|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Sob 19:46, 12 Cze 2010 |
|
Deszcz siąpił niespokojnie na dziedzińcu zamku Zakonu Pandionitów w Curtanide. Wieczorne przygotowania do wieczerzy przerwała nagła wiadomość przyniesiona przez posłańca do każdego z Wybranych, jak ich nazywało społeczeństwo. Na karteczce była prośba od Mistrza Zakonu Vaniona, aby po wieczerzy stawić się w jego kwaterze, gdyż pilna, niecierpiąca zwłoki sprawa dotarła z niepokojącymi wieściami w bramy zakonu.
Jako goście byli obserwatorami tutejszych zwyczajów i nakazów klasztornej reguły. Licznych, rosłych mężczyzn wykonywało różne czynności i krążyło po korytarzach. Każdy z nich ubrany był tak samo: Czarna tunika z kapturem zaciągniętym na twarz, sięgająca do kostek, a przy boku miecz. Gdy się poruszali słychać było dźwięk pobrzękującej pod tuniką kolczugi. Każdy z rycerzy zakonu posiadła wyszyty srebrną nicią emblemat białego smoka. Byli oni chyba kultystami tej magicznej bestii, albo coś innego musiało być silnym powiązaniem między nimi a tym godłem.
Znaleźli się tu z racji przerzutu sił wykonujących odwrót z południa. Hordy Zła i Legiony Potępionych miażdżyły swą siłą i potęgą południowe księstwa i królestwa. W prognozach, miały zjawić się tu za góra trzy miesiące. Armia Przymierza nie dawała sobie rady z przeważającą siłą wroga, który z każdym podbitym kawałkiem ziemi rósł w siłę. Niepokojący był fakt nieuniknionego...
Po wieczerzy wszyscy udali się na wieże, do komnat Mistrza Zakonu. Powitano ich przed drzwiami i wpuszczono. W fotelu siedział mężczyzna w średnim wieku z grubym, czarnym wąsem. Wyglądał jakby miał nadwagę, ale już nie jednego zmylił jego wygląd. Jego wychowankowie nauczyli się nie lekceważyć wroga przez jego zuchwałe wyzwania.
Zapraszającym gestem przywołał ich do siebie i wskazał miejsca przy stole.
- Niepokojące wieści moi drodzy nie nadciągają z południa jak się spodziewaliśmy. Tam są Hordy i Legiony, ale nasz problem, a raczej WASZ problem to Hey-Lin'skie wiedźmy ukrywające się w górach. Nie wiem jak do tego doszło, ale dzięki naszym zwiadowcom otrzymaliśmy informacje o ich knowaniach z oprawcą. Ponoć obiecały swoje wsparcie praktyką czarnej, zakazanej magii, która stanowi największe plugastwo dla wszystkich.
Czarodziej aż się poruszył, gdyż wiedział, że Vanionowi chodzi o zakazane najskrytsze tajniki czarnej nekromancji. Zawsze myślał, że to tylko bajania starych magów, którzy robili zeń legendę dla swych uczniów, aby nastraszyć ich przed pokusą jaką niesie władza nad nieumarłymi.
- Oto mapa polityczna naszego kontynentu - rzekł podsuwając im pergamin by mogli się przyjrzeć -Sam widzicie w jakiej teraz beznadziejnej sytuacji się znaleźliśmy.Ostały się cztery północno-zachodnie księstwa Mualtu Centralnego. Reszta padła, albo niedługo się ugnie przed miażdżącą przewagą wroga, który wbija się w nas klinem i odcina od wschodniej flanki. Księstwa Wschodu zażarcie bronią swych włości. Posiadają najsilniejszą armię w Mualcie więc mamy nadzieję do nich dotrzeć i wspólnymi siłami zepchnąć wroga na południe, za Wielką Cieśnine, a tam w południowym ogniu słońca wyplewić zło co do joty. Wyspa Północna jest bezpieczna na skutych lodem północnych wodach, ale zniszczenie dosięgnie ich wraz z pierwszymi roztopami. Mualt północny stanowi naszą jedyną drogę ucieczki, ale teraz sprawy poczęły się komplikować. Zrzeszone siły czterech zakonów smokjanitów powstrzymają ofensywę wroga przez jakiś miesiąc bądź dwa. Nieznaczne to spowolnienie, ale zawsze daje cień nadziei na sukces. Później zagłada kontynentu będzie pewna. Wiecie co macie robić. Jakieś pytania?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Sob 20:38, 12 Cze 2010 |
|
Wzdrygnął się nieznacznie usłyszawszy zagrożenie jakie stanowią siła zła oraz wielkośc postępów jakie uczynił zza plecami świadomości Salena.
Wystąpił krok naprzód, nie mogąc zebrac się na odwagę by wykrztusic z siebie dręczące go pytanie. Spojrzał poważnie na Mistrza Zakonu wydobywając z siebie zdanie z silnym, bezbarwnym emocjonalnie głosem kryjącym nutkę bojaźni na odpowiedź.
-Mistrzu, chciałbym się upewnic, czy Grath również upadło pod naporem sił nieprzyjaciela. Wciągnął powietrze nosem, a serce poczęło przyspieszac z niecierpliwości oraz obawie przed prawdą. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Sob 20:47, 12 Cze 2010 |
|
Ramas wstał, gdy tylko usłyszał o czarnej magii. Wiedział dość dużo na temat praktyk nekromanckich. Prawdę powiedziawszy, gdy pobierał nauki ciągnęło go do tej szkoły magii, jego nauczyciele jednak nie specjalizowali się w niej, poza tym jak większość ludzi twierdzili, że nekromancja jest szkołą obsceniczną i groteskową.
