Ulrich nakazał dwóm ludziom zanieść ciało nieszczęśnika do świątyni a reszcie nakazał rozejść się do domów.
- Nic tu po was. Idźcie wypocząć, jutro czeka nas narada.
Na te słowa matka [na taka wyglądała ta starszawa kobieta] zaniosła się jeszcze większym lamentem. Ktoś z tłumu odciągnął ją i odprowadził wraz z tłumem wgłąb wsi.
Ulrich, Josef i elf weszli do karczmy. Kompani nie czekali na zaproszenie.
Elf zdjął kaptur, Ulrich rozsiadł się przy ławie z trunkiem i rozgrzewał się nim od środka. Gospodarz zaś poszedł znów na zaplecze.
Ellana i Milczek poszli już chyba na górę gdyż nie było ich w izbie jadalnej. Jenkins nadal stał przy oknie mrucząc coś pod nosem. Gdy spostrzegł wchodzącego do środka kapłana splunął po raz kolejny na podłogę, rzucił krótkie "bywajcie", ubrał się i wyszedł zostawiając na stole srebrną monetę dla gospodarza.
Gdy usiedli wygodnie Josef przyniósł mocną wódkę.
- To i mocniej rozgrzeje i szybciej zapomnimy o troskach dzisiejszego wieczoru.
Kapłan kiwnął przytakująco. Spojrzał na Tarisa i Thorika.
- Jestem ojciec Naendil, sługa Pana Tego, Co Żyje. Z pewnością zachodzicie w głowę czego przed chwilą byliście świadkami. Było to co bądź niezwykłe, ale wyjaśnienie tego jest proste. Jak mówiłem, nie mamy zbyt wielu gości we wsi. - napił się z kubka wódki. Josef przyniósł też coś do przegryzienia. Kapłan mówił dalej.
- Od kilku lat gobliny przychodzą do nas tuż po nocy letniego przesilenia. Przez pewien czas były przeganiane, jednak trzy lata temu postanowiliśmy ich wysłuchać. Otóż, przyszły do nas z propozycją. Ofiarowywały nam owoc, idealnie okrągły, rubinowoczerwony. Przypominał on jabłko. Goblin, który przewodził grupie rzekł, że ma on magiczną moc uzdrawiania. Chcieli w zamian 50 sztuk złota. Nic więcej. Z ciekawości, bacząc na podstępy tych przebiegłych istot, kupiłem ten owoc. Swoimi skromnymi możliwościami poddałem go badaniom...
- Trza ci było iść do wpierw Jerimonda - wtrącił Ulrich zza glinianego kubka
- Wiesz dobrze, że Jerimond jest odludkiem. Jerimond to mag mieszkający na zachód stąd w swojej wieży. Ale kontynuując. Owoc okazał się magiczny. Nie zrodziła go jednak żadna znana mi roślina. Kilka miesięcy później rozjuszony niedźwiedź pokaleczył bardzo poważnie jednego z wieśniaków. Mój bóg nie był mu w stanie pomóc, znam jeszcze zbyt mało tajników wiary aby obdarzał mnie takimi zdolnościami. Powiedziałem wszystkim o tajemniczym jabłku. Wspólnie uchwaliliśmy, że rannego czeka albo powolna śmierć, albo dożywotnie kalectwo i owoc podarowany przez podstępne gobliny jeśli nie pomoże to bardzo nie zaszkodzi. Podałem go ledwo żywemu. Jak się możecie domyślić ozdrowiał w przeciągu chwili.
Karczmarz zaryglował drzwi gospody, dołożył drew do ognia i dosiadł się wreszcie do reszty.
- Po tym wydarzeniu -rzekł Josef - kupujemy od goblinów owoc co roku. Naendil wpadł na pomysł aby rozmnożyć jabłko z nasion jednak bez skutku. W zeszłym roku owocu użyliśmy na Gillo, gnomie który przyszedł po Ulricha. Został on napadnięty na trakcie i śmiertelnie pchnięty ostrzem. Jutro zaś wspólnie uchwalimy, czy podać owoc młodemu Havocowi.
- Tyle z całej tajemnicy. - dodał elf - Nie chcemy aby się ona rozeszła. Wieś jest niezależna, nie podlegamy żadnemu szlachcicowi. I tego również nie chcemy.
- Jeśli trza - rzekł Ulrich szklistymi oczami - potrafimy się odwdzięczyć za milczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 14:14, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

