|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 18:04, 09 Lis 2012 |
|
Yarpen zaskoczony obrotem spraw postanowił nie czekać długo. Zanim galareta wykonała kolejny ruch krasnolud miał już przygotowany łuk.
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pią 19:13, 09 Lis 2012 |
|
Strzała krasnoluda wbiła się w cielsko potwora lecz nie wydawało się mu aby zrobiła mu krzywdę (zapomniałem napisać 19 KP, 17 gdy pozbawiony premii ze Zr). Prześlizgnęła się po prostu przez niego. Tymczasem galaretowaty stwór postanowił zabić półorka. Chwycił jego szyję i szybkim ruchem złamał kark (ot taki atak na bezbronną ofiarę). Thor umarł nawet o tym nie wiedząc. Druid widząc śmierć towarzysza rzucił się na galaretę ze swoim certyfikowanym sierpem. Ciął, ale z podobnym skutkiem co strzała krasnoluda. Que cofnął się przerażony tym co się stało z jego krewniakiem. Tymczasem Yaspor szykował soją kuszę. Naładował ją i wystrzelił. Bełt wystrzelony z kuszy poszybował w ciemność korytarza.
RUNDA 2
INICJATYWA
Yarpen(Y) - 28
Galareta(G) - 19
Aramil(A) - 17
Que(Q) - 12
Yaspor(M) - 11
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pią 19:21, 09 Lis 2012 |
|
Yarpen [link widoczny dla zalogowanych] do zdradzieckiego galaretowatego Que. Tym razem strzała mocniej [link widoczny dla zalogowanych] się w cielsko potwora. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Sob 9:34, 10 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 10:13, 10 Lis 2012 |
|
Galaretowaty stwór wydał z siebie ni to bulgot ni to pisk gdy strzała krasnoluda trafiła go. Galaretowaty stwór [link widoczny dla zalogowanych] się na elfa a macka [link widoczny dla zalogowanych] druida. Śluz począł [link widoczny dla zalogowanych] ciało Aramila, ale ten oparł się jego działaniu. Druga macka [link widoczny dla zalogowanych] nad głową obrońcy natury.
Sam Aramil ciął stwora wycinając swoim sierpem ładną bruzdę w galaretowatym ciele.
Gnom najwyraźniej się opamiętał gdyż począł składać ręce do magicznych sztuczek.
- Nic nadzwyczajnego ale ten stwór zabił mojego kuzyna!
W dłoni ściskał garść ciemnych wstążek a po wypowiedzeniu magicznych słów fala cieni zalała galaretę. Ta jakby trochę zapadłą się w sobie (-2S) i już nie była taka skora do walki.
Yaspor tymczasem ponownie napiął swoją kuszę, ale i tym razem bełt poleciał w nicość. Zdenerwowało to maga tak, że aż zaklął pod nosem.
RUNDA 3
INICJATYWA
Yarpen(Y) - 28
Galareta(G) - 19
Aramil(A) - 17
Que(Q) - 12
Yaspor(M) - 11
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Sob 10:19, 10 Lis 2012 |
|
Yarpen wypuścił kolejną strzałę, jednak ta [link widoczny dla zalogowanych]. Wszystko przez to, że przy przeciwniku się zagęściło. Postanowił pozostawić walkę dystansową czarodziejom, a sam przezbroił się wyciągając swoje topory. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 10:35, 10 Lis 2012 |
|
Galareta w złości, że ktoś śmiał ją tak urządzić dwukrotnie machnęła swoimi mackami z zamiarem zmiażdżenia głowy Aramila. Obie trafiły elfa. Jedna potężnie łupnęła go w ramię a druga w głowę. I choć po pierwszym ciosie nie odczuł skutków paraliżu to drugi zwalił go z nóg a jego certyfikowany sierp potoczył się z brzękiem po kamiennej podłodze. Que nie bacząc na to, że galareta powaliła już dwóch walczących skupił się i posłał w jej stronę płonącą kulę. Ta potoczyła się w kierunku stwora parząc go dotkliwie. Yaspor tym razem wycelował lepiej i trafił! Ucieszony, że mu się udało aż krzyknął z radości.
RUNDA 4
INICJATYWA
Yarpen(Y) - 28
Galareta(G) - 19
Que(Q) - 12
Yaspor(M) - 11
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Sob 10:40, 10 Lis 2012 |
|
Krasnolud postanowił odważnie bronić galarecie dostępu do magów. Ze swoim toporem [link widoczny dla zalogowanych] na potwora raniąc go [link widoczny dla zalogowanych]. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 10:53, 10 Lis 2012 |
|
Lekki cios krasnoluda był kamieniem milowym w tej bitce. Galareta stawała się coraz bardziej mizerna i krucha. Płonąca kulka odtoczyła się powoli od jej ciała aby po chwili znów przypiec galaretę. Tego było najwyraźniej dla niej za wiele. Ostatnim co uczyniła było wykształcenie sobie pseudo ust i wykrzyczenie
- Ghaudanaur was dopadnie!