- To straszne. Jeżeli szybko nie uda nam się powstrzymać tych wiedźm będziemy tylko pogrążać się. Każdy zabity ork, każdy stracony żołnierz będzie się stawał naszym wrogiem jako nieumarły... - Siadł spokojnie widząc wzrok przełożonego. Dał mu skończyć.
Spojrzał na mapę zamyślony. W przeszłości prawie wcale nie podróżował po Mualcie, tym bardziej nie bywał nigdy na statku, a jak widać to właśnie miało go czekać.
W końcu znów zwrócił się do Mistrza Zakonu.
- Rozumiem, że naszym zadaniem jest pozbycie się Hey-Lińskich wiedźm. Kiedy zatem mamy wyruszyć i jak dostaniemy się do Północnego Mualtu? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Sob 21:51, 12 Cze 2010 |
|
- Grath również jest pogrążone... - westchnął ciężko - Musicie wyruszyć jak najszybciej. Wasz przełożony ceni wasz pośpiech i precyzję w wykonywaniu zadań, ale nie przekazał mi większych informacji na wasz temat. Wystarczy mi, że wiem, iż walczycie z czystym sercem w słusznej sprawie. Zapewne za kilka lat opiewać będą was legendy. Stary, poczciwy Yorgi wiedział kogo wybrać. Słyszałem o waszych poczynaniach, ale owa misja jest wyjątkowo niebezpieczna. Hey-Lin'skie wiedźmy słyną z okrucieństwa i szaleńczych, nieprzewidywalnych postępków.
- Są nadzwyczaj oddane temu co robią - teraz dopiero przybysze dostrzegli postać drobnej kobiety wyłaniającej się z cienia. Była chuda i miała długie czarne włosy. Wyglądała jak młoda dziewczyna, ale jej głos i doświadczenie jakie zeń wyzierało wskazywały na coś zupełnie innego. Czarodziej dopiero teraz poczuł niesamowitą moc tej istoty. Zaprawdę była to wielka czarodziejka. - Zwą mnie Sephrenia i zapewne słyszałeś już moje imię Ramasie. Twój mistrz był moim wiernym druhem w czasach naszej świetności... Och, to były dobre czasy...
Co takiego?! Przecież jego mistrz miał osiemset lat i był zgrzybiałym starcem, a ona wyglądała jakby dopiero spod matczynej opieki wyszła. To niemożliwe! Kobieta poruszała się z wdziękiem i gracją. Podeszła do stolika i zaparzyła sobie filiżankę herbaty zalewając wrzątkiem z imbryka zawieszonego nad paleniskiem.
- Z transportem problemu nie będzie. Znam sposób szybszy, byście dostali się do Mualtu Północnego w tempie dziesięciokrotnie szybszym... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Baku
Gracz
Dołączył: 08 Cze 2010
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Sob 21:59, 12 Cze 2010 |
|
Eberk gdy tylko otrzymał wezwanie do Mistrza od razu wiedział, że szykuje się walka, to mu się podobało. Po usłyszeniu, że jego intuicja znów nie nie pomyliła nie mógł usiedzieć w miejscu.
-Wiedźmy z Hey-Lin! To dopiero będzie jatka! Już się nie mogę doczekać kiedy skopiemy im tyłek!
Widząc karcące spojrzenia współtowarzyszy trochę się uspokoił i wymamrotał:
-Ekhm, ekhm, znaczy... Mistrzu masz jakieś wiadomości z Hakilt?
Choć starał nie dawać tego po sobie poznać tęsknił za rodzinnym miastem i przyjaciółmi, których tam pozostawił. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Baku dnia Nie 21:50, 13 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Sob 22:25, 12 Cze 2010 |
|
Słysząc słowa mistrza przymknął na chwilę oczy by otworzyc je natychmiast po wejściu kobiety. Ukłon lekki wykonał tułów cały o kąty mały na powitanie do przodu uchylając.
Na Ramisa oczy w zaciekawieniu zwrócił gdy nowo przybyła o mistrzu jego wspomniała. Zawsze myślał że czarodzieje całe dnie i noce w zakurzonych księgach nosami buszują, a tu o czy to kochanka czy co innego całkowicie z dotychczasowego rozumowania go zbiło.
- Pozwól że z ciekawości zapytam, jak pani chcesz nas w tak szybkim tępie na drugi brzeg przetransportowac?-
Zapytał nie biorąc wogóle pod uwagę innych możliwości niż podróż za pomocą starej poczciwej kondycji ludzkiej. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Scarned dnia Nie 9:05, 13 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Nie 8:34, 13 Cze 2010 |
|
- To proste Salenie. Sephrenia przeteleportuje nas tam jednym zaklęciem. - Uśmiechnął się zamyślony. - Magia jest piękna, czyż nie? Oczywiście Sephreno, że słyszałem o tobie. Właściwie to jest dla mnie zaszczytem poznać cię osobiście. Wielokrotnie mistrz mój opowiadał mi o twej odwadze i wspaniałych umiejętnościach. Mam nadzieję kiedyś zostać tak wspaniałym czarodziejem jakim jesteś ty. - Skończył kłaniając się czarodziejce, która wyraźnie zadowolona z jego komplementów uśmiechnęła się.