Gdy mróz owiał twarz elfa spojrzał wymownie na uśmiechniętego krasnoluda, któremu mógł tylko pozazdrościć tak wspaniałej brody. Jego choć przykrótka i nie wiele dająca ciepła, musiała mu wystarczyć. Szybko zawinął się z innymi do środka, aby nie przemarznąć do kości lub co gorsza pochorować się.
- Jam jest Taris zwany Walecznym - przedstawił się elf. Gdy wysłuchał uważnie wszystkiego co miał do powiedzenia kapłan, rzekł z uznaniem - Nie wątpię w twe możliwości, panie, ale jak na moje wprawne oko musi stać za tym jakiś potężny czarodziej, albo.... - zwiesił głos - ...Jeśli chodzi o rośliny - Druid.... Choć nie omieszkam w tych mroźnych stronach spotkać jakiego druida wałęsającego się po lesie i to jeszcze z goblinami... o goblinach wiem niewiele i rzec mogę, że ponoć mają jakichś tam swoich szamanów, ale to ścierwo nawet dobrze zaklęcia nie wypowie, a już głowę traci... Co do tego pogadajcie z Thorikiem. On więcej rzecze na ten temat. - po tych słowach nalał sobie wódki, nie wiele, aby rozgrzać organizm i jednym haustem wypił wszystko, strzepną kubek, chuchnął i odstawił z hukiem na stół. Przegryzł i zagadnął dalej z zaciekawieniem - A co ten dzieciak porabiał wśród goblinów?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 15:43, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

- Rozumiem twoją postawę co do tego wieśniaka. Nie po to ci "patron" moc zsyłał żebyś jej na pierwszym z rzędu chłopie używał. - Uśmiechnął się do Naendila podstępnie. - Toteż nie musisz nam tu mydlić oczu, żeś taki słaby jest.
Chwile przysłuchiwał się jak opowieść toczy się dalej wypijając przy tym kubek po kubku mocnej gorzały. Otarł rękawem usta i kiedy Taris wypowiedział się już, Thorik podjął dalszy tok.
- Ja je Thorik, nie zwany inaczej jak Thorik. - Popatrzył na Tarisa, po czym spojrzał na Ulricha. -Elf ma racje! Nie interesuje mnie, czemu chłopak nie żyje, lepiej nam powiedzcie czemu to gobliny go tu przyniosły.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 17:51, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

Elf dopił swoją kolejkę i polał następną. Puścił mimo uszu uwagi o swojej potędze i rzekł.
- Urlich na pewno opowiedział wam bajeczkę o goblinach atakujących nas od jakiegoś czasu. To bajka dla tych co nie znają prawdy. To plemię goblinów od momentu gdy kupujemy od nich magiczne owoce, żyje z nami w jako takim spokoju. My nie szkodzimy im, oni nam. Nikt nigdy nie wnikał skąd pokurcze biorą te magiczne jabłka w obawie, że wypłoszymy je i nigdy już więcej taka łaska na nas nie spadnie. Po prawdzie więc to nie gobliny zabiły Havoca.
Elf popatrzył na Josefa i Urlicha, którzy potaknęli.
- Od kilku tygodni borykamy się jednak z czymś innym. Niespotykanym dotąd w tych stronach. To co mówiłem - rzekł trzeźwiej konstabl - koń jednego z chłopów rzeczywiście padł, a i krowa zaginęła. W okolicy nie znaleziono żadnych śladów goblinów. Koń padł jakby pocięty ostrymi... ojcze co to było?
- Ciernie. Truchło konia było podziurawione i pocięte cierniami. Pomyślcie jak to zwierze musiało cierpieć. Z przykrością muszę powiedzieć, że młody Havoc wyglądał podobnie. Myśliwi, którzy byli z nim na polowaniu mówili o jakichś niewysokich istotach, które umykały w zarośla i znikały bez śladu. Młodzian ponoć odłączył się od grupy. Dopiero jego krzyki powiedziały reszcie myśliwych, że coś się dzieje. Jednakże nie znaleźli ciała. Był trop, jednak chyliło się już ku zachodowi i ten który ich prowadził postanowił nie narażać reszty chłopów. Wrócili. Potem przybyły gobliny. Tyle całej sprawy. Josef?
Gospodarz milczał przez chwilę obracając kubek w ręku. Zamierzał przechylić go do dna, jednak upił tylko łyk i rzekł:
- Jak już wiecie bohaterów u nas nie ma. Posłać do Coltlandu po pomoc moglibyśmy, ale wolimy aby wielki świat nie mieszał się do nas. My trzej co tu siedzimy jesteśmy taką niepisaną Radą Starszych. Ja przywiodłem tych ludzi tutaj wraz z Urlichem i czujemy się za nich odpowiedzialni. Ojciec Naendil swą mądrością pomaga nam w każdej sposobności. Chętnie sami byśmy się udali zbadać tę sprawę ale niestety musimy prosić kogoś bezstronnego. Nie wiem czy to bogowie czy przypadek sprawił, że zjawiacie się tu i teraz. Szukacie zaginionych Hucrele. To z pewnością może kolidować, ale kto wie, może te dzieciaki skończyły tak jak Havoc? A może Braford i te dzieciaki co z nim poszły wypuścili coś na światło dzienne? Nie wiem - wzruszył ramionami - Zapłacimy jeśli o to idzie. No i jeśli się zgodzicie? - Josef dopił resztę kubka i głośno postawił go na ławie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 19:44, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