Po czym rozpłynęła się z sykiem i po chwili pozostała po niej jedynie mokra plama.
Que oparł się o ścianę i zapłakał. Yaspor podszedł do Thora i Aramila. Ze łzami w oczach krzyknął
- Ork nie żyje! Bogowie, mocarny Thor padł...
Aramil podniósł się z ziemi i po otrząśnięciu się z szoku wywołanego paraliżem zbadał ciało półorka. Pokręcił ze smutkiem głową i rzekł
- Spoczywaj w spokoju waleczny przyjacielu. Wieleśmy przeszli ale teraz twoja droga wiedzie dalej niż sięga nasza moc.
Wszystkim udzielił się smutek po stracie towarzysza. Tymczasem Que zalany łzami podszedł do Yarpena.
- Oddaj mi broszę. Proszę. To jedyne co zostało z mojego Que... Miał tyle planów. co go podkusiło aby tutaj przyłazić... - potrząsnął głową - Już wcześniej zauważyłem zmianę w jego zachowaniu, ale sądziłem, że się zakochał albo coś. Nie podejrzewałem, że jakiś stwór zajął jego miejsce. Bo on nie żyje prawda?
(+300 HP na głowę) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Sob 11:02, 10 Lis 2012 |
|
Yarpen również żałował półorczego kompana. Czyje teraz pięści będą kopały tyłki złu? Trudno, trzeba żyć dalej. Teraz nie chodziło jedynie o dowiedzenie się prawdy na temat śmierci Karla. Teraz dochodziła do tego prywatna zemsta. Nie chcąc pokazywać po sobie smutku wrócił do Que.
- Oczywiście, jest twoja - Wręczył mu broszę. - Nie jestem pewien, czy młody Que nie żyje. Może postaram się czegoś dowiedzieć... - Yarpen próbował [link widoczny dla zalogowanych] ślady znajdujące się blisko miejsca w którym znalazł broszę.
Nie chciał bagatelizować sprawy śmierci kompanów, jednak chciał też dowiedzieć się w końcu czegoś na temat ząbkowanych ostrzy. Teraz złość jakby narosła w nim gwałtownie, starał się ją tłumić. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 12:33, 10 Lis 2012 |
|
Tropiciel nie znalazł żadnych nowych śladów mówiących, że to był właśnie Que. Jednakże nie mógł zaprzeczyć, iż brosza należała właśnie do gnoma (lub niziołka), któy tu zginął. Tak więc musiał to być młody Que.
Gdy przekazał ponurą wieść staremu gnomowi ten westchnął tylko.
- Na Kuźnię Gonda, wszystko co mam planowałem dać temu urwisowi. Młody był. To starzy winni leżeć teraz w grobie.
Que postarzał się na ich oczach jeszcze bardziej. Z małego starego gnoma stał się małym, starym i zgarbionym gnomem. Poprowadził ich w milczeniu do magicznie zamkniętych drzwi. Aramil stwierdził, że popilnuje ciała Thora gdyż nie wiadomo co jeszcze może czaić się w tych korytarzach.
Que drżącą dłonią wyciągnął mały medalion który przystawił do zamka w drzwiach. Zgrzytnął mechanizm i drzwi uchyliły się lekko. Gnom pchnął je mocniej. Weszli bez słowa do środka. Było ciemno, lecz zmysły Yarpena były do tego przystosowane. Que zresztą też. Jedynie Yaspor miał problemy ale szybko wyjął niegasnącą pochodnię z plecaka i oświetlił pomieszczenie.
Było długie i o wysokim stropie. Szerokość jednak wynosiła nie więcej jak trzy może cztery metry. Przy obu ścianach w rzędzie stały i wisiały przeróżnego rodzaju oręże. Od prostych mieczy, poprzez kunsztowne topory i młoty aż po berdysze i włócznie. Krasnolud nie widział nigdy takiej kolekcji. Nawet tam gdzie się wychował kowal miał jedynie kilka sztuk broni, chyba, że zbierało się na wojnę.
Que przeszedł milcząc wzdłuż pomieszczenia. Dopiero teraz Yarpen zauważył, że ma ono kilka wnęk, gdzie stoją znamienitsze okazy. Gnom podszedł do jednego ze stanowisk. Krasnolud zaś dostrzegł, że każdy egzemplarz broni jest starannie opisany i ma najwyraźniej numer katalogowy. Jak w jakimś muzeum.