Nie chciał już nikomu dalej przerywać. Wiedział już co ma robić, miał nadzieję, że do reszty jego nowych kompanów również dotarło ich zadanie. Zaczął grzebać w plecaku. Chciał sprawdzić, czy nie zostawił nic w swojej celi. Po chwili okazało się, że ma ze sobą cały swój dobytek, jedynie koń został w stajni niedaleko koszar. Miał nadzieję, że nie będzie go musiał tu zostawiać.
Jeszcze raz uśmiechnął się chytrze sam do siebie, po czym czekał na dalsze polecenia od przełożonych. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Nie 9:12, 13 Cze 2010 |
|
- Nic bardziej mylnego Ramasie - uśmiechnęła się czarodziejka podchodząc z filiżanką herbaty do czarodzieja i kładąc mu dłoń na ramieniu. Mężczyzna poczuł niesamowitą moc jaka przepłynęła przez niego dzięki kobiecie. Zaiste pojął teraz jakże potężna jest jej moc. - Translokacja by mnie zabiła. Owszem, mogłabym was przenieść choćby jednym pstryknięciem palców, ale jak widzicie jestem drobnej postury, więc nie dla mnie takie wysiłki.
Vanion podążył się w zamyśleniu nad mapami i strategiami walki, na pytanie krasnoluda odpowiedział jedynie smutnym, bezradnym spojrzeniem, po czym powrócił do kontemplacji swoich zamysłów.
Sephrenia podjęła dalej:
- Wyruszycie o świcie do Mitrias... - wywołało w nich to poruszenie bo z Pekos było bliżej do Xardos - ...Tam spotkacie się z człowiekiem, który zabierze was do Hey-Lin. Teraz udajcie się na spoczynek, przed wami długa i bardzo ciężka podróż. Śpijcie dobrze... - po tych słowach skierowała swoje kroki w zacieniony kąt sali, w którym po prostu znikła! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Nie 11:03, 13 Cze 2010 |
|
Obejrzał po pozostałych nie bardzo rozumiejąc plan działania pięknej kobiety.
Zmarszczył swe krzaczasto czarne brwi i z przymrużeniem oczu zadał pytanie czarodziejowi.
-Pocóż mamy zboczyc z właściwej drogi za namową jakiegoś bezradnego maga?-
Niezbyt mu w głowie było myślec teraz o skrótach i drogach na skróty za pomocą magii czy mieszania prostych dróg.
- Czarodzieju, może ty wytłumaczysz mi co to za komplikacje których mi nie sposób pojac?-
Uniósł stanowczo głos wypowiadając parę ostatnich słów, obiegając wzrokiem pozostałych wyprostował sie wyciszając podjudzone emocje wojownika. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Nie 11:42, 13 Cze 2010 |
|
Czarodziej uśmiechnął się przyjacielsko do wojownika.
- Trzeba było słuchać przyjacielu. Otóż w Mitrias mamy spotkać się z człowiekiem, który pomoże nam dostać się do Hey-Lin. Szkoda, że Sephrenia była na tyle tajemnicza, że nie wspomniała gdzie dokładnie go znajdziemy. Tak, czy owak nie możemy kwestionować rozkazów przełożonych. - Spojrzał w stronę Mistrza Zakonu, jednak ten wydawał się być bardzo zagubiony. Postanowił dać mu spokój. - Zróbmy zatem tak jak kazała nam czarodziejka. Udajmy się na spoczynek a jutro wyruszmy. Mam nadzieję... - Zwrócił się do swych kompanów. - ... , że posiadacie jakieś wierzchowce. Jeśli nie, to polecam zakupić jakieś na jutro. Nie mamy czasu do stracenia. Spotkajmy się o brzasku przed stajniami. - Wstał, po czym odszedł parę kroków w stronę drzwi. - Pozwolisz Mistrzu, że oddale się, aby dokonać reszty przygotowań przed podróżą. - Ukłonił się i wyszedł z sali.
Prawdę powiedziawszy dobrze wiedział, że nic już nie musi przygotowywać. Prawie cały czas gotowy był na misję jaką mógł zlecić mu Zakon, dla tego też może cały czas chodził ze swoim magicznym plecakiem. Chwilę szedł długim korytarzem mijając kilka par drzwi, po czym doszedł do kamiennych schodów, którymi zszedł na dół. Nie często bywał w tej części warowni. Jeszcze nigdy nie musiał przychodzić tu w sprawie odebrania wytycznych na tak daleką misję, to miała być jego pierwsze większe wyzwanie. Miał nadzieję, że pokaże na co go stać i może wtedy Zakon doceni go bardziej, może nawet awansuje na Bitewnego Maga.
W końcu wyszedł na dziedziniec warowni. Kilku żołnierzy przechadzało się po nim pilnując wystawnie bezpieczeństwa dowództwa. Na próżno jednak, bo gdyby Legion miał zaatakować to miejsce zapewne starł by je w mgnieniu oka. Dobrze przynajmniej, że od prawdziwego frontu dzieliło ich kilka wiosek.