- Słyszeli my, a ino mądrze gadasz... - rzekł w zadumie elf - Jednak musielibyśmy się zastanowić i naradzić z Thorikiem. Jutro damy wam właściwą odpowiedź, by nie podejmować pochopnych decyzji. Zima coraz silniejsza a i srogość tego klimatu ma duże znaczenie. Nie chce brodzić po pas w śniegu, albo męczyć tym mego kompana ponad stan rzeczy. Jest nas dwóch, a każda pomoc by się przydała, choćby kogoś obeznanego z okolicą... Znużyła mnie dłuższa wcześniejsza podróż, zatem jeśli nie macie nic przeciwko udam się na spoczynek.
Po tych słowach spojrzał pytająco po zebranych zabrał swój ekwipunek i poklepał kompana po ramieniu dając mu tym znak, że czeka w pokoju, aż przyjdzie. Ruszył na górę powolnym krokiem...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 12:32, 23 Wrz 2009 Powrót do góry

- Hahaha! No to macie ładny gnój w tej wsi! - Zaśmiał się szyderczo po czym dopił gorzałkę i udał się za kompanem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 13:22, 23 Wrz 2009 Powrót do góry

Nie zatrzymywani przez nikogo ruszyli na górę. Korytarz był krótki. Po lewej stronie były dwie pary drzwi, po prawej zaś trzy. Do tego jedne na końcu korytarza. W korytarzu paliła się lampa oliwna zawieszona pod sufitem. Drzwi były zabezpieczone zamkami. Cztery klucze znajdowały się w zamkach, dwóch zaś brakowało. Najwyraźniej dwa pokoje po lewej stronie zajmowali Ellana i jej brzdąkający przyjaciel elf.
Weszli do pierwszego wolnego pokoju aby jak to rzekł elf obgadać sprawę. Było w nim ciemno. Na beczce, która sprawowała funkcję szafki stała lampa i krzesząca pałeczka. Jeden z nich zapalił płomień lampy i gdy rozsiedli się wygodnie zaczęli prawić...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 13:48, 23 Wrz 2009 Powrót do góry

- Wiec kamracie. Co zrobimy? - zagadał elf, gdy krasnolud zamknął za sobą drzwi. - Nie wydaje mi się rozsądnym, rzucać się na głęboką wodę. Na razie mamy na głowie jedną sprawę i to dość ważną, bo płacą niebyłe jak... a co do wsiowych, wystarczy spojrzeć, by wiedzieć, iż wiele nie mają... Lubię bawić się krwawym mięsem, ale oskubywać kogoś z ostatniego grosza nawet i nam nie wypada... Teren nieznany, klimat nie sprzyja i okolica nazbyt niegościnna... A co ty o tym rzeczesz? - mówiąc to zaczął zdejmować swoje rzeczy i układać je do szafki. Potem obmył się w miednicy i spoczął na łóżku obok którego ustawił swój oręż, potrzebny w razie gotowości. Czekał na odpowiedź kompana leżąc i rozmyślając...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 19:42, 23 Wrz 2009 Powrót do góry

- Oskubać ich i tak oskubiemy, ale może nie teraz. Moim zdaniem powinniśmy udać się jutro do tej zakopanej twierdzy i poszukać tam tych dzieciaków. To powinna być prosta robota. - Zamyślił się na chwilę zawieszając wzrok na śniegu za oknem. - A potem... Potem możemy zobaczyć o co chodzi tym wsiowym durniom.
Po tych złapał za klamkę, spocząć w swoim pokoju. Te parę kufelków gorzały po tak długiej i męczącej podróży dała mu się we znaki. Był już coraz bardziej senny i nie chciało mu się myśleć.
- No to rozumiem, że jesteśmy zgodni. Zatem bywaj - miłej nocy i do jutra.
Wyszedł z izby i udał się do tej na przeciwko pokoju kompana. Od razu poczół jak zimny, nieprzyjemny wiatr dostaje się przez lekko uchylone okno. Zamknął się od środka na klucz. Dobrze widział w ciemnościach, tak więc zapalanie lampy uznał za zbyteczne. Chwilę się rozbierał, po czym obmył się tylko, domknął okno i położył się spać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 20:22, 23 Wrz 2009 Powrót do góry