- O... na brodę Baervana czy mogłem się tak pomylić. Pamięć już nie ta.
Stał przed ładnie wykonanym, choć nadszarpniętym zębem czasu ząbkowanym ostrzem. Yarpen i Yaspor podeszli do gnoma i przyglądali się broni. Wyglądała identycznie jak te, którymi raczono ich w domostwie Karla. Nie mogli się mylić. Podpis głosił "Plemiona Chult rzadko posługują się stalą do wyrobu broni. Jednakże w 1209 roku K.D. ekspedycja piratów z Calimshanu pod dowództwem Khamira Nieczułego wpadła w zasadzkę podczas eksploatacji zachodnich ziem Chult. Khamir znany był z tego iż uwielbiał swoim ofiarom zadawać jak największy ból. Dlatego jego ludzie zbroili się w ząbkowane ostrza wykonane na zamówienie u Calimshańskiego zbrojmistrza z rasy płomiennych genasi Ulushuwara Shandagoshata. Rok 1209 był ostatnim gdy na wodach Faerunu widziano statek kapitana Khamira. Podejrzewa się, że jedno z plemion Chult poczęło używać uzbrojenia, które wyszło spod ręki Ulushuwara. Mówi się o plemieniu oddającym cześć Eshowdow, aspektowi bogini Shar, którego kapłani na stałe włączyli ząbkowane miecze do krwawych obrzędów ku czci tej bogini..."
- Wybaczcie. Wiecie już to co dawno wiedzieliście. A przez moją starczą pamięć straciliście towarzysza. Miecz nie ma rodowodu w Chult, jednak raczej tam znajdziecie więcej takich egzemplarzy. Obiecałem was wynagrodzić za trudy. Choć nie wskrzesi to waszego kamrata, ani mojego Que to poczuwam się w obowiązku was wyekwipować. Weźcie dowolną rzecz z mojej kolekcji. Małe, ręczne topory, którymi walczysz zastąp tamtymi - Que wskazał na pięknie robione, krasnoludzkie siekierki.
Yarpen wziął je do rąk i zważył. Poczuł moc jaka w nich drzemie. Podobno wykonał je kowal z Rozpadliny i był one dziełem jego życia. Legenda głosiła, że wlał on cząstkę samego siebie w te ostrza po czym poległ w wojnie z orkami. Jednakże topory te odkryto dopiero dwadzieścia lat po tych wydarzeniach.
- Są magiczne. To fakt, ale nadal nie odkryłem ich prawdziwej natury. Podejrzewam, że tylko krasnolud może uaktywnić ich drugą moc, jaką? To są tajemnice, których prosty iluzjonista nie potrafi odkryć.
- Druidowi również należy się obiecana zapłata. Jednak nie mam broni dla jego profesji. Lecz na górze mam ciekawy płaszcz, który z pewnością mu się przyda. Tobie zaś magu mogę jedynie dać zwoje i eliksiry. - zawahał się trochę lecz spojrzał na Yaspora czerwonymi od łez oczami i rzekł - Mam też pierścień, ale ciężko mi się z nim pożegnać - drżącymi dłońmi sięgnął do fałd swej szaty i wyjął mały srebrny krążek.
- Nie mogę tego wziąć - odezwał się Yaspor ale gnom nalegał
- Bierz, skoro zostałem sam na świecie mój majątek i tak jest niewiele wart. - wcisnął magowi w dłoń - To pierścień ochrony. Przyda ci się. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Sob 12:47, 10 Lis 2012 |
|
- Cóż... Tak, chyba masz rację, to nie wskrzesi naszego kompana. Nic nie zastąpi nam naszych zmarłych bliskich. - Położył rękę na ramieniu gnoma przytulając się do niego w 100% heteroseksualnym uścisku.
- A więc jednak Chult. Czy to znaczy, że znów czekają nas te przeklęte portale? - Spojrzał na maga przewodnika. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 13:21, 10 Lis 2012 |
|
Yaspor spojrzał na krasnoluda chowając pierścień do plecaka
- To znaczy, że albo dotrzemy tam na piechotę, albo będziemy musieli użerać się z Zakapturzonymi Czarodziejami. Nie znam portalu prowadzącego do Chult
Wyszli z podziemi. Yarpen pomógł Aramilowi wynieść zwłoki Thora. Na górze czekał na nich Fumol. Było to nie lada zaskoczenie, gdyż kapłan sam zadeklarował się opuścić towarzyszy. Zasmuciła go wieść o śmierci półorka. Obiecał też, że dopilnuje obrzędu pochówkowego rosłego półorka.