Wszedł do stajni. Jak zwykle panował tu półmrok. Dzięki bogom, że cały budynek był sklepany z koślawych desek, przez które wdzierało się jedyne świeże powietrze. Ramas nienawidził zapachu stęchlizny i zwierzęcych odchodów. Wśród wielu boksów znalazł swojego wierzchowca, pogłaskał go po pysku. Gwizdnięciem przywołał do siebie stajennego, po czym podjął rozmowę.
- Witam cię młodzieńcze. Chciał bym żebyś przygotował mojego konia na jutro. Odbiorę go o brzasku. - Puścił oczko w jego stronę, po czym spokojnie zawrócił i wyszedł ze stajni.
Teraz ruszył w stronę swojej celi. Całe szczęście, że magowie mieli własne pomieszczenia. Nie wyobrażał sobie spędzania nocy z kilkunastoma prostackimi żołnierzami w jednym baraku, czy komnacie. Kiedy wszedł już do swojego małego pokoju, odłożył plecak na półkę i położył się spać. Długo nie mógł zasnąć. Pierwszy raz ktoś obarczał go tak wielką misją. Długo przygotowywał się na to, ale mimo wszystko było to dla niego zaskoczenie. Zerwał się z łoża, po czym jeszcze raz sprawdził swój ekwipunek. Niby niczego nie brakowało, jednak myślał o tym co jeszcze mógł by ze sobą zabrać. W końcu uspokoił się myślą, że nie idzie sam, i to czego on nie będzie miał, będą mieli jego kompani. Zasnął spokojnie mając nadzieję, że wstanie przed świtem... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Scarned
Zajepicki
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru Płeć:
|
Wysłany:
Nie 12:57, 13 Cze 2010 |
|
Chwilę po wyjściu czarodzieja Salen zwrócił sie ku siedzącemu Mistrzowi Zakonu.
- Ja również udam się na spoczynek-
- Jutro w końcu czeka nas długo droga na skróty- Rzekł ironicznie.
- Mam nadzieję mistrzu że wiesz co robisz, na magii całkowicie nie można polegac-
Uśmiechnął się przyjacielsko do zgromadzonych, wykonując ukłon, pas skórzany przy tym podciągając lezący na znoszonej i pogniecionej odzieży którą to ubiera zazwyczaj pod pancerz. Wyszedł po cichu z pomieszczenia, drzwi wolno przymykając. Popatrzył na kamienne schody oświetlane częściowo przez zawieszone na ścianach pochodnie. Zaczął ostrożnie ostrożnie schodzic po krętych schodach obmacując dla bezpieczeństwa ściany, parę razy przyszło mu spaśc z takich schodów łamiąc sobie kości i na kolejny raz nie zamierza się załapac.
Po dotarciu do celi spenetrował sakiewkę przypominając sobie radę Ramisa, zaklął pod nosem obliczywszy kwotę jaką posiada, ciągle sobie obiecywał że przestanie pic, ale perspektywa zabawy z towarzyszami po wygranej bitwie i przeżyciu jest bardziej satysfakcjonująca niźli oszczędzanie kwoty której można nie ujrzec po następnym starciu z wrogiem.
Tak więc zdjął starą odzież , trzymając ją jak najdalej od nosa wrzucił ją pod prycz by smród krwi i brudu towarzyszący temu ubraniu przez wiele lat bez mycia oddalił się od niego chociaż na kawałek. Ułożył się wygodnie na twardej pryczy przykrywając kłującym kocem, pochwę z ostrzem kładąc płasko zaraz przy łóżku, oczy zamykając i męczył się z zaśnięciem. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Scarned dnia Nie 12:57, 13 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Nie 12:59, 13 Cze 2010 |
|
Baraciel, wysłannik Heironeous'a w skupieniu słuchał tego co ma do powiedzenia czarodziejka. Złe było to wieści, dlatego zakon do którego przynależał postarał się wysłać jednego z lepszych kapłanów aby pomógł w walce z nadciągającym złem. Nie miał więcej pytań do przełożonej tak więc ruszył na spoczynek. Zdążył już się zaprzyjaźnić z krasnalem, który mimo swojego "lekkiego" języka również wyznawał potęgę boga męstwa. Gdy wracali do swoich pokoi usłyszał jak Ramas wspomina coś o wierzchowcu. Ze smutkiem musiał stwierdzić, że konia on nie posiada, a zakon nie wyposażył go w dodatkowe fundusze. Był jednak pełen optymizmu i pewności, że zostaną oni wyposażeni w kilka rumaków. Gdy znalazł się w pokoju, zrzucił z siebie niepotrzebne szaty, odmówił modlitwę i zaraz położył się spać... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Baku
Gracz
Dołączył: 08 Cze 2010
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Nie 20:33, 13 Cze 2010 |
|
Krasnolud słysząc, że mistrz zignorował jego ostatnie pytanie, w całości skupił się na słowach czarodziejki. To co mówiła miało jakiś sens, choć nie podobała mu się jej tajemniczość. Widział jak wzdrygnął się kapłan na słowa Ramasa o wierzchowcach, jego też ta wiadomość niepokoiła, sam konia nie miał a nie lubił być ciężarem dla drużyny. No nic, stwierdził, że coś wymyśli.
Gdy kompani zaczęli się rozchodzić wstał i również wyszedł, udał się do celi, sprawdził kilkukrotnie przygotowany ekwipunek i położył się na niewygodnej pryczy. Długo nie mógł zasnąć, rozmyślał o czekającej go walce, o sławie jaką zdobędzie i bogactwie jakiego chciałby się kiedyś dorobić. Wreszcie po kilku godzinach rozmyślań oddał się w ramiona snu. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Baku dnia Nie 21:49, 13 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 14:07, 14 Cze 2010 |
|
Rankiem obudził ich rozbrzmiewający na dziedzińcu, głuchy dźwięk dzwonu nawołującego na poranne modlitwy i wieczerzę. Nie spali dobrze tej nocy, a szykowała się długa i ciężka podróż. Po śniadaniu mieli spotkać się na dziedzińcu.
- W stajni czekają na was konie gotowe do drogi. Nie zajedźcie ich na śmierć, ale musicie się spieszyć. Wiem, że daleka to droga, ale na dotarcie do Mitrias macie tylko 3 dni. - Vanion przywitał ich na dziedzińcu i począł udzielać wskazówek, gdy nagle padło słowo o tempie jazdy spojrzeli na siebie ze zdziwieniem. Do Mitiras było niemal 12 dni drogi, a oni mieli pokonać ją cztery razy szybciej? To istny absurd! - Gdy pierwszego dnia dotrzecie do Hartiv, zatrzymacie się w gospodzie "pod Grzmotem", tam nie okazując swojej tożsamości przekażcie tą kaletkę karczmarzowi. Przekażcie, że przychodzicie od Smoka. Jej zawartość nie jest waszą sprawą, ale musi dotrzeć w powołane ręce. Następnie opuśćcie to miejsce, gdyż okolica niezbyt ciekawa. Nocą również podróżować będziecie. Czas nas nagli. Na koń! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Samael dnia Pon 16:02, 14 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pon 16:13, 14 Cze 2010 |
|
Ramas nie posiadał dyscypliny zakonników, jednak z łóżka wstał praktycznie od razu po usłyszeniu dzwonu. Teraz jakoś stres, który wcześniej go ogarniał minął bezpowrotnie. Cieszył się, że to dziś będzie wyruszać na wielką misję, miał w niej zamiar zająć jakieś zaszczytne miejsce. Nie znał dobrze swoich kompanów, nie wiedział jak się zachowają, kiedy ten będzie próbował przejąć inicjatywę jako przywódca drużyny. Tak, czy owak jakiś przywódca być powinien, w końcu nie byli bandą rzezimieszków, tylko zorganizowaną grupą zakonną do zadań specjalnych.
Nie zastanawiając się nad ty dłużej ubrał się w swój najlepszy strój podróżny wcześniej obmywając twarz i pachwiny zimną wodą. Ruszył na dziedziniec.
Tego właśnie się spodziewał, przybył jako pierwszy. Uśmiechnął się do Mistrza Zakonu, który przybył moment przed resztą drużyny. Może to Ramas przyszedł za wcześnie? Teraz było to nie ważne.
Kiedy Mistrz Zakonu skończył prawić czarodziej od razu spakował tajemniczą sakwę do swojego magicznego plecaka.
- Mistrzu, co jest w sakwie? - Gdy ten odpowiedział wystarczająco zadał kolejne pytanie. - Czy wierzysz, że nasz podróż zmieści się w wyznaczonych przez ciebie granicach czasowych? Przecież wszyscy tu wiemy, że jest to fizycznie niemożliwe... - Z uwagą słuchał odpowiedzi Mistrza jednocześnie wsiadając na konia, by po chwili ruszyć razem z resztą w stronę Hartiv. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 16:24, 14 Cze 2010 |
|
- Nie musisz wiedzieć, ani nikt inny z was co znajduje się w sakwie. Nie przysporzy wam to zbyt wielu problemów jeśli szybko oddacie tę przesyłkę właściwej osobie. - odpowiedział na pierwsze pytanie czarodzieja, na drugie prawie roześmiał się do rozpuku - Oj Ramasie... Mówisz tak jakbyś urodził się wczoraj... Czyżbyś polegał w swych poczynaniach tylko na fizycznych możliwościach? - Spytał unosząc jedną brew - Nie zapominaj o kobiecie, którą doskonale znał Twój mistrz, a którą miałeś okazje poznać wczoraj i wiedz, że jest to dla niej duże poświęcenie. W jej wieku takie rzeczy mogą już zabić, ale sytuacje tego od nas wymaga. Wasze umysły będą spały tak jakbyście leżeli w łożu, natomiast ciało w siodle dalej na przód podróżować będzie... Dość zbędnych pytań. Ruszajcie. Powinniście dotrzeć na miejsce wieczorem, a droga daleka.
Ramas dopiero teraz pojął jak potężną mocą musiała dysponować ta skromna kobieta, zaiste była epicką legendą na dnie jego pamięci, a teraz powróciła żywa wraz z bolesny wspomnieniem Mistrza... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pon 16:30, 14 Cze 2010 |
|
Ramas odwrócił się od Mistrza lekko obrażony jego zuchwałą odpowiedzią. Coś wydawało się iść nie tak jak go uczono. Gdyby tylko miał trochę więcej doświadczenia sam mógłby zająć się prze teleportowaniem ich do punktu docelowego. Ta myśl zmartwiła go, gdyż przypomniał sobie słowa swojego mistrza, który wręcz szyderczo opowiadał mu o tym, że prawdopodobnie nigdy nie osiągnie tak wysokiego kręgu wtajemniczenia.
Wszyscy dookoła zobaczyli jak dość blady czarodziej w jednej chwili poczerwieniał ze złości. Nie odezwał się więcej do Mistrza mając nadzieję, że nie będzie go musiał oglądać w swoim życiu. No, chyba, że w innym świetle. Ramas jako przywódca, Mistrz Zakonu jako jego wierny sługa. Uśmiechnął się do siebie.
- Chyba nie macie nic przeciwko temu, że zajmę się naszą małą przesyłką. - Zwrócił się do swoich kompanów. - Jedźmy już, faktycznie nie ma co tracić dłużej czasu.
Nie żegnając się z zakonnikami ruszył pierwszy przez bramę zakonu licząc, że kompani dostosują się i ruszą z nim. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szycha
Gracz
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 393 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki Płeć:
|
Wysłany:
Pon 18:22, 14 Cze 2010 |
|
Kapłan obudził się już przed dzwonami. Nie mógł zasnąć tej nocy, męczyły go złe wizje związane z nekromantami i ich armią. Wiedział, że magia starszej kobiety jest potężna, ale nie do tego stopnia! W końcu, podążając za przykładem towarzysza, przerzucił nogę przez siodło i ruszył do przodu
- Słuchaj przyjacielu - powiedział do Ramas'a podjeżdżając powoli - Ty jesteś głównym magiem w naszym zespole, jeśli możesz opowiedz mi trochę o sztuce nekromancji, z którą mamy się zmierzyć.
Chciał się dowiedzieć, co mogą spotkać i czego się spodziewać. Był wręcz pewien, że odpowiedź tylko pogrąży go w jeszcze większym strachu, no ale zawsze lepiej wiedzieć wcześniej... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Szycha dnia Pon 18:48, 14 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Pon 20:40, 14 Cze 2010 |
|
Pozostali dotarli na plac i ruszyli za innymi. Dogonili ich po krótkim czasie. Droga dłużyła się. Niby nic dziwnego, choć tempo ich jazdy było dość duże. Wydawało im się, jakby podróżowali poza czasem! Mijani chłopi pracujący w polu nie wykonywali praktycznie żadnych ruchów, nawet ptaki wisiały nieruchomo w powietrzu. Ogłuszająca cisza była nieznośna jednak nikt nie kwapił się do dłuższej rozmowy niż wymiana kilku usilnie skleconych zdań...
Późnym wieczorem dotarli do bram Hartiv... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Baku
Gracz
Dołączył: 08 Cze 2010
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Pon 21:08, 14 Cze 2010 |
|
Dla krasnoluda podróż była szczególną udręką, jego wojownicze nastawienie i dusza łowcy przygód nie dawały o sobie zapomnieć. Gdy dotarli do Hartiv poczuł, że wreszcie jest szansa na jakąś akcję.
-Mistrz mówił że może tu być niebezpiecznie, sam pójdę do karczmy i przekażę przesyłkę, mnie nikt nie zaatakuje a nie mamy czasu na niepotrzebne bójki. Ramasie, proszę, daj mi sakwę. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Baku dnia Pon 21:18, 14 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Pon 22:36, 14 Cze 2010 |
|
Kiedy ruszali Ramas był wciąż lekko rozdrażniony. Szukał w sobie jakiegoś wytłumaczenia tego, czemu Mistrz Zakonu był tak tajemniczy. Jedynym jednak wytłumaczeniem dla czarodzieja było to, że Mistrz mógł być zmęczony całą tą wojną. Jednak gdzieś w jego głowie dalej kotłowała się myśl, że przecież on i jego kompani, zostali wybrani do elitarnej misji, w której cały Zakon powinien pomagać im jak się da i nie ukrywać nic przed nimi. Może jednak nieufność Vaniona była uzasadniona? Być może w sakwie spoczywało coś co miało odmienić los tej wojny. Nie wiedział tego i nie miał już zamiaru się o tym przekonywać zanim nastąpi odpowiedni moment. Moment w którym sakwa miała zostać przekazana karczmarzowi.
Ciekawość Baraciela, który zadawał pytania dotyczące nekromancji była równie uzasadniona, co gniew Ramasa. W tym całym ferworze pośpiechu mag zapomniał, że reszta jego kompanów nie ma pojęcia o szkołach magii. Postanowił więc zatem odpowiedzieć dogłębnie na pytanie kapłana.
- Otóż Baracielu nekromancja... - Tu chrząknął głośno tak, aby reszta skupiła się teraz na jego wywodzie. - ... Jest szkoła, która niszczy, bądź manipuluje energią życiową. W przeciwieństwie do innych szkół, powiedzmy porównam ją teraz do szkoły wywoływania, w której jestem szkolony, nekromancja nie wyrządza bezpośrednich obrażeń fizycznych. Dla przykładu, gdybym ja zaatakował cię powiedzmy magicznym pociskiem, on trafił by w ciebie wyrywając ci kawałek ciała. Czary nekromanty spowodują, że opadniesz z sił, wystraszy cię, bądź osłabi, co w afekcie spowoduje iż będziesz dla magów o wiele łatwiejszym celem. Słyszałem o przypadkach, gdzie czary nekromanty osłabiły wojownika do tego stopnia, że jego ciężka zbroja powaliła go na ziemie. Nie wiele brakowało mu wtedy do śmierci... - Przerwał na chwilę żeby zobaczyć reakcje reszty drużyny. - To nie wszystko. Co zdolniejsi nekromanci, takich jak spodziewam się spotkać na swojej, o przepraszam, na naszej drodze, potrafią przywoływać do siebie nieumarłych. Taki mag, otoczony grupką nieumarłych może być ciężkim celem. No, ale dosyć teraz o tym. Niebawem sami przekonacie się o potędze jaka płynie z magii wtajemniczeń. - Uśmiechnął się do kapłana, po czym zamilkł skupiając się na drodze.