- Powiadomimy o tym jutro tą całą ich "Rade" - rzekł elf i pożegnał kompana pozdrowieniem na dobre spędzenie nocy. Zamknął za nim drzwi na klucz. Wygasił w pokoju lampy i położył się wygodnie na łóżku. Zastanawiał się co będzie robił całą noc... Wstał i zaczął ćwiczyć - musiał zachować formę w takim klimacie, a o takową było ciężko tej zimy. Gdy skończył, starannie przejrzał ekwipunek, naostrzył miecze, przejrzał strzały i zbadał cięciwę łuku... Przysłuchiwał się raz po raz czy panuje spokój coby jego przyjaciel dobrze spał.
Wreszcie zmorzony podróżą, trunkami i znojem poprzedniego dnia począł medytować jak to zazwyczaj robił miast stanu, który ludzie snem nazwali. Wstał bardzo wcześnie. Zanim jeszcze słońce oświetliło okolice. Wiele czasu poświęcił na przygotowania, ażeby razem z kompanem zejść na śniadanie. I tak uprzedził go gdy zszedł na dół... było pusto, jak to nad ranem... zastanawiał się gdzie podział się właściciel... Dokładnie obejrzał sobie teraz pomieszczenie i przysiadł na ławie, czekając aż ten przyjdzie... Obok ustawił swoje manatki. W nerwach przechadzał się po karczmie i wyglądał, raz przez jedno, raz przez drugie okno....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 8:52, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Izba nie była przestronna, jednak elf sądził, że przy dużym ruchu zasiadłoby w niej około dwudziestu, może dwudziestu pięciu osób.
Za oknem witał wszystkich mroźny poranek. Szron na szybach nie zdąrzył jeszcze zniknąć. Powietrze jednak było czyste, co potwierdzało przypuszczenia elfa. Poranek miał być mroźny. Na niebie nie było chmur. W południe mogą się więc spodziewać lekkiej odwilży, a na noc i poranek gołoledzi. Trzeba więc wypytać o jakiś sprzęt aby skuteczniej poruszać się po śniegu i lodzie. Lub odłożyć ich wyprawę do jutra.
Gdy siedział i dumał usłyszał jak drzwi od zaplecza się otwierają. Ukazała się w nich twarz Josefa. Skacowana twarz. Gospodarz przywitał Tarisa bladym uśmiechem i chwycił po kubek z wodą.
- Nie przywykłem do takich popijaw - rzekł przepłukawszy gardło - Ulche zaraz przygotuje wam jakąś strawę - rzekł i zniknął ponownie na zapleczu.
Zanim pojawił się kompan elfa na dół zeszła Ellana a za nią Milczek. Kobieta powitała Tarisa delikatnym głosem. Jej elfi towarzysz uśmiechnął się tylko smutno.
Po około kwadransie gospodyni przyniosła talerze z jedzeniem i chleb. Nie było to nic wykwintnego.
Ni z tego ni z owego pojawił się Jenkins. Czy ten staruch nigdy nie spał? Wszedł do izby chuchając w dłonie.
- Ha! - rzekł na widok elfa - A jednak to prawda co mówią o was. Wy nie potrzebujecie spać co?
Milczek jedzący w spokoju, na te słowa spojrzał się raz na Jenkinsa, raz na Tarisa. Człowiek usiadł naprzeciw elfa i szepnął patrząc na krągłości Ellany:
- I co rozpatrzyliście moją propozycję? Według tego co mówi legenda skarbów tam jest bez miara więc starczy dla wszystkich. Ja mówię, chce tylko piątą część i nic więcej.
Pytanie to zbiegło się z zejściem na dół krasnoluda imieniem Thorik...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 9:11, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Thorik nie spieszył się wstawać. Spał sobie wygodnie. Spodziewał się, że skoro dzisiaj ruszą to nie prędko dozna podobnych luksusów. Po przebudzeniu leżał jeszcze w łóżku przez jakąś godzinę, po czym wstał i zaczął wznosić modły do Abbathora. Modlił się przez jakiś czas, po czym zebrał się powoli z pokoju, już przygotowany do ciężkiej podróży. Wyjrzał za okno...
Brr - pomyślał - no to się zapowiada mroźna wyprawa...