- Smucą mnie te wieści, jednak nie one mnie sprowadzają. - kapłan usiadł i począł opowiadać - Moi przyjaciele, Harfiarze, często posłyszą co nie co, tu i tam. Ostatnio w całym Faerunie, dosłownie w całym, aktywność kapłanów Shar oraz jej wyznawców zmogła się. W samym Cormyrze wymordowano cały kościół Selune. W Tethyrze zaś, na południe stąd mnisi Czarnego Księżyca spalili trzy wsie i gdyby nie jakiś charyzmatyczny i wojowniczy lord nie zebrał małej armii to z pewnością mnisi dotarli by dalej. Pomyślałem, że zastane was jeszcze u Que i przekażę te wiadomości. Może nie są one nadzwyczajne ale są szanse, że wam się przydadzą.
Que podszedł do Fumola aby zamienić z nim kilka słów na osobności. Pokiwali głowami i naradzili się. Que podszedł do szafki i wyjął z niej zwinięty starannie płaszcz, który podarował druidowi.
- To płaszcz podnoszący charyzmę. Przyda się wam w tych podróżach a samemu druidowi z pewnością pomoże w kontaktach ze zwierzakami. Fumol chce wam coś powiedzieć.
- Ruszam z wami. Choć jak już mówiłem nie śpieszy mi się do Kelemvora, to przedstawiłem opis stronicy tej plugawej książki. Mój opat, jak i zaprzyjaźniony kapłan Tyra stwierdzili jednomyślnie, że tej sprawy nie można pozostawić bez opieki kleru. Zgłosiłem się, gdyż zdążyłem was już poznać. Przyda się wam też pomoc, teraz gdy straciliście kompana. Jeśli odmówicie zrozumiem.
- Radzi będziemy - rzekł z powagą Yaspor - Rozumiemy twoją decyzję i szanujemy tak jak i poprzednią. Nie wiesz przypadkiem skąd jest ta stronica?
Fumol pokręcił głową
- W Faerunie napisano zbyt wiele ksiąg. Niektóre tylko w jednym egzemplarzu - te najpotężniejsze. Nie mówię tu o ich magicznej mocy, lecz o wiedzy jaką zawierają. Ta najpewniej zawiera wiedzę mroczną.
Druid podziękowawszy gnomowi za dar rzekł do Yarpena
- Thor nie żyje. Fumol idzie z nami. Co planujesz? Ja... ja nie wiem czy dam radę. Tam na dole prawie zginęliśmy. Thor zginął naprawdę. Tracę chyba zapał przyjacielu...
Druid nie skończył tylko pokręcił głową jakby odganiając od siebie złe myśli.
- Podejrzewam, że przygód na dziś to jest kres. Musimy odpocząć, ja sam muszę przygotować czary, a do tego muszę wypocząć. Chodźmy, wypoczniemy w Miedzianym Diademie. Chciałbym się też spotkać z Meredith. Nie chcę jej narażać. Ona musi zostać tu w Athkatli. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Sob 13:37, 10 Lis 2012 |
|
Yarpen wiedział, że nie będzie łatwo, jednak znał Karla dobrze, nie chciał zostawić jego śmierci bez wyjaśnienia. Nie interesowało go zbytnio nasilenie zła w Faerunie, o którym mówił Fumol, ale wyglądało na to, że teraz cały kontynent potrzebował bohatera jakim właśnie Yarpen Zigrin był (samozwańczo).
- Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał ze mną iść przyjacielu. Ja jednak muszę to skończyć. - Rzekł do druida kierując się do gospody. - Prześpij się z tym, porozmawiamy jutro.
Teraz i Yarpen odczuwał zmęczenie. Chciał położyć się, przemyśleć wszystko, być może część zapomnieć... Ruszyli do Miedzianego Diademu. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 10:41, 11 Lis 2012 |
|
Gdy wrócili do "Miedzianego Diademu" była już noc. Gospoda wyludniła się bardzo. Pozostali tylko najwytrzymalsi smakosze trunków bądź ci, którzy musieli. Karczemne dziewki krzątały się smętnie, zmęczone i marzące tylko o wygodnym łóżku.
Fumol został w domu Que aby zająć się pochówkiem Thora oraz ulżyć duszy zabitego gnoma.
Tymczasem po wejściu do karczmy Yaspor udał się od razu do pokoju Meredith. Elf i krasnolud pozostali sami. Druid milczał długo lecz wreszcie rzekł
- Wiedz, że zawsze byłeś mi kamratem i przyjacielem. To będzie nasza ostatnia przygoda. Tylko na pamięć o Karlu stanę u twego boku raz jeszcze. Potem wrócę do Tethyru, do mojego kręgu druidów. Tak postanowiłem.
6 Flamerule 1372 KD, Athkatla, gospoda "Miedzianym Diademem"
Gdy wstali spotkali się z Yasporem i Meredith na dole. Byli obecnie tam jedynymi gośćmi. Widocznie ruch w takich miejscach rozpoczynał się po południu. Dziewczyna była wyraźnie zła na Yaspora a i mag niewiele chciał mówić. Krasnolud i elf domyślili się, że o coś się pokłócili.
- Wszystko uzgodnione moi drodzy. Meredith zostanie w Athkatli - Twarz dziewczyny była ściągnięta a usta zaciskała mocno tak, że jej wargi był prawie białe - Wiem, że ona tego nie akceptuje ale zbyt wiele istnień pochłonęła nasza sprawa.
- Nie dam się tak łatwo zabić! - warknęła ale mag wszedł jej w słowo
- Nie? A pamiętasz mieszkanie Karla? Ledwo uszłaś z życiem spod mieczy tych siepaczy!
- Dość - rzekł stanowczo Aramil - Skoro mamy się teraz wykłócać o to kto ma predyspozycje do odnalezienia zabójcy Albiona to może wszyscy zostaniemy w domach i poczekamy, aż ten sam zdechnie ze starości. Żyjemy w świecie przemocy i rozpaczy. Jednak nie możemy się poddawać. Niegodziwość zatryumfuje jeśli nikt się jej nie przeciwstawi. Może nie zbawimy całego Faerunu ale zbawmy choć nasze podwórka. to wystarczy aby mieć czyste sumienie.
Mag pokiwał głową i spojrzał na Meredith
- Zresztą - prychnęła pogardliwie - Nie jestem niczyją własnością i nikt nie będzie mi mówił co mam robić!
Nastąpiła krótka cisza po której odezwał się Yaspor.
- Zgoda - rzekł z rezygnacją - Myślałem trochę w nocy jak dostać się do Chult. Jeśli Zakapturzeni nam nie pomogą jedynym sensownym i najszybszym rozwiązaniem będzie podróż morska.
- Słyszałam, że Koshur Makad wypływa niedługo do Lanthanu. Znam go dość dobrze, może za niewielką opłatą zgodziłby się zostawić nas w Calimporcie, bo na rejs do samego Chult możemy pomarzyć.
- Co radzisz Yarpenie? Wątpię aby Zakapturzeni po incydencie z Kastorem chcieli nam pomóc. A pomysł Meredith nie jest głupi. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Nie 11:00, 11 Lis 2012 |
|
Lato panujące na północy Faerunu dawało się Yarpenowi we znaki. Kiedy myślał o podróży w tropikalne rejony coś zaczynało gotować się w nim (dość dosłownie). Otarł pot z czoła wierzchem dłoni.
- To chyba jedyne wyjście. Yasporze, spróbuj dogadać się z magami, weź ze sobą Amarila, a ja z Meredith pójdę do tego Koshura. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 8:59, 13 Lis 2012 |
|
Jak ugadali tak zrobili. Dzień zapowiadał się słonecznie. Gdy wyszli z gospody krasnolud dostrzegł w oddali chmury, ale nie zapowiadało się, że przypłyną dziś nad stolicę. Ludzie i inne istoty śpieszyły do swych codziennych zajęć. Rozstawiano kramy, gdzie kupczyć dziś miano wszystkim co warte jest jakiś pieniądz. Strażnicy miejscy niechętnie sunęli po uliczkach bardziej myśląc o zimnym kuflu piwa niż służbą. Kilku minstreli przygrywało skoczną melodię idąc wzdłuż promenady.
Meredit nie odzywała się zbytnio podczas drogi do portu. Złość na Yaspora już jej przeszła, ale była dziwnie cicha. W pewnym momencie drogi do portu skręciła na posterunek straży miejskiej zostawiając Yarpena samego bez słowa. Wróciła może po półgodzinie niosąc naręcze ubrań i sprzętów.
- Musiałam odejść ze straży miejskiej skoro wybieramy się w podróż. Kapitan był zgryźliwy ale jego stwierdzenie, że ma trzech na moje miejsce było nie na miejscu - zaśmiała się ze swojego żartu - Ciekawa jestem kto o zdrowych zmysłach będzie chciał narażać głowę dla tego miasta. - westchnęła tylko i ruszyła już wyraźniej uradowana przed siebie. Yarpen dowiedział się też gdzie mieszka dziewczyna. Wynajmowała pokój nad stajnią u pewnego gospodarza. Tam zostawiła swoje klamoty i mogli już bez przeszkód ruszać do portu.
Jawił się on niesamowitym rozgardiaszem. Tragarze i marynarze przenosili towary ze statków na wozy, z wozów na statki i ze statków na statki. Panował tu zorganizowany chaos, który Yarpen mógł obserwować podczas swych wędrówek w niejednym już porcie.
- Tam - wskazała palcem na dwumasztowy okręt ze zwiniętymi obecnie żaglami - To "Stara Wdowa" śmieszna nazwa jak dla tak pięknego okrętu. Koshur to jednak zgryźliwy człek, aczkolwiek ma dobre serce. Dba o załogę jak o rodzinę, której nigdy nie miał. Ponoć miał kiedyś żonę, ale nikt nie wie co się z nią stało.
Kobieta zaczepiła kilku marynarzy kręcących się w pobliżu Wdowy. Powiedzieli jej, że kapitan znajduje się w gospodzie "Morska Zdobycz"
- A wiesz krasnoludzie? Mamy tu jednego z twych ziomków. Dramek Cromwell się nazywa. Wykuwa najlepsze pancerze w całej Athkatli a niektórzy mówią, że i w całym Amn - uśmiechnęła się do Yarpena - Jak będziesz chciał go odwiedzić to wskażę ci kierunek.
"Morksa Zdobycz" nie różniła się niczym szczególnym od innych portowych karczm. Na ścianach wisiały koła sternicze, spore okazy spreparowanych ryb a pod sufitem zawieszono sieci. W powietrzu unosił się dym z palonych pochodni i kaganków oraz zapach piwa i alkoholi. Meredith rozpoznała kapitana Koshura i część jego załogi w kącie. Biesiadowali i omawiali kolejne wyprawy handlowe.
- Wyspy Lanthan obfitują w niezwykłe wynalazki. Gdyby udało się dogadać z kapłanami Gonda co by odsprzedali lub wymienili część z nich na lądzie można by było zbić niezły majątek - słowa te padły z ust łysego mężczyzny o zadbanej brodzie. Nosił on na szyi złoty medalion przedstawiający symbol Akadi, bogini wiatrów i żeglarzy. Ubrany był w marynarski mundur ze złotymi guzikami i takimiż ozdobami na rękawach. Musiał to być kapitan, gdyż miał posłuch u załogi. Kilku marynarzy przytaknęło. Pewien starzec i chudej twarzy i wyłupiastych oczach rzekł
- Kapitanie, do Lanthanu droga niedaleka, ale na tamtych szlakach widziano ostatnio piratów.
- A gdzie ich nie widziano! - zaśmiał się kapitan i pochłonął kufel wypełniony jakimś sokiem. Yaspor zauważył, że nikt z obecnych nie raczy się alkoholem.
- O Meredith jak się nie mylę - kapitan posłał jej szczery uśmiech - Na spienione morskie fale dziewczyno jak dobrze cię widzieć. Siadaj, zjedz z nami. Jakie wiatry cię do nas przygnały!
Kobieta uśmiechnęła się i przywitała z kapitanem
- Nie mamy czasu dziś na biesiadę - rzekła - Upadł nasz przyjaciel i zanim wszystko potoczy się dalej musimy go pożegnać. Zresztą przyjaciele odchodzą od nas ostatnio szybko. - Koshur kiwnął głową ze smutkiem a jego załoga przytaknęła - Oto Yarpen, druh mojego... znajomego maga. Razem pragniemy przemierzyć szmat Torilu aby rozwikłać dość osobliwą zagadkę. Nie wiem czy jestem upoważniona do wyjawiania wszystkiego ale pragniemy zabrać się z wami choćby do Calimportu. Wiem, że taka decyzja wymaga przemyślenia, ale jeśli nie uda nam się wykorzystać do tego mocy Mystry to pozostaje nam tylko żegluga.
Kapitan spojrzał posępnie po swoich ludziach
- Młoda panno, morza są przepastne i pływa na nich wielu kapitanów. Dlaczego ja miałbym rezygnować z intratnej wyprawy na Lanthan aby przewieźć ciebie, pana Yarpena i nie wiadomo jeszcze kogo w niewiadomym celu? Zeszły rok był chudy. Akadi rozgniewała się i staliśmy na morzu prawie dwa dekadni. Towar, który wieźlismy musieliśmy wyrzucić albo zjeść by nie paść z głodu. Straty był dość spore a i kilku marynarzy odeszło ze Starej Wdowy sądząc, że przynosi im pecha. Innym razem omal nie rozbiliśmy się o skały gdyż jakiś młody i niedoświadczony spił się i nie zapalił latarni morskiej. to był kolejny znak dla niektórych marynarzy. Nie robię z tego tajemnicy gdyż znasz mnie jako prawdomównego. - potarł palcami siwiejącą już brodę - Dlatego nie mogę narażać moich ludzi na kłopoty w Calimporcie i drodze do niego. Zrozum.
- Kapitanie - zaczęła Meredith - Ty też musisz nas zrozumieć. Jeśli chodzi o złoto to Yaspor zapłaci z pewnością słono. Wagi największej jest dotrzeć nam do Cthult a Calimshan wybrałam dlatego, że z dwojga złego tam jesteś skory nas zawieść tylko jeszcze o tym nie wiesz - uśmiechnęła się do niego miło a kapitan chwycił ją za rękę
- Podobna jesteś do Margot, mojej żony, tylko ona potrafiła na mnie wymusić cokolwiek tak uroczym uśmiechem. Jednak gdybym był sam złapałbym za ster i ruszył z wami w podróż. Mam zobowiązania, niespłacone długi a moi marynarze oczekują na zapłatę za ostatni rejs. Statek jest ich domem, żeglarze rodziną a morze kochanką. Jednak nie da się tym wyżywić rodzin, które niektórzy maja na lądzie. Wiedz, że...
- Wiem - przerwała mu Meredith - Troszczysz się o swoich. Wiem, że wskoczyłbyś dla nich tu w morskie odmęty i wiry. Chwalę to i zapewniam, że rozumiem. - spojrzała na Yarpena dość smutno i z pewną rezygnacją. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Wto 14:03, 13 Lis 2012 |
|
- Z tego co wiem w Calimshanie są kompanie handlowe, które zajmują się dostarczaniem dóbr na Lantan i archipelagi na północy. Wiele więcej byście zarobili gdybyście zaciągnęli się u nich, a i było by bezpieczniej. - Nie było tajemnicą to, że w Calimshanie kupiectwo jest na wysokim poziomie, Yarpen dziwił się, że odmawiali płynięcia tam, do kraju kupieckiego bogactwa. Argument Zigrina zdawał się mocny, jednak krasnolud nie był najlepszym rozmówcą i z jego ust zabrzmiało to raczej jak [link widoczny dla zalogowanych] a nie sugestia. Kiedy to sobie uświadomił na jego twarzy pojawił się bolesny grymas. Szturchnął dziewczynę pod bok żeby chociaż spróbowała to odkręcić. Kto wie, może udałoby się jej to odkręcić na ich korzyść. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Czw 12:39, 15 Lis 2012 |
|
Część marynarzy unosiła się już i podwijała rękawy aby sprać niewyparzoną gębę krasnoluda, jednak kapitan powstrzymał ich gestem. Przyglądał się krasnoludowi uważnie a Meredith spoglądała na Koshura z równym zainteresowaniem.
- Mości krasnoludzie. Wiem, że Calimshan jest zamożnym kupieckim rejonem. Nie znając jednak wszystkich niuansów moich koneksji, zarówno tych dobrych jak i złych. Zresztą w Calimshanie mają pełno lantańskich cacuszek a tu w Athkatli popyt na nie jest większy i dostaniemy lepszą cenę.
Wszystkiemu od samego początku przyglądał się rosły mąż, którego półtoraręczny miecz spoczywał spokojnie oparty o ścianę. Jego zbroja nosiła znamiona mistrzowskiej roboty i widać, że wykonał ją sam mistrz Cromwell. Polecenie Fumola było proste. Garret przywrócił w pamięci obraz gdy kapłan przybył do niego wczorajszej nocy i rzekł
- Sprawa jest to najwyższej wagi. Mogę ją powierzyć zaufanemu przyjacielowi. W "Miedzianym Diademie" zatrzymała się grupa poszukiwaczy przygód. Mag imieniem Yaspor, półelfka Meredith, elf Aramil i krasnolud imieniem Yarpen. Mają oni przedmiot do cna zły i spaczony - stronicę z plugawej księgi. Jednak ów papier jest im potrzebny do odkrycia sprawcy morderstwa. Opat Narlik podejrzewa, że może to ich zaprowadzić do posiadacza całej księgi. Miej ich na oku a w razie czego mów, że ja cię przysyłam.
Garret szanował i lubił Fumola. Kapłan skory do biesiady i trunków na co dzień był jednak mądrym człowiekiem i godnym zaufania druhem. Skinął tylko głową na znak, że zgadza się niańczyć tą czwórkę. Wysiadywał pod "Miedzianym Diademem". Sytuacja skomplikowała się gdy drużyna się rozdzieliła. Postanowił iść za krasnoludem, gdyż to on według słów Fumola posiadał ową stronicę. Zaprowadziło go to do tej tawerny.
Słowa kapitana ucichły gdy na zewnątrz zrobił się jakiś zamęt. Krzyki i wrzaski jakie odchodziły z ulicy zbliżały się szybko do "Morskiej Zdobyczy". Ktoś, jakiś głupi marynarz siedzący najbliżej wyjścia wstał i spojrzał na ten rwetes. Jego szyja zalała się szkarłatem gdy do środka wpadli wytatuowani dzikusi z mieczami o ostrzach dobrze znanych Yarpenowi i Merdedith.
- Eshowdow! A ndab alar male! - wydarł się jeden z nich wskazując palcem na Yarpena i półelfkę. Ruszyli do ataku wrzeszcząc i wymachując mieczami na lewo i prawo.
RUNDA 1
INICJATYWA
Meredith - 23
Kapitan Koshur - 20
Marynarze - 13
Gerret - [link widoczny dla zalogowanych]
Yarpen - [link widoczny dla zalogowanych]
Dzikusy - [link widoczny dla zalogowanych]
Meredith wyciągnęła sztylet do rzucania i swój miecz. Cisnęła sztyletem w najbliższego wroga. Sztylet zaciął go w szyję nieznacznie raniąc. Dzikusy toczyli pianę z ust, jakby byli wściekli albo szaleni. nie różnili się niczym od hołoty, która napadła ich w domu Albiona. Kapitan Koshur widząc całe zamieszanie dał rozkaz swoim marynarzom. Postanowił chronić dziewczynę za wszelką cenę. Yarpen nie znał dobrze koneksji łączących go z półelfką, ale najwyraźniej były one bardziej zażyłe niż sądził. Koshur wyciągnął szablę i rzucił się z marynarzami w wir walki. Ciął potężnie jednego z dzikusów otwierając mu ranę na barku. Marynarze również wyciągnęli broń, noże i szable. W tawernie zakotłowało się. (Nie będę opisywał wszystkich akcji marynarzy gdyż poprostu będzie to bezcelowe, walczą oni dzielnie ale nie są wojownikami, będę po prostu zdejmował z mapy zabitych). Marynarze dali trochę popalić dzikim wojownikom.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Czw 13:01, 15 Lis 2012 |
|
Garret nieomal spadł ze stołka na którym siedział gdy to wszystko się zaczęło. Chwycił swoją gizarmę mocno w zaciskając dłonie na drzewcu. Tak jak prosił go Fumol chciał bronić Yarpena i Meredith.
Swoją bronią [link widoczny dla zalogowanych] o nogę przeciwnika (3), po czym [link widoczny dla zalogowanych] do siebie. Dzikus nie spodziewał się ataku z tyły, jednak stał na tyle [link widoczny dla zalogowanych], że Garret nie dał rady go przewrócić.
Yarpen wyciągnął swoje nowe topory od razu kiedy coś zaczęło się dziać. Atakował (5) dzikusa, który podszedł do niego najbliżej. Pierwszy topór [link widoczny dla zalogowanych] się w ciele [link widoczny dla zalogowanych], [link widoczny dla zalogowanych] również celnie [link widoczny dla zalogowanych] przeciwnika. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Danaet
Władca Domeny
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 17:26, 17 Lis 2012 |
|
Dzikus walczący z Yarpenem ledwo już stał na nogach jednak szaleństwo czy może coś innego kazało mu nadal atakować krasnoluda. Cios był jednak na tyle przewidywalny, że doświadczony bohater z łatwością go [link widoczny dla zalogowanych]. Dzikusy natarli na marynarzy z wyraźną chęcią przebicia się do Meredith i krasnoluda. Jeden z marynarzy (4) padł gdy miecz rozciął mu poważnie głowę a z rany trysnęła jasnoczerwona krew.
RUNDA 2
INICJATYWA
Meredith - 23
Kapitan Koshur - 20
Marynarze - 13
Gerret - 11
Yarpen - 10
Dzikusy - 1
Meredith chcąc pomóc żeglarzom poczęła rysować w powietrzu magiczne znali. Z fioletowej mgły, która zasnuła na moment pole walki wyłonił się lewitujący w powietrzu miecz, który od razu [link widoczny dla zalogowanych] dzikusa. Jednak ten z łatwością się uchylił przed tym ciosem. Kapitan Koshur tymczasem dokończył dzieła i posłał swojego wroga na tamten świat. Marynarze, ranni ale waleczni ponowili swoje ataki. Z różnym skutkiem. W wirze walki trudno było cokolwiek zauważyć jednak żaden nowy dziki nie padł.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Sob 17:27, 17 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Sob 17:37, 17 Lis 2012 |
|
Garret wziął kolejny silny zamach. Tym razem miał na celu cięcie przeciwnika. Jego gizarma [link widoczny dla zalogowanych] na bark dzikusa [link widoczny dla zalogowanych] go.
Yarpen ostrożnie podszedł (1.5 m krok) do kolejnego wroga, po czym [link widoczny dla zalogowanych] go swoim [link widoczny dla zalogowanych]. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|