Nigdy jeszcze nie przyszło mu tędy jechać, jednak dobre oznakowanie pomogło mu naprowadzić się na dobrą drogę. Z wcześniejszych rozmów z Vanionem wywnioskował, że żaden z jego kompanów nie pochodzi z rejonów na północy. Wszyscy zamieszkiwali wcześniej wioski, które teraz były już pod kontrolą Legionu Ciemności. Jego wioska również była już stracona, jednak on nie przejmował się tym. Nie wiele wiązało go z domem. Teraz Ramas nie miał domu, nawet Zakonu nie uznawał za swoje miejsce. Jego ambicje błagały go wręcz o odłączenie się od świętoszków i ruszenie własną stroną, jednak tak jak i reszta ludności nie chciał on dopuścić do klęski ludzkości. To był jedyny powód, który trzymał go z resztą drużyny.
Kiedy dotarli na miejsce Eberk poprosił go o sakwę. Czarodziej uśmiechnął się gdzieś w duszy wiedząc, że tu raczej nic im nie grozi. Tak, czy owak wcześniej zapoznał się z częścią danych dotyczących jego kompanów i wiedział, że krasnolud wyznaję imię świętego boga. To był powód dla którego mógł mu bezgranicznie ufać. Nie widział powodu w samodzielnej misji krasnoluda, jednak nie chciał zrażać go do siebie. Wyciągnął sakwę z magicznego plecaka i podał ją krasnoludowi.
- Idź przyjacielu, zamów nam pokoje. - Zaśmiał się. - I weź ze sobą mojego chowańca na wszelki wypadek. Nie porozmawiasz z nim, ale on ostrzeże mnie gdyby coś ci się stało. My lepiej zobaczmy, gdzie można zostawić nasze konie. - Zsiadł z wierzchowca, po czym prowadził go szukając jakiejś stajni patrząc jak krasnal znika za drzwiami gospody. Spojrzał też porozumiewawczo na swoją sowę Eddarda, który miał mu przekazywać sprawozdanie ze środka. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Pon 22:47, 14 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Baku
Gracz
Dołączył: 08 Cze 2010
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 5:17, 15 Cze 2010 |
|
Eberk nie spodziewał się, że czarodziej da mu sakwę, może darzył go większym zaufaniem niż do tej pory sądził a może po prostu nie chciał mu się narażać? Kto to wie. No nic, rozmyślania nie były najmocniejszą stroną krasnoludów. W chwili gdy dotknął paczuszki poczuł coś dziwnego, nie potrafił nazwać tego uczucia, możliwe że była to magiczna moc czarodzieja który nadal trzymał sakwę, niestety przeczucie podpowiadało mu co innego.
-W takim razie idę, życzcie mi powodzenia.
Krasnolud wszedł do gospody, zapach jaki tu panował mógł powalić trzeźwego człowieka, ale Eberk poczuł się jak w domu. Szybkim spojrzeniem przebiegł salę i zlokalizował karczmarza. Podszedł do niego i powiedział:
-Kufel piwa poproszę, tylko nie rozcieńczaj pan!
Zapłacił a karczmarz zrealizował zamówienie. Gdy krasnolud wypił trunek wcisnął mu przesyłkę do ręki i rzucił na od chodnego:"To od Smoka", odwrócił się i poszedł po resztę towarzyszy. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Baku dnia Wto 8:31, 15 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Samael
Gracz
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków... Płeć:
|
Wysłany:
Wto 13:44, 15 Cze 2010 |
|
Nim krasnolud opuścił karczmę, szynkarz skinął na dwóch rosłych mężczyzn przy drzwiach, którzy zagrodzili mu wyjście. Następnie podszedł do niego i powiedział:
- Zaprowadźcie go na zaplecze i sprowadźcie pozostałych, mam dla nich ważne informacje. - dwa osiłki skinęły głowami i wyszyły na zewnątrz. Karczmarz poprowadził krasnoluda na zaplecze za ladą.
Przed karczmą chwilę milczenia przerwało dwóch mężczyzn, zapewne pochodzenia północnego, co można było wywnioskować z ich gabarytów i rys twarzy. Jeden z nich przemówił donośnym głosem do siedzących na koniach:
- Helberg, to znaczy właściciel tego zacnego przybytku, chce się z wami widzieć na zapleczu karczmy. - po tych słowach zniknęli w środku. Towarzysze spojrzeli po sobie przypominając sobie słowa Mistrza by nie zabawiać długo w tym miejscu, gdyż to zbyt nieciekawa okolica... Ciekawiło ich jednak co karczmarz miał im do powiedzenia... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Baku
Gracz
Dołączył: 08 Cze 2010
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany:
Wto 14:27, 15 Cze 2010 |
|
Krasnolud gdy tylko zobaczył, że jakieś osiłki zagradzają mu drogę wbrew zdrowemu rozsądkowi ucieszył się, długo czekał na porządną bójkę więc z rozczarowaniem przyjął informację o tym, że jednak bić się nie będzie. Karczmarz kolosalnie go zaskoczył, jeżeli Mistrz mu ufa to powinien wiedzieć jak bardzo się im spieszy, dlaczego ich zatrzymuje? A może to wcale nie jest sprzymierzeniec zakonu? Może chce przekazać im jakieś nowe informacje? Rozmyślał tak usilnie, że nawet nie zauważył kiedy przybyła reszta drużyny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kwiatek
Troublemaker
Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42 Płeć:
|
Wysłany:
Wto 18:46, 15 Cze 2010 |
|
Eddar siedzący na ramieniu krasnoluda wyglądał nieco dziwnie i przywodził na myśl pirata, którego w tych okolicach raczej bardzo trudno spotkać. Sowa rozglądała się niespokojnie nieco zmieszana panującym wewnątrz gwarem typowej tawerny. Gdy brodacz podszedł do lady szczególną uwagę przykul szynkarz, który wydawał się już na pierwszy rzut oka nie być zwykłym człowiekiem... Gdy spojrzał w oczy sowy, puścił mimochodem, chytre perskie oko i uśmiechnął się jakby wiedział co się święci. Było w nim coś intrygującego, a zarazem wyzierała z niego swoista wroga tajemniczość. W każdym bądź razie po wymianie kilku zdań, chcący opuścić lokal krasnolud został zmuszony do pozostania po czym wraz z karczmarzem ruszył na zaplecze, które nie różniło się niczym innym od innych. Pełno beczek i skrzynek z towarami spożywczymi, mięsa na hakach i butelki z trunkami...Były też drzwi na zewnątrz...
Tak mniej więcej prezentowało się wnętrze karczmy według Eddarda, który komunikował się z Ramasem. Czarodziej od razu wręcz po wyjściu dryblasów z gospody zadał pytanie chowańcowi, który też nie udzielił mu zbytniej pomocy. W każdym razie wiedział, że z krasnoludem jest wszystko w porządku. Uśmiechnął się potulnie, na zaproszenie wykidajłów, jednak dał towarzyszom znak, który miał oznaczać, że pora jeszcze na chwilę namysłu. Poczekał aż panowie zniknęli z powrotem w gospodzie, po czym podjął do kompanów.
- Niby wszystko jest w porządku. Ciężko mi określić teraz zamiar tych ludzi, jednak mam pewność, że jeżeli będzie miało dojść do rękoczynów na pewno będziemy mieli znaczną przewagę. Eberk jest bezpieczny, razem z moim chowańcem. - Poprawił grubą koszulę, dopiął poluźniony wcześniej pasek. - Chodźcie, ale miejmy się na baczności. - I tyle było z szukania stajni.
Lejce obwinął wokół okrągłej belki przed tawerną tak, aby jego koń samodzielnie nie oddalił się bez jego wiedzy. Poczekał na resztę, żeby po chwili wejść do karczmy.
Nie wiedział czemu, ale miał jakieś dziwne przeczucia. Zapewne były one mylne, ale jednak coś w tych ludziach nie dawało mu spokoju. Być może to ten cały Zakon miał jakieś wewnętrzne urazy głowy, które sprawiały, że byli oni tajemniczy i nieufni. Trudno się mówi. Ramas tylko pluł sobie w krótko przystrzyżoną brodę, że dał się w coś takiego wmieszać. Nie dosyć, że zapłata za wykonanie tego zlecenia nie różniła się od zwykłej żołnierskiej stawki, to jeszcze otaczali ich ludzie, którzy pospolite informacje traktowali jak tajemnicę państwową. Parsknął pod nosem porównując zaistniałą sytuację do tanich opowieści pijanego barda, które słyszał dawno, kiedy jeszcze zamieszkiwał swoje miasto.
Wszedł do środka karczmy. Nie rozglądał się nawet, gdyż wcześniej Eddard dokładnie opisał mu ją na szybko. Głośne rozmowy, tłok przy kontuarze, cichy śpiew pół elfiego barda, który siedział w koncie smutno patrząc na hołotę, której przyszło dzisiaj spędzać wieczór w tawernie. I znów czarodziej uśmiechnął się do siebie. Jakie to życie było smutne. gdyby nie ta wojna zapewne byłby o wiele ambitniejszym człowiekiem. Być może to właśnie stres spowodowany tą wojną przeszkadzał mu w zrozumieniu rozleglejszych zaklęć. Teraz niestety nie było mowy o żadnej poprawie tego. Miał nadzieję, że w jakiś tajemniczy sposób karczmarz przetransportuje ich od ręki do Hey-Lin, gdzie dokonają dzieła i pomagając zakończyć wielką wojnę rozsławią się i zostaną bohaterami.
Przeszedł przez ostatnie drzwi, przy których stali zapraszający ich wcześniej wykidajło. Stanął obok krasnoluda dając Eddardowi znak, że może wrócić na swoje miejsce. Spojrzał w oczy karczmarza. Surowa mina Ramasa miała podkreślić niezadowolenie spowodowane wezwaniem wszystkich do środka. Poczekał na resztę kompanów, czekając również na reakcje gospodarza. Nie odzywał się wcale. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|
|
|
|
|
|
|