Zarzucił plecak na ramie i wyszedł z pokoju. Drzwi zostawił otwarte na oścież, zszedł na dół.
- Witaj elfie. - Przysiadł się do stolika przy którym siedział Taris. - Co ten włóczęga tu robi? Dalej chce z nami iść? - Krasnolud nie patrzył nawet na Jenkinsa. - I co mamy zamiar z nim zrobić?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 10:29, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Jenkins spojrzał z wyrzutem na krasnoluda.
- Ten włóczęga jak mówisz - rzekł dłubiąc w spróchniałym zębie - może was poprowadzić przez nieznaną wam dzicz - uśmiechnął się szczerbato - Myślę więc, że lepiej iść z włóczęgą - podkreślił to słowo - i nie odmrozić sobie rzyci niż iść samemu i przymarznąć dupą do jakiegoś drzewa. No, ale za to na wiosnę, kto wie, może znalazły by was jakie driady? He he - zaśmiał się lubieżnie i znów spojrzał na Ellanę, która udawała, że nie słucha starca.
Gdy zjedli posiłek do gospody wszedł zwalisty Urlich. Zdjął czapkę z głowy i krzyknął do Josefa na zapleczu.
- No chodźże! Wszyscy się we świątyni zbierają. - spojrzał na pozostałych - Wy choć obcy też jesteście na naradę zaproszeni.
Na te słowa Jenkins splunął i chwycił symbol Hextora zawieszony na szyi
- Na Sześcioramiennego, moja stopa nie postanie w tym miejscu. - rzekł nie patrząc na Urlicha, który stał za nim.
Konstabl nadal spoglądając na zaplecze, z którego wygramolił się już ubrany ciepło Josef, rzekł ni to do Jenkinsa ni to w pustkę
- Nie chcesz nie musisz. I tak decyduje większość. Jeden głos nie zaważy na czyimś życiu. Znasz nas...
- Taaaak - rzekł ochryple Jenkins patrząc z udawanym uśmiechem przez ramię - Strwońcie kolejny magiczny owoc na kolejnego wieśniaka. Wiesz ile dałby za takie cacko Shak'al albo chociażby zwykły szlachcic? Od lat wam to powtarzam. Wyślijta poselstwo. Oddajcie owoc za stokroć tego coście zapłacili i poprawcie byt wioskowych. A wy co? Wy tylko patrzycie koło swoich dup, które z roku na rok robią się coraz chudsze bo złoto, które miast iść na jadło wydajecie na owoce, którymi kto wie może jakiś magiczny goblin co roku sobie sra!
Jenkins walnął pięścią w stół. Milczek aż podskoczył i skulił się w sobie. Ellana położyła dłoń na jego ramieniu uspokajająco. Urlich nic nie odrzekł na tę potwarz i wraz z Josefem wyszli.
Jenkins splunął w ich stronę nim się jeszcze drzwi na dobre zamknęły.
Ellana i Milczek popatrzyli po przybyszach siedzących naprzeciw Jenkinsa. Wstali i ruszyli bez słowa w ślad za konstablem i niepisanym sołtysem.
Gdy zostali w gospodzie sami, Jenkins nadal wzburzony powiedział:
- Przybyłem tu za namową tego wielkoluda. Mieliśmy szukać złota. Ponoć ktoś znalazł tu spory samorodek. Teraz myślę, że ci dwaj chcieli po prostu wyprowadzić jak najwięcej hołoty z Medlas i objąć nad nimi władzę. Byli pierwszymi, którzy poddali się w poszukiwaniach. Potem trafił się im skarb przynoszony przez gobliny. A oni? Marnują go aby ratować tych wsiórów. Ciekawe co uradziliby gdyby jeden z nich tak padł i już nie wstał? Co poradziliby bez magicznego owocu - rzekł szyderczo - Ja czasem tak myślę, że to oni razem z tym przeklętym kapłanem doprowadzają do jakiejś tragedii aby potem użyć owocu i podnieść swoją pozycję wśród tych ciemnych wieśniaków. - popatrzył lekko obłąkanym wzrokiem na elfa i krasnoluda - Bo nie myślcie, że ja jestem jakiś tam wśiór. O nie... o nie... Pomylilibyście się osądzając mnie tak.
Zamilkł na chwilę i ukoił nerwy oddychając ciężko.
- Więc jak będzie. Wóz albo przewóz. Idziemy do ruin, czy wolicie błąkać się sami bez celu?